Gość
< Miranda pokręciła głową > Jesteś niesamowity, musiałeś przybyć z UK < zaśmiała się cicho i przymkneła oczy wyobrażając sobie jego grającego na gitarze > Uwielbiam muzyków oraz ciemną stronę Londynu. Kiedyś spędziłam cały tydzień na różnych koncertach... < spojrzała mu głęboko w oczy i przygryzła wargę > No nie wiem... na pewno jej się postawiłeś < zatrzymała palec na koszulce pod jego szyją i przyciągnęła go do siebie >
Gość
< Miranda podniosła pytająco brew > Na prawdę? Słodki z ciebie syneczek, mama się dała namówić? < przeczesała palcami jego włosy, nadal nie odrywając spojrzenia od jego oczu > Zamawiam jakiś prywatny koncert. Jestem zajebistą Groupies, wiesz? < zaśmiała się cicho, a czując jak ją przewraca na plecy, pisneła krótko. >
Gość
< Jedna jej część podpowiadała, że dobrze iż nie dojdzie do niczego więcej, a druga aż krzyczała o zbliżenie. Jednak Miranda wiedziała, że nie może znów wyjść na łatwą dziewczynę > Nie smuć się, okej? < uśmiechnęła się pokrzepiająco i przejechała dłonią po jego piersi > Odezwiesz się do mnie, prawda.. ? < wstrzymała oddech >
Gość
Do zobaczenia... < odwzajemniła cmoknięcie i nie spuszczała go z wzroku, a potem kiedy już wyszedł ona też znikła w oparach dymu >
Gość
*Charlotte zmaterializowała się w kolejce przed klubem. Nie była wielka. Dlatego, ze było jeszcze dość wcześnie, czy wszyscy byli już w środku? Tak czy inaczej mogła spędzić ciekawy wieczór. Nieco mącąc ludziom w głowach bezkarnie przeszła na początek kolejki, gdzie wejscie załatwiła sobie jednym spojrzeniem na bramkarza. W środku zdjęła kurtkę, tym samym zostając w dość.. minimalistycznej sukience i szpilkach. Na początek postanowiła wypić na rozgrzewkę drinka, a następnie ruszyła na parkiet.*
Gość
*Char zdążyła już upatrzyć faceta, którym planowała się zabawić tego wieczora. Byłoby fajnie, gdyby nie wylądowała na nam, bo ktoś ją popchnął. Pewnie przypadkiem, ale i tak tego nie lubiła. Facet podtrzymał ją, a machnięciem zbyła wyciągniętą rękę dziewczyny, która za wszystko odpowiadała.* Tak, wszystko okej. *kiwnęła głową siląc się na uśmiech. Uhh.. i ten ton - C nienawidziła takiego tonu. Jednak tatuaże.. wygrywały ze wszystkim. Szczególnie ten na szyi...* Fajne tatuaże. *zauważyła. Dziewczyna wydawała jej się znajoma.. Skad?*
Gość
Jasne. *uśmiechnęła się lekko i odwróciła się odgarniając włosy, by pokazać wytatuowane skrzydła na plecach.* Ja za to uwielbiam te skrzydła. *rzuciła przez ramie i odwróciłą się przodem do dziewczyny. Po chwili spojrzała na chłopaka, który stał bezczynnie, nieco podrygując.* Przynieś nam coś do picia. *uśmiechnęła się do niego sztucznie.* Chcesz cos? *zapytała dziewczyny.* Charlotte, tak w ogóle.
Gość
Mojito dla mnie. *rzuciła krótko do chłopaka i odprowadziła go wzrokiem. popatrzyła na Jade.* Dla mnie są znakiem wolności.
