Sam Winchester - 11-05-14 17:57:47

Witam w domu Sama Winchestera! Czuj się jak u siebie... Albo jednak nie...
http://www.dom.pl/wp-content/uploads/2012/11/projekty-dom%C3%B3w-parterowych.jpg
Auto Sama...
http://www.chevellestuff.net/1968/chevelle/gallery/aa.jpg

Sam Winchester - 13-05-14 17:33:32

<Parkuję na podjeździe i wysiadam z auta. Zatrzaskuję drzwiczki uważnie patrząc na swój nowy dom. Cicho gwizdam z wyraźną aprobatą i wkładam kluczyki do zamka tak by zamknąć auto. Przekręcam i... Nic. Powtarzam czynność jeszcze kilka razy. Nic.>No rusz się..<mruczę zirytowany szarpiąc za kluczyki które utkwiły w zamku. Dopiero po chwili je wyszarpuję i upadam na podjazd. Czuję jak moje ciało przeszywa ból. Cholerny i uporczywy ból. Zamykam oczy i liczę do dziesięciu w myślach. Po chwili się podnoszę i idę w stronę domu, do którego klucze odebrałem już wcześniej. Wchodzę do środka i widzę umeblowane wnętrze, wszystko takie jakie miało być. Oddycham z ulgą lecz nagle, gdy idę ze swoimi torbami w stronę łazienki, potykam się o własne sznurówki i upadam na czystą podłogę.>To są jakieś jaja...<mówię do siebie i powoli wstaję. Wzdycham i znów podnoszę torby, idąc z nimi do łazienki. Tam się szybko rozbieram, wskakuję do kabiny prysznicowej i biorę długi prysznic. Po chwili wychodzę, wycieram się i ubieram w świerze ciuchy. Wychodzę z łazienki po rozpakowaniu się i zaczynam oglądać dom. Gdy wchodzę do piwnicy czeka mnie miłe zaskoczenie. Pokój z wieloma sprzętami do ćwiczeń. Podchodzę do worka i bez żadnych rękawic, bandażów uderzam w niego pięścią. Niestety tak niefortunnie, że moja dłoń zachacza tylko o kawałek worka tak że ten z prędkością światła uderza we mnie. No i w moje czułe miejsce. Po noim ciele zaczyna płynąć palący ból i upadam na podłogę. Kilka minut tak leżę czekając aż ból przynajmniej minimalnie minie i powoli się podnoszę.O własnych siłach wychodzę z piwnicy po schodach i ubierając inną swoją kurtkę wychodzę z domu... Ale nagle się wracam i zaczynam szperać po kieszeniach tamtej kurtki w której byłem na polowaniu. Nigdzie nie ma króliczej łapki. Blednę i przełykam ślinę. Wzdycham z rezygnacją przypominając sobie to, że Lia mogła dać mi nauczkę. Ugh... Teraz muszę ją ubłagać bym mógł spalić tą pieprzoną łapkę. Niepewnym krokiem znów wychodzę z domu kierując się w stronę Bree's.>

Sam Winchester - 13-05-14 22:31:36

<Wracam do domu z ccałą potarganą kurtką. Idąc pod pewnym drzewem, spadł na mnie chory kot i rozdarł mi całą kurtkę na plecach. Shit. Szybko wchodzę do sypialni, rozbieram się i od razu, w samych bokserkach rzucsm się na łóżko. Po chwili zasypiam błogim snem.>

Sam Winchester - 14-05-14 20:27:47

<Budzę się i od razu podnoszę się na równe nogi. Jak mogłem tak długo spać?! Szybko idę wziąć prysznic i ubieram koszulę i dżinsy. Odpisuję na SMSa z nikłym uśmiechem. Idę do kuchni i robię sobie gorącą herbatę. Gdy już mam brać kilka łyków, kubek wyslizguje mi się z dłoni lecz ja szybko reaguję i łapię go w locie. Na szczęście. Dla kubka nie dla mnie. Od razu czuję ból. Oparzenie. Jednak upuszczam kubek, już pusty ponieważ cała herbata rozlała się na moją lewą dłoń. Syczę z bólu i idę do łazienki. Pierwsza pomoc i inne bzdety... Po wszystkim wracam do kuchni lecz po chwili wchodzę skulony do salonu jakbym czekał na jakiś atak. Dzisiaj wolę nie wychodzić z domu... Siadam na kanapie i zaczynam ogladac coś w TV.>

Sam Winchester - 14-05-14 23:15:40

<Po około godzinie, może dwóch zasypiam przed telewizorem.>

Sam Winchester - 15-05-14 17:17:10

<Budzę się około szóstej nad ranem i tak samo jak wieczorem oglądam tv zachowując spokój i nawet nie poruszając się. Nie mogę w jakikolwiek sposób narazić się na śmierć. Ugh... Nagle widzę jak telewizor gaśnie i z tyłu zaczyna się dymić.>Dude... Ja nawet nic nie zrobiłem...<mówię z rezygnacją i ostrożnie wstaję z kanapy uważnie patrząc pod nogi by przypadkiem się o coś nie potknąć. Podchodzę do telewizora, który nagle staje w płomieniach. Shit. Shit. Shit. Zdejmuję z siebie kurtkę i bez namysłu zaczynam gasić ogień nią. Gdy w końcu wszystko jest już okay wzdycham z ulgą. Nagle czuję ciepło na rękawie koszuli. Dym. Boję się spojrzeć na jego źródło, lecz w końcu się przełamuję i spoglądam na rękaw swojej zielono białej koszuli. Momentalnie ją ściągam i zaczynam nią machać, by ugasić ogień. Bez skutku. W końcu rzucam ją na podłogę i zaczynam deptać po niej. W końcu udaje mi się zgasić ogień i oddycham z ulgą. Okręcam się na pięcie lecz niefortunnie potykam się o koszulę, wpadam na firankę i się w nią zaplątuję. Upadam z hukiem na podłogę i zaczynam głośno przeklinać. Po chwili wstaję, nie podnosząc ani koszuli, ani kurtki idę do sypialni, ubieram brązową bluzę i nie nakładając kurtki wychodząc z domu, nakładam tylko kaptur bluzy i wkładam ręce do kieszeni. Nie, nie jadę autem. Nie chcę narażać na pecha mojego Chevroleta.>

Sam Winchester - 16-05-14 13:53:51

<Wracam do domu i od razu idę do łazienki. Myję się i ubieram w coś do spania. Idę do sypialni i rzucam się na łóżko prawie momentalnie zasypiając.>
<Budzę się gwałtownie. Śnił a mi się Hazel. Tak, ta Hazel. Hazel, którą kocham. Tak, nadal ją kocham. Nie mogę przestać nawet jeślibym chciał. A nie chcę. Lecz teraz... Hazel, którą kocham umarła. Umarła w symulacji i prawdopodobnie już nigdy nie wróci. Wzdycham i wstaję z łóżka. Nie przebierając się idę do salonu i zaczynam sprzątać. Kurtkę i Koszulę, wyrzucam, firanki wszystkie zdejmuję i zawieszam rolety. Później jeszcze naprawiam telewizor, który jak się okazuje zapalił się od niczego. Nic nie było zepsute, no chyba że później od ognia. W każdym razie teraz działa. Uśmiecham się lekko i idę do łazienki. Przebieram się w coś wygodnego czyt. koszula, dżinsy i idę do kuchni. Włączam laptopa i zaczynam przeglądać różne strony. Głównie z opowieściami o ogarach piekielnych i o zaprzedawaniu duszy. Tia...W porę wróciłem do swojego rutynowego hobby jakim jest ratowanie Deana z opresji.>

Sam Winchester - 16-05-14 21:56:09

<Po kilku godzinach pisania z Hazel i bezskutecznego szukania sposobów na wyciągnięcie Deana, zatrzaskuję laptopa. Przeczesuję nerwowo włosy. Zostały niecałe trzy godziny do jego śmierci. Nagle dostaje smsa. Szybko na niego odpisuję i wstaję od biurka. Szybko ubieram kurtkę i buty. Biorę kilka rzeczy z piwnicy np. proch powstrzymujący ogary piekielne i wychodzę z domu wcześniej zamykając drzwi na klucz. Jestem pewnie widoczny stojąc pod drzwiami.>

Dean Winchester - 16-05-14 22:01:16

(TO BYŁ PROCH!!)
<podjeżdża pod wskazany adres z kamiennym wyrazem twarzy. Zatrzymuje się pod domem, czekając na Sama>

Sam Winchester - 16-05-14 22:06:17

(Życie uratowane, nic mnie nie zje yaaay :D)
<Widząc jak Dean podjeżdża Impalą pod dom, wzdycham głęboko i idę w jego stronę. Szybko otwieram drzwiczki Impali i wsiadam do środka. Patrzę pustym wzrokiem w szybę i dopiero po chwili patrzę na Deana.>Hej. Gdzie jedziemy?<pytam i próbuję się uśmiechnąć lecz na myśl, że za dwie godziny mój brat zostanie rozszarpany przez ogary piekielne mina mi momentalnie blednie.>

Dean Winchester - 16-05-14 22:13:25

Obrzeża Nowego Orleanu. <odpowiada lakonicznie> Z tego co wiem, jest tam jakiś opuszony domek, czy coś w tym stylu.<http://37.media.tumblr.com/d425c5449d8b3bb8e206423eb3e751c2/tumblr_mg88cx1wfM1s2xw7yo1_250.gif; dodaje> Tak wiem, byłeś tam niedawno. <przewrócił oczami. Odpalił samochód, wciąż nie włączając muzyki i odjechał spod domu Sama>

Sam Winchester - 17-05-14 12:52:37

Wcześniej <Około czwartej nad ranem parkuję Impalę przed domem i od razu z niej wysiadam, patrząc pustym wzrokiem przed siebie dochodzę do domu i drżącymi dłońmi wyjmuję klucze. Z trudem wkładam klucz di zamka, przekręcam i otwieram drzwi. Wchodzę do środka i zdejmuję kurtkę wraz z butami. Z kieszeni kurtki wyjmuję dziennik taty i odwieszam ją na wieszak. Idę do swojej sypialni i rzucam się na łóżko. Zza paska wyjmuję Colta i z kieszeni samulet, kładąc obydwie rzeczy na szafce nocnej. Patrzę pustym wzrokiem w sufit, lecz po dłuższej chwili zasypiam.>
Teraz <Budzę się z koszmaru i przecieram twarz dłonią. Śnił mi się Dean. Konający Dean, rozszarpywany przez ogary. Oczy mi się szklą. Czuję to. Próbuję opanować oddech i wstaję z łóżka. Idę do łazienki i biorę długi prysznic. Wycieram się recznikiem, myję zęby etc. i w samym ręczniku wychodzę z łazienki zostawiając na podłodze mokre ślady stóp. Szybko wybieram z szafy obcisłe shorty do ćwiczeń i opinającą moje ciało, czarną jak i shorty bokserkę. Szybko ubieram bokserki, shorty i koszulkę. Wkładam buty i idę do piwnicy. Uśmiecham się blado widząc worek treningowy. Nagle dostaję SMSa. Szybko go odczytuję i zaciskam usta w cienką linię. Nie wiem co odpisać i czy odpisywać. W końcu odpisuję i rzucam telefon na matę, nad którą wisi worek. Podchodzę do szafy i zaczynam oglądać broń. Nagle zauważam coś srebrnego. Jakby sztylet. Albo mały miecz. Wyjmuję to coś i zaczynam oglądać. Mógłbym przysiąc, że już to kiedyś widziałem. Nagle coś zaczyna mi świtać. Anielskie ostrze. Patrzę zaskoczony .a broń i się powoli uśmiecham. Odkladam ostrze na jego miejsce i rozglądam się po piwnicy. Raj dla chcącego trenować łowcy. Jednak z wszystkich innych sprzętów wybieram worek. Podchodzę do niego i nie zakładając rękawic, niczego, zaczynam mocno uderzać. Z całej siły, byleby tylko choć na chwilę zapomnieć o tym śnie i... o śmierci Deana. Niestety gdy nie myślę o Deanie, myślę o Hazel co zaczyna być jeszcze bardziej przytłaczające.>

Sam Winchester - 17-05-14 19:50:59

<Po kilku godzinach ostrego treningu stwierdzam iż nie założenie rękawic lub przynajmniej bandaży ochronnych, było błędem. Prawie całkowicie zdarłem sobie skórę na kostkach u dłoni. Wzdycham z trudem, mam zadyszkę. Kto by nie miał po tak długim treningu. Po chwili siadam na macie i lekko stukam palcami o zimną podłogę. Po chwili się kładę na tej macie i patrzę pustym wzrokiem w sufit. Wzdycham głęboko i sięgam po telefon. Patrzę w ekran wahając się nad napisaniem do kogoś SMSa, lecz w końcu się przełamuję i szybko wystukuję numer i treść wiadomości. Po dłuższej chwili wstaję, idę do łazienki na górę.Biorę długi i zimny prysznic. Czuję się tak jakbym chciał utopić wszystkie swoje myśli.Wycieram się i ubieram bokserki, dżinsy i szarą koszulkę. Wychodzę z łazienki i idę do salonu. Siadam na kanapie i włączam telewizor szukając czegoś ci choć trochę poprawi mi humor.>

Sam Winchester - 18-05-14 01:03:04

<Po kilku nudnych godzinach przed tv które urozmaicały mi tylko SMSy z Hazel, wyłączam telewizor i idę do sypialni. Rozbieram się do bokserek i kładę na łóżku pod kocem., prawie momentalnie zasypiając.>

Sam Winchester - 18-05-14 11:46:58

<Budzę się z kolejnego koszmaru.Tego samego co wczoraj... Szybko wstaję i idę do łazienki.Biorę długą kąpiel i owijam się ręcznikiem w pasie. Ubierając się w czerwoną koszulę, dżinsy i czarną koszulkę myślę o tym, że to na powinienem umrzeć. Nie Dean... Ja. Gdy już się ubieram wychodzę z łazirnki, w kuchni szybko zjadam jakieś śniadanie, wypijam kawę i po dłuższym namyśle wychodzę z domu.>

Sam Winchester - 18-05-14 19:34:14

<Podchodzę wraz z Hazel pod dom i szybko otwieram drzwi. Wprowadzam bagaże Hazel i zamykam za nami drzwi. Uśmiecham się do niej.>Jesteś głodna? Chcesz się czegoś napić?  Kawy, herbaty...<przerywam i zabawnie unoszę jedną brew, przymykając oczy i nieznacznie marszcząc nos.>Whisky?<pytam z zadziornym uśmiechem.>

Hazel Jackson - 18-05-14 19:35:13

<wchodzę za nim do domu i rozglądam się dyskretnie.> Co..? Nie, nie... kawa wystarczy. <mruczę pod nosem.>

Sam Winchester - 18-05-14 20:04:09

Okay. Za chwilę, tylko się przebiorę i pokażę ci twój pokój.<mówię i z przyzwyczajenia splatam swoje palce z jej. Gdy się orientuję co robię szybko je puszczam i chrząkam. Kieruję się do sypialni obok mojej i biorę tam walizki Haz.>To twoja sypialnia. Czuj się jak u siebie w domu. Nie zwracaj na mnie uwagi.<mówię i unoszę dłonie w geście obronnym lub inaczej takim jakbym się poddawał. >Dasz mi chwilę? Idę się przebrać.<mówię z uśmiechem i idę do łazienki gdzie rozbieram się do naga i wchodzę do kabiny prysznicowej. Włączam natrysk lodowatej wody i zamykam oczy pozwalając wodzie płynąć po całym moim ciele.>

Hazel Jackson - 18-05-14 21:33:33

Okay. <mamroczę a kiedy czuję jak łapie mnie za rękę sztywnieję. Rozluźniam się dopiero kiedy ją puszcza i idę za nim do pokoju który mi pokazuje. Kiwam tylko głową i kiedy wychodzi, rozpakowuję się. Czuję się trochę niepewnie. Będę mieszkała ze swoim byłym... wzdrygam się i biorę kosmetyczkę. Kieruję się do łazienki i kiedy tam wchodzę, wmurowuje mnie kiedy widzę Sama pod prysznicem. Oblewa mnie fala gorąca i rozchylam lekko wargi... okay, widziałam go już nago, ale hej! Wtedy byliśmy parą... przełykam ślinę i orientuję się że od dłuższego czasu wpatruję się w niego jak urzeczona. Błyskawicznie zasłaniam oczy i odwracam się, chcąc wyjść.> Mój Boże, przepraszam! <mamroczę szybko, trochę niezrozumiale i próbuję otworzyć drzwi, ale ze względu na to, że jedną ręką zakrywam oczy, a w drugiej trzymam kosmetyczkę, i na dodatek jestem w lekkim szoku, nie za bardzo mi się to udaje.>

Sam Winchester - 18-05-14 21:49:03

<Widząc jak Hazel wchodzi do łazienki wyłączam natrysk lodowatej wody i patrzę na nią oszołomiony. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego jak na mnie patrzy. Przełykam ślinę i powoli zakrywam dłońmi swoją męskość.Jestem wyraźnie zestresowany tym co właśnie zaszło.>Awkward...<mówię i się krzywo uśmiecham poruszając bezradnie ramionami. Gdy zasłania oczy dłonią zaciskam usta by się nie rozesmiać.>Hazel, widziałaś mnie już nago, nie przesadzaj.<mówię i dotykam uchwytu drzwiczek i za niego pociągam. Ugh... Nie chcą się otworzyć. No bez jaj... Przewracam zirytowany oczami i uderzam barkiem o drzwiczki tak, ze się uchylają, ale za to ja się potykam na mokrych płytkach i upadam. Zaciskam zęby żeby nie pisnąćz bólu. Zarówno barku jak i prawej kostki. Jednakże cieszę się, że nie uderzyłem się w czułe miejsce. To by był trzeci raz w tym tygodniu...>Proszę nie śmiej się ze mnie...<mówię blagalnym tonem głosu i unoszę głowę leżąc na płytkach. Podnoszę się i znów zakrywam męskość, tym razem jedną dłonią, drugą trzymając się drzwiczek.>Podasz mi ten ręcznik? Ten czerwony?<pytam po chwili unosząc brwi.>

Hazel Jackson - 18-05-14 21:51:37

Tak... tak już! <mamroczę i wciąż zasłaniając dłonią oczy kładę kosmetyczkę na umywalce i uchylam lekko dłoń żeby zerknąć o który ręcznik mu chodzi. Biorę go i szybko podaję, zasłaniając druga ręką oczy.>

Sam Winchester - 18-05-14 21:59:54

Dzięki.<mówię odbierając od niej ręcznik i owijając się nim w pasie. Wychodzę z kabiny i staję na dywaniku. Patrzę na nią z lekkim rozbawieniem.>Możesz już otworzyć oczy. Serio. <mówię i biorę świeze bokserki z małej komody i je ubieram pod ręcznikiem, który wkrótce zdejmuję i którym się wycieram.>

Hazel Jackson - 18-05-14 22:11:01

(ŚWIEŻE! Przecież wiesz że nie znoszę błędów ortograficznych :()

Okay. <mruczę i odsłaniam oczy, ale nie patrzę na niego. Wycofuję się z łazienki i szybko udaję się do swojego pokoju. Boże. Kładę się na łóżku i zwijam w kłębek, zaciskając powieki istarając się nie myśleć.>

Sam Winchester - 18-05-14 22:20:36

<Odprowadzam ją wzrokiem i gdy już jestem suchy, ubieram się w koszulkę i wychodzę z łazienki nie zwracając uwagi na to, że od pasa w dół mam tylko bokserki. Szybko idę do kuchni i robię dwie kawy. Jedną zanoszę Hazel do pokoju, a drugą sam upijam. Siadam na brzegu jej łóżka i uważnie ją obserwuję.>Wszystko w porządku?<pytam podając jej kawę.>

Hazel Jackson - 18-05-14 22:25:12

<biorę od niego kawę, ale nawet nie upijam z niej łyka; odkładam ją na szafkę nocną. Kiedy przysiada na brzegu mojego łóżka, instynktownie trochę się odsuwam.> Tak.. jest świetnie. <odpowiadam sztywno.>

Sam Winchester - 18-05-14 22:33:10

<Uważnie ją obserwuję i wzdycham.>Nie ufasz mi. Zajebiście...<mruczę i chowam twarz w dłoniach lecz po chwili przeczesuję włosy i przecieram twarz.>Powiesz mi czemu tak nagle straciłaś do mnie zaufanie? <pytam patrząc na nią.>

Hazel Jackson - 18-05-14 22:41:13

Dlaczego sądzisz że ci nie ufam? <pytam, z premedytacją nie patrząc na niego. Jest tak blisko tak blisko tak blisko. Zbyt blisko. Nigdy nie będzie dostatecznie blisko.>

Sam Winchester - 18-05-14 22:52:29

To widać po mowie twojego ciała.<mówię cicho i wzdycham.>Kiedyś byś się nie odsunęła, a nawet byś się przysunęła i byś mnie przytuliła bym dał ci oparcie. A teraz wszystko jest inaczej.<dodaję nadal na nią patrząc mimo iż ona tego nie robi.>Nie ufasz mi. Już nie...<szepczę i zaciskam zęby, spuszczając wzrok na podłogę.>

Hazel Jackson - 19-05-14 06:51:34

<słucham jego słów ale nie odpowiadam przez dłuższy czas. Zaczynam wyłamywać sobie palce. To nie tak że mu nie ufam. Ufam. Serio. Tylko... nie potrafię. Nie teraz.>

Sam Winchester - 19-05-14 07:00:18

Mówiłem.<mówię wskazując na to jak wyłamuje sobie palce.>Pewnie wolałabyś żeby zamiast mnie był tutaj Isaac...<mówię ledwie dosłyszalnym szeptem. Spuszczam głowę i chowam twarz w dłoniach.Ugh... Jakim ja jestem idiotą... Zresztą kto by chciał ufać komuś kto jest choć trochę powiązany z piekłem? Nikt...>

Hazel Jackson - 19-05-14 09:40:15

<słysząc jego słowa drgam gwałtownie.> Nie, po prostu.. <nie mam pojęcia jak to wszystko ująć. To trudne.> Po prostu nie rozmawiajmy o tym wszystkim, okay? Bądźmy przyjaciółmi. <głos lekko mi się załamuje, ale zmuszam się do uśmiechu i sięgam po jego dłoń, ostrożnie splatając swoje palce z jego.>

Sam Winchester - 19-05-14 14:07:14

Yhym...<mruczę i zamykam oczy czując jak splata swoje palce z moimi. W duchu się uśmiecham lecz na twarzy nadal maluje mi się zamyślenie i wyraźny smutek. Albo zawód, zależy jak kto uważa. Po chwili unoszę kąciki ust.>Zrobić ci nową kawę? Bo ta zapewne jest już zimna.<mówię i zamiast rozluznić uścisk naszych dłoni, tylko ściskam jej rękę jeszcze mocniej niż wcześniej. Dopiero po chwili się orientuję i wraca mi panowanie. Momentalnie puszczam jej dłoń i chowam dłonie pod ramionami, krzyżując wcześniej ręce na torsie.>

Hazel Jackson - 19-05-14 14:23:47

<przyglądam mu się zagryzając lekko wargi. Przepraszam. Kiedy słyszę pytanie tylko kręcę głową.> Chciałabym się tylko położyć. <Jestem taka zmęczona zmęczona zmęczona. Czuję jak palce Sama mocniej zaciskają się na mojej ręce a ja przełykam ślinę i staram się nie krzywić. Będę miała siniaki na tej ręce. Cholerna białaczka. Cofa dłoń a ja jestem zawiedziona zadowolona i szybko chowam je obydwie pod kołdrę, nie wiem kiedy pojawią się siniaki, a nie chcę żeby się martwił.>

Sam Winchester - 19-05-14 14:34:29

Okay. Okay, więc...<mówię i wstaję, poprawiając koc by był prosto.>Jak coś to wołaj. Będę w piwnicy. Wiesz... Łowca.<mówię i wzruszam ramionami z lekko uniesionymi kącikami ust.>Wiesz, cieszę się, że nie muszę już tego ukrywać.<dodaję i podchodzę do drzwi.>Jeśli będzie sz czegoś potrzebowała to wołaj. Albo zejdź na dół, jeśli będziesz chciała.<dodaję i wychodzę. Od razu kieruję się do swojej sypialni, ubieram się w coś do treningu i schodzę na dół. Od razu zakładam rękawice. Tia mam nauczkę by ćwiczyć tylko w nich ewentualnie w bandażach. Zaczynam zawzięcie uderzać w worek treningowy. Nie chce mi się spać... Albo unikam snu ze względu na koszmary? Nie wiem. Wiem tylko to, że muszę się skupić, oczyścić myśli, odstresować się i później..  Szukać sposobu na powrót Deana... Po około godzinie, może dwóch upartego uderzania w worek, zdejmuję rękawice i rzucam je na matę. Zaczynam robić pompki, podciągnięcia a później znowu wracam do worka treningowego.>

Hazel Jackson - 19-05-14 14:40:31

Jasne. <mruczę tylko i odprowadzam go wzrokiem. Kiedy jestem już sama kładę się wygodnie w łóżku i przykrywam się kołdrą. Prawie natychmiast zasypiam.>

Hazel Jackson - 19-05-14 21:31:10

<po długim czasie w końcu budzę się z niespokojnego snu i wstaję. Wyciągam parę swoich ubrań i wciągam je na siebie. W między czasie dostrzegam jasno filetowawe siniaki na dłoni za którą ściskał mnie Sam. Mam nadzieję że tego nie zauważy. Przeczesuję palcami włosy, lekko zdenerwowana i wychodzę z pokoju. Nie za bardzo jeszcze orientuję się w tym domu, więc trochę krążę zanim odnajduję zejście na dół. Schodzę tam i opieram się o framugę drzwi oddychając trochę za szybko. Unoszę wzrok i patrzę na ćwiczącego Sama. Jest bez koszulki. Zastygam i przyglądam mu się przez długi krótki czas. Przełykam ślinę i obserwuję go uważnie, nie chcę odwracać od niego wzroku chcę odwrócić wzrok, ale nie mogę. Więc tylko się przypatruję, sycąc widokiem, i milcząc.. i mając nadzieję że mnie nie dostrzeże.>

Sam Winchester - 19-05-14 21:45:05

<Po kilku godzinach ciężkiej i żmudnej walki z workiem treningowym, czuję na sobie czyjś wzrok. Unieruchamiam worek i patrzę w stronę Hazel. Uśmiecham się i rzucam rękawice na matę. Szybko ubieram czarną koszulkę, by przynajmniej nie być pół nagi i znów na nią patrzę. Wyraźnie mnie obserwuje.>Uhm...Już wstałaś?<pytam zachrypniętym głosem i chrząkam.>Już wstałaś? Co się dzieje?<powtarzam i pytam troskliwym tonem głosu.>

Hazel Jackson - 19-05-14 21:49:51

<kiedy ubiera koszulkę mogę w końcu odwrócić wzrok. Spuszczam go na swoje stopy i przygryzam lekko wargi.> Tak... nic, po prostu.. <kręcę głową i zamykam się na chwilę. Miliony słów które chciałabym mu powiedzieć.> Po prostu już się wyspałam. <mamroczę.>

Sam Winchester - 19-05-14 21:55:45

A... Dobrze ci się spało?<pytam i podchodzę do szafy. Otwieram ją i sprawdzam czy broń jest na swoim miejscu. Dopiero po chwili wracam do Hazel wzrokiem i się nikle uśmiecham.>

Hazel Jackson - 19-05-14 22:01:46

Tak... tak, oczywiście. <kłamię od razu. Już dawno przestałam dobrze spać. Ale uśmiecham się i kłamię kłamię kłamię kłamię.>

Sam Winchester - 19-05-14 22:08:47

<Obserwuję ją podejrzliwym wzrokiem i nagle zauważam na jej ręce siniaki. Tam gdzie mocno trzymałem ją za dłoń. Czyżby... O Mój Boże... Teraz nie potrafię się odpędzić pd nurtujących mnie myśli. Podchodzę do niej pewnym krokiem i delikatnie ujmuję jej rękę i uważnie patrzę na małe siniaki widniejące na niej. Przełykam ślinę i nie puszczając jej dłoni patrzę jej w oczy.>To nie to co myślę, prawda?<pytam i oddycham niespokojnie.>

Hazel Jackson - 19-05-14 22:14:40

<Drgam gwałtownie kiedy ujmuje moją dłoń. Oczy mi się rozszerzają i spoglądam na niego. Jego dotyk jego dotyk jego dotyk.> A co myślisz? <marszczę brwi, grając zaskoczenie.> To... zrobiłam sobie przez przypadek kiedy byłam w Londynie. <wymyślam kłamstwo i wypowiadam je bez zająknięcia.>

Sam Winchester - 19-05-14 22:30:33

A co mogę myśleć pi tym co przeszliśmy?<pytam retorycznie.>Po tym co ty przeszłaś.<poprawiam nadal patrząc jej głęboko w oczy. Po chwili spuszczam jednak wzrok na jej posiniaczoną dłoń i ją obserwuję.>Mogę przysiąc, że nie było tych siniaków wcześniej. Na pewno nie akurat tutaj gdzie ścisnąłem cię za rękę.<mówię z pozornym spokojem ukrywając panikę i zmartwienie stanem zdrowia Hazel. Po chwili przeczesuję włosy dłonią którą nie trzymam ręki Haz i lekko ciągnę za włosy. Po chwili je puszczam i wracam wzrokiem do dziewczyny.>Nie każ mi się martwić. Proszę. Nie rób tego. Nie okłamuj mnie. Dobrze wiem, że coś jest nie tak jak być powinno.<mówię spokojnie i już po chwili tego żałuję.>

Hazel Jackson - 19-05-14 22:45:03

<słucham go nie odzywając się. Zaciskam tylko zęby w wyrazie zaciętości.> Nie ufasz mi. <powtarzam jego słowa.> Powtarzasz że to ja nie ufam tobie, ale kłamiesz. Tak naprawdę to ty nie ufasz mnie. I chcesz znaleźć dla tego usprawiedliwienie. <wyrzucam z sibie zanim zdążę pomyśleć. Od razu żałuję swoich słów. Nie czekam na odpowiedź; wyszarpuję rękę z jego uścisku i pędzę na górę, do swojego pokoju, gdzie rzucam się na łóżko.>

Sam Winchester - 19-05-14 22:55:30

<Słysząc jej słowa spuszczam wzrok i przełykam ślinę. Gdy wybiega z piwnicy, szybko łapię jakiś sztylet i ciskam nim w ścianę. Trafia wprost w tablicę do rzutek. w sam środek. Zaciskam pięści i zamykam oczy licząc w myślach do dziesięciu. Ugh, co ja narobiłem... Szybkim krokiem wchodzę do łazienki, biorę błyskawiczny prysznic i się ubieram. Przechodzę obok drzwi do pokoju Hazel i po chwili namysłu, przechodzę przez próg.>Dla twojej wiadomości ufam ci. Ale zwyczajnie boję się i nie chcę by stało ci się coś złego. Nie chcę być oszukiwany... Chcę tylko tego byś była bezpieczna. <mówię a mój głos się załamuje. Szybkim krokiem wycofuję się z jej pokoju i wchodzę do swojej sypialni. Zatrzaskuję za sobą drzwi i rzucam się na łóżko. Jeszcze przez długie godziny nie śpię myśląc o Hazel, o tym co znów ukrywa i o Deanie... W końcu zasypiam nad ranem, około szóstej.>

Hazel Jackson - 20-05-14 08:49:14

wczoraj: <nie zwracam uwagi na słowa Sama kiedy zagląda do mojego pokoju. Zwijam się tylko w kłębek i po długim czasie zasypiam.>

Sam Winchester - 20-05-14 14:19:45

<Gwałtownie budzę się z sennego koszmaru, który od kilku dni nęka mnie co noc. Szybko się podnoszę i dopiero po dłuższej chwili opanowuję oddech. Idę do kuchni i szybko robię sobie śniadanie i kawę. Szybko je zjadam i wypijam napój po czym przez chwilę waham się nad tym czy zrobić śniadanie też Hazel. W końcu się przełamuję i zaczynam robić jeh tosty z dżemem wiśniowym. Po chwili w ciszy wchodzę do jej pokoju i stawiam tackę ze śniadaniem i kawą na stoliku nocnym. Nie chcę jej budzić więc zdaję się na świeży i pobudzający aromat kawy. Wychodzę z pokoju i idę do salonu po czym z biblioteczki wyjmuję kilka ksiąg o nadnaturalnych etc. i zaczynam szukać jakichkolwiek przydatnych informacji.>

Hazel Jackson - 20-05-14 18:36:22

<siadam gwałtownie na łóżku, krzycząc. Kiedy jednak orientuję się że już jestem bezpieczna, że to był tylko zły sen, zatykam usta dłonią i przechodzą mnie niekontrolowane dreszcze. Czuję się tak okropnie. Oddycham głęboko. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Mam nadzieję że Sam nie słyszał moich wrzasków. Zamykam na chwilę oczy wciąż trzymając dłoń przy ustach. Rozglądam się nieprzytomnym wzrokiem i dopiero po chwili mój mózg rejestruje że na stoliku nocnym leży talerz z tostami i kubek z kawą. Biorę kubek do ręki i upijam łyka zimnego już płynu. Wciąż jest smaczna. Zamykam na chwilę oczy. Wcale nie jestem głodna, ale skoro Sam zrobił mi sniadanie... biorę tackę i zaczynam jeść.>

Sam Winchester - 20-05-14 18:50:34

<Słysząc krzyk w sypialni Hazel, ogarnia mnie strach. Dziwne uczucie zważając na to, że już nie jestem z Hazel i nie powinienem się martwić. Jednakże szybko zrywam się z kanapy i idę do jej pokoju. Staję w drzwiach i widząc, że wszystko jest dobrze. Wzdycham z ulgą i odrywam się od ściany, podchodzę po dziewczyny i siadam na łóżku.>Koszmary?<pytam i nie czekając na odpowiedź unoszę lewą dłoń i górę czekając aż przybije.>High Five?<pytam i unoszę nieznacznie kąciki ust.>

Hazel Jackson - 20-05-14 18:56:56

<kiedy widzę Sama w drzwiach zaciskam dłonie w pięści. Głupia jestem skoro myślałam że jakimś cudem mnie nie usłyszy. Siada na łóżku, niepostrzeżenie się odsuwam.> Nie, po prostu... <kręcę głową i biorę malutki kęs tosta, przełykając z trudem.> Tak. Koszmary. <mruczę i zerkam na niego niepewnie kiedy unosi dłoń. Mrugam parę razy i zastygam w bezruchu.>

Sam Winchester - 20-05-14 19:04:22

Też mam koszmary...<mruczę zamyślony. Byłem idiotą myśląc, że przybije mi piątkę. Powoli obuszczam dłoń z głębokim westchnieniem.>Powiesz mi co Ci się śniło?<pytam po chwili delikatnie unosząc kąciki ust.>

Hazel Jackson - 20-05-14 19:20:28

<przygryzam boleśnie wargi kiedy opuszcza dłoń. Odkładam niedojedzonego tosta na talerz i odkładam tackę z powrotem na stolik.> Nic takiego. <mówię i spuszczam wzrok. Zaczynam wyłamywać sobie palce.>

Sam Winchester - 20-05-14 20:48:12

<Zaciskam usta w cienką linię i się smutno uśmiecham.>Chcesz mi pomóc z szukaniu sposobu na powrót Deana z piekła? Wiem, że teraz pewnie go nie lubisz, ale... Sam nie daję sobie rady ogarnąć te wszystkie popieprzone księgi.<mówię i zabawnie marszczę nos.>

Hazel Jackson - 20-05-14 21:17:54

<tylko kiwam głową.> nie mam nic przeciwko Deanowi, naprawdę. <mruczę ale nie poruszam się.> pomogę ci znaleźć sposób... po części także dla Alice i ich.. dziecka. <odwracam na chwilę wzrok po czym odrzucam kołdrę i wstaję.> Idziemy? <pytam, nie przejmując się że mam na sobie tylko krótkie spodenki od pidżamy i bluzeczkę na ramiączka.>

Sam Winchester - 20-05-14 21:23:03

Ta... Muszę go przywrócić. Za wszelką cenę.<mówię i z zamyślenia wyrywa mnie dopiero jej pytania. Przytakuję i przepuszczam Hazel w drzwiach idąc za nią do salonu. Siadam na kanapie i biorę ze stolika następną księgę ze stosu tych, które mamy sprawdzić. Zaczynam uważnie śledzić palcem tekst. Trafiło mi się coś o piekle, demonach z rozdroża. ogarach piekielnych i Lucyferze. Przełyksm ślinę niespokojnie czytam tekst.>

Hazel Jackson - 20-05-14 22:19:16

Wiem. <szepczę i idę z nim do salonu. Kiedy tam jesteśmy siadam na kanapie obok niego i też biorę jedną z ksiąg. Zaczynam ją przegladać, milcząc.>

Sam Winchester - 20-05-14 22:23:35

<Przez jakiś czas czytam o tym pierdzielonym piekle etc. lecz w końcu z hukiem odkładam książkę na stertę tych ksiąg które już przeglądnąłem. Przecieram zrezygnowany twarz dłonią i patrzę na Hazel.>masz coś? Cokolwiek?<pytam z nadzieją w głosie.>

Hazel Jackson - 20-05-14 22:45:14

<słysząc głos Sama unoszę jedna rękę, dając mu znak żeby zaczekał chwilkę. Doczytuję do końca to co znalazłam podnoszę wzrok i patrzę na niego, powoli rozciągając usta w uśmiechu.> Mam. Anioły potrafią wyciągać dusze z piekła. Archaniołowie, tym bardziej, z większą łatwością. <stukam paznokciem w kartkę którą właśnie przeczytałam.> A tu jest napisane jak je wezwać. <oznajmiam.>

Sam Winchester - 20-05-14 22:54:45

<Słysząc jej słowa uśmiecham się coraz szerzej, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jej twarzy.>Hazel...<przerywam próbując dobrać właściwe słowa.>Jesteś genialna! Szukałem tego cholerstwa przez dobre dwa tygodnie...<mówię i po chwili poważnieję. Patrzę jej głęboko w oczy i powoli się zbliżam. Muskam swoimi wargami jej usta i lekko wsuwam dłonie w jej włosy. Zamykam oczy pogłębiając pocałunek i nie myśląc już o niczym ani nikim oprócz niej.>

Hazel Jackson - 20-05-14 23:02:22

<uśmiecham się powoli widząc jego uśmiech jego uśmiech jego uśmiech. Rumienię się lekko słysząc że nazywa mnie genialną. Nie odwracam wzroku kiedy się we mnie wpatruje, ale uśmiech szybko znika z mojej twarzy. A potem... och.
Jego usta.
Jego dotyk.
Chcę jego chcę jego chcę jego.
Przez chwilę o wszystkim zapominam. Zarzucam mu ręce na szyję i odwzajemniam pocałunek gorliwie, namiętnie.
Tak tęskniłam.
Księga spada mi z kolan, ale nie przejmuję się tym. Przysuwam się bliżej Sama, nie myślę.

