Gość
Sam. <powiedział powoli, ze zniecierpliwieniem> Wyobraź sobie, że jeszcze pamiętam wyderzenia sprzed jakiegoś miesiąca. Wiem, że masz koszmary. <powiedział unosząc wymownie brwi>
Gość
<słuchał go, co jakiś czas popijając piwo. Pokręcił lekko głową> Nie musiałeś sprzedawać duszy. Wyciągnąłem cię z tego syfu, jednak ty musiałeś zgrywać bohatera i sprzedać duszę za Hazel. <skarcił Sama wzrokiem; > Masz już jakiś plan? <uniósł brew> Jak mówiłem, nie mam zamiaru ci pomagać. <mruknął chłodno, wbijając wzrok w swoje dłonie>
Gość
Super. <mruknął pod nosem, odchylając się wygodnie na kanapie i krzyżując ręce na klatce piersiowej> A co z Hazel? <zapytał z naciskiem na każde słowo pytania i uśmiechnął się sztucznie>
Gość
Przecież to oczywiste, że zrobi. <powiedział, jakby to było właśnie oczywiste, ściągając brwi> A ja jej nie będę powstrzymać. <wzruszył bezradnie ramionami i zacisnął wargi w cienką linie>
Gość
<kiwnął powoli głową, na znak, że zgadza się z sugestią brata> Wszystko okay. <potwierdził z nikłym uśmiechem na ustach. Wyciągnął kolejną puszkę piwa i otworzył ją z cichym syknięciem> Chociaż... Al ostatnio porwał taki jeden łowca psychopata. To nie był pierwszy raz... Jeszcze zanim tu przyjechałeś, ten łowca porwał ją po raz pierwszy. <skrzywił się lekko> Ale to nie był taki łowca, jak ja czy ty. <pokręcił lekko głową i wziął łyk piwa> O ile dobrze pamiętam, kiedy za pierwszym razem porwał Al, wyspał przy niej czyjeś części ciała i zaczął je zszywać. <skrzywił się z niesmakiem> Tym razem to były chyba tylko halucynacje>
Gość
<zmarszył czoło, myśląc nad czymś> Nie wiem... nie sądzę. <wydął na moment usta> Z resztą, co za różnica? Już i tak po fakcie. <wzruszył ramionami> A co z twoim dzieckiem? <zapytał po chwili, unosząc kącik ust>
Gość
<kiwnął lekko głową> O, USG. <ułożył usta w podkówkę i wziął łyk piwa> Przygotuj się na to, że lekrz będzie musiał ją dotykać. <pokręcił lekko głową z rozbawieniema i zrobił kolejny łyk> Spotkałeś się ostatnio z Mirandą? <uniósł brwi> Sam nie wiem, czy ona w ogóle wiedziała, że poszedłem do piekła i wróciłem już po tygodniu. <wydął zqbawnie usta>
Gość
Hm. <mruknął tylko, dopijając do końca piwo. Wstał z kanapy> Okay, na mnie juz chyba pora. <powiedział, usmiechajac sie blado>
Gość
Ta. <powiedział, trochę ponuro. Podszedł z Samem do drzwi> Trzymaj się, stary. <powiedział i mocno uderzył brata w ramię, tak, że ten stracił równowagę. Dean zaśmiał się pod nosem i wyszedł>
<wsiadł do Impali i odjechał>
Gość
<podchodzi pod drzwi, z przekonaniem, że tak jak zwykle będą otwarte. Nie pomylił się - nacisnął klamkę i ostentacyjnie wszedł do środka. Usłyszawszy głos Sama, poszedł w kierunku jego źródła - do salonu. Oparł się bokiem o framugę drzwi, unosząc lekko kącik ust> Jak tam? <zapytał z bladym uuśmieszkiem na ustach>
Gość
Ta, bardzo okay. <ściągnął brwi, przyglądając się mu uważnie> Stary, wyglądasz okropnie. <potrzasnął lekko głową, wyminął brata i usiadł na kanapie> Niech zgadnę. Nękają cię koszmary i boisz się zasnąć. <uniósł pytając brew, podnosząc wzrok na Sama> Okay... mógłbyś mi pokazać moją siostrzenicę, zanim przejdę do złych wiadomości. <zaproponował, celowo używając słowa siostrzenica. Przy ostatnich słowach, nikly uśmiech zszedł z jego twarzy>
Gość
Więc nazywa się Julia. <powiedział, patrząc się na córkę Sama i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem> Hej, mała. Wiesz, masz prawie taką samą dziewczęcą urodę jak twój tata. <uśmiechnął się szerzej i pokręcił lekko głową z rozbawieniem> Ja jestem bardzo zabawny, w oodróżnieniu od ciebie! <po chwili westchnął, powazniejąc i przeniósł wzrok na Sama> Niedawno poznałem Beth. Fajna blondynka, zna się na przekrętach i nadnaturalnych... bo była siostrzenicą Bobby'ego. <powiedział, wbijając wzrok w podłogę> To ona powiedziała mi, że Bobby... nie żyje. <ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Mocno zacisnął wargi w cienką linię, nie podnosząc wzroku na Sama>
Gość
Bobby skrywał wiele tajemnic. <podsumował, wzruszając ramionami. Podniósł się z kanapy> A wyglądam jakbym żartował?! <podniósł głos> Dla mnie ta wiadomość też jest ciosem! A dodatkowo ty też umierasz! <kontynuuował, lustrując twarz Sama wzrokiem>
