Gość
Nie mówie, że jestem wszechwiedząca. Po prostu łatwo wyciągnąć z twoejej głowy potrzebne informacje. *wywróciła zirytowana oczami.* Ale mó co chesz. *po chwili podeszła znów do łowcy i pocałowała go krótko. Cofnęła się i zmierzyła go wzrokiem.* A dla twojej wiadomosci: nie wszyscy - ja nie umiem. *puściła mu oczko odwracajac się i zniknęła.*
Gość
<zamrugał oczami, po chwili przejeżdżając kciukiem po swojej dolnej wardzę; po sprawdzeniu godziny na telefonie odwórcił się na pięcie i odszedł w stronę domu>
Gość
*Wyszła z domu na ulice i ruszyła przed siebie. Czemu tak lubiła się szlajać...? Była niemal pewna że ulice miasta to miejsce gdzie najczęściej przebywała...*
Gość
*Zauważyła idącego z naprzeciwka Sama. Na jej ustach pojawił się szeroki, złośliwy uśmieszek i stanęła naprzeciwko niego, zagradzając mu drogę.* Bu? *uniosła brew, uśmiechając się kątem usta.*
Gość
Zazwyczaj tak *posłała mu olśniewający uśmiech*
Gość
*Uśmiechnęła się szerzej.* Nie. *odpowiedziała i po jej oczach rozlała się demoniczna czerń, sprawiając że oczy dziewczyny były całe czarne.* Tęskniłeś, skarbie? *zachichotała i wyciągnęła rękę, telekinezą odrzucając Sama na najbliższą ścianę.*
Gość
*Widząc że chłopak stracił przytomność lekko westchnęła i rozejrzała się. Bardzo blisko był nawiedzony dom. Ruby szybko chwyciła Sama i zaciągnęła go tam.*
Gość
<wychodzi na ulice i rozgląda się chwilę. Zapala papierosa, jedną dłoń wsuwa w kieszeń i zakłada przeciwsłoneczne okulary, w których wygląda sexy; idzie przed siebie>
Gość
<parkuje samochód i wysiada z niego, chowając za pasek swój pistolet i sprawdzając, czy w kieszeni ma ten sztylet.>
<chodzi ulicami a po jakimś czasie wchodzi do któregoś z lokali>
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (15-03-14 15:09:26)
Gość
*Szła z ciałem Faye, aż zobaczyła odpowiedni znak drogowy, bo którego przywiązała ciało. Wyjęła z torebki marker i napisała na jej koszulce:
Sztywna, rozpustna, z głębokim przełykiem. Chętny żeby mnie rozruszać i przetestować?
Spojrzała z aprobatą na swoje dzieło i odeszła z uśmiechem.*
Gość
Ugh <wyrywa się z zamyślenia i przez przypadek przypala policzek papierosem> Ouch <krzywi się i zgniata go w dłoni, po czym podnosi gniewny wzrok na dziewczynę> Uważaj jak chodzisz, Alice. <zaciska usta i po chwili unosi ich kącik> Okay, okay. Nie przedrzeźniaj mnie tak, bo ta rozmowa dopiero się zaczyna, a już mam ochotę cię utopić w kałuży. <przewraca oczami i po chwili uśmiecha się szeroko> Ciekawie, jak zwykle. Nie mogę się nudzić, skoro mam twoją siostrę 24/7. Jestem ciekaw, która z was jest lepsza w łóżku. <patrzy jej przeciągle w oczy z lekkim rozbawieniem>
Gość
Nie sądzę, żeby ptaszki nabroiły chociaż w części tak jak ty. Nie jestem okrutny, jeśli ktoś na to nie zasłuży. <unosi podbródek patrząc jej przeciągle w oczy> Zawsze mogę zapytać Deana. No i całej męskiej populacji w tym mieście. Jestem pewien, że nie jeden powie mi to, co chcę wiedzieć. <uśmiecha się łobuzersko> Zawsze możemy uznać, że ty to Avery i na odwrót. Wtedy będzie sprawiedliwie. <wzrusza ramionami i opuszkiem kciuka przesuwa wzdłuż swojej dolnej wargi>
Gość
Ale nie jestem. Nie zawsze. Irytujesz mnie, ale też intrygujesz. A właśnie takie mieszanki są cholernie wybuchowe. <unosi brew i patrzy na nią sceptycznie, z nutką rozbawienia> Chowam, taką na czarną godzinę. <uśmiecha się szeroko> Skoro ja mam dziurkę, mam nadzieję, że ty masz coś, co idealnie się do niej dopasuje. <unosi kąciki ust w szelmowskim uśmiechu i patrzy jej przeciągle w oczy> Ja już nie mylę. Gdybym myślał, że to Averia, dawno nie miałabyś na sobie ubrań. <przeczesuje włosy palcami i odchyla głowę do tyłu śmiejąc się nieco gardłowo, ale seksownie>
Gość
Oczywiście. Nie mam nic przeciwko, abyś dokładnie to sprawdziła. <odpina guzik spodni i patrzy na nią wyczekująco z łobuzerskim uśmiechem> Masz rację. Ale skoro masz.. fiuta, to chyba będzie mi dosyć łatwo was odróżnić, nie sądzisz? Nawet po samym dotyku, po zapachu. Różnicie się na miliard różnych sposobów, i taka pomyłka niestety nie zajdzie.. <lustruje ją wzrokiem i unosi kącik ust> Napewno nie z mojej strony.