Sam Winchester - 20-05-14 23:14:30

<Przez cały czas oddaję każdy pocałunek i zjeżdżam dłońmi z jej włosów na plecy. Tak teskniłem za jej dotykiem... Za jej bliskoscią, pocalunkami... Odsuwam się na kilka milimetrów i lekko przejeżdżam czubkiem nosa po jej policzku. Po chwili znów kontynuuję pocałunki, tym razem namiętniej niż wcześniej.>

Hazel Jackson - 20-05-14 23:21:14

<bez zahamowań się z nim całuję. To takie cholernie przyjemne. Nagle jednak przytomnieję. Nie chcę tego przerywać. Odsuwam się od niego gwałtownie, odpychając go i zrywam się na równe nogi. Przez chwilę patrzę na niego zszokowana po czym rzucam się biegiem do swojego pokoju. Kiedy tam się znajduję zatrzaskuję drzwi i przekręcam klucz który jest w drzwiach, na wszelki wypadek. Kładę się na łóżku i wbijam wzrok w sufit. Nie zasnę. Wiem, że nie. Emocje we mnie buzują, tęsknię za jego dotykiem, bliskością, pocałunkami.
Przewracam się na drugi bok i zaciskam kurczowo powieki, i wyrównuję oddech, na swój własny i niczyi inny użytek, imituję sen.>

Sam Winchester - 20-05-14 23:31:18

<Gdy Hazel niespodziewanie mnie odpycha i odbiega do swojej sypialni uderzam się wnętrzem dłoni w czoło i przecieram twarz w rezygnacją. Rozmasowuję powieki i wzdycham. Jakim ja czasami jestem idiotą... Mogłem się tego spodziewać... Przecież to znowu ta Sama Hazel, którą poznałem... Ta którą tak wytrwale kocham. Rzucam się na kanapę z głębokim westchnieniem i podnoszę z podłogi księgę, która spadła z kolan dziewczyny. Zaczynam uważnie czytać, od początku.>
<Zasypiam nad ranem, książka spada na podłogę, a ja kulę się na kanapie podczas snu, bo jest mi zimno.>

Hazel Jackson - 21-05-14 06:38:36

<wybudzam się z koszmaru, powstrzymując samą siłą woli krzyki. Przytykam rękę do ust i oddycham głęboko żeby się uspokoić. Dopiero po kilku minutach siadam. Wstaję z łóżka i ostrożnie wychodzę, kierując się do salonu. Już w progu dostrzegam że Sam zasnął na kanapie. Nie chcę przestać mu się przyglądać. Odwracam wzrok i idę znowu do swojego pokoju. Znajduję koc i znów idę do salonu gdzie okrywam ramiona chłopaka. Przygryzam wargę, dotykając go o chwilę za krótko długo po czym wycofuję się do swojego pokoju, gdzie kładę się i udaję że śpię, na wszelki wypadek, gdyby się obudził.>

Sam Winchester - 21-05-14 17:11:53

<Budzę się i od razu czuję, że ktoś mnie przykrył. Uśmiecham się delikatnie mając jeszcze zamknięte oczy. Moja Hazel... Stop. Nie mogę o tym myśleć. Szybko wstaję i idę pod prysznic. Po długim prysznicu ubieram szarą koszulkę i dzinsy, na szybko suszę włosy i wychodzę z łazienki. Lekko uchylam drzwi do pokoju Hazel iobserwuję jak śpi. Uśmiecham się pod nosem. Jest taka piękna... Nie chcę jej budzić. Wiem, że za długo na nią patrzę ale nie mogę oderwać od niej wzroku.>

Hazel Jackson - 21-05-14 21:08:31

<przez dłuższy czas czuję na sobie czyjś wzrok. Nie, nie czyjś. Jego. Sama. Staram się niczym nie zdradzić, udaję że śpię. Po dłuższym czasie jednak, kiedy to dziwne uczucie bycia obserwowanym nie mija uchylam wolno powieki i udaję że się budzę. Ziewam i siadam na łóżku, przeciągając się. Po chwili spoglądam na Sama i robię zaskoczoną minę, jakbym dopiero teraz go zobaczyła. Serce bije mi szybko. Na ustach wciąż czuję smak jego warg. Uśmiecham się starając by wypadło to naturalnie.> Dzień dobry? <unoszę brwi, starając się brzemieć i wyglądać swobodnie, jakby to co wczoraj się stało nie miało miejsca.>

Sam Winchester - 21-05-14 23:10:12

God...<mruczę czując jak moje policzki oblewa niepohamowany rumieniec. Przełykam slinę i przeczesuję włosy dłonią.>Hej. Obserwowałem cię tylko dlatego, że nie chciałem cię budzić i...<bełkoczę ledwie zrozumiale i patrzę na Hazel szeroko otwartymi oczami.>Przepraszam?<pytam niepewnie unosząc ramiona z krzywym uśmiechem. Nadal czuję żar na policzkach. Kurna... Kiedy ja się ostatni raz rumieniłem przez swoje zachowanie przy nieśmiałej dziewczynie, którą kocham i którą wczoraj się całowaem i... z. którą jeszcze niedawno tworzyłem zgrany zwiazek...? Ach, no tak. Nigdy. Ostatnio czułem się tak jak teraz, na studiach gdy wszedłem przez przypadek Jessice do łazienki, gdy jeszcze nie byliśmy razem. God...>

Hazel Jackson - 21-05-14 23:15:26

<powoli na moją twarz wpełza szeroki uśmiech, kiedy słyszę jak się tłumaczy. Jest słodki. Przełykam ślinę i uśmiecham do niego.> Nie ma sprawy. Jestem pewna że przyglądałeś mi się tylko przez chwilę. <mówię spokojnym, pewnym głosem, choć wiem że to nie do końca prawda. Od dłuższego czasu przecież czułam że mi się przygląda.>

Sam Winchester - 21-05-14 23:20:37

Ja...<przerywam szukając właściwych słów.>Yeah... Oczywiście. Tak, tak obserwowałem cię tylko przez chwilkę.<mówię szybko i bezradnie wzruszam ramionami z krzywym lecz szczerym uśmiechem. Po chwili znowu przczesuję nerwowo włosy i opieram się prawym ramieniem o framugę drzwi.>Jak ci się spało?<pytam zmieniając temat.>

Hazel Jackson - 21-05-14 23:22:41

<przygryzam wargę.> Świetnie. <kłamię bez zmrużenia oka. Kiedyś nie kłamałam. Kiedyś nie potrafiłam. Odrzucam od siebie te myśli i siadam wygodniej na łóżku spoglądając na Sama.> A Tobie?

Sam Winchester - 21-05-14 23:26:48

Yeah... Yeah great.<odpowiadam i się uroczo uśmiecham. Nie spuszczam z niej wzroku.>Przynajmniej nie miałem tego pieprzonego koszmaru.<mówię zamyślony i spuszczam wzrok.>

Hazel Jackson - 21-05-14 23:43:37

Często mówisz "pieprzony". <zauważam i delikatnie się uśmiecham. Nie dodaję nic więcej. Zaczynam bawić się brzegiem kołdry na której siedzę.>

Sam Winchester - 22-05-14 05:51:38

<Słysząc jej uwagę wzruszam lekko ramionami i unoszę kąciki ust ciągle się w nią bez słowa wpatrując.>

Hazel Jackson - 22-05-14 07:58:39

<milczę i zerkam na niego. Zaczynam czuć się trochę nieswojo, więc po chwili wybieram najprostsze wyjście; też się w niego wpatrywać.> Dlaczego się na mnie gapisz? <wypalam bez zastanowienia i lekko się rumienię.>

Sam Winchester - 22-05-14 18:26:19

Bo jesteś piękna. I cię kocham. <odpowjadam bez zastanowienia i zaciskam wargi. No to się wrobiłem...> To znaczy... Jesteś piękna,  ale... Ugh. Chodzi mi o to, że Cię kocham. Uhm. Kochalem. Jeez... <próbuję się wyplatac i sprawiam że jest jeszcze gorzej.> Jestem idiotą. <mrucze choć miałem tak tylko pomyslec.>

(Jeszcze nie jestem w domu , piszę z fona N. XD)

Hazel Jackson - 22-05-14 18:47:56

<sztywnieję na jego słowa i nie patrzę na niego. Nie możesz mnie kochać. Przełykam ślinę i zaciskam lekko dłonie. Dopiero po dłuższej chwili na niego spoglądam. Staram się zachować kamienną twarz.> Nie możesz mnie kochać. <wypowiadam spokojnie swoją myśl.>

(Hah, tak myślałam :D Gdybyś była, odpisałabyś na fb ;) )

Sam Winchester - 22-05-14 19:49:27

<Spuszczam wzrok i wyłamuję sobie palce. Dopiero po dłuższej chwili znów patrzę na Hazel.>Dlaczego nie mogę cię kochać? Przecież uczuć nie da się wyciszyć ani zniwelować. Chyba, że jesteś wampirem lub straciłaś duszę tak jak ja swego czasu.<mówię zamyslony.>

Hazel Jackson - 22-05-14 19:53:20

<podnoszę w końcu na niego wzrok.> Ponieważ złamię Ci serce. <Znowu. odpowiadam poważnym tonem.>

Sam Winchester - 22-05-14 19:57:09

<Przełykam ślinę.>Nie złamiesz mi serca. Tym razem nie dam ci tak łatwo odejść.. <mówię lekko zaskoczony jej słowami.>A co jeśli ja złamię twoje?<pytam po chwili krępującej ciszy.>

Hazel Jackson - 22-05-14 20:06:13

<tym razem udaje mi się lekko uśmiechnąć. Przechylam głowę.> Nikt nie złamie mi serca. <mówię.>

Sam Winchester - 22-05-14 20:14:13

<Uśmiecham się smutno i odrywam się od ściany. Podchodzę do łóżka i siadam obok Hazel. Przytulam ją do siebie.<Mogę cię przytulać?<pytam szeptem z lekkim uśmiechem na ustach.>

Hazel Jackson - 22-05-14 20:18:06

<nieruchomieję i wstrzymuję oddech. Dopiero po dłuższej chwili ledwo zauważalnie kiwam głową i ostrożnie się do niego przytulam.> Tylko przytulić. <mruczę, choć tak naprawdę chcę powiedzieć zupełne co innego.>

Sam Winchester - 22-05-14 20:27:30

Tylko przytulać.<potwierdzam z delikatnym uśmiechem i powoli kładę się na poduszce, nadal przytulając Hazel. Jej bliskość przyprawia mnie o przyjemne dreszcze. Uhm... Gdyby tylko mnie kochała... Przełykam ślinę.>Jak wyszłaś z ... no wiesz uzależnienia?<pytam po chwili i na kilka sekund wstrzymuję oddech. Dopiero później się rozluzniam.>

Hazel Jackson - 22-05-14 20:31:07

<przygryzam policzek od środka i leżąc z nim, wtulona w jego ciało, tak idealne dopasowane do mojego, cały czas jestem spięta. Po prostu nie umiem się rozluźnić. Słysząc pytanie wzruszam ramionami.> Nie mam pojęcia. <mówię, nawet nie zdając sobie sprawy, że właśnie przyznałam że byłam uzależniona.> Myślę że przemiana w... hybrydę <wzdrygam się.> i wyłączenie uczuć musiały się jakoś do tego przyczynić.

Sam Winchester - 22-05-14 20:35:29

<Uśmiecham się lekko i przytulam ją trochę mocniej wtulając twarz w jej włosy. Ten sam zapach... Ten sam zapach co kiedyś. Zamykam oczy i wtulam się bardziej myśląc, że to ostatni raz gdy jestem tak blisko niej.>Dobrze, że z tego wyszłaś. Wiem jak to jest być uzależnionym i nie, dzięki...<mruczę trochę luzując uścisk i oddychając swobodnie i głęboko.>

Hazel Jackson - 22-05-14 20:45:03

Tak... <mamroczę i zagryzam wargi.> A Ty... pamiętam że piłeś krew. Żeby.. wyciągnąć Deana. <odzywam się po chwili.> Powstrzymał Cię? Pamiętam że mu o tym powiedziałam. <marszczę brwi.>

Sam Winchester - 22-05-14 20:51:24

Yeah... Powstrzymał mnie. Gdyby tego nie zrobił, prawdopodobnie teraz byłbym czymś w rodzaju demona... No wiesz czarne oczy. super moce...<mówię nawet nie wspominając i telekinezie... W końcu nie umiem nad nią panować, right?>

Hazel Jackson - 22-05-14 20:55:02

<przechodzi mnie dresz na wzmiankę o czarnych oczach. Od razu widzę przed oczami Hannah. Jej czarne oczy. Jej okropny śmiech. Otrząsam się z tych myśli. To nie była ona... przysuwam się bliżej Sama, drżąc na całym ciele.>

Sam Winchester - 22-05-14 21:00:44

<Słysząc głuchą ciszę wokół nas, zaciskam mocno powieki i cicho przełykam ślinę.>Jestem potworem, Hazel. Jestem czymś... kimś na kogo poluję wraz z Deanem... A najgorsze jest to, że nie jestem inny z własnej woli.. <mówię cicho i zaciskam zęby.>Najgorsze jest to, że zawsze byłem inny... Jestem dziwakiem. Chorym typem łowcy...<dodaję z wyraźnym smutkiem w głosie.>

Hazel Jackson - 22-05-14 21:07:02

<słucham jego słów nie odzywając się przez chwilę. W końcu podnoszę na niego wzrok i nie odrywając się od jego klatki piersiowej na której leżę, unoszę dłoń i dotykam jego policzka opuszkami palców.> Nie jesteś potworem, Sam. <mówię miękko. Ja jestem potworem.> Jesteś najlepszą osobą jaką znam.

Sam Winchester - 22-05-14 21:23:14

Jestem. Jestem najgorszym potworem jaki może istnieć.<mówię cicho nadal mając zamknięte oczy. Dopiero po chwili je otwieram i patrzę na Hazel.>To najwidoczniej nie znasz mnie aż tak dobrze.. <odpowiadam i zaciskam zęby. Po chwili się choć trochę rozluzniam i wzdycham.>Gdybym nie był potworem, nie byłbym naczyniem Lucyfera. Nie byłbym jego ludzkim odpowiednikiem... No wiesz.. Zbuntowany w stosunku do swojego ojca, samolubny, często mściwy i wredny, z trudnym charakterem... Buntownik mający dosyć ojca i jego "rozkazów" które jego brat chętnie wypełnia. Uparty...<mówię i patrzę pustym wzrokiem w sufit.>Lecz najgorsze w tym wszystkim jest to podobieństwo. To, że ja jako naczynie Lucyfera jestem tak do niego podobny, a Dean... do Michała. Aczkolwiek nie wiem czy jest tego naczyniem. Mam nadzieję, że tak nie jest... Bo jeśli tak to jeden z nas będzie musiał zabić drugiego.<opowiadam i wzdycham.>Nie chcę być naczyniem, Hazel. Chcę być normalny... Choć raz oderwać się od tego całego gówna w jakie wpakował mnie Azazel gdy miałem sześć miesięcy.<dodaję i znów zamykam oczy.>

Hazel Jackson - 22-05-14 21:30:24

<słucham go z uwagą i dopiero po paru minutach dociera domnie co ppowiedział. Podpieram się jedną ręką i patrzę na niego zaskoczona.> Czekaj.. co? Jesteś naczyniem Lucyfera? <to jedyne co wyłapałam z jego wypowiedzi...>

Sam Winchester - 22-05-14 21:38:04

<Przytakuję i kiwam głową na tak. Przygryzam dolną wargę tak, że czuję w ustach swoją krew.>Ja..  Chyba tylko Dean to wie. Nikt więcej oprócz niego. I teraz Ciebie. Nie lubię o tym mówić... No wiesz, sama myśl o tym, że kiedyś w przyszłości masz umrzeć lub zabić swojego brata jest... Okropna.Nie chcę tego wszystkiego... Nienawidzę tego.<mówię na pozór spokojnie.>Ugh... Gdybym tylko mógł cokolwiek na to poradzić.<mruczę znów wtulając się w jej włosy.>

Hazel Jackson - 22-05-14 21:42:35

<tylko kiwam głową. Nie odzywam się. Układam z powrotem na jego klatce piersiowej swoją głowę i wtulam w niego zamykając oczy.
Po kilkunastu minutach zasypiam w jego ramionach.>

Sam Winchester - 22-05-14 21:44:36

<Leżymy tak w ciszy przez kilkanaście minut i wtedy zauważam, że zasnęła. Nie chcę jej zostawiać samej. Przykrywam nas kołdrą i zasypiam nadal ją przytulając.>

Hazel Jackson - 23-05-14 06:47:54

<budzę się powoli z spokojnego snu i z uśmiechem otwieram oczy. Sztywnieję. Zasnęłam w ramionach Sama. I było tak wygodnie. Jest. Poruszam się niespokojnie, ale nie chcę go budzić. Czyli... muszę tak zostać. Z powrotem zamykam oczy i układam głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili coś sobie uświadamiam. Dzisiaj nie śnił mi się żaden koszmar...>

Sam Winchester - 23-05-14 07:05:28

<Śniło mi się, że tonę. W morzu krwi. Nie wiem czy była demoniczna czy ludzka, ale tonąłem. Po powierzchni pływały ciała osób, które kocham lub kiedyś kochałem. Dużo ciał. Nagle wyrywam się z koszmaru i łapczywie oddycham. Przecieram twarz dłonią i po chwili się uspokajam czując przy sobie bliskość Hazel. Uśmiecham się lekko zapominając o tym chorym śnie. Patrzę na nią i delikatnie zaczynam głaskać ją po włosach.>Hej. Jak ci się spało?<pytam zachrypniętym od snu głosem. Nagle zauważam na jej ciele siniaki, tam gdzie trzymam swoją dłoń, na jej przedramieniu. Pewnie zacisnąłem dłoń przez sen i... God... Przełykam ślinę uważnie patrząc na te siniaki.>

Hazel Jackson - 23-05-14 07:37:58

<zaniepokojna przyglądam się jak śpi. Od razu dostrzegam że nie jest to przyjemny sen. Kiedy się budzi i pada pytanie tylko kręcę głową.> Dlaczego śnią ci się koszmary? <pytam niepewnym głosem. Po chwili podążam za jego wzrokiem i dostrzegam siniaki. Zaciskam zęby i podciągam na nas bardziej kołdrę, żeby siniaki nie były widoczne po czym wracam spojrzeniem do Sama, jak gdyby nigdy nic.>

Sam Winchester - 23-05-14 07:43:32

Pewnie dlatego, że widział em jak ogary piekielne rozszarpują mojego starszego brata...<odpowiadam po chwili patrząc na siniaki. Gdy je przykrywa, odruchowo cofam kołdrę by przyjrzeć się im uważniej. Nie było ich. Jestem tego pewien.>Hazel powiedz tylko tak lub nie. I nie kłam, proszę.<mówię spokojnym głosem.>Białaczka wróciła?<pytam wyraźnie zaniepokojony.>

Hazel Jackson - 23-05-14 07:48:47

<wzdycham zrezygnowana słysząc jego słowa. Kiedy odkrywa znowu siniaki próbuję cofnąć rękę, ale na nic to. Zaciskam zęby i kiwam głową na jego słowa, a słysząc pytanie unoszę brwi. Serce mi przyspiesza, wiem że to oznaka zdenerwowania.> Jasne, że nie. Mówiłam ci już. <odpowiadam na tyle szczerym głosem na ile mogę.> Nie wiem skąd mam siniaki. <dodaję przekonująco.>

Sam Winchester - 23-05-14 07:54:33

<Słyszac jej słowa już chcę jej wierzyć, ale wtedy czuję jak przyspieszyło jej serce. Wzdycham.>Czuję jak ci bije serce. Nie kłam... Proszę. Nie że ci nie ufam, ja... Tylko się martwię.<mówię i próbuję się uśmiechnąć, ale niestety...>

Hazel Jackson - 23-05-14 09:13:59

<zaciskam zęby i odpycham się od niego, wstając.> Nie kłamię. Może serce przyspieszyło mi z innego powodu? <wypalam i po chwili dociera do mnie co powiedziałam. Rumienię się i to jeszcze bardziej mnie złości. Odwracam sięod niego i wyjmuję sobie ciuchy. Idę do łłazienki i raz dwasię ubieram po czym wychodzę z domu zanim Sam zdąży mnie powstrzymać.>

Sam Winchester - 23-05-14 13:19:19

<Próbuję zrozumieć jej słowa i to jak się zarumieniła. Nie wiem czemu, ale nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że mnie kocha. Wzdycham gdy idzie do łazienki, wstaję z jej łóżka i idę do swojej sypialni. Słysząc jak wychodzi, wybieram jakieś ciuchy i idę do łazienki. Biorę prysznic i czując jak płynie po mnie lodowata woda, zaczynam układać sobie wszystko co zdarzyło się przez ostatnie dni. Dean umarł na moich oczach, muszę go wyciągnąć z piekła. Mieszkam z Hazel i nadal ją kocham. Haz znów jest zwykłym człowiekiem lecz najprawdopodobniej wróciła jej białaczka. Białaczka... To słowo sprawia, że zaczynam panikować. Wyłączam natrysk dopiero po kilkunasty minutach i wychodzę spod prysznica. Suszę się i ubieram. Muszę działać szybko. Nie myślę o aniołach. Nie potrafię. Jedyne co wpada mi do głowy to Tatia. Ugh... Wychodzę pośpiesznie z domu wcześniej wkładając Colta za pasek i przygotowując małe pudełko z ziemią cmentarną moim zdjęciem i ogólnie wszystkim co jest potrzebne do przywolania demona z rozdroża.>

Hazel Jackson - 24-05-14 10:18:32

<po całonocnym włóczeniu się po ulicach Falls w końcu wracam do domu. Lekko podenerwowana idę do kuchni i nalewam sobie wody, którą wypijam jednym haustem. Opieram się o blat i wbijam niewidzący wzrok za okno.>

Sam Winchester - 24-05-14 10:25:01

<Wracam do domu i idę do kuchni. Dopiero wtedy podnoszę wzrok i widzę Hazel. Moje serce momentalnie przyspiesza. Nie mogę okazać słabości. Nie mogę jej powiedzieć... Przełykam gulę w gardle i się smutno uśmiecham.>Hej. Co u ciebie?<pytam cicho i opieram się o blat obok niej spuszczając wzrok.>

Hazel Jackson - 24-05-14 10:26:51

<słysząc głos Sama podnoszę głowę i spoglądam na niego. Zaciskam usta.> Co zrobiłeś? <pytam ignorując jego słowa.>

Sam Winchester - 24-05-14 10:29:47

To co powinienem.<mówię nie podnosząc wzroku. Oddycham spokojnie lecz w środku mam ochotę coś rozwalić. Czemu ja postępuję tak pochopnie w sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia tych osób które kocham?! Boże...>

Hazel Jackson - 24-05-14 10:34:43

Sam. <mówię ostrym głosem i podchodzę blisko do niego, spoglądając na niego z dołu, zmuszając żeby i on na mnie spojrzał.> Co. Zrobiłeś? <powtarzam wolno, cedząc słowa.>

Sam Winchester - 24-05-14 10:38:40

<Gdy do mnie podchodzi patrzę na nią z góry starając się by moje oczy się nie przeszkliły. Bez większego skutku. Po chwili czuję już łzy pod powiekami, które gwałtownie zamykam.>Nic.<mówię bez zająknięcia. Kłamię oczywiście.>Nic nie zrobiłem.<dodaję już mniej wiarygodnie niż wcześniej.>

Hazel Jackson - 24-05-14 10:40:59

<wzdycham zrezygnowana i po chwili śmieję się cicho, bez wesołości.> Kompletnie nie umiesz kłamać. <mówię i odsuwam się od niego.>

Sam Winchester - 24-05-14 10:45:27

Umiem.<mówię uparcie i otwieram zaszklone od łez oczy.>Nie kocham Cię.<kłamię i czuję jak kilka łez spływa po moich policzkach.>Widzisz? Potrafię kłamać.

Hazel Jackson - 24-05-14 10:48:04

<rozchylam lekko usta w wyrazie zaskoczenia.> Oh, Sam.. <wzdycham, i nie zastanawiając się chwytam go za koszulę i przyciągam do siebie. Zamykam oczy i całuję go namiętnie w usta.>

Sam Winchester - 24-05-14 10:54:28

<Słysząc jej słowa znów spuszczam wzrok, lecz gdy czuję na swoich ustach pocałunek, przez chwilę się waham lecz w końcu go odwzajemniam i powoli wsuwam dłonie w jej ciemne włosy. Po chwili się odsuwam na kilka milimetrów.>Ja... Kocham Cię. Nawet jeśli ty mnie nie kochasz. Już nie kochasz.<mówię i odsuwam się od Hazel. Opieram się o blat i spuszczam wzrok wystukując palcami jakiś rytm o drewno.>A jak dobrze wiesz, ja... Zrobię wszystko dla szczęścia osób, które są mi bliskie, nawet gdy ja dla tych osób jestem daleki.<dodaję po chwili i zaciskam powieki.>

Hazel Jackson - 24-05-14 11:01:02

<kiedy odwzajemnia pocałunek wzdycham. Odsuwa się a ja uchylam powieki i spoglądam na niego. Uchylam usta żeby mu powiedzieć, że ja też go kocham, ale wtedy się odsuwa. Zaciskam wargi i ja również się odsuwam.> Mylisz się. <odzywam się kiedy przestaje mówić.> Ja także Cię kocham. Nigdy nie przestałam. <ściszam głos i zagryzam wargi aż do krwi czekając na jego reakcję.>

Sam Winchester - 24-05-14 11:07:03

<Słucham uważnie jej słów próbując sobie wszystko poukładać.>Co?<pytam zaskoczony. Zaciskam usta w cienką linię i otwieram oczy patrząc prosto na nią.>Żartujesz prawda?<pytam ponownie. Cholera... Oddałem duszę, za miesiąc umrę a...ona mnie kocha? Chciałem żeby ułożyła sobie życie z innym po mojej śmierci, a nie... Nie chcę powtórki z rozrywki.>

Hazel Jackson - 24-05-14 13:10:50

<spuszczam wzrok. Czego głupia się spodziewałaś?, odzywa się upierdliwy głosik w mojej głowie.> Czy wyglądam jakbym żartowała? <mamroczę ledwo dosłyszalnie.>

Sam Winchester - 24-05-14 13:13:55

Nie... Ja...<nie mogę wydusić z siebie tego co chcę powiedzieć. Zbliżam się do niej i ją przytulam.>Nie chcę żebyś cierpiała jak odejdę.<mówię w końcu walcząc z samym sobą.>

Hazel Jackson - 24-05-14 13:24:18

<sztywnieję na jego słowa, ale nic nie mówię. Przytulam go, staję na palcach i całuję namiętnie.> To za to że mnie kochasz. <mówię po chwili się odsuwając. Niespodziewanie policzkuję go.> A to za całą resztę. <dodaję, hamując gniew. Już wiem co zrobił.>

Sam Winchester - 24-05-14 13:31:12

<Odwzajemniam pocałunek ze zwiększoną namiętnością i uśmiecham się słysząc jej słowa; uśmiech blednie mi dopiero wtedy gdy czuję uderzenie. Krzywię się z bólu i przykładam dłoń do policzka.>Copy that. Nigdy nie mów, że wkrótce umrzesz przy osobie, która cię kocha.<mówię bardziej do siebie niż do niej i się smutno uśmiecham rozmasowując bolący policzek.>

Hazel Jackson - 24-05-14 13:44:56

<prycham rozzłoszczona.> Zamknij się. <odpowiadam. Nie mogę uwierzyć że sprzedał duszę. Przyciągam go znów do siebie i całuję namiętnie. Boże, jak mi brakowało jego ust..>

Sam Winchester - 24-05-14 13:49:17

<Gdy juź mam zaprotestować, znów czuję jak mnie całuje. Odwzajemniam żarliwie i przysuwam ją jeszcze bliżej siebie tak że mój tors styka się z jej ciałem. Między nami nie ma ani milimetra wolnej przestrzeni. Nie przestając jej całować udaje mi się zapomnieć o tym co zrobiłem by była zdrowa... O tym, że Dean zrobił to samo dla mnie >

Hazel Jackson - 24-05-14 13:54:44

<przyjemny dreszcz przechodzi moje ciało, kiedy przyciąga mnie do siebie. Zarzucam mu ręce na szyję i przyciskam do niego mocniej, całując go żarliwie.>

Sam Winchester - 24-05-14 14:00:24

<Uśmiecham się i po chwili gorących pocałunków uchylam powieki i odsuwam się na kilka milimetrów. Czuję jak nasze nosy się stykają.>Wiesz, że kocham cię bardziej niż wcześniej?<pytam ze smutnym uśmiechem.>Myślę, że teraz bardziej doceniam miłość, bo wiem jak to jest stracić kogoś kogo kocham...<mówię ciszej.>

Hazel Jackson - 24-05-14 14:03:36

Ja ciebie także. <ledwie udaje mi się wyszeptać to.> Przepraszam że Cię zostawiłam. <odpowiadam na to i uciekam wzrokiem w bok.> To był.. największy błąd mojego życia.

Sam Winchester - 24-05-14 14:10:35

Csii...<mówię i przytulam ją do siebie.>Każdy popełnia błędy. Każdy...<mówię z naciskiem na ostatnie słowo i wtulat twarz w jej włosy. Dopiero po chwili się odsuwam i siadam na najbliższym krześle. Patrzę na nią znacząco tak jakbym proponował żeby usiadła mi na kolanach. Uśmiecham się lekko nie myśląc o niczym oprócz Hazel.>

Hazel Jackson - 24-05-14 14:14:40

<wtulam się w niego, wdychając jego zapach za którym tak tęskniłam. Kiedy się odsuwa lekko marszczę brwi i zerkam na niego. Kiedy siada na krześle i spogląda na mnie znacząco, lekko się uśmiecham. Siadam mu na kolanach i całuję go ponownie, zarzucając mu ręce na szyję.>

Sam Winchester - 24-05-14 14:20:37

<Oddaję pocałunek ze zwiększoną namiętnością i po krótkiej chwili przysuwam ją jeszcze bliżej wsuwając swoje dłonie pod jej bluzkę tak, że czuję jej nagą skórę pleców.>

Hazel Jackson - 24-05-14 14:22:13

<przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Przygryzam delikatnie jego dolną wargę i zaczynam rozpinać guziki jego koszuli, cały czas go całując.>

Sam Winchester - 24-05-14 14:26:56

<Odchylam lekko głowę do tyłu, nadal całując Hazel. Powoli zdejmuję jej koszulkę przez głowę i przenoszę swoje pocałunki na jej szyję. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy w kuchni.>Sypialnia?<pytam patrząc prosto na nią swoimi zielonymi oczami. Uśmiecham się promiennie.>

Hazel Jackson - 24-05-14 14:31:57

<po chwili również Sam zostaje bez koszuli. Kiedy czuję jego usta na szyi, z moich ust wydobywa się cichy jęk. Odchylam głowę, przymykając oczy. Kiedy odsuwa się i pada pytanie, spoglądam na niego lekko rozszerzonymi oczami. Tylko kiwam głową.>

Sam Winchester - 24-05-14 14:38:53

<Uśmiecham się szerzej i wstaję z krzesła. Łapię Hazel za pośladki i podciągam ją do góry tak, że oplata mnie nogami w pasie. Po chwili jesteśmy już w mojej sypialni. Kładę ją na łóżku, całując ją najnamiętniej jak tylko potrafię, gdy nagle coś sobie przypominam. Odsuwam się i szybko wstaję wyjmując zza paska Colta. Szybko wkładam go do skrytki w komodzie gdzie są wszelkie znaki chroniące przed każdym rodzajem nadnaturalnych i po chwili znów spoglądam na Haz. Uśmiecham się szczerze i siadam na łóżku. Pochylam się nad nią i lekko muskam jej wargi swoimi wsuwając dłonie pod jej plecy.>Na czym skończyliśmy...?<pytam retorycznie i znów ją całuję.>

Hazel Jackson - 24-05-14 16:47:32

<oplatam go nogami w pasie kiedy podciąga mnie do góry. Kiedy kładzie mnie na łóżku w sypialni rozciągam usta w uśmiechu i patrzę na niego rozpłomienionym wzrokiem. Odwzajemniam każdy pocałunek, z żarliwością. Mrugam zdezorientowana kiedy wstaje i marszczę brwi patrząc na to co robi. Potem kiedy pochyla się nade mną in muska moje wargi swoimi i wsuwa dłonie pod moje plecy uśmiecham się z zadowoleniem i wyginam plecy w lekki łuk.> Chyba na tym <odpowiadam cicho i kiedy mnie całuje przyciągam go do siebie bliżej.>

Sam Winchester - 24-05-14 16:51:19

Chyba masz rację...<mruczę cicho i zaczynam lekko muskać jej skórę na szyi składając na niej zachłanne pocałunki. Dłońmi sięgam do jej spodni, które powoli z niej zsuwam. Lekko przygryzsm zębami jej skórę co sprawia przyjemność zarówno mnie jak i jej. Uśmiecham się delikatnie wracając pocałunkami do jej ust.>

Hazel Jackson - 24-05-14 16:59:27

<wzdycham kiedy czuję jego usta na szyi. Przymykam oczy i wyginam się w łuk. Kiedy zsuwa ze mnie spodnie cicho się śmieję, a gdy zaczyna przygryzać moją skórę, oddech mi przyspiesza, a z ust wydobywa się cichy jęk. Znowu czuję jego usta na swoich i otwieram oczy. Zarzucam mu ręce na szyję i wpijam w jego usta. Po chwili przesuwam dłońmi po jego ramionach, potem plecach i zaczynam niecierpliwie majstrować przy zamku spodni Sama, cały czas go całując.>

Sam Winchester - 24-05-14 17:10:36

<Słysząc jej cichy śmiech, uśmiecham się szeroko całkowicie zapominając o problemach w jakie się wpakowałem. Teraz liczę się tylko ja i ona. Razem. Coraz namiętniej oddaję pocałunki i pomagam jej zdjąć swoje spodnie, które odrzucam gdzieś w bok; lądują zaraz obok spodni Hazel. Jedną dłonią jeżdżę po jej udach a drugą niecierpliwie bawię się gumką od jej majtek. Oczywiście nie zaprzestaję pocałunków... Delikatnie przejeżdżam dłonią po wewnętrznej stronie jej prawego uda. Po chwili rozpinam jej stanik i zaczynam znów całować jej szyję, dekolt... Przenoszę powoli pocałunki na jej brzuch, przez mostek. Wkładam ręce pod jej plecy, obejmuję ją ramionami i podnoszę tak, że już po chwili siedzimy na łóżku. Hazel ma możliwość opleść mnie nogami. Czuję jak moje serce szybko bije a krew dudni w żyłach. Zamykam oczy i znów całuję ją w usta, ujmując jej twarz w dłonie. Delikatnie pieszczę jej policzki opuszkami swoich palców.>

Hazel Jackson - 24-05-14 17:14:48

<cały czas odwzajemniam pocałunki żarliwie. W miejscach gdzie dotykają mnie jego dłonie jego dłonie jego dłonie, pojawia się gęsia skórka. Wyginam plecy w łuk czując usta Sama na szyi, dekolcie, brzuchu. Kiedy znów siedzimy, oplatam go nogami w pasie i wsuwam dłonie w jego włosy, oddając pocałunki. Po dłuższej chwili popycham go tak, że opada z powrotem na łóżko, a ja siadam na nim. Pochylam się i pieszczę ustami jego klatkę piersiową. Dopiero po chwili wracam do jego ust.>

Sam Winchester - 24-05-14 17:24:47

<Przez cały czas oddaje pocałunki i gdy siedzimy obejmuję ją muskulsrnymi ramionami tak, że nie ma między nami ani milimetra wolnej przestrzeni. Gdy przejmuje nade mną kontrolę przełykam ślinę i próbuję opanować oddech. Jak można się łatwo domyślić, bez jakiegokolwiek skutku. Gdy czuję jak muska ustami moją klatkę piersiową, wyginam się w łuk i nie przestając się uśmiechaćwydaję z siebie cichy jęk. Gdy znów zaczyna całować mnie w usta, oddaję pocałunek dwa razy mocniej i namiętniej. Po chwili to ja znów jestem na niej. Napieram na nią całym swoim ciałem. Tak teskniłem za jej ciałem... Dotykiem, ustami...>

Hazel Jackson - 24-05-14 17:27:27

<uśmiecham się odsłaniając zęby kiedy słyszę cichy jęk Sama. Przygryzam jego dolną wargę gdy znów się całujemy, a potem znów jest na mnie. Spoglądam na niego rozpalonym wzrokiem i ponownie wpijam się w jego usta. Wsuwam dłonie w jego włosy i pociągam je lekko, cały czas się z nim całując.>

Sam Winchester - 24-05-14 17:32:42

<Gdy pociąga za moje włosy przestrzeń między nami zmniejsza się jeszcze bardziej. Po chwili szybkim ruchem zsuwam z niej majtki a ona ze mnie bokserki. Po chwili przechodzimy do rzeczy dostosowując rytm. Ja dostosowuję pod Hazel, ona pode mnie...>

(Nie umiem hahaha :lol:)

Hazel Jackson - 24-05-14 17:34:40

<po wszystkim opadam obok niego na poduszki, oddychając szybko. Odchylam głowę i przymykam oczy, po chwili przytulam się do niego.> Kocham Cię.. <mówię cicho.>

Sam Winchester - 24-05-14 17:43:04

<Opadam na łóżko obok niej, oddychajac niespokojnie i szybko. Patrzę w sufit z uśmiechem i słysząc słowa Hazel patrzę na nią lekko przechylając głowę w bok co dodaje mi uroku. Uśmiechem się szerzej i obejmuję ją ramionami.>Ja Ciebie też...<szepczę i całuję ją w skroń. Zamykam oczy ciesząc się jej bliskością.>

Hazel Jackson - 24-05-14 17:45:19

<zamykam oczy i wtulam się w niego, szukając bliskości. Wdycham jego zapach i po chwili odpływam w sen.>

Sam Winchester - 24-05-14 18:08:09

<Słysząc jak spokojnie oddycha uśmiecham się pod nosem. Zasnęła wtulona we mnie. Otwieram powoli oczy i ją uważnie obserwuję. Jest taka piękna. Delikatnie dotykam dłonią jej policzka tak by jej nie obudzić. Gdy i mój oddech wraca do normy coś sobie uświadamiam. Za równy miesiąc zostawię ją samą.Prawdopodobnie na zawsze. Zaciskam powieki by nie splynęły po moich policzkach łzy, które zebrały się w moich kanalikach łzowych na myśl kolejnej rozłąki. Dopiero po chwili je otwieram i patrzę na Hazel przeszklonymi od łez oczami. Uśmiecham się smutno i ją przytulam mocniej i przysuwam ją bliżej niż wcześniej.>
<Leżę tak nieruchomo, nie licząc oddychania, przez kilkadziesiąt minut, lecz w końcu powoli wychodzę z uścisku. Szybko i bezszelestnie się ubieram i zbiegam do piwnicy wcześniej z salonu zabierając tą księgę w której Haz znalazła to jak wywołać archanioła. Siadam na lodowatej podłodze i dopiero po chwili znajduję te strony. Szybko przygotowuję wszystko co jest potrzebne, nacinam nadgarstek pozwalając krwi spłynąć i po chwili zapalam popiół(czy co to tam jest) zapalniczką czekając na jakikolwiek znak od archanioła, który ma się za chwilę pojawić.>

Raphael Young - 24-05-14 18:54:20

<wzywany, zjawił się w jakimś ciemnym kącie, oparty ramieniem o ścianę. Powoli wyszedł z cienia klaskając cicho, z ustami wygiętymi w lekki uśmiech.> Winchester? Myślałem, że nienawidzicie aniołów i macie uraz do archaniołów przez mojego młodszego braciszka, który... Zachował się w stosunku do was jak debil. <powiedział i zacisnął usta.> A tak swoją drogą... Ezekiel uciekł? Co za tchórz... <skrzywił się.>

Sam Winchester - 24-05-14 19:09:12

<Słysząc czyjś głos patrzę tam skąd dochodzi. Podziałało. Uśmiecham się nikle.>Sugeruję że chodzi ci o Gabriela... No tak. Tylko on, ma tak specyficzne poczucie humoru.<mówię ironicznie.> Tak stchórzył. Nie wiedziałem, że ,są w waszych szeregach aż tak tchórzliwe anioły.<mówię kąśliwie i podchodzę do archanioła.>Raphael, tak? Nie będę obwijać w bawełnę. Potrzebuję pomocy.<mówię już z powagą wymalowaną na twarzy.>

Raphael Young - 24-05-14 19:15:48

Tak, chodzi mi o Gabe'a <przewrócił oczami. Prychnął, słysząc o Ezekielu.> Najwidoczniej zdarzają się wyjątki. <odpowiedział i skrzyżował ręce na piersi.>  Raffe. <sprostował automatycznie i uniósł brew.> Domyśliłem się. Dlaczego miałbym Ci pomagać?

