Gość
<Gdy już wstępnie się spakował, ubrał kurtkę i założył torbę na ramię. Bez słowa wyszedł na chwilę z domu, by sprawdzić, czy w bagażniku ma broń itd. i zostawił torbę na tylnym się siedzeniu Impali. Wrócił do środka i spojrzał najpierw na Alice, potem na Avery i znów przeniósł wzrok na tą pierwszą> Muszę już lecieć. <oznajmił, unosząc brwi>
Gość
<odwzajemnił krótko pocałunek i uśmiechnął się zadziornie kątem ust> Dobrze wiesz, że nie możesz tego ode mnie wymagać. <zaśmiał się cicho pod nosem> Ty też na siebie uważaj, uważaj na Hazel i w ogóle na każdą hybrydę i wampira... Gdyby coś się działo, dzwoń do Sama. <powiedział wyraźnie nerwowy> Na prawdę nie chcę cię teraz zostawiać, ale taką mam robotę.<zacisnął wargi. Po chwili jeszcze raz ją pocałował i nacisnął klamkę> Trzymaj się, Av <powiedział i wyszedł. Wsiadł do samochodu i odjechałprzy dźwiękach Metallicy>
Gość
<Wrócił z krótkiego, ale udanego polowania w Lake Charles. Podczas pobytu w miasteczku, pojawiły się pierwsze halucynacje, a koszmary się nasiliły. Lekko poobijany, blady i z podkrążonymi oczami wyglądał trochę jak zombie. Wyszedł z samochodu, wyciągając za sobą torbę z rzeczami. Zatrzasnął drzwiczki Impali i podszedł do drzwi frontowych. Nacisnął klamkę, jednak drzwi ani drgnęły. Westchnął teatralnie i po przeszukaniu kieszeni, znalazł jakiś drucik. Umiejętnie włamał się do środka, nie psując przy tym zamka. Rozglądnął się, zamykając drzwi> Al?! <zawołał. Gdy nie doczekał się odzewu, odłożył torbę na kanapę i ściągnął kurtkę. Poszedł na górę i nacisnął klamkę drzwi od sypialni. Uniósł lekko kącik ust, widząc śpiącą Alice. Pokręcił lekko głową i wyszedł z pokoju. Szybko wziął prysznic i przebrał się w czyste ubrania, zjadł coś itd. Wrócił do pokoju A. i usiadł na fotelu na przeciw łóżka, czekając, aż dziewczyna się obudzi. W międzyczasie sięgnął po telefon i napisał sms>
Gość
Bo spałaś jak dziecko. <uniósł wymownie brwi, uśmiechając się nieznacznie. Zamknął klapkę telefonu i wrzucił go do kieszeni.> Polowanie w porządku. <kiwnął powoli głową, wstał z fotela i usiadł na skarauj łóżka, ignorując jej dalszą uwagę> Coś się działo pod moją nieobecność? Co z Hazel? <zapytał, napinając mięśnie>
Gość
<uniósł wysoko brwi i zamrugał oczami> CO? <wydusił w końcu> Alice, myślałem, że bierzesz werbenę. I nie trzeba ci o tym przypominać. <mruknął lekko zażenowany i zacisnął wargi w cienką linię. Wstał z łóżka> Okay, to chyba czas ją stąd wywalić, nie sądzisz? <uniósł brew>
Gość
Nie mogę jej po prostu zabić? <zapytał z irytacją> Spaliła mi dom! Nie mam zamiaru jej w niczym pomagać! <podniósł nieco głos i skrzyżował ręce na klatce piersiowej>
Gość
<westchnął cicho z rezygnacją> Rewanż? <powtórzył sceptycznie i podniósł na nią wzrok ,kiedy się do niego przybliżyła. Nieco się rozluźnił, czując jej wargi na swoich i uniósł mimowolnie kącik ust> Okay. Włączę jej te uczucia. <powiedział w końcu, zaciskając wargi w cienką linię> Jesteś strasznie denerwująca, wiesz? <uniósł brew, po chwili składając na jej ustach delikatny pocałunek>
Gość
<odwzajemnił pocałunek równie namiętnie, kładąc dłonie na jej plecach> Znam parę... sztuczek. <poruszył brwiami, uśmiechając się znacząco i ponownie wpił się w jej usta, przesuwając dłonie w dół>
(Wcale go nie szukałam jakieś 10 minut w moim 'bardzo małym' folderze podpisanym Dean Winchester To by było dziwne, a ja przecież jestem bardzo normalną osobą!)
