Gość
Mówiłem, że miałem spotkanie biznesowe. *kręci głową* Moja asystentka mnie molestowała o to od tygodnia *uśmiecha się rozbawiony* I owszem, zajęty. A zajęci są podobno.. najbardziej pożądani. *przesuwa palcami po żuchwie.*
Gość
Tylko mi nie mów, że masz żonę i dzieci, bo zaraz się na Ciebie rzucę z tego pożądania <wywróciła oczami i uśmiechnęła się ironicznie układając dłonie na swoim kolanie> Zakazany owoc smakuje najlepiej, tak? <uśmiechnęła się słodko> Więc nie spocznę dopóki nie będziesz mój i ta skarbie możesz zacząć się mnie bać <poruszyła brwiami i zaśmiała się cicho>
Gość
Mówisz poważnie? *śmieje się ochryple i seksownie* Nie mam dzieci.. ani żony i się na to nie zanosi. *kręci głową* A jak będę wolny? To co? Rezygnujesz z polowań? *przesuwa opuszkiem kciuka po wardze, żeby się nie zasmiac*
Gość
<westchnęła zawiedziona> Jak będziesz wolny to cóż, bywa, będziesz musiał sobie jakoś beze mnie wtedy poradzić <mrugnęła do niego i zaśmiała się cicho po czym spojrzała na swoją pustą szklankę> Mogę liczyć na następnego drinka? <zatrzepotała teatralnie rzęsami i zachichotała uśmiechając się słodko>
Gość
*kiwa palcem do barmana nie spuszczajac wzroku z jej oczu, a barman uzupełnia ich drinki* Więc jak będę wolny, to stracisz zainteresowanie? *uśmiecha się szeroko*
Gość
Nie gdybajmy <uśmiechnęła się minimalnie i od razu upiła kilka łyków swojego drinku> Jakby, jakby <wywróciła oczami i odstawiła szklankę zlizując koniuszkiem języka resztę alkoholu ze swoich warg> Poza tym kto powiedział, że już jestem zainteresowana? <uniosła swoją brew przyglądając mu się badawczo>
Gość
Hm.. ty? *śmieje się pod nosem i kręci głową* Nie przepadam za gdybaniem, ale lubię wiedzieć na czym stoję *unosi kącik ust*
Gość
<zlustrowała go wzrokiem i potrząsnęła głową> Jestem pewna, że nie marudzisz na brak powodzenia, więc nie będziesz jakoś wyjątkowo cierpiał jeżeli ja nie będę zainteresowana <uśmiechnęła się niewinnie>
Gość
Zapewne nie. Nie jestem zainteresowany, wybacz *uśmiecha się lekko i upija whisky przyglądając jej się*
Gość
<przygryzła swoją dolną wargę i uśmiechnęła się udając ulgę> To dobrze <stwierdziła szybko i puściła mu oczko> Przynajmniej nie będę musiała Ciebie unikać <mruknęła pod nosem i opróżniła całkowicie swoją szklankę ponownie oblizując usta>
Gość
Unikać? *śmieje się i przeciera powieki* To dobrze. *wstaje i płaci za ich drinki* Trzymaj się tajemnicza nieznajoma. *puszcza jej oczko i wychodzi*
Gość
<wywróciła oczami i po chwili sama opuściła lokal>
Gość
*Jako że nie dzisiaj jeszcze nic nie jadła Ruby postanowiła wejść do restauracji. Zatrzymała się w progu, rozejrzała i usiadła przy pierwszym wolnym stoliku. Kiedy podeszła kelnerka zamówiła pierwsze lepsze danie. Kiedy dostała swoje zamówienie zabrała się za jedzenie.
Gość
*Zapłaciła i wyszła*
Gość
*Uniosła kącik ust zerkając na Sama.* Nie wiem jeszcze. *wzruszyła ramionami.* A ty co zamawiasz?
Gość
*Przewróciła oczami* Nkech ci będzie *mruknęła i przejrzała szybko kartę po czym zawołała kelnerkę* Dwie lampki białego wina i dużą pizzę Margheritę *uniosła kącik ust*
Gość
*Wzięła kawałek pizzy* Smacznego *odpowiedziała uśmiechając się i zabrała się za jedzenie.*
Gość
*Po zjedzieniu pizzy od razu wypiła całą lampkę wona i oblizała seksownie usta*
Gość
*Pokiwała energicznie głową uśmiechając się szeroko* Może tym razem czerwone? *zaproponowała*
Gość
*Kiedy dostała alkohol wypiła go od razu.* Świętować...? *powtórzyła w zamyśleniu po czym uśmiechnęła się szeroko* Więcej wina? *przygryzła wargę*
Gość
*Piła, aż zaczęła się jej kręcić w barze i lekko chichotała.* Myślę... że już wystarczy. *odezwała się śmiejąc się cicho choć nie wiedziała z czego.* Wracamy do domu?
Gość
*Machnęła ręką* A tam, gadasz. *zachichotała* Możemy przecież jechać autem, nic nam nie będzie...
Gość
<Edward spaceruje uliczkami Mystic Falls. Był głodny, a wszystkie inne pseudo restauracje przypominały stare ruiny z marnym jedzeniem.
Mężczyzna ubrany w strój wojskowy z 1950 roku wchodzi do restauracji Lullaby.
Niemal od razu podchodzi do niego kelner, który ma zaprowadzić go do stolika>
Varjack <odpowiada chłodno i pozwala sie prowadzić między stolikami. Ze znudzonym wyrazem na twarzy obserwuje wszystkich żałosnych ludzi, którzy rozkoszują się jedzeniem.
Mruży oczy, widząc znajomą burze brązowych loków i bez zapowiedzi zostawia kelnera i przysiada się do dziewczyny>
Szkocką i krwisty stek z pieczonymi warzywami w miodzie. Do tego ravioli ze szpinakiem. <mówi do przeuroczej mulatki, po czym przenosi spojrzenie na Katherine>
Gość
Taaa.. Co do tego <kręci przecząco głową, bawiąc się kieliszkiem szkockiej, który mu właśnie przyniesiono.>
To miasto to porażka <uśmiechnął się półgębkiem i uniósł głowę do góry, obserwując sklepienie budynku. Nie aż tak źle, przeniósł wzrok na dziewczynę>
Katherine Pierce w porządnej restauracji, spotkanie biznesowe? Kolejna twoja gierka? <zaczyna od oficjalnego tonu głosu, jednak wraz z wypowiadanymi słowami się on zmienia. Akcent angielski ustępuje leniwemu amerykańskiemu szmerowi>
Gość
Podobno można, ale nie wierzę w ten rodzaj czarów <kącik jego ust uniósł się niemal niewidocznie do góry. Edward spojrzał na obraz, wiszący tuż nad głową Katherine i oblizał seksownie wargę. W jego oku pojawił się błysk.. chciwości? Pożądania?>
Skoro to miejsce wymaga klasy i uprzejmości.. coś się zmieniło? <w twoim nędznym życiu? - cisnęło się mu na usta, z trudem powstrzymał się od złośliwości. Niestety jawna niechęć nadal była wyczuwalna>