Gość
Ciebie? Przecież to nie twoja wina. Mówiła mi, że magia ma swoje konsekwencje i miała rację. Taką cenę płacę za to, że jestem żywy. <spogląda w jej oczy> Char, daj spokój. <mruczy cicho i zaciska wargi> Mieszkanie? A co z mieszkaniem ze mną? <unosi brwi zdezorientowany> Wyborem? <wstaje powoli nie spuszczając z niej wzrokiem> No chyba sobie żartujesz, Charlotte. <zaciska zęby> Wyprowadzasz się i do tego stawiasz mnie przed wyborem ty-Miranda? <kręci głowa>
Gość
*przystaneła słysząc co mówił Kahn.* Co z mieszkaniem z tobą? Nic. Mialam tam mieszkać tymczasowo. Zabiorę swoje rzeczy i przeprowadzę się do siebie. Spokojnie, motor też wezmę. *odwóricłą sie przodem do Alexa.* I nie, nie żartuję. Wybrać musiałbys tak czy inaczej. *podeszła do niego.* Jeśli nie ja bym cię postawiła przed takim wyborem, zrobiłaby to ona. Ona chyba też cię kocha, a raczej nie lubi bawić się w trójkąciki. *stwierdziłą z ironią.* Wracajać do wyboru - nie śpiesz się. Masz czas. Jesteśmy nieśmiertelni. Z wyjątkiem Mirandy. *uupełniła.* A teraz wybacz. Powinnam już chyba zabrać swoje rzeczy.
Gość
<uchyla wargi chcąc coś powiedzieć, ale zaciska je po chwili> Wcale nie chcę, żebyś się wyprowadzała. <mówi spokojnie i utrzymuje kontakt wzrokowy> Okay, to nie fair. Nie chcę tracić żadnej z was. Musicie się z tym pogodzić, albo odejść obie. A jeśli do czegoś nie dojdziecie, to ja odejdę. <stwierdza pewnym siebie tonem i zaciska wargi>
Gość
Nie musisz chcieć. W końcu znalazłam swoje miejsce i tam będę mieszkać. *odpowiada patrząc hybrydzie w oczy.* Proszę cię. My nie mamy nic wspólnego poza kilkoma nocami spędzonymi razem. Ty i ona.. Jesteście zaręczeni. Wybór jest prosty i właśnie do "czegoś" doszłam, prawda? *odpowiedziała równie mocnym głosem i odwróciła się.* Zabiorę swoje rzeczy i znikne do siebie. *rzuciła i ruszyła stanowczym krokiem. Po chwili rozpłyneła się w powietrzu*
Gość
Nie mamy nic wspólnego? Chyba sobie kpisz, Charlotte! <wybucha gniewem i zaciska mocno dłonie w pięści> Więc odchodzisz? <przewraca oczami> Świetnie, właśnie tego kurwa chciałem. <śmieje się, przeciera twarz dłonią, podchodzi do najbliższego drzewa, zaciska dłoń i uderza nią z całej siły tworząc sporą dziurę. Wyciąga ją, bierze oddech, odwraca się napięcie, unosi podbródek i pewnym siebie krokiem zmierza w jakimś kierunku przeczesując włosy palcami>
Gość
<po wyjściu z baru idzie trochę ulicą, aż odwiedza jakiś sklep monopolowy 24/7, wychodzi z niego z małą butelką whisky i siada na najbliższej ławce biorąc kilka łyków z buteleczki>
Gość
< Miranda czuła jak paliwo jej się kończy. Miała go jeszcze jednak wystarczająco aby dojechać do domu. Jednak coś ją zatrzymało. Zauwazyła siedzącego samotnie Deana z butelką alkoholu. Zatrzymała się niedalego niego i podeszła spokojnym krokiem poprawiając luźny kok > Wszystko wporządku, Dean ? < odparła łagodnie aby go nie zaskoczyć >
Gość
<obraca głowę w stronę Mirandy słysząc jej głos> Dlaczego włóczysz się sama w środku nocy, młoda? <zapytał trochę kąśliwie> Pewnie. <odpowiedział z cieniem ironii i wziął łyk alkoholu>
Gość
< wyciągnęła kciuk w stronę błyszczącego Porshe > Mam nowe dziecko, zabrałam je na dłuuuugi spacer. Dlatego dziś nie piję < spojrzała sceptycznie na butelkę > I coś mi się zdaje, że topisz w trunku smutki. Nachalna czarownica cię rozwścieczy ? < usiadła obok niego i nachyliła głowę aby spojrzeć w oczy Deanowi > A teraz tak na prawdę, o co chodzi?
