Gość
Ja zepsułam? *uniosła brwi a po chwili prychneła.* Medium. Rzadkość wśród mężczyzn. Jakoś nie kwapicie się do rozwijania takiego.. daru. *rzcuiła jakby od niechcenia unikajac odpowiedzi na pytanie*
Gość
Mówiła, że zwiałam z nieba. *uniosła brwi.* A ci co mnie tam nie chcieli, wcale nie są tacy dobrzy, grzeczni i mili. Śmiem twierdzić, że ci co urzędują w niebie, są bardziej bezduszni od upadłych.
Gość
*Charlotte wywróciła oczami.* Muszę odpowiadać? Nie wolałbyś żeby pozostało trochę tematów na następną rozmowę?
Gość
*westchneła udajac znudzenie.* No dobra. *Zmieniła pozycję na ławce na nieco wygodniejszą.* Szybsza rekeneracja, wystrzone zmysły, teleportacja. Te normalne anioły, że tak je nazwę, potrafią jeszcze uzdrawiać, odprawiać egzorcyzmy i takie tam. Do tego oczywiście dochodzi posiadanie. Coś jak opętanie tylko, że człowiek wciąż ma wolną wolę. Dlatego preferuje osoby w kilkuletnich śpiączkach. Wtedy jesteśmy sami.
Gość
Tak i nie. Ludzie w spiączkach, to czasami już puste ciała, z których uleciała dusza, a które wciąż wykazują funkcje życiiowe. Więc akurat to ciało jest już moje. *uśmiechnełą się.* Czy potrafię? Nie mam pojęcia. Raczej preferuję sianie zniszczenia i śmierci. *Charlotte zaczęła się zastanawiać na głos, ale przyciszonym głosem. * Ale ponieważ jestem pół upadła, a pół czysta, to może coś wykrzesam z tej dobrej strony. *pokiwała głową.* A co? Potrzebujesz kogoś uzdrowic?
Gość
Okej... *pokiwała powoli głową.* Spokojnie, nie zjem ci duszy. Najpradopodobniej jakąś przysługę. *zastanowiła się chwilę* Jeśli jesteś dobrą czarownicą, to już nawet wiem co. Ale spokojnie. Dowiesz się w swoim czasie.
Gość
Niech ci będzie. Tylko nie poprawiaj mnie za często bo zacznę się nazywać wróżką. *poradziła mu i spojrzała na zegarek. Robiło się późno.* Czekaj. ONA ma siostre? Tylko błagam, nie mów że bliźniaczkę...
Gość
Mów pełnymi zdaniami, Tomas. *westchneła* Tak. Nie. Wiem o kogo chodzi. *spojrzała na zegarek.* Ja już będę się zbierać. *wyjeła z torebki długopis i sięgneła po dłoń Toreesa. Napisała na niej swój numer.* Ale napisz lub zadzwoń kiedy będzie potrzeba. Tylko proszę, nie dzwoń między 23 a 8 rano. Chce sie czasem wyspać. *powiedziała i rozpłyneła się w powietrzu.*
Gość
<wychodzi na ulice i kiedy czuje krople deszczu na opalonym ciele, wsuwa dlonie do kieszeni spodni. Oddycha nieco niespokojnie i rozglada sie nerwowo nie poznajac ani jednego miejsca, ani tez siebie. Przeczesuje wlosy palcami, przyspiesza kroku i odwraca sie na chwile zdenerwowany. W koncu siada na lawce starajac sie uspokoic. Przeszukuje kieszenie i znajdujac papierosy, zapala jednego. Po chwili chowa twarz w dloniach i wzdycha glosno probujac do czegos dojsc, ale zagubiony, nie moze sobie przypomniec kim jest>
Gość
Wow ale jazda *Powiedział kiedy w końcu udało mu się dotrzeć do centrum miasta* BIG BAD WOLF Przybył do miasta * Zawołał głośno* Haloooo Alan Ashbay jest w mieście * Zaczął się cieszyć z tego, że jest wolny jak ptak - nikt nie zna go z kapeli w której grał kilka lat. Chwilę mu zajęło uspokojenie emocji które w nim strasznie buzowały. Kiedy jakaś hot laska obok niego przechodziła to przenosił wzrok najpierw na jej cycki, a potem na jędrne pośladki. Widząc jakiegoś palącego mena podszedł do niego pewnym siebie krokiem tak po luzacku. Puknął go w prawe ramię* Te kolego masz ogień. * Wyszczerzył zębiska*
Gość
<unosi głowę i posyła mu twarde, zimne i pewne siebie spojrzenie> Mam. <odpiera spokojnie, opiera się na ławce ignorując go i zaciąga się papierosem wydmuchując powoli dym patrząc na coś przed sobą>
Gość
*Patrzył na chłopaka z deka wkurzony jego zachowaniem.* A pożyczysz na moment? Mogę ci dać jednego skręta *Poruszył brwiami zadowolony z tego jaki z niego jest kozacki diler* Yoł men powinieneś bajerować laski ciekawymi tekstami, a nie siedzieć na chodniku * Wyjął z kieszeni paczkę z jointami i posadził dupsko obok kolesia*
Gość
<unosi brew spoglądając na niego ze stoickim spokojem> Nie. <odpiera krótko i zaciąga się ponownie> Może powinienem, tak jak ty. Więc zabieraj dupę w troki i jazda.. 'koleś' <prycha pod nosem i ignoruje go. Odczytuje smsa zastanawiając się czy to jego telefon. chwilę zastanawia się czy to kradziony, aż odpisuje>
Gość
Trochę jesteś zbyt ostry staruszku. Rozluźnij się...* Powtórzył i poklepał chłopaka po plecach. Żeby nie dostać od niego w nochala wstał z chodnika cofnął się o krok* A więc nie chcesz dać ognia no spoko * Wzruszył bezradnie ramionami z tylnej kieszeni wyjął ogień i zapalił skręta czy tam jointa dla niego było to samo.* Jestem Alan zapamiętaj to imię.
