Gość
<Podniosła kubek do ust, a gdy chłopak zadał pytanie, zatrzymała go na chwilę i się zastanowiła> Vanessa. <Upiła łyk> A ty?
Gość
Nie bardzo. Ostatnio sporo podróżowałam i nie miałam czasu na... hobby, czy coś takiego <Wzruszyła ramionami> Długo już mieszkasz w Mystic Falls?
Gość
Jak już mówiłam, sporo podróżuję. <Wzruszyła ramionami> Trochę tu, trochę tam, dzisiaj Mystic Falls, jutro Las Vegas. Długo tu chyba nie zabawię, ale kto wie. <Zaśmiała się. Dopiła kakao i odstawiła kubek, po czym wstała i odłożyła książkę z powrotem na półkę.> Jest tu coś ciekawego?
Gość
<Stanęła przy stole i oparła się o niego dłońmi> Chcę poznać twoją opinię. <Wzruszyła ramionami>
Gość
Ogród botaniczny brzmi ciekawie, dzięki za radę. Jutro tam pójdę. <Uśmiechnęła się, po czym odeszła od stołu i złapała torbę. Zapłaciła rachunek> Wybacz, ale muszę już uciekać. Do zobaczenia. <Uśmiechnęła się i wyszła z baru>
Ostatnio edytowany przez Vanessa (10-04-14 18:38:39)
Gość
<wchodzi do środka i rozgląda się przez chwilę. Następnie, całkiem jak automat, kieruje się do baru. Zajmuje miejsce na hokerze i kiedy podchodzi barman, zamawia dwa kieliszki czystej. Kiedy czeka za zamówieniem, opiera się przedramionami o ladę i dopiero po chwili zwraca uwagę, że ma na sobie skórzaną kurtkę. Przez moment opuszkiem kciuka dotyka rękawa i zapatruje się w jakiś punkt. Ściąga brwi i zaciska mocno wargi. Przełyka ślinę, pociąga cicho nosem i kiedy otrzymuje kieliszek, opróżnia jeden, a następnie od razu drugi; zamawia kolejne. W między czasie obraca puste szkło w dłoni i wpatruje się bez emocji w jakiś punkt myśląc nad tym, co stało się jakąś godzinę wcześniej. To była kolejna osoba, którą stracił i okazało się, że wcale nie radzi sobie tak dobrze, jak każdy by oczekiwał.>
Ostatnio edytowany przez Alexander Kahn (20-04-14 21:22:06)
Gość
*Weszła lekkim krokiem do baru, rozejrzała się i zobaczyła mężczyznę pijącego samotnie hurtowe ilości alkoholu. Podeszła do niego i usiadła obok.*
Nie przypominam sobie żebyśmy się znali, ale jeśli już pozwoliłam sobie zająć miejsce obok Ciebie, to zapytam jeszcze co sprawiło, że chcesz wyczerpać zapasy alkoholu w tym lokalu. Oczywiście jeśli można wiedzieć.
*Uniosła ręce w geście bezradności, uśmiechnęła się lekko i zamówiła sobie whisky.*
Gość
<po całych długich dwóch zdaniach dziewczyny, unosi kącik ust i przenosi na nią wzrok> Zapijam śmierć przyjaciółki. A ty co tutaj robisz? O tej porze, w niedzielę. <unosi brew i przygląda się jej> Cześć Phelia. <mówi po chwili i nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu, przygryza wargę>
Gość
Śmierć przyjaciółki?
*Uniosła brew.*
Ciężka strata, wcale się nie dziwię, że się tu znalazłeś.
*Uniosła kącik ust.*
Ja piję whisky.
*Podniosła szklankę i napiła się. Wzruszyła ramionami.*
Jakoś to jaki dzisiaj dzień, ani jaka jest pora nie robi mi zbytnio różnicy. Jeśli chodzi Ci o to, że jest Niedziela i powinnam być w kościele, czy jakieś inne wymysły, to nie ma takiej opcji.
*Przygryzła wargę i przechyliła głowę na bok przyglądając mu się uważnie.*
Cześć. Widocznie już mnie znasz.
