Gość
*Cholera. Człowieku! Przypomnij sobie. Błagam cię. Zacisnęła szczęki. To by było cholernie dziwne. Ale raz się żyje. Chociaż w jej przypadku to już trzeci raz. Zrobiła więc krok w jego stronę, położyła szybko dłonie na jego policzkach i pocałowała go lekko. Po chwili odsuneła sie o krok zmieszana i zawstydzona.*
Gość
<Kiedy go pocałowała, jakieś wspomnienie mu błysło, ale za szybko uleciało mu z głowy żeby coś sobie lepiej przypomniał. Spojrzał na nią zaskoczony, po czym zmarszczył brwi i ponownie zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie mówił>
Gość
*uśmiechnęła się nerwowo.* Przepraszam. *nagle coś w niej pękło* Moze i nic nie pamietasz, ale byliśmy ze sobą. Całowaliśmy sie wielokrotnie, byliśmy ze sobą przed dość długi czas. Ba, nawet ze sobą spaliśmy. A teraz nic z tego nie pamiętasz. * Przespałabym się z tobą nawet teraz jesli by to pomoglo. * wiem, rzię jak wariatka, co?
Gość
<Rzeczywiście, dla Jace'a brzmiała jak wariatka. I tak też na nią patrzył. Jak na wariatkę> Nie powinnaś być zamknięta w psychiatryku? <zapytał złośliwie i zmrużył oczy>
Gość
<parkuje Impalę gdzieś przy krawężniku; wyłącza muzykę i wysiada z samochodu; idzie ulicami z dłońmi w kieszeniach, co jakiś czas rozglądając się>
Gość
*Wyszła ze Starbucksa z plastikowym kubkiem kawy w dłoni. Spacerowała po ulicach miasteczka co jakiś czas upijakąc łyka kawy*
Gość
Jace Wayland napisał:
<Rzeczywiście, dla Jace'a brzmiała jak wariatka. I tak też na nią patrzył. Jak na wariatkę> Nie powinnaś być zamknięta w psychiatryku? <zapytał złośliwie i zmrużył oczy>
*Wzruszyla ramionami. wiedziala jak brzmi. Moze i powinna. Ale to nie ona miala tu magicza amnezje. * może tak, może nie. *po chwili zlapala go za nadgarstek i zanim on zareagowal, ona zaczela szeptac zaklecie, ktore na chwile przywrocilo mu pamiec. Chciala tylko zeby spojrzal na nią jak kiedys. Jakby ją znał. Puscila gego reke*
Gość
<Na chwilę sobie przypomniał. Wyciągnął do niej jedną rękę, ale zaraz wrażenie minęło. Opuścił rękę i skrzyżował ręce na piersi. Znów jej nie pamiętał> Czarownica. Miło. <powiedział beznamiętnie.>
Gość
*Widząc że zaklęcie zadziałało przez chwilę, uśmiechnęła się. Jednak gdy tyko opuścił rękę, uśmiech na jej twarzy zastąpił grymas.* Tak, czarownica.
Gość
<skrzywił się i podniósł lekko głowę lustrując ją wzrokiem.> Nienawidzę wiedźm. <mruknął bardziej do siebie> Ale za to macie dobrą krew. <uniósł kącik ust i zrobił krok w jej stronę.>
Gość
*wzdrygnęła się słysząc jego słowa.* O mój boże. *Meg pobladła ze strachu. Nawet rumieńce od mrozu zeszły z jej policzków.* Jesteś teraz wampirem? Przecież byłeś łowcą. *Kiedy zbliżył się o krok, ona również zrobiła krok do tyłu.*
Gość
<uniósł kącik ust do góry widząc jak dziewczyna się cofa> Nie wiem skąd to wiesz, ale tak. Kiedyś. <ponownie zrobił krok w jej stronę.>
Gość
*na ułamek sekundy odwróciła sie i zobaczyła że ściana jest pół metra od niej. subtelnie wiec zmieniła kierunek i ponownie cofnęła sie o krok.* Mówiłam ci. Byliśmy ze sobą. Mieszkałeś tu. *uniosła lekko brwi* Wiem o tobie całkiem sporo. Na przykład twoja filozofia życiowa. *grała na czas. Durna zabawa, która może okazać się śmiertelna. Już kilka razy umarła. W razie czego znów wróci.* Czy miłość nie oznacza przypadkiem destrukcji? *uśmiechnęła sie lekko, wspominając jak uciekła raz z restauracji..*
Gość
<I zrobił kolejny krok w jej stronę.> Jesteś szurnięta <stwierdził i uniósł brwi. Zrobił kolejny krok ale kiedy usłyszał ostatnie pytanie zamarł na chwilę. Szybko się jednak otrząsnął i na jego twarz powrócił ironiczny uśmieszek.> Tak. Miłość to destrukcja. Zgubna iluzja idiotów. <uśmiechnął się kpiąco i w wampirzym tempie znalazł się przy niej. Jedną ręką chwycił jej włosy i odchylił jej głowę do tyłu po czym ugryzł ją i zaczął pić krew Megan>
Gość
<idąc zauważył Megan z jakimś blondynem; zatrzymał się i zmrużył oczy obserwując ich; gdy zauważył, jak blondyn wgryza się w szyję dziewczyny, wyciągnął zza pasa pistolet podbiegając do nich> Hej, blondasku <krzyknął celując w serce wampira>
