Administrator
IZOLATKA
Do izolatek trafiają pacjenci, którzy nie potrafią poradzić sobie w życiu
w społeczeństwie. Małe pomieszczenia, ciemność i tłumienie dźwięków sprawiają,
że jest to doskonałe miejsce do przemyślenia swoich nagannych zachowań.
Offline
Gość
<Rozgląda się po pomieszczeniu, chociaż i tak nic nie dostrzega przez panującą tu ciemność; wyciągnął rękę i wyczuwając dłonią drzwi, uderzył w nie mocno pięścią kilka razy.> Hej! To jakaś pomyłka! <krzyknął i ponownie uderzył pięści w drzwi nie słysząc odzewu.> Cholera. <mruknął i usiadł pod ścianą opierając się o nią plecami> To są chyba jakieś jaja. <mruknął pod nosem i odchylił głowę do tyłu rozmyślając>
Gość
<słysząc znajomy głos, ściągnął brwi> Alice? Co ty tu robisz? <zapytał na tyle głośno, żeby go usłyszała>
Gość
O cholera... <mruknął przypominając sobie o klaustrofobii dziewczyny> Alice... Uspokój się, wyjdziemy z tego... <próbował ją jakoś pocieszyć> Słyszysz? Wszystko będzie dobrze... <mówił, choć sam nie dowierzał w swoje słowa> Moja dziewczyna też jest gdzieś tu zamknięta. <powiedział ciszej> Bezpodstawnie. <dodał>
Gość
<westchnął cicho słysząc jej pytanie> Nie oszukujmy się, żadne z nas nie ma problemów psychicznych. <przewrócił oczami> Nie mogą nas tu tak po prostu trzymać w nieskończoność... <powiedział dodającym otuchy tonem, wciąż jednak wątpiąc w swoje słowa, ale nie okazując tego> No chyba, że jakaś napalona psychiatryczka się na ciebie uwzięła <dodał pod nosem>
Gość
Nie, rozumiem cię. Ja też nieraz tak mam. <powiedział, odchylił głowę i oparł czubek głowy o ścianę.> Moja przymknęła mnie za nazwanie jej dzwiką <uśmiechnął się do siebie kątem ust> Ale, jak to się mówi, mogło być gorzej. <powiedział próbując być optymistą>
Gość
<kiwnął powoli głową> Koszmary, co? <zapytał pod nosem nie oczekując odpowiedzi> Więc przez te wszystkie lata swojego życia, to było najgorsze, co ci się zdarzyło? Torturowanie przez jakiegoś nawiedzonego łowcę? <zapytał ściągając brwi, po krótkiej chwili, dodał> Zdajesz sobie sprawę z tego, że mogą nas podsłuchiwać? Tu nie jest normalnie... Pomijając, że to psychiatryk. <przewrócił oczami> Ta blondie uznała, że mam "zaburzenia rzeczywistości", czy jakoś tak, bo powiedziałem, że demony i takie tam nie istnieją. Oni za dużo tu wiedzą. <kiwnął powoli głową>
Gość
<przez dłuższą chwilę nic nie powiedział zastanawiając się nad jej słowami> Hej, nie udałoby ci się wywarzyć drzwi z tą swoją super-siłą? <zapytał impulsywnie ni stąd ni zowąd>
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (22-02-14 22:34:03)
Gość
Ok. Rozumiem. <Powiedział i sprawdził, czy ma swój amulet; gdy zorientował się, że go nie ma, zacisnął dłonie w pięści> Kurna. <przeklnął pod nosem, a słysząc panikę w głosie Alice, ściągnął brwi> Co jest? <zapytał zaniepokojony>
Gość
Uspokój się, Alice. Nie panikuj. <powiedział bardziej stanowczo niż ze współczuciem> Mojego amuletu też nie ma, a nie ma opcji, żebym go nie odzyskał. Znajdziemy i mój i twój wisiorek. <podsumował i ułożył się w miarę wygodniej zamykając oczy>
Gość