Gość
<uśmiecha się szeroko i spogląda w dół> Jesteś pierwszą dziewczyną, która zapina mi spodnie. Aż mi stanął z wrażenia. <zaciska wargi rozbawiony i patrzy jej przeciągle w oczy> Pierwszy? Ona chce mnie przelecieć przy każdej okazji i tego nie ukrywa, a ty tak. <unosi leniwie kącik ust nie spuszczając wzroku z jej tęczówek> Drugi, pachniecie zupełnie inaczej. Trzeci, nosisz większe dekolty. Czwarty, ślinisz się na widok Deana. Piąty, przygryzacie inną stronę wargi, kiedy macie ochotę mnie przelecieć. <opuszcza wzrok na jej wargi i uśmiecha się pod nosem>
Gość
Ani trochę? Jesteś lezbijką, czy coś? <unosi brew zdezorientowany> Banalny, ale prawdziwy. <robi krok w jej stronę i przechyla głowę w bok> Dosłownie, czy nie.. Jestem cholernie spostrzegawczy i na pierwszy rzut oka widać, że coś do niego masz. <wzrusza bezradnie ramionami przyglądając się jej> Nie chodzi o to dlaczego to robisz, ale jak to robisz. To różnica widoczna na pierwszy rzut oka, jeśli przyjrzysz się wystarczająco. <unosi kącik ust> Przygryzanie wargi daje znać osobie postronnej, z którą rozmawiasz, że jesteś nią zainteresowana. Ten niezwykle niewinny gest sprawia, że nie jednemu gotuje się w spodniach gdy pomyśli, że sam mógłby to zrobić za ciebie. Niezła z ciebie prowokatorka.
Gość
Urocze. <uśmiecha się kąśliwie> Jeszcze się przekonasz. Oboje wiemy, że Dean nie czuje do ciebie tego samego. Boli cię to, ale wciąż nie chcesz dać za wygraną. Pewnie robi ci nadzieję, a ty przyjmujesz ją z otwartymi ramionami, aż zgniata cię od środka i czujesz się pusto. <śmieje się cicho i siada na ławce tuż obok> Wiek nie jest istotny. Możesz być stara, ale głupia, albo młoda, a bardzo mądra. Więc ta liczba nie czyni cię nikim wyjątkowym. Jedyne co może ci dać, to odrobinę doświadczenia. Ale co to dla nas. Każdego wspomnienia możemy się z łatwością pozbyć, przez co popełniamy wciąż te same błędy. <kręci powoli głową> Dalej? Nie zrobisz tego. Jesteś zbyt oddana, braknie ci odwagi. <uśmiecha się pod nosem i unosi wzrok do jej oczu>
Gość
Uświadamiam ci, że jestem dobrym psychologiem. Idzie mi dobrze. <uśmiecha się szeroko> Ma znaczenie? W naszym.. stanie nie ma żadnego. <kręci powoli głową> Jak będziesz chciała to zrobić, idź do swojej siostry. <prycha rozbawiony> Z iloma.. żyję? <uśmiecha się szeroko> To nieważne. Liczy się tylko ta jedna, którą kocham. <wzrusza ramionami> To wszystko
Gość
Kłamiesz jak z tym, że nie chcesz mnie przelecieć. <wzrusza ramionami i wzdycha> Dobrze. Albo nie. Nie wiem. Zemdlała. <kręci głową> Więc co was rozdzieliło? <spogląda na nią badawczo>
Gość
Nie wspominała o.. rodzinie. Nigdy nic. <kręci lekko głową> Rozumiem co masz na myśli. Ale mimo to, z pewnością kochasz ją tak samo mocno. <unosi kącik ust i opuszcza wzrok myśląc nad czymś> Gdyby moja siostra nagle pojawiła się przed moimi drzwiami, kochałbym ją tysiąc razy bardziej przed obawą, że znowu ją stracę. <uśmiecha się niemrawo> Tak, jest okay. Dużo odpoczywa, ale monituję ją uważnie.
