Gość
<siada przy barze, zamawia Martini>
Gość
*Wypiła drinka i wyszła do ogrodu.*
Gość
*Wypiła jeszcze jeden kieliszek czystej, po czym wyszła do ogrodu.*
Gość
*Przyszła pod bar. zamówiła jeszcze setkę wódki. Wypiła ją za jednym razem.*
Gość
*Wyszła do ogrodu*
Gość
Hayley Momsen napisał:
<siada przy barze, zamawia Martini>
<po wypiciu drinka, wyszła do ogrodu>
Gość
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Rozwiniesz tą myśl? <uniosła kąciki ust>Przedstawiam się jako Jace Wayland, a tak naprawdę nazywam się Jonathan Christopher... <zawahał się.> ....Morgenstern. <dokończył cicho.> Przez całe życie myślałem, że jestem synem Michaela Waylanda. A to wszystko kłamstwa mojego prawdziwego ojca <wyrzucał z siebie słowa trochę nieskładnie i z wielką złością.>
Może miał powód, żeby to zrobić <popatrzyła się na niego>
<Wzruszył ramionami i zacisnął ręce na szklance> Wątpię, by był to dobry powód.
Gość
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Przedstawiam się jako Jace Wayland, a tak naprawdę nazywam się Jonathan Christopher... <zawahał się.> ....Morgenstern. <dokończył cicho.> Przez całe życie myślałem, że jestem synem Michaela Waylanda. A to wszystko kłamstwa mojego prawdziwego ojca <wyrzucał z siebie słowa trochę nieskładnie i z wielką złością.>Może miał powód, żeby to zrobić <popatrzyła się na niego>
<Wzruszył ramionami i zacisnął ręce na szklance> Wątpię, by był to dobry powód.
Skąd wiesz? <westchnęła i dopiła swój alkohol> No dobrze. Z tego, co pamiętam, obiecałeś mi wampira do zabicia <uśmiechnęła się>
Gość
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Może miał powód, żeby to zrobić <popatrzyła się na niego><Wzruszył ramionami i zacisnął ręce na szklance> Wątpię, by był to dobry powód.
Skąd wiesz? <westchnęła i dopiła swój alkohol> No dobrze. Z tego, co pamiętam, obiecałeś mi wampira do zabicia <uśmiechnęła się>
Ja ci coś obiecałem? <udał zdziwienie>
Gość
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
<Wzruszył ramionami i zacisnął ręce na szklance> Wątpię, by był to dobry powód.Skąd wiesz? <westchnęła i dopiła swój alkohol> No dobrze. Z tego, co pamiętam, obiecałeś mi wampira do zabicia <uśmiechnęła się>
Ja ci coś obiecałem? <udał zdziwienie>
<wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się> Nie mam problemów z pamięcią, Jace. Nie wypiłam aż tak dużo.
Gość
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Skąd wiesz? <westchnęła i dopiła swój alkohol> No dobrze. Z tego, co pamiętam, obiecałeś mi wampira do zabicia <uśmiechnęła się>Ja ci coś obiecałem? <udał zdziwienie>
<wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się> Nie mam problemów z pamięcią, Jace. Nie wypiłam aż tak dużo.
Aż <mruknął i przeciągnął się jak kot.> Co znaczy, że muszę ci pomóc z porwaniem jakiegoś wampira? <uniósł brwi>
Gość
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Ja ci coś obiecałem? <udał zdziwienie><wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się> Nie mam problemów z pamięcią, Jace. Nie wypiłam aż tak dużo.
Aż <mruknął i przeciągnął się jak kot.> Co znaczy, że muszę ci pomóc z porwaniem jakiegoś wampira? <uniósł brwi>
Byłoby miło <uśmiecha się złośliwie> To co? Może pójdziemy do ogrodu? <unosi brew>
Gość
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
<wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się> Nie mam problemów z pamięcią, Jace. Nie wypiłam aż tak dużo.Aż <mruknął i przeciągnął się jak kot.> Co znaczy, że muszę ci pomóc z porwaniem jakiegoś wampira? <uniósł brwi>
Byłoby miło <uśmiecha się złośliwie> To co? Może pójdziemy do ogrodu? <unosi brew>
Chodźmy <powiedział, wstał i podał jej szarmancko ramię, a w oczach zabłysły wesołe ogniki>
Gość
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Aż <mruknął i przeciągnął się jak kot.> Co znaczy, że muszę ci pomóc z porwaniem jakiegoś wampira? <uniósł brwi>Byłoby miło <uśmiecha się złośliwie> To co? Może pójdziemy do ogrodu? <unosi brew>
Chodźmy <powiedział, wstał i podał jej szarmancko ramię, a w oczach zabłysły wesołe ogniki>
<przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. Wstała od baru i ignorując jego ramię skierowała się do ogrodu>
Gość
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Byłoby miło <uśmiecha się złośliwie> To co? Może pójdziemy do ogrodu? <unosi brew>Chodźmy <powiedział, wstał i podał jej szarmancko ramię, a w oczach zabłysły wesołe ogniki>
<przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. Wstała od baru i ignorując jego ramię skierowała się do ogrodu>
<Uśmiechnął się pod nosem i szybko pospieszył za nią>
Gość
Jace Wayland napisał:
Camille Belcourt napisał:
Jace Wayland napisał:
Chodźmy <powiedział, wstał i podał jej szarmancko ramię, a w oczach zabłysły wesołe ogniki><przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. Wstała od baru i ignorując jego ramię skierowała się do ogrodu>
<Uśmiechnął się pod nosem i szybko pospieszył za nią>
<idą do ogrodu>