Gość
Pieprzony skurwysyn... <syknął przez zaciśnięte zęby, wspierając się na przedramionach; dotknął dłonią zdrowej ręki koszulki na brzuchu, która lepiła się od krwi Znowu kula, znowu brzuch; doczołgał się do jakiegoś samochodu i oparł o niego plecami głęboko oddychając>
<gdy podeszła do niego Tris, odpowiedział> Bywało gorzej.
Gość
Gab;
*uchyla wargi widząc to wszystko i wyciąga z siebie kołek. Doczołguje się do chłopaka oddychając szybko i ocenia jego stan na oko. Chwyta jego nadgarstki i ciągnie go ostatkami sił, aż znikają*
Gość
<kuca obok niego, trzymając się za ramię> Dasz radę się podnieść? <spytała, a widząc kątem oka, że tamci zniknęli, westchnęła, ale rozluźniła się trochę. Zacisnęła wargi z bólu, kładąc rękę na kolanach i wspierając się zdrową o samochód> Powiedz, że mieszkasz gdzieś blisko..
Gość
<rozglądnął się spod przymrużonych powiek, jednak po chwili zamrugał i pokręcił głową> Jesteśmy blisko <z trudem podniósł się z ziemi opierając się zdrową ręką o samochód> Ale moje Maleństwo zostanie samo <zdobył się na nikły uśmiech>
Gość
Masz tu gdzieś samochód? Daj kluczyki, poprowadzę, a ty masz się jak najmniej ruszać <powiedziała głosem, nie znoszącym sprzeciwu. Popatrzyła się na jego ranę> Wytrzymaj te kilka minut do szpitala <przygryzła mocno wargę>
Gość
<spojrzał na nią błagalnie> Do szpitala? Bywałem już w gorszych sytuacjach <wziął głęboki oddech i zaczął powoli iść w kierunku Impali po drodze trzymając dłoń na ranie na ramieniu i podtrzymując się ręką jakiegoś samochodu aby nie stracić równowagi>
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (07-01-14 20:52:33)
Gość
No właśnie. Skoro wychodziłeś z gorszych sytuacji, to czemu masz się wykrwawić przy tej? <pokręciła głową i zdobyła się na lekki uśmiech> Daj spokój, to tylko szpital, nie powiesz mi chyba, że boisz się zastrzyków? <uniosła brew i zaśmiała się nerwowo. Podeszła do niego i zarzuciła sobie jego ramię na kark, pomagając mu trochę> Poza tym, tam poskładają cię do kupy lepiej, niż ja <doprowadziła go do samochodu, wzięła od chłopaka kluczyki i otworzyła drzwi po stronie pasażera> No, pakuj się.
Gość
<westchnął, wsiadając do samochodu mruknął nieszczerze:> Nie znoszę cię <gdy Tris także wsiadła do samochodu, dodał> Jeśli spieprzysz mi auto, to cię zastrzelę <powiedział siląc się na poważny ton głosu>
Gość
<uśmiechnęła się pod nosem> Wal się <pokręciła głową, wsadziła kluczyki do stacyjki, odpaliła samochód i pojechali w stronę szpitala>
Gość
*Wyszła ze swojego mieszkania prosto na ulicę. Rozejrzała się po czym schowała ręce do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki. Prawą dłoń zacisnęła na sztylecie który zawsze miała przy sobie i ruszył wolno ulicą, rozglądając się co jakiś czas*
Gość
*W końcu weszła do jakiegoś baru*
Gość
*Wyszła na ulicę, rozejrzała się i schowała ręce do kieszeni. Ruszyła przed siebie stukając obcasami i rozglądając się co jakiś czas.*
Gość
WCZORAJ: *Poszła w kierunku swojego mieszkania*
Gość
*wyszła na ulice i po chwili wyjęła z torebki papierosa. zapaliła go i zaciągnęła się dymem. Po dwóch kolejnych wdechach ruszyła dalej spokojnym krokiem*
Gość
*wychodzi na ulice i rozgląda się. Wsuwa dłonie w kieszenie płaszcza idąc przed siebie. W końcu zatrzymuje się, rozgląda w ciemności i siada na krawężniku. Wyciąga nogi przed siebie, wygładza sukienkę i opiera się o pobliskie drzewo; patrzy na jakiś punkt w zamyśleniu*
Gość
* Szedł ulicą w stronę swojego domu kiedy nie opodal zauważył znajomą mu dziewczynę. Od razu ją rozpoznał była to Foxy, uśmiechnął się lekko na jej widok. Postanowił do niej podejść; usiadł obok na krawężniku* Hej aniołku * Oparł brodę na przedramieniu i spojrzał na dziewczynę* Czekasz na kogoś?