Sam Winchester - 24-05-14 19:25:25

<Przewracam oczami.>Raffe.<powtarzam i kiwam głową.>Bo to mój brat i... Jest ważny dla Nieba tak jak ja dla Piekła.<mówię i patrzę na niego szczerym spojrzeniem. Nie jestem pewien czy Dean też ma misję, z nieba jak ja z piekła ale warto zaryzykować...>No i mogę zgodzić się Lucyferowi na przejęcie mojego ciała gdy już kiedyś w przyszłości będzie ta głupia apokalipsa.<dodaję całkiem serio. Dla Deana zrobiłbym nawet to.>

Raphael Young - 24-05-14 19:32:00

<uniósł brwi wyżej i przejechał palcem po swoich wargach w zamyśleniu.> Ciekawa propozycja. <odezwał się w końcu.> Mogę wyciągnąć Twojego brata z piekła. <mruknął i zacisnął usta w cienką linię. >

Sam Winchester - 24-05-14 19:38:13

<Słysząc słowa Raffego uśmiecham się szeroko.>We wspomnieniach Ezekiela byłeś inny.<mówię po chwili.> Ale dziękuję. Serio to dużo dla mnie znaczy.

Raphael Young - 24-05-14 19:43:20

Gorszy? <uniósł brwi i uśmiechnął się lekko.> Jasne. <zmarszczył brwi i po chwili zniknął a w tle standardowo słychać było tylko trzepot skrzydeł.>

Sam Winchester - 24-05-14 19:46:13

Okrutniejszy. Czyli tak. Byłeś gorszy.<mówię i patrzę jak znika. Oddycham z ulgą. Teraz tylko muszę czekać. Idę na górę i sprawdzam czy Hazel nadal śpi. Uśmiecham się i podchodzę do łóżka. Odkryła się. Powoli przykrywam ją szczelnie kołdrą i delikatnie całuję w policzek. Uśmiecham się lekko i idę do kuchni. Tam robię sobie kawę i włączam laptopa.>

Hazel Jackson - 24-05-14 21:29:19

<powoli budzę się ze snu i siadam na łóżku. Przecieram oczy i spoglądam na miejsce obok, ale Sama już tam nie ma. Wstaję ciągnąc za sobą kołdrę. Jestem jeszcze zaspana, więc zamiast normalnie się ubrać, opatulam się kołdrą i idę do kuchni. Opieram się o framugę drzwi i ziewam.> Cześć Sam.. <mamroczę zaspanym głosem.>

Sam Winchester - 24-05-14 21:53:23

<Słysząc zaspany głos Hazel uśmiecham się szeroko i patrzę na nią. Powoli wstaję z krzesła i podchodzę do niej. Kładę dłonie na jej talii i patrzę swoimi zielonymi oczami głęboko w jej.>Hej, skarbie... Dobrze spałaś?<pytam troskliwie nie spuszczając z niej wzroku.>

Hazel Jackson - 24-05-14 21:57:21

<uśmiecham się szeroko słysząc słówko skarbie.> Świetnie. <odpowiadam i staję na palcach żeby go pocałować. Po chwili odsuwam się z lekkim uśmiechem na ustach>

Dean Winchester - 24-05-14 22:01:19

<Po jakimś czasie wędrówki, jakiś wielkoduszny człowiek podwiózł go pod dom Sama. Dean wysiadł z samochodu, a widok swojej Impali w jednym kawałku wywołał u niego nikły uśmiech. Podszedł pod drzwi, najpierw chciał po prostu nacisnąć klamkę i wejść, jednak powstrzymał się przewracając oczami. Zapukał mocno do drzwi>

Sam Winchester - 24-05-14 22:10:13

<Uśmiecham się słysząc jej słowa i odwzajemniam pocałunek. Uśmiecham się uroczo i po chwili niewinnie drapię się po karku.>Dzięki Tobie, wskrzesiłem Deana jak spałaś.<mówię unosząc brwi i po chwili znów muskam jej usta swoimi.>To znaczy... Mam nadzieję, że wskrzesiłem.<dodaję i przewracam oczami. Nagle słyszę pukanie i od razu uśmiecham się szerzej. Daję Hazel znak ręką by poczekała ,i podchodzę do drzwi. Przełykam gulę w gardle i otwieram drzwi. Widząc Deana od razu myślę o tym, że opłacało się zaufać archaniołowi. Bez słowa go przytulam i się szeroko uśmiecham. https://31.media.tumblr.com/47c712549ae263ebed7c304b4e8aba03/tumblr_inline_n090n0eJXC1rwcnuu.gif>Wróciłeś...<mówię tak jakbym sam nie wierzył w to, że mój starszy brat stoi przede mną. Dopiero po chwili się odsuwam i patrzę na Deana. Kąciki ust mi drżą i po chwili unoszą.>

Hazel Jackson - 24-05-14 22:12:13

<unoszę tylko brwi i odprowadzam Sama wzrokiem gdy idzie do drzwi. Robię sobie kawę i opieram się o blat, przytrzymując jedną ręką kołdrę, a w drugiej trzymając kubek.>

Dean Winchester - 24-05-14 22:16:35

<obejmuje mocno brata, również się uśmiechając> Taa, nawyraźniej. <odpowiedział niemrawo. Po dłuższej chwili zmierzył Sama wzrokiem> A teraz mów. Co zrobiłeś? Coś co mnie wyciągnęło pozostawiło po sobie pamiątkę. <spojrzał wymownie na brata, podwijając rękaw koszuli i ukazując czerwonawy odcisk dłoni>

Sam Winchester - 24-05-14 22:24:45

<Widząc odcisk dłoni na ramieniu Deana, przestaję się uśmiechać.>Poprosiłem o pomoc archanioła. Nie, nie Gabriela.<mówię przyglądając się śladowi.>Nie wiedziałem, że zostawi Ci pamiątkę.<mówię i gestem wpuszczam go do środka. Dopiero teraz przypominam sobie, że Hazel jest owinięta tylko kołdrą. Zaczynam na migi pokazywać jej żeby się ubrała i po chwili znów patrzę na Deana uśmiechając się trochę sztucznie.>

Hazel Jackson - 24-05-14 22:30:05

<unoszę brwi kiedy Sam zaczyna mi pokazywać coś na migi. Dopiero po chwili rozumiem. Szybko odkładam kubek na blat i szybko idę do sypialni Sama. Zrzucam kołdrę i na szybko szukam w jego szafkach jakichś ciuchów. Po chwili znajduję; ubieram tylko bieliznę i jedną z koszul Sama. Przeczesuję włosy palcami i wracam szybko do kuchni, gdzie z powrotem opieram się o blat i biorę kubek z moją kawą do rąk.>

Dean Winchester - 24-05-14 22:30:43

Super. <mruknął pod nosem sarkastycznie. Wszedł do środka, odwijając rękaw. Spojrzał badawczo na Sama, unosząc prawą brew> A ty co? Sprowadziłeś tu sobie jakąś panienkę? <proszuł brwiami i zerknął na osobę znajdującą się w kuchni. Widząc Hazel, mina mu zrzedła> Co ona tu robi? <przeniósł wzrok na Sama http://24.media.tumblr.com/15f6521b56ec0c666a3e31f85b3ef549/tumblr_mm6fi4XL931rsb51ro1_250.gif>

Sam Winchester - 24-05-14 22:38:02

<Słysząc pytanie Deana zamieram w bezruchu i zaciskam zęby.>Nie.<odpowiadam bez sensu na jego drugie pytanie lecz dopiero po chwili dociera do mnie to co powiedziałem.>Co?<pytam sam siebie i wzdycham. Gdy Hazel wraca w mojej koszuli przejeżdżam dłonią po twarzy.>Tego nie widziałeś.<mówię i kątem oka spoglądam na Hazel pijącą kawę. Zamykam za Deanem drzwi i opieram się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na torsie.>

Dean Winchester - 24-05-14 22:42:57

Emm, nie. Właśnie to widzę <powiedział jakby Sam był skończonym idiotą> Podaj mi trzy powody, dla któych nie powinienem jej teraz zabijać. <powiedział nieco podnosząc głos, wpatrując się w brata>

Sam Winchester - 24-05-14 22:47:20

Znów jest zwykłym człowiekiem, nie masz przy sobie broni i...<wyliczam lecz trzeciego argumentu szczerze boję się podać. Po chwili jednak wzdycham i postanawiam, że podam nawet cztery.>Przyjaźni się z Alice i jest dla mnie ważna.<mówię i zaciskam usta w cienką linię.>

Dean Winchester - 24-05-14 22:57:19

<otwiera usta, żeby coś powiedzieć, jednak powstrzymuje się i zaciska wargi w cienką linię> Ugh, super. <mruczy pod nosem z irytacją przewracając oczami> Jest dla mnie ważna <przedrzeźnia głos Sama> Zaraz się zrzygam. <prycha pod nosem, krzyżując ręce na torsie> Musimy pogadać, Sam. W piekle o tobie głośno. <mówi dość surowo.> Ale to za moment. Idę ogarnąć twoją łazienkę. <uśmiecha się nikle pod nosem i udaje się w kierunku drzwi łazienki, chociaż praktycznie nigdy wcześniej tu nie był i wybiera drzwi na chybił trafił> Ty za ten czas możesz przygotować moje reczy. No wiesz... Colt, nóż, amulet itd... <wymienia, aż naciska klamkę. Drzwi okazują się prowadzić do sypialni brata, więc bez pytania wchodzi do środka. Z szafy wyjmuje jakiś przyzwoity czarny t-shirt oraz jeansy, które wyglądają na jego. Tylko dlaczego Sam trzyma rzeczy Deana w swojej szafie? Nevermind. Po krótkiej chwili odnajduje łazienkę, w której bierze dokładny prysznic>

(Macie chwilę dla siebie :D )

Sam Winchester - 24-05-14 23:06:12

<Przewracam oczami z wyraźną irytacją.>W piekle? Co ja znowu zrobiłeem?<pytam zaskoczony i kiwam posłusznie głową gdy odchodzi.>Daj mi chwilkę.<mówię do Hazel i idę do sypialni. Z komody wyjmuję sztylet i Colta, a Dziennik i amulet z szafki. Po chwili wracam z tym wszystkim i kładę rzeczy na komodzie. W dłoni zostawiam tylko sztylet. Idę z stronę Haz i się uśmiecham uroczo.>Mówiłem ci już, że ładnie ci w mojej koszuli, prawda?<pytam choć dobrze znam odpowiedź.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:08:29

<spuszczam na chwilę wzrok uśmiechając się.> Nie wiem. Nie za bardzo pamiętam..? <unoszę brew i spoglądam na niego przygryzając wargę.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:12:29

Wiesz, czuję się urażony.<mówię udając smutek lecz po chwili się szeroko uśmiecham.>To było wtedy jak Kayla zmieniła ci ciało.<mówię szybko i kładę jedną dłoń, tą bez sztyletu, na jej talii.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:15:00

<kręcę lekko głową słysząc jego słowa i uśmiecham się krzywo. Marszczę lekko brwi.> Ah.. no tak. Mówiłeś. Ale nie zaszkodzi powtarzać, prawda? <przygryzam dolną wargę.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:18:44

Yhym...<mruczę ledwo dosłyszalnie i delikatnie ją całujęnie puszczając z jednej dłoni sztyletu.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:20:42

<odwzajemniam pocałunek przymykając oczy i pogłębiam go.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:25:25

<Odkładam sztylet na blat i drugą dłonią dotykam jej talii. Uśmiecham się nikle zapominając o tym, że Dean może w każdej chwili wyjść i nas zobaczyć. Zapominam też o tym, że za miesiąc umrę.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:28:10

<odkładam kubek z kawą, nie odrywając się od Sama, i zarzucam mu ręce na szyję, odwzajemniając pocałunki.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:31:41

<Pogłębiam nasze pocałunki. Po chwili jednak się odrywam i chrząkam. Szybko robię sobie kawę i piję wrzątek, biorąc do ręki sztylet. Patrzę na ścianę w jakiś nieokreślony punkt.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:33:46

<przygryzam dolną wargę i zerkam na Sama kątem oka. Biorę znów do rąk kubek z kawą i upijam parę łyków.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:37:47

Jak myślisz, jak jest w piekle?<pytam przerywając krępującą ciszę.>Oprócz ciągłych tortur oczywiście...Гdodaję upijając kilka łyków kawy.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:40:35

<marszczę brwi i spoglądam na niego zaskoczona. Zaciskam lekko usta.> Dlaczego Cię to obchodzi? <mówię trochę zbyt ostrym głosem.>

Sam Winchester - 24-05-14 23:44:24

Bo... No wiesz. Już niedługo tam trafię.<mówię przełykając nerwowo ślinę. Znów upijam kawę. Przestaję dopiero gdy orientuję się, że w kubku nie ma już ani kropli. Odstawiam go i zaczynsm obracać sztylet w dłoni.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:47:14

Ile ci zostało? <pytam, bo nagle zdaję sobie sprawę, że o to nie pytałam. Nie wiem nawet za ile Sam umrze..>

Dean Winchester - 24-05-14 23:49:26

<W końcu wychodzi z pod prysznica, przebrany w ubrania, ktróe wcześniej sobie przygotował. Przeczesując mokre włosy wchodzi do kuchni> Woah, nie jesteście kompletnie nadzy. <śmieje się cicho pod nosem> Okay, Sammy. Moje rzeczy. <powiedział patrząc wymownie na Sama> I ten... Moglibyśmy się przejść, przejechać... Cokolwiek <powiedział unosząc znacząco brwi>

Sam Winchester - 24-05-14 23:51:45

30 dni.<mówię i zaciskam usta w cienką linię wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę. Otrząsam się dopiero po dłuższej chwili i patrzę na Hazel z wymuszonym, smutnym uśmiechem. Wtedy wraca Dean. Uśmiecham się szerzej ukrywając to co myślę.>Dean...Muszę oddawać ci sztylet Ruby?<pytam przymykając jedno oko. Wskazuję mu na komodę gdzie wszystko położyłem i odpycham się od blatu. Patrzę na Hazel.>Przespij się. Jak chcesz to włącz sobie tv, laptopa... Piwnica jest do twojej dyspozycji.<mówię do niej i wzdycham patrząc na Deana. Mimo wszystko podaję mu sztylet i otwieram drzwi.>Co jest tak ważne, że chcesz mi to powiedzieć na osobności?<pytam zamykając za nami drzwi.>

Hazel Jackson - 24-05-14 23:59:08

jasne. <mamroczę do Sama i szybko zmywam się do swojej sypialni. Nie ściągając koszuli Sama kładę się do łóżka i zapadam w niespokojny sen.>

Dean Winchester - 25-05-14 00:14:09

<podczas gdy Sam mówi, Dean bierze i chowa, zakłada etc. wszelkie swoje rzeczy.> Tak. Tak musisz <mówi bez mrugnięcia okiem, biorąc od niego nóż i wkładając go w odpowiednie miejsce. Wyszedł za Samem i spojrzał na niego surowo, krzyżując ręce na torsie> Sprzedałeś duszę. <wyrzucił z siebie, patrząc zacięcie na Sama> Powaliło cię!? <podniósł głos>

Sam Winchester - 25-05-14 00:18:50

<Słysząc jego słowa tylko spuszczam wzrok.>Skąd to wiesz...?<pytam po chwili.>Ciebie też nieźle powaliło gdy za wszelką cenę chciałeś mnie ratować.<podnoszę głos lecz po chwili się uspokajam i wkładam dłonie do kieszeni powoli idąc przed siebie.>

Dean Winchester - 25-05-14 00:24:17

Nieważne. <mówi, wciąż mając niespokojny ton głosu> Ale ty jesteś moim młodszym bratem. I nie żyłeś! <powiedział, dorównując Samowi kroku> Nie wiesz, jak tam jest. I na pewno nie chcesz wiedzieć. <kontynuował> Na co w ogóle sprzedałeś tą duszę, co?! Za Hazel?! Żeby znów była człowiekiem?! <znów podniósł głos> Karmiła się tobą, złamała ci serce, spaliła nam dom, próbowała mnie zabić... <a ja ją> mam wyliczać dalej, do cholery?!

Sam Winchester - 25-05-14 00:32:52

No i co z tego, że nie żyłem? Powinienem nie żyć.To co martwe, musi zostać martwe.<mówię niespokojnie i się nagle zatrzymuję patrząc na brata.>Skąd wiesz, że nie chcę? Wieczne potępienie i tortury są bardzo kuszące.<odpowiadam ironicznym tonem głosu.>Pierwsze-była po przemianie, nie kontrolowała tego, drugie-każdy popełnia błędy, definitywnie każdy, trzecie i czwarte-miała wyłączone uczucia, do cholery.<podnoszę nieznacznie głos i znów ruszam przed siebie.>Tak swoją drogą nie sprzedałem duszy by była znów człowiekiem tylko o to by była zdrowa. Obycie człowiekiem postarała się sama z marnym skutkiem ubocznym.<dodaję nawet nie patrząc na Deana. Nie chcę się z nim kłócić...>

Dean Winchester - 25-05-14 09:53:18

Świetnie. Czyli uleczyłeś ją z białaczki. <powiedział z namacalnym sarkazmem w głosie. Zatrzymał się, jednocześnie zmuszając do tego Sama.> Jakiś głupi anioł wyciągnął mnie z piekła! Nie mogłeś go wtedy poprosić o uleczenie Haz?! <po raz kolejny podniósł głos. Chwile stał w bezruchu, przenosząc wzrok w bok. Po chwili zamachnął się i mocno uderzył Sama pięścią w twarz> Gniłem w piekle, żebyś ty sam tam poszedł?! <tym razem już krzyczał>

Sam Winchester - 25-05-14 10:02:53

Nie, nie mogłem! Nie myślałem wtedy o tych pieprzonych aniołach.<mówię wyraźnie podnosząc głos na brata. Czując jak mnie uderza pięścią w twarz, od razu czuję jak siła uderzenia odrzuca moją głowę w tył. Ból rozlewa się po całej mojej twarzy. Zamykam oczy i po chwili gwałtownie je otwieram patrząc na Deana wściekłym wzrokiem.>Nie musiałeś gnić w piekle. Sam to wybrałeś.Mogłeś zostać z Alice, a nie umierać tylko dlatego, bo chciałeś bym zmartwychwstał. Też miałeś możliwość wezwać jakiegoś anioła, ale widocznie w sytuacjach "kryzysowych" nie myślisz o niebiańskim pedałach!<także krzyczę i wkładam ręce do kieszeni, tak by czymś je zająć. Nie chcę uderzać Deana, a wiem, że jestem do tego zdolny.>

Dean Winchester - 25-05-14 10:19:51

<zacisnął wargi i kiwnął powoli głową> Super. Naprawdę świetnie. <pokręcił lekko głową> Wiesz co? Wal sie. Nie mam zamiaru ci pomagać. Chcesz iść do piekła, to idź. Niech ta twoja cudowna Hazel cię z tego wyciągnie. <warknął. Po chwili odwrócił się i zaczął szybkim krokiem iść w stronę Impali, sięgając po kluczyki do kieszeni. Wsiadł do samochodu i juz miał włączyć Black Sabbath, zauważył... iPoda?> Co to za syf? <mruknął pod nosem, biorąc do ręki urządzenie i wyrzucając je przez okno; zaraz po tym włączył kasetę zespołu i odechał z piskiem opon>

Sam Winchester - 25-05-14 10:24:48

<Słysząc jego słowa prycham wściekły i wracam do domu. Zatrzaskuję za sobą drzwi i idę do barku. Szybko wyjmuję z niego butelkę whisky i otwieram ją biorąc sporego łyka alkoholu. Opieram się o ścianę, pustym wzrokiem wpatrując się w prawie pełną butelkę złocistego alkoholu.>

Hazel Jackson - 25-05-14 10:30:00

<z niespokojnego snu wybudzają mnie głośne krzyki na podwórku. Dziwne że dochodzą nawet tutaj. Po chwili, kiedy się bardziej rozbudzam, zaczynam rozróżniać głosy, i słowa. Leżę nieruchomo przysłuchując się braterskiej kłótni, a bynajmniej jej końcówce. Kiedy głosy milkną w końcu wstaję. Wciąż w koszuli Sama, której nie zdjęłam poprzedniego wieczora, idę do Sama, opierającego się o ścianę i pijącego alkohol. Staję w odległości paru metrów od niego i obejmuję się rękami w pasie.> Wszystko.. okay? <pytam niepewnie.>

Sam Winchester - 25-05-14 10:37:31

<Słysząc głos Hazel podnoszę wzrok z nad butelki i się smutnp uśmiecham.>Nie... Wszystko w porządku. <kłamię bez mrugnięcia.Znów spuszczam wzrok na butelkę.>W jak najlepszym.<mruczę ledwo dosłyszalnie i biorę kilka sporych łyków.>

Hazel Jackson - 25-05-14 10:42:11

<przygryzam boleśnie wargę od środka, myśląc czy mu nie powiedzieć że słyszałam kawałek ich kłótni. Spuszczam wzrok.> Ja.. słyszałam kawałek Twojej kłótni z.. Deanem. <mamroczę w końcu, cicho i ledwie dosłyszalnie.>

Sam Winchester - 25-05-14 10:46:13

<Wzdycham i zamykam oczy.>Słuchaj, to nie twoja wina, że zawarłem pakt. To tylko moja wina, niczyja inna.<mówię i silę się na słaby uśmiech otwierając oczy i patrząc wprost na Hazel.>

Hazel Jackson - 25-05-14 10:49:04

<zaciskam wargi w cienką linię.> Tak, to moja wina. Sam, gdybym nie... nie wracała do Falls, nie dowiedziałbyś się że znów choruję. Gdybym lepiej to ukrywała, też byś się nie domyślił. Więc.. <kręcę głową.> ..To tylko moja wina.

Sam Winchester - 25-05-14 10:53:57

Przestań, nie mogę tego słuchać.<mówię kręcąc przecząco głową.>Zwyczajnie przestań. To nie jest twoja wina. I tak bym się domyślił.<dodaję nerwowo kręcąc butelką. Znów spuszczam wzrok.>Obiecasz mi coś?<pytam przerywając krępującą ciszę.>

Hazel Jackson - 25-05-14 10:56:01

<krzyżuję ręce na piersi i spuszczam wzrok.> Okay, przestanę. <mamroczę. Słysząc pytanie, zagryzam wargi i unoszę wzrok spoglądając na niego.> Co? <odpowiadam pytaniem.>

Sam Winchester - 25-05-14 11:05:20

Że nie będziesz próbowała mnie wskrzesić i się nie załamiesz. Ułożysz sobie życie z jakimś facetem, na którego będziesz zasługiwać. Z facetem idealnym inaczej mówiąc. Założysz z nim rodzinę, weźmiecie ślub, a o mnie zapomnisz.<mówię starając się by mój głos się nie załamał.>To moje... Uhm, ostatnie życzenie przed śmiercią.<mówię z uśmiechem a moje oczy zaczynają się szklić co dostrzec można tylko z bliska.>Proszę... Nie rób nic głupiego bym wrócił. Zasługuję na śmierć. Praktycznie jestem martwy, bo już raz umarłem...Prawda? Nie chcę by było jak wtedy. Tym razem... Zapomnij o mnie nie robiąc głupot.<dodaję i spuszczam znów wzrok na butelkę tak by Hazel nie dostrzegła jak szklą mi się oczy.>

Hazel Jackson - 25-05-14 11:10:15

<słucham jego słów ze ściśniętym gardłem. Przecież to jasne, że nie mogę tego obiecać.. Pokonuję dzielącą nas odległość i staję na palcach. Składam na jego wargach delikatny pocałunek i odsuwam się.> Mogę obiecać tylko część z tego. Mogę Ci tylko obiecać, że nie załamię się. Że będę silna. <mówię i spuszczam na chwilę wzrok.> Ale nie masz prawa prosić mnie żebym zapomniała o Tobie, gdy już będziesz... <przełykam ślinę, słowo nie chce mi przejść przez gardło.> ..martwy. <dokańczam w końcu, zaledwie szeptem.>

Sam Winchester - 25-05-14 11:22:44

<Czuję jak kilka samotnych łez spływa po moich policzkach. Nie chcę umierać...>Kiedyś na pewno zapomnisz. Po roku, dwóch latach... Pięciu?<pytam retorycznie siląc się na uśmiech przez łzy.>Ale... Nie rób głupot, jasne? Nie wyciągaj mnie z piekła. Nie za wszelką cenę. Nie zawieraj paktu, proszę. Nie proś aniołów, bo mogą Cię oszukać...<szepczę patrząc jej w oczy.>

Hazel Jackson - 25-05-14 11:25:56

<zaciskam usta w cienką linię.> Mylisz się. Nie pójdziesz do Piekła, Sam. Zobaczysz. Nie pozwolę na to. <odpowiadam z zdecydowaniem słyszalnym w moim głosie.> Nie będę robiła głupot... ale nie obiecuję że nie spróbuję Cię wyciągnąć. <kręcę lekko głową.> Nie zawrę pakt. Znajdę anioła. <mówię i kiedy słyszę o tym że mogą mnie oszukać, prycham.> Ten, którego Ty wezwałeś, wyciągnął Deana. Jak się nazywał.?

Sam Winchester - 25-05-14 11:30:58

Hazel nie można złamać paktu, jasne? Nie można...<mówię cicho i przełykam gulę w gardle.>I tak pójdę do piekła, bo nie da się złamać umowy...<dodaję a słysząc jej dalsze słowa zamieram.>Haz... Nawet nie wiesz za co Raffe zgodził się zejść do piekła i wyciągnąć Deana. Nie chcesz wiedzieć... Naprawdę.<mówię nie spuszczając z niej wzroku.>

Hazel Jackson - 25-05-14 11:35:08

Skoro nie można to Cię wyciągnę. Poproszę tego anioła. <odparowuję, zdecydowana już, że za wszelką cenę odbiję stamtąd Sama.> Raffe. <tylko to wyłapuję z jego następnych słów.> Raffe. Więc tak ma na imię. <mamroczę, bardziej do siebie.> Trudno. Nie obchodzi mnie co mu obiecałeś za to. Zmuszę tego anioła do pomocy mi. <mówię z zaciętością.>

Sam Winchester - 25-05-14 11:41:43

<Prycham cicho i kręcę głową.>Zmusisz archanioła? Trzymam kciuki, serio.<mówię tak by nie wyczuła ironii.>Dobra nieważne... Nie gadajmy o mojej śmierci. Przecież mam jeszcze prawie miesiąc życia.<mówię z szerszym uśmiechem i "odbijam" się od ściany, łapiąc Hazel za rękę. Siadam na kanapie i odstawiam butelkę na stolik. Sięgam po pilota i włączam telewizor. Wiadomości... Ugh... Patrzę na Hazel i przytulam ją do siebie.>

Hazel Jackson - 25-05-14 11:46:44

Tak, zmuszę. <odpowiadam i zaciskam zęby patrząc na niego wyzywająco.> Jasne. Miesiąc to mało. <odparowuję. Siadam obok Sama na kanapie i kiedy mnie przytula, kładę mu głowę na ramieniu. Zamiast oglądać jednak zamykam oczy i staram się nie myśleć że niedługo on odejdzie.>

Sam Winchester - 25-05-14 11:53:59

<Nagle na ekranie telewizora pojawiam się ja. Patrzę zdziwiony w ekran z szeroko otwartymi oczami.>Słynny Satanista i jego starszy brat zmartwychwstali? Ostatnio widziano młodszego Winchestera na cmentarzu. Kilka dni później a tym samym cmentarzu w Nowym Orleanie znaleziono dwa ciała z odciętymi głowami. Świadkowie twierdzą, że wraz z nim widziana była tajemnicza brunetka.<pojawia się obraz Lii.>Gdyby ktoś z telewidzów widział braci, prosimy o kontakt z centralą FBI.<szybko przełączam kanał.>Yeah... Jestem celebrytą...<mruczę cicho i patrzę na Hazel.>Boże...Mam przesrane. Dean też. I Lia...<kręcę głową z niedowierzaniem.>

Hazel Jackson - 25-05-14 11:57:14

<otwieram oczy kiedy słyszę głos z telewizora. Unoszę wysoko brwi patrząc na ekran i słuchając słów. Kiedy Sam przełącza na inny kanał, nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.> Przepraszam, to po prostu.. <kręcę głową starając się powstrzymać śmiech.> Zabawne. Jesteś satanistą? <spoglądam na niego z rozbawieniem.>

Sam Winchester - 25-05-14 12:08:35

<Sam zaczynam się śmiać. Jej śmiech jest zarazliwy.>Beszczeszczącym groby satanistą.<poprawiam i znów zaczynam się śmiać.>A pomyśleć, że jeszcze niedawno byłem uznany za martwego a tu nagle... Sam Winchester przeżył wybuch!<mówię naśladując głos reporterki i mocniej przytulam Hazel iwtulając twarz w jej szyję.>Wiesz...  Pomarańczowe uniformy mi nie pasują...<mówię przypominając sobie tą sprawę z duchami w więzieniu, jak musieliśmy z Deanem się tam wpakować.>

Hazel Jackson - 25-05-14 12:13:51

Ugh.. chodzę z kryminalistą. <przewracam oczami i uśmiecham się do niego.> Nie wiem.. nigdy nie widziałam Cię w pomarańczowym uniformie. <unoszę brwi i spoglądam na niego.>

Sam Winchester - 25-05-14 12:16:55

Łowcą nadnaturalnych.<poprawiam.>Ale to praktycznie synonim więc...<uśmiecham się szeroko i ją delikatnie całuję.>Kto wie, może kiedyś będę jeszcze miał sprawę z duchami w więzieniu...<mówię i się cicho śmieję znów przytulając się do Hazel.>

Hazel Jackson - 25-05-14 12:21:22

Czyli kryminalistą. <śmieję się i spoglądam na niego. Kiedy mnie całuje, odwzajemniam krótkiego buziaka i uśmiecham się delikatnie.> Okay.. zabierzesz mnie wtedy ze sobą. <mówię i uśmiecham się szerzej.>

Sam Winchester - 25-05-14 12:28:18

Boże... To jeszcze bardziej wyklucza bycie prawnikiem...<wzdycham i po chwili powagi się uśmiecham.>Wezmę Cię ze sobą. Tylko uważaj. Możesz trafić do celi z kimś kto będzie miał na Ciebie ochotę.<mówię i zaciskam zęby przypominając sobie tego gościa z mojej celi. Wzdrygam się na samo wspomnienie i znów się pogodnie uśmiecham.>

Hazel Jackson - 25-05-14 12:42:18

<uśmiecham się tylko na jego słowa. Słysząc następną wypowiedź, uśmiecham się trochę szerzej.> Więc nauczysz mnie się bronić. <oświadczam i przytulam się do niego.>

Sam Winchester - 25-05-14 12:56:44

Yhym.<mruczę i wyłącam telewizor.>Chcesz kawę? Herbatę... Colę z lodem?<pytam po chwili i odsuwam się na kilka centymetrów patrząc jej prosto w twarz.>

Hazel Jackson - 25-05-14 13:00:13

Nie.. nic nie chcę. <mruczę i spoglądam na niego.>

Sam Winchester - 25-05-14 13:02:17

Okay.<mówię i znów się do niej przytulam.>

Hazel Jackson - 25-05-14 13:08:34

Okay. <odpowiadam i uśmiecham się lekko. Opieram głowę na jego ramieniu i przymykam oczy.>

Sam Winchester - 25-05-14 13:12:32

<Uśmiecham się i lekko muskam jej usta swoimi. Tak bardzo mi tego brakowało przez ostatnie kilka tygodni... Pogłębiam pocałunek lecz nagle się odrywam od jej ust, patrząc jej głęboko w oczy.>Miałaś kontakt z Alice?<pytam po chwili.>

Hazel Jackson - 25-05-14 13:17:06

<odwzajemniam delikatny pocałunek i uśmiecham się lekko. Kiedy odrywa się od moich ust spoglądam na niego.> Od mojego wyjazdu, a potem powrotu? Nie. <krzywię się lekko.>

Sam Winchester - 25-05-14 13:23:50

Ciekawe czy Dean się z nią skontaktował...<zastanawiam się na głos i odchylam głowę do tyłu. Wzdycham i patrzę w sufit zdając sobie sprawę, że Hazel będzie przeżywała to samo co Alice gdy ja odejdę...>

Hazel Jackson - 25-05-14 13:26:48

Nie wiem <burczę i przytulam do niego zamykając oczy.> Spać mi się chce. <mruczę niewyraźnie.>

Sam Winchester - 25-05-14 13:30:23

<Z zamyślenia wyrywają mnie dopiero jej słowa.Patrzę na nią i się słabo uśmiecham.>Mi też...<mruczę i się nieznacznie przeciągam. Boję się, że gdy zasnę, zaczną się koszmary z ogarami...>

Hazel Jackson - 25-05-14 13:32:05

Yhym. <mruczę i wtulam w niego a po kilkunastu minutach zasypiam.>

Sam Winchester - 25-05-14 13:34:28

<Gdy zasypia zaczynam myśleć o tym jak dokładnie jest w piekle lecz po chwili zasypiam.>

Sam Winchester - 25-05-14 14:44:26

<Budzę się z niespokojnego snu. Nie był to koszmar. Jeszcze nie... Oddycham spokojnie i powoli nie budząc Hazel wstaję z kanapy. Przykrywam ją kocem i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram się. Po chwili wychodzę i widząc, że Hazel dalej śpi, uśmiecham się lekko i piszę na karteczce, że wychodzę i żeby na mnie nie czekała. Kładę karteczkę na stoliku i powoli wychodzę z domu. Wsiadam do auta i odjeżdżam. Pieprzyć to, że kilka godzin temu piłem whisky...>

Sam Winchester - 25-05-14 21:59:48

<Parkuję swojego Chevelle przed domem i szybko z niego wysiadam. Wchodzę do środka po drodze zdejmując kurtkę i buty. Wchodzę do salonu i widzę nadal śpiącą Hazel. mimowolnie się uśmiecham i znów ją przykrywam,, kocem, bo zdążyła się odkryć. Siadam obok niej i przytulam ją do siebie czekając aż się obudzi.>

Hazel Jackson - 25-05-14 22:47:03

<budzę się powoli, to dziwne ale ze spokojnego snu. Mrugam kilkakrotnie i marszczę brwi. Ktoś mnie obejmuje. Ktoś mnie obejmuje. Zaczynam się wyrywać, i dopiero po kilkunastu sekundach uświadamiam sobie, że to Sam. Oddycham szybko i przygryzam wargi. Co się dzieje? Czuję się trochę dziwnie... spoglądam na Sama przepraszająco.> Uhm.. przepraszam.. ja tylko... <potrząsam głową nie wiedząc jak to wytłumaczyć. Zaciskam usta.>

Sam Winchester - 25-05-14 22:53:01

<Przytulam ją mocniej do siebie.>Nie przepraszaj... Złe sny?<pytam troskliwym tonem i się łagodnie uśmiecham.>

Hazel Jackson - 25-05-14 22:57:25

<oddycham głęboko i przytulam się do Sama, wciskając twarz w zagłębienie na jego szyi. Wdycham jego zapach jego zapach jego zapach i wzdycham cicho.> Nie... nie, po prostu... dziwnie się czuję. <mamroczę.>

Sam Winchester - 25-05-14 23:07:44

<Ze zrozumieniem kiwam głową i wtulam się w jej włosy.>A czy słowa "Kocham Cię Hazel" chociaż trochę sprawią, że poczujesz się lepiej?<pytam z delikatnym uśmiechem malującym się na moich ustach.>

Hazel Jackson - 25-05-14 23:10:26

<mimowolnie się uśmiecham.> Myślę że tak. <odpowiadam i przygryzam lekko wargę. Od razu jest lepiej.>

Sam Winchester - 25-05-14 23:21:27

So... I love You, Hazel...<mówię cicho i składam na jej ustach delikatny pocałunek w który wkładam całe swoje uczucie. Tak bardzo będzie mi tego brakowało po śmierci...>Wiesz... Nie chcę umierać. Nie chcę Cię opuszczać. Ani Ciebie, ani Deana<który aktualnie prawdopodobnie chce mnie osobiście zabić za moją lekkomyślność...>Gdyby tylko był sposób złamania paktu bez powrotu twojej choroby...<kontynuuję nadal tym samym tonem głosu.>

Hazel Jackson - 25-05-14 23:29:52

<4 słowa, wywołujące delikatne dreszcze. Przygryzam wargę.> I love you too. <odpowiadam i unoszę słabo kąciki ust. Kiedy mnie całuje, odwzajemniam ten pocałunek namiętnie, pogłębiając go. Słysząc potem jego słowa zaciskam usta.> Shh... <mówię i dotykam palcem jego ust.> Nie mów o tym. Wyciągnę cię. <mówię poważnie i patrzę mu w oczy >

