Gość
<wraca do miasta, razem z Mirand±> Wysadziæ ciê pod domem? <spogl±da na ni± pytaj±co>
Gość
*po jakim¶ czasie, gdy dotar³a na obrze¿a miasta zawróci³a i skierowa³a siê z powrotem do centrum*
Gość
< spogl±da na ch³opaka i macha przecz±co g³ow± > nie trzeba, chcê jeszcze za³atwiæ parê spraw na mie¶cie < Usmiechnê³a siê do niego i zmierzwila d³oni± jego w³osy > Dziêkujê za wycieczkê
Gość
<wzniós³ oczy ku górze czuj±c jak mierzwi mu w³osy, jednak po chwili skierow±³ spojrzenie na jej twarz> To ja dziêkujê za zar±biste towarzystwo i to...co¶ <¶ci±gn±³ brwi wyci±gaj±c z kieszeni prezent od Mirandy>
Gość
< u¶miechnê³a siê promiennie i wysz³a z samochodu > do zobaczenia Dean ! < pomacha³a mu i skocznym krokiem ruszy³a w stronê miej¶cowej poczty >
Gość
<pokrêci³ rozbawiony g³ow± ¶ledz±c j± wzrokiem, a gdy zniknê³a z zasiêgu jego wzroku, odjecha³>
Gość
<parkuje samochód obok krawê¿nika, wy³±cza muzykê i wychodzi z Impali; gdy upewnia siê, ¿e nie ma nikogo w pobli¿u, otwiera baga¿nik, a nastêpnie klapê od czego¶ w rodzaju"skrytki", w której znajduj± siê wszelkiego rodzaju amulety, a tak¿e broñ; wyci±ga pistolet na³adowany drewnianymi kulami i parê ko³ków, a tak¿e chowa do kieszeni trochê suszonej werbeny i tojadu, nie zapominaj±c o amulecie od Mirandy; zamyka samochód, wrzuca kluczyki do kieszeni i idzie miastem>
Gość
<wychodzi z baru i rozgl±da siê. Wpycha rêce w kieszenie p³aszczyka, po czym idzie bez celu ulicami miasteczka, rozmy¶laj±c>
Gość
<zauwa¿a przed sob± znajom± dziewczynê, przy¶piesza kroku tym samym doganiaj±c j±> Hej <u¶miecha siê do niej k±tem ust> Jak tam?
Gość
O, cze¶æ <u¶miecha siê, patrz±c na ch³opaka> Dean, prawda? <pyta, marszcz±c lekko brwi, a po chwili wzrusza lekko ramionami> U mnie w porz±dku, a u ciebie?
Gość
<Zaje-kurna-bi¶cie> U mnie te¿ dobrze <kiwn±³ g³ow± na potwierdzenie swoich s³ów> Jak ci siê podoba w mie¶cie, A...Ann, racja? <uniós³ brew u¶miechaj±c siê niepewnie>
Gość
Ana <poprawi³a go i popatrzy³a siê przed siebie> Jest w porz±dku. Wyj±tkowo spokojne <wzruszy³a lekko ramionami i unios³a k±ciki ust. Popatrzy³a siê na ch³opaka> Dobrze? Co¶ mówisz to bez przekonania <pokrêci³a lekko g³ow±> Co¶ siê sta³o? <spyta³a niepewnie po d³u¿szej chwili, nie do koñca wiedz±c, czy powinna siê narzucaæ>
(bêdê trochê powoli odpisywaæ bo ogl±dam serial ;3)
Gość
Ana <powtórzy³> Wybacz, nie mam pomiêci do imion. <spojrza³ na ni±> Spokojnie? Musisz du¿o czasu przesiadywaæ w domu <powiedzia³ pod nosem, a s³ysz±c jej pytanie, przeniós³ wzrok przed siebie> Nie. Wszystko jest tak, jak powinno byæ <odpowiedzia³ wk³adaj±c d³onie do kieszeni>
Gość
Skoro tak mówisz <wzruszy³a lekko ramionami i odwróci³a wzrok> Co to mia³o znaczyæ, ¿e siedzê du¿o czasu w domu? <spyta³a, unosz±c lekko brwi>
(w sumie mo¿esz j± u¶wiadomiæ, to i tak nie ma sensu, gdy nie bêdzie o niczym wiedzia³a >.<)
Gość
<westchn±³, w g³owie podejmuj±c szybk± decyzjê> Mo¿esz mi nie wierzyæ, ale to miasto nie nale¿y do najspokojniejszych <obróci³ g³owê w jej stronê spogl±daj±c jej w oczy> Wampiry, wilko³aki - to wszystko prawda. A tu jest ich cholernie du¿o.