Gość
<zaśmiał się krótko pod nosem> Dlaczego z góry zakłądasz, że coś zepsułem? <pokręcił lekko głową> Prosta i stara sztuczka z byle jakim drucikiem. <wzruszył lekko ramionami> Em...może trochę. Mam za sobą cztery godziny drogi i nieprzespaną noc. <na moment zacisnął wargi>
Gość
Okay. <kiwnął głową> Ta, rozumiem. <uśmiechnął się szeroko> Nie zapomnij o werbenie. <dodał ostrzegwaczo; wskazał kciukiem w stronę drzwi> Kiedy spałaś wziąłem prysznic i w ogóle. Po prostu... poczekam tu. <uniósł nieznacznie kącik ust, jeszcze raz całując ją w usta>
Gość
<Podczas gdy Alice nie było, rozebrał się do bokserek i usiadł na łóżku. Włożył swój nóż pod poduszkę> To na wszelki wypadek. <wytłumaczył, unosząc wymownie brwi; położył się wygodnie na łóżku, zatrzymując wzrok na dziewczynie>
Gość
<objął Alice ramieniem, mruczą jakieś Branoc i zamknął oczy, zakładając, że czego go kolejna bezsenna noc. Mimo wszystko zasnął po krótkim czasie>
Gość
<Obudził się nad ranem z koszmaru, podnosząc się do pozycji siedzącej i oddychając ciężko. Dopiero, gdy po dłuższej chwili uspokoił oddech, położył się z powrotem. Zamknął oczy, ale za wiele to nie dało, nie było opcji, że zaśnie. Więc po prostu leżał z przymkniętymi powiekami>
Gość
Nie. <opowiedział otwierając jedno oko, a po chwili drugie. Obraca głowę w jej stronę> Jak się spało? <uniósł nieznacznie kącik ust>
Gość
<podniósł się nieco, poprawiając poduszkę pod głową i wzruszył lekko ramionami> Jak zwykle. <zacisnął wargi i bez słowa się w nią wpatrywał. Usłyszawszy pytanie uniósł brwi i zamrugał oczami> Emm no wiesz... O ogarach piekielnych. <uśmiechnął się blado> Głównie. <dodał i wydął na chwilę wargi> Nieważne. Mam się zająć Hazel, tak? <uniósł sceptycznie brew> Na prawdę nie mogę jej zabić? <spojrzał na nią błagalnie>
Gość
To te widzialne tylko dla mnie psy, które przyjdą mnie rozszarpać już jutro w nocy. <uśmiechnął się ponuro pod nosem> Ok, bez zabijania, przyjąłem. <uniósł dłonie w obronnym geście> Nie mam za dużo czasu, więc... biorę się do roboty. <uśmiechnął się szeroko i podniósł się z łóżka. Szybko się ubrał, biorąc ze sobą sztylet, a za pasek jeansów chowając pistolet> Zabiorę ją do tego całego nawiedzonego domu i tam postaram się włączyć uczucia. <wytłumaczył jej swój "plan" ściszonym głosem> O, i ty nie jedziesz ze mną. <dodał kładąc nacisk na wybranym wyrazie>
Gość
A po co chcesz iść? Tylko się narazisz. <powiedział, jakby to było oczywiste> I przy okazji Toby'ego też. <dodał po chwili, rozkłądając ręce,> W ogóle o czym my rozmawiamy, nie idziesz. Koniec historii. <pokręcił lekko głową, zatrzymując na niej spojrzenie>
Gość
Super. <uśmiechnął się z satysfakcją. Po chwili podszedł do niej i pocałował ją delikatnie> Nie denerwuj się, okay? Postaram się załatwić to szybko. <puścił jej oczko. Po chwili zszedł na dół, mając nadzieję, że spotka hybrydę na dole. Nie mylił się.> Hazel. Tak dawno się nie widzieliśmy. <powiedział zatrzymując się przed nią. Towarzyszył mu ten słynny kąśliwy, sarkastyczny uśmieszek, którym raczył każego, kogo szczerze nienawidził. Szybkim ruchem wyciągnął pistolet, odbezpieczył go i wycelował w nią> Idziesz ze mną po dobroci, czyli mam cię ciągnąć nieprzytomną? <uniósł brew>
Gość
Okay. <uniósł brwi> Idziesz ze mną po dobroci, czyli mam cię ciągnąć nieprzytomną, dziwko <nie opuszczajał pistoletu> Na prawdę chcesz się w to bawić? Mam powiedzieć Liczę do trzech? <spojrzał na nią z irytacją>
Gość
Jak chcesz. <wzruszył ramionami; już miał nacisnąć spust, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się. Okay, na razie się powstrzyma od krzywdzenia jej. Niespodziewanie schował pistolet, momentalnie znalazł się przy niej i złapał ją za nadgarstek, szybkim ruchem skuwając ją w kajdanki, zanim się zorientowała. Równie szybko i zwinnie obrócił ją tyłem do siebie i skuł jej dłonie z tyłu, na plecach. Złapał ją za kark i pociągnął za sobą przed dom>
Gość
Och błagam cię, przestań gadać. <jęknął zniecierpliwiony. Wyciągnął srebrną taśmę izolacyjną i jedny dużym kawałkiem zakleił jej usta. Otworzył tylne drzwiczki samochodu, najpierw zastanawiając się nad bagażnikiem...Ale nie, to /według Alice/ byłaby przesada. Westchnął cicho z rezygnacją i wepchnął ją do samochodu. Sam wsiadł przed kierownicę i odjechał w stronę nawiedzonego domu>
(Ja dam posta!)
Gość
<zaparkował Impale pod domem i wysiadł z niej razem z Hazel. Weszli do domu, Dean prowadził ją tak jak poprzednio> Al! <zawołał>
Gość
<oparł się o framuge drzwi, krzyżując ręce> Mogłem ją troszkę poturbować, ale udało sie. <popatrzył na Alice> Poszło wyjątkowo szybko. <ułożył usta w podkówkę> Chyba powinniśmy zostawić ją samą. <zaproponował niepewnie>
Gość
<wyszedł z pokoju zaraz po Alice i skrzywił się nieznacznie, widząc z czym wraca> Ugh... okropne. <mruknął; razem z Alice zszedł do salonu, gdzie zdjął kurtkę, którą ciągle miał na sobie i odłożył ją na miejsce.> Jak się czujesz? <zapytał po dłuższej chwili>
Gość
Bo się o ciebie martwię. No wiesz, myślałem, że bycie w ciąży jest dla ciebie jakimś przeżyciem, czy coś <wzruszył bezradnie ramionami, patrząc jej w oczy. Gdy zbliżyła swoje wargi do jego, odwzajemnił pocałunek> Hm... Nie przypominam sobie. A chyba mi się należy, nie sądzisz? <uśmiechnął się znacząco >
(Przepraszam, że dopiero teraz, ale właśnie wróciłam do domu, a wcześniej nie miałam internetu )
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (16-05-14 19:20:49)