Gabriel Queen - 25-05-14 23:35:03

<Pojawia się przed domem Sama i Hazel . Podchodzi do drzwi i energicznie puka po czym nie czekając na odpowiedź gwałtownie otwiera drzwi. Wchodzi do pokoju, gdzie są Hazel i Sam. Siada obok Hazel. Wyglądają na zdziwionych...hmmn..czyżby Sam nie pamiętał już starego kolegi? Przysuwa się do Hazel, coraz bliżej i bliżej. Po chwili kładzie rękę na jej policzek i namietnie ją całuje. oczywiście tak to widzi Sam. W rzeczywistości Gabriel tylko koło niej siedzi.>

Sam Winchester - 25-05-14 23:53:25

<Widząc jak Gabriel całuje Hazel prycham i go od niej odpycham. Szybko uderzam go w twarz i biegnę na dół po anielskie ostrze. Wracam z bronią w ręku i patrzę na Hazel.>Idź do pokoju i zamknij za sobą drzwi na klucz. Albo lepiej biegnij do piwnicy. Tam nic nie może wejść. Tylko zamknij drzwi.<mówię nerwowo i patrzę jak Haz odchodzi. Znów wracam wzrokiem do Archanioła.>Gabriel...Nie widzieliśmy się od czasu tortur jakie mi zafundowałeś.<mówię stanowczym głosem i zaciskam zęby.>Czego chcesz, dupku?<pytam przez zaciśnięte zęby .>

Gabriel Queen - 26-05-14 00:08:31

Nic specjalnego. Chcę się tylko zabawić. < Widząc ostrze macham ręką i wtedy ono wylatuje z jego ręki> Chyba nie chcesz zabić archanioła? <Prycham. Pojawiam się za nim i rzucam nim o ścianę, w której zostaje małe wgłębienie od uderzenia> Dawno nie bawiłem się z Winchesterem. Widzę że ułożyłeś sobie życie z jakąś laleczką. Wiesz ona nawet nieźle całuje i dobrze wygląda, choć pewnie bez ciuchów powala na nogi. Może powrócę do branży porno z twoją koleżanką. Kilka trików i na pewno się zgodzi. <Mrugam do niego i uśmiecham sie szyderczo> A właśnie jak tam twój braciszek. Słyszałem że był w piekle. Ciekawe co tym razem nabroił. <Siadam na fotelu a ostrze które leży na podłodze przyciągam do swojej ręki telekinezą>

Sam Winchester - 26-05-14 00:20:16

Nie bądź tego taki pewien...<mówię wkurzony, a gdy czuję jak rzuca mną o ścianę, na kilka sekund tracę kontrolę nad swoim ciałem i nie mogę złapać powietrza w płuca. Dopiero po chwili łapię oddech a słysząc jego słowa zaciskam usta i powoli wstaję. Nie zwracam uwagi na ból jaki mi to sprawia.>Tylko słowo... Tylko jedno.słowo a Cię zabiję.<warczę przez zaciśnięte zęby i się zamachuję tak, że uderzam go zaciśniętą pięścią prosto w nos. Korzystając z chwili jego nieuwagi wyrywam mu ostrze z dłoni i wbijam mu je w dłoń.>Za to co powiedziałeś o Hazel mam ochotę cię zabić bardziej niż wcześniej. Tak dla twojej wiadomości, ona nie jest dziwką.<mówię i gwałtownym ruchem wyjmuję ostrze z jego rany nad którą unosi się błękitna mgiełka wytworzona przez cząsteczkę jego anielskiej łaski. Uśmiecham się szyderczo widząc to.>

Gabriel Queen - 26-05-14 00:33:05

<Po tym jak mnie uderza niespecjalnie reaguje. Jak wbija mi ostrze syczę ze wściekłości. Kopię go w brzuch a on ląduje na podłodze. Wstaje i patrze na niego z góry z uśmieszkiem na twarzy. Butem przygniatam mu rękę w której trzyma ostrze.> Ale ty się łatwo denerwujesz. < Za pomocą sztuczki umysłowej wbijam mu do głowy jak Hazel wychodzi i kopie Sama w brzuch a następnie całuje mnie namiętnie na jego oczach.>
Wolę silnych mężczyzn niż takich jak ty. On ma moc a ty i tak niedługo umrzesz.Zostawiam was. Zabawcie się trochę. <Mówi i głaszcząc mnie po policzku odchodzi do piwnicy>
Wow fajna ta twoja, albo raczej już moja, laska. Ma dobry gust. I chyba jednak jest dziwką skoro od razu poszła do mnie. <Zabieram ostrze i chowam sobie do kieszeni kurtki. Rzucam Samem na kanapę i unieruchamiam go łańcuchem który widzi tylko on.>

Sam Winchester - 26-05-14 00:44:20

<Gdy kopie mnie w brzuch od razu zwijam się z bólu. Na moje nieszczęście trafił dokładnie tam gdzie Byłem operowany. W żołądek, który się co prawda zagoił ale nadal to miejsce boli mnie najbardziej. Zaciskam powieki by nie widzieć tego co się dzieje wokół mnie lecz niestety wszystko słyszę. Uchylam powieki i patrzę na "Hazel" z dołu.>Powtórka z rozrywki? Znów zostawiasz mnie dla jakiegoś palanta? Kto będzie następny? Inny anioł...? Inny<głos mi się załamuje>Inny wilkołak?<pytam jej i zaciskam usta. Nie zdaję sobie sprawy z tego, że to wszystko jest tylko chorą iluzją. Gdy "Haz" odchodzi patrzę na Gabriela.>Nie jest dziwką. Pewnie rzuciłeś na nią jakieś swoje anielskie czary mary...<mówię z przekonaniem tak jakbym sam chciał uwierzyć w swoje słowa; Gdy zostaję zakuty w łańcuchy zaczynam się wyrywać i szarpać, lecz niestety bez większego skutku...>Czego ty ode mnie chcesz? Co ja Ci zrobiłem?! Tylko spokojnie rozmawiałem z dziewczyną, którą kocham, a ty... Ugh.Zawsze tak nawiedzasz niewinnych ludzi gdy ci wyznają sobie miłość i się całują?!<pytam z wyrzutem w głosie i prycham zirytowany zachowaniem archanioła.>

Gabriel Queen - 26-05-14 05:04:59

Nie, nie zawsze. Ale kiedy jest to Winchester moge zrobić mały wyjątek.  Wiem z pewnych źródeł ze udajesz się do piekła.  Zastanawia mnie co mogło sprawic byś oddał duszę.  Ale teraz chyba już wszystko wiem. <Mówię pokazując głową w stronę drzwi, za które udała sie "Hazel". > Nie masz pojęcia ile w niebie mozna wynająć szpiegów.  Zwlaszcz gdy jest się Archaniolem. < Podkreślam to ostatnie słowo> Prawie cały czas mialem was na oku. Ciebie i twojego brata. Gdy on poszedł do piekła miałem nadzieję, że nie będę musial sie nim przejmowac skoro nie żyje.  Ale skoro wrócił, będę musial sie znów za niego zabrać. Więc pomyślałem ze zacznę od ciebie. Jesli mi powiesz kto go przywrócił do życia zostawię cie w spokoju na dłuższy  czas. < Spoglądam na niego z szyderczym uśmiechem i siadam na fotelu. > Więc jak bedzie?

Sam Winchester - 26-05-14 07:09:29

<Słucham jego słów i ze zdziwieniem wpatruję się w niego.>Naprawdę tak bardzo chcesz się mścić na własnym bracie tylko za to, że wskrzesił Deana?!<pytam podnosząc głos.> Kuźwa jak ja nienawidzę aniołów...<mruczę i odchylam głowę do tyłu patrząc mimowolnie w sufit.>Jeśli to ma ci pomóc ti nazywa się Raffe.<mówię i znów na niego patrzę.> Ale spróbuj chociażby dotknąć Deana, a przyrzekam, że rozszarpię Cię na strzępy...<dodaję.>Gdy zrobisz coś Hazel, będzie tak samo.<uśmiecham się ironicznie lecz po chwili poważnieję. Zaczynam się bardziej szarpać.>Wypuścisz mnie idioto?!<znów podnoszę wzrok nie potrafiąc panować nad wściekłością.>

Gabriel Queen - 26-05-14 12:05:48

Hmmmm... mój braciszek jest w mieście? I jeszcze wam pomaga? <Prycham> Dobrze wiedzieć. Szkoda, że stoczył się tak nisko. No dobra ale to było po prostu za łatwe a chciałem się trochę nad tobą poznęcać.<Uśmiecham się złowieszczo> No to pogadajmy trochę o tobie. Jak się czujesz z tym że będziesz ojcem? Biedny dzieciak. Nie zasłużył na męczarnie u twojego boku. Ciekawe jak się wytłumaczycie z mamusią faktem że mama była gwiazdą porno? <W moich rękach pojawia się laptop. Otwieram go klikam kilka przycisków i odwracam w stronę Sama. Ukazuje się tam Hazel, w starym ciele, z jakimś facetem. Robią wiadome rzeczy.Tak to widzi Sam. W rzeczywistości laptop nie jest nawet włączony. Spoglądam na jego zniesmaczoną a zarazem wściekłą minę. Gwałtownie zamykam laptop, który następnie znika w mgnieniu oka.> Dobra koniec tych przyjemności. Wiesz mam nadzieję, że zostaniesz w tym piekle na zawsze, żeby twoja biedna córka nie musiała cię znać. Chyba nawet lepiej jakby została sierotą.<Uśmiecham się przekazując jasną wiadomość w stronę młodszego Winchestera.>

Sam Winchester - 26-05-14 12:18:44

Co? Chyba pomyliłeś Winchesterów jeśli twierdzisz, że będę mieć dziecko.<mówię nawet nie wierząc w jego słowa. On... Nigdy nie mówi prawdy. Jestem prawie pewien, że to z Hazel też było jego chorą sztuczką; Widząc jak "włącza" laptopa prycham zirytowany i na niego patrzę mściwym wzrokiem.>Nie wierzę w to. Ona taka nie jest. Za dobrze znam Hazel by wiedzieć, że to tylko iluzja jaką tworzysz w moim umyśle.<mówię z wyraźnym przekonaniem. Słysząc jego następne słowa znów się wyrywam.>Ty skurwielu! Nawet nie masz prawa tak mówić. Ani o mnie, ani o Hazel. I to co mówisz jest kłamstwem. Nigdy nie widziałem bardziej kłamliwego, perfidnego. anioła!<krzyczę tracąc panowanie nad nerwami i sobą.>

Gabriel Queen - 26-05-14 12:45:35

Po co miałbym kłamać? Zwłaszcza, że to dziecko ma w sobie sporo demonicznej, wilkołackiej i wampirzej krwi. Będzie z niej niezłe dziwactwo. Co do tych iluzji, muszę cie zasmucić, że tylko upadłe anioły posiadają taką umiejętność. No nie wszystkie ale większość. <Kłamię jak z nut i nawet nie da się poznać, że nie mówię prawdy.> Za te słowa gorzko pożałujesz. <Uśmiecham się złowieszczo i pstrykam palcami. Nagle znajdujemy się w japońskim teleturnieju o nazwie "Nuts Cracker" Sam stoi w specjalnych butach przykutych do podłogi. Zza kurtyny wychodzi Japończyk i mówi coś tam po czym wypowiada słowa Nuts Cracker. Następie zwraca się do Sama i oczywiście czyta coś co jest po japońsku. Jest to pytanie na które musi odpowiedzieć inaczej wielka kula uderzy go w czułe miejsce. Wraz z prawdziwą Hazel siedzimy na widowni i wpatrujemy się we wszystko. Japończyk mówi: Dla kogo zawarłeś pakt z demonem?; Wszystko po japońsku ale ja to doskonale rozumiem. Sam ma 20 sekund na to by odpowiedzieć. Wraz z Hazel czekamy na reakcje.

Hazel Jackson - 26-05-14 12:56:06

<przez cały czas siedziałam w piwnicy, kiedy nagle sceneria się zmienia i jestem w jakimś teleturnieju. Rozglądam się zdezorientiwana. Otwieram szeroko oczy i patrzę na Sama. Nie rozumiem co mówi prowadzący. Nie zwracam uwagi na nikogo innego, nicz innego, tylko na Sama. Chyba się o niego boję.>

Sam Winchester - 26-05-14 12:59:05

<Przełykam ślinę patrząc się na anioła tępym spojrzeniem. Gubię się w tym co jest prawdą a co iluzją.Nagle znajduję się w innym miejscu i rozglądam się z przerażeniem po pomieszczeniu. Słyszę jak jakiś gościu gada coś po japońsku, a ja... Nie mam pojęcia o co chodzi i co ja tu robię. Słyszę pytanie i patrzę na Hazel. Uśmiecham się krzywo wymuszając by kąciki moich ust się uniosły.>Co? Ja. Nic. Nie. Rozumiem!<cedzę powoli gestykulując, że nie rozumiem pytania. Patrzę na przerażenie na licznik czasu i po chwili decyduję się zamknąć oczy. Nie wiem czego się spodziewać.>

Gabriel Queen - 26-05-14 13:07:02

To będzie zabawne. <Mówię do Hazel z wielkim uśmiechem na twarzy. Nagle Japończyk coś wrzeszczy a kula pod nogami sama uderza go prosto w jaja. Dwa razy. Dla pewności, że działa. Widownia krzyczy na cały głos. Śmieję się z Sama tak że prawie zapominam że Hazel siedzi koło mnie.> Nawet nie wiedział, że odpowiedź siedzi tuz przed nim. <Uśmiecham się do niej szyderczym uśmieszkiem.>

Hazel Jackson - 26-05-14 13:12:26

<nie reaguję na słowa Gabriela i widząc jak kula uderza Sama w czułe miejsce, z ust wyrywa mi się cichy krzyk. Odwracam się do anioła z gniewną twarzą.> Kim ty jesteś?! Co my tu w ogóle robimy?! <zarzucam go pytaniami i zaciskam dłonie w pięści. Nie mam pojęcia co się dzieje.> Sam?! <wrzeszczę, znów odwracając się od Gabe'a i patrząc na Sama.>

Sam Winchester - 26-05-14 13:14:26

<http://25.media.tumblr.com/ea18b8c970b4b764d838e9d47be06bb1/tumblr_ms3sglKJng1sy06poo3_250.gif(nie zwracajcie uwagi na Deana); czuję jak do oczu napływają mi zy bólu. Spuszczam głowę i zaciskam mocno zęby by nie wrzasnąć z bólu jaki zadała mi ta kula. Dwa razy! Oddycham ciężko, ból nie ustępuje ani na sekundę. Słysząc Hazel obracam głowę w jej stronę. http://25.media.tumblr.com/413f5bccfb4d5293d6ad31029da9915e/tumblr_ms3sglKJng1sy06poo1_250.gif. Próbuję się uśmiechnąć chociażby na kilka sekund, jednak z marnym skutkiem.>

Gabriel Queen - 26-05-14 13:29:44

<W ogóle na nią nie patrząc mówię>Jestem jego dawnym znajomym. Nie martw się o niego. Na twoim miejscu bałbym się o ciebie. Zwłaszcza, że zapewne będziesz samotną matką. <Pstrykam palcami i pojawiamy się znowu w domu.Hazel i Sam siedzą na łóżku w sypialni. Sam jest dalej "związany" a Hazel siedzi obok niego. > Dobra Sammy sądzę, że powinniście obgadać kilka spraw. Mam co chciałem więc na razie was zostawiam.Jak coś jestem w piwnicy. <Mówię do Sama z lekkim uśmiechem i spoglądam na Hazel.> Powodzenia, przyda ci się <Wychodzę i otwieram drzwi piwnicy. Pstryknięciem niszczę wszystkie znaki przeciw aniołom. Wchodzę do środka. Rozglądam się a następnie zabieram wszystkie anielskie ostrza.>

Sam Winchester - 26-05-14 13:54:04

<Gdy jestem w sypialni z Hazel a Gabriel wychodzi, uśmiecham się słabo.>Niezależnie od tego co zobaczysz lub od niego uslyszysz, nie wierz w to. Proszę. Gabriel...Ugh lubi bawić się ludzkimi umysłami i psychiką. Emocjami zresztą także.<mówię zaciskając dłonie w pięści, próbując nie koncentrować się na bólu po dwukrotnym uderzeniu kulą w moją męskość. Zaciskam usta i powoli znowu się uśmiecham.>Słuchaj, on... Pokazał ni jak go całujesz gdy byłaś w piwnicy i pokazał mi pornola z tobą w roli głównej, który pewnie nawet nie istnieje. Nie wierz w to co widzisz, chyba, że jesteś w stu procentach pewna, że to co widzisz jest realne i rzeczywiste, okay?<pytam. Omijam tą część o dziecku. Przecież to nie jest nawet możliwe... Nie mogę dopuścić do siebie tej myśli. Nie chcę myśleć o tym, że mógłbym zostawić Hazel z dzieckiem. Krzywię się nieznacznie próbując rozerwać niewidzialne łancuchy. Wzdycham z wyraźną irytacją.>Nienawidzę skurwysyna.<mruczę i patrzę na Hazel. Najchętniej bym.ją teraz przytulił, ale niestety... Łancuchy całkowicie ograniczają moje ruchy. Znów zaczynam koncentrować się na bólu czułego miejsca i zaciskam zarówno usta jak i powieki. Czuję jak oczy znowu zachodzą mi łzami bólu.>

Hazel Jackson - 26-05-14 14:14:26

<nie zdążam wcześniej zaprotestować na uwagę Gabriela, że zostanę... samotną matką? Przecież ja nie jestem w ciąży! Ale okay, nie zdążam zareagować i znów jesteśmy w domu, w sypialni. Mrugam kilkakrotnie żeby się zorientiwać w sytuacji i spoglądam na związanego łańcuchami Sama.> O mój Boże. <mamroczę i słuchając jego słów jednym uchem próbuję coś zrobić z tymi łańcuchami, bez skutku.> Okay, Okay. <mruczę tylko, nie za bardzo zwracając uwagę na to co mówi. Nic nie udaje mi się też zrobić z łańcuchami.> Oh, na litość boską! <podnoszę lekko głos.> Jezu, Sam, jak mam to.. <kręcę głową i wskazuję na łańcuchy.>

Sam Winchester - 26-05-14 14:23:52

Myślę, że raczej nic z nimi nie zrobisz póki nie wróci...<mówię nie otwierają lc oczu. Dopiero po dłuższej chwili je otwieram i patrzę zaszklonym wzrokiem na Hazel.>W tym teleturnieju... Mówił Ci coś?<pytam po chwili.>

Hazel Jackson - 26-05-14 14:28:33

<więc siadam zrezygnowana na brzegu łóżka i kołyszę się w przód i w tył. Słysząc pytanie drgam gwałtownie. Tak. Że będę samotną matką.> Nie. <odpowiadam po chwili wahania.>

Sam Winchester - 26-05-14 14:34:36

To dobrze.<mówię z delikatnym uśmiechem nie zwracając uwagi na to jak boli mnie krocze... Jezu... Pierdzielony Gabriel.>Mi mówił jakieś głupoty, że będę miał dziecko i współczuje mu mieć takiego ojca jak ja... Ten idiota chyba pomylił Winchesterów.<wywracam oczami powstrzymując się przed wybuchem histerycznego śmiechu. To by mogło oznaczać, że boje się tego, że jego słowa były prawdziwe.>

Hazel Jackson - 26-05-14 14:41:37

<kiwam głową i zaciskam dłonie w pięści.> Tak, z pewnością. <silę się na uśmiech.> Właśnie, nie wiesz czy Alice już.... <przygryzam wargi.> Urodziła? <dokańczam i zaczynam bawić się brzegiem mojej koszulki.>

Gabriel Queen - 26-05-14 14:44:43

<Po zabraniu wszystkich od razu sprawiłem, że zniknęły. Wychodzę przez drzwi, odwracam się i naprawiam symbole, które zniszczyłem. Wchodzę do sypialni.> Jak tam moi przyszli rodzice? Ehhh ale żałośnie wyglądacie. Sam czyżby coś cię bolało? <Pstrykam palcami i łańcuchy znikają z Sama.> Hazel musisz zostawić mnie i Sama na chwile samych. Tylko nie próbuj niczego głupiego dla zdrowia całej waszej trójki... <Patrzę na nią trochę groźnym wzrokiem.> No idź, mam do niego kilka pytań. <Po chwili zastanowienia siadam na fotelu obok łóżka i patrzę na Sama>

Sam Winchester - 26-05-14 14:53:35

Nie wiem...<odpowiadam i wtedy pojawia się Gabriel.>Bite me.<mówię wsciekle rozmasowując bolące i wyraźnie zaczerwienione nadgarstki.>Jakiej trójki? Sugeruję, że nie potrafisz liczyć.<mówię i uśmiecham się kpiąco, typowy Bitch Face. Patrzę na Hazel dając jej znak żeby się nie martwiła. Później spoglądam na archanioła i zaciskam.usta.>Czego znowu chcesz?!<podnoszę nieznacznie głos.>

Hazel Jackson - 26-05-14 14:55:55

<drgam słysząc głos Gabriela. Nie odzywam się ale kiedy każe mi wyjść spoglądam najpierw niepewnie na Sama. Ale już po chwili posłusznie wychodzę, na wszelki wypadek. Nie reaguję w ogóle kiedy nazywa nas przyszłymi rodzicami.>

Gabriel Queen - 26-05-14 15:06:11

Chcę tylko pogadać. Wiesz mógłbyś mi zaufać i uwierzyć, że serio będziesz ojcem. Dobra do rzeczy. Skoro wiesz o moim bracie, to wytłumacz mi jak długo tu jest i jakim cudem pomógł zwykłym małpom? Lubi was tak nazywać. A zwłaszcza takich kudłatych jak ty. <Patrzę i uśmiecham sie szyderczo > Są tu jeszcze jakieś anioły? Jeśli tak dawaj imiona. PRAWDZIWE. Dobrze ci radzę współpracować. Chyba nie chcesz żeby coś stało się np twojej Hazel? <Pytam podnąsząc jedną brew do góry. Układam się wygodniej na fotelu.>

Sam Winchester - 26-05-14 16:23:43

Skąd niby możesz wiedzieć coś czego nie wiem ani ja, ani Hazel?!<niemal krzyczę gdy Hazel wychodzi.>Słuchaj, nie wiem co Ci odpierdala, ale... Nie jestem niczyim ojcem. Może pomyliłeś mnie z Deanem, co?<pytam ironicznie.>Okay, okay... Znam tylko jednego anioła oprócz Raphaela. Katherine. Tylko tyle... Znałem jeszcze Ezekiela ale on jak wiesz<wzruszam bezradnie ramionami.>Ulotnił się. Stchórzył.<mówię i zaciskam usta w cienką linię.>

Gabriel Queen - 26-05-14 19:01:47

Wiesz nie chce mi się kłócić o coś tak błahego. <Unoszę ręce w geście poddania> Zadziwiasz mnie Sammy. Jesteś wolny, mógłbyś mnie bez problemu zaatakować a jednak siedzisz spokojnie i od razu odpowiadasz na pytania... Tylko mi nie mów, że gadka "bo coś stanie się twoim bliskim" tak po porostu działa.<Patrzę na niego zdziwionym wzrokiem>

Sam Winchester - 26-05-14 19:11:18

<Przełykam ślinę. Wywracam oczami i wzdycham.>Jasne, miałbym cię zabić tą oto...<podnoszę poduszkę leżącą obok mnie i ją uważnie oglądam.>jakże ostrą i śmiertelną poduszką.<mówię ironicznie i rzucam nią o ścianę.>Jeśli wszystko o mnie wiesz to powinieneś wiedzieć też to, że gdy chodzi o moich bliskich zrobię wszystko by byli bezpieczni.<mówię ledwie dosłyszalnie i wygodniej siadam na łóżku. Od razu czuję ból i zaciskam mocno zęby by nie pisnąć.>

Gabriel Queen - 26-05-14 19:26:02

Ehhh, dobra wiesz co mam pewien pomysł. <Wstaję z fotela podchodzę do sama i szybkim ruchem dotykam dwoma palcami jego czoła. Wbijam mu wizję przyszłości, jak wraz z Hazel trzymają dziecko. Hazel mówi: Nasza mała dziewczynka tak szybko rośnie. <Przytulając się do sama> Kto by pomyślał, że minął zaledwie rok od kiedy zaszłam w ciążę. Najgorsze, że Gabriel jednak miał wtedy rację. <Dziecko zaczyna płakać. Wizja się rozmazuje i znów jesteśmy w sypialni.> No i? Dalej cię muszę przekonywać?

Sam Winchester - 26-05-14 19:40:09

<Gdy w mojej głowie pojawia się obraz Hazel i dziecka, mimowolnie się uśmiecham. Nie mogę przestać się uśmiechać. Przytulając i Hazel i naszą córeczkę ogarnia mnie takie dziwne uczucie... Nie potrafię go nazwać. Gdy wyrywam się z tego jakby zamyślenia patrzę na Gabriela.>To nie... To nie możliwe.<mówię i przełykam ślinę.>Wiesz Gabriel, to jest jakaś ironia. Maryi też zwiastowałeś ciążę jak teraz Hazel... To chore, nie uważasz?<pytam nie potrafiąc powstrzymać entuzjazmu. Dopiero po chwili dociera do mnie to, że... Zostawię Hazel samą. Samą z dzieckiem, jeśli to prawda.>

Gabriel Queen - 26-05-14 19:51:32

Ironia ta jasne... Mam do ciebie ważne pytanie. <Wzdycham> Zdajesz sobie sprawę czym będzie to dziecko? Bo na pewno nie człowiekiem. To, że Hazel nie jest już hybrydą, nie znaczy, że w jej żyłach nie ma już w ogóle hybrydziej krwi. I jeszcze ten fakt, że ty pijesz, lub tam piłeś, krew demonów na prawdę nie pomaga. To dziecko będzie dziwadłem i nie wiadomo czy nie będzie chciało zabijać tylko dlatego że samo żyje. <Znowu wzdycham, jakby cała ta sprawa była na prawdę ważna> Jest coś jeszcze. Przez to, czym to dziecko jest, jest szansa, że zabije matkę. Zważywszy na to, że was Winchesterowie nie znoszę powinieneś zdawać sobie sprawę jak bardzo ci teraz pomagam. Masz u mnie spory dług, zwłaszcze, że muszę mieć na oku waszego bachora... <Mówię trochę wkurzonym głosem>

Sam Winchester - 26-05-14 20:06:55

<Uważnie słucham jego słów i przeczesuję włosy, zatrzymując dłoń na czubku głowy lekko pociągając za włosy.>Co? Nie będzie dziwadłem. Będę trzymał moje dziecko z daleka od tego życia.<mówię stanowczo i puszczam swoje włosy. Słysząc słowa o Hazel zamieram i patrzę na archanioła z wyraźnym przerażeniem.<Nie, nie, nie... Nikt oprócz mnie nie umrze...<mruczę z paniką w głosie i powoli wstaję z łóżka.Zaczynam się spokojnie przechadzać po sypialni myśląc o tym wszystkim.>Wcale nie musisz mieć na oku dziecka.  Poradzę sobie. Nie będzie Nefilim. Nie będzie brutalne i na pewno nie będzie zabijać.Nie dopuszczę do tego żeby moje dziecko uaktywniło klątwę likantropii<mówię u zaciskam usta w cienką linię patrząc na archanioła surowym wzrokiem.>

Gabriel Queen - 26-05-14 20:15:12

Jakby to od ciebie zależało. Wiesz moje zadanie jest bardzo ważne, gdyby nie to i fakt, że Winchester wciąż żyje pewnie zostawiłbym to miasto w spokoju. A właśnie... Co do twojego umierania. O to się nie martw, niestety mam ci pomóc wyjść z piekła, żeby jak coś dzieciak zeżarł ciebie nie Hazel. Wiesz ja na prawdę chciałbym zrozumieć czasem te cholerne boże rozkazy. <Wzdycham ze wściekłości.> Słuchaj nic nie mów Hazel o tym, że dziecko nie bezie człowiekiem. Inaczej wymarzę jej pamięć i może przez przypadek trochę za bardzo. <Patrzę na niego i sam nie wiem czy mówić następne zdanie. Po chwili się przełamuję.> Jak coś to do czasu jak dziecko się urodzi mogę wam pomagać w problemach. Ale nie myśl, że mam też na myśli twojego zasranego brata. Dobra ważne, żebyś wiedział, że nikt nie może o niczym wiedzieć, a zwłaszcza Hazel.

Sam Winchester - 26-05-14 20:29:58

Ja-Jak to zeżarł?!<pytam ze wściekłością. Biorę z najbliższej szafki lampkę nocną i ciskam nią o ścianę tak, że zostaje w niej ślad pod postacią wgłębienia. Oddycham nerwowo, szybko i niespokojnie. Tak jakbym się bał... Słysząc jego następne słowa przełykam ślinę.Jeśli jej nie powiem, prawdopodobnie wkroczy RC lub GG i powie jej, że ją okłamuję, a gdy powiem do akcji wkroczy Gabriel... Kurwa. Wzdycham. Mimo zastrzeżeń powoli przytakuje. No pięknie... Dla bezpieczeństwa Hazel zaufałem wrogowi.>

Gabriel Queen - 26-05-14 20:35:53

Żartowałem z tym zjedzeniem ciebie. Choć to by ciekawie wyglądało. <Zamyślam się na chwilę> Spokojnie, co ta lampa ci zrobiła? <Prycham> Masz jakież pytania póki tu jestem? Jak sobie pójdę nie sądzę byśmy mieli jeszcze szansę na dłuższą pogawędkę...<Patrzę na niego pytającą miną. Podchodzę do drzwi i opieram się o nie.>

Sam Winchester - 26-05-14 20:45:04

<Zamykam oczy i zaciskam dłonie w pięści. Liczę do dziesięciu aby nie wybuchnąć.>Nie mam pytań.<mówię cicho i unoszę wzrok ku sufitowi.>

Gabriel Queen - 26-05-14 20:48:11

No to super. Część zadania z głowy. <Mówię i kiwam mu głową na pożegnanie po czym wychodzę przez drzwi. > Do zobaczenia Hazel. Radziłbym ci teraz do niego iść i go trochę uspokoić, bo zacznie rzucać innymi meblami. <Śmieję się i znikam w powietrzu>

Sam Winchester - 26-05-14 20:53:27

<Gdy Gabriel odchodzi z całej siły uderzam pięścią w ściane. Tyle myśli kłębi mi się w głowie... Nie wiem co powinienem a czego nie. Opieram głowę o ścianę, zamykając oczy i oddychając niespokojnie, w pewien sposób panicznie.>

Hazel Jackson - 26-05-14 20:53:33

<unoszę tylko brwi kiedy Gabriel wychodzi od Sama, i słyszę jego słowa. Gdy znika natychmiast rzucam się do pokoju.> Sam! Wszystko okay? <pytam zaniepokojona>

Sam Winchester - 26-05-14 21:04:48

<Słysząc znajomy mi, delikatny głos, otwieram oczy i się smutno uśmiecham.>Tak wszystko okay. A co u Ciebie, kochanie?<pytam lekko zachrypniętym głosem.Chrząkam i podchodzę do niej. Patrzę jej w oczy tak jakbym chciał wyczytać z nich czy to prawda, że jest w ciąży. Boże... Skąd ona może to wiedzieć? Przecież nawet jeśli, to nasze dziecko, ma zaledwie kilka dni. Praktycznie to nawet jeszcze nie jest całkowicie dziecko...>

Hazel Jackson - 26-05-14 21:21:19

<zagryzam bolesnie wargi przyglądając mu się. Przecież widzę że wcale nie jest okay.> Okay. Jest okay. Tak myślę. <marszczę brwi i po chwili wahania przytulam się do niego.>

Sam Winchester - 26-05-14 21:25:24

<Gdy mnie przytula, odwzajemniam uścisk i wtulam twarz w jej włosy. Czuję jak po moich policzkach powoli zaczynają płynąć łzy. Nie chcę jej opuszczać. Ostatnio za łatwo się rozklejam... Za dużo myślę o śmierciach... Zamykam oczy lecz i tak kilka łez skapuje jej na głowę, ginąć w jej ciemnych, brązowych i puszystych włosach.>

Hazel Jackson - 26-05-14 21:48:23

<oddycham wolno i przyciskam się mocno do niego. Nie zostawiaj mnie Nie zostawiaj mnie Nie zostawiaj mnie.> Kocham Cię. <szepczę cicho.>

Sam Winchester - 26-05-14 21:58:49

<Słysząc jej słowa, czuję jak pod powiekami zbiera się coraz więcej łez. Niepozornie jedną dłonią dotykam jej karku a drugą zsuwam wzdłuż jej talii, dochodząc do brzucha na, którym kładę dłoń, lekko zaciskając ją na materiale jej bluzki.>Ja Ciebie bardziej.<Ja Was bardziej, myślę i się delikatnie uśmiecham.>

Hazel Jackson - 26-05-14 22:01:59

Hm. Okay. <odpowiadam tylko delikatnie marszcząc brwi gdy czuję jego dłoń na brzuchu. Po chwili odsuwam się i posyłam mu lekki uśmiech.> Idę się myć. <oświadczam i idę na chwilę do swojego pokoju gdzie biorę pidżamę. Potem kieruję się do łazienki. Zrzucam ciuchy i biorę gorący prysznic.>

Sam Winchester - 26-05-14 22:10:12

<Kiwam głową na znak, że rozumiem. Po krótkiej chwili sam idę pod prysznic, tylko do drugiej łazienki. Wskakuję do kabiny i odkręcam natrysk letniej wody. Po dłuższej chwili wycieram się i owijam ręcznikiem w pasie. Rozglądam się do łazience w poszukiwaniu bielizny. dopiero wtedy orientuję, się, że wszystkie moje bokserki etc. są w drugiej łazience. Wychodzę z ręcznikiem owiniętym wokół pasa i podchodzę do drzwi łazienki w której jest Hazel.>Haz jest taka sprawa... Zapomniałem bielizny.Mogę wejść? Oczywiście zamknę oczy.<mówię obronnym tonem po zapukaniu w drzwi.>

Hazel Jackson - 26-05-14 22:13:18

<słyszę głos Sama przez szum wody i nie mogę powstrzymać cichego chichotu.> Jasne, wchodź! Nie musisz zasłaniać oczu... <dodaję i prycham rozbawiona.>

Sam Winchester - 26-05-14 22:19:57

<Śmieję się cicho i wchodzę do łazienki. Widzę Hazel pod prysznicem i mimowolnie się uśmiecham. Podchodzę do komody prawie potykając się o dywanik po ciągle skrycie obserwuję Hazel.Nawet gdybym chciał nie potrafiłbym się powstrzymać.Z komody wyjmuję czarne bokserki i szybko zrzucam z siebie ręcznik. Zakładam bokserki i znów się uśmiecham do Hazel. Podnoszę swój ręcznik z płytek i odwieszam go na grzejnik.>Czekam w pokoju. No wiesz w mojej... Sypialni.<mówię uśmiechając się uroczo i wychodzę z łazienki. Wracam do sypialni i szybko sprzątam szczątki lampy. Po chwili siadam na łóżku i zaczynam myśleć o tym czy napewno dobrze robię ufając temu oszustowi.>

Hazel Jackson - 26-05-14 22:31:19

<kątem oka przyglądam się Samowi, uśmiechając się lekko. Kiedy mówi kiwam głową.> Hm. <komentuję.> Okay. <dodaję zaraz i dokańczam brać prysznic. Wychodzę z kabiny i wycieram się po czym zakładam pidżamę. Wychodzę z łazienki, przeczesując palcami włosy i idę do sypialni.. Sama, i siadam obok niego na łóżku. Zerkam na niego i otwieram usta żeby ciś powiedzieć ale rozmyślam się.> Wszystko okay? <pytam po dłuższej chwili milczenia.>

Sam Winchester - 26-05-14 22:36:47

<Patrzę na Hazel gdy siada obok mnie i się smutno uśmiecham.>Można tak powiedzieć. Zależy jak się patrzy na pojęcie, że "jest okay".<mówię i składam na jej ustach delikatny i krótki pocałunek. Obejmuję ją ramieniem i powoli się kładę.>Ugh... Nienawidzę tego...<powstrzymuję się by nie przekląć.>Anioła. Archanioła.<poprawiam i się wzdrygam.>Cieszę się, że nic ci nie zrobił... Bo nie umieścił cię w czymś podobnym do "Zgniatacza Jaj" prawda?<pytam z lekką paniką w głosie. Martwię się o nią.>

Hazel Jackson - 26-05-14 22:40:45

Hm. <powtarzam chyba po raz 3 dzisiaj.> To okay. <udaje mi się lekko uśmiechnąć, choć słabo. Odwzajemniam krótki pocałunek i opieram glowę o jego ramię.> Tak.. chyba też go nie polubię. <mamroczę.> Raffe też taki jest? <wzdrygam się na myśl że kogoś takiego miałabym przekonać do wyciągnięcia Sama z Piekła.> Nie, nie. Jest... okay. <mówię i wzruszam ramionami.>

Sam Winchester - 26-05-14 22:49:12

Nie... Gabriel ma... Uhm specyficzne poczucie humoru.<mówię i ją do siebkie mocniej przytulam.>To dobrze. Bałem się o Ciebie...<O Was, poprawiam się w myslach., a na mojej twarzy pojawia się delikatnh uśmiech. Niepozornie wkładam dłoń pod jej koszulkę delikatnie dotykając dłonią jej brzucha. Nie mogę uwierzyć, że... Stop. To nie może być prawda. Albo dziecko, albo moja śmierć. Moja śmierć jest prawdziwa, dziecko to tylko złudna nadzieja na... Normalne życie.>

Hazel Jackson - 26-05-14 22:57:12

Hm. <komentuję i przygryzam dolną wargę.> Nie musisz się o mnie bać. <oponuję. Martw się lepiej o siebie. Kiedy czuję jak wkłada dłoń pod moją koszulkę i dotyka brzucha marszczę brwi.> Czemu... dotykasz mojego brzucha? <wypalam zanim zdążam się powstrzymać. Przygryzam boleśnie wargi.>

Sam Winchester - 26-05-14 23:01:21

To miała być...<od razu cofam dłoń i kładę się na plecach, patrząc w sufit.>niepozorna gra wstępna.<kłamię bez zająknięcia i się szeroko uśmiecham by nie dać po sobie niczego poznać.>Jak widać się nie udała.<wzruszam ramionami nie przestajac się uśmiechać.>

Hazel Jackson - 26-05-14 23:07:07

<parskam cichym śmiechem żeby zamaskować lekki zakłopotanie i całuję go przeciągle w usta, zamykając oczy.>

Sam Winchester - 26-05-14 23:12:08

<Słysząc jej śmiech też zaczynam się śmiać, kładąc ręce pod głową. Gdy mnie przeciągle unoszę głowę nieznacznie i odwzajemniam pocałunek.>Mam rozumieć, że moja niepozorna gra wstępna podziałała?<pytam unosząc brwi, na moim czole pojawia się zmarszczka. Śmieję się cicho i wysuwam dłonie spod głowy. Kładę je na plecach Hazel i przyciągam ją bliżej, tak, że spada centralnie na mnie. Przez przypadek uderza biodrem w moje czułe miejsce a ja piszczę z bólu. Krzywię twarz w grymasie bólu, ale kontynuuję pocałunek.>