Gość
<zacisnął mocno szczęki, słysząc słowa Sama. Bez namysłu, złapał go za koszulkę i przygwoździł do ściany> Nawet nie waż się tak mówić. Wrócisz i będziesz cały i zdrowy. <warknął, patrząc Samowi w oczy> Nie trzeba było robić sobie dzieciaka, wiedząc, że idziesz do piekła. <dodał i puścił go, cofajac się o krok> Rufus. <odpowiedział krótko>
Gość
<od chwili, gdy zobaczył RC całkiem zesztywniał, sluchajac uważnie jej słów i co jakiś czas zerkając w stronę Sama. Ściągnął brwi zniepokojem, słysząc jej ostatnie słowa. Kiedy złączyła ich usta w pocałunku, i to nie byle jakim pocałunku, na początku skrzywił się z obrzydzeniem, jednak po chwili nie zwracał już uwagi na to, tylko na przypływającą do niego energię, moc. Wszystko dzieje się za szybko. Kiedy RC go uwalnia, Dean opada na kolana, wciąż nie bardzo wiedząc o co chodzi.> Zbyt okay. <odpowiedział po dłuższej chwili. Wstał nie czując zmęczenia, ani wyczerpania - nic.> Zabrała ci córkę. <podniósł nieco głos>
Gość
Hej, Sammy! <powiedział stanowczo, zmuszając go do spojrzenia na niego> Odzyskamy Julie, jasne? Jeśli nie znajdziemy je przed... no wiesz... to sam jej będę szukać. <kontynuował. Wciąż dziwnie się czuł, tak...zbyt dobrze, nieswojo>
Gość
Najwyraźniej. <ściągnął brwi. Po chwili coś mu przyszło do głowy> Czekaj chwilę. <nakazał i poszedł do kuchni. Wyciągnął z szuflady jakiś ostry nóż i wrócił do Sama> Czułem wtedy, jakby przypływ energi, jakiejś mocy. <wytłumaczył krótko i przełknął ślinę, szykując się na najgorsze. Naciął sobie miejsce po wewnętrznej stronie przedramienia, tworząc dość głęboką ranę, która szybko sięzasklepia z przebłyskiem niebieskiej mgiełki. Łaska.> Szlag by to. <warknął, ze złością rzucając nóż na podłogę. Przetarł twarz dłonią, kląc pod nosem>
Gość
Zamknij się. <warknął> Nie jestem cholernym aniołem. <dodał ze złością i po chwili wziął oddech> Masz kontaky do jakiegoś anioła? <zapytał, unosząc brwi> Albo Beth? <dodał po chwili> Zostawiłem jej swój numer, ale jeszcze się nie odezwała. <wytłumaczył krótko, starając się zachować spokój>
Gość
Nie będziemy ryzykować. <uciął. Wtedy poczuł wibracje telefonu, więc wyciągnął komórkę i przeczytał sms> To Beth. <oznajmił, podnosząc wzrok na Sama. Odpisał i schował telefon> Sam, poradzę sobie. Nie rób niczego głupiego, znajdziemy Julie. <uśmiechnął się do brata kątem ust. Coś sobie przypomniał. Pstryknął palcami, mrużąc oczy i w pokoju pojawiła się wszelka broń Sama, skradziona wcześniej przez RC. Ułożył usta w podkówkę> To akurat mi się podoba.
Gość
Wciąż chcę się jej pozbyć. <powiedział stanowczo> Wolę bycie człowiekiem niezależnie od tego, jak zarąbiste będę miał zdolności. <dodał z przekonaniem> Chyba powinienem się zbierać. <powiedział po chwili>
Gość
<po słowach Sama, wzniósł oczy ku górze i odebrał sms, unoszac brwi> Sam... założę się o piwo, że to Beth ma twoje dziecko. <powiedział, zaciskając wargi.> Zaraz do niej jadę. Dam znać, jeśli to faktycznie będzie Julia, okay? <schował telefon do kieszeni i wwyszedł>
Ostatnio edytowany przez Dean Winchester (19-06-14 18:04:43)
Gość
<Zaparkował pod domem Sama i razem z Beth wysiadł z Impali, Podszedł do drzwi i zapukał w nie otwarte dłonią, wiedząc, że to powinno zirytować Sama>
Gość
<wyszłam z samochodu za Deanem, cały czas trzymając na rękach dziecko. Stanęłam za nim> Dla twojej wiadomości zawsze się tak ubieram. Przyzwyczajenie ze starej pracy <wzruszyłam lekko ramionami, kończąc wcześniejszą rozmowę i popatrzyłam się na drzwi> Fajnie tak mieć rodzeństwo, które można wkurzać, co? <uśmiechnęła się nikle pod nosem>
Gość
Nie wiem, o co ci chodzi... <powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach, jeszcze zanim Sam otworzył> To łaska Gabriela. <powiedział, uśmiechając się sztucznie na sekundę. Po jego propozycji, spojrzał pytająco na Beth> Wejdziemy? <zapytał, unosząc brew>
Gość
Możemy <kiwnęłam głową, a po chwili zmarszczyłam brwi> A nie śpieszy nam się? No wiesz, czarownica, rytułał... Powinniśmy się streszczać, jeśli nie chcemy... no wiesz <żebyś zginął, dokończyłam w myślach, patrząc się znacząco na chłopaka. Przeniosłam wzrok na Sama i uśmiechnęłam się lekko do małej na jego rękach>