Gość
Nie rozumiem jak możesz.. zostawiać ją samej sobie. <kręci głową> Nie rozumiem jak możesz pozwolić mi się nią opiekować, a nie robisz tego sama. <spogląda w jej oczy> Zraniło cię to, że odeszła, prawda? Aż tak bardzo, że ciężko ci to wybaczyć.
Gość
Masz rację. zawiniła, sporo. <kiwa głową i słucha jej uważnie> Wiesz dlaczego cię nie rozumiem? <kręci głową> Dlatego, bo ja straciłem swoją siostrę. I kiedy mógłbym ją odzyskać, nawet jeśli by tego nie chciała.. <bierze oddech> Owszem, złamało by mi to serce. Ale zrobiłbym wszystko. <nachyla się nieco w jej stronę patrząc w jej oczy> Kompletnie wszystko, aby wróciła do domu. A kiedy bym ją odzyskał, nigdy więcej nie pozwolił bym jej odejść. Mimo tego, co by zrobiła, lub nie. Na tym polega miłość. Wybacza wszystko, nie jest na pokaz i sprawia, że nasze serca często rozpadają się na miliony kawałków, aż potem ktoś przychodzi i pomaga nam je pozbierać. <przełyka ślinę>
Gość
<żegna się i odchodzi>
Gość
Ophelié Lefébure napisał:
*Szła z ciałem Faye, aż zobaczyła odpowiedni znak drogowy, bo którego przywiązała ciało. Wyjęła z torebki marker i napisała na jej koszulce:
Sztywna, rozpustna, z głębokim przełykiem. Chętny żeby mnie rozruszać i przetestować?
Spojrzała z aprobatą na swoje dzieło i odeszła z uśmiechem.*
*Ocknęłam się dopiero teraz co było dziwne bo mogłabym przysiąść, że dziewczyna wbiła mi kołek w serce. Rozejrzałam się uważnie dopiero po chwili zrozumiałam, że jestem przywiązana do znaku drogowego. Dzięki nadnaturalnej sile rozerwałam węzeł i z gracją upadłam na lekko ugięte nogi. Wściekła wyjęłam kołek który znajdował się obok serca lekko tylko go ocierał dlatego nie umarłam. Poirytowana zerknęłam na koszulkę musiałam ją spalić. Pokręciłam oczami i zniknęłam*
Gość
<wychodzi na ulicę i zatrzymuje się w jakiejś uliczce. Rozgląda się bacznie, nasłuchując też i wyostrzając wzrok. Kiedy słyszy, że ktoś się zbliża, odwraca się i wpada na faceta> Eric, st.. <urywa, kiedy widzi, że to nie on i cofa się kilka kroków> Whoa. Spotkanie po latach. <mruczy i zaciska dłoń w pięść> Nie cieszysz się, że mnie widzisz? <uśmiecha się kąśliwie patrząc mu w oczy. Podchodzi bliżej i układa dłoń na jego ramieniu masując je> Tęskniłam za tobą, Alexandrze. <zsuwa dłoń wzdłuż jego ramienia i chwyta jego dłoń> Wiem, że ty też. <nachyla się do jego ucha> Zawsze mnie kochałeś, przyznaj to. <mruczy zwodniczo i odsuwa się tak, aby móc spojrzeć w jej oczy> <mruży oczy i przechyla lekko głowę w bok nie chcąc dać po sobie poznać szarpiących nim emocji> Tak. Tęskniłem. Każdego dnia wyobrażałem sobie ciebie obok mnie. <uśmiecha się lekko i unosi dłoń, żeby pogłaskać jej policzek> Każdej nocy myślałem o tym, jak pewnego dnia.. <szepcze, zsuwa dłoń na jej szyję, aż w końcu ściska ją mocno i przypiera do ściany> będę przy tobie i w końcu.. <zbliża się tak, że dotyka koniuszkiem nosa jej nosa> będę mógł wyrwać ci serce i patrzeć, jak wykrwawiasz się na śmierć. <dziewczyna