*Uśmiechnęła się.*
Gość
Miałem iść do Grilla, ale było za dużo ludzi. Czasami mam różne wahania nastrojów i nie mogę się zdecydować czy chcę przebywać z ludźmi, czy nie. <kręci powoli głową> W kościele? <unosi brew i wybucha śmiechem pocierając powoli powieki> Nie wyglądasz na szczególnie wierzącą. <lustruje ją wzrokiem> Od czasu kiedy się widzieliśmy, nie przybyło ci żadnych widocznych tatuaży z krzyżami, ani nie widać też satanistycznych kolczyków.. <unosi kącik ust rozbawiony, przez nadmiar alkoholu; opróżnia swój kieliszek> Do tego taka cudzołożnica.. ciężko było by ci się nawrócić, a mnie było by szkoda. <uśmiecha się pod nosem>
Gość
*Pokręciła głową.*
Jak kobieta w ciąży. Albo inaczej- jak kobieta przed okresem. Jeszcze chwila i zamówisz czekoladowe lody z kiszonymi ogórkami. Mniam.
*Zaśmiała się.*
Nie wyglądam, i słusznie. Staram się pozostawać poza pojęciami takimi jak wiara. W niczym nie pomaga, tylko szkodzi. Na ślub, chrzciny, pogrzeb mogę wpaść, powyglądać ładnie przez chwilę i tyle.
*Puściła mu oczko.*
A dużo minęło od kiedy się widzieliśmy? Może mam, tylko nie w widocznym miejscu...
*Uśmiechnęła się tajemniczo i poruszyła zabawnie brwiami.*
Ciężko. I myślę, że świat by na tym ucierpiał.
*Napiła się i oparła łokcie na ladzie.*
Gość
Mm.. Idealny pomysł, ale chyba nie serwują tutaj takich deserków. <kręci głową zawiedziony i wsuwa dłoń do kieszeni> Też lubię wyglądać ładnie. Nie lubię takich ceremonii jak ślub i te sprawy. <przewraca oczami i wyciąga woreczek z heroiną. Chwyta nadgarstek Phelii i usypuje na nim trochę białego proszku, a następnie robi to na swoim nadgarstku> Kiedyś nie miałaś w tamtym miejscu tatuażu. Z tego co pamiętam. <uśmiecha się leniwie, nachyla i wciąga narkotyk z jej przegubu, pozostawiając jej swój do dyspozycji> Tak, to było by smutne. <cmoka z zawiedzeniem>
Gość
No niestety chyba nie.
*Wzruszyła ramionami.*
Ja nie wiem, czy lubię. O ile nie są zbyt często, to mi nie przeszkadzają.
*Przymrużyła oczy przyglądając się uważnie temu co robił. Uśmiechnęła się.*
Więc raczej dobrze pamiętasz.
*Wciągnęła narkotyk, który jej podstawił.*
Widocznie znamy się dosyć dobrze. Dogłębnie nawet bym powiedziała.
*Oblizała usta.*
Możesz mi przypomnieć swoje imię?
Gość
Stety, niestety.. <mruczy pod nosem i przewraca oczami; opróżnia kieliszek> Lubię skromne ceremonie ślubne. To jedyne, jakie mogę znieść. Chyba, że mowa potem o hucznym densie i hektolitrach wódki.. <cmoka i unosi kącik ust> Tak będzie wyglądał mój ślub, o ile jakikolwiek się odbędzie. <parska śmiechem i patrzy jej przeciągle w oczy> Pamiętam, że lubisz zabawy z krawatem. <puszcza jej oczko rozbawiony> Alexander, Madame Lefebure. <nachyla się, chwyta jej dłoń i muska wargami jej wierzch, aby po chwili wyprostować się z łobuzerskim uśmieszkiem> Miło cię znowu widzieć, po latach. <przygryza wargę, żeby się nie rozesmiac, a jego teczówki, niebezpiecznie się rozszerzają pod wpływem heroiny>
Gość
Skromny ślub, porządne wesele? Interesujący plan. Mogłoby być ciekawie. Jeśli kiedykolwiek będziesz brał ślub i mnie nie zaprosisz, to chyba wproszę się sama.
*Uśmiechnęła się słodko i po chwili przygryzła wargę.*
Zabawy z krawatem... Już wszystko jasne.
*Przejechała palcem wskazującym po linii jego żuchwy, złapała go za podbródek i uniosła mu twarz.*
Alex, jak miło. Stęskniłam się.