Hazel Jackson - 26-05-14 23:16:48

Tak <odpowiadam. Kiedy przyciąga mnie bliżej i przez przypadek uderzam o niego biodrem, przerywam pocałunek i odsuwam się.> Oh, God, wszystko okay? <pytam zaniepokojona, patrząc na niego.>

Sam Winchester - 26-05-14 23:24:16

Nie, nie..Już jest lepiej tylko.... Nieważne.<mówię i z rezygnacją macham ręką. Znów ją całuję i jednocześnie uśmiecham się szeroko.>Kocham Cię.<szepczę najciszej jak potrafię, lecz tak, że jeszcze mnie słyszy.>Kocham was.<mówię już prawie bezgłośnie. Jeśli to uslyszy to będzie cud... Jedyne co może zrobić to wyczytać to z ruchu moich ust, które są tak blisko jej... Zamykam oczy i powoli wsuwam dłonie w jej włosy.>

Hazel Jackson - 26-05-14 23:31:30

Okay. <mruczę cicho. Odwzajemniam pocałunek.> Ja Ciebie też. <odszeptuję. Następne słowa właściwie wyczytuję z jego ust, są tak ciche. Odsuwam się gwałtownie i patrzę na niego zaskoczona.> Was?! <unoszę brwi.> Błagam nie mów mi że uwierzyłeś temu.. aniołowi? <kręcę głową, dalej zaskoczona i chyba trochę zła.>

Sam Winchester - 26-05-14 23:46:13

Uhm... I tutaj kończymy...<mruczę i opadam na poduszki. Patrzę na Hazel. >Archanioła.<poprawiam i wzdycham przecierając powieki.>Słuchaj... Archaniołowie potrafią przekazywać pojedyncze obrazy z przyszłości .i... Wysyłać też potrafią, ale wysyłanie nie ma tutaj nic do rzeczy... <tłumaczę krótko i zamykam oczy.>Przepraszam. Byłem głupi myśląc, że się ucieszysz czy coś...<znów macham ręką i wzdycham.>Byłem idiotą, jestem idiotą, będę idiotą. Zawsze nim będę.Jak ty możesz kochać kogoś takiego jak ja?<pytam otwierając oczy z lekkim uśmiechem na ustach. Patrzę prostu na nią.>Nie denerwuj się, okay? Ani nie wściekaj. To nie moja wina, że miałem... Nadzieję na, no wiesz normalne życie, przyszłość. Ukrywanie tego kim jestem naprawdę, spacery, psa...<mówię i uśmiecham się szerzej.>Psa o imieniu Pies.<puszczam.jej oczko i cicho się śmieję.>Ale no wiesz... Ćpunowi demonicznej krwi, normalne życie raczej nie grozi. Z tą całą telekinezą i czasem proroczymi snami...<mówię lecz dopiero po chwili orientuję sięco dokładnie powiedziałem.Uderzam się w czoło wewnętrzną stroną dłoni.>Boże... Proszę Haz nie... Nie bój się mnie przez to co powiedziałem...<szepczę i robię pełną skruchy minę.>

Hazel Jackson - 27-05-14 06:36:01

<wysłuchuję go, ale raczej zamiast strachu przed nim, którego się obawia, czuję złość. Bez zastanowienia uderzam go otwartą dłonią w twarz i odwracam tyłem do niego przyktywając się.> Nie jestem w ciąży. <burczę.> Nie wiem co Ty i ten psychopata sobie ubzduraliście, ale chyba lepiej wiem, nie? <prycham i kulę się pod kołdrą zaciskając zęby i próbując opanować złość.>

Sam Winchester - 27-05-14 06:44:50

<Gdy mnie policzkuje, głowa automatycznie odbija się w drugą stronę. Czuję żar rozchodzący się po moim policzku.>Jestem idiotą, pamiętasz? Jestem cholernym, łatwowiernym idiotą.<mówię i patrzę na nią od tyłu.>Przepraszam, okay? <przepraszam i przygryzam dolną wargę do krwi.>

Hazel Jackson - 27-05-14 06:48:36

Nie jesteś iduotą. <burczę w poduszkę.> Po prostu nie mogę uwierzyć że Ty uwierzyłeś temu dupkowi.! <prycham, ale kiedy słyszę przeprosiny odwracam się do niego.> Okay. <odpowiadam i zaciskam usta w cienką linię.>

Sam Winchester - 27-05-14 06:55:28

<Gdy się odwraca, uśmiecham się leciutko.>Nie wierzę.Nie powinienem mu wierzyć. Wierzę Tobie.<mówię>Mogę Cię przytulić? Tak no wiesz po kłótni. Obydwoje będziemy lepiej spali jak będziemy do siebie przytuleni.<mówię przekonująco i tak też kiwam głową.>

Hazel Jackson - 27-05-14 07:49:24

<kiwam głową i udaje mi się uśmiechnąć.> Okay. <mówię i kiedy słyszę następne pytanie śmieję się cicho.> Okay. <powtarzam i przysuwam się do niego.>

Sam Winchester - 27-05-14 14:08:37

W C Z E Ś N I E J<uśmiecham się szerzej i ją do siebie przytulam. Szybko zasypiam.>

T E R A Z<Budzę się z mojego pierwszego koszmaru z ogarami piekielnymi. Oddycham ciężko i szybko. Nie potrafię opanować oddechu. Próbuję odgonić od siebie wizję ogarów ścigających mnie przez las. Sen urwał się gdy wpadłem w ślepy zaułek i gdy się na mnie rzuciły. To był pikuś w porównaniu z tym co mnie dalej czeka. Przeczesuję rozmierzwione włosy i wzdychan ciężko. Dopiero po chwili orientuję się, że Hazel śpi lub spała obok mnie. Ta myśl mnie pociesza. Po chwili jednak powoli, nie budząc Hazel wstaję i szybko się ubieram, po czym rzucam na nią ostatnie, czułe spojrzenie i wychodzę. Najpierw z pokoju, później z domu. Myślę, że przyda mi się samotny spacer.>

Gabriel Queen - 27-05-14 15:42:36

<Pojawiam się na ulicy przed domem. Podchodzę i otwieram drzwi. Chodząc po domu szukam Sama, którego gdzieś wcięło. Wchodząc do sypialni widzę Hazel. Siadam obok niej i ją szturcham.> Wstawaj śpiochu. Gdzie jest Sam? <Pytam>

Hazel Jackson - 27-05-14 16:02:54

W C Z E Ś N I E J
<zasypiam zaraz po Samie.>

T E R A Z
<budzę się natychmiast kiedy ktoś mnie szturcha. Jak przez mgłę rozróżniam obrazy i dźwięki. Mrugam parę razy oczami i gdy widzę Gabriela obok zrywam się na równe nogi i odskakuję do tyłu; opieram się o ścianę.> Nie wiem. <warczę.> Wypad z mojego domu. <dodaję.>

Gabriel Queen - 27-05-14 16:10:50

Spokojnie, spokojnie.<Wstaję z łóżka. > Nic ci nie zrobię. <Spoglądam na jej wystraszoną twarz> Jesteś pewna, że nie wiesz gdzie poszedł? <Siadam z powrotem na łóżku. > W sumie mogę zostać i na niego poczekać. Tak w ogóle nie wiem co on ci o mnie naopowiadał, ale nie chce was zranić albo zabić. <Spoglądam na nią.> Więc nie musisz się bać. A no i nie bierz pod uwagę tego co było wczoraj. To była kara za to, że nie współpracował.

Hazel Jackson - 27-05-14 16:41:52

Jasne. <syczę i krzyżuję ręce na piersi, by ukryć ich drżenie.… Skąd mam wiedzieć? <parskam.> Spałam. <dodaję.> Hm. <komentuję i krzywię się.> Ale może JA nie życzę sobie, żebyś zostawał? <zaciskam zęby wpatrując się w niego uparcie.> Jasne. <prycham słysząc jego następne słowa.>

Gabriel Queen - 27-05-14 17:00:23

Możesz być pewna, że ja kobiet w ciąży nie krzywdzę. <Patrzę na nią lekko się uśmiechając> Od kiedy to Sam tak cię zostawia bez słowa? No chyba, że poszedł przemyśleć to co mu wczoraj o tobie powiedziałem...< Spoglądam na nią> Wiesz chyba jednak tu zostanę. Poczekam na niego. Może trochę lepiej się poznamy przy okazji...

Hazel Jackson - 27-05-14 17:03:09

<prycham zirytowana.> Nie jestem w ciąży. Nie wiem, co sobie oboje ubzduraliście! <kręcę ze złością głową i spoglądam na niego wrogo.> Nie zostawia mnie <krzywię się.> Przecież go nie pilnuję. Ma prawo wychodzić kiedy chce. <odpowiada i wysuwam podbródek do przodu w wyrazie zaciętości.> Jasne. Wypad. Nie będę dwa razy powtarzać. <mówię i krzyżuję ręce na piersi, zaciskając dłonie w pięści.>

Gabriel Queen - 27-05-14 17:16:40

<Patrzę na nią zdziwiony> To Sam nic ci nie mówił? Myślałem, że ten fakt ci powie... Dobrze, dobrze już wychodzę. <Wstaję i wychodzę do salonu. Siadam na kanapie i włączam TV, przeglądając różne kanały.>

Hazel Jackson - 27-05-14 17:20:15

<jużż otwieram usta żeby o coś zapytać ale wtedy on wychodzi. Po chwili słyszę dźwięki telewizora. Zła, wychodzę z sypialni i idę do salonu.> Miałam na myśli: wypad z tego domu. <cedzę przez zaciśnięte zęby.>

Gabriel Queen - 27-05-14 17:27:27

<Nie zwracając uwagi na co co mówi , pytam> Co Sam mówił ci z naszej wczorajszej rozmowy? Mówił coś w ogóle? <Rozsiadam się wygodniej na kanapie i włączam jakiś pokaz mody z dziewczynami w bikini. Uśmiecham się jak tylko to widzę>

Hazel Jackson - 27-05-14 17:31:14

Nic nie mówił. <odpowiadam automatycznie i krzyżuję ręce na piersi.>

Gabriel Queen - 27-05-14 17:35:31

Czyli nie mówił ci kompletnie nic? Hmmm.. Nawet o tym, że jak on to ujął stało się kolejne zwiastowanie pańskie? Ani tego, że widział swoją przyszłość z tobą i waszą córką? <Po tym jak pokazała się reklama, lekko się krzywię i przeglądam dalej kanały>

Hazel Jackson - 27-05-14 17:41:21

Mówił że pokazałeś mu.. <marszczę brwi i robię w powietrzu znak cudzysłowiu> ..''naszą przyszłość''. Ale ja Ci nie wierzę <wzruszam ramionami.> Nie. Jestem. W. Ciąży. Może w końcu to do Ciebie dotrze?

Gabriel Queen - 27-05-14 17:53:10

Ehhh kolejna co nie wierzy. Wiesz cieszę się, że nie muszę się specjalnie starać by ci to pokazać. <Wstaję, wyłączam TV i rzucam pilota na kanapę. Podchodzę do niej i dotykam jej brzucha, przyśpieszając w ten sposób rozwój dziecka. teraz ma miesiąc. > Proszę, oto dowód. Nie martw się będzie się już normalnie rozwijać.

Hazel Jackson - 27-05-14 17:59:33

<cofam się gwałtownie kiedy dotyka mojego brzucha, ale no cóż, zdążył już przyspieszyć rozwój dzieciaka. Spoglądam na brzuch, który teraz .. no, jest już trochę wypukły.> Nie. Nie, nie, nie.. <mamroczę i opadam na kanapę ukrywając twarz w dłoniach. Sam za niecały miesiąc odejdzie do piekła. Zostanę sama. Przełykam ślinę i oddycham głęboko. Przeczesuję palcami włosy i przygryzam boleśnie wargi, na chwilę zatapiając się w swoich myślach.>

Gabriel Queen - 27-05-14 18:12:41

Więc... Teraz mi wierzysz? <Wodzę za nią jak idzie na kanapę> Jeśli chodzi o fakt, że Sam umrze, to o to się nie bój. Ci z góry muszą go lubić. Ale na szczęście to ostatni raz.< Przyglądam się jej przez chwilę> Dobra to ja lecę. Pogadamy następnym razem. <Pstrykam palcami i na kolanach Hazel pojawia się pluszowy klaun. Po chwili znikam>

Hazel Jackson - 27-05-14 18:15:25

<nie odzywam się. Nie ruszam się ani o milimetr, nawet kiedy na moich kolanach pojawia się pluszowy klaun i nawet wtedy gdy Gabriel znika. Dopiero po kilkunastu minutach wstaję, zrzucając z kolan maskotkę i idę z powrotem do sypialni gdzie kładę się na łóżku i zwijam w kłębek. Zamykam oczy i próbuję zasnąć.>

Sam Winchester - 27-05-14 18:26:48

<Wracam ze spaceru z nadzieją, że Hazel nadal śpi. Wchodzę do domu i idę do salonu. Po drodzę się o coś potyka. Upadam i po chwili wstaję, biorąc do ręki pluszaka. Od razu odrzucam go na kanapę.<Geez!<podnoszę głos i patrzę z przerażeniem na zabawkę.>I hate you.<mówię wskazując na zabawkę i się wzdrygam. Idę do sypialni i od razu dostrzegam Hazel, skuloną na łóżku.Od razu do niej podchodzę szybko i siadam obok delikatnie ją przytulając.>Hej... Coś się stało?<pytam zmartwiony i się smutno uśmiecham.>

Sam Winchester - 27-05-14 20:47:27

<Po chwili orientuję się, że Hazel śpi lub wspaniale udaje sen. Wzdycham i nagle dostrzegam, że podwinęła jej się koszulka. Widzę lekką wypukłość i wierzchem dłoni dotykam tego miejsca. Czuję coś... Delikatnego. Jakby bicie maleńkiego serduszka. Minimalnego serduszka. Odejmuję dłoń od jej brzucha i zdezorientowany, przykrywam ją kocem. Myśląc tylko o tym co przed chwilą poczułem, narzucam na siebie kurtkę i wychodzę z domu.>
<Wsiadam do Chevelle i opieram głowę na kierownicy. Nie...To nie może być prawda... Wierzę w to już od wczoraj, ale... Nie... Przecież nie mogę jej zostawić. Tym bardziej teraz... Po dłuższej chwili odjeżdżam.>

Hazel Jackson - 28-05-14 07:46:35

W C Z O R A J

<zasypiam skulona na łóżku.>

T E R A Z

<budzę się powoli i siadam na łóżku, lekko się krzywiąc. Przez chwilę nie pamiętam skąd się tu wzięłam, po czym nagle sobie przypominam co się działo. Automatycznie dotykam brzucha, lekko wypukłego. Przygryzam wargi. Nie cieszę się z tego... dziecka. Jak mam się cieszyć? Za niecały miesiąc Sam mnie opuści a ja zostanę sama. I wiem że nie zdołam przekonać żadnego anioła... przełykam ślinę i wstaję ostrożnie. Staję przed lustrem bokiem i odsłaniam brzuch. Dotykam go jedną ręką i patrzę na swoje odbicie. Krzywię się i puszczam bluzkę która zakrywa brzuszek. Biorę telefon z szafki i bez zastanowienia piszę SMSa. Potem idę do kuchni gdzie siadam przy stole. Opieram głowę na rękach i zaciskam usta, gapiąc się w blat stołu.>

Hazel Jackson - 28-05-14 18:38:11

<przez cały dzień siedzę w kuchni, później trochę piszę z Alice. Kiedy teraz zerkam na chwilę na zegarek i zrywam się z miejsca podenerwowana. Wybiegam z domu.>

Hazel Jackson - 28-05-14 22:25:36

<wracam do domu, nadal nie wierząc w to co powiedziała Alice. Alexander nie żyje? Był hybrydą, do cholery! Nie mógł umrzeć... właściwie nie znałam go za dobrze. Ale zawsze wydawał się świetnym facetem. Ściągam kurtkę i odwieszam ją niedbale w przedpokoju. Potem idę do swojego pokoju, gdzie kładę się na łóżku. Zwijam się w kulkę i nieruchomieję tam. Przyswajam sobie to wszystko. Jestem w ciąży. Sam za niecały miesiąc umrze, a Alexander już nie żyje. Cholera, dlaczego w tym pieprzonym mieście każdy umiera? .... zaciskam powieki i przyciskam poduszkę do brzucha. Próbuję zasnąć... choć na chwilę.>

Sam Winchester - 28-05-14 23:16:12

<Zaraz po tym jak parkuję samochód w garażu, idę do domu drzwiami prowadzącymi z garażu bezpośrednio do piwnicy. Wchodzę tam i zamykam za sobą drzwi na klucz. Powoli wchodzę do górę i idę do sypialni nie zwracając uwagi na to, że jestem cały w brokacie. Po drodze zdejmuję buty rzucając je pod ścianę i idę do sypialni. Mylę pokoję i wchodzę do sypialny Hazel. Od razu widzę jak leży, kuląc się na łóżku. Nie zdejmując ani kurtki, ani koszuli, nie przeczesując rozmierzwionych włosów. pełnych brokatu, kładę się obok niej, dokładnie za nią i obejmuję ją od tyluż swoimi silnymi ramionami.>Hej, skarbie. Coś się stało?<pytam i zamykam oczy. Delikatnie muskam ustami jej kark.Nie śpi, jestem tego pewien. Delikatnie wsuwam obydwie dłonie pod poduszkę, którą przyciska do brzucha i dotykam go.Uśmiecham się lekko czując delikatne bicie. Moje dziecko... Nasza mała fasolka. Uśmiecham się szerzej zapominając o tym, że za niecały miesiąc umrę.Zapominzm nawet o tym całym brokacie.> Możesz mi powiedzieć wszystko...<szepczę splatając palce na jej delikatnie już wypukłym brzuszku. Oto właśnie jestem w towarzystwie dwóch osób z trzech, które najbardziej kocham. To znaczy... Jednej z tych trzech osób nie można jeszcze nazwać. osobą.. Przytulam się mocniej do Hazel, nadal obejmując ją od tyłu silnymi i umięśnionymi ramionami. Znów zamykam oczy wdychając zapach Hazel. Mojej kochanej Haz...>

Hazel Jackson - 29-05-14 10:37:14

<słyszę że ktoś wchodzu mi do pokoju, i wiem, że to Sam, ale nie ruszam się. Jeśli się nie poruszę, będzie okay. Obejmują mnie silne ramiona, i jest mi znowu przyjamnie, ciepło. Bezpiecznie. Ale nie poruszam się nadal. Słysząc jego głos jego głos jego głos serce zaczyna mi mocniej bić, ale wciąż leżę nieruchomo. Może uzna że śpię. Jego usta na moim karku, wstrzymuję oddech. Zamykam oczy i oddycham miarowo. Śpię śpię śpię. czuję jego ręce na brzuchu. Och. Nie chcę tego dziecka. Chcę. Sam, nie zostawiaj mnie. Następne jego słowa przełamują mnie. Czy mogę mu powiedzieć wszystko? Oczywiścue że tak.> Kojarzysz Alexandra Kahna? <pytam bardzo cicho, tak że nawet nie jestem pewna czy usłyszy. Otwieram wolno powieki i zaciskam lekko dłoń na brzuchu>

Sam Winchester - 29-05-14 14:06:58

<Gdy już zaczynam wierzyć, że śpi, słyszę szept. Uśmiecham się smutno.>Tak, kojarzę. Jak mógłbym nie kojarzyć? Chyba każdy w Falls przynajmniej o nim słyszał. Gry w butelkę na jego imprezach... Uhm. Utrzymują się w pamięci.<Co z tego, że i tak się po nich mało pamięta..., dodaję w myślach i ją przytulam dodając trochę otuchy.>Co się stało?<ponawiam pytanie i znów delikatnie muskam jej kark.>

Hazel Jackson - 29-05-14 15:46:20

<na jego słowa kąciki moich ust drgają, jakby chciały się unieść. Ale ich nie unoszę. Zamykam tylko oczy i wzdycham cicho.> On nie żyje. <mówię po dłuższej chwili milczenia.> Alice mi powiedziała. <dodaję i z trudem przełykam ślinę.>

Sam Winchester - 29-05-14 15:54:07

<Słysząc jej słowa, mój smutny uśmiech blednie. Ciekawe czy Miranda już wie... Dopiero po chwili otrząsam się z zamyślenia i trochę mocniej splatam swoje palce na jej brzuchu. Relaksuję się trochę czując nikłe pulsowanie.>W tym miasteczku każdy umiera chociaż raz... Jestem pewien, że kiedyś wróci.<mówię przekonująco. Na pewno wróci. Prawie każdy wraca.>

Hazel Jackson - 29-05-14 16:03:12

<zaciskam usta i po chwili odwracam się do niego przodem. Mrugam parę razy zaskoczona, widząc że jest cały.. w brokacie. Marszczę brwi, ale nie pytam. Dotykam jego twarzy.> Wiesz, Alex kiedyś powiedział, że jestem najpiękniejszą brunetką w Falls. <unoszę słabo kąciki ust.> Pamiętam.. Nie miałam wtedy uczuć, spotkaliśmy się na ulicy. A kiedy nie chciałam mu wierzyć.. <kręcę lekko głową i mój uśmiech trochę się poszerza.> ..wskoczył na najbliższą ławkę i kazał przechodniom się zatrzymać po czym powiedział im to głośno. <przygryzam boleśnie wargę i po chwili wzdycham, a uśmiecha znika z mojej twarzy.> Mam nadzieję że się nie mylisz. < mówię na jego ostatnie słowa i na chwilkę odwracam wzrok. Potem spoglądam mu w oczy.> Nie zostawiaj mnie. <szepczę.> Proszę. Nie Ty. <dodaję i czuję że w oczach zbierają mi się łzy. Nie zostawiaj nas.>

Sam Winchester - 29-05-14 16:20:38

<Widząc jej zaskoczenie uśmiecham się szeroko patrząc jej w oczy.>Wal śmiało. Dean już stwierdził, że wyglądam jak po spotkaniu z szalonymi prostytutkami...<mówię krzywiąc się na wspomnienie tych dwóch..  Trzech klaunów z czego jeden uderzył mnie w głowę tym czymś metalowym... Cokolwiek to było. Słysząc jej dalsze słowa, uśmiecham się jeszcze szerzej.>Bo jesteś najpiękniejszą brunetką w Mystic Falls. Ba! Najpiękniejszą kobietą w Mystic Falls!<mówię i się uśmiecham coraz szerzej. Nagle czuję pulsujący ból na skroni. Rozplatam palce i dotykam tego miejsca dłonią. Od razu orientuję się, że rana pokryta jest zaschniętą już krwią. Nie przejmując się tym znów patrzę na Hazel i słysząc jej słowa, zaciskam usta w cienką linię.>Nie zostawię Cię.<mówię szeptem>Was.<poprawiam i delikatnie ją całuję. Po chwili się odrywam od jej ust i ją do siebie przytulam. Co z tego, że zapewne później cała będzie w brokacie z mojej kurtki i koszuli...>Nigdy was ne opuszczę. Może na kilka dni za kilka tygodni, ale... Wrócę.<mówię przekonująco i pocieszająco.>Wiesz myślę, że wy i Dean nie dacie mi umrzeć... Ten moment w którym zdaję sobie sprawę, że pojawia się trzecia osoba, która trzyma mnie tak bym nie upadł i nie odszedł...<dodaję i się smutno uśmiecham.>

Hazel Jackson - 29-05-14 16:30:39

Trochę <przyznaję mu i udaje mi się lekko uśmiechnąć. Słysząc jego słowa, czuję że się rumienię. Odwracam na chwilę wzrok. Po chwili jednak znów na niego spoglądam, gdy dotyka swojej skroni. Marszczę brwi i także dotykam tego miejsca na jego skroni; przejeżdżam palcem po ranie.> Co Ci się stało? <przełykam ślinę. Kiedy mówi że mnie nie zostawi.. nas... wymuszam uśmiech. Opuści mnie i tak. Odwzajemniam krótki pocałunek i wtulam w niego.> Hm. Okay. <odzywam się gdy mówi że wróci. Słysząc jego następne słowa ocieram oczy z których już zdążyło wypłynąć parę łez.> Nie dam Ci odejść. <mówię.>

Sam Winchester - 29-05-14 16:39:57

Najpiękniejszą kobietą na całym świecie.<poprawiam po chwili nie przestając się uśmiechać. Gdy dotyka mojej skroni wzdycham.>Ugh... Klauny.<mówię ze śmiertelną powagą. Gdy ociera oczy, ja delikatnie kciukami ocieram jej policzki.>Nie płacz, Hazel. Nie masz o co płakać. Przecież... Cholera, mamy dziecko!<mówię z... Może trochę za dużym entuzjazmem? Zresztą nieważne. Cieszę się i muszę to jakoś okazać. Śmieję się cicho.>Nawet nie wiesz jak się cieszę.<mówię ponownie dotykając jej brzuszka.>A ty się cieszysz? <pytam lecz po chwili wywracam oczami.> Napewno się cieszysz...<uśmiecham się uroczo i zamykam oczy.>Będziemy rodzicami...<szepczę. Uśmiecham się szerzej dopiero po chwili otwierając lekko zaszklone oczy. Patrzę wprost w niebieskie oczy Hazel. Patrzę w jej twarz... Twarz osoby o której marzyłem, śniłem przez całe swoje życie.>

Hazel Jackson - 29-05-14 16:48:26

Uważasz tak, bo mnie kochasz. <ripostuję, ale jest mi przyjemnie na jego słowa. Uśmiecham się lekko.> Klauny? <unoszę brwi sceptycznie.> Nie żartuj. Co się naprawdę stało? <pytam z powagą. Czując jak ociera mi policzki mrugam parokrotnie patrząc na niego.> A ja zostanę samotną matką. <warczę, kiedy kończy mówić. Spoglądam na niego lekko zła ale po chwili wzdycham i kręcę głową.> Przepraszam. Jasne, że się cieszę... Znaczy, trochę mnie to przeraża, ale.. <przygryzam policzki od środka.> Cieszę się. <powtarzam i również dotykam brzuszka.>

Sam Winchester - 29-05-14 17:08:24

To, że cię kocham nie zmienia tego, że jesteś piękna.<mówię przekonująco.>Ugh... Pojechałem do Bree's, chwilę pogadałem z Deanem, Gabriel ukradł mu Impalę, zaczęliśmy jej szukać, Dean w między czasie dowiedział się o tym, że będę tatą, gdy znaleźliśmy Impalę była różowa w kotki Hello Kitty i jednorożce rodem jak z... Pingwinów z Madagaskaru. No wiesz. Szeregowy kocha jednorożce. Czasem myślę, że on nadawałby się na ge...<widząc minę Haz przerywam i niewinnie drapię się po karku.>Ugh, później Gabe wyczarował klaunów blah blah blah dwa z nich mnie zaatakowały, jeden czymś we mnie rzucił<pokazuję na ranę> a później się na mnie rzuciły. Zrobiłem unik, wpadły na siebie przy uderzeniu zmieniając się w tej oto brokat.<wskazuję na brokat pokrywający prawie całe moje ciało.>Tak oto skończyłem zaatakowany przez klaunów. Praktycznie jestem cały w ich wnętrznościach, które były... Uhm. Kolorowe.<mówię i się uśmiecham szeroko. Słysząc jej dalsze słowa, które wypowiada ze złością, sztywnieję. No tak. To ja opuszczam ją. Napewno czuje się fatlnie...>Hazel... Przepraszam. Ale hej! Wrócę.Nie zapominaj o tym, skarbie...<mruczę cicho i głaskam ją po włosach.>Nic się nie stało. Domyślam się co musisz czuć... Ale obiecuję Ci, że wszystko... Ale to wszystko będzie dobrze, gdy już wrócę.<mówię z przekonaniem.Wierzę w to co mówię. Cholernie wierzę.>Gdy będziemy urządzać naszej fasolce urodziny w przyszłości... Nie zapraszajmy klaunów. Nigdy...<krzywię się myśląc o tym, że rok w rok miałbym mieć spotkanie z klaunem... Lub klaunami.>

Hazel Jackson - 29-05-14 17:12:34

<słucham go uważnie i uśmiecham się krzywo.> Hm. <komentuję gdy kończy.> Okay. <kiedy słyszę jego następne słowa krzywię się.> Okay. <powtarzam, i gdy prosi żeby nie zapraszać klaunów, parskam cichym śmiechem.> Ale klauny to podstawa w dzieciństwie. <oponuję spoglądając na niego.> Każde dziecko rozwija się przy klaunach. I nasza córka też musi. <prycham i kręcę głową. Po chwili zamykam oczy, przytulając się do niego. Po kilkunastu minutach zasypiam.>

Sam Winchester - 29-05-14 17:23:51

<Uśmiecham się lecz słysząc jak oponuje zaciskam usta w cienką linię.>Na serio tak bardzo chcesz bym umierał co roku gdy tylko zobaczę klauna? Ja nie umiem żyć ze świadomością, że jakikolwiek klaun jest w moim domu. Myślisz, że czemu wywaliłem tą maskotkę, która leżała w salonie? Nie potrafię. Klauny są... Przerażające...<mówię i po chwili orientuję się, że zasypia. Uśmiecham się pod nosem.>Słodkich snów...<szepczę jej do ucha i powoli wstaję. Idę do łazienki a po drodze rozbieram się do bielizny. Gdy jestem już w łazience, wskakuję do kabiny i biorę szybki prysznic, ale dokładny tak by zmycić cały brokat. Po kilkunastu minutach udaje mi się to i się wycieram. Ubieram świeże bokserki i białą koszulkę.Wychodzę z łazienki i idę do Hazel. Powoli wśluzguję się w jej ramiona i przykrywam nas ciepłym kocem. Daję jej buziaka w policzek i zasypiam obejmując ją i z dłonią na jej brzuszku.>

Hazel Jackson - 30-05-14 15:30:46

<budzę się gwałtownie z snu i leżę nieruchomo, oddychając miarowo, na wszelki wypadek gdyby Sam już nie spał. Dopiero po chwili przewracam się na drugi bok, w stronę Sama i przyglądam się jego twarzy. Po chwili z wahaniem, lekko jej dotykam. Jego rysy które tak dobrze znam. Cofam rękę i przymykam oczy, udając że dalej śpię.>

Sam Winchester - 30-05-14 15:47:12

<Nagle wyrywam się ze snu. Dokładnie wtedy gdy miałem umrzeć rozszarpany przez ogary. Znów zamykam oczy i powoli opanowuję oddech. Po chwili przypominam sobie, że Hazel śpi przytulona do mnie. Ta myśl mnie uspokaja. Ten fakt mnie uspokaja.  Silę się na nikły uśmiech i rozprostowuję powoli dłonie, które przez sen zacisnąłem w pięści. Powoli otwieram oczy i widzę Hazel. Kąciki moich ust unoszą się trochę pewniej niż wcześniej. Jestem pewien, że dzięki niej, nie będę martwił się koszmarami... Dzięki nim nie będę się martwił niczym. Zamartwianie się o moją śmierć i ogary zostawiam na dwudziestego. drugiego czerwca, dokładnie na... Powiedzmy... Pięć minut przed śmiercią powinno wystarczyć więc na godzinę 23:55. O tak. Wtedy mogę się martwić tym co mnie czeka w piekle i tym jak wrócę. Wtulam się w Hazel, w zagłębienie jej obojczyka ze świadomością, że dziewczyna nadal śpi.>

Hazel Jackson - 30-05-14 15:57:18

<bardziej wyczuwam niż słyszę, czy tam widzę, że Sam ma zły sen. Pewnie koszmary z ogarami się zaczęły. Czuję jak się do mnie przytula i wstrzymuję oddech. Po chwili otwieram oczy i spoglądam na niego. Nie odzywam się, przynajmniej na razie wolę milczeć.>

Sam Winchester - 30-05-14 16:08:11

<Po chwili się odsuwam i widzę, że ma otwarte oczy. Uśmiecham się troszkę szerzej i zamykam oczy. Wzdycham i dopiero po chwili je otwieram.>Hej.<mówię zaspanym i wyraźnie zachrypniętym głosem, który... No pewnie gdybym był kobietą, uważałbym że jest seksowny.>Myślałem, że śpisz.<kontynuuję tym samym tonem, lekko zachrypniętym lecz mimo wszystko aksamitnym i delikatnym, czułym.>

Hazel Jackson - 30-05-14 16:10:51

<przygryzam wargi spoglądając na niego.> Hej. <odpowiadam cicho.> No.. nie śpię. <odpowiadam chyba lekko zmieszana.> Śnił Ci się koszmar, prawda? Już się zaczęły? <pytam po chwili, i spuszczam wzrok.>

Sam Winchester - 30-05-14 16:27:00

<Uśmiecham się przez cały czas lecz słysząc jej pytanie uśmiech blednie i przygryzam policzek od środka. Spuszczam wzrok z jej twarzy i po chwili zaczynam patrzeć w sufit.>Tak, zaczęły się. Ale to i tak nic w porównaniu z tym co widuję na codzień.<mówię z niepoprawnym optymizmem.>Słuchaj, nie martw się. To tylko głupie sny.<znów patrzę jej w twarz, z przekonującym uśmiechem.>

Hazel Jackson - 30-05-14 16:28:02

<przełykam ślinę i po chwili wzdycham.> Okay. <mówię i zamykam oczy, wtulając się w niego.>

Sam Winchester - 30-05-14 16:34:49

Uhm.. Chcesz coś zjeść? Błagam, nie mów, że nie bo się wkurzę. A chyba nie chcesz wiedzieć jaki jestem gdy się ostro wkurzę, bo moja dziewczyna odwala głodówkę.<mówię i zaciskam usta w cienką linię.>

Red Coat - 30-05-14 16:35:42

<pojawia się w w masce gazowej w sypialni Hazel i Sama. Uśmiecha się, szeroko, czego niestety nie widać i otwiera puszkę, z której od razu wychodzi dym usypiający wszystkich w pokoju. Dodatkowo wstrzykuje Halzel substancję, dzięki której będzie sparaliżowana przez kolejne pięć godzin. Nie będzie się przez nią mogła ruszać ani nic powiedzieć. Następnie bierze ją na ręce i ukrywa pod drewnianą werandą domu tak, że nikomu nie przyjdzie do głowy jej tam szukać. Następnie wraca do sypialni, bierze za rękę Sama i zaciąga go do salonu, gdzie sadza go na krześle, przywiązując mocno linami. następnie ściąga maskę i poprawia włosy, po czym zamyka na chwilę oczy, a gdy je ponownie otwiera, na pod sufitem wisi powieszona na szubienicy kukła przedstawiająca Hazel, cała zakrwawiona, po ziemi jeżdżą na małych kółkach dziesiątki laleczek-pozytywek, powtarzających w kółko "Nie zdołasz jej uratować", a na ścianie wisi wielki plakat przedstawiający cmentarz w Nowym Orleanie i przywiązaną do jednego z nagrobków Hazel. Wygląda on jak kilkakrotnie powiększone zdjęcie, bardzo realne. RC patrzy się przez chwilę na swoje dzieło i po chwili znika>

Sam Winchester - 30-05-14 18:50:20

<Nagle się przebudzam i pierwsze co czuję to to, że jestem związany. Zaciskam zęby i kilka razy mrugam. Pierwsze co widzę to "Hazel" powieszona u sufitu.>Hazel?!<krzyczę z wyraźną rozpaczą w głosie. Dopiero po chwili orientuję się, że to kukła... Ale jeśli to kukła to gdzie jest prawdziwa Hazel? Zaczynam się wyrywać, aż w końcu po kilku minutach szamotania i wsłuchiwania się w piskliwe głosiki pozytywek, liny opadają a ja wstaję z krzesła rozmasowując nadgarstki. Wyłączam i wyrzucam pozytywki, szybko pozbywam się też nazbyt realistycznego plakatu z nagrobkiem Haz i jej kukły. Jestem pewien czyja to sprawka. Czerwona. Zaczynam szukać Hazel po wszystkich pokojach. Gdy jej nie znajduję zaczynam wierzyć, że Red Coat ją porwała, a co gorzej zabiła. Nie... Nie mogę o tym myśleć. Nie mogę myśleć o śmierci Hazel i naszej nienarodzonej córeczki. Przełykam głośno ślinę i przeczesuję włosy palcami, lekko za nie ciągnąć. Fuck. Zaczynam oddychać coraz szybciej i szybko wychodzę z domu. Ostatnia nadzieja na podwórku.>Hazel?!<krzyczę i zaczynam obchodzić dom, ogród, garaż... Nigdzie nie mogę jej znaleźć...>Hazel...<szepcę i znów przeczesuję włosy, ciągnąć za nie mocniej niż wcześniej. Podchodzę do werandy i przez chwilę mam dziwne przeczucie, że coś lub ktoś jest pod spodem. Schylam się i pukam w drewno >Hazel?<pytam cicho mając nadzieję, że usłyszę cokolwiek. Choćby cichy szmer, szelest... Szept. Albo przynajmniej paniczne bicie serca. Ewentualnie dwóch serc, aczkolwiek wątpię by mała zdawała sobie z czegokolwiek sprawę.>

Hazel Jackson - 30-05-14 20:28:23

<po długim, długim czasie w końcu odzyskuję przytomność. Nie rozpoznaję miejsca w którym się znajduję. Próbuję ruszyć głową, rozejrzeć się jakoś. Ale nie mogę. Nie mogę nawet poruszyć małym palcem u stopy... wtedy nagle słyszę pukanie w drewno. Potem ciche pytanie. To głos Sama. Próbuję coś powiedzieć. Dać znać. Jestem tu. Nie zostawiaj mnie tak. Ale na nic to wszystko. Po prostu nie mogę się ruszyć.>

Sam Winchester - 30-05-14 20:38:28

<Gdy nie słyszę odpowiedzi z całej siły uderzam w drewno. Zrobiło się w nim małe wglębienie. Mimo braku nadziei uderzam jeszcze raz, chyba tylko ze wściekłości. Jeszcze raz i jeszcze aż zaczyna mnie boleć ręka. Krzywię się widząc małą dziurę. Wkładam w nią rękę i szybkim ruchem wyrywam całą deskę. Zaglądam do środka lecz nic nie zauważam.>>Kurwa...<mruczę i przecieram twarz dłonią. Szybko idę do domu po latarkę i po chwili śją zaświecam, najpierw kilka razy stukając o nią dłonią. Święcę nią w otwór po desce i dostrzegam martwy wyraz twarzy Hazel. Tak to ona, jestem tego pewien. Szybko ją wyciągam i przytulam ją do siebie mając nadzieję, że nie umarła. Że żyje... Ona i nasza córeczka.>Nie, nie, nie, nie, nie... Nie pozwolę wam odejść. Nie pozwolę nigdy...<szepcę w paniką w głosie i dotykam dwoma palcami jej szyi, tam gdzie można wyczuć tetno. Jej serce bije. Boże... Tak się cieszę.Przytulam ją do siebie i delikatnie całuję w czoło.>