Ostatnio edytowany przez Gideon Cross (10-01-14 20:44:12)
Gość
*śledzi wzrokiem podchodzącego mężczyznę i uśmiecha się lekko przechylając głowę w bok* Nie. Myślę, po prostu. Już.. *spogląda na zegarek i wzdycha* Dobre kilka godzin. Nie jestem pewna, czy to wychodzi mi na dobre. *przewraca oczami rozbawiona i spogląda na niego* Jak było na basenie? Odratowała cię jakaś sexy ratowniczka? *zaciska wargi, żeby się nie roześmiać i patrzy mu w oczy*
Gość
A o czym tam myślisz?* Spytał unosząc brwi i uśmiechając się seksownie, przejechał koniuszkiem języka po ustach* Kilka godzin... * Mruknął pod nosem* Dobrze, ze przyszedłem nie będziesz już siedzieć tu sama. * Puścił do niej oczko* Nie potrzebowałem pomocy prędzej to ja mogłem uratować jakąś seksowną panią. * Pokręcił rozbawiony głową* Co powiesz na spacer po parku?
Gość
Ja? O tobie, tak się składa. *uśmiecha się słodko jak nigdy i prostuje się patrząc przed siebie* Tak. Popatrz, jaki zbieg okoliczności. *śmieje się cicho* Ach tak? Masz już wprawę po tej akcji? *unosi lekko brwi i spogląda na niego z rozbawieniem* Park.. Może być. *kiwa lekko głową* Wspominałam może, że nie chce mi się wstać? *uśmiecha się szeroko*
Gość
O mnie? A zdradzisz mi jakieś szczegóły?* Uniósł brwi patrząc uważnie na nią* Z pewnością miałem bat w ręku i do tego seksowne obcisłe bokserki czarnego koloru. * Poruszył brwiami* Zbieg okoliczności z pewnością.* Uniósł kącik ust kiedy zaczęła się śmiać* Wprawę czy ja wiem * Wzruszył ramionami* Chcesz żebym wziął cię na ręce czy na barana? * Spytał*
Gość
Może.. To zależne od tego jak bardzo kochanym chłopcem będziesz. *uśmiecha się zadziornie patrząc mu przeciągle w oczy, po czym cmoka* Czarny wyszczupla, nie trafiłeś. *śmieje się* Nie wierzę w przypadki, ani zbiegi okoliczności. *unosi leniwie kącik ust* Ani to, ani to. Możesz po prostu pomóc mi wstać. Będę wdzięczna. *puszcza mu oczko i patrzy na niego znacząco*
Gość
Nie jestem kochanym chłopcem * Mruknął nie zadowolony, zacisnął usta w cienką linię* Czyli, że biały? Szczuplejszy być nie mogę * Pokazał jej język* To dobrze bo ja też nie wierzę. * Wstał* Jasne * Wyciągnął do niej rękę, a kiedy dziewczyna ją złapała pomógł jej wstać* To idziemy? Jak tak to prowadź. * Uśmiechnął się*
Gość
*wzdycha, chwyta jego dłonie i wstaje, po czym mierzwi jego włosy dłonią* Jesteś, tylko o tym nie wiesz, Gideonie. *spogląda mu w oczy* Masz rację, nie możesz. *robi krok w jego stronę* Tak wyglądasz dobrze. *unosi kącik ust* Więc nie wierzysz, że całkiem przypadkiem wygrałeś mój budynek, a do tego napatoczyłeś się na mnie w barze i zezłościłeś mnie.. po raz kolejny? *śmieje się cicho i szczypie go w pośladek* Idziemy. *uśmiecha się zadziornie i idą do parku*
Gość
*Wyszła z Grilla i odpaliła papierosa, po czym szła sobie ulicą paląc i zastanawiając się gdzie zjeść dzisiaj obiad.*
Gość
< Pojawił się na skraju ulicy idąc spokojnym, pewnym siebie krokiem. Poluzował sobie kołnierzyk i rozejrzał się po okolicy. Ujrzał pewna interesującą blondynkę palącą niedaleko baru w którym był rano. Podszedł do niej i wyciągnąwszy papierosa z kieszeni stanął obok dziewczyny >