Gość
Mam na myśli ogólnie ludzi. <przewrócił lekko zirytowany oczami.> Serio? <uniósł z rozbawieniem brwi.> Może się przejęzyczyłem. <odpowiedział spokojnie.>
Gość
Nie podzielę. <potwierdził, znów uśmiechając się półgębkiem.> Nie podoba ci się moja tajemniczość? <uniósł brwi rozbawiony.> Podobno kobiety lecą na tajemniczych facetów. <skrzyżował ręce na piersi.>
Gość
<uniósł brwi.> Podryw? <uśmiechnął się rozbawiony.> Tylko stwierdziłem fakt. <pokręcił głową i spojrzał na nią.>
Gość
<westchnął, przewracając oczami.> Okay. <poddał się.> Co chcesz wiedzieć? <spojrzał na nią.>
Gość
Z Nieba. <oświadczył z rozbawieniem, zastanawiając się czy weźmie to na serio, czy za kolejny wykręt od odpowiedzi.> Twoja kolej. Skąd ty jesteś?
Gość
<uniósł kąciki ust. Tak myślał, że nie weźmie tego na serio,.> Okay. <przewrócił oczami. Przez chwilę się nie odzywał po czym, gdy przypomniał sobie skąd jest Penryn mruknął:> Jestem z Chicago. Teraz twoja kolej.
Ostatnio edytowany przez Raphael Young (16-05-14 20:57:09)
Gość
Normalnie. <odpowiedział wymijająco i uśmiechnął się krzywo.> Jasne, że kojarzę. <przewrócił oczami.> Byłem tam.. parę razy. <kiwnął głową.>
Gość
<wzruszył tylko ramionami, nie odpowiadając na pierwsze pytanie.> Bo Raffe brzmi lepiej. <odpowiedział na drugie.> Nie sądzisz?
Gość
<pokręcił głową.> Może kiedy indziej. <odparł, posłał jej uśmiech i odwrócił się. Ruszył przed siebie, wkładając dłonie do kieszeni. Skręcił za róg i tam rozpłynął się w powietrzu.>
Gość
.:Pojawił się na ulicach Mystic Falls, rozejrzał się po okolicy, prostując przy tym swój kark, tak że aż mu coś przeskoczyło, westchnął i powoli szedł uliczką, rozglądając się po różnych domach. Wreszcie doszedł na koniec uliczki, na główny plac, podszedł do muru, przeciął sobie nadgarstek i napisał na murze słowo ,,DEATH", uśmiechnął się i nagle jego zmysły coś wyczuły, jakąś imprezę w pobliżu, rozejrzał się i w oddali zauważył dużą rezydencję, przeteleportował się tam natychmiast:.
Ostatnio edytowany przez Matthew Grant (17-05-14 10:19:40)
Gość
<zatrzymał samochód, wysiadł z niego. Wszedł do jakiegoś monoplowego i kupił małą butelkę whisky. Wyszedł i oparł się o maskę samochodu. Zerknął na zegarek. Walić to... odkręcił butelkę i wziął parę łyków trunku. Pomyślał o Alice. Powinien się z nią spotkać. Ale nie teraz. Jeszcze nie. Po chwili znów wrócił myślami do kłótni. Sam nie ma pojęcia na co się pisze. Skonczony idiota.
Dean wziął kolejny łyk trunku, drugą dłoń wsadzając do kieszeni>
Gość
<zauważa, że niedaleko przechodzi Alice... lub Avery. Przygląda się dziewczynie przez chwilę, aż dochodzi do wniosku, , że to jednak Avery. Krzywi się lekko pod nosem biorąc kolejny, już ieden z ostatnich łyk whisky. Gdy dziewczyna przechodzi obok,stawia butelkę na masce i spogląda na nią z wymuszonym uśmiechem na ustach> Hej, Av. Jak leci? Nie wiesz, co u Al?