Gość
<popatrzy³a siê na niego, ale po chwili za¶mia³a siê nerwowo> Masz racjê, nie wierzê ci <pokrêci³a g³ow± i odwróci³a wzrok> A nawet je¶li, to czemu jeszcze ¿adnego nie spotka³am? Skoro jest ich tak du¿o to chyba nie maj± powodów siê ukrywaæ <wzruszy³a lekko ramionami>
Gość
A co, chcia³aby¶, ¿eby jaka¶ pijawka siê na ciebie rzuci³a? <zapyta³ z wyrzutem> To, ¿e ich nie widzisz wcale nie oznacza, ¿e ich nie ma. Ja spotka³em tu ju¿ w cholerê wampirów, trzeba umieæ patrzeæ i obserwowaæ <pokrêci³ lekko g³ow±>
Gość
A jak ty siê dowiedzia³e¶ o tych... wampirach <spyta³a cicho. Wampiry i wilko³aki. Matko, jak to banalnie brzmia³o> Chyba nie jeste¶ jednym z nich, co? <za¶mia³a siê cicho bez krzty weso³o¶ci i spojrza³a na niego k±tem oka>
Gość
Ja? Jednym z nich? W ¿yciu! <powiedzia³, jakby to by³o oczywiste> Ja je...zwalczam <powiedzia³, po czym odpowiedzia³ na pytanie> Nadnaturalni bezczelnie wtargnêli do mojego ¿ycia, jeszcze zanim skoñczy³em 4 lata <odpowiedzia³ mru¿±c oczy>
Gość
Zabijasz je? <to by³o bardziej stwierdzenie faktu ni¿ pytanie> Sam chcia³e¶ zostaæ kim¶ w rodzaju... £owcy? <zmarszczy³a brwi i popatrzy³a siê mu w oczy>
Gość
Nie <odpowiedzia³> Ale takie jest ¿ycie, ojciec tego ode mnie oczekiwa³. Nie mia³em wyboru <na krótk± chwilê zacisn±³ usta w cienk± liniê> Istniej± te¿ wied¼my, ale one... zazwyczaj s± niegro¼ne. Zazwyczaj. <powiedzia³ zmieniaj±c temat>
Gość
Wied¼my? <spyta³a, marszcz±c lekko brwi. Prze³knê³a cicho ¶linê> A co one na przyk³ad potrafi±? <przygryz³a wargê, zastanawiaj±c siê nad czym¶ intensywnie>
Gość
Maj± mnóstwo ró¿nych zdolno¶ci. Ale g³ównie kontroluj± ¿ywio³y, czasem czytaj± w my¶lach. <skrzywi³ siê nieznacznie> Nie znoszê tych, które czytaj± w my¶lach <wtr±ci³ i kontynuowa³ wymienianie> S± te¿ takie, które kontroluj± umys³y innych ludzi, niektóre maj± zdolno¶æ telekinezy, s± te¿ takie, które przewiduj± przysz³o¶æ... A tak ogólnie, wied¼my czaruj± <podsumowa³ i spojrza³ na ni± k±tem oka>
Gość
Czaruj±... nie wpad³abym na to <wywróci³a oczami i pokrêci³a g³ow± rozbawiona> Znasz jakie¶ czarownice w tym mie¶cie?
Gość
<kiwn±³ potwierdzaj±co g³ow±> Dwie. Ale one s± z tych "dobrych" czarownic...Przynajmniej jedna <u³o¿y³ usta w podkówkê>