Gość
Czasami daje mi spokój < powiedziała chłodno. Następnie poczułą nagłe uderzenie goraca, a jej ciałem wstrząsnął mały dreszcz. Na reszcie narkotyk zaczął działać co poskutkowało pojawieniem się szerokiego uśmiechu na jej twarzy. Miranda nachyliła się nad towarzyszem, pozostawiając mu jedynie parę minimetrów prywatności i jeszcze raz przejechała dłonią po jego lekko szorstkim policzku > Nigdy nie wyśmiewałeś się z mojej magii i chyba powinieneś wiedzieć że jest to niebezpieczne < miała ochotę już w tym momencie zając się jego podejrzanym stanem, ale była na tyle pobudzona, że nie miałą na to po psrotu ochoty > Będziemy tak siedzieć i ględzić czy moze zrobimy coś zabawnego ?
Gość
<widząc co robi, uśmiechnął sie pod nosem. Nie miał zamiaru ukrywać, że to mu się nie podoba.> Spokojnie, skarbie, nie zamienisz mnie chyba w żabę? <uniósł brew z rozbawieniem> Nareszcie gadasz do rzeczy. <zaśmiał sie którko i cicho pod nosem> Zaproponujesz coś? Zawsze byłaś rozrywkowa.
Gość
< Miranda spojrzała na niego sarkastycznie > Powiedz jeszcze jedno słowo a pożałujesz tego, że zdecydowałeś się wrócić. < uśmiechnęła się słodko i pacneła go lekko w twarz. Potrząsnęła głową, aby jej loki opadły na plecy > Najchętniej zaczełabym od tańca, ale z tego co pamiętam jesteś tragicznym tancerzem < wstała i zaczęła rtmicznie poruszać biodrami do piosenki. Powoli narkotyk powodował, ze nie tylko była pobudzona ale też zapominała o całej rzeczywistości >
Gość
<spojrzał na nią sceptycznie, potrząsnął lekko głową i usadowił się wygodniej na kanapie, biorąc do ręki swoją szklankę z drinkiem. Nawet jako demon nie miał zamiaru poniżać się do tańczenia w klubie nocnym. Wziął łyk drinka, przyglądając się ruchom Mirandy. Teraz nic go nie powstrzymywało>
Gość
< Miranda zamknela na jakis czas oczy i nie zwarzajac na chlopaka poruszala sie sexownie w rytm muzyki. Nachylila sie powoli nadbchlipakiem i szepnela mu na ucho > Nadal jestes wygodny. moze ty cos zaproponuj co bedzie ciekawsze? <usmiechnela sie leniwie i machciem reki przywolala butelke wodki > teraz chyba nir masz oporow bedac demonem? < cmoknela z aprobata upijajac lyk wodki i przypadkiem polewanajc na niego pare kropel>
Gość
<wysłuchał w spokoju słów Czerwonej, mimochodem spoglądając na nią jedynie kątem oka. Kiedy RC zniknęła, Dean przeniósł wzrok na Mirandę, przekrzywiając lekko głowę w bok> Tak w ogóle... to masz jakiś powód? No wiesz, ćpanie i picie. Zgaduję, że ktoś znowu cię rzucił? <uniósł kącik ust z kpiną> Kto był pierwszy... zdaje się, że Alexander, mam rację? <zmrużył oczy, obserwując ją uważnie> A przynajmniej w tym mieście. <sprostował, wydymając na moment wargi>
Gość
< Miranda patrzyła na niego z niedowierzaniem. PRzez narkotyki każde z jego słów trafiało do niej jeszcze bardziej dobitnie, ale na krótko. Potem wyparowywały. Czarownica wyprostowała się i trzasnęła Deana w twarz > Może to cię obudzi. Podobno jesteśmy przyjaciółmi tak? < podniosła lekko głos patrząc na niego wściekłym spojrzeniem > I dla twojej wiadomości nikt mnie nie rzucił, tylko UMARŁ, JASNE?! < warknęła na niego >
Gość
<potrząsnął lekko głową, kiedy dostał od dziewczyny i rozmasował powoli piekący policzek> A czy przyjaciele nie są wobec siebie szczerzy? <uniósł pytająco brwi, jednocześnie podnosząc się z kanapy. Popatrzył się jej wyzywająco w oczy> Jesteś cholernie słaba, Mirando. To tylko jeden głupi zgon. Wielu twoich facetów umarło, w końcu się przyzwyczaisz. <uśmiechnął się z udawanym współczuciem, kładąc dłoń na jej policzku i przesuwając kciukiem bo jej kości policzkowej>
Gość
< Miranda zacisnęła pięści. W głowie jej szumiało od nadmiaru emocji > Mój przyjaciel nigdy by tego nie powiedział w taki sposób < powiedziała na tyle głośno, aby przekrzyczeć muzykę. Utrzymywała bojowe spojrzenie i nie miała zamiaru przestać > Już zapomniałes jak mówiłes mi jaka to jestem silna?! < odrzuciła jego rękę ze wstrętem > Jesteś teraz skretyniałym demonem i ciesz się, że póki co nie mam ochoty cię wyegzorcyzmować.
