Gość
Wolę być pesymistką. Działam tak już dlugo i jak do tej pory nie pożałowałam, więc coś w tym jest. <Wzrusza ramionami i się śmieje> Rzeczywiście, jak ja bym wytrzymała bez samego Aleksandra Kahna? Gdzieś ty się ukrywał całe moje życie? <Udaje zrozpaczoną, ale po chwili nie wytrzymuje i wybucha śmiechem, który po chwili znika> Możesz skończyć? Nie podoba mi się to uczucie i tyle, zostaw to w spokoju. <Wstaje zirytowana i odchodzi trochę od chłopaka.>
Gość
Nie wiem właśnie, przypuszczam że uciekałem przed tobą. <uśmiecha się szeroko i po chwili parska śmiechem> Okay, okay. Nie dotykam cię nawet. Nie musisz tutaj ze mną być, ani patrzeć na mnie, skoro tak bardzo cię irytuję. <unosi ręce w obronnym geście i unosi kącik ust po chwili wyciągając z kieszeni marynarki paczkę papierosów i zapala jednego patrząc na miasto. Czując pojedyncze krople deszczu, przeciera policzek na którym jedna się znajduje i spogląda w niebo>
Gość
<Wywraca oczami i stoi chwilę do niego tyłem, gdy nagle zaczyna padać.> Bosko, tego brakowało. <Mruczy pod nosem i patrzy kątem oka na Kahna> Pogoda zdaje się mówić za mnie. Fajnie było, Doggy Eyes, ale mimo Twoich zwalających z nóg komplementów, nie zamierzam tutaj moknąć. <Podchodzi do niego i niepewnie wyciąga dłoń na pożegnanie>
Gość
Lubię deszcz, a moje komplementy są dla ciebie jak słońce. Jasne i ciepłe. <zaciska wargi rozbawiony> To mi się na poezję zebrało. <mruczy do siebie pod nosem i wstaje po chwili. Spogląda na jej dłoń obojętnie i unosi brew przenosząc wzrok na jej oczy> Myślałem, że mnie przytulisz.
Gość
To się pomyliłeś. Raz na sto lat mi wystarczy. <Mówi obojętnie i opuszcza dłoń.>Więc... Do zobaczenia? <Pyta unoszac brew>
Gość
Może kiedyś, przypadkiem. <unosi kącik ust i wsuwa dłonie do kieszeni patrząc jej przeciągle w oczy> Jako pesymistka pewnie twierdzisz, że takie cudowne przypadki się nie zdarzają.. <uśmiecha się szeroko>
Gość
<Przewraca oczami nie komentując> Więc do... Cudownego przypadku, Aleksandrze. <Mówi cicho i znika przy akompaniamencie szelestu skrzydeł>
Gość
<obserwuje jak znika i kręci powoli głową. Po chwili odwraca się przodem do miasta i wzdycha cicho> I widzisz, kolego? <unosi wzrok ku księżycowi> Weź tu zrozum kobiety. Taka ładna, a szurnięta. <uśmiecha się pod nosem i dopala papierosa. Zgasza go, a następnie zeskakuje na równe nogi i odchodzi pewnym siebie krokiem>
Gość
< Miranda szła spokojnie po rynku. Poprawiła na ramionach czarną ramoneskę. Zaciągnęla się papierosem, a właśnie wtedy zauwazyła znajomą twarz. Była ciekawa czy ją jeszcze pamięta. Spokojnie podeszła do niego i zachowując bezpieczną odległość, uśmiechnęła się leniwie > Cześć Maximilian.
Gość
Myślę, ze można tak powiedzieć < zaciągnęła się głęboko papierosem i spojrzała na niego > Wyjechałeś gdzieś? Myślałam, ze na ciebie wpadnę a tu coś się nie dało < zrobiła jeden krok w jego stronę i zadarła głowę aby nie stracić kontaktu wzrokowego > Brakowało mi kogoś do inteligentnych rozmów < uniosła leniwie kącik ust, a dym wypuścila powoli nozdrzami >
Gość
< Miranda zgasiła końcówkę papierosa czubkiem trampka i uśmiechnęła się zawadiacko > Chyba zgubiłam mapę do twojego łóżka. Będę potrzebowała jakiejś wskazówki < poruszyła zabawnie brwiami, i obkrazyła go aby stanąć za jego plecami i niby przypadkowo trąciła jego dłoń > Ty wybijasz się ponad innych i nie powiem że mi to nie imponuje. < uśmiechnęła się pod nosem za jego plecami >
Gość
Właśnie o tym mówiłam, nie udajesz słodkiego chłopca i nie dajesz się tak łatwo kokietować < przejechała palcem wzdłuż jego kręgosłupa > do tego próbujesz perfidnie mnie demaskować i zmuszasz mnie aby się bardziej starała. A myślałam, że zaciągnięcie takiego fajnego tyłka do łóżka będzie łatwiejsze < zaśmiała się pod nosem i wyszła przed niego > Mam nadzieje, że nie będzie ci przeszadzała głośna muzyka < uśmiechnęła się tajemniczo i kołysającym się krokiem zaczeła iść w stronę ciemnej uliczki >
(dodam post)
Gość
*Po wyjściu z Loftu, Charlotte skierowała się do centrum miasteczka. Była dziś w nastroju na dręczenie niewinnych ludzi. Kiedy była niedaleko rynku, między budynkami dostrzegła wierzę zegarową ratusza. Świetny punkt widokowy, którego nadal nie odwiedziła. W ułamku sekundy teleportowała się na wieżę i oparłszy się o tarczę zegara zaczęła rozglądać się za potencjalną ofiarą.*