Gość
Uhmmm... Nie. Jeszcze nie. <zacisnął wargi w cienką linię> Dlatego pytam co u niej. Nawet nie wiem czy uest teraz w domu. Mam do niej napisać "Hej tu Dean - już wróciłem"? <uniósł sceptycznie brew> Jak wydostałem się z piekła, tak? <zaśmiał się ponuro pod nosem> Wierz lub nie, ale anioł mnie z niego wyciągnął. <wzruszył ramionami>
Gość
<kiwnął powoli głową i zmierzył Av podejrzliwym wzrokiem. Dopiero zauważył, że ogólnie nie wyglądała jak zazwyczaj> Jesteś pewna, że wszystko z tobą w porządku? <zapytał powoli>
Gość
Nie, skąd. Wyglądasz super, poważnie. <powiedział mocno sarkastycznie. Odbił się od maski samochodu, chowając do kieszeni kurtki butelkę> Okay, będę się zbierał. <powiedział, podchodząc do drzwiczek samochodu.> Av, dbaj o siebie, okay? Nie wiem, czy Alive zniesie twoją kolejną śmierć. <powiedział unosząc krytycznie brew i otwierając drzwi. Po chwili wsiadł do samochodu i odjechał>
Gość
<pojawił się na ulicach miasta i rozejrzał czujnie czy nikt nie widział, że zjawił się znikąd. Kiedy się upewnił że nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, uspokoił się i schował ręce do kieszeni. Ruszył przed siebie wolnym krokiem.>
Gość
<Przez kilka ostatnich dni polowałam i na własną rękę próbowałam odnaleźć oprawcę Paige, a pomagała mi pewna łowczyni u której się zatrzymałam. Kierując się w stronę domu Raffego, nagle na kogoś wpadam.>Prze...<urywam podnosząc wzrok.>God... Znowu!<udaję, że wcale się nie przejęłam widokiem Raffego. Zaraz. Ja się tym nie przejęłam...>
Gość
<kiedy ktoś na niego wpadł, odsunął się i zmarszczył brwi. Spojrzał na dziewczynę i na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Więc jednak nie zostawiła go.. nie, nie jego. Miasta. Jasne, że miał na myśli miasto.> Penryn. <powiedział i zmierzył ją wzrokiem.> Ładnie wyglądasz. <rzucił, ''od niechcenia.''> Gdzie się podziewałaś? <uniósł wysoko brwi.>
Gość
<Czuję jak moje policzki oblewa niekontrolowany rumieniec. Cholera. Ja nigdy nie rumienię się w towarzystwie facetów. Nigdy. Wait... Facetów, ale on nie jest facetem. Jest aniołem. Nie mogę o nim myslec jakby był zwykłym śmiertelnikiem.>Uhm...<odgarniam opadające na twarz kosmyki brązowych włosów.>Byłam na polowaniu. Wampiry.<przewracam oczami i po chwili się promiennie uśmiecham.>
Gość
<kiwnął głową.> Jak poszło? <zapytał i uniósł kącik ust.>
Gość
<Słysząc pytanie Raffego uśmiecham się z satysfakcją i przejeżdżam paznokciem po szyi na znak, że żaden z wampirów na jakie polowałam, nie przeżył.>
Gość
<ponownie skinął głową i spoglądnął na nią.> To co? <uniósł brew.> Wracamy.. do domu? <spytał.>
Gość
<Przytakuję.>Muszę się przespać.<nieznacznie marszczę nos i wymijam go idąc w stronę domu, lecz po chwili instynktownie się odwracam i na niego patrzę.>Idziesz?
Gość
<Wieczorem, razem z Seanem i Impalą, przyjechał do warsztatu na obrzeżach miasto. Tam mechanicy, korzystając z bezcennych rad Deana, razem z nim samym naprwwiali Impalę przez całą noc, pijąc przy tym duże ilości kawy. Rano Impala wygląda już tak, jak powinna wyglądać. Zaraz po podziękowaniu i zapłaceniu, D. odjechał do domu Alice>
Gość
Penryn Gray napisał:
<Przytakuję.>Muszę się przespać.<nieznacznie marszczę nos i wymijam go idąc w stronę domu, lecz po chwili instynktownie się odwracam i na niego patrzę.>Idziesz?
K I E D Y Ś T A M
<poszli do domu.>