Gość
<potrząsnął lekko głową z rozbawieniem> Mówiłem tak? Musiałem ściemniać, no wiesz, mydlenie oczu innym to praktycznie moja profesja. <wzruszył nieskromie ramionami. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, zaraz po tym jak dziewczyna odrzuciła jego dłoń> Woah! To było mocne, Greyman! <powiedział, kładąc dłoń na piersi, jakby te słowa faktycznie go dotknęły>
Gość
< Podniosła pytająco brew i parskneła sarkastycznym śmiechem > Chyba zacznę to wszystko nagrywać, żebyś wiedział co wygadywałes jak już wydobrzejesz. < Mirandzie powoli puszczały nerwy. Lecz to nadal był Dean i nie miała serca użyć wobec niego magii. Wszystkie inne emocje z niej wyparowały, kokaina wzmacniała teraz tylko wściekłość i brawurę > Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? < zagryzła zęby. Nie była w stanie jego słuchać. Uderzyła go w drugi policzek - tym razem z pięści - i nie był to w cale złaby cios. Była gotowa załagodzić skutki, gdyby tylko okazał jakąkolwiek skruchę >
Gość
<z jego ust nie schodził łobuzerski uśmieszek, który wraz z kolejnym ciosem od Mirandy i odrzuceniem głowy w bok zniknął z jego twarzy> W sumie, to tak. <powiedział i rozmasował sobie szczękę> Nigdy nie lubiłem czarnowic. <złacisnął dłoń w żelaznym uścisku na jej przegubie i przekręcił ją tak, żeby plecami stykała się z jego torsem. Wyprowadził ją z klubu tylnym wyjściem i zatrzymał się z nią w jakimś zaułku za lokalem, wypuszczając ją z uścisku i popychając mocno na ścianę sąsiedniego budynku>
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (24-07-14 22:04:46)
Gość
< Miranda jeknela cicho. nie pamietala kiedy ostatnio miala do czynienia z jaka kolwiek forma przemocy. Kokaina nir ulatwiala zachowac jej chlodnego umyslu. kiedy tylko sie uwolnila spojrzala na niego groznie > Ostrzegalam cie Dean ! < machnela jedna dlonia tak aby lowca uderzyl z impetem w drugi mur. >
Gość
Jak większość głupich wiedźm. <warknął, a kiedy tylko zetknął się ze ścianą, na jego twarzy na krótką chwilę pojawił się grymas. Normalnie takie uderzenie o ścianę bolało by jak cholera, ale nie teraz, z nowymi, demonicznymi zdolnościami> Wiesz, że tak na prawdę nigdy do końca ci nie ufałem? Jesteś wiedźmą, a jedną z moich zasad głosi, żeby nie ufać czarownicom. <dodał, a na jego twarzy ponownie pojawił się prowokujący uśmieszek>
Gość
< Miranda uwaznie obserwowala jego ruchy. wiedziala juz teraz ze zwykla obrona nic nie da. powinna byc bardziej atanowcza, ale przeciez patrzyly na nia oczy Deana... > Och zamknij sie juz lepiej bo i tak za kazde slowo ktore teraz mowisz bedziesz przepraszac < warknela i podniosla dlon aby utrzymac go na bezpieczna odleglosc >
Gość