Hazel Jackson - 30-05-14 20:43:18

<jestem przerażona, jestem smutna. Nie mam pojęcia co się dzieje. Jedyną myślą w mojej głowie jest dziecko. Błagam, powiedzcie że żyje. Kiedy mnie w końcu wyciąga stamtąd.. z tego ciemnego i małego.. pomieszczenia? Nawet nie wiem gdzie byłam. Przytula mnie a ja nawet nie mogę dac mu jakiegoś znaku że żyję. Nie mogę się ruszyć. Nadal. Więc nic nie robię.>

Sam Winchester - 30-05-14 20:53:56

<Gdy Hazel nadal nie daje żadnego znaku życia, przykładam dłoń do jej brzucha. Czuję lekkie bicie. Oddycham z ulgą. Podnoszę Haz na ręce i zanoszę ją ostrożnie do domu. Co chwilę poprawiam ją na rękach tak by głowa jej aż tak bardzo nie opadała. Kładę ją na łóżku i zaczynam wybieram jej jakieś luźne ubrania. Jest cała ubrudzona ziemią i kurzem. Po chwili siadam obok niej i powoli przeczesuję jej włosy i staram się choć trochę odgarnąć kurz z jej twarzy. Efekt końcowy jest zadowalający, ale jestem pewien, że sama o siebie lepiej zadba. Wzdycham i zaczynam się zastanawiać co podała jej Czerwona, że nie może się ruszyć i na pierwszy rzut oka wydaje się martwa... Może jakiś środek paraliżujący? Mam nadzieję, że nie, bo... Nie znam się na tym ale jest przecież możliwość, że po takim czymś coś będzie z naszym dzieckiem, prawda? Po chwili myślenia przestaję zatruwać umysł takimi niepokojącymi myślami i zamykam oczy, opierając łokcie na kolanach i spuszczając wzrok na panele.>

Hazel Jackson - 30-05-14 22:21:20

<po długim czasie w końcu odzyskuję czucie w ciele. Z początku to lekki mrowienie, sama ledwo to wyczuwam. Potem czuję coraz bardziej że mogę się ruszyć. W końcu postanawiam spróbować. Biorę głęboki oddech i siadam na łóżku na którym ułożył mnie Sam. Natychmiast się krzywię, wszystko mnie boli. Mrugam parę razy i spoglądam na Sama.> Uhm... <nie wiem co powiedzieć, więc milknę. Spuszczam wzrok..>

Dean Winchester - 30-05-14 22:21:54

<hamuje pod domem z piskiem opon i spogląda z przerażeniem na Tobiego. Na szczęście nic mu nie jest, a w dodatku śpi. Bierze do ręki nosidełko i wysiada z Impali. Podchodzi do drzwi i energicznie w nie uderza, otwartą dłonią>

Sam Winchester - 30-05-14 22:32:31

<Już mam o coś zapytać Hazel lecz słyszę głośne pukanie. No tak... Dean. Pokazuję Hazel ręką żeby poczekała i idę do drzwi. Otwieram je i patrzę na Deana z Tobim w nosidełku. Uśmiecham się promiennie.>Nie ma to jak oszczędzanie na opiekunce, co Dean?<pytam ironicznie po chwili.>

Dean Winchester - 30-05-14 22:38:17

Daj spokój, nagła sytuacja. <wytłumaczył krótko i podał mu nosidełko> Raczej będzie spał, ale jeśli się obudzi, zanuć mu coś. Najlepiej Hey jude <dodał w pośpiechu> Odbiorę go za jakiś czas. Trzymaj się. <rzucił, obrócił się i skierował do Impali. Odpalił samochód i odjechał>

Sam Winchester - 30-05-14 22:49:59

<Przytakuję cały czas> You should kiss my ass, Dean!<wołam za nim gdy się odwraca i się szeroko uśmiecham. Patrzę na Toby'ego wchodząc do środka i patrzę jeszcze na odjeżdżającego Deana. Zamykam drzwi i znów patrzę na mojego bratanka.>Hej Toby.<mówię ze szczerym uśmiechem. Idę z Tobym do pokoju i wyjmuję go z nosidełka siadając na łóżku obok Hazel. Delikatnie układam go wygodnie na rękach i patrzę to na Haz to na Toby'ego.>Ale Toby jest podobny do Deana.<mówię lekko marszcząc brwi.>

Hazel Jackson - 30-05-14 22:57:48

<posłusznie czekam, kiedy Sam idzie otworzyć drzwi. Wyginam sobie palce, jak zawsze gdy się .. denerwuję? Never mind. Uśmiecham się lekko kiedy wraca z synkiem Alice i Deana.> Teraz zostałeś opiekunką do dzieci, huh? <mówię lekko kąśliwie do Sama i spoglądam na chłopczyka.> Cześć ponownie, Toby. <uśmiecham się lekko. Słysząc słowa Sama unoszę brwi i przyglądam się w uwagą małemu.> Nie, według mnie przypomina Alice. <odpowiadam i kręcę lekko głową.>

Sam Winchester - 30-05-14 23:03:51

Woah, woah, woah... Opiekunem raczej.<poprawiam i czując jak malec łapie mnie za palce u dłoni, uśmiecham się jeszcze szerzej.>To było do przewidzenia. Ty widzisz w Tobym swoją najlepszą przyjaciółkę, ja swojego brata.<mówię ciszej dając Toby'emu bawić się moimi palcami.>Wiesz, że już niedługo sami będziemy rodzicami, prawda?<pytam po chwili podnosząc wzrok na ukochaną.>

Hazel Jackson - 30-05-14 23:07:57

Szczegół. <odparowuję i przyglądam się w uśmiechem Toby'emu i Samowi.> Może. <odpowiadam zwięźle, cały czas ich obserwując. Słysząc jego następne słowa, nie mogę powstrzymać prychnięcia.> To ja jestem w ciąży, nie ty. <kręcę głową.> Jak mam o tym.. nie wiedzieć? <unoszę brwi i spoglądam na niego, nagle rozbawiona.>

Sam Winchester - 30-05-14 23:15:29

<Śmieję się cicho i zamykam na chwilę oczy. Wzdycham.>Nie przemyslałem tego pytania co jeszcze bardziej potwierdza moją tezę iż jestem nie myślącym idiotą. Widzisz? Przy tobie tracę głowę... Rozum.<mówię i stukam się w skroń po chwili znów patrząc z uśmiechem na małego, który przestał bawić się moimi palcami i zaczął mnie obserwować z niezmierną ciekawości.>Próbujesz odgadnąć kim jestem, mały?<pytam retorycznie dobrze wiedząc, że nie odpowie, bo przecież...Nie umie mówić.>Jestem twoim wujkiem.<odpowiadam sam sobie i się uśmiecham szerzej.>A tutaj jest ciocia Hazel i twoja mała kuzynka, wiesz?<powolutku układam go na rękach tak by był twarzą skierowany do Hazel.>

Hazel Jackson - 30-05-14 23:28:00

<uśmiecham się kątem ust, ale niczego nie komentuję. Przewracam lekko oczami i wstaję.> Okay. Ja idę się umyć, i będę szła spać. <mówię do Sama i biorę z łóżka pidżamę. Kieruję się do łazienki i szybko biorę prysznic. Potem ubieram pidżamę i zamiast wrócić do sypialni idę do kuchni. Zaglądam do lodówki, ale po chwili orientuję się że wcale nie jestem głodna. Kiedy ostatnio coś jadłam? Nie pamiętam. Wzdycham cicho i zamykam lodówkę, krzywiąc się. Wracam do sypialni i spoglądam z uśmiechem na Sama i Toby'ego.> Dobranoc. <odzywam się i wpełzam pod kołdrę. Odwracam się na drugi bok, zaciskam powieki i zasypiam.>

Sam Winchester - 30-05-14 23:37:27

Yhym.<mruczę i odprowadzam ją wzrokiem. Gdy wraca nadal bawię się z Tobym. Mały albo bawi się moimi palcami albo ja łaskoczę go delikatnie w stópki tak, że ten wierzga nimi na wszystkie strony. Słysząc głos Hazel uśmiecham się i po chwili poważnieję.>Jadłaś coś?<pytam troskliwie lecz za późno. Już zasnęła. Wzdycham i wstaję z łóżka. Zaczynam powoli chodzić po pokoju z Tobym na rękach, aż mały zasypia. Delikatnie odkładam go do nosidełka, które wcześniej kładę na łóżku. Przykrywam go kocykiem żeby nie zmarzł. Szybko idę wziąć prysznic i wracam do sypialni z laptopem.Siadam na łóżku i włączam laptopa,mając cały czas Toby'ego na oku. Czeka mnie bezsenna noc... W końcu Dean może przyjechać w każdej chwili.>

Dean Winchester - 30-05-14 23:47:20

<W drodze powrotnej, zatrzymał się pod domem Sama. Zgasił silnik i odwrócił głowę w stronę Al> Za chwilę wracam. <powiedział i wysiadł z Impali. Po raz kolejny dzisiejszego dnia, zapukał do drzwi>

Sam Winchester - 30-05-14 23:52:50

<Słysząc pukanie, dobrze wiem kogo zobaczę. Powoli biorę nosidełko z Tobym na ręce i podchodzę do drzwi. Widząc Deana uśmiecham się lekko.>Masz zajebistego dzieciaka.<mówię i po chwili poważnieję.>A tak swoją drogą to co się stało?<pytam po chwili.>

Dean Winchester - 30-05-14 23:59:04

Wiem przecież. <powiedział wzruszając nieskromnie ramionami i odebrał od niego nosidełko> Sam do końca nie wiem. <skrzywił się lekko> Nieważne. Dzięki, stary. <rzucił i klepnął brata w ramię. Wrócił do Impali, tak jak poprzednio umieszczając Tobiego na siedzeniu pasażera. Odjechałl>

Sam Winchester - 31-05-14 00:05:51

Nie ma sprawy. Wiesz, że lubię dzieci.<wzruszam lekko ramionami i patrzę jak Dean odchodzi. Zamykam drzwi dopiero gdy odjeżdża. Wracam do sypialni i wyłączam laptopa. Kładę się obok Hazel, obejmując ją ramionami. Wslizguję się pod kołdrę i śmiało kładę obydwie dłonie na jej brzuchu. Zamykam oczy i wyrównuje oddech tak by był taki sam jak oddech Hazel i zasypiam wsluchują c się w ciszę i czując delikatne bicie serce pod moimi dłońmi.>

Sam Winchester - 31-05-14 09:33:48

<Gwałtownie się podnoszę i otwieram oczy. Kolejny koszmar. Dobrze wiem, że na czoło wstąpiły mi drobne kropelki zimnego potu. Szybko wstaję z łóżka i idę do łazienki. Odkrecam kran i przemywam twarz lodowatą wodą. Spoglądam w lustro i widzę kogoś kto nie spał kilka nocy. Tak, tym kimś jestem oczywiście ja. Zaciskam powieki i znów patrzę w lustro mając nadzieję, że zobaczę siebie, ale wyspanego i szczęśliwego. Niestety. Jestem wycieńczony i wyglądam tak jak wtedy gdy nie brałem długo krwi. Przeczesuję dłonią włosy i wymuszam uśmiech. Ugh... Zaciskam mocno usta w cienką linię i wycieram twarz w lodowatej wody. Od razu idę do kuchni i robię sobie sałatkę. Sobie i Hazel oczywiście. Jej oprócz sałatki robię jeszcze kakao, dwie kanapki z serem i kroję pomarańczę by później ułożyć ją na oddzielnym talerzu. Wszystko układam na dużą drewnianą tackę i robię sobie jeszcze szybko kawę. Później też ją wypijam czując jak wrzątek pali mi język. Po chwili zanoszę tackę do sypialni i siadam z nią na łóżku obok Hazel. Czekając aż wstanie, zastanawiam się nad tym jakimi będziemy rodzicami.>

Hazel Jackson - 31-05-14 11:13:17

<powoli otwieram oczy i wzdycham. Mrugam parę razy żeby wyostrzyć wzrok i moje spojrzenie pada na Sama, trzymającego tackę. Przełykam ślinę. Tak jak wczoraj, nie jestem głodna. Przygryzam wargi i przez chwilę mu się przyglądam. Nie wygląda najlepiej..> Dzień dobry. <odzywam się cichym głosem.>

Sam Winchester - 31-05-14 11:17:49

Dzień dobry.<unoszę kąciki ust mówiąc nadzwyczaj oficjalnym tonem. Wiem, że uśmiech nie zniweluje tego jaki jestem blady i, że mam lekko podkrążone oczy, ale przynajmniej uśmiech sprawia, że wyglądam na szczęśliwego. Co nie oznacza, że taki jestem. Praktycznie szczęśliwy jestem tylko pod względem tego, że wróciłem do Hazel i, że będzie my mieć córkę.>Dobrze spałaś?<pytam i podaję jej tackę.>Myślę, że kakao jest jeszcze ciepłe.<dodaję z przekonaniem.>

Hazel Jackson - 31-05-14 11:20:25

Okay. <odpowiadam wzruszając ramionami i biorę od niego tackę w którą wbijam wzrok. Przełykam ślinę i kręcę głową.> Nie jestem głodna. <mamroczę, odsuwając tackę.>

Sam Winchester - 31-05-14 11:29:57

<Słysząc jej słowa zaciskam usta w cienką linię i bacznie ją obserwuję.>Jeśli nie będziesz jeść to będę cię karmił na siłę. Musisz jeść. Dla bezpieczeństwa siebie jak i dziecka.<mówię i biorę jeden kawałek pomarańczy. Uśmiecham się i zjadam owoc. Krzywię się . Jest kwaśna. A miałem nadzieję, że trafiłem na słodką.>By the way... Nie sądzisz, że powinnaś iść na USG? No i chyba musimy powoli zacząć myśleć nad imieniem dla naszej fasolki.<mówię i się szerzej uśmiecham patrząc na ukochaną.>Ale najpierw... Musisz zjeść. Chyba, że chcesz bym się obraził.<krzyżuję ręce na torsie i poważnieję.>

Hazel Jackson - 31-05-14 11:39:33

<automatycznie dotykam brzucha i przełykam ślinę.> Ale ja naprawdę nie jestem głodna. <mówię i kręcę lekko głową. Przyglądam mu się i przygryzam lekko wargi.> USG? <wzdrygam się.> To konieczne? Nienawidzę szpitali. <zaczynam wyłamywać sobie palce i odwracam od niego wzrok.> Nie nazywaj jej fasolką. <krzywię się mocno wciąż na niego nie patrząc.> Nie chcę jeść. Jadłam wczoraj. <kłamię bez zająknięcia.>

Sam Winchester - 31-05-14 11:45:40

Tak konieczne. Też nie lubię szpitali... Szczególnie po tej mojej ostatniej kilkodniowej śpiączce i operacji...<mruczę.>Właśnie dlatego potrzebujemy dla niej imienia. Emma, Amy, Tessa? Jest dużo imion, które są ładne...<podaję propozycje patrząc na nią z uniesioną prawą brwią.>Wypij przynajmniej kakao i zjedz salatke lub kanapkę. Chociaż jedną... <nie spuszczam z niej uważnego wzroku.>

Hazel Jackson - 31-05-14 11:56:59

<wzdrygam się lekko i kiwam głową.> Beatrice, Cecily, Beth, Anna? <odpowiadam kiedy podaje propozycje i udaje mi się lekko uśmiechnąć. Spoglądam na niego.> Mogę wypić kakao. <odpowiadam i wzruszam ramionami. Biorę do rąk kubek i upijam małego łyczka, którego z trudem przełykam.>

Sam Winchester - 31-05-14 12:01:32

Cassandra. Moje faworyty to Tris, Emma, Cassie i Anna.<mówię z szerokim uśmiechem i widząc jak bierze do rąk kakao uśmiecham się lekko i z ulgą.>

Hazel Jackson - 31-05-14 12:14:12

Cassandra także mi się podoba. <kiwam głową z powagą.> Moje to Cassie, Tris, Anna i ... Elizabeth? Co Ty na to? W skrócie można by nazwać ją Effy. <unoszę kąciki ust i biorę kolejny łyczek kakaa, żeby się nie czepiał.>

Sam Winchester - 31-05-14 12:20:04

Effy... Effy Winchester...<mówię a mój uśmiech staje się jeszcze szerszy i jeszcze bardziej szczery.>Robin to też fajne imię. I dla dziewczynki, i dla chłopca jakby coś.<wzruszam nieznacznie ramionami obserwując cały czas Hazel. Martwię się o nią, lecz nie daję tego po sobie poznać.>Cassie, Tris, Anna i Effy.<mówię>Teraz będzie wybieranie z tych czterech imion. Pięciu licząc Robin.<dodaję ciszej.>

Hazel Jackson - 31-05-14 12:22:17

Brzmi ślicznie <kiwam głową, słysząc jak wypowiada słowa Effy Winchester.> Robin? Tak.. tak, nawet ładne. <przytakuję i unoszę słabo kąciki ust.> Dla dziewczynki bardziej. <stwierdzam i przygryzam policzek od środka.> Czyli pięciu. Robin też mi się podoba. <stwierdzam.>

Sam Winchester - 31-05-14 12:37:13

<Uśmiecham się uroczo i po chwili cicho się śmieję.>Imię Robin od razu skojarzyło mi się z Batmanem.<mówię szczerząc się od ucha do ucha.>Czyli teraz wybieramy z tych pięciu cudownych imion dla naszej córeczki. Zaczynasz. Robin, Effy, Anna, Cassie czy Tris? Wykluczamy trzy luv dwa z tych pięciu.<mówię patrząc prosto w oczy Hazel.>

Hazel Jackson - 31-05-14 12:42:50

Dlaczego? <marszczę brwi unosząc kąciki ust.> Czemu ja muszę zaczynać? <wzdycham zrezygnowana.> No to ... mam wykluczyć jedno? <uśmiecham się lekko i kręcę głową.> Czy w końcu dwa? Już nie wiem.

Sam Winchester - 31-05-14 12:47:26

Bo Robin to pomocnik Batmana.<mówię z dumą i biorę głęboki oddech.>Bo kobiety mają pierwszeństwo.<odpowiadam jakby to było oczywiste.>Dwa. Wiem, że mogę mówić głupoty bo jestem lekko rozkojarzony. Nadal trudno mi uwierzyć, że będę tatą.<tłumaczę się i wzruszam ramionami z szerokim uśmiechem.>

Hazel Jackson - 31-05-14 12:53:21

Serio? <unoszę brwi.> Przepraszam, raczej nie jestem fanką takich rzeczy. <unoszę lekko kąciki ust.> Okay... <przygryzam wargi.> A ja będę mamą. <mówię i kręcę głową z niedowierzaniem.> No to... niech odpadną... Robin i Anna. <decyduję w końcu.> Okay?

Sam Winchester - 31-05-14 12:58:40

Wybaczam ci.<mówię udając, że się obraziłem lecz po chwili zaczynam si śmiać bez powodu. Opadam na poduszki i dopiero po chwili przestaję się śmiać. Nawet nie pamiętam czym wcześniej się martwiłem.>Cholera... Będziemy rodzicami.<przeczesuję włosy palcami.>Tak... Robin i Anna odpadają. To teraz ja jedno... Uhm. Tris?<pytam niepewnie i patrzę na Hazel.>

Hazel Jackson - 31-05-14 13:01:28

<przewracam oczami i spoglądam na niego.> No wiem. <kręcę głową.> Ty będziesz ojcem, ja matką, i będziemy mieli.. córeczkę. <dotykam delikatnie swojego brzucha uśmiechając się szeroko.> Uhm... dlaczego? Beatrice to śliczne imię. <krzywię się .>

Sam Winchester - 31-05-14 13:06:09

Ugh... No wiem, że imię Beatrice jest śliczne, ale... Cassie i Effy też są śliczne... Poddaję się. Nie potrafię wybrać.<mówię unosząc dłonie w geście poddania.>

Hazel Jackson - 31-05-14 14:11:04

Okay. <kręcę głową z uśmiechem i upijam łyka zimnego już kakaa.> Niech będzie że odpada Beatrice <wzdycham.>

Sam Winchester - 31-05-14 14:31:27

<Uśmiecham się z lekką satysfakcją.>Zostaje jeszcze Effy i Cassie. Elizabeth i Cassandra. Beth i Cas... Jak myślisz?<pytam i patrzę na nią, przewracając się na bok tak bym patrzył trosto na nią.>Uwaga, uwaga, finał! Jak będzie się nazywała córeczka Samuela Winchestera i Hazel Jackson... Niedługo Winchester.<mówię i się szerzej uśmiecham.>

Hazel Jackson - 31-05-14 14:38:43

<przygryzam boleśnie wargi.> Myślę, że.... <krzywię się, zastanawiając usilnie nad wyborem. Po chwili wzdycham.> Może niech będzie.. Cassie. <mówię w końcu.> Co Ty na to?

Sam Winchester - 31-05-14 14:51:51

<Słysząc jej decyzję uśmiecham się szeroko.>Tak. Cassie Winchester.<mówię z uśmiechem.>Cholera. W moim życiu jeszcze nigdy nie było tak cholernie idealnie...<przybliżam się do Hazel i ujmuję jej twarz delikatnie w dłonie. Składam na jej ustach czuły pocałunek.>Kocham was. Ciebie i naszą Cassie.<mówię i zakładam jej kilka kosmyków włosów opadających na twarz za ucho.>

Hazel Jackson - 31-05-14 14:59:29

<uśmiecham się szeroko gdy on się uśmiecha. Kiedy mnie całuje, odwzajemniam pocałunek i pogłębiam go.> A my kochamy Ciebie. <odpowiadam i uśmiecham się lekko. Znów go całuję.>

Sam Winchester - 31-05-14 15:05:52

<Pogłębiam jej pocałunek z szerokim uśmiechem. Po chwili zaprzestajemy pocałunków a ja zaczynam delikatnie jezdzic czubkiem nosa po jej policzku.>To co? Zjesz chociaż jedną kanapkę?<pytam po chwili troskliwym tonem.> Powinnaś wiedzieć, że zaczynam się martwić.<dodaję robiąc Puppy Eyes i patrząc prosto w jej oczy.>

Hazel Jackson - 31-05-14 15:17:23

Nie jestem głodna. <odpowiadam cicho. Odsuwam się i wstaję z łóżka. Wyjmuję jakieś czyste ciuchy i kieruję się do łazienki gdzie ubieram się. Potem wychodzę z łazienki i wracam do Sama.> Wychodzę. <mówię tylko i szybko, zanim zdąży mnie powstrzymać, wychodzę z domu.>

Sam Winchester - 31-05-14 15:23:30

Okay.<wzdycham i gdy wychodzi sam idę do łazienki i się ubieram. Po chwili wychodzę oczywiście z rutynowym wyposażeniem łowcy.>

Hazel Jackson - 31-05-14 22:07:38

<wracam do domu, przygaszona. Zaglądam do kuchni, do lodówki, ale znowu czuję że nie jestem głodna. Jednak dla dobra dziecka, naszej małej, biorę sobie jabłko. Zjadam je tylko do połowy. Później nie mogę przełykać. On mnie zostawi. Odkładam niedojedzone jabłko na blat i idę do sypialni. Siadam na łóżku i ukrywam twarz w dłoniach. Oddycham głęboko parę razy i po chwili odrywam dłonie od twarzy. Uśmiecham się. Nie wiem jak mi się to udaje, ale uśmiecham się. Muszę udawać że się trzymam. Siadam wygodniej i podciągam nogi pod brodę, czekając.>

Sam Winchester - 31-05-14 22:17:33

<Wracam do domu i od razu odwieszam kurtkę na wieszak. Wchodząc do sypialni przecieram twarz i zauważam Hazel. Wymuszam uśmiech i kładę się obok niej przymykając oczy.>Nie jesteś śpiąca?<pytam i ziewam wtulając się w poduszkę.>

Hazel Jackson - 31-05-14 22:19:10

<Nie jestem.> Trochę. <mówię i również się kładę, spoglądam na jego twarz i przełykam cicho ślinę.>

Sam Winchester - 31-05-14 22:25:05

<Uśmiecham się błogo i ją do siebie delikatnie przytulam.>Więc dobranoc.<szepczę i całuję ją w skroń. Zaczynam wspaniale udawać, że śpie. Nie chcę by się martwiła o to, że boję się zasnąć...>

Hazel Jackson - 31-05-14 22:35:11

Dobranoc. <odpowiadam i wtulam w niego. Zamykam oczy i reguluję oddech, udając że śpię. Po dłuższej chwili, kiedy jestem przekonana że zasnął wyślizguję się z jego objęć i wymykam się z pokoju. Zaciskam mocno zęby, czuję że jestem bliska płaczu. Wybiegam na werandę i obejmuję się ramionami. Zostawi mnie. W moich oczach powoli zbierają się łzy. Unoszę twarz do gwiazd i wyszukuję wzrokiem wszystkie konstelacje jakich uczył mnie ojciec.>

Sam Winchester - 31-05-14 22:39:02

<Gdy czuję jak wyslizguje się z moich objęć i wychodzi wzdycham i dopiero po dłuższej chwili wychodzę z łóżka. Idę do drzwi w celu wyjścia do ogrodu. Otwieram je i widzę Hazel. Cicho stoję przez drzwiami, które lekko uchyliłem. Cholera... Hazel jest bliska płaczu. Przeze mnie. Przez to, że odejdę...>

Hazel Jackson - 31-05-14 22:47:42

<zaciskam dłonie na swoich ramionach i oddycham niespokojnie. Nie potrafię powstrzymać łez gromadzących się w mych oczach. Powoli spływając po policzkach. Nie ocieram ich. Pozwalam im płynąć. Jestem sama. Mogę w końcu sobie popłakać.> Boże... aniołowie... czy ktoś. Ktoś kto tam jest i ma ochotę mnie wysłuchać. <przełykam gulę w gardle i znowu spoglądam na gwiazdy. Łatwo jest tak wyobrazić sobie że modlę się do gwiazd.> A więc gwiazdy. <ściszam głos do zaledwie szeptu.> Nie pozwólcie mu mnie opuścić. Nas. Nie pozwalajcie, by odszedł. Nie chcę.. <zacinam się na chwilę, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Dławię się łzami, których nie potrafię powstrzymywać.> Nie chcę zostać sama. Nie chcę przeżywać tego wszystkiego.. od nowa... Nie chcę. <zamykam na sekundę oczy po czym znowu wbijam wzrok w gwiazdy.> Niech zostanie. Proszę.

Sam Winchester - 31-05-14 22:58:17

<Słysząc jej modlitwę czuję jak w moich oczach zbierają się łzy, obraz się rozmywa i już po chwili płyną po moich policzkach. Opuszczę ją...Dopiero teraz zdaję sobie sprawę co Hazel musi przeżywać. Zaciskam usta i osuwam się po ścianie. Chowam twarz w dłoniach dając łzom płynąć. Chyba nie mam odwagi wyjść do niej i powiedzieć, że przepraszam. Że przepraszam za to, że ją uratowałem i poniekąd sprawiłem, że znów jesteśmy razem i mamy rozwijające się dziecko. Po chwili jednak wracam do pokoju i kładę się w łóżku jakby nigdy nic. Jednak oddech mam nierówny, a na policzkach ślady po łzach.>

Hazel Jackson - 31-05-14 23:16:12

<jeszcze przez jakiś czas wpatruję się w gwiazdy i pozwalam łzom płynąć. W końcu marznę i ocieram policzki z śladów łez i wracam cicho do środka, do sypialni. Wpełzam na miejsce obok Sama i przytulam się do niego. Zamykam oczy i po długich chwilach zasypiam.>

Sam Winchester - 31-05-14 23:18:32

<Czując jak Hazel się do mnie przytula mimowolnie się uśmiecham lekko i zasypiam dopiero nad ranem po długich godzinach lezenia w bezruchu.>

Sam Winchester - 01-06-14 11:34:09

<Budzę się z kolejnego koszmaru. Tym razem budzę się wtedy gdy ogary już prawie całkowicie mnie rozerwały. Gwałtownie otwieram oczy i z paniką rozglądam się po pokoju. Trzęsę się, cicho zgrzytam zębami. Boję się... Boję się tego co nadejdzie o północy dwudziestego trzeciego czerwca. Oddech mam płytki i nierówny... Histeryczny. Zamykam oczy wtulając się w Hazel. Wiem, że to nic nie da, nie sprawi, że zapomnę o tym bólu. Czuję jak łzy bezradności napływają mi do oczu. Nie chcę umierać. Cholera... Nie chcę jej opuszczać. Nie chcę zostawiać Hazel samej z naszą córką. Zaciskam mocno zęby z czego wychodzi głośny zgrzyt. Łzy spływają po moich policzkach. Nie przestaję wtulać się w śpiącą Hazel... Tak jakby to miało dać mi ochronę, ukojenie...>

Hazel Jackson - 01-06-14 20:05:28

<budzę się dosyć późno i odwracam twarzą do Sama.> Dzień dobry? <ziewam i uśmiecham się lekko.>

Sam Winchester - 01-06-14 20:12:49

<Słysząc jej głos podnoszę wzrok na jej twarz i silę się na smutny uśmiech.>Hej, hej... Dobrze spałaś?<pytam troskliwie, próbując ukryć strach. Strach przed śmiercią.>Dzisiaj dzień dziecka.<mówię po chwili i dotykam jej brzuszka.>Wszystkiego najlepszego, maleńka.<mruczę wiedząc, że moja córeczka nawet nie usłyszy.>

Hazel Jackson - 01-06-14 20:20:37

Uhm. <mruczę w odpowiedzi i mrużę oczy.> serio? <uśmiecham się kątem ust i słysząc jego następne słowa skierowane do dziecka, jeszcze nienarodzonego usmiecham się lekko.> Cassie. <mówię.> Ustaliliśmy że będzie nazywała się Cassie. <kiwam głową.>

Sam Winchester - 01-06-14 20:27:25

Wiem. Nasza mała Cassie.<mruczę z coraz szerszym uśmiechem i wsuwam dłoń pod jej bluzkę. Delikatnie muskam ustami jej skórę na brzuchu.>Cassie... Masz wspaniałą mamusię.<mówię i się uśmiecham szerzej, lecz po chwili mój uśmiech blednie gdy myślę, że je opuszczę.>

Hazel Jackson - 01-06-14 20:37:14

<uśmiecham się lekko i kręcę tylko głową.>

Sam Winchester - 01-06-14 20:44:23

<Po chwili podnoszę wzrok i całuję ją w usta.>Będę na dole, a... Ty coś zjedz, okay?<pytam i po chwili się podnoszę. Rzucam jej ostatnie spojrzenie i uśmiech, i wychodzę. Idę do piwnicy gdzie zdejmuję koszulę i zaczynam ćwiczyć z rutynowych wyposażenie m.>

Hazel Jackson - 01-06-14 21:56:11

<odwzajemniam pocałunek i słysząc jego słowa krzywię się.> Okay. <odpowiadam jednak i gdy wychodzi sama idę do kuchni. Zaglądam do lodówki. Znowu nie jestem głodna. Ale muszę coś zjeść. Dla naszej małej Cassie. Wz,dycham i robię sobie kanapkę z samymi warzywami - od czasu powrotu do bycia człowiekiem przestałam jeść mięso - i jem ją. Ledwo udaje mi się przełknąć. Ale siedzę dopóki nie zjem. A kiedy kończę wracam do sypialni, do ciepłego łóżka.>

Sam Winchester - 02-06-14 06:46:26

<Po całej nocy dawania sobie wycisku w piwnicy w końcu zaczynam odczuwać zmęczenie. Idę do łazienki i szybko biorę prysznic. Wycieram się, ubieram i wracam do sypialni. Nie mogę zasnąć, powtarzam sobie w myślach; Widząc Hazel uśmiecham się szeroko.>Hej. Znowu, tym razem rano, nie wieczorem.<mówię i się szeroko uśmiecham. Siadam na podłodze, opierając się plecami o łóżko i odchylając głowę do tyłu tak bym widział Haz.>

Hazel Jackson - 02-06-14 14:29:32

W C Z O R A J

<zasypiam.>

T E R A Z

<wcześnie rano przebudzam się i układam wygodnie na łóżku, krzywiąc się, bo nie ma przy mnie Sama. Po kilkunastu minutach jednak jak wchodzi do pokoju unoszę kąciki ust.> Hej. <odpowiadam tylko i przygryzam wargę przyglądając mu się z troską w oczach.>

Sam Winchester - 02-06-14 14:37:36

<Posyłam jej troskliwy uśmiech ukrywając zmęczenie.>Uhm... Poradzisz sobie? Muszę wyjść, no wiesz. Do parku, baru... Byleby nie myśleć o ogar...<przerywam. I tak już za dużo powiedziałem.>Przepraszam... Nie czekaj na mnie.<mówię i wstaję zaciskając mocno usta w cienką linię. Ubieram buty i kurtkę na koszulę, i wychodzę z domu.>

Hazel Jackson - 02-06-14 14:41:12

Jasne. <mamroczę tylko. Kiedy wychodzi zwijam się w kłębek i wtulam twarz w poduszkę, zamartwiając się o Sama. Jeszcze trochę i zostanę sama..>

Sam Winchester - 02-06-14 21:26:15

<Wracam do domu próbując iść prosto. Kręci mi się w głowie i gdy wchodzę do domu, nogi mi się platają.>Cholera.<mówię i z powagą pijanego człowieka wymalowaną na twarzy.>Hazel?<wolam i zamykam za sobą drzwi. Opieram się o nie i przymykam oczy.>Kudłaty wrócił.<dodaję i zamykam oczy, przechylając głowę w prawo.>

Hazel Jackson - 03-06-14 06:35:05

<słysząc głos Sama podrywam się z miejsca. Marszczę brwi kiedy mnie woła, i jestem trochę zaniepokojona. Idę jednak w stronę jego głosu i przystaję przed Samem, obejmując się ramionami w pasie.> Hej...? <odzywam się niepewnie.>

Sam Winchester - 03-06-14 06:44:33

<Słysząc jej głos uśmiecham się szeroko.> Hej.<mówię z powagą pijanego czlowieka.>Wiesz... Uhm. Krasnale ogrodowe przebrane za klaunów mnie goniły. Myślałem, że mnie lubią i są przyjazne w stosunku do mnie... A one mnie nie lubią.<smuszczam wzrok i robię smutną minkę, bezradnie wzruszając ramionami.>

Hazel Jackson - 03-06-14 06:48:29

Aha. <kiwam głową ze sceptyczną miną i przyglądając mu się podejrzliwie. Po chwili biorę go pod ramię.> Jesteś pijany. <mamroczę ciągnąc go w stronę sypialni. Kiedy tam docieramy każę mu się położyć a gdy to robi, szybko przykrywam go kołdrą pod samą brodę.> Uhm.. zaczekaj chwilę. <mówię i udaję się do kuchni gdzie biorę się za robienie kawy.>

Sam Winchester - 03-06-14 10:53:11

Nie jestem pijany!<protestuję> Jestem tylko lekko wstawionym mężczyzną, którego goniły klauny przebrane za krasnale...<mówię i przymykam oczy.>Krasnale przebrane za klaunów!<poprawiam i się szeroko uśmiecham. Gdy docieramy do sypialni i Hazel każe mi się położyć, nie potrafię zaprotestować.Gdy dziewczyna idzies po coś do kuchni, zaczynam czuć, że alkohol ustępuje miejsca kacowi. Cholera.>Haz masz może aspirynę?<wołam i zaczynam rozmasowywać skroń.>

Hazel Jackson - 03-06-14 11:33:04

Jasne! <krzyczę do niego i uśmiecham się pod nosem. Biorę kubek z kawą i aspirynę po czym wracam do Sama. Stawiam kubek i opakowanie tabletek na stoliku nocnym i spoglądam na niego rozbawiona.>

Sam Winchester - 03-06-14 11:36:48

<Gdy Hazel przychodzi do sypialni uśmiecham się mimo narastającego bólu głowy.>Nigdy więcej whisky z archaniołem Raphaelem... Nigdy więcej.<mówię i szybko połykam od razu dwie tabletki na raz.>A ty, jak się czujesz? <mówię próbując zamaskować zmęczenie. Trzeci dzień bez snu... Ale nie mogę zasnąć. Nie chcę znów przeżywać tego samego. Nie chcę przedwcześnie czuć tego jak rozszarpują mnie ogary.>

Hazel Jackson - 03-06-14 11:44:46

Piłeś z archaniołem? <pytam z niedowierzaniem spoglądając na niego w osłupieniu.> Ja? Świetnie. <zbywam go, wzruszając ramionami.> A Ty?

Sam Winchester - 03-06-14 11:52:12

Ta... No wiesz. Może mnie polubił i wyciągnie mnie z Piekła? No wiesz, niektóre anioły mają choć trochę wolnej woli.<mówię i przecieram twarz dłonią.>Tak, tak cudownie. Tylko mam nauczkę, żeby nie pić z archaniołem. <odpowiadam z rozbawieniem i patrzę na Hazel, odkrywając się.>Ugh... Nienawidzę mieć kaca.<siadam na łóżku i biorę sporego łyka kawy.>

Hazel Jackson - 03-06-14 11:55:00

<przyglądam mu się sceptycznie. Mimo takiej nadziei wątpię w jego słowa.> A nie mogłeś go poprosić? <pytam z rozdrażnieniem.> Okay. <mówię tylko słysząc jego kolejne słowa.>

Sam Winchester - 03-06-14 12:04:06

Ugh... Nie pomyślałem o proszeniu archanioła o ratunek.<mówię i spuszczam wzrok.>Nie bij za to co powiem, ale chyba moja duma na to nie pozwoliła.<krzywię się i masuję się po karku.>Przepraszam... Jestem idiotą, ale coś zrobię, zobaczysz. Wrócę.<kontynuuję nadal ze spuszczonym wzrokiem. Boję się spojrzeć jej w oczy. Wystarczająco jutro ją skrzywdziłem, by jeszcze widziała w moich oczach wątpienie w moje własne słowa.>

Hazel Jackson - 03-06-14 14:32:54

<prycham kręcąc lekko głową. Mogłam się tego spodziewać...> Twoja duma? <zaciskam mocno zęby żeby nie wybuchnąć.> Następnym razem, gdy spotkasz tego archanioła, lub jakiegokolwiek innego anioła, masz go poprosić o wyciągnięcie z piekła. Zrozumiano? Nie pozwolę Ci zostawić mnie.. i Cassie. <biorę drżący oddech i kręcę głową.> Przepraszam. <mamroczę po chwili.> Zostawmy ten temat.