Gość
Dokładnie. *uśmiechnęła się. Na następne słowa Jade, zmierzyła ją wzrokiem zastanawiajac się znów czy to możliwe. Jeśli tak, to była tylko jedna możliwość.* Możliwe. Kahn? *rzuciłą majac nadzieję, że dziewczyna załapie.*
Gość
*Kiedy zrozumiała, że Kahn jest rzeczą, czy tam osoba która je łączy, zawtórowała jej śmiechem.* Możliwe, że tylko te, które mieszkają ty krócej niż dobę. Chociaż ja poznałam go chyba nawet szybciej. *zaśmiała się. Rozejrzała się za chłopakiem który poszedł po drinki i westchnęła.* Wygląda na to, że jeśli chcemy się napić, musimy same pójść po alkohol. *wydęła bezradnie usta i przepychając się przez tłum ruszyły w kierunku baru.*
Gość
*C. przysiadła na hokerze przy barze i cofneła się myślami o kilka miesięcy.* Siedziałam sama na pomoście, nad jeziorem w lesie. *przygryzła wargę przypominając sobie poszczególne dialogi* Najpierw nawzajem się straszyliśmy i licytowaliśmy kto powinien uciekać, później gadaliśmy i poszliśmy na drinka. Na koniec się pokłóciliśmy i... *parsknęła śmiechem na samo wspomnienie. No tak.. i jeszcze wcześniej sprawił, że się popłakała i takie tam..* a własciwie poznaliśmy się już jakiś czas wcześniej, tylko nie za bardzo się poznaliśmy na pomoście. Wiesz.. za pierwszym razem nie było zbyt wiele światła. *uśmiechnęła się i spojrzała na barmana. Ten postawił przed nią mojito, i od razu trochę wypiła.* A jak ty go poznałaś?
Gość
Oh.. *odstawiła kieliszek. Olśniło ją.* To ty zgłosiłaś się po ogłoszeniu? *uniosła brwi pytajaco.* On z trudem może spędzić jedną noc sam w domu. *zaśmiałą sie i napiła mojito.* Bo jest barwne... *odpowiedziała odstawiając szklankę.* Ja? Nie.. *przygryzła wargę zastanawiając się co by odpowiedzieć.* No cóż.. Tatuaż nie jest tylko tatuażem... Jest dosłownie częścią mnie. Jakieś pomysły?
Gość
*Pokiwała głową na poprzednie słowa Jade, po czym upiła mojito. Gdy wampirzyca zgadywała C. kiwnęła powoli głową potwierdzając.* No cóż... Tak, anioł, ale na wygnaniu. Z resztą nie... *zaczęła, chcąc wytłumaczyć że jest anielska hybrydą, jednak darowała sobie.* Nie ważne. *machnęła ręką* Zbyt skomplikowane.
Gość
*Razem Jade Charlotte wstała w końcu od baru i przez jakiś czas tańczyły na parkiecie. W końcu się pożegnały i Charlotte wyszła z klubu.*
Gość
< weszła do klubu pewnym krokiem i zaczęła się rozglądać po wnętrzu. Miała nadzieję, że spotka kogoś znajomego, ale niestety nikogo nie znała. Postanowiła wejść na parkiet i potańczyć sama >
Gość
Miranda McGuinness napisał:
< weszła do klubu pewnym krokiem i zaczęła się rozglądać po wnętrzu. Miała nadzieję, że spotka kogoś znajomego, ale niestety nikogo nie znała. Postanowiła wejść na parkiet i potańczyć sama >
< wyszła >
Gość
*Charlotte podeszła pod klub z uśmiechem na ustach. Kiedy dostrzegła dość długą kolejkę i bramkarza w kiepskim humorze, cofneła się kilkanaście metrów do bocznej uliczki i oparła się o chłodny mur. Wyjęła papierośnicę, z niej jednego skręta i zapalniczkę. Odpaliłą go i zaciągneła się kilka razy. Gdy skończyła, teleportowałą sie do środka klubu. W ciągu dwóch minut upatrzyła dwóch fajnych facetów i zaczęła między nimi tańczyć dobrze się bawiąc. *
Gość
*Po kilku godzinach dobrej zabawy, opróżnionej piersiówce, kolejnym skręcie i czterech innych chłopakach, Charlotte w końcu spławiła ostatniego i podeszła do baru. Gdy nikt nie patrzył zgarnęła butelkę whisky i ukradkiem uzupełniła piersiówkę. Jeszcze przez chwilę pokręciła sie po parkiecie i w końcu wyszła z klubu.*
Gość