Skąd ta pewność? <ściągnął brwi i przekrzywił lekko głowę, lustrując ją wzrokiem. Po jej wyciągniętej dłoni wywnioskował, że dziewczyna przeszła do defensywy. Teraz to już nie miało sensu> Wiesz młoda, chętnie bym się z tobą jeszcze trochę podroczył, ale na mnie już pora. <ostrożnie zrobił parę kroków w jej stronę, unosząc dłonie w geście obrony> To jeszcze nie koniec, Mirando Reed <puścił jej oczko, a po chwili pstryknął palcami i zniknął>
Gość
< wyszla>
Gość
<zaraz po wyjściu z baru, przemieścił się do klubu nocnego. Jako demon lubił bardziej imprezować, niż jako człowiek. Więc wszedł do lokalu, od razu podszedł do baru i zamówił drink zwany Purple Nurples. Usiadł na hokerze obok - no proszę - Alice. Na jego ustach pojawił się cyniczny uśmieszek> Al! Rany, ostatnio widziałem cię... przed wyjazdem. <powiedział, udając niedowierzanie> Jak leci?
Gość
<przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy, z zaciekawieniem się jej przyglądając. Czyli faktycznie go nie pamiętała...> Kiedy ostatnio brałaś werbenę i miałaś styczność z pijawką? <zapytał, nie odpowiadając na jej pytania. Chyba pozostało w nim coś z łowcy i nienawiści do wampirów, jeśli użył słowa pijawka... Akurat otrzymał swojego drinka, więc . Odstawił pusty kieliszek na blat i zamówił jeszcze raz to samo, po czym obrócił się przodem do swojej rozmówczyni, oczekując odpowiedzi na swoje pytanie>
Gość
<no tak, skoro go nie pamięta, raczej mu nie odpowie. Postanowił zniszczyć jej tymczasowy światopogląd> Jestem Dean, ty nazywasz się Alice... <wzniósł wzrok ku górze, przez krótką chwilę zastanawiając się nad jej nazwiskiem, którego jak zwykle zapomniał> Alice Cavercius. <popatrzył jej w oczy> Obstawiam, że ktoś postanowił wyczyścić ci pamięć i za cholerę mnie nie pamiętasz i uznasz mnie za świra. Wierz mi, lub nie, ale mieszkasz w Falls od dawna, chodziłaś ze mną i mamy razem dziecko... albo mieliśmy, bo obydwoje nie mamy pojęcia co się z nim teraz dzieje. <wydął na moment usta, po chwili wzruszając ramionami. Opróżnił kolejny kieliszek drinka i przeniósł wzrok na dziewczynę, uważnie obserwując jej reakcję> Mam kontynuować? <uniósł brwi>
Gość
<zaśmiał się ponuro i potrząsnął lekko głową> O skarbie, ja też nie chcę dziecka. I dlatego o nie nie dbam. <wzruszył ramionami, jakby to była najprostsza odpowiedź na świecie> Sama przed chwilą stwierdziłaś, że ostatnio brałaś werbenę "przed przyjazdem do Falls" <zacisnął wargi i zamówił jeszcze raz to samo, po czym obrócił głowę w jej stronę, opierając przedramiona na blacie> Co prawda nie mam żadnego dowodu na...hm.. prawdziwość moich słów, ale mogę się założyć, że już niedługo przekonasz się, że miałem rację. <kiwnął powoli głową z przekonaniem> Wspomniałem, że mieszka tu twoja siostra bliźniaczka, Avery? <uniósł brew i mimowolnie uniósł kacik ust. Ta gierka dostarczała mu tyle zabawy...>
Gość
