*spojrzaÂła na Jake'a* Szczerze mĂłwiÂąc to jakoÂś nie mam na to chĂŞci *mruknĂŞÂła i przegryzÂła delikatnie wargĂŞ* Ale moÂże choĂŚ raz zrobimy coÂś, co ty chciaÂłbys robiĂŚ?

*spojrzaÂła na niego z wyrzutem* ZrobiÂłam cos nie tak? *uniosÂła brwi*

*sÂłyszÂąc jego sÂłowa uniosÂła mimowolnie kÂąciki ust* Wiesz Jake, jesteÂś cudowny *podeszÂła do niego i pocaÂłowaÂła delikatnie*

CoÂś takiego? *zmarszczyÂła brwi i oddaliÂła siĂŞ od niego o milimetr aby spojrzeĂŚ mu w oczy* CoÂś takiego, czyli co? *zapytaÂła uÂśmiechajÂąc siĂŞ przy tym dyskretnie*

*przechyliÂła gÂłowĂŞ na bok i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ sÂłodko* Po czym tak sÂądzisz? *uniosÂła brwi bacznie siĂŞ mu przypatrujÂąc*

Wiesz, czasem uczucia mogÂą byĂŚ na prawdĂŞ mylÂące *wyszeptaÂła i uÂśmiechnĂŞÂła sie tajemniczo* WiĂŞc gdzie idziemy? *uniosÂła brwi*

Kusz¹ca propozycja *uœmiechnê³a siê prowokacyjnie i przejecha³a d³oni¹ po jego torsie zataczaj¹c przy tym kó³ka* Nawet bardzo kusz¹ca *spojrza³a na niego i seksownie przegryzla warge*

<Kiedy odszed³ od domu Ann, nie za bardzo wiedzia³ gdzie pójœÌ, wiêc zacz¹³ siê w³óczyÌ po ulicach>

<Krêc¹c siê po ulicach, nagle mignê³a mu znajoma twarz. Odwróci³ siê i szybkim krokiem podszed³ do dziewczyny. Spróbowa³ siê uœmiechn¹Ì> CzeœÌ, Annabeth.

<Zaskoczony dotkn¹³ lekko dÂłoniÂą jej wÂłosĂłw. Po chwili jednak, teÂż nie mogÂąc siĂŞ powstrzymaĂŚ, przytuliÂł jÂą mocno> Nie martw siĂŞ. Ja chyba teÂż bym tak pomyÂślaÂł... w koĂącu byÂłem  martwy... powinienem byĂŚ bezpieczny... <powiedziaÂł cicho. Jak dobrze byÂło znĂłw pamiĂŞtaĂŚ.>

<Œcisn¹³ jej rêkê.> To nie by³a twoja wina. <zaprotestowa³ i po chwili milczenia odpowiedzia³ na jej pytanie> Heaven. Nie wiem czy j¹ znasz.

<Znieruchomia³. Po chwili jednak uœmiechn¹³ siê> Czyli mo¿na powiedzieÌ ¿e mam szczêœcie. Zd¹¿ê siê po¿egnaÌ.