Gość
*nie zdążyła zareagować, poczuła tylko szarpnięcie za włosy, a potem rozrywaną skórę szyi. Krzyknęła z bólu. na chwilę widok nocnego nieba i gwiazd zasłoniła jej zupełna ciemność, ale ból, który czuła był dla niej znakiem, że wciąż żyje. Chciała się wyrwać, ale tylko bardziej bolało.* Jace, przestań *szepnęła i osunęła się w jego ramionach. Jak często on musiał pić krew i werbenę jeżeli jeszcze się nie krztusił?* Jace... *w końcu zebrała się i kopnęła go kolanem w krocze, widząc, że zbliżył się do nich jej znajomy łowca..*
Ostatnio edytowany przez Megan Archer (02-01-14 22:04:38)
Gość
<Nie reagował na prośby Meg, werbena w jej organizmie też mu nie przeszkadzała. Nie zareagował nawet kiedy jakiś facet do nich podbiegł z pistoletem. Dopiero kiedy Meg go kopnęła oderwał się od niej i cofnął o dwa kroki. Otarł usta i zerknął na nią> Niezła z ciebie sztuka <uniósł kącik ust i przeniósł wzrok na faceta.> Bo co mi zrobisz? <zadrwił> Twojej krwi też chętnie posmakuję. <uśmiechnął się złośliwie.>
Gość
<pokręcił głową z kpiącym uśmieszkiem na twarzy> Nie sądzę <strzelił chłopakowi drewnianą kulą w brzuch trzy razy i podbiegł do blondynki> Żyjesz? <zapytał podtrzymując ją za ramiona> Dasz radę biec? <uniósł brwi>
(tak :>)
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (02-01-14 22:15:11)
Gość
Nawet się nie waż.. *mrukneła do Jace'a.. Kiedy on stał się tak bezdusznym potworem? no tak, był bez uczuć.. Cholera.. Spojrzała na Deana gdy wystrzelił* Tak, żyję.. *na drugie pytanie tylko kiwnęła głową, po czym trzymając dłoń na szyi rzuciła się biegiem do ucieczki. Zatrzymała się dopiero trzysta metrów dalej, gdy poczuła się słabo. osunęła se po ścianie i usiadła na ziemi modląc się by Dean jej pomógł..*
Gość
<poczuł drewniane pociski ale tylko się skrzywił i szybko je wyjął. Kiedy Meg rzuciła się do ucieczki posłał mężczyźnie zirytowane spojrzenie i w wampirzym tempie znalazł się przy nim po czym wyrwał mu pistolet i także strzelił do niego trzy razy.> Przyjemnie? <zapytał drwiąco>
Gość
<skrzywił się z bólu i zgiął w pół łapiąc się za brzuch, w miejscu gdzie poczuł kule, zacisnął mocno szczęki i wyprostował się wyciągając z kieszeni kurtki sztylet; podszedł do blondyna starając się ignorować przeszywający ból, popchnął go na ścianę, przedramieniem dociskając do niej szyję, a sztylet wbił w jego brzuch> Przyjemnie? <zdobył się na kpinę>
Gość
*z daleka obserwowała facetów. Jeden, który kiedyś ją kochał, próbował ją zabić. Drugi, który ją faktycznie zabił, właśnie ją uratował. Los wie co to ironia. Mimo osłabienia, wyciągnęła w ich kierunku rękę i wyszeptała zaklęcie, które wywołało u Jace;a potworny ból głowy.*
Gość
<poczuł sztylet i skrzywił się. Spojrzał facetowi w oczy i zdobył się na kpiący uśmieszek> Bardzo. <odrzucił go od siebie tak że upadł na chodnik i zrobił kilka kroków w jego stronę kiedy nagle poczuł potworny ból głowy. Był pewien że to zaklęcie. Clarisse też raz zastosowała to samo przeciw niemu. Zgiął się wpół i złapał za głowę, a po chwili upadł na kolana powstrzymując się od krzyku>
Gość
<spojrzał zdezorientowany na blondyna, a po chwili rozejrzał się za swoim sztyletem; szybko podniósł się z ziemi, wciąż czując przeszywający ból; podniósł z ziemi swój sztylet i pistolet i zaczął biec w kierunku Megan, po drodze chowając do kieszeni sztylet i w razie czego ładując pistolet; gdy już dobiegał do blondynki, krzyknął w do niej> Wstawaj! <zatrzymał się obok trzymając się za ranę> Niedaleko mam samochód <powiedział i obrócił głowę w kierunku wampira>
Gość
też oberwałeś? Serio? Musisz poćwiczyć jeszcze trochę.*udało się jej zdobyć na ironiczny uśmieszek, ale podniosła się szybko. Zaczęła biec razem z Deanem do samochodu, wciąz jednak wywołując ból u Jace'a. To dla twojego własnego dobra, idioto. Kiedyś mi za to podziekujesz... *