uśmiecha się szeroko, aż w końcu zaczyna się gardłowo śmiać. Zaciska dłoń na jego koszulce i kaszle krótko> Nienawidzisz mnie, prawda? <mruczy zachrypniętym głosem> A nienawiść rodzi się z miłości, Alexandrze. Nie zrobisz mi krzywdy. Nigdy tego nie zrobisz, bo za bardzo mnie kochasz. Urzekłeś mnie swoją niewinnością, kiedy byłeś jeszcze nastolatkiem. Właśnie dlatego wybrałam sobie ciebie. Słodki, niewinny.. Taki uczuciowy. <unosi kącik ust w kpiącym uśmiechu i koniuszkiem języka dotyka jego wargi> <zdegustowany Alexander odsuwa się tak, że kobieta upada na ziemię. Pociera powieki i zanosi się śmiechem> Może kiedyś. Może kiedyś czułem cokolwiek. Ale teraz? <kuca przy niej i unosi jej podbródek boleśnie> Nie marzę o niczym innym niż o tym, żebyś w końcu wąchała kwiatki od spodu. Wieki czekałem na dzień, kiedy wyjdziesz z ukrycia tchórzliwa szmato i będę mógł pozbyć się tego, co kochasz najbardziej. <unosi kącik ust i chwyta jej włosy pociągając je do tyłu> Siebie. <szepcze patrząc w jej oczy, a kiedy dziewczyna uśmiecha się jedynie, kręci głową i puszcza ją. Wtedy nagle, osoba trzecia skręca mu kark.>
<Melissa wstaje z gracją i otrzepuje spódniczkę. Przenosi wzrok z Alexandra na faceta i milczy przez chwilę> Wiesz co z nim zrobić. <mruczy władczo i wszyscy znikają. Tuż po chwili, są w starym magazynie niedaleko. Alex jest przywiązany do krzesła, tuż obok swojego przyjaciela Erica. Melissa siada przed nimi i zakłada nogę na nogę. Kiedy Eric zaczyna się wybudzać, A. ani drgnie. Kiedy Eric i Melissa dyskutują, Alexander po dłuższym czasie uchyla powieki czując, jak tojad pali go w kostki i nadgarstki, oraz jak ciężkie liny wbijają się w jego ciało. Powoli podnosi głowę i rozgląda się maślanym wzrokiem> Co jest? <mruczy i zanosi się kaszlem czując, jak jego komórki wciąż się regenerują. Wtedy słyszy tylko, jak rozlega się strzał i czuje, jak rozrywa go w klatce piersiowej. Wydobywa z siebie gardłowy krzyk bólu i odchyla głowę do tyłu zaciskając mocno zęby. Kiedy zauważa Erica, jego twarz pąsowieje i zaczyna się wyrywać> Puść go <warczy i przenosi wzrok na kobietę, a jego oczy zamieniają się na hybrydzie, złote. Kiedy Eric okazuje się tylko wyobrażeniem, wypuszcza powietrze z ulgą i odbywa rozmowę z Melissą. Kiedy kończą, biorą Alexandra do innego pomieszczenia. Przez jakiś czas siedzi próbując się wyswobodzić z palących go lin, aż z czasem przychodzi dwumetrowy facet razem z tamtą kobietą. M. przez jakiś czas patrzy, jak mężczyzna znęca się bardzo dotkliwie nad Alexandrem. W końcu sama podchodzi i odchyla jego zakrwawioną twarz. Klepie go po poranionym policzku i uśmiecha się delikatnie> Zabiłam całą twoją rodzinę. A ja zawsze kończę to, co zaczynam. <szepcze i chwyta kołek. Obraca go w dłoni, składa na jego wargach pocałunek i w tym czasie wbija go w jego pierś, przebijając serce. Mężczyzna zabiera ciało Alexandra i wywozi. Wyrzuca go na ulicę na chodniku i znika tak szybko, jak się pojawił.>