Mhm. <mruknął> Najlepiej, jeśli położysz się już spać. I tak nie wyjdziemy stąd przed świtem. <włożył sobie dłonie pod głowę> Postaraj się myśleć o czymś...miłym? Fajna piosenka, dobre wspomnienie z przeszłości... świetny seks. <dodał i uśmiechnął się nieznacznie wciąż nie otwierając oczu>
Gość
<pokręcił głową z rozbawieniem> Dobranoc, wariatko. <mruknął>
Gość
<zasnął po dłuższym czasie, myśląc i martwiąc się o Tris>
Gość
<Obudził się słysząc Alice, zamrugał oczami i przeciągnął się> Jestem, jestem. <powiedział trochę zaspanym głosem; w izolatce wciąż panowała ciemność> Nie wiesz, która godzina, nie? <zapytał powoli wracając do przytomności>
Gość
<skrzywił się nieznacznie słysząc jej słowa> Ja marzę, żeby stąd wyjść. <mruknął> Ta ciemność robi się powoli nie do zniesienia. <wstał i uderzył pięścią w drzwi> Halo?! Noc już chyba minęła, Amy! <krzyknął>
Gość
<przełknął głośno ślinę> Co...? <zapytał nie do końca rozumiejąc, co się dzieje; po chwili jednak wszystko stało się jasne; ponownie uderzył pięścią w drzwi> Alice, nie rób tego. <powiedział głośno, może nawet zbyt głośno>
Gość
Co to znaczy: rozpalona? Ale... żyje? <zapytał starając się zapanować nad trochę drżącym głosem; wciąż stał pod drzwiami nasłuchując wszelkich informacji od Alice>
Gość
<zacisnął mocno powieki i oparł czoło o drzwi, ponownie uderzył w nie pięścią> Ona musi przeżyć.
Gość
<przetarł twarz dłonią słysząc jej słowa i wrócił do pozycji siedzącej> Ona za nic nie wypije ludzkiej krwi. Nie będzie chciała przejść przemiany. <powiedział starając się, aby głos mu się nie załamał, pokręcił lekko głową, chyba jeszcze nigdy nie czuł takiej bezradności> Cholera. <warknął, uderzył pięścią w podłogę i ukrył twarz w dłoniach; prawa ręka powoli zaczęła go boleć od ciągłego uderzania nią w drzwi>
Gość
<wziął głęboki oddech i zastanaowił się przez chwilę> Ok. Zrób to. <powiedział bezbarwnym tonem, po chwili odpowiedział na pytanie Alice> Nazywa się Tris. <przełknął ślinę>
Gość
<kiwnął powoli głową i westchnął, po chwili uśmiechnął się z nie dowierzeniem bez krzty wesołości> To nie może dziać się na prawdę... Jestem zamknięty w izolatce w psychiatryku, a Tris umiera zamknięta w drugiej izolatce z głodną wampirzycą... <przetarł twarz> Z którą w dodatku spałem. <dodał pod nosem>
Gość
Tylko mi nie wmawiaj, że tobie się wtedy nie podobało... <prychnął unosząc kącik ust, jednak szybko stracił humor> Miałem tu być na jedną noc. "Pacjenci" nie mają już jakiś praw?! <przy ostatnim zdaniu podniósł głos, aby ktokolwiek z zewnątrz go usłyszał> Co z Tris? <zapytał po chwili ciszy>
Gość
Super. <mruknął sarkastycznie i rozłożył się wygodniej, czekając> Ale jest jeden plus. Przynajmniej się nie spalisz. <zaśmiał się ponuro>
Gość
Mhm... <mruknął, zastanowił się przez chwilę szukając kolejnych plusów sytuacji> Na tym chyba się kończy. <westchnął z rezygnacją> Nigdy nie byłem dobrym optymistą. <przewrócił oczami>
Gość
Dzięki. O ile da się stad wypisać... <powiedział tylko, po chwili milczenia, zapytał> Jesteś pierwszy raz w psychiatryku? <zapytał usmiechajac się pod nosem>