
Gość
Znów spotkałam moją nemezis, ale tym razem wyjątkowo byłam spokojna. Twoje rady na coś się zdają < puściła mu oczko. Pokręciła głową i pozwoliła aby jej włosy falowały delikatnie na morskim wietrze > Och, dobrze że mi powiedziałeś, jestem pewna ża nie niego nie wpadnę < wywróciła oczami i zaczeła isć w stronę morza, pozwalając aby piasek zasypywał jej buty > Plaża nocą wygląda zdecydowanie ciekawiej. Nie ma tu tylu ludzi co za dnia i można robić rzeczy, które nie są zgodne z prawem < zaśmiała się krótko i założyła ręce na piersi >
Gość
< Miranda widząc dziwną, nawianą dziewczynę parsknęła śmiechem. Szybko wróciła do Mike i usiadła obok niego > Ta dziewczyna wygląda na niedorozwiniętą a ty dajesz jej najwidoczniej znak, ze się nią intefesujesz < zabrała mu papierosa z ust i sama z niego pociągnęła > Dbaj o swoje przystojne ciało, a jeśli się okarze, ze nabawisz się raka? Czy to ciebie też nie dotyczy ? < położyła się na piasku, nie zwracając uwagi na to, ze będzie zaraz cała od niego brudna. Spojrzała w gwiazdy i teraz jej szare oczy mieniły się ich blaskiem >
Gość
< pstryknęła palcami > Nie lubie się dzielić. Moge ci zdobyć jej numer i umówicie się kiedy indziej. Jesli spędzasz czas ze mną to tylko ze mną. < Miranda z niechęcią oddała papierosa i westchnęła > Teraz mozemy znów wrócić do bycia niemiłym, bo tak mi się zdaje ale za bardzo się przed tobą rozluźniłam. < Czarownica wciąż wpatrywała sie w niebo, kątem oka obserwując poczynania chłopaka > Nigdy nie wiem, czy nie zechcesz mnie zabić, prawda? < przymknęła oczy i uniosła leniwie kąciki ust >
Gość
< Miranda spojrzała na niego wrogo i przyłożyła sobie dwa palce nad usta imitujące znany wąsik > Nie śmiej się, bo w każdej chwili mogę się w niego zamienić. Nie spotkałes go przypadkiem w piekle? < zaśmiała się cierko i wstałą do pozycji siedzącej otrzepując włosy z piasku. Widząc co robi dziewczyna, zakrywa sobie dłonią twarz i parska niekontrolowaym śmiechem. Pokręciła głową tylko na jego zachowanie, ale nie zamierzała niczego komentować > Cieszy mnie to, ze potrafimy normalnie porozmawiać. < odwróciła do niego głowę i usmiechnęła się subtelnie >
Gość
< Miranda zamkneła usta. Zdałą sobie sprawę, ze zaczęła już wygadywać głupoty, które niekoniecznie kogoś by zainteresowały. Przyciągnęła do siebie nogi i oparła brodę o kolana, obserwując horyzont. Robiło się na szczęście coraz cieplej. > Co ci się najbardziej podoba w twoim nowym życiu? < spotała cicho, jakby nie chciała zagłuszyć odgłosu fal. Palcem zaczęła jeździć po piasku rysując jakieś nieregularne wzorki >
Gość
< Miranda słuchała go uważnie. Przygryzła wargę lekko w zamyśleniu nad tym co powiedział. Czuła, że jego historia coraz bardziej go interesuje i na prawdę chciałaby ją dokłądnie poznać > Dosć ciekawe spostrzeżenie < cmokneła z zadowoleniem i odwrócią głowę w jego stronę. Siedzieli bardzo blisko siebie, tylko parę centymetrów ich dzieliło > Wbrew pozorom najbardziej podoba mi się to, że przetrwałam wszystko co mnie spotkało do tej pory. To mogę uznać za mój największy sukces < popatrzyła mu głęboko w oczy > Jeśli już teraz miałam tyle kłopotów to co moze mi zaszkodzić w przyszłosci, prawda?
