Gość
Ja nigdy nie brałam narkotyków...
<powiedziała pewnie i wstała patrząc na nią z niedowierzaniem>
I nigdy nie zamierzam... Wtedy kiedy zdarzył się wypadek byłam pod wpływem alkoholu, ale akurat ty nie masz prawa mnie oceniać... Żałuję, że Isaac Ci o tym powiedział
Gość
Nie martw się słonko, nie interesowałoby mnie to gdyby nie plotkara. Właściwie nadal mam to gdzieś. Sama bardzo chętnie sprawiłabym, by kilku ludzi zginęło. <Wzruszam lekko ramionami i nagle zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam. Do moich oczu napłynęły łzy. Poczułam, jak wnętrzności podchodzą do mojego gardła.>
Wybacz, ale muszę zwymiotować. <Mruknęłam, siląc się na uprzejmy ton głosu i pobiegłam do najbliższej toi toi, by zwrócić tam całą zawartość żołądka, a zwłaszcza tabletkę.>
Gość
<zdziwiona spojrzała na nią i poszła za nią zatrzymując się pod toaletą>
Effy, naprawdę nie jesteś w ciąży?
<westchnęła pukając>
Gość
Nie potrzebuję być w ciąży, by zachowywać się jak suka. <Burknęłam pod nosem i otarłam usta wierzchem dłoni, po czym otwieram niepewnie drzwi i Spoglądam ze smutkiem na Rose.>
Będzie rozczarowany, Jared będzie zły <Wyszeptałam z trudem powstrzymując łamiący się głos.>
Nie wytrzymałam nawet tygodnia, nie zasługuję na niego <Złapałam się za nadgarstek, mocno go ściskając>
Gość
<westchnęła i przetarła twarz dłonią>
Po pierwsze to się uspokój, po drugie to on nie będzie zły, on Cię kocha i tak ja to przyznaję, więc to na pewno jest prawda
<wywróciła oczami i przełknęła ślinę>
I wiem, że ty kochasz jego, więc będzie dobrze
Gość
Wiesz co właśnie zrobiłam, Rosalie? <Unoszę prawą brew do góry i przegryzam wewnętrzną część policzka, po czym wyjmuję z torebki tabletki i zaczynam je wykładać sobie na rękę, a potem nimi rzucać we wszystkie strony. Zupełnie, jakbym wpadła w szał.> Nienawidzę tego, nienawidzę.
Gość
Effy!
<krzyknęła i zbliżyła się łapiąc ją za ramiona>
Czy ty możesz się uspokoić? Zrobiłaś to... Trudno, nie cofniesz tego, a wpadanie w szał niczym jakaś dwunastolatka Ci nie pomoże!
Gość
Możesz zostawić mnie samą jeśli Ci to przeszkadza <Mruknęłam, jednak mój głos wyraźnie złagodniał, a serce uspokoiło. Westchnęłam ciężko i usiadłam na piasku.>
Możesz mnie zahipnotyzować?
Gość
Zahipnotyzować po to byś nie brała tabletek?
<zmrużyła oczy i przygryzła dolną wargę>
Nie powinnam... to powinna być Twoja decyzja, walka, a nie zahipnotyzowanie, ale tu chodzi o Jareda, a jeżeli dzięki temu będzie szczęśliwy
<przełknęła głośno ślinę>
Gość
Błagam, Rose.. Dobrze wiesz, że nie wygrałabym tej walki <Mówię błagalnym tonem głosu, spoglądając jej prosto w oczy.>
Nie dla mnie, ale dla niego.
Gość
<westchnęła i przełknęła głośno ślinę patrząc w jej oczy>
Już nigdy więcej nie będziesz brała tych cholernych tabletek... I zapomnisz o tym, że dzisiaj jedną wzięłaś
<zahipnotyzowała ją, wstała>
Do zobaczenia Effy
<westchnęła ponownie i zniknęła>
Gość
<Odprowadziłam Rosalie wzrokiem i ponownie usiadłam na piasku, zastanawiając się nad tym co się wydarzyło. Kilka godzin później opuściłam plażę.>
Gość
< Przyszedł, usiadł na plaży, patrzył się przed siebie i myślał.>
Gość
< Wyszedł.>
Gość
*przyszłam na plażę z chłopakiem* jesteśmy *uśmiechnęłam się szeroko*
Gość
<rozejrzał się> Zaczyna mi się podobać w tym mieście <uśmiechnął się i objął ją ramieniem szepcząc do jej ucha> Przyjacielskie przytulenie <puścił jej oczko>
Gość
przyjacielskie *powtórzyłam poważnym tonem, szliśmy po plaży* to... powiesz mi jeszcze coś o sobie?
Gość
Jestem psycholem i mam nadzieję, że w jak najpóźniejszym czasie się o tym dowiesz <uśmiechnął się lekko>
Gość
*wywróciłam rozbawiona oczami* ta, jasne *zachichotałam*
Gość
<spoważniał> Naprawdę Kate... nie jestem miłym gościem zawsze, czasami mi odbija... Raz prawie kogoś zabiłem... <wzdycha>
Gość
*spojrzałam na niego, przeszył mnie dreszcz* w takim razie... to miasto jest stworzone dla ciebie *szepnęłam cicho*
Gość
Aż tak tutaj źle? <przyjrzał się jej uważnie> Więc dlaczego ty tutaj wciąż jesteś? <uniósł brew>
Gość
*pokiwałam twierdząco głową* w pewien sposób też tu pasuje *wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok*
Gość
Słucham dalej <uśmiechnął się> Możesz mi zaufać, bo może to śmieszne, ale jako psychol niczego nie pamiętam z życia Dextera <wzdycha>
Gość
nie, to nie jest ważne *uśmiechnęłam się lekko* może porozmawiamy o jakiś bardziej przyjemnych rzeczach? *spytałam próbując zmienić temat