Sam Winchester - 03-06-14 14:39:28

Nic nie poradzę na to, że mam trudny charakter.<mówię i wzdycham słuchając jej słów.>Rozumiem...<zaczynam wyłamywać sobie palce, zaraz po odłożeniu kubka z kawą na szafkę nocną.>Masz prawo. Ja na twoim miejscu bym się zwyzywał od najgorszych.<odpowiadam i powoli podnoszę wzrok na nią.>

Hazel Jackson - 03-06-14 14:51:29

Okay, okay. <kręcę głową z lekką rezygnacją.> Nie... Wiesz co? Po prostu zostawmy ten temat...  <wzdycham i odwracam wzrok.>

Sam Winchester - 03-06-14 14:59:34

<Przytakuję i znów zaczynam pić kawę.>Wiem, że się powtarzam, ale... Jak się czujesz? Jadłaś coś, prawda? Nie muszę Cię pilnować?<pytam unosząc lekko brwi i pytająco marszcząc czoło.>

Hazel Jackson - 03-06-14 15:09:10

<słysząc pytanie czuję jak na policzki występuje mi rumieniec. Odwracam głowę i milczę, co jest chyba wystarczającą odpowiedzią.>

Sam Winchester - 03-06-14 15:25:47

<,Słysząc ja nie odpowiada wzdycham i wstaję z łóżka. Idę do kuchni i robię dwie kanapki. Po chwili wracam do sypialni i podaję talerz z nimi Hazel.>masz je zjeść. Przy mnie.<mówię stanowczo krzyżuję ręce na torsie zaciskając usta w cienką linię.>

Hazel Jackson - 03-06-14 15:30:52

<odprowadzam go wzrokiem gdy wychodzi i przygryzam wargę. Wiem że poszedł zrobić mi kanapki... Kiedy wraca i podaje mi talerz, niechętnie go biorę. Spoglądam na jedzenie i przełykam z trudem ślinę.> Mogę tylko jedną? <pytam z nadzieją w głosie.>

Sam Winchester - 03-06-14 15:40:05

<Kiwam przecząco głową.>Obydwie.<mówię>Słuchaj wiem, że się o mnie martwisz... I o Cassie, ale nie możesz się zaniedbywać, jasne? Nie możesz się głodzić. Nie możesz... Zawarcie paktu to była moja decyzja i to ja to odkręcę. Ty masz się nie martwić, nie myśl o tym. I jedz, proszę.<dodaję ciszej nadal patrząc na nią podejrzliwym wzrokiem.>Proszę...

Hazel Jackson - 03-06-14 16:02:48

Ja się nie głodzę. <protestuję słabo.> Po prostu nie jestem głodna... <przełykam ślinę i spoglądam na niego prosząco.> Ale ... <zaczynam ale nie kończę spuszczam wzrok i wzdycham cicho. Biorę do ręki kanapkę i odgryzam malutki kęs. Wolno go przeżuwam i połykam krzywiąc się.>

Sam Winchester - 03-06-14 16:11:08

<Nic nie mówię, ale patrzę na nią wyczekująco.>Ale co?<pytam widząc jak się krzywi.>

Hazel Jackson - 03-06-14 16:33:34

Nic. <mamroczę i niechętnie biorę kolejny kęs kanapki.>

Sam Winchester - 03-06-14 16:59:06

<Wzdycham i spuszczam wzrok.>Możesz być na mnie zła, możesz być na mnie wściekła, bo poniekąd złamię Ci serce jak umrę, ale... Chcę dla Ciebie dobrze. Chcę żeby z Tobą i Cassie było wszystko w porządku.<mówię i dopiero po chwili znów patrzę jej w oczy.>

Hazel Jackson - 03-06-14 17:06:48

Okay. <odpowiadam tylko i dokańczam kanapkę. Patrzę z niechęcią na drugą, ale bez sprzeciwów biorę ją i szybko zjadam. Sam ma rację...>

Sam Winchester - 03-06-14 17:18:11

<Gdy zjada już obydwie kanapki uśmiecham się szeroko z wyraźną satysfakcją.>No i tak powinnaś jeść.<mówię i do niej podchodzę bliżej. Delikatnie ją przytulam.>Nie każ mi się martwić.<mruczę i znów zaczynam czuć uporczywy ból głowy. A mogłem nie pić...>

Hazel Jackson - 03-06-14 17:24:34

Okay. <powtarzam. Kiedy podchodzi do mnie i przytula zamykam oczy. Kiwam lekko głową.> Okay. <mówię znowu.> Może lepiej się połóż...? <proponuję po chwili.> Mogę się założyć że masz kaca. <uśmiecham się słabo.>

Sam Winchester - 03-06-14 17:42:36

<Słysząc jej słowa jestem pewien, że przez chwilę nie oddycham.>Ja... Nie chce mi się spać.<kłamię co słabo mi wychodzi. Na pierwszy rzut oka widać jak bardzo potrzebuję snu. Jestem blady, mam podkrążone oczy i szeroko otwarte oczy. Ale nie mogę zasnąć, bo będzie jeszcze gorzej gdy wstanę. Szybko się rozglądam po pokoju i puszczam Hazel. Podchodzę do okna i wpatruję się w jakiś punkt na trawie w ogrodzie.<Tobie też podoba się widok z okna?<pytam byleby zmienić temat.>

Hazel Jackson - 03-06-14 17:45:36

<obserwuję go podejrzliwym wzrokiem.> Nie zmieniaj tematu. <rzucam trochę zbyt ostro.> Sam, od ilu dni nie spałeś?

Sam Winchester - 03-06-14 17:52:00

<Przełykam cicho ślinę i nadal wpatruję się w trawę za oknem. Nie chcę kłamać... Ale nie chcę też jej martwić.>Od wczoraj.<mówię nienaturalnym tonem głosu, charakterystycznym dla mnie gdy kłamię lub się stresuję.>

Hazel Jackson - 03-06-14 17:57:47

<zaciskam zęby.> Dobra. <warczę i wstaję gwałtownie.> Ja muszę jeść, ale ty spać już nie, co? <prycham i wychodzę szybko z pokoju. Idę do sypialni którą zajmowałam gdy jeszcze nie byłam znowu parą z Samem. Wpełzam do zimnego łóżka i kulę się tam. Zaciskam powieki.>

Sam Winchester - 03-06-14 18:06:52

<Wzdycham gdy słyszę jak wychodzi. Jednak powiem prawdę. Lepsza prawda niż kłótnia. Idę do jej starego pokoju i staję w drzwiach, uważnie patrząc na nią. Po chwili jednak siadam na łóżku.>Boję się zasnąć, okay? Nie miej mi tego za złe... Zwyczajnie się boję.<mówię cicho a mój głos się załamuje.>

Hazel Jackson - 03-06-14 18:12:48

<zaciskam mocniej powieki nie chcąc go słuchać. Po chwili jednak gdy nie odchodzi wzdycham.> Okay. <mówię tylko w poduszkę przez co słowo jest trochę zniekształcone.>

Sam Winchester - 03-06-14 18:20:39

Jesteś zła, prawda?<pytam po chwili patrząc na nią.>Nie chciałem żebyś była zła, nchciałem żebyś się nie martwiłao mnie.<wzdycham.>Jeśli tak bardzo chcesz bym poszedł spać, to okay...<dodaję>

Hazel Jackson - 03-06-14 18:33:03

okay. <powtarzam.> Idź spać. <dodaję i kulę się jeszcze bardziej. Ja też chcę spać.>

Sam Winchester - 03-06-14 18:54:22

<Wstaję z łóżka i idę do łazienki gdzie się myję i gdy wracam do Hazel, ona już śpi. Uśmiecham się lekko pod nosem i kładę obok niej. Po chwili już śpię przegrywając z kacem.>

Hazel Jackson - 04-06-14 06:30:39

<budzę się wcześnie rano z niespokojnego snu i przewracam na drugi bok. Przysuwam do Sama, szukając jego ciepła i kulę się przy nim, żeby dopasować nasze ciała. Uśmiecham się delikatnie i ponownie zamykam oczy, czekając aż chłopak się obudzi.>

Sam Winchester - 04-06-14 09:46:46

<Budzę się z kolejnego koszmaru z ogarami piekielnymi w roli głównej. Otwieram oczy i automatycznie dotykam czoła. Mam na nim kropelki zimnego potu. Widząc zamknięte oczy Hazel, myślę, że dziewczyna śpi. Delikatnie się uśmiecham i szybko idę do łazienki. Tam opieram się łokciami o umywalkę i przemywam twarz lodowatą wodą. Po chwili ją wycieram i patrzę w lustro. Wyglądam na przemęczonego, jakbym nie spał co najmniej tydzień. Albo jak wtedy gdy nie piłem krwi próbowałem wyjść z uzależnienia. Wzdycham i szybko wychodzę z łazienki. Wracam do sypialni i wslizguję się do łóżka, obejmując Hazel tak jakby nigdy nic, myśląc, że nie wie o tym, że poszedłem do łazienki. Nie chcę żeby się martwiła... I tak ma już zbyt wiele na głowie, a ja... Ja nie wiem jak jej pomóc. Nigdy wcześniej nie oddałem duszy za kogoś kogo kocham i z kim będę miał dziecko...>

Hazel Jackson - 04-06-14 10:35:04

<czuję że Sam ma jakiś zły sen ale się nie ruszam. Kiedy wstaje nawet nie otwieram oczu. Nie wiem jak mu pomóc... wraca i przytula mnie a ja uśmiecham się słabo. Powoli uchylam powieki udając że dopiero się obudziłam.> Dzień dobry.. <mamroczę specjalnie zaspanym głosem.>

Sam Winchester - 04-06-14 10:53:09

Hej...<witam się z uśmiechem i lekko całuję ją w policzek.>Dobrze spałaś?<pytam nieznacznie unosząc brwi.>Nie obudziłem Cię, prawda?<dodaję tym samym, trosklisym tonem głosu.>

Hazel Jackson - 04-06-14 10:56:34

Świetnie. <odpowiadam kiwając głową.> A Ty? <pytam, starając się by mój głos nie zdradzał podejrzliwości.> Co? Nie.. nie, jasne..

Sam Winchester - 04-06-14 11:28:45

Uhm... Szczerze?<pytam przeczesując włosy palcami.>Od dwóch, może trzech tygodni co noc mam koszmary. Najpierw z umierającym Deanem, teraz ze mną...<mruczę cicho mając nadzieję, że nie usłyszy..>To dobrze. Nie chciałem Cię obudzić.<dodaję i się smutno uśmiecham. Przytulam ją do siebie i zamykam oczy wtulając twarz w jej włosy.>

Hazel Jackson - 04-06-14 13:22:15

<słysząc jego słowa przełykam ślinę i odwracam wzrok. Wiedziałam...> Sam.. ja... <nie wiem co powiedzieć więc się zamykam i milczę. Gdy mnie przytula zamykam oczy pozwalając ciepłu jego ciała mnie ogrzać.>

Sam Winchester - 04-06-14 13:33:13

Nic z tym nie zrobisz... Zwyczajnie muszę przez to przejść. Jeszcze niecałe trzy tygodnie.<mówię zaciskając usta w cienką linię.>Przynajmniej teraz już wiesz czemu nie chciałem spać.<dodaję przytulając ją mocniej.>

Hazel Jackson - 04-06-14 14:17:13

Uhm. <mruczę tylko.> Nie rozmawiajmy o tym, okay? <pytam po chwili milczenia.>

Sam Winchester - 04-06-14 14:40:31

Okay.<mówię i się uśmiecham.>To o czym chcesz rozmawiać? Uhm...Jeśli o czymś nadnaturalnych to będziesz musiała przygotować się na dłuższe wykłady.<dodaję śmiejąc się cicho.>

Hazel Jackson - 04-06-14 14:42:45

<wtóruję mu cichym śmiechem i kręcę lekko głową.> Nie.. nie. Obojętnie o czym. O jakichś głupotach nawet.. <kręcę ponownie głową unosząc kąciki ust.>

Sam Winchester - 04-06-14 17:52:23

Uhm... Głupotach jak moja klaunofobia? O ile tak to się nazywa...<znów się śmieję.>Może... Ciekawe do kogo będzie podobna Cass?<pytam i zwilżam językiem wargi.>

Hazel Jackson - 04-06-14 18:01:47

<ni to prycham ni parskam śmiechem. Kręcę lekko głową.> Będzie miała Twoje oczy. <strzelam i unoszę kącik ust.>

Sam Winchester - 04-06-14 18:21:38

Czemu moje? Przecież ty masz śliczne oczy, nie ja.<mówię z powagą, lecz marszczę brwi>W ogóle mam nadzieję, że mała będzie bardziej podobna do ciebie. I z wyglądu, i z charakteru. Wątpię byś wytrzymała gdybyś miała żyć ze mną i znaszą córką, gdyby charakter miała po mnie.<dodaję. Jestem pewien tego co mówię.>Zresztą, nie mam pojęcia jak ty możesz ze mną wytrzymać. Jak ty mnie możesz kochać? Mnie się da chyba tylko nienawidzić... Mam za trudny charakter... Więc jak to robisz?<pytam z rozbawieniem>Jestem za bardzo podobny do Lucka. To pewnie dlatego jestem jego cholernym naczyniem...<mruczę bardziej do siebie i wzdycham.>

Hazel Jackson - 04-06-14 18:29:03

<słucham go, lekko się uśmiechając.. przynajmniej na początku. Kiedy kończy wypowiedź, kręcę energicznie głową.> Och, zamknij się! <mówię gwałtownie.> Mieliśmy porozmawiać o czymś miłym... Czy Ty zawsze musisz wszystko psuć? <wyrzucam z siebie słowa, nie kontrolując ich. Odrzucam kołdrę i szybko wstaję. Zanim zdąży się odezwać wychodzę z pokoju i wychodzę w samej pidżamie do ogrodu. Siadam na trawie i po chwili kładę się tam. Wbijam wzrok w niebo próbując zapanować nad złością.>

Sam Winchester - 04-06-14 18:43:57

Hazel prze...<przerywam widząc jak wychodzi. Przeklinam pod nosem i też wstaję z łóżka. Szybko idę do kuchni i robię sobie kawę. Po dłuższym namyśle wlewam do niej trochę wódki. Szybko wypijam napój czy tam drinka i idę do ogrodu za Hazel. Widząc jak leży na trawie wzdycham.>Tak, wiem. Jestem wszystko psującym idiotą.<mówię ze skruchą w głosie.>Przepraszam.<unoszę dłonie w geście poddania>

Hazel Jackson - 04-06-14 19:02:34

<słysząc głos Sama nie odrywam wzroku od nieba. Nie odzywam się również.>

Sam Winchester - 04-06-14 21:49:54

<Wzdycham i podchodzę do niej. Gdy jestem już obok, też kładę się na trawie, zdejmując koszulę, którą wcześniej na siebie ubrałem. Narzucam ją na Hazel by aż tak bardzo nie zmarzla i zaczynam wpatrywać się w gwiazdy.>

Hazel Jackson - 04-06-14 22:13:48

<przez długi czas jeszcze się nie odzywam. W końcu jednak wzdycham cicho i przekręcam głowę żeby spojrzeć na Sama. Wyciągam rękę i po chwili splatam swoje palce z jego..>

Sam Winchester - 04-06-14 22:20:21

<Czując jak Hazel splata swoje dłonie z moimi uśmiecham się delikatnie i patrzę na nią po chwili.>Już nie jesteś zła?<pytam i lekko przygryzam dolną wargę.>

Hazel Jackson - 04-06-14 22:23:01

Nie. <odpowiadam po chwili wzdychając.>

Sam Winchester - 04-06-14 22:33:40

Cieszę się.<mówię z przekonaniem i wstaję. Powoli wyciągam do niej rękę pomagając jej wstać.>Chodźmy do domu. Nie chcę żebyś zmarzła ani żebyś była chora.<dodaję uważnie ją obserwując.>

Hazel Jackson - 04-06-14 22:46:47

<chwytam jego rękę i wstaję z jego pomocą. Nie puszczam jego dłoni.> Okay.. <mówię cichym głosem.>

Sam Winchester - 04-06-14 22:52:42

Wiesz co ci powiem? Po co masz iść do domu jeśli możesz...<przerywam i szybkim ruchem biorę ją na ręce.>Wrócić na rękach u swojego faceta. Uhm... Księcia w czarnym Chevrolecie, z masą broni w bagażniku.<śmieję się cicho i szybko wracam do domu. W sypialni kładę Hazel na łóżku i składam na jej ustach namiętny pocałunek.>

Hazel Jackson - 04-06-14 23:00:45

<śmieję się głośno gdy bierze mnie na ręce.> Okay, mój księciu. <mówię z rozbawieniem. Kiedy jesteśmy w sypialni i Sam mnie całuje, odwzajemniam pocałunek, pogłębiając go i pochwili się odsuwam.> Buziak na dobranoc? <unoszę brew i uśmiecham kątem ust. Spoglądam na niego i całuję go znowu.> Dobranoc Sam. I.. idź spać. Okay? <pytam, ale nie zdążam na odpowiedź. Układam się wygodnie, zamykam oczy i zasypiam.>

Sam Winchester - 04-06-14 23:08:44

Owszem.<mówię z uśmiechem i odwzajemniam pocałunek pogłębiając go.>Dobranoc....Pójdę spać.<odpowiadam i gdy zasypia, kładę się obok niej i przytulam ją do siebie. Przez długie godziny próbuję zasnąć co udaje mi się dopiero nad ranem. Około czwartej, może piątej lub szóstej...>

Hazel Jackson - 05-06-14 16:11:41

<w końcu się przebudzam. Przeciągam się i spoglądam na Sama zaniepokojona. Widząc że śpi całuję go lekko w policzek po czym wstaję i szybko idę wziąć prysznic. Następnie się ubieram, po czym wychodzę z domu.>

Sam Winchester - 05-06-14 16:21:27

<Tym razem mam inny koszmar. Koszmar w którym widzę siebie z całkowicie czarnymi oczami. Przebudzam się i patrzę pustym wzrokiem w sufit. A co jeśli po śmierci wrócę jako demon? Już chyba wolałbym wrócić bez duszy niż jako demon... Ale cóż. Jeśli los będzie chciał bym zapłacił za to wszystko to tak będzie... Wzdycham i wstaję z łóżka orientując się, że Hazel przy mnie nie ma. Zaciskam lekko usta w cienką linię i idę do łazienki gdzie biorę szybki prysznic i wkrótce się ubieram po czym pewnym krokiem wychodzę z domu.>

Hazel Jackson - 05-06-14 23:05:06

<wracam do domu i idę do kuchni. Robię sobue kanapki, które szybko zjadam po czym siadam przy stile, wyglądając przez okno.>

Sam Winchester - 06-06-14 19:19:32

<Wracam do domu i od razu zdejmuję koszulę, ukazując czarny, opinający moje mięśnie T-shirt. Idę do kuchni i tam widzę Hazel. Uśmiecham się wesoło a moje zmęczenie odpływa. Podchodzę do niej i delikatnie ją całuję w policzek. Po chwili widzę puszty talerz. Uśmiecham się jeszcze szerzej.>Hej, kochanie. Widzę, że jednak jesz.<mówię i siadam obok niej, nie spuszczając z Hazel wzroku.>

Hazel Jackson - 06-06-14 20:25:49

<uśmiecham się słabo gdy Sam wraca. Poszerzam uśmiech gdy całuje mnie w policzek.> Hey, Sammy. <odpowiadam i odgraniam kosmyk włosów z twarzy.> Tak, hm... zgłodniałam. <wzruszam ramionami.>

Sam Winchester - 06-06-14 20:37:19

Zdrobnienie Sammy w twoich ustach brzmi tak... Uhm cudownie.<mówię i znów ją całuję tylko tym razem w usta, wsuwając dłonie pod jej bluzkę i zatrzymując je na jej brzuchu,.>Cieszę się.<mruczę przysuwają c swoje krzesło jeszcze bliżej niż wcześniej.>Jutro... Zabieram cię na USG.<mówię stanowczo i znów ją całuję, tym razem namiętniej niż wcześniej.>

Hazel Jackson - 06-06-14 21:02:44

Fajnie. <komentuję. Kiedy mnie całuje i dotyka mojego brzucha uśmiecham się lekko. Słysząc o USG jednak moja mina rzednie.> Musimy...? Ja... ja nienawidzę szpitali.. <mówię.>

Sam Winchester - 06-06-14 21:09:13

Też ich nienawidzę, ale... To dla dobra Cassie. Musimy wiedzieć jak się rozwija. Pozatym bardzo chcę zobaczyć jej pierwsze zdjęcie.<puszczam Hazel oczko i się uroczo uśmiecham. Po chwili gładzę jej prawy policzek wierzchem mojej lewej dłoni.>Będę cię trzymał za rękę, okay?<pytam szeptem patrząc jej głęboko w oczy.>

Dean Winchester - 06-06-14 21:55:24

<zaparkował samochód i wysiadł z niego, pogiwzdując coś pod nosem>
<podszedł do drzwi i bez pukania wszedł do środka> Hej, bracie! <zawołał z szerokim uśmiechem na ustach, jednak nie wszedł w głąb do domu, tylko oparł się o ścianę przy wejściu do domu>

Sam Winchester - 06-06-14 21:59:50

<Słysząc Deana wzdycham i ostatni raz całuję Hazel po czym wstaję i wyjmuję z lodówki całą zgrzewkę piw. Uśmiecham się i idę w stronę drzwi wejściowych.>Hej stary kretynie.<witam się kąśliwie.>Wiesz przez SMSa miałem wielką ochotę zacząć cię przedrzeźniać, lecz zrezygnowałem z "kopiuj wklej".<dodaję i prycham opierając się o ścianę>

Dean Winchester - 06-06-14 22:08:04

Woah, super, zaczyna się gatka w stylu Jestem geniuszem komputerowym, chociaż jestem od ciebie cztery lata młdoszy, Dean <powiedział wysokim głosem, przedrzeźniając Sama; przewrócił oczami z irytacją wpadającą w rozbawienie> Okay, to gdzie mogę wejść, gdzie nie...? Chociaż tak na prawdę mam to gdzieś, po prostu nie chcę wdepnąć w zużytą prezerwatywę. <powiedział siląc się na powagę, chociaż po chwili, roześmiał się http://24.media.tumblr.com/4af7c76069f9f9ea135e75c76d62595d/tumblr_mw0ujnvDG81s2xw7yo1_250.gif>

Sam Winchester - 06-06-14 22:22:32

Dokładnie! O nie... Niemożliwe. Już wiesz co to metoda aktorska... Chyba... Cholera, chyba się wzruszyłem!<perfekcyjnie udaję wzruszenie i pociągam nosem jakbym za chwilę miał zacząć płakać, jednakże zaczynam się śmiać. Dopiero słysząc jego słowa poważnieję. http://media.tumblr.com/tumblr_mbg14xp0tu1qj5doj.gif>Jerk.<podsumowuję i po chwili patrzenia na brata parskam śmiechem.>

Dean Winchester - 06-06-14 22:25:24

Bitch. <odpowiedział, chociaż chyba wszystko wydarzyło się w złej kolejności> Okay, to jak będzie? <uniósł brwi, zdejmując z siebie kurtkę i rzucając ją na jakieś krzesło. Już czuł się jak u siebie. Spojrzał znacząco na zgrzewkę piwa i poruszył brwiami, podnosząc wzrok na Sama>

Sam Winchester - 06-06-14 22:32:43

Uhm... Salon.<wskazuje w kierunku salonu i zamykam drzwi.>I dla twojej wiadomości nie zbieram prezerwatyw. Od razu je wyrzucam. Ale no wiesz... Jeśli ty kolekcjonujesz to serio, nie mam nic przeciwko, ale nie musisz osądzać o to swojego młodszego, niewinnego brata.<"bezradnie" wzruszam ramionami i idę do salonu stawiając zgrzewkę na stoliku.>

Dean Winchester - 06-06-14 22:43:40

<wchodzi z Samem do salonu, od razu siadając na kanapie> Nie jesteś zabawny, braciszku. <mruknął kąśliwie i wyciągnął ze zgrzewki jedną puszkę, otworzył ją i napił się piwa, wykładając nogi na stół> W ogóle, jak leci, młody? <uniósł brwi, obracając głowę w stronę Sama> Ile ci jeszcze zostało? <zapytał z beznmiętnym wyrazem twarzy>

Sam Winchester - 06-06-14 22:53:39

<Wzdycham i siadam obok Deana uważnie obserwując jak kładzie nogi na stoliku. Szybko i niezauważalnie przewracam oczami i biorę jedną puszkę także ją otwierając. Biorę kilka większych łyków piwa i w końcu decyduję się odpowiedzieć.>Dobrze. Nawet bardzo dobrze.<}i]Wykluczając koszmary, oczywiście[/i]>A co u ciebie?<pytam i zaczynam kalkulować w myślach ile mi jeszcze zostało.>Około 17 dni. Uhm... Jeszcze sporo czasu.<wzruszam ramionami i znów biorę kilka łyków piwa.>

Dean Winchester - 06-06-14 23:03:16

Pewnie, cholernie dużo. <pokręcił lekko głową z irytacją i wziął kolejny łyk piwa> A co z koszmarami? <zapytał trochę niepewnie, po dłuższej chwili>

Sam Winchester - 06-06-14 23:09:40

Koszmarami?<prycham.>Jakimi koszmarami?<pytam nerwowym głosem, przeczesując jedną dłonią włosy,a w drugiej trzymając puszkę. Znów wypijam kilka łyków.>

Dean Winchester - 06-06-14 23:20:32

Sam. <powiedział powoli, ze zniecierpliwieniem> Wyobraź sobie, że jeszcze pamiętam wyderzenia sprzed jakiegoś miesiąca. Wiem, że masz koszmary. <powiedział unosząc wymownie brwi>

Sam Winchester - 06-06-14 23:34:39

Dean... Ja ostatnio prawie w ogóle nie śpię. Boję się zasypiać, bo nienawidzę budzić się i sprawdzać czy aby na pewno jestem cały i zdrowy gdy w śnie ogary rozrywają mnie na strzępy.<mówię i przecieram twarz dłonią.>Nie chcę umierać i iść do piekła. Nie chcę tego wszystkiego zostawiać. Nie chcę zostawić Hazel, bo wiem, że się załamie i może sobie nie poradzić z naszym dzieckiem.<dodaję i spuszczam wzrok, stukając palcem o puszkę>

Dean Winchester - 06-06-14 23:39:23

<słuchał go, co jakiś czas popijając piwo. Pokręcił lekko głową> Nie musiałeś sprzedawać duszy. Wyciągnąłem cię z tego syfu, jednak ty musiałeś zgrywać bohatera i sprzedać duszę za Hazel. <skarcił Sama wzrokiem; http://37.media.tumblr.com/00b3e5f13b830f31e5dc870c9c0162e7/tumblr_n1pw4iN39S1s8l4eao1_500.gif> Masz już jakiś plan? <uniósł brew> Jak mówiłem, nie mam zamiaru ci pomagać. <mruknął chłodno, wbijając wzrok w swoje dłonie>

Sam Winchester - 06-06-14 23:49:52

Okay, czaję. Jestem idiotą, który marnuje pobyt starszego brata w piekle.<mruczę dopijając do końca swoją puszkę.>Nie mam planu. Jeszcze go nie mam, ale poradzę sobie sam. Ja się w to wpakowałem, więc ja sam z tego wyjdę. Bez niczyjej pomocy.<Nawet jeśli wrócę bez duszy lub jako demon, myślę. Cholera, czemu to pomyślałem?>

(Sorki, jutro dokończymy, bo ja już przysypiam :/ Dobranoc! :lol:)

Dean Winchester - 07-06-14 00:02:06

Super. <mruknął pod nosem, odchylając się wygodnie na kanapie i krzyżując ręce na klatce piersiowej> A co z Hazel? <zapytał z naciskiem na każde słowo pytania i uśmiechnął się sztucznie>

Sam Winchester - 07-06-14 10:11:42

<Odgarniam włosy opadające na twarz za uszy.>Nie chcę jej jeszcze bardziej obciążać... Nie chcę by zrobiła jakąś głupotę żebym wrócił.<mówię i zaciskam usta w cienką linię>

Dean Winchester - 07-06-14 10:48:21

Przecież to oczywiste, że zrobi. <powiedział, jakby to było właśnie oczywiste, ściągając brwi> A ja jej nie będę powstrzymać. <wzruszył bezradnie ramionami i zacisnął wargi w cienką linie>

Sam Winchester - 07-06-14 10:54:12

Okay, Dean. Nie musisz jej powstrzymywać, bo...<Wzdycham z rezygnacją. Dean ma rację.>Pogadajmy o czymś przyjemniejszym... Co u Toby'ego i Alice?<pytam i unoszę kąciki ust.>

Dean Winchester - 07-06-14 11:11:56

<kiwnął powoli głową, na znak, że zgadza się z sugestią brata> Wszystko okay. <potwierdził z nikłym uśmiechem na ustach. Wyciągnął kolejną puszkę piwa i otworzył ją z cichym syknięciem> Chociaż... Al ostatnio porwał taki jeden łowca psychopata. To nie był pierwszy raz... Jeszcze zanim tu przyjechałeś, ten łowca porwał ją po raz pierwszy.  <skrzywił się lekko> Ale to nie był taki łowca, jak ja czy ty. <pokręcił lekko głową i wziął łyk piwa> O ile dobrze pamiętam, kiedy za pierwszym razem porwał Al, wyspał przy niej czyjeś części ciała i zaczął je zszywać. <skrzywił się z niesmakiem> Tym razem to były chyba tylko halucynacje>

Sam Winchester - 07-06-14 11:29:12

<Patrzę zdziwiony na brata, słuchając jego słów.>Łowca zszywający czyjeś części ciał?<pytam i prycham z niedowierzaniem. Biorę drugie piwo ze zgrzewki i po chwili je otwieram.>Może to Czerwona? No wiesz ona... Uhm lubi porywacć ludzi. Ewentualnie ich usypiać, dawać środki paraliżujące lub zmieniać płci...<mówię i po chwili żałuję, że nie ugryzłem się w język. Biorę sporego łyka piwa.>Prawdopodobnie namieszała Alice w głowie tak, że zamiast niej widziała tego łowcę.<dodaję i wzruszam ramionami>

Dean Winchester - 07-06-14 11:39:08

<zmarszył czoło, myśląc nad czymś> Nie wiem... nie sądzę. <wydął na moment usta> Z resztą, co za różnica? Już i tak po fakcie. <wzruszył ramionami> A co z twoim dzieckiem? <zapytał po chwili, unosząc kącik ust>

Sam Winchester - 07-06-14 11:45:13

<Przyznaję mu cicho rację i biorę kilka łyków. Po chwili słysząc jego pytanie, uśmiecham się szeroko i na niego patrzę.>Dzisiaj po raz pierwszy ją zobaczę... Jesteś my pewni, że to dziewczynka.<mówię nie przestając się ciągle uśmiechać.>

Dean Winchester - 07-06-14 12:00:25

<kiwnął lekko głową> O, USG. <ułożył usta w podkówkę i wziął łyk piwa> Przygotuj się na to, że lekrz będzie musiał ją dotykać. <pokręcił lekko głową z rozbawieniema i zrobił kolejny łyk> Spotkałeś się ostatnio z Mirandą? <uniósł brwi> Sam nie wiem, czy ona w ogóle wiedziała, że poszedłem do piekła i wróciłem już po tygodniu. <wydął zqbawnie usta>

Sam Winchester - 07-06-14 12:08:28

Już jestem zazdrosny.<mruczę z rozbawieniem i znów biorę kilka łyków.>Nie. Chciałem ale ona albo nie miała czasu, albo nie miała ochoty. Miała napisać w poniedziałek, ale... Zero odzewu.<wzruszam ramionami>Ugh. Nie wiem. To znaczy pisałem z nią trochę, ale... Lepsze byłoby spotkanie w cztery oczy. Chociażby po ty żeby się pożegnać przed śmiercią.<Bo niewiadomo czy w ogóle wrócę, myślę lecz szybko odganiam tego typu myśli. Nie mogę myśleć o tym, że nie wrócę.>

Dean Winchester - 07-06-14 13:34:26

Hm. <mruknął tylko, dopijając do końca piwo. Wstał z kanapy> Okay, na mnie juz chyba pora. <powiedział, usmiechajac sie blado>

Sam Winchester - 07-06-14 13:41:37

<Słysząc jego słowa też dokańczam swoje piwo i się nieznacznie uśmiecham.>To do... Uhm... Kiedyś.<mówię i klepię go po ramieniu.>

Dean Winchester - 07-06-14 13:45:49

Ta. <powiedział, trochę ponuro. Podszedł z Samem do drzwi> Trzymaj się, stary. <powiedział i mocno uderzył brata w ramię, tak, że ten stracił równowagę. Dean zaśmiał się pod nosem i wyszedł>
<wsiadł do Impali i odjechał>

Sam Winchester - 07-06-14 14:11:23

<Gdy uderza mnie w ramię, muszę złapać się ściany żeby nie upaść.>Ty też, stary.<mówię i patrzę jak wychodzi po czym zamykam drzwi. Idę do łazienki gdzie biorę prysznic i po chwili idę do sypialni gdzie zauważam śpiącą Hazel. Kładę się obok niej lecz czuję, że nie chce mi się spać więc... Tylko leżę z zamkniętymi oczami, przytulając Haz do siebie.>

Hazel Jackson - 07-06-14 19:43:10

<budzę się w ramionach Sama. Uchylam lekko powieki i z cichym westchnieniem przewracam tak że jestem twarzą do niego. Spoglądam na jego twarz i uśmiecham się lekko.>

Sam Winchester - 07-06-14 19:52:18

<Czując jak odwraca się twarzą do mnie, udaję, że się budzę i się przeciągam.>Dzień dobry, kochanie. Jak spałaś?<pytam udając, że spałem i nie miałem koszmaru.>

Hazel Jackson - 07-06-14 19:55:58

<przyglądam mu się trochę podejrzliwie ale nic nie mówię.> Dobrze. <odpowiadam.> A ty?