Gość
< Mirandę przeszedł przyjemny dreszcz po całym ciele. Uśmiechnęła się do niego i pomachała. Parę chwil potem sama znikneła. >
Gość
< Miranda przyszła na plażę. Nadal była w paskudnym humorze i widać to było nie tylko po jej twarzy ale i po otoczeniu. Morze wzburzało się i tworzyło owiele za duże fale jak na ten region Ameryki. Znowu jej związek rozpadł się tylko tym razem nawet nie zdązył się porządnie rozpocząć. Podeszła pod jakąś wydmę i wpatrywała się w wodę. Machnięciem palców powodowała, że strumienie wody do niej leciały, a potem wracały do morze >
Gość
<przychodzi na plażę i rozgląda się stwierdzając, że nigdy wcześniej tu nie trafiła i praktycznie głowiąc się, jak do tego mogło dojść. Przez chwilę wpatruje się w ocean i unosi kącik ust. Zakłada okulary przeciwsłoneczne na włosy i zsuwa trampki ze stóp chwytając je w dłonie. Rusza powoli w stronę wody, czując jak silniejsze powiewy wiatru zsuwają z jej ramion luźny sweter. Nawet go nie poprawiając, obserwuje fale, a zaraz potem małego chłopca, który przez nieuwagę uciekł swojej mamie w stronę wody, już do niej wchodząc. Widząc, że jedna z większych fal leci prosto na niego i mały się nie utrzyma, Melanie w jednej chwili uspokaja morze tak, że fale niemal rozpryskują się w powietrzu tworząc przyjemną mżawkę. Po chwili śledzi wzrokiem dziecko i kręci głową> Właśnie dlatego nie chcę mieć dzieci. <mruczy do siebie i dopiero wtedy zauważa dziewczynę, przez którą morze niemal zwariowało. Podchodzi bliżej i nawet na nią nie patrząc, staje obok> To było nierozważne. <mówi spokojnie i zapala papierosa zaciągając się nim niespiesznie>
Gość
< Miranda wpatrywała się tępo we wzburzoną wodę. Machnęła raz dłonią, sprawiając że tafla wody powróciła do oczekiwanego spokoju. Westchnęła głęboko nie mając ochoty spoglądać w stronę skąd usłyuszała znajomy głos > Jeśli znów masz ochotę utrzeć mi nosa to wybrałaś sobie idealny moment < wywróciła oczami i podciągnęła kolana pod brodę. Nie miała siły na większe potyczki słowne z czarownicą >
Gość
<spogląda na nią i lustruje ją wzrokiem. Kręci głową i wraca spojrzeniem do zadowolonego chłopca biegającego po brzegu, a potem do oceanu> Przy tobie czuję się jakby mi stuknęła czterdziestka. Ucierać nosy mogłam w liceum, teraz po prostu dodałam swój komentarz. Chyba nie winisz mnie za szczerość? <unosi brew nie patrząc na nią i nie czekając na odpowiedź> Nie powinnaś. <poprawia okulary na głowie i zakłada ręce na piersiach nie odrywając wzroku od horyzontu> Wyglądasz strasznie. <oświadcza po chwili nie mając na myśli, że dziewczyna jest brzydka czy zaniedbana, ale po prostu wyglądała na zmarnowaną, przynajmniej w porównaniu do ich poprzednich spotkań>
Gość
< Miranda nie miała ochoty patrzeć na cokolwiek innego niż tylko linia horyzontu. Po co jeszcze spojrzenie ma zdradzać jaki ma bałagan w głowie? Złapała trochę piasku pomiędzy palce i zaczęła go przesypywać > Liczą się przede wszystkim intencje tego co mówisz. Szczerości na świecie brakuje, dlatego nawet jest warte pochwały to co mówisz < wzruszyła bezradnie ramionami. Nie pamięta kiedy jej głos był tak pusty i jednostajny. > Czasem jesteś zbyt ostra w tych osądach, ale nie oceniam cię. To byłby przypływ hipokryzji z mojej strony. < odwróciła głowę w jej stronę. Chciała ukryć cienie pod oczami, ale wolała się uśmiechnąć. Smutek przelewał się przez jej twarz > Czasem się zdarza. Ty za to masz chyba resztę farby na czubku nosa < wyglądało to dość zabawnie w pozytywnym sensie. Przez chwilę myślała nawet aby unieść kącik ust ale nie zdobyła się na to >
Gość