*Zaśmiała się i wzięła do ręki szklankę.*
Gość
Zaproszę, oczywiście. Jak będę rzucał swój krawat, to prosto w twoje ręce. Już wiem, że potrafisz dobrze go wykorzystać.. <uśmiecha się leniwie i puszcza jej oczko> Wszystko jasne? Czyli.. teraz jestem chłopakiem od krawatów? <śmieje się i przygląda się jej. Kiedy wykonuje swoje ruchy dłonią, obserwuje ją dokładnie z lekko uniesionym kącikiem ust i po chwili kręci głową> Dobrze cię znowu widzieć. Przed chwilą wyglądałaś, jakbyś oceniała nowe buty od Gucciego. <uśmiecha się szeroko>
Gość
Tylko wtedy będzie mi szkoda, że będę miała krawat, ale jego właściciel będzie poza zasięgiem. Ewentualnie jeśli wpadłoby Ci do głowy tak przypadkiem zrobić z niego jakiś użytek, to na pewno bym nie odmówiła.
*Puściła do niego oczko.*
Tylko co powiedziałaby na to wtedy Twoja żona. Ale jeśli będzie lubiła trójkąciki, to się dogadamy.
*Uniosła kącik ust i napiła się.*
Chwilowo tak, ale to może się szybko zmienić.
*Przymrużyła oczy uśmiechając się.*
A widziałeś kiedyś jak wyglądam kiedy oceniam nowe buty od Gucciego?
*Uniosła brew.*
W sumie to możliwe, że nawet podobnie. Ale gdybyś był nową parą butów, to sklasyfikowałabym Cię bardzo wysoko.
*Założyła nogę na nogę.*
Gość
Och, wiem. Wiem, że lubisz mnie wykorzystywać, a ja całkiem nie mam nic przeciwko. <rozkłada ręce rozbawiony i opróżnia kolejny tego wieczoru kieliszek> Postaram się znaleźć taką, która znajdzie w łóżku miejsce dla jeszcze jednej osoby. To będzie żona skarb, tak czuję. <uśmiecha się szeroko, aż śmieje się cicho> Zmienić, na co? <unosi brew zauntrygowany i odwraca się w jej stronę, podpierając się przedramieniem o blat> Niezupełnie, ale się domyślam. Kobiety kochają piękne buty, i czasami dbają o nie bardziej niż o swoich mężczyzn. <zaciska wargi rozbawiony patrząc w jej oczy> Dlatego właśnie powiedziałem Gucci, a nie buty z lumpeksu. <unosi brew patrząc na nią znacząco i po chwili parska śmiechem> Gdzie się szlajałaś tyle czasu?
Gość
Uwielbiam Cię wykorzystywać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.
*Wypiła resztę trunki na raz, oblizała powoli usta i zamówiła wódkę.*
Racja, skarb. Byłbyś w raju.
*Pokręciła rozbawiona głową.*
Ja gdybym miała brać ślub, to mój mąż musiałby się pogodzić z tym, że nie ma opcji na wyłączność.
*Uniosła kącik ust i nachyliła w jego stronę patrząc mu w oczy.*
Na co tylko byś chciał. Na co zasłużysz.
*Po chwili trąciła nosem jego nos i odsunęła się.*
Kochają, ale są wyjątki. Jeśli tylko ktoś potrafi odpowiednio wywalczyć sobie miejsce na podium i wygrać z butami, to może być różnie.
*Zaśmiała się.*
Gdzie ja się szlajałam? A gdzie Ty?
*Uniosła brew i opróżniła kieliszek wódki.*
Mnie było wszędzie pełno. Jeśli dobrze szukasz, to znajdziesz mnie zawsze.
Gość
Wiem, widać.. to w twoich oczach. <macha jej palcem przed oczami i unosi kącik ust; sięga do kieszeni po woreczek, wyciąga go i przez moment obraca w dłoni> Byłem, kilka razy. Było fajnie, a raz byłaś tam ze mną. <uśmiecha się pod nosem i puszcza jej oczko. Wyciąga jedną tabletkę extasy, dzięki której zapomni o całym bożym świecie i wkłada ją na język, popijając wódką i jednocześnie opróżniając kieliszek.> Nie mógłbym być twoim mężem, bo nie zadowolił bym się innym facetem w łóżku. <zaciska wargi, żeby się nie roześmiać i podsuwa jej woreczek z tabletką> Ekstazy. <kiedy patrzy w jego oczy, odwzajemnia spojrzenie i uśmiecha się lekko> A na co zasługuję? Może tym razem zabawa z muszką? <unosi brew> Albo z kostkami lodu.. <przygryza lekko wargę na tą myśl i przymyka powieki, kiedy mizia jego nosek> Czyli wywalczyłem sobie to miejsce? A przynajmniej.. jestem na dobrej pozycji? <śmieje się cicho otwierając oczy i po chwili zamyka je czując, jak wstrząsa nim tabletka. Odchyla na moment głowę w tył i mruczy z zadowoleniem> Ja byłem wciąż na miejscu, i może to był ten błąd. <unosi kącik ust i prostuje się wracając do niej wzrokiem> A chcesz być znaleziona? <unosi brew zawadiacko>
Gość
To aż tak bardzo widać?
