Gość
Ale gdyby nie ja, to nigdy nie doszłoby do czegoś takiego <zacisnęła powieki> Przepraszam cię <szepnęła i zadrżała> Przeze mnie też Jace.. jeśli on nie żyje... nie wybaczę sobie tego <pokręciła głową, a z oczu poleciały jej łzy> To moja wina <powtórzyła>
Gość
Annabeth jaki Jace? <uniósł brew i przytulił ją jeszcze mocniej gładząc ją po włosach> Annabeth spokojnie, nie masz mnie za co przepraszać i kimkolwiek jest ten Jace to mu też nic się nie stanie <pocałował ją w czoło> Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało
Gość
Dexter, czy ty siebie słyszysz? Red Coat zamknęło się w jakiejś płonącej pułapce tylko dlatego, że ja... ja chyba cię kocham <zapłakała> I Jace'a również <skuliła się i objęła ramionami> I nie potrafię wybrać <szepnęła i pokręciła głową> Nie chcę tego czuć.
Ostatnio edytowany przez Annabeth Blake (14-10-13 13:25:31)
Gość
Annabeth przestań! <złapał ją za ramiona i spojrzał prosto w jej oczy> Odpuszczę, będziesz mogła być z tym całym Jace'm, ja zrobię wszystko byś była szczęśliwa, proszę przestań płakać <westchnął i powycierał wierzchem dłoni jej łzy> Proszę Cię, jesteś niesamowita < powiedział pewnie>
Gość
Wracajmy już do domu, dobrze? Jestem wykończona i tobie też przydałby się odpoczynek <powiedziała i podniosła się ze schodów, zaczęła powoli iść na górę>
Gość
<pokiwał potwierdzająco głową i szybko wziął ją na ręce po czym w wampirzym tempie pokonał wszystkie schody i wrócili do domu>
Gość
*Przyjechał pociągiem; wysiadł z niego i od razu wziął swoje walizki. Jedną z nich przerzucił sobie przez ramię udając się przy tym w stronę opuszczonego domu który znalazł.*
Ostatnio edytowany przez Colton Haynes (26-11-13 15:16:49)
Gość
Wcześniej :<Wyjechał z MF>
Teraz: <Wrócił>
Gość
<będąc w pociągu przenosi wzrok ze stron książki na okno. Zaraz będzie na miejscu. Nowe miasto - początek nowego życia. Schowała mały tomik do sporego plecaka. To był cały jej dobytek. Westchnęła i zarzuciła torbę na ramię, gdy pociąg zaczął zbliżać się do miasta. Kiedy się zatrzymał, Audrey spokojnie opuściła wagon i skierowała się pieszo w stronę miasta>
Gość
<Kiedy pociąg dojeżdżał na miejsce, Lydia już trzymała rączki swoich walizek, żeby jako jedna z pierwszych wyjść z maszyny. Nie lubiła podróżować pociągami, jednak nie miała innej opcji. Zakup samochodu miała dopiero w planach, a rodzice wraz z bratem wzięli swój i pojechali do Chicago. Usiadła na jednej z ławeczek i odstawiając obok siebie walizki, wyciągnęła z kieszeni komórkę; czytając wiadomość od Isaaca, mimowolnie unosi kąciki ust do góry. Czekając na odpowiedź, zaczęła się obejmować ramionami z zimna>
Gość
<Pojawia się na stacji wraz z przyjazdem pociągu. Spogląda przez chwilę na znajomą mu burze rudych włosów, po czym podchodzi tyłem do niej i ochrząka>
Lydia Carter, No No <uśmiecha się lekko, a w głębi serca krzyczy z radości>
Czemu przyjechałaś?
Gość
<Słysząc znajomy, męski głos, odwróciła się i spojrzała na chłopaka> Isaac Lahey, jak miło Cię widzieć. <wstała z ławeczki i wtuliła się w jego pierś, obejmując rękami jego szyję> A jeśli powiem, że się stęskniłam, to uwierzysz? <odsunęła się troszeczkę, unosząc wzrok do oczu przyjaciela>
Gość
Nie ma nawet opcji <Zaśmiał się pod nosem i pogłaskał ją lekko po plecach, przytulając ją do siebie. Ten zapach.. Śnił mu sie po nocach. Bodajże Chanel, wiedział jak kochała te perfumy.>
Co powiesz na pójście do mojego domu i dżemkę? A jutro.. Porozmawiamy? <Spytał spod uniesionej brwi, a czując narastający chłód, ściągnął sweter i opatulił nim Lydie>
Gość
Dlaczego? Nie mam prawa tęsknić za przyjacielem? <uniosła brew, uśmiechając się szerzej; nadal nie traciła z nim kontaktu wzrokowego> Propozycja brzmi kusząco, jednakże mam już wykupiony dom. <rozejrzała się dookoła, próbując coś dojrzeć w ciemnościach. Kiedy poczuła, że okrywa ją swoim swetrem, spuściła lekko głowę w dół, żeby ukryć delikatne rumieńce - panie, co on z nią zrobił?> Okay, z racji tego, że jest ciemno i nie jestem pewna, czy trafiłabym pod odpowiedni adres, zgadzam się na pójście do Ciebie. Poza tym odpowiada mi Twoje towarzystwo. <chwyta za rączki bagaże, odrzucając włosy do tyłu> Ale jutro mi pomagasz z rozpakowaniem się w moim lokum. <posyła mu przyjazny uśmiech>
Gość
Wczoraj:
wykupiony dom? Wohoho zamierzasz tu zostać <Spytał ze zdziwieniem, podekscytowaniem i nadzieją jednocześnie. Zgodził się pomóc jej z tym rozpakowaniem i poszli do niego do domu.>
Gość
*przyjechała do MF, wzięła swoje bagaże i ruszyła w kierunku postoju taksówek, wsiadła do jednej i podała miłemu, starszemu kierowcy adres*
Gość
< Miranda znała jego umiejętności i była pod wrażeniem tego jak łatwo zauwazył, ze była w ciąży. Palenie nie było trudną zagadką, przecież zawsze paliła i dało się od niej to wyczuć. > Mój ojciec był wydoko postawionym oficerem marynarki jej królewskiej mości < odparła z dumą, ale jednak nadal ciągała nosem. Kiedy go przyprowadziła rozejrzała się ukradkiem po pomieszczeniu. Czuła przyjemne mrowienie wiedząc, że wszystko jest idealnie zaaranżowane > To tutaj.. < odpowiedziła cichym głosem i dodała z lekkim sarkazmem > Powodzenia.. < z gracją usunęła się szybko w cień, nie chcąc przeszkadzać w dalszej części planu. Kiedy jej nikt nie widział przeteleportowała się na dach i tam zaczęła wszystko obserwować z wygodnego miejsca >
(moja rola wykonana już dzisiaj niestety nie wejdę :C)