To chyba najmilsze co mi powiedziałaś. <mruży oczy> Możesz powtórzyć? <uśmiecha się pod nosem> Mhm. Pewnie nie mam uczuć. Prawdopodobnie jestem wredną suką. To smutne. <oświadcza po chwili i kiwa powoli głową z lekkim rozbawieniem oraz kompletnym dystansem do siebie> Serio? <unosi brew i po chwili wahania ogląda się w szybce telefonu i przygryza lekko wargę> Uroki remontów.. <mruczy bardziej do siebie i lekko zdrapuje kropkę farby, nastepnie przecierając naskórek opuszką palca> Nawet było mi z tym do twarzy. Jak to mówią, ładnemu we wszystkim ładnie. <unosi kącik ust i chowa urządzenie do kieszeni swetra, kolejno siadając sobie na piasku i splatając nogi w 'kokardkę', jak to robiła za czasów przedszkolnych> Tak wygląda dziewczyna ze złamanym sercem, czy dopiero wróciłaś z pogrzebu ukochanego psa? <uśmiecha się lekko i spogląda na nią>
Gość
< Miranda otrząsnęła włosy z piasku > Niestety, jakbym to powiedziała ponownie zaczełabym myśleć czy dobrze zrobiłam < zaśmiała się krótko. samą ją to zdziwiło, ale czuła ze dobrze powiedziała. > Jestem młodsza o rok ale pocieszę cię, z tego się wyrasta < rozprostowała nogi i strzepała nadmiar piasku z ud. Obserwowała jej ruchy bystrym okiem > Nie podobało ci się jak Alexander urządził dom? < odparła z małym przekąsem. To że byłą w złej kondycji nie osnaczało że kompletnie straciła charakter. Nie spodziewała się że Melanie usiądzie obok niej > Pogrzeb chomika < zaśmiała się pod nosem. Ale zaraz potem przestało jej być do śmiechu > Serce mam całe, po prostu zakończyłam coś bo musiałam < westchnęła ciężko i wplotła palce we włosy, zaczesując je na tył głowy > Bawisz się w psychologa czy co ? < spojrzała w jej stronę, a w jej spojrzeniu nie było nic złego. Nie chciała jej rozjuszyć ani nic w tym stylu >
Gość
Nie możesz wiedzieć ile mam lat. Dobrze wiesz, że nawet nie mogłabyś dostać się do mojego umysłu. I nie mam zamiaru z tego wyrastać. Dobrze mi tak bez uczuć, wierz mi. <uśmiecha się z przekąsem i zaciąga się papierosem o którym zapomniała, niemal jak zwykle ostatnio> Wiesz, wszystko mi jedno. <wzrusza ramionami> Ale nie miałam zamiaru spać w łóżku, gdzie się z tobą grzmocił, więc stwierdziłam że zrobię remont pokoju, a potem doszłam do wniosku, że mógł bzykać każdą z was w każdym zakątku domu i na każdym meblu, dlatego postawiłam na zmiany. <kiwa powoli głową rozbawiona> Nie lubię chomików. Są jak te.. małe szczury. obleśne, tylko że do tego włochate. <krzywi się z obrzydzeniem i po chwili spogląda na dziewczynę> Powinnam ci współczuć? U mnie to tak nie działa, więc.. nie licz na żadne pocieszenia. <unosi ręce w obronnym geście i uśmiecha się lekko opuszczając je> Jak nie ten to inny, wiesz jak to mówią. <przewraca oczami> Psychologa? Bardziej.. Psychiatrę, ale to by potwierdzało, iż przyznajesz się do swojej choroby. Więc niepotrzebnie to mówiłaś. <unosi kącik ust przesuwając palcem wskazującym po piasku>
Gość
Najwyraźniej udało mi się zgadnąć, poza tym to chodzi też o aurę jaką wytwarzasz no i o sam wygląd < wzruszyła ramionami > No proszę proszę jakie wspaniałe umiejętności dedukcji.. Mogę ci też powiedzieć na których panelach leżało jego martwe ciało i gdzie powinny być plamy z krwi < zaśmiała się sarkastycznie. Tak, jego, a teraz jej dom, skrywał wiele wspomnień mniej i bardziej bolesnych do których nie chciała wracać, a już na pewno nie teraz > Dlatego mam kota < dodała bez wyrazu, w końcu nie była to informacja zmieniająca przebieg rozmowy > Nie licze na żadne współczucie, możesz to sobie zapisać. Za dużo już go doświadczyłam w życiu i teraz wręcz marzę o zimnym spojrzeniu < wywróciła oczami. To stwierdzenie nie mijało sioę z prawdą. Wzdrygła się na myśl o fałszywych uczuciach po śmierci jej ojca.. > A co ma się tego wstydzić? Z tej informacji i tak nikt nie może wyrządzić mi krzywdy. A tabletek i tak już dawno nie biorę < odwróciłą do niej twarz i uśmiechneła się uprzejmie > Układasz sobie życie w Mystic Falls?