<niemal wbiega do pierwszego lepszego lokalu jaki napotkała po drodze i oddycha szybko. Przeciska się przez ludzi, jednocześnie dociska dłoń do krwawiącej rany na szyi, aż dobija do baru i siłą woli odpycha barmana na drugi koniec sali. Odrywa dłoń od rany i szybko przeszukuje szafki. Potrzebowała apteczki, i to szybko.> Kurwa. <syczy i unosi zacięty wzrok na barmana. W jednej chwili przywołuje go do siebie i patrzy mu w oczy> Gdzie jest apteczka? <widząc jego przerażona minę, bo właściwie pomiatała nim jak lalką nie zwracając uwagi na ludzi którzy wszystko widzieli, jeśli tylko chcieli patrzeć. Kiedy facet podaje jej to co chciała, dziewczyna zsuwa się na podłogę i siada, otwierając wszystkie bandaże, po czym stara się zahamować krwawienie, praktycznie zapominając o palącym policzku od siniaka, który pewnie już był widoczny. W takich właśnie chwilach żałowała, że nie posiada telefonu, bo chętnie zadzwoniła by po taksówkę. Żeby nie robić zamieszania, skierowała się na zaplecze, gdzie usiadła na skrzynkach z alkoholem i starała się zrobić jakiś solidny bandaz>
Gość
<ogólnie przykłada niemal cały czas bandaże do rany, starając się zatamować krwawienie. Oddycha nieco niespokojnie i kiedy ktoś wchodzi do środka, siłą woli zatrzaskuje za tym kimś drzwi z hukiem i sama się wdryga> Musisz się tak skradać? Prawie umarlam, ale tym razem na zawał. <przewraca oczami> Nie, tak tylko. Siedzę sobie tu i spuszczam krew dla jakiegoś wampira. Po prostu potrzebuje pracy. <posyła mu znaczące spojrzenie; seriously? i wzdycha> Jakaś suka mnie zaatakowała. pewnie domyslasz się że nie mam czarnego pasa w tekłondo. <odgarnia niesforne włosy z twarzy i spogląda na niego myśląc skąd go kojarzy>
Gość
Dzięki. Zawsze sądziłam że mnie lubisz. <unosi kpiąco brew. Gdyby nie przeszywający ból w szyi i obitym policzku, pewnie by się uśmiechnęła w ten swój charakterystyczny sposób, może bardziej wredny lub milszy niż zawsze. Spogląda na niego i mruży oczy> Każdy ma coś na sumieniu, nie sądzisz? <przygryza lekko policzek od środka i unosi kącik ust delikatnie> Niektórzy tak mają. Nie mam zamiaru umrzeć jako wstrętna baba, bez wizji na przyszłość, marzeń i tych wszystkich.. innych rzeczy. <zaciska palce na bandażu i bierze oddech starając się trochę uspokoić> Może faktycznie powinnam nosić przy sobie broń. I gaz pieprzowy. Niestety zanim zdążyłabym go wyciągnąć, pewnie już bym się wykrwawiała.. znowu. <zaciska gniewnie wargi i nawet nie reaguje na to jak unosi jej dłoń i opuszcza ją jak marionetkę. Po chwili przygląda mu się niepewnie i dłuższą chwilę zatrzymuje wzrok na jego oczach, jakby sprawdzała czy może mu ufać. Nie, nie mogła.> Okay. Tylko nie szpital. Wymusiłam na barmanie apteczkę. I nie mam zamiaru wysługiwać się magią. jestem.. samosią. Dużo rzeczy lubię robić sama. Nic mi nie będzie. Po prostu.. będę miała bliznę, stracę trochę krwi, ewentualnie umrę. <marszczy lekko brwi zastanawiając się czy puścić bandaż który podtrzymuje, czy nie> Wiem. Była chyba jakimś odmieńcem. Pierwszy raz spotkałam coś takiego. <mruczy i bierze oddech wypuszczając po chwili powietrze> Więc jak dowiedziałeś się o nadnaturalnych? To była chyba tylko kwestia czasu, tak sądzę. <spogląda na niego uważnie myśląc nad czymś>
Gość
Nie mówiłam dosłownie, chyba bym cię wyśmiała gdybyś potwierdził. <kręci głową rozbawiona, ale po chwili żałuje tego, czując przeciągły ból, który z czasem zaczynał ją męczyć> Tak, przyznaję. Ostatnio spaliłam na wiór jakąś blondie. Pójdę za to do piekła? <krzywi się rozbawiona i otwiera z powrotem apteczkę, układając ją na swoich kolanach> Nie sądzę. Na pewno nie. Nie zależy mi na tym. Jestem.. sobą. Bardziej zła niż dobra, chociaż czasami jestem miła. A przynajmniej staram się, dla niektórych. Ciężko mi to idzie. Jestem zbyt.. opryskliwa. <uśmiecha się pod nosem podając mu bandaże. Kiedy chłopak przez chwilę milczy, Melanie unosi wzrok i przygląda mu się. Jego wzrok był pusty, a oddech prawie zaniknął, jakby go wstrzymywał. Przez moment zastanawiała się co takiego sobie przypomniał, ale postanowiła tego nie poruszać. W końcu co ją obchodzi jego życie. Liczy się teraźniejszość.