Gość
<kiedy go klepie, zaciska wargi i zirytowany zgrzyta zębami> Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, pozbawię cię ręki. <unosi zacięte spojrzenie do jego oczu> Luzik, Alien. <uśmiecha się wymuszenie>
Gość
*Uniósł dłonie w geście obronnym lecz na jego pięknej buźce widniał łobuzerski uśmieszek. Wiedział, że znowu przestawił się na tryb zachowania rozkapryszonego nastolatka, ale mu to nie przeszkadzało. Miał niezłą radochę zachowując się jak idiota.* Uuuu umieram ze strachu dobrze, że w majtki jeszcze nie narobiłem. *Dumny uniosł głowę* Wybacz idę irytować innych ludzi, zegnaj ufoludku. *Poszedł w poszukiwać klubu*
Ostatnio edytowany przez Alan Ashbay (23-03-14 15:11:12)
Gość
<odwraca wzrok żeby mu nie przywalić i bierze oddech. Kiedy znika, zgasza papierosa i opiera się rozkładając ręce na oparciu. Pociera powieki i intensywnie myśli starając sobie coś przypomnieć.>
Gość
< Miranda pojawiła się na skraju ulicy. Za pomocą magii z łatwością zlokalizowała Alexandra. Siedział sam na krawężniku i wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał > Alexandrze, to ja Miranda < stanęła nad nim i zastanawiała się co więcej powiedzieć. > Znów straciłeś pamięć, co ? < spojrzała na niego zmartwiona, ale nie zamierzała go dotykać >
Gość
<unosi wzrok do oczu dziewczyny i chwilę w skupieniu obserwuje jej twarz i uczucia które ona okazuje> Znów? <wstaje nie odrywając od niej wzroku> Co to znaczy?
Gość
< Miranda postanowiła usiąść obok niego i spojrzała mu prosto w oczy > Umarłeś, ale jakaś czarwonica przywróciła ci życie w innym ciele. < pokazała na jego obecny wygląd > Wcześniej miałeś inne. No i nie pamiętałes zbyt wiele. Tylko przebłyski, ale powoli sobie przypominałeś...
Gość
Dlaczego umarłem? Kim jestem? Kim ty jesteś? Kim jest Char? <marszczy brwi i kręci głową> Dlaczego nic nie pamiętam? <mówi cicho>
Gość
< Miranda starała się uspokoić. Ponownie musi przez to przechodzić... > Nie wiem dlaczego umarłeś. Rozmawiałam z twoim duchem i mówiłeś, ze tak musi być. Jesteś Alexander Kahn, hybrydą wampira i wilkołaka. < westchnęła > multimiliarderem którego zna i uwielbia każdy. Ja jestem Miranda < przełknęła ślinę. Zamierzała mu powiedzieć wszystko > twoją dziewczyną-narzeczoną. Byliśmy najlepszą parą tego miasta, a potem cię zdradziłam. Znów zaczęło nam się układać, a potem umarłeś < zaśmiała się cierpko > Charlotte? Upadły Anioł, twoja kochanka zza czasów IIWŚ. Teraz jesteście przyjaciółmi z bonusami - lubicie ze sobą filtrować, całować się i przy okazji pieprzyć < uśmiechnęła się sarkastycznie przypominając sobie jego pamiętną imprezę. Po tych słowach umilkła, a w środku coraz bardziej czuła się krucha >
Gość
Hybrydą? <śmieje się pusto i przełyka ślinę> Jesteś moja? o.. okay <mruczy niepewnie> Zdradzam cię z nią? <unosi brwi> Dlaczego wciąż ze mną rozmawiasz? Dlaczego to robisz.. ponownie? Nic nie pamiętam, po raz drugi. <zaciska wargi i słysząc ostatnie słowa, opuszcza wzrok zdezorientowany>
Gość
Teoretycznie nie jesteśmy ze sobą od kiedy to ja cię zdradziłam, więc skoro coś między wami jest to jest to społecznie przyjmowalne. < wywróciła oczami > Ale przed śmiercią deklarowałes mi miłość. Jeśli nadal z nią urawiałęś sex to już nie moja sprawa. Ona jest po porotu w tobie beznadziejnie zakochana i tyle. < przysunęła się bliżej niego i złapała za dłoń > Dlaczego? Bo cię kocham. Chyba wiesz co to miłość, prawda ? < spojrzała prosto w jego oczy, pomimo tego że w jej kącikach zbierały się łzy > Ale nie wiem, czy będzie mnie stać po raz drugi na takie cierpienie.
Gość
Nie wybaczyłem ci? <unosi brwi zdziwiony> Zakochana? Ty, ona, ktoś jeszcze? <zaciska wargi i spogląda na jej dloń na swojej> Ja.. tak myślę. <mruczy cicho i przełyka ślinę> Więc odchodzisz? <unosi wzrok do jej oczu>