Gość
Nie powiedziałam że udało ci się zgadnąć. <zaciąga się papierosem po raz ostatni i wydmuchując powoli dym, rzuca niedopałek gdzieś dalej w bok> Nie trzeba, obędę się bez tych informacji. W razie potrzeby mogłabym zrobić reprodukcję. To prawda, że ściany mają uszy, więc mają też i oczy. <wydyma lekko wargi bawiąc się piaskiem> Kota. <powtarza po niej> Nie lubię kotów. Są podłe. <unosi kącik ust> Zimne spojrzenie? <spogląda na nią> Mogę cię uderzyć w twarz, dla oprzytomnienia i przypomnienia sobie, że faceci nie są górą lodową. Nie rozbijamy się przez nich jak zasrany Titanic. <przewraca oczami i po chwili uśmiecha się kwaśno, nie komentując wzmianki o tabletkach> Tak. Ale nie zostaję tu. W tej zapyziałej dziurze. <unosi kącik ust> Nic mnie tutaj nie trzyma. Wręcz przeciwnie, niemal wszystko mnie odpycha. Bez wyjątku.
Gość
< Miranda leniwie obserwowała tor lotu niedopałka > Zamierzasz tak jak on urządzić jakąś dziką imprezę raz na jakiś czas? Zawsze z nich wychodziły najgorsze skandale.. < uśmiechnęła się melancholijnie i przetarła szyję. Do dziś pamieta jak Charlotte groziła jej, że wbije w nią paznokcie i wywlecze ją z posiadłości Alexandra > Przemoc nie robi na mnie wrażenia. Myślisz że płaczę tylko przez facetów? < przymkneła oczy i skupiła się tylko na wietrze który delikatnie muskał jej skórę > Melanie, przecież to jest normalne że ktoś nas rani. Chyba mi nie powiesz, że nie poznałaś tu jakiś mężczyzn którzy nie dali ci do myślenia, co? < znów uniosła na nią swoje badawcze spojrzenie chcąc wyczytać coś z jej mimiki > To czemu to ciągle jesteś i wydajesz pieniądze na remont?
Gość
Nie. Nie mam takiego zamiaru. Nie mam genów Alexandra, mimo wszystko. Różniliśmy się od siebie w wielu dziedzinach. Przyznaję, że lubię imprezować, ale nie organizuję nic sama. Nie jestem przystojnym Alexem, dla którego zlatuje się każda dziewczyna w Falls z nadzieją, że tego wieczoru to ona będzie mogła przez chwilę być tą jedyną. <uśmiecha się czule do siebie i przechyla lekko głowę w bok wspominając chłopaka> Nie wiem. Szczerze mówiąc, mam gdzieś twoje problemy sercowe. <przewraca oczami i prostuje głowę myśląc nad jej pytaniem> Hm.. <mruży oczy próbując sobie przypomnieć jakiegoś faceta który dał jej cokolwiek do myślenia> Sama nie wiem. Znam kilku, niemal każdy chciał mnie przelecieć, ale żaden nie podołał wyzwaniu. Są beznadziejni i tyle. <wzrusza ramionami> Nie ma co się rozkwilać. Jedyny facet który kiedykolwiek doprowadzał mnie do jakichkolwiek uczuć, to Alexander. Od zawsze. <przesuwa koniuszkiem języka wzdłuż swojej górnej wargi w zamyśleniu> Bo muszę to sprzedać, ale tymczasowo czekam aż zacznie się rok akademicki i będę mogła wyjechać na studia.