> Wprawne? Czyżbyś za ludzkiego życia był mistrzem bójek i wracał co rusz cały poobijany do domu? <uśmiecha się lekko i spogląda na niego> Przecież powiedziałam 'okay'. To znaczy 'dobrze, nieznajomy, pozwalam ci, abyś mi pomógł'. Wystarczające oświadczenie? <unosi znacząco brew> Dlaczego Falls? <pyta po chwili i opuszcza swoją dłoń, pozwalając mu działać z raną>
Gość
Jak tam było? <pyta bezpośrednio i spogląda mu w oczy uważnie, przypuszczając że nie będzie chciał odpowiedzieć. Już chce coś dodać i uchyla usta, kiedy wtrynia się jej w zdanie. Posyła mu kąśliwe spojrzenie i przewraca oczami> Czyli marny z ciebie pisarz. Na twoim miejscu cieszyłabym się, że złapałam coś interesującego jako temat książki. Pewnie sprzedała by się w milionach egzemplarzy. <wzdycha rozbawiona> Nie wiesz? Co to znaczy, że nie wiesz? Nie wyglądasz jakbyś cierpiał już na demencję. <przygryza lekko wargę, starając się nie roześmiać> Gdzie to wykropkowane miejsce? Zrobić ci od razu tatuaż? Bo wiesz. Jak sprzedasz książkę o mnie i kiedyś będzie dużo warta a ja będę sławna, to faceci będą płacić ci grube siano żeby zobaczyć mój podpis. <zaciska wargi rozbawiona i gdy czuje pieczenie, przez jej ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz i zaciska mocno powieki> No tak. Więc to ja cię przekonałam. <uśmiecha się niemrawo uchylając niepewnie powieki> Dopisz to w biografii, koniecznie. <kiwa powoli głową i odgarnia włosy na bok, aby nigdzie mu tam nie zawadzały> Nie wiem. Książka o samosi? Brzmi jak dla.. przedszkolaków. <unosi kącik ust> Melanie. Albo Mel. Nigdy.. nigdy Mela. <otrząsa się nie wiadomo czy z bólu, czy z obrzydzenia do tego imienia> A ty? <spogląda na niego uważnie>
Gość
Tego się spodziewałam. Myślisz że mogłabym się tam opalić? <uśmiecha się powoli> Myślałam że starczy ci taki diament jak ja. Wystarczy go trochę podszlifować i.. już. <zaciska wargi rozbawiona i przygląda się mu uważnie> Jesteś rozdrażniony. dużo osób pewnie o to pyta. Ciekawe co się za tym kryje. <unosi brew w zamysleniu> Mi też. Ale sądziłam że.. wiesz. Kiedyś ci się to spodoba. <uśmiecha się powoli i lustruje wzrokiem co robi, po czym błądzi palcami po bandażu> Daj. <sięga po butelkę prawdopodobnie wódki i pociąga kilka łyków krzywiąc się i oddając mu> Aaron? Brzmi jak.. Uhm.. potwór z bajki.. może dinozaur. <uśmiecha się szerzej>
(ja idę i będę dopiero jutro o 12)
Gość
Uhm. Chyba każda dziewczyna marzy o takiej idealnej.. głębokiej opaleniźnie. <uśmiecha się pod nosem, przenosi wzrok na skrzynkę z alkoholami, po czym sięga jedną, jakąś mniejszą butelkę i przykłada do swojego obitego policzka> Sucharków? <prycha rozbawiona> Więc jak tobie udało się tam przeżyć? <posyła mu znaczące spojrzenie, uśmiechając się kpiąco i po chwili przygląda mu się badawczo> A chcesz? Znaczy.. chcesz pamiętać? <spogląda mu w oczy i zatrzymuje na nich wzrok> W pewnym sensie ocaliłeś mnie przed samotnym umieraniem w domu z kotem, którego nie mam. Jestem ci coś winna. Mogę przywrócić twoje wspomnienia. Lub zrobić coś innego. <wzrusza ramionami przesuwając trochę zimną butelkę, aby dotykać bardziej chłodnego miejsca niż to, które zdążyła już nagrzać> Widzisz? Tak czy siak będziesz sławny. Jak nie przez książkę o mnie, to przez Aarona Dinozaura. A nazwisko? Też jest takie wiekopomne? No wiesz. Wypowiadasz je raz, a każda dziewczyna zapamiętuje je na całe życie, po latach głowiąc się co się stało z Aaronem Dinozaurem Jakimśtam. <zaciska wargi rozbawiona, starając się nie roześmiać>