Gość
Mówią, że myślenie nie boli. Być może dlatego, że myślą w tak prostolinijny sposób jak ty? <uniósł prawą brew do góry i spojrzał na nią zamglonymi oczami. Otrzeźwiał dopiero gdy dostał swój wielki kawał mięsa z dodatkami.
Rozłożył serwetkę i włożył ją sobie za kołnierzyk by nie pobrudzić munduru.
Był pedantem i tego nie ukrywał. Varjack zjadł kawałek mięsa i wydął wargę w stylu "not bad".>
Tylko takie pomieszczenia mają dusze. Może są nieco obłudne, ale.. czym by było życie bez obłudy? Sama się oszukujesz, kotku. <puścił jej oczko i tym razem wpakował sobie do ust ravioli>
Gość
<Był tak pochłonięty jedzeniem, że słowa Katherine wydawały się mu tak odległe i nieprawdziwe. Zdezorientowany uniósł głowę do góry i najpierw patrzył na dziewczynę, a potem wędrował wzrokiem po gościach restauracji.>
Co za ironia, nawet nie darzę Cię tak głębokim uczuciem jakim jest nienawiść. Jesteś mi po prostu obojętna <wzruszył lekko ramionami. Co prawda nie obchodziło go zdanie tego marnego społeczeństwa, ale jednak.. lekkie ukłucie frustracji się pojawiało>
Nie odpowiedziałaś na moje pytanie <stwierdził beznamiętnie, splatając ręce na stole>
Gość
Nauczono mnie, że nawet najbardziej marne towarzystwo jest dobre, poza tym cóż... zlitowałem się nad tobą <wytarł usta chusteczką, a widząc jej zdziwienie uśmiechnął się kpiąco i upił łyka szkockiej>
Nie przystoi by kobieta sama siedziała, to źle o niej świadczy. Zrobiłem ci przysługę, jesteś mi coś winna <powiedział to w tak arogancki sposób, dając jej do zrozumienia, że powinna odczuwać swego rodzaju zaszczyt. Ed wzruszył lekko ramionami>
W porządku. I tak, tak naprawdę nie interesuje mnie co u ciebie
Gość
Och nie kotku, król to stanowczo za mało <również się uśmiechnął, z ogromnym przekonaniem i wiarą w swoje słowa>
Jestem najlepszym z całego naszego pierdolonego gatunku <wzruszył lekko ramionami a słysząc jej pytanie rozłożył niewinnie ręce i skinął głową>
Kath, Kath, Kath. Już Ci coś mówiłem. Jak tak bardzo chcesz przede mną klęczeć to możesz przy okazji zrobić coś innego, złotko <ponownie puścił jej oczko i usiadł wygodniej>
Bardzo się cieszę, że tak na Ciebie działam.
Gość
Mówiłem raczej o zawiązaniu mi sznurówek, ale jeśli aż taką masz na mnie ochotę.. <zacmokał w powietrzu, kręcąc z rozbawieniem głową i westchnął ostatencyjnie, krojąc stek na mniejsze kawałeczki>
Katherina i jej "ja stworzyłam", "ja dałam". To jest już nudne laluniu. Może i mi dałaś swojej krwi, ale to co widzisz przed sobą to efekt mojej ciężkiej pracy. <słysząc komplementy na swój temat mimowolnie się wyprostował, wypinając dumnie pierś. Był typowym zadufanym w sobie facetem, a prawda na seój temat to był tylko miód dla uszu>
Czy jesteś dziwką to się jeszcze okaże, milady.
Gość
Och to nadal pomoc, mówię ci jaka jesteś. Kolejny powód do wdzięczności <posłał jej przesadnie miły uśmiech, sięgający oczu>
Oczywiście. Prędzej czy później wpakujesz się do mojego łóżka i skarbie... <zrobił dramatyczną przerwę i podniósł tyłek z krzesła, nachylając się nad stołem. Wyszeptał wolnym, zmysłowym głosem w okolicach jej ucha>
Oboje wiemy, że stanie się to prędzej. <niby przypadkiem szturchnął koniuszkiem nosa jej płatek ucha i powoli z gracją wrócił na swoje miejsce>
Gość
Już dawno się jej doczekałem <wzrusza beznamiętnie ramionami, widok jak widok. Nie zły, nie jakiś tam szczególny. Uśmiechnął się sceptycznie>
Och z pewnością, biorąc pod uwagę, że za niedługo pożegnasz się z życiem <wybuchnął głośnym, lecz przeszywającym śmiechem i uniósł widelec do góy, wskazując na widełka palcem. Nie odezwał się, ale sam gest był wymowny>
Gość
Mówi się w każdym razie, a nie w każdym bądź razie <poprawia ją niemal automatycznie. Zwykłe skrzywienie zawodowe. Edward spogląda na zegarek i mruczy coś niezrozumiałego pod nosem>
Według mojego czasu niewiele Ci pozostało życia, słoneczko <wzrusza ramionami i oddycha ciężko, wypijając szkocką do dna. Następnie wstaje, zakłada marynarkę i wychodzi.>