Gość
<spojrzał w stronę wskazaną przez Mirandę> Mhmm... nie najgorszy, młoda, nie najgorszy. <stwierdził z uznaniem układając usta w podkówkę i wziął koljeny łyk z butelki> Piję kiedy mam ochotę. <powiedział uparcie, powoli odczuwając skutki ilości wypitego alkoholu> Poważnie, wszystko w porządku. <skłamał bez mrugnięcia okiem>
Gość
Umiesz mnie oszukiwać, ale teraz będę szła w zaparte. Mam po prostu przeczucie i się tak łatwo go nie pozbędę < mruknęła niezadowolona i włożyła dłonie pod uda > Opowiadałam ci o śmierci, zmartwychwstaniu i straconej pamięci Alexandra? Oraz o tym hak się okazało, że jego kochana przyjaciółka go kocha? < powiedziała cierpko chcąc się tym podzielić. Skoro Dean nie chce nic mówić, to czy to oznacza że Mira ma milczeć ? >
Gość
<słuchał jej unosząc brwi ze zdziwieniem i wyciągnął butelkę w jej stronę>Trzymaj, tobie bardziej się przyda. <powiedział z powagą> Dużo się wydarzyło, nie powiem. <ułożył usta w podkówkę> Ostatnio, gdy się widzieliśmy, to znaczy przed tym zajściem z wilkołakiem, byłaś super-szczęśliwa.
Gość
Wiesz co, bo to wszystko stało się dla mnie zabawne. < zaśmiała się ironicznie > Najpierw natrafiam na jego martwe ciało, rozmawiam z jego duchem. Oświadcza mi się i mówi, że razem z moim ojcem będzie nademną czuwać. Chciał abym dała jakiś wisiorek Charlotte, a potem co ? < wywróciła oczami > Wraca w nowym ciele. Wskrzeszony z ułamkami wspomnień. I uwaga, nagle się robi jedna wielka sieczka: która go bardziej kocha, której bardziej zależy, która więcej zacznie walczyć. Okazało się, że ona nie jest dla niego tylko przyjaciółką. A ja nie potrafię bez przerwy prowadzić altruistycznego trybu życia. < westchneła niepocieszona i spojrzała w niebo > Wspomnienia mu wróciły, ale wiadomo, cała ta sytuacja nie pomaga. Jak mogę być z kimś, skoro wiem, że zawsze będzie myśleć równie mocno o drugiej dziewczynie? To nie na moje nerwy < ściągnęła zdenerwowana brwi > On ma 700 lat. Dla niego taka kłótnia to nic - a mi może zepsuć kto wie czy nie najlepszy okres mojego życia. Ja nie mam wietrzności.
Gość
<zamrugał oczami> Na podstawie twojego życia mógłby powstać niezły serial, poważnie. <kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów i odchylił się na ławce> Młoda, poważnie, nie znam się na związkach, ale życie nauczyło mnie jednego. <przekręcił głowę w jej stronę patrząc jej w oczy>Jeśli kogoś kochasz, to walcz o tę osobę. Bo botem może być już za późno. <uśmiechnął się smutno> No chyba, że źle wybierze, wtedy możesz odejść i pokazać mu ile stracił. To też jest jakaś taktyka. <wzruszył lekko ramionami> Ale co ja tam wiem...
Gość
Dean Winchester napisał:
<zamrugał oczami> Na podstawie twojego życia mógłby powstać niezły serial, poważnie. <kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów i odchylił się na ławce> Młoda, poważnie, nie znam się na związkach, ale życie nauczyło mnie jednego. <przekręcił głowę w jej stronę patrząc jej w oczy>Jeśli kogoś kochasz, to walcz o tę osobę. Bo botem może być już za późno. <uśmiechnął się smutno> No chyba, że źle wybierze, wtedy możesz odejść i pokazać mu ile stracił. To też jest jakaś taktyka. <wzruszył lekko ramionami> Ale co ja tam wiem...
< uniosła ku niemu spojrzeniem > Trochę wiesz, jednak to ty jesteś w tej relacji tym starszym < uśmiechnęła się nikle > On się zmienił. Co zabawniejsze, kiedy ja chyba dojrzałam do tego związku to on zaczał mieć wątpliwości < załozyła ręce na piersi aby ochronić się przed wiatrem > Może łatwiej będzie zostawić to na poziomie przyjaźni z pewnymi bonifikatami.. < westchnęła ciężko > Ogólnie perypetię mieszkańców tego miasteczka zrobiły by furorę w przemyśle filmowym.
Gość
<spuścił wzrok na swoje buty, po chwili biorąc kolejny łyk trunku> Może i lepiej... <stwierdził beznamiętnie> Ale decyzja należy do ciebie. Jest kilka wyjść z tej sytuacji, a ty musisz wybrać to, z którym najlepiej się poczujesz. Nie to,które należy wybrać. Jasne? <uniósł brwi> A ta druga to Charlotte? <zapytał niepewnie po chwili> Zakochała się? <uniósł brew ze zdziwieniem>
Gość
Pomimo wszystkiego, mój racjonalizm się nie zmienił. Ciężko przestać myśleć o tym co właściwe, skoro od dziecka nie przyjmowałam innego wyjścia z problemów < wzruszyła ramionami. Oplotła się szczelniej koszulą i spojrzała mu w oczy > Tak, zakochała się. I widocznie też nie chce się dzielić. < uśmiechnęła się cynicznie > Ty nie masz żadnych sercowych problemów ?
Gość
Char zakochana? Dokąd zmierza ten świat... <zaśmiał się ponuro pod nosem> Ja i problemy sercowe? Błagam cię...
<roześmiał się; chciał żeby zabrzmiało to szczerze, jednak wyszło sztucznie i fałszywie. Opróżnił do końca butelkę.> Ok, jeśli mam być szczery, to było super. Poważnie, wręcz zajebiście. <kiwnal głową na potwierdzenie swoich słów> A jednym słowem wszystko zepsułem. <zrezygnowany przejechał dłonią po twarzy>
Gość
< Miranda nie sądziła, że łowca cokolwiek jej zdradzi. Starała się ukryć swoje zdziwienie kiedy już się odezwał. > Kim jest ta szczęściara ? < spytała łagodnie, jednocześnie zastanawiając się nad tym co dodać > Chyba nigdy nie jest na tyle beznadziejnie, aby nie było wyjścia z sytuacji. Jesteś Dean Winchester, umiesz sobie poradzić ze wszystkim z zimną krwią.
Gość
< Miranda spojrzała zmartwiona na telefon > Dean, musze się zbierać < spojrzała na niego przepraszająco i odjechała samochodem z piskiem opon >
Gość
<wyrzucił pustą butelkę i odszedł>
Gość
<wychodzi na ulicę i zapala papierosa. Siada na krawężniku, zaciąga się i przymyka powieki>
Gość
*wychodzi z MG otulając się ramionami. Zerka w stronę księżyca po czym przenosi wzrok na mężczyznę siedzącego na chodniku. Mamrocze pod nosem zaklęcie, które sprawia, że jego papieros zamienia się w popiół. Kiedy zdezorientowany mężczyzna zerka w jej stronę Devina się do niego uśmiecha*
Gość
<gdy jego papieros popieleje, unosi brew i otrzepuje dłonie. Wstaje, wsuwa dłonie w kieszenie i zmierza w kierunku dziewczyny> Jeśli zazdrościłaś mi papierosa, wystarczyło poprosić. <unosi kącik ust i staje z nią twarzą w twarz>
Gość
*splata dłonie i przegryza lekko wargę, widząc jak chłopak wstaje z miejsca*Jeśli chciałabym nabawić się raka płuc, to za pewne bym poprosiła. *odsuwa się nieznacznie unikając kontaktu wzrokowego*