*Zaśmiała się.*
Nie wątpię, że kilka razy udało Ci się tam trafić. Byłam tam z Tobą? W takim razie musiało być...
*Przygryzła wargę.*
Cudownie. Ale kto powiedział, że chodzi o dzielenie łóżka z innym mężczyzną? Jak dla mnie mogłabym to być kobieta.
*Wzruszyła ramionami.*
Tylko najlepiej ładna. Ciemnowłosa. Ale w sumie blondyneczka też może być.
*Uśmiechnęła się i wzięła tabletkę, którą od razu połknęła popijając wódką.*
Widzę, że spory wybór trzymasz w tej kieszeni.
*Przyjrzała mu się.*
Nie wiem na co zasługujesz, ale pewnie się przekonamy. Zabawa z czymkolwiek chcesz.
*Nachyliła do niego i wyszeptała*
Zaskocz mnie.
*Przygryzła lekko płatek jego ucha.*
Jesteś na świetnej pozycji. Nie zmarnuj tego, skarbie.
*Odsunęła się, opróżniła jeszcze jeden kieliszek wódki.*
Może i błąd.
*Wzruszyła ramionami.*
Zależy przez kogo. Ty na przykład możesz mnie znaleźć.
*Uniosła kącik ust.*
Znasz mój numer, prawda? Ale na wszelki wypadek...
*Wzięła od barmana długopis i kartkę, zapisała swój numer i schowała do kieszeni Alexandra.*
Kiedy tylko chcesz.
*Puściła do niego oczko, zostawiła na barze pieniądze za swoje zamówienia, cmoknęła go w policzek i wyszła.*
Gość
Lubię ciemnowłose.. <spogląda na jej blondziachne włosy i uśmiecha się szeroko> Zaskoczyć.. chętnie, wiesz, że to lubię. <zaciska wargi rozbawiony i przymyka powieki, aż po spogląda w jej oczy> Chyba gdzieś go mam. Do zobaczenia śliczna! <woła za nią, śmieje się i kręci głową. Kiedy wychodzi, wzdycha cicho z rozbawieniem i spogląda na barmana> Jeszcze. <po chwili odbiera kieliszek, jeden, drugi i opróżnia je>
Gość
<w między czasie zdejmuje kurtkę i odkłada ją na bok. Podwija rękawy koszuli i chwyta kieliszek, a kiedy czuje jakiś chłód, ściąga lekko brwi. Opróżnia kolejny kieliszek stwierdzając, że to przez niedomiar alkoholu. Kiedy ktoś dotyka jego dłoni, wzdryga się i szybko ją cofa, gwałtownie odwracając się w bok. Widząc Averię, zamiera i mruga kilka razy czując jak w oczach zbierają mu się łzy. Czuł się nieswojo, bo nigdy nie zdarza mu się płakać, a co dopiero przy kimś. Bierze oddech i bez wahania przytula ją mocno do siebie, zaciskając dłoń na je bluzce> Twoja obecność za to jest. <mówi ciszej i koniuszkiem nosa przesuwa wzdłuż jej szyi, wdychając jej zapach> Przepraszam, nie dałem rady.. Nie dałem.. <powtarza jak mantrę>
Gość
Mogłem coś zrobić.. Nie rozumiem dlaczego.. <odsuwa się i patrzy jej w oczy, opuszkiem kciuka przecierając jej łzę> Dlaczego? <pyta cicho i czubkami palców gładzi powoli jej szyję> Jak.. nie rozumiem. <powtarza znowu i ściąga brwi w beznadziejnie żałosnej minie>
Gość
Jakie.. zadanie? Zrobię je za ciebie, może to wszystko zmieni. <patrzy jej w oczy wyczekująco i zaciska wargi opuszczając wzrok; wymusza krótki śmiech> Ja, smutny? Przecież.. nie mam uczuć, pamiętasz? <unosi spojrzenie do jej oczu i wzrusza bezradnie ramionami> Nie wiem jak o to zapytać. Nie wiem.. czy mnie zrozumiesz. <bierze oddech i przełyka cicho ślinę> Chcesz wrócić? Jeśli tak, to.. jak? Co masz zamiar zrobić?