<wstaje z miejsca i podchodzi pod oÂłtarz, stajÂąc obok Âświadka pana mÂłodego, ktĂłry trzymaÂł obrÂączki>

Jake O'Shea napisał:

Mini McGuinness napisał:

Jake O'Shea napisał:

Hej <powiedzia³ prawie szeptem i uœmiechn¹³ siê do niej k¹tem ust>

CzeœÌ *odpowiedzia³a równie cicho i spojrza³a na niego k¹tem oka* Czemu nie przysz³eœ do mnie tak jak obieca³eœ? *zapyta³a udaj¹c obra¿on¹*

Przepraszam, miaÂłem sprawĂŞ do zaÂłatwienia <posÂłaÂł jej przepraszajÂące spojrzenie>

*wywrĂłciÂła teatralnie oczami i spojrzaÂła na niego* Jak zawsze *mruknĂŞÂła i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ zadziornie*

<ca³y czas jest zestresowana i ca³a siê trzêsie, spogl¹da nerwowo na Ann i bierze g³êboki oddech patrz¹c na ksiêdza, który kontynuuje>
Niklausie i Rosalie..
Czy chcecie dobrowolnie i bez ¿adnego przymusu zawrzeÌ zwi¹zek ma³¿eùski?
Czy chcecie wytrwaĂŚ w tym zwiÂązku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aÂż do koĂąca Âżycia?
Czy chcecie z mi³oœci¹ przyj¹Ì i po katolicku wychowaÌ potomstwo, którym was Bóg obdarzy?

Alexander Kahn napisał:

Faye Marshall napisał:

Alexander Kahn napisał:

Przypomnij mi dlaczego nie jesteÂśmy w domu i nie uprawiamy seksu? *spoglÂąda na niÂą z rozbawieniem* MoÂżemy to zrobiĂŚ nawet tutaj. *caÂłuje jÂą w policzek*

Chyba w snach < PocaÂłowaÂłam go w policzek.> Zrobimy to po ceremonii. < SzepnĂŞÂłam.>

Tak d³ugo.. Nie mo¿emy siê wymkn¹Ì? *uœmiecha siê zadziornie*

Jak chcesz to moÂżemy < PowiedziaÂłam patrzÂąc zirytowana na Klausa.>

Faye Marshall napisał:

Alexander Kahn napisał:

Faye Marshall napisał:

Chyba w snach < PocaÂłowaÂłam go w policzek.> Zrobimy to po ceremonii. < SzepnĂŞÂłam.>

Tak d³ugo.. Nie mo¿emy siê wymkn¹Ì? *uœmiecha siê zadziornie*

Jak chcesz to moÂżemy < PowiedziaÂłam patrzÂąc zirytowana na Klausa.>

To on? MyÂślaÂłem, Âże bĂŞdzie przystojny.. przynajmniej tak jak ja. A okazuje siĂŞ, Âże nie dorasta mi do piĂŞt. *uÂśmiecha siĂŞ z zadowoleniem*

<Nabiera gÂłoÂśno powietrza do pÂłuc i ze znudzeniem rĂłwnie gÂłoÂśno je wypuszcza.
KÂątem oka obserwuje resztĂŞ rodzeĂąstwa.>

*odwzajemniÂłam uÂśmiech do Caroline i szepnĂŞÂłam do Kola* dziwnie siĂŞ tu czuje, jest duÂżo ludzi, a ja jest gÂłodna *powiedziaÂłam smutno*

Rosalie Delacure napisał:

<ca³y czas jest zestresowana i ca³a siê trzêsie, spogl¹da nerwowo na Ann i bierze g³êboki oddech patrz¹c na ksiêdza, który kontynuuje>
Niklausie i Rosalie..
Czy chcecie dobrowolnie i bez ¿adnego przymusu zawrzeÌ zwi¹zek ma³¿eùski?
Czy chcecie wytrwaĂŚ w tym zwiÂązku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aÂż do koĂąca Âżycia?
Czy chcecie z mi³oœci¹ przyj¹Ì i po katolicku wychowaÌ potomstwo, którym was Bóg obdarzy?

< SpojrzaÂł na Rose lekko siĂŞ do niej uÂśmiechajÂąc. ZÂłapaÂł jÂą mocniej za dÂłoĂą po czym spojrzaÂł na ksiĂŞdza.>
Tak chcemy  < Po tych sÂłowach  wszyscy ÂśpiewajÂą hymn do Ducha ÂŚwiĂŞtego. Kiedy koĂączÂą
KapÂłan teraz prosi , abyÂśmy podali sobie prawe dÂłonie, ktĂłre przewiÂązuje koĂącem stuÂły.>

Alexander Kahn napisał:

Faye Marshall napisał:

Alexander Kahn napisał:

Tak d³ugo.. Nie mo¿emy siê wymkn¹Ì? *uœmiecha siê zadziornie*

Jak chcesz to moÂżemy < PowiedziaÂłam patrzÂąc zirytowana na Klausa.>

To on? MyÂślaÂłem, Âże bĂŞdzie przystojny.. przynajmniej tak jak ja. A okazuje siĂŞ, Âże nie dorasta mi do piĂŞt. *uÂśmiecha siĂŞ z zadowoleniem*

Tobie nikt nie dorĂłwnuje. < UÂśmiechnĂŞÂłam siĂŞ.> JesteÂś od niego o wiele lepszy.

Megan Archer napisał:

*czuj¹c lekkie drapanie w gardle zacisnê³a usta. Rozejrza³a siê po czym nachyli³a siê do Jace'a.* Bêde na zewn¹trz. *powiedzia³a. Z prezentem i kwiatami w d³oni wsta³a i wysz³a cicho na zewn¹trz. Gdy ju¿ tam by³a od etchnê³a g³êboko. Wyjê³a papierosa z paczki i zapali³a go. Kilka krotnie zaci¹gnê³a siê dymem*

<Kiedy wysz³a zawaha³ siê. Wsta³ i przemkn¹³ szybko na zewn¹trz. Kiedy zobaczy³ Megan, ¿e pali uœmiechn¹³ siê lekko i podszed³ do niej> Nie wiedzia³em ¿e palisz.

NienawidzĂŞ ÂślubĂłw *mruknĂŞÂła cicho pod nosem, tak Âżeby nikt jej nie sÂłyszaÂł*

Faye Marshall napisał:

Alexander Kahn napisał:

Faye Marshall napisał:

Jak chcesz to moÂżemy < PowiedziaÂłam patrzÂąc zirytowana na Klausa.>

To on? MyÂślaÂłem, Âże bĂŞdzie przystojny.. przynajmniej tak jak ja. A okazuje siĂŞ, Âże nie dorasta mi do piĂŞt. *uÂśmiecha siĂŞ z zadowoleniem*

Tobie nikt nie dorĂłwnuje. < UÂśmiechnĂŞÂłam siĂŞ.> JesteÂś od niego o wiele lepszy.

To oczywiste skarbie. *uÂśmiecha siĂŞ lekko i spoglÂąda ze zdziwieniem na kobietĂŞ w czerwonym pÂłaszczu* O co chodzi? JÂą teÂż zapÂłodniÂł?