Gość
<pojawił się na rynku w tłumie głośnych ludzi, więc raczej nikt nie zwrócił uwagi na to jak znikąd się tu zjawił. Schował ręce do kieszeni i zaczął się przepychać przez ludzi.>
Gość
*Tłum gęstniał, a Charlotte nie znalazła sobie jeszcze nikogo do dręczenia. Przed wpół do pierwszej usiadła nieco niżej, żeby nie oberwać wskazówką. W końcu jednak wypatrzyła całkiem przystojnego faceta. W tłumie nikt się nie zorientował, gdy zniknęła z wieży i pojawiła się między ludźmi. Po kilku minutach mineła upatrzonego faceta i przysiadła na ławce kawałek dalej, przyglądając się mu z uśmiechem i nie spuszczając z niego wzroku.*
Gość
<kiedy minęła go jakaś kobieta, wyczuł od niej dziwne wibracje, czy coś tam (xd). Czuł na sobie jej wzrok, więc oparł się o jakiś budynek, krzyżując ręce na piersi i również utkwił w niej wzrok.>
Gość
*Kiedy on również na nią spojrzał, Charlotte podniosła się z ławki i ruszyła w jego kierunku. Gdy była już dość blisko zatrzymała się wpół kroku. Cholera. On nie był człowiekiem. Upadła zaczęła w duchu przeklinać siebie, że wybrała sobie.. Anioła. Pięknie. Szczęście dopisywało jak zawsze. Wyprostowała się i ruszyła dalej. W końcu przystanęła dość blisko Anioła i uśmiechnęła się.* Jak to się stało, że anioł wylądował w takiej dziurze jak ta? *zapytała go opierając się o ścianę koło niego*
Gość
<uśmiechnął się kątem ust, teraz już dobrze odbierał wibracje i rozpoznał w niej Upadłą.> Jak to się stało, że Ty, jako Upadła jeszcze żyjesz? <uniósł sceptycznie brwi, odpowiadając pytaniem na pytanie. Z rękawa wysunął anielskie ostrze i zacisnął na nim palce, spokojnie przyglądając się dziewczynie z lekkim uśmiechem błądzącym na ustach.>
Gość
Odpowiadasz pytaniem na pytanie.. *wydęła usta niezadowolona* Okej... *dostrzegając anielskie ostrze spięła się i splotła ręce za plecami zaciskając jednocześnie dłoń na.. niestety zwykłym nożu.* Wiesz.. wola przetrwania, spryt, niesamowita zdolność wychodzenia z tarapatów.... *wzruszyła ramionami zgrywając niewzruszoną.* No i prawdopodobnie na moją korzyść - i czasem niekorzyść - przeważa mieszana krew.
Gość
<skinął głową i poruszył palcami stukając paznokciami o ostrze.> Jak masz na imię.
? <uniósł brwi.> Chciałbym znać Twoje imię, zanim.. <wzruszył ramionami.> No wiesz. Zabiję Cię. <spojrzał na nią wyczekująco.>
Gość
Masz na myśli to jak nazywa się ona *Wskazała na ciało w którym przebywała stanowczo zbyt długo.* Czy może jak nazywam się ja? *Przełkneła ślinę. Może i powinna jak najszybciej zniknąć i zwiać na drugi koniec globu, jednak jej zamiłowanie do niebezpieczeństwa i kłopotów jak zawsze wygrywało.* Może powiem, ale najpierw ty odpowiedz co tu robisz?
Gość
Jak nazywasz się Ty. <odpowiedział stanowczo.> Nie obchodzi mnie imię Twojego naczynia. <zacisnął zęby kiedy zadała pytanie.> Co Cię to obchodzi? <pokręcił głową, unosząc brwi.>
Gość
Po co? Żebyś mógł się pochwalić Tatusiowi, że dzięki tobie coraz mniej zła pałęta się po świecie? *zapytał głosem przesyconym nienawiścią. Niedawno zaczęłą luźniej podchodzić do swojego wygnania i wyroku śmierci, jednak gdy Anioł stał przed nią wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.* O ile można tak powiedzieć, wrodzona ciekawość. A skoro nie chcesz powiedzieć co tu robisz, yo może pochwalisz się rangą lub imieniem? *uniosła brwi i w końcu wyjęła ręce zza pleców z nożem w dłoni.*
Gość
Nie wierzę w Boga. <odpowiedział po prostu wzruszając ramionami i zaczął obracać w dłoni anielskie ostrze. Słysząc jej następne słowa przez jego twarz przebiegł dziwny grymas... Ranga. Jego ranga. Ta.. gdyby teraz jeszcze coś takiego miał.> Raphael. <odpowiedział jednak.> Twoja kolej. Jak masz na imię? <zacisnął szczękę a kiedy zobaczył że ma nóż w dłoni kącik ust mu drgnął.> Takim czymś nic mi nie zrobisz. <poinformował ją i kiwnął głową.>
Gość
Anioł ateista? Rzadko spotykane. *skinęła głową i z uwagą obserwowała anielskie ostrze które obracał w dłoni. Podniosłą wzrok na jego twarz, gdy w końcu się odezwał* Raphael? *zaniemówiła na chwilę. Co do cholery archanioł robił na ziemi? Zamrugała o odetchnęła głęboko.* Caligo. *powiedziała w końcu. Spojrzała na nóż który trzymała w dłoni.* Wiem, ale niestety swoje ostrze zostawiłam w domu. Tym, jeśli dobrze pójdzie, to cię spowolnię chociaż trochę..