Ta twoja niepewność, czy na pewno mówię prawdę, czy może ściemniam jest dość zabawna. I to ty tutaj się tym wszystkim przejmujesz. <przygryzł lekko dolną wargę i wypił kolejną dawkę drinka, po czym dostawił pustą szklankę do dwóch pustych, które stały obok siebie, tworząc z nich rządek> Załóżymy. <powtórzył, układając ręce na blacie, nie spuszczajac z niej wzroku. Słysząc jej pytanie, potrząsnął lekko głową> Nie, nie, w to za cholerę nie uwierzysz... Poprosiłaś jakąś czarownicę, żeby cię przemieniła w człowieka, bo... nie chciałaś, żebym patrzył na ciebie jak na potwora, z obrzydzeniem, czy coś. No wiesz, do niedawna byłem łowcą. <wytłumaczył krótko, przyglądając się jej reakcji>
Gość
A ty co? Stephen King? Książkę piszesz? <przewrócił oczami i potrząsnął lekko głową. W tym samym momencie, usłyszał obok siebie znajomy głos. Zerknął w bok kątem oka, ale po sekundzie spuścił wzrok, żeby Al niczego się nie domyśliła. Czerwona miała rację... W jednej chwili przypomniał sobie torturowanie dusz w piekle i to, jaką przyjmność mu to dawało. Przygryzł dolną wargę, aby zamaskować mimowolny uśmiech. Przeniósł spojrzenie na dziewczynę, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że jego oczy oblała demoniczna czerń. Zaraz później, gdy mrugnął, jego oczy wróciły do normalności.> Idziesz ze mną. <powiedział i nie oczekując na pozowlenie, złapał ją za przegub i pociągnął za sobą na zaplecze. Nawet jeśli dziewczyna się wyrywała, nikt nie mógł zwrócić na to uwagi, ponieważ Dean potrafił bardzo dobrze wtopić się w tłum. Tam faktycznie czekały różnego rodzaju przyrządy, o których wspomniała RC; zamknął drzwi telekinezą, aby nikt z zewnątrz nie mógł mu przeszkodzić. Winchester skrępował nadgarstki dziewczyny, żeby nie mogła się wyrwać. Drugą dłonią sięgnął do kieszeni w kurtce, z której wyciągnął swój nóż. Wolał posługiwać się swoimi rzeczami. Przystawił ostrze do jej szyi> Może to cię trochę przerazi, ale mam ogromną ochotę, żeby cię teraz skrzywidzić. <powiedział przerażająco niskim, głębokim głosem. Naciął szramę na jej szyi, ale nie dość głęboką, żeby była śmiertelna, po czym puścił ręce Alice i popchnął ją na najbliższą ścianę>
Gość
<roześmiał się złowrogo> Skrzywdzić, nie zabić. Śmierć nie miałaby sensu <zacmokał i potrząsnął lekko głową, jakby mówił do głupiutkiej pięciolatki. Sięgnął po wampirzą krew w fiolce, podszedł do dziewczyny i chwycił ją mocno za żuchwę, druga dłonią wlał jej zawartość fiolki do ust, zmuszając ją do wypicia cieczy. Chwilę później przycisnął przdramię do jej szyi, poddszując ją i jednocześnie przyciskając ją do ściany. W pewnym momencie wbił ostrzę noża w jej bok i popatrzył jej w oczy. Chciał zobaczyć w nich przerażenie, strach, błąganie o litość. Zakręcił nim powoli, żeby zadać większy ból>
Gość
<przeklął siarczyście, zginając się w pół, a ból spotęgował dodatkowo nóż w brzuchu. Po krótkiej chwili doszedł do siebie i wyciągnął sobie ostrze z brzucha. Kląc pod nosem, wytarł nóż z krwi i włożył go na miejsce. Przynajmniej widział to, widział strach w oczach dziewczyny, z którego czerpał ogromną satysfakcję.
Rozpłynął się w powietrzu>