Sam Winchester - 07-06-14 19:59:36

Uhm... Bardzo dobrze. Miałem przerwę w koszmarach, wiesz?<pytam retorycznie uśmiechając się przekonująco. Patrzę jej głęboko w oczy i po chwili namiętnie ją całuję wsuwając dłonie w jej włosy.>

Hazel Jackson - 07-06-14 20:02:32

To dobrze... <mówię niepewnie, bo mimo jego tonu jakoś nie chce mi się mu wierzyć. Kiedy mnie całuje wplatając ręce w moje włosy odwzajemniam szybko pocałunek i kładę mu dłonie na karku.>

Sam Winchester - 07-06-14 20:07:29

<Z każdą sekundą coraz bardziej pogłębiam pocałunek jedną ręką zjeżdżając po jej karku. Wsuwam ją jej pod bluzkę i zaczynam delikatnie pieścić jej skórę między łopatkami. Oczywiście nie zaprzestaję pocałunków. Zamykam oczy i lekko ciągnę za jej ciemne i długie włosy.>

Hazel Jackson - 07-06-14 20:17:27

<odwzajemniam wszystkie pocałunki, ale trochę sztywnieję kiedy wsuwa dłoń pod moją koszulkę. Na chwilę zaprzestaję pocałunków odsuwając się.> Czy w ciąży można... no wiesz? <pytam przygryzając policzek od środka. Czuję jak moje policzki zmieniają kolor na czerwony.>

Sam Winchester - 07-06-14 20:24:49

Uhm... Tak.<odpowiadam po chwili przypominania sobie odpowiedzi. Znów zaczynam ją całować, lecz po chwili przestaję na kilka minut by zdjąć z niej koszulkę.>

Hazel Jackson - 07-06-14 20:31:25

Hm. Okay. <komentuję i zaczynam odwzajemniać pocałunki wszystkie, bez wyjątku. Spoglądam na niego i po chwili, kiedy moja koszulka już ląduje na podłodze zdejmuję z niego koszulkę, nie przerywając pocałunków>

Sam Winchester - 07-06-14 20:40:47

<Gdy moja koszulka ląduje obok innych ubrań, uśmiecham się i całuję ją namiętniej niż wcześniej. Jedną rękę nadal chowam w jej włosach, lecz drugą delikatnie zsuwam wzdłuż jej kręgosłupa i zachaczam o jej spodnie, po chwili je z niej zdejmując tak, że zostaje w samej bieliźnie. Jedną dłoń kładę na jej brzuchu, a drugą zsuwam na jej kark; Nagle przenoszę pocałunki na jej szyję i dekolt.>

Hazel Jackson - 07-06-14 20:47:14

<kiedy zaczyna całować mnie po szyi i dekolcie, z moich ust wydobywa się ciche westchnienie; wyginam plecy w łuk. Po długich namiętnościach, pozbywamy się reszty rzeczy i przechodzimy do rzeczy.>

Sam Winchester - 07-06-14 20:58:00

<Po wszystkim opadamy zdyszani na poduszki, a ja obracam się na lewy bok, tak by być przodem do Hazel. Opieram głowę na otwartej, lewej dłoni i się uśmiecham. Po chwili sięgam po kołdrę i nas przykrywam. Szczelnie i troskliwie okrywam nią Hazel i po chwili bacznie ją obserwuję przekrzywiając głowę. Dopiero po kilku długich minutach udaje mi się opanować szybki, płytki i niespokojny oddech jednakże serce nadal wali mi jak szalone.>Kocham Cię, Hazel.<mówię i się szerzej uśmiecham.>Was...<dodaję>

Hazel Jackson - 07-06-14 21:03:29

Ja.. my ciebie też. <odpowiadam po chwili gdy udaje mi się już uspokoić oddech.>

Sam Winchester - 07-06-14 21:12:49

Uhm... Yeah...<mruczę i przytulam ją do siebie tak, że nie ma miedzy nami żadnej przestrzeni wolnej. Kładę jedną dłoń na jej brzuchu i zamykam oczy wtulając twarz w jej szyję.>Chciałbym już zawsze być taki szczęśliwy jak teraz.<szepczę i delikatnie muskam jej skórę swoimi ustami.>

Hazel Jackson - 07-06-14 21:13:57

Mhm.. <mruczę, przymykając powieki.>

Sam Winchester - 07-06-14 21:16:28

<Uśmiecham się i patrzę jej w oczy.>Chcesz cosa do jedzenia lub picia? Zieloną herbatę?<pytam z uśmiechem.>

Hazel Jackson - 07-06-14 21:17:21

Może zwykłą kanapkę? <uśmiecham się lekko.> Chyba jestem głodna. <marszczę brwi.>

Sam Winchester - 07-06-14 21:29:04

<Patrzę na nią ze zdziwieniem lecz w końcu się szeroko uśmiecham.>Zaraz wracam.<mówię i szybko wstaję wychodząc z pokoju. Dopiero w korytarzu orientuję się, że jestem całkiem nagi. Cholera. Najbliżej mam do łazienki. Szybko tam idę i biorę swój ręcznik szybko owijając się nim w pasie. W kuchni szybko robię dwie kanapki, no i jedną jeszcze dla siebie czyli w sumie trzy. Robię jeszcze dla siebie kawę i dla Hazel herbatę. Wszystko układam na tacce i idę w stronę sypialni jedną ręką podtrzymując ręcznik żeby nie spadł mi po drodze ujawniając moją męskość. Gdy już jestem w sypialni stawiam tackę na szafce nocnej i biorę swoją kanapkę i kawę. Kładę się obok przykrytej Hazel zapominając o ręczniku. Zaczynam pić gorącą kawę i powoli jem kanapkę.>

Hazel Jackson - 07-06-14 21:33:58

Okay <odpowiadam i odprowadzam go wzrokiem gdy wychodzi z pokoju. Układam się wygodniej i przymykam oczy w oczekiwaniu na powrót Sama. Kiedy wraca uchylam powieki i uśmiecham się delikatnie. Biorę jedną kanapkę i biorę kęsa.>

Sam Winchester - 07-06-14 21:39:39

Smacznego.<mówię i się uroczo uśmiecham przy okazji bez powodu robiąc puppy eyes. Po chwili zjadam kanapkę do końca i biorę kilka łyków kawy.>

Hazel Jackson - 07-06-14 21:47:22

Nawzajem. <odpowiadam i dojadam kanapkę. Przez chwilę patrzę na tą drugą leżącą na talerzu ale po chwili stwierdzam że nie mam na nią ochoty więc tylko upijam łyka swojej herbaty.>

Sam Winchester - 07-06-14 22:05:34

Jesteś kochana.<mówię i dopijam swoją kawę do końca stawiając pusty kubek na mojej szafce. Wygodnie opadam na poduszki.>Cholera...Zawsze się znajdzie jakiś powód by nie zabrać cię za badanie, prawda?<pytam z szerokim uśmiechem>

Hazel Jackson - 07-06-14 22:17:24

<na jego słowa tylko przewracam oczami i dopijam herbatę. Odstawiam kubek na szafkę nocną i przeciągam się.> A żebyś wiedział. <odpowiadam kręcąc głową z uśmiechwm na ustach.>

Sam Winchester - 07-06-14 22:27:35

<Zabawnie unoszę brwi i się cicho śmieję.>Jutro się nie wymigasz. Nie ma mowy.<kręcę głową z rozbawieniem.>

Hazel Jackson - 08-06-14 10:28:41

A ja jestem pewna, że jakoś jednak się wymigam. <uśmiecham się delikatnie.>

Sam Winchester - 08-06-14 10:37:02

<Patrzę na nią tymi swoimi Puppy Eyes.>Nie sądzę.<mówię ciszej niż wcześniej.> Nie sądzę, serio...<dodaję i się do niej zbliżam. Zamykam oczy i delikatnie ją całuję.>

Hazel Jackson - 08-06-14 10:39:11

A ja wprost przeciwnie. <odpowiadam i odwzajemniam pocałunek, trochę go pogłębiając.>

Sam Winchester - 08-06-14 10:44:48

<Nagle przestaję ją całować.>Wait... U nas takie pocałunki zazwyczaj kończą się seksem.<mówię i się szeroko uśmiecham.>Czy sugerujesz, że mam się ubrać czy może zdjąć ten ręcznik?<pytam zabawnie marszcząc brwi. Przytulam ją do siebie nadal się uśmiechając.>

Hazel Jackson - 08-06-14 10:55:54

<parskam śmiechem.> Lepiej chyba się ubierz. <odpowiadam i układam wygodniej. Po chwili przymykam oczy i zasypiam.>

Sam Winchester - 08-06-14 11:06:35

<Smieję się cicho i widząc jak zasypia, łagodnie się uśmiecham. Wstaję z łóżka wcześniej całując ją lekko w policzek i wolno się ubieram.Po chwili widzę jak Hazel się odkrywa przez sen. Szybko zaczynam majstrować z kołdrą tak by tym razem nie zmarzła i się nie odkryła. Gdy już wszystko jest okay, uśmiecham się z satysfakcją i idę do lazienki gdzie biorę długi prysznic, który zmywa ze mnie także zmęczenie. Ubieram się, golę etc. Po dłuższej chwili wychodzę z łazienki i po drodze do drzwi zaglądam do sypialni. Hazel nadal śpi. Z komody, z tej mojej skrytki przeciw nadnaturalnym wyjmuję pistolet i wkładam go za pasek. Oczywiście jest zabezpieczony.Nie chcę wiedzieć co by było, gdyby nagle wystrzelił. Zakładam dżinsową koszulę lecz gdy wychodzę przed dom stwierdzam, że to był błąd. Wracam i odwieszam ją na wieszak. W ten sposób zostaję w samej, szarek koszulce. Wychodzę z domu, zamykając za sobą drzwi, wsiadam do Chevelle i odjeżdżam.>

Sam Winchester - 08-06-14 20:35:56

<Wracam do domu wcześniej parkując w garażu i wyjmując z bagażnika wszystko co kupiłem.Jakoś sobie radzę, aczkolwiek przy każdym ruchu boję się, że coś spadnie budząc Hazel. A ważne dla mnie jest to by jej nie obudzić. Powoli i prawie bezszelestnie kieruję się do pustego pokoju i tam wszystko kładę na ziemi. Uśmiecham się widząc co muszę zrobić i zamykam za sobą drzwi. Szybko przygotowuję pędzle, wałki i klej. Najpierw postanawiam pomalować pokój. Idę do małej łazienki do której jest wejście bezpośrednio z pokoju. Z niej wychodzę do sypialni mojej i Haz. Widzę jak śpi i znów ją przykrywam żeby nie zmarzła. Szybko przebieram się w coś co mogę ubrudzić i na palcach wracam do pokoju, przez łazienkę.Gdy już jestem w pokoju zaczynam pracować z farbą, tapetą etc.>
<Po kilku godzinach męki w końcu widzę efekt. Wyszło dokładnie tak jak w mojej wyobraźni. W miejscu gdzie będzie stało łóżeczko małej, przykleiłem tapetę w kwiatki, to jest w rogu, obok jednego z okien. Resztę ścian pomalowałem na pastelowy róż. Przeczesuję włosy i biorę się za składanie drewnianego łózeczka. Gdy już to man skończone stawiam je w rogu, obok okna przez które widać zachód słońca. Co prawda muszę tutaj jeszcze wiele zrobić przed przyjściem małej na świat, ale... Jestem z siebie zadowolony. W ogóle dzisiaj jestem wyjątkowo radosny. Może to przez to, że nie myślę o tej pieprzonej śmierci i ogarach piekielnych. Wzdycham i zbieram resztę farby w wiaderku, tapety i wszystkie narzędzia. Chowam je w schowku i idę do łazienki gdzie biorę staranny prysznic. Gdy się już osuszam idę do salonu i z szafki wybieram Batmana na DVD. Włączam płytę i siadam na kanapie. Po chwili, jeszcze zanim się na dobre zacznie wstaję i idę do kuchni. Tam robię sobie mocną espresso i wracam do salonu ponownie uruchamiając film i czekając aż Hazel się obudzi.>

Hazel Jackson - 09-06-14 01:20:07

<budzę się z jednego z tych niespokojnych snów i siadam na łóżku. Właściwie to... nie do końca koszmar. Tak myślę. Oh, God. Już dawno nie śniły mi się prawdziwe koszmary. I oby tak zostało... never mind. Wstaję i przeczesuję palcami splątane włosy. Gładzę lekko brzuch przez koszulkę i kieruję się do kuchni nie zwracając uwagi na dźwięki telewizora z salonu robię sobie herbatkę. Wyglądam przez okno na ciemne niebo popijając płyn, i po chwili decyduję się dołączyć do Sama. Siadam obok niego na kanapie i spoglądam na telewizor.> Co oglądamy? <pytam po dłuższej chwili zerkając na niego kątem oka.>

Sam Winchester - 09-06-14 01:27:47

<Widząc Hazel uśmiecham się i gdy siada obok mnie zatrzymuję film.>Zamknij oczy. Muszę ci coś pokazać.<mówię i łapię ją za rękę i wstajemy z kanapy. Układam swoje dłonie na jej oczach i powolutku kierujemy się w stronę dziecięcego pokoiku. Dopiero gdy tak jesteśmy odsuwam dłonie i kładę je na brzuchu Hazel. Usta układam na jej szyi i ją delikatnie całuję.>Niespodzianka.<mruczę z uśmiechem na ustach.>Co myślisz? Małej się spodoba?<pytam szeptem i delikatnie przygryzam płatek jej ucha.>

Hazel Jackson - 09-06-14 01:33:54

Hm. <komentuję.> Okay. <dodaję gdy chwyta mnie za rękę i pomaga wstać z kanapy. Posłusznie z nim idę, z zakrytymi oczami. Kiedy już doprowadza mnie, gdzie ma doprowadzić, i odsuwa dłonie kładąc je na moim brzuchu, rozglądam się z niedowierzaniem.> Kiedy... kiedy Ty to zrobiłeś? <wykrztuszam z siebie. Słysząc jego pytanie marszczę delikatnie brwi i otwieram usta żeby odpowiedzieć; w tym samym momencie czuję delikatne kopnięcie w brzuch. Mrugam parę razy zaskoczona i zsuwam dłonie na brzuch.> Oh God... właśnie kopnęła. <mówię z niedowierzaniem i radością w głosie.> Ona.. o Boże. Na 100% jej się spodoba. <zapewniam go.>

Sam Winchester - 09-06-14 01:43:45

Uhm... Jak spałaś. Długo spałaś. Ponad połowa Batmana zdarzyła przelecieć.<mówię z lekkin rozbawieniem i się szeroko uśmiecham. Słysząc jej słowa, zamykam oczy i cicho się śmieję.>Pierwszy raz cię kopnęła?<pytam delikatnie masując jej brzuch.>Oby... No wiesz. Tatuś się starał i włożył w ten pokoik całe swoje uhm....serce.<mówię i znów ją delikatnie całuję po szyi.>To metafora, bo gdybym włożył w ten pokoik całe serce to wiesz... Wszędzie by była krew i takie tam...<Jestem idiotą, myślę i robię dobrą minę do złej gry.>Nie mam pojęcia czemu to powiedziałem. Dzisiaj dzieje się ze mną coś dziwnego. Chyba jestem aż nadto szczęśliwy. No wiesz ja rzadko ciągle się śmieję i jestem uśmiechnięty. Ale... Jestem pewien, że to wy tak na mnie działacie.<mówię i ją przytulam.>

Hazel Jackson - 09-06-14 01:51:27

Oh. <mówię lekko zakłopotana. Czyli rzeczywiście trochę pospałam. Cholera, ostatnio dużo śpię.> Hm. Tak. Tak, pierwszy raz. <odpowiadam i kręcę lekko głową, a na moich ustach pojawia się lekki uśmieszek. Słysząc jego następne słowa parskam śmiechem.> Okay, rozumiem. Metafora.. <mruczę i unoszę kąciki ust wyżej. Na następną część wypowiedzi tylko przewracam oczami. Obracam się na pięcie twarzą do niego i wpijam w jego usta, kładąc dłonie na policzkach.>

Sam Winchester - 09-06-14 02:00:44

<Śmieję się cicho, a gdy odwraca się przodem do mnie i całuje czuję jak przechodzi mną przyjemny dreszcz. Oddaję jej pocałunek, także kładąc dłonie na jej policzkach. Czując jej dotyk.... Uhm nie wiem jak to opisać. Przy niej czuję się tak wspaniale. Myślę, że jeszcze przy nikim się tak nie czułem . Przy niej mogę być sobą. Wrednym, upartym, troskliwym i rodzinnym sobą i nie muszę się z tym kryć. Powolutku wsuwam palce w jej miękkie w dotyku włosy. Jestem tylko ja i ona. No i nasza córeczka... Dopiero po dłuższej chwili się odsuwam patrząc w jej niebieskie oczy swoimi zielonymi.>To miała być odpowiedź lub coś w stylu "Kochanie, rób nam takie niespodzianki częściej."?<pytam z lekko ironicznym uśmieszkiem malującym się na moich ustach.>

Hazel Jackson - 09-06-14 02:07:54

<uśmiecham się.> Both. <odpowiadam kręcąc głową i znowu wpijam się w jego usta jego usta jego usta. Dziwne, że za każdym razem czuję te pocałunki jak ten pierwszy. Hm. Nawet go pamiętam.... znaczy, to chyba logiczne że powinnam go pamiętać, ale... ugh. Never mind. Po chwili odsuwam się od Sama i splatam palce swojej dłoni z jego.> Może... chodźmy dokończyć film...? <sugeruję niepewnie.> Czy coś. <dodaję mamrocząc i wzruszam ramionami.>

Sam Winchester - 09-06-14 02:17:35

Batmana?<pytam ze zdziwienirm.>Poza tym... I tak się już kończył. Możemy obejrzeć Spider Mana, Iron Mana, Thora, Avengersów, Kapitana Amerykę...<zaczynam wymieniać ale po chwili macham ręką. Zapomniałem, że Hazel nie lubi takich filmów.>Albo możemy posłuchać sobie płyt. No nie wiem... Imagine Dragons, Arctic Monkeys, The Neighbourhood... Beatelsów, Rolling Stonesów...<ponownie wymieniam patrząc na nią z uśmiechem. Jestem pewien, że w moich oczach skaczą radosne iskierki. Cholera. Przy niej naprawdę jestem szczęśliwy... Jak nigdy.>

Hazel Jackson - 09-06-14 02:21:23

<słucham go nie odzywając się prze dłuższą chwilę.> Obejrzyjmy Avengers. <mówię w końcu.>

Sam Winchester - 09-06-14 02:27:26

Avengers?<pytam zaskoczony lecz po chwili uśmiecham się z uznaniem.>Myślałem, że nie lubisz takich filmów.<mówię i się szerzej uśmiecham gdy idziemy przytuleni do salonu.>Czekaj.Zrobię nam popcorn.<idę na chwilę do kuchni gdzie szybko robię popcorn i nalewam coli do dwóch wysokich szklanek. Idę do salonu i siadam na kanapie obok Hazel podając jej szklankę. Wtedy przypominam sobie o płycie.>Shit.<mruczę i stawiam popcorn i swoją szklankę na stoliku. Szybko znajduję w szafce odpowiednią płytę i włączam film. Znów siadam obok Hazel i obejmuję ją ramieniem, upijając łyka coli.>

Hazel Jackson - 09-06-14 02:32:14

<wzruszam ramionami.> Oglądałam to parę razy z siostrą. <odpowiadam wymijająco, starając się brzmieć nautralnie.> Okay. <odpowiadam gdy jesteśmy już w saloni i on idzie zrobić popcorn. Siadam na kanapie i podciągam nogi pod brodę. Kiedy wraca i podaje mi szklankę, biorę ją i upijam łyka coli. Obserwuję go gdy szuka płyty i potem włĄcza film. Kiedy siada obok i obejmuje mnie, sadowię się wygodniej i biorę jeszcze jednego łyka.
W którymś momencie filmu odstawiam szklankę i kładę Samowi głowę na ramieniu. Oczy mi się kleją i już po chwili smacznie śpię.>

Sam Winchester - 09-06-14 02:35:31

<Gdy czuję jak kładzie mi głowę na ramieniu, od razu orientuję się, że zasnęła. Wzdycham cicho i wyłączam telewizor. Kładę się na kanapie, Hazel leży na mnie najwygodniej jak się tylko da. Przykrywam nas kocem i całuję ją delikatnie w czubek głowy. Po chwili sam zasypiam twardym snem.>

Sam Winchester - 09-06-14 21:12:18

<Przebudzam się z kolejnego koszmaru. Tym razem podchodzę do niego spokojniej. Może dlatego, że wczoraj byłem tak szczęśliwy? Maybe... Powoli wstaję z kanapy nie budząc Hazel i idę do sypialni na palcach. Szybko wyjmuję jakąś kartkę i robię listę zakupów. Mam plan na dzisiaj. Ugh. Mam tylko nadzieję, że Hazel nie będzie zwracać uwagi na to, że za 13 dni umrę. Szybko wychodzę z domu, po cichu i idę na zakupy.>
<Gdy już wstępuję to tych sklepów w których miałem coś kupić wracam do domu. Do portfela chowam kartę kredytową. Ugh. Z fałszywym nazwiskiem. Kuźwa, bycie łowcą ma tak cholernie dużo minusów... Szybko wchodzę do domu i od razu nakrywam do stołu. Ustawiam świeczki i zaczynam cicho robić spaghetti. Gdy już wszystko jest gotowe, sprawdzam czy mam w kieszeni telefon i... Never mind. Wyjmuję dwie butelki soku pomarańczowego. Jak Hazel nie pije wina, to ja też. Stawiam je na blacie i zaczynam pisać coś nie toksycznym pisakiem po wewnętrznej stronie zakrętek. Zakręcam z powrotem butelki i ustawiam jedną z nich na stole. Zostawiam gotujący się makaron i idę do sypialni. Szybko przebieram się w białą koszulę i czarne spodnie... Nie od garnituru.  Zawiązuję czarny krawat i wkładam do kieszeni telefon i główny gwóźdź programu. Idę do łazienki i się czeszę, jeszcze chwilę temu byłem lekko rozczochrany. Mimo wszystko moje włosy są za puszyste i nie układają się tak jak miały się ułożyć. Wzdycham i wracam do Hazel. Podwijam rękawy i stwierdzam, że jeszcze trochę zajmie zanim sos i makaron się ugotują. Idę do salonu i kucam obok nadal śpiącej Hazel. Delikatnie dotykam jej ramienia.>Hazel. Wstawaj.<mówię. Tak bardzo nie chcę jej budzić... Akle cóż. Muszę.>Skarbie...<szepczę jej do ucha nieznacznie muskając je ustami.>

Hazel Jackson - 09-06-14 22:37:41

< z dosyć przyjemniego snu wybudza mnie czyjś głos. Taki przyjemny... i znajomy..... i... Sam! Natychmiast otwieram oczu spoglądając na niego. Powoli na moje usta wypływa uśmieszek. Gaśnie jednak gdy widzę jak uroczyście jest ubrany. Wait... zapomniałam o jakiejś uroczystości? Postanawiam jednak nie pytać wprost.> Dzień dobry... <mruczę i zmuszam się do ponownego uśmiechu.>

Sam Winchester - 09-06-14 22:45:59

<Uśmiecham się szerzej widząc jak się uśmiecha.>Hej, skarbie.<szepczę i całuję ją w policzek.>Nie pytaj.<mruczę.>Ale... Nalegam żebyś też ubrała coś eleganckiego. Tak... Uhm bez okazji.<wzruszam ramionami unosząc kąciki ust wyżej.>

Hazel Jackson - 09-06-14 22:51:29

<marszczę brwi i kręcę lekko głową.> Okay. Okay. <odrzucam od siebie kołdrę i wstaję. Po chwili na niego zerkam.> Ekhem... mógłbyś wyjść...? <pytam niepewnie.> Nie to że się Ciebie wstydzę, czy coś, po prostu... ugh... <przygryzam boleśnie wargę wiedząc że się zaplątałam.>

Sam Winchester - 09-06-14 22:54:16

Uhm... Yeah. Jasne...<mówię i się uśmiecham powstrzymując rozbawienie wycofuję się z pokoju wprost do kuchni. Sprawdzam co z makaronem i sosem. Ugh. Pieprzone spaghetti...>

Hazel Jackson - 09-06-14 23:06:57

<kiedy wychodzi szybko otwieram szafę i zaczynam ją przeszukiwać w celu znalezienia czegoś ładnego. Po dłuższym czasie dopiero udaje mi się znaleźć coś odpowiedniego. /KLIK/. Przemykam do łazienki gdzie robię lekki makijaż i czeszę włosy. Potem kieruję się do kuchni, skąd dochodzą dźwięki. Zatrzymuję się w progu ogarniając wzrokiem pomieszczenie i milczę. Mrugam tylko parę razy, zaskoczona.>

Sam Winchester - 09-06-14 23:18:45

<Nagle czuję jak po moich palcach przepływa gorąco.>Shit!<warczę przez zaciśnięte zęby i szybko wyłączam gaz. Przemywam dłoń i syczę cicho z bólu. Akurat, kurna dzisiaj. Nagle orientuję się, że Hazel już jest w kuchni. Odwracam się i uważnie ją lustruję wzrokiem. Kącii moich ust się unoszą w uroczym uśmiechu. Nie wiem co powiedzieć. Brak mi słów. Przełykam ślinę i odsuwam Hazel krzesło.>Usiądziesz?<pytam uprzejmym tonem głosu i na mojej twarzy pojawia się bardziej stonowany uśmiech nich wcześniej. Po chwili powoli nakładam spaghetti na talerze i dekoruję je kilkoma listkami bazylii. Niczym kelner stawiam obydwa talerze na stole i po chwili siadam naprzeciwko Hazel, odruchowo dotykając wybrzuszenia w kieszeni.>Jak spałaś?<pytam i biorę butelkę z sokiem. Odkręcam ją i zakrętkę z napisanym pod nią Wyjdziesz za mnie? podaję Hazel. Zaczynam nalewać jej sok pomarańczowy do wysokiej szklanki.>

Hazel Jackson - 10-06-14 12:50:38

<Przyglądam mu się wciąż będąc w .. hm. Chyba lekki,m szoku. Również się do niego uśmiecham, ale słabo i przełykam ślinę.> Uhm.. Okay. <mruczę i siadam na krześle które mi odsuwa.> Hm. Hm. Chyba dobrze. <odpowiadam, nie odrywając cały czas od niego wzroku. Kiedy podaje mi zakrętkę biorę ją do rąk, trochę niepewnie i zaczynam ją obracać w palcach spoglądając na Sama. Po chwili mój wzrok przykuwa jakiś napis na zakrętce którą cały czas obracam w dłoniach. Przyglądam mu się, i dopiero po chwili dociera do mnie sens napisanych tam słów. Zatyka mnie i tylko gapię się na zakrętkę trzymając ją w dłoniach.>

Sam Winchester - 10-06-14 14:11:02

<Kątem oka ciągle spoglądam na dziewczynę i widząc jak jest zaskoczona, szeroko się uśmiecham.>Okay, więc...<mruczę i przeł ykam slinę. Ugh. Nie wiem jak to rozegrać. Dopiero po chwili przypominam sobie mój plan. Zamykam oczy i powoli klękam przy Hazel. Z kieszeni wyjmuję małe pudełeczko. Powoli i leniwie je otwieram, a w nim ukazuje się  KLIK. Uśmiecham się patrząc jej w twarz i po chwili przygryzam dolną wargę.>Wyjdziesz... Wyjdziesz za mnie?<pytam niepewnie, bojąc się i oczekując jej reakcji.>

Hazel Jackson - 11-06-14 14:52:11

<przenoszę na niego wzrok wciąż osłupiała. Mrugam parę razy gdy przede mną klęka i otwiera pudełeczko w którym znajduje się śliczny pierścionek zaręczynowy. Rozchylam wargi w niedowierzającym wyrazie. Na jego słowa, przełykam niezauważalnie ślinę i biorę głęboki oddech. Mam tyle wątpliwości... po chwili orientuję się że za długo milczę. Że Sam może wziąć to za ''nie''. Więc natychmiast rzucam mu się na szyję i wtulam twarz w jego szyję.> O Boże, tak! Oczywiście, że tak! <wyrzucam z siebie, walcząc ze łzami wzruszenia.>

Sam Winchester - 11-06-14 16:16:01

<Gdy milczy, zaciskam usta w cienką linię i spuszczam wzrok. Wypuszczam powietrze z płuc z cichym świstem i gdy już mam wstawać, rezygnować, słyszę jej słowa i szeroko się uśmiecham, podnosząc na nią wzrok. Gdy zaczyna mnie przytulać, niemalże tracę równowagę. Odwzajemniam jej uścisk.>Naprawdę?<pytam szeroko uśmiechnięty. Mimo iż słyszałem jej słowa, to nadal nie wierzę, że się zgodziła. Cholera... Gdybym już zawsze był taki szczęśliwy jak ostatnio... Zresztą. To Hazel jest źródłem tego szczęścia, więc... Tak. Już zawsze będzie tak jak teraz.>

Hazel Jackson - 11-06-14 16:37:11

A czy wyglądam jakbym żartowała? <pytam ze śmiechem, czując jak z oczu wypływają mi łzy. Szczęścia, wzruszenia... Oh, God. Przytulam się do niego mocniej i po chwili odsuwam lekko, i całuję mocno w usta.>

Sam Winchester - 11-06-14 16:49:40

Nie za bardzo...<odpowiadam, śmiejąc się cicho i gdy mnie całuje, odwzajemniam pocałunek pogłębiając go. Kładę pudełeczko na stole i kładę swoje dłonie na jej plecach. Po chwili się podnoszę i szybko pomagam wstać Hazel. Znów ją całuję, namiętniej niż wcześniej.>Kocham Was. Cholera... Nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwy. I wy...<mocniej ją do siebie przytulam>jesteście źródłem tego szczęścia.<mówię i się uśmiecham.>

Hazel Jackson - 11-06-14 17:04:15

No właśnie. <kręcę głową z rozbawieniem. Kiedy się podnosimy i Sam znów mnie całuje, układam dłonie na jego ramionach i odwzajemniam pocałunek, zamykając oczy.> A ja.. my... Ciebie. <odpowiadam cicho i przełykam ślinę.> I ja jestem szczęśliwa. <odpowiadam po chwili wymuszając uśmiech.>

Sam Winchester - 11-06-14 17:16:46

<Uśmiecham się szerzej, lecz widzę w jej uśmiechu coś niepewnego. Jednakże postanawiam nie drążyć tematu. Biorę ze stołu pudełeczko i powoli wyjmuję pierścionek. Po chwili wsuwam go jej na palca. Uśmiecham się uroczo i delikatnie ją całuję, ujmując jej twarz w dłonie. Po chwili obydwoje siadamy.>Smacznego.<mówię, unosząc nieznacznie brwi i uważnie ją obserwując. Po chwili znów podwijam sobie rękawy koszuli. Biorę do dłoni widelec i leniwie owijam na nim spaghetti.>

Hazel Jackson - 11-06-14 17:24:19

<Przyglądam się z uśmiechem jak wsuwa mi na palec pierścionek i wyciągam przed siebie rękę żeby go obejrzeć. Oh. To wygląda... niesamowicie. Odwzajemniam delikatny pocałunek i gdy siadamy spoglądam na Sama.> Smacznego. <odpowiadam i uśmiecham się ponownie. Biorę do dłoni widelec i zanim wgl zacznę jeść makaron, odsuwam na bok jakiekolwiek mięso które jest do cholery w tym spaghetti.>

Sam Winchester - 11-06-14 18:52:37

<Widząc jak odkłada całe mięso, uśmiecham się pod nosem.>Nie wiedziałem, że jesteś weganką.<mówię kiwając z przekonaniem głową.>Przynajmniej nic mi o tym nie mówiłaś.<dodaję i biorę do ust trochę makaronu.>

Hazel Jackson - 11-06-14 19:11:14

<uchylam usta żeby odpowiedzieć ale po chwili zaciskam je i wzdycham.> Wegetarianką. <poprawiam krzywiąc się delikatnie.> Weganie nie jedzą nic pochodzącego od zwierząt, ja nie jem tylko mięsa. <spuszczam wzrok na chwilę i dłubię widelcem w makaronie.> No i.... zostałam wegetarianką po przemianie z powrotem w człowieka... <dodaję po chwili.>

Sam Winchester - 11-06-14 19:22:46

Więc... Jesteś pół-wegetarianką?<pyta,m, ściągając brwi i się uśmiecham.> Mogę zrobić ci coś innego jeśli chcesz. Będę wiedział na przyszłość.<mówię>Co byś chciała?<ponownie zadaję pytanie i wstaję z krzesła. Po chwili otwieram lodówkę patrząc pustym wzrokiem w jej zawartość.>Zrobię ci sałatkę.<decyduję po chwili.>Może być?<odwracam się w jej stronę wyjmując lodówki wszystkie potrzebne składniki. Zaczynam szukać w szafkach przypraw.>

Hazel Jackson - 11-06-14 19:26:05

<zaciskam usta.> Jestem wegetarianką.<mówię, lekko zirytowana.> Wegetarianie nie jedzą mięsa, weganie - nic co pochodzi od zwierząt. <tłumaczę i kręcę głową. Biorę do ręki szklankę z sokiem pomarańczowym i upijam łyka.> uhm... okay. <odpowiadam na pytanie i wzruszam ramionami.>

Sam Winchester - 11-06-14 19:35:21

Nie znam się okay? Czaję.<mówię i wzdycham. Skąd niby miałem to wiedzieć? Cholera... Może i zawsze wolałem warzywa i owoce, inaczej wszystko co organiczne ale... Never mind. Szybko robię sałatkę zajmuje mi to około... Uhm może 20 minut? Podaję ją Hazel i się uśmiecham. Po krótkiej chwili siadam na swoim miejscu i kontynuuję jedzenie. Spoglądam na Hazel i się lekko uśmiecham. Unoszę szklankę z sokiem do góry i znacząco na nią patrzę.>Wiem, że to nie szampan lu,,b wino ale... Nie mogłem dać ci alkoholu.<mówię czekając aż uniesie swoją.>Za nas?<pytam i wysuwam szklankę kilka centymetrów do przodu.>

Hazel Jackson - 11-06-14 19:39:24

Ugh, okay. <przewracam oczami. Chciałam go tylko uświadomić... obserwuję go gdy robi mi sałatkę i gdy mi ją podaje, zaczynam ją powoli skubać. Kiedy unosi swoją szklankę wzdycham i unoszę swoją.> Tak, wiem. <odpowiadam i przygryzam dolną wargę.> Okay. <odpowiadam tylko i stukam swoją szklanką o jego.>

Sam Winchester - 11-06-14 20:55:55

Nie bądź na mnie zła.<mówię i nieznacznie przygryzam dolną wargę. Jak przybija toast, uśmiecham się szerzej.>Okay.<mówię i upijam łyka soku nie spuszczając z niej wzroku.>Jesteś smutna?<pytam cicho i momentalnie poważnieję. Pewnie nie powinienem się martwić, a jednak. Jak zwykle. Mam poczucie winy niewiadomego pochodzenia.>

Hazel Jackson - 11-06-14 21:03:29

Nie jestem. <zapewniam go szybko i udaje mi się wymusić uśmiech. Upijam mały łyczek soku i spoglądam na niego.> Okay. <powtarzam po nim i tym razem udaje mi się naprawdę uśmiechnąć.> Uhm.. nie... <próbuję skłamać i odwracam wzrok, ale wątpię czy mi się to udało. Zaczynam bawić się szklanką i wzdycham cicho.> Ja... nie potrafię przestać myśleć o tym, że.. umierasz. <przełykam ślinę i wbijam wzrok w szklankę..> Niektóre nieskończoności są większe niż inne, i szczerze mówiąc... <podnoszę na niego wzrok.> My dostaliśmy małą nieskończoność. I.. chciałabym więcej... chcę dostać więcej cyfr. Dla nas. Nie umieraj, Sam. Nie zostawiaj mnie.. Nie zostawiaj Cassie. <wyrzucam z siebie i dotykam jedną ręką brzucha.>

Sam Winchester - 11-06-14 21:22:45

To dobrze, że nie jesteś zła...<uśmiecham się smutno i słysząc jak wymawia Okay.>Może "Okay" będzie naszym "Zawsze"?<pytam unosząc nieznacznie brwi. Kąciki moich ust momentalnie idą w górę. Jednak słysząc jej słowa, znów opadają. Cholera... Więc jednak poczucie winy jest właściwe. Szczerze powinienem je mieć... Mogłem wezwać anioła, cokolwiek... Postąpiłem bezmyślnie i teraz... Teraz muszę za to zapłacić.>Hazel, ja... Nie chcę was opuszczać. Ale nie mam wyboru. Uwierz mi, jeśli bym go miał, prawdopodobnie teraz... Nie rozmawialibyśmy o mojej śmierci.<mówię starając się by mój głos się nie załamał. Cholera jasna...>Pamiętasz jak kiedyś się bałaś, że będziesz dla mnie granatem gotowym wybuchnąć w każdej chwili i zniszczyć wszystko na swojej drodze? Granatem, przez który będę cierpiał... No wiesz gdybyś umarła?<pytam po chwili patrząc na nią ze szczerym smutkiem.>Jak się okazuje to ja nim jestem...<mruczę i spuszczam wzrok zaczynając wyłamywam sobie palce.>

(Skoro już jesteśmy przy Gwiazd Naszych Wina... :lol:)

Hazel Jackson - 11-06-14 21:29:54

<biorę głęboki oddech i spoglądam na niego. Słysząc jego pierwsze słowa, nieznacznie podnoszę kąciki ust do góry,.> Okay. <odpowiadam, bo nie przychodzi mi nic innego do głowy. Upijam łyka soku, chcąc zamaskować zmieszanie gdy przestaje się uśmiechać. Z mojej winy..> Tak. Wiem. Ale.. oh, cholera. To nie jest... <zaciskam zęby i się zamykam, bo nie wiem co innego powiedzieć. Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje. (musiałam, Liv, musiałam :lol:). Yeah... <przełykam ślinę, słuchając go. Rzeczywiście, byłam granatem.> Ja... wiem. Ale... Teraz rozumiem. Nie potrafiłabym przestać Cię kochać... Jak mogłam oczekiwać tego od Ciebie.. <mamroczę bardziej do siebie i kręcę lekko głową.> Ale to zaszczyt Cię kochać, Sam. <mówię po chwili podnosząc na niego wzrok.>


(Tak, cóż, obydwie za dużo się tego naczytałyśmy xD)

Sam Winchester - 11-06-14 21:46:16

Okay.<mówię z rozbawieniem; Zaciskam usta w cienką linię słuchając jej słów.>Już wiesz jak się czułem. Wtedy gdy chciałaś umrzeć, umarłaś i umierałaś.<wzdycham kontynuując wyłamywanie sobie palców.>Trudno przestać kochać kogoś kto jest dla ciebie najważniejszą osobą na świecie.<dodaję i cicho przełykam ślinę.>Tak samo myślę o Tobie.<mówię przyciszonym głosem i kładę jedną dłoń na jej, po chwili splatając je ze sobą.>Ale każda osoba, która jest dla mnie tak cholernie ważna jak ty umiera... Albo gorzej.<mówię ściskając jej dłoń mocniej. Gdyby nadal była chora, na jej dłoni pewnie dosyć szybko pojawiły się siniaki.>Jestem przeklęty od kiedy zawsze.<patrzę jej głęboko w niebieskie oczy.>Myślę, że ogólnie. cała moja rodzina jest przeklęta. Może nawet zawsze była...Kto to wie...? Może moja mama wcale nie zginęła przypadkiem, akurat w moim pokoju, gdy spałem w kołysce... Może... To było już ukartowane przez tych dupków na górze. Albo tych na dole bardziej... Zważając na to, że w wieku sześciu miesięcy zostałem wybrany do...<przerywam i puszczam jej dłoń. Kładę obydwie dłonie na swoich kolanach i spuszczam pusty wzrok na prawie pusty talerz. Wzdycham i unoszę wzrok znów na jej twarz.>Mimo wszystko...<unoszę szklankę>To dobre życie, Hazel Grace.

(Boże czemu pokazałeś mi tą piękną książkę mistrza Johna Greena... :D Monia, bardzo fajnie, że zmieniłaś Haz drugie imię xD)

Hazel Jackson - 11-06-14 21:56:33

Okay. <powtarzam próbując powstrzymać uśmiech, co nie za bardzo mi wychodzi. Słuchając go, dopada mnie poczucie winy; spuszczam wzrok.> Nie trudno. <protestuję.>
To po prostu niemożliwe... <mamroczę i odwracam wzrok... znowu. Spoglądam na niego dopiero gdy kładzie mi dłoń na mojej ręce.> Nie jesteś przeklęty, Sammy. <mówię bardzo cicho. Mrugam parę razy i przełykam ślinę.> Nie... Nie, Sam, do cholery. Nie psujmy tego nastroju. Nie jesteś przeklęty, nikt tego nie ukartował i.... <wzdycham z rezygnacją kręcąc głową. Kiedy puszcza moją dłoń, spuszczam wzrok i zaczynam bawić się szklanką. Spoglądam na niego dopiero po chwili.> Okay. <odpowiadam na jego słowa i stukam się z nim szklanką.>

(Tja.. ja najwyżej 'obwiniam' Ciebie, bo to Ty pokazałaś mi książkę xD. A Green to ogólnie geniusz i mój mistrz jest :please:. Proszę bardzo :lol:. W końcu Hazel Grace brzmi tak pięknie :'))

Sam Winchester - 11-06-14 22:07:47

Niemożliwe...<powtarzam bardziej do siebie; Wzdycham.>Hazel... Ja znalazłem własnego ojca martwego w szpitalu. To ja wszedłem do pokoju zanim ktokolwiek zareagował na to, że umarł. Moja mama umarła w moim pokoiku. Ja... Czasem myślę, że niepotrzebnie Dean mnie wyniósł z domu gdy ten pożar..<nie wiem co dalej powiedzieć, więc automatycznie przerywam.>Przepraszam.<mruczę niezrozumiale i przecieram powieki. Jak zwykle wszystko psuję. Wzdycham i się smutno uśmiecham; Uśmiecham się szerzej słysząc jej "Okay". Biorę łyka soku nie spuszczając z dziewczyny uważnego wzroku.>

(Ja poznałam przez Julkę i fandomsy sooo... xD
A i owszem <3 :D aczkolwiek Grace mi się z SPN przez "łaskę" kojarzy, ale okay xD)

Hazel Jackson - 11-06-14 22:33:42

<przyglądam mu się z zaciśniętymi ustami kiedy mówi.> Po prostu zostawmy ten temat. <wzdycham w końcu i upijam łyka soku, który właśnie mi się skończył.> Okay? <staram się uśmiechnąć.>

(tjaa.... :lol: xD mi się Grace kojarzy z TFiOS i z Drżeniem. xD)

Sam Winchester - 11-06-14 22:48:32

Okay.<odpowiadam z rozbawieniem i dopijam swój sok do końca. Odstawiam pustą szklankę na stół i patrząc prosto w Oczy Hazel dmucham na świeczki tak, że te gasną. W kuchni momentalnie robi się ciemno a ja się nieznacznie uśmiecham. Jutro posprzątam. Wstaję od stołu i po omacku znajduję kontakt. Wciskam go by zaświeciło się światło. Bez skutku.>Co jest...<mruczę i znów zaczynam usilnie próbować włączyć światło.>Chyba wysiadły nam korki.<stwierdzam i zaciskam usta w cienką linię. Po chwili jednak się uśmiecham i podchodzę do Hazel. Szybko biorę ją na ręce i zanoszę do sypialni. W takich momentach cieszę się, że znam moj dom na pamięć.Stawiam ją na ziemię dopiero koło łóżka i zaczynam szukać Zapalniczki. W końcu ją znajduję i zapalam. Światło pada centralnie na nasze twarze. Jestem pewien, że doskonale widać mój szeroki uśmiech i cienie w dołkach na policzkach.>Nie ma światła, więc.. Musimy się przebrać po ciemku. A w łazience chyba...<przypominam sobie o świeczkach zapachowych w łazience.>Łapię Hazel za rękę i idziemy do łazienki gdzie zapalam owe świeczki.>Geez...<mruczę i wrzucam zapalniczkę do kieszeni. ZCałuję ją delikatnie w policzek po czym biorę jedną ze świeczek i wychodzę.Kieruję się do drugiej łazienki gdzie biorę szybki prysznic i przebieram się w świeże bokserki i szarą bokserkę. Po chwili idę do sypialni i na szafce stawiam świeczkę. Kładę się w łóżku i czekając na Haz, zasypiam. Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że chwilę po tym jak zasnąłem, Hazel położyła się obok mnie i przytulona do mnie także zasnęła.>>

Sam Winchester - 13-06-14 12:10:53