Gość
< Miranda uniosła do góry jedną brew > Nie znajdziesz tutaj dużo dziewczynek które lubią inne dziewczynki więc radzę ci strzelać w męską część widowni aby się za toba uganiali. A masz przecież do tego predyspozycje < uśmiechnęła się z niewinnym sarazmem. Oparła ręce na plecami, a głowę uniosła ku górze aby móc spokojnie spojrzeć w gwiazdy > Uuu jaka szkoda, a myślałam że zyskuję przyjaciółkę < cmoknęła z niezadowoleniem i udała że w jej oku zakręciłą sie łza > no popatrz jaka z ciebie ciemnowłosa uwodzicielka. Tajemnicza z ostrym językiem. Czekam na pierwsze informacje o samobójcach z pragnienia do Melanie Kahn < czarownica zaśmiała się pogodnie. Paradoks gonił paradoks i nie mogła się powstrzymać, pomimo tego, że w jej głowie siedziało co innego > Ciekawe który facet zrobi to ponownie. Tylko kwestia czasu < spojrzała na nią > Na jakie studia się wybierasz ?
Gość
Nie powiedziałam, że chcę być adorowana. <unosi kpiąco brew, nawet na nią nie patrząc, tylko teraz obserwuje zamglony księżyc> A to ci pech. <odburkuje i kręci głową rozbawiona> Mówisz, że aż taką uwodzicielką jestem? <prycha i zaczyna się śmiać, krótko i nie do końca szczerze> Ja tego nie robię. Nie rozkochuję ich w sobie, bo najzwyczajniej w świecie nie potrzebuję tego rodzaju miłości. To chyba skomplikowane. Jak ja cała. Zdecydowanie. <unosi kącik ust> Mhm. Mogą próbować, życzę powodzenia. Jeśli komuś uda się przebić do moich uczuć, to na prawdę.. będę pod wrażeniem. <uśmiecha się powoli> Medyczne. Jeszcze nie jestem pewna co do specjalizacji. Z pewnością chirurgia.
Gość
< Miranda patrzyła na nią z zaciekawieniem > Kozystaj z uroków tego miasta ile możesz bo jest ono stworzone dla ciebie < uśmiechneła się tajemniczo wiedząc co znaczą te słowa tylko dla siebie. Spojrzała jeszcze raz leniwie na horyzont > Bardzo szlachetny kierunek. Wolałam siedzieć w laboratorium i tam ratować ludzkie życia.. < mrukneła pod nosem. Czasem brakowało jej prac akademickich i całego tego splendoru spowodowanego nauką na uniwersytecie > Będę się zbierała. Dziekuję za o dziwo miłą rozmowę, pierwszy raz pomyślałam, że jesteś całkiem naormalna < uśmiechnęła się leniwie i znikneła w typowych dla siebie oparach dymu >
Gość
Czyli więcej tu takich wiedźm jak ja? Przyjmując dwuznacznie. <uśmiecha się pod nosem, bo wiedźmą była praktycznie z obu perspektyw> Albo w kostnicy. <dodaje po chwili rozbawiona> Badanie trupów.. może kryminalnie.. <kiwa głową z aprobatą> Nie jestem normalna. Powinnaś była o tym wiedzieć. <prostuje po chwili i po zniknięciu dziewczyny kładzie się bezpośrednio na piasku, wyciągając nogi przed siebie i układając dłonie na brzuchu, po czym spogląda w niebo i chyba z nudów liczy sobie gwiazdki z drugiej strony po chwili przestając i myśląc o czymś>
Ostatnio edytowany przez Melanie Kahn (17-07-14 20:52:20)
Gość
<po jakiejś chwili, kiedy czuje chłodny, przybrzeżny wiatr okalający jej gołe nogi i ramiona, podnosi się nakładając bardziej luźny sweter na ramiona. Otula się nim wstając i przesuwa spojrzeniem po linii horyzontu. Przeciera twarz dłonią i chwyta buty opuszczając plażę>
Gość
<przychodzi na plażę i rozgląda się nachylając aby zdjąć buty, przez co oczywiście traci równowagę na jednej nodze i chwieje się na boki. Po chwili jednak prostuje się z butami w dłoniach i odgarnia włosy z twarzy. Błądzi wzrokiem po plaży, aż podchodzi do samego brzegu i siada tak, aby przypływające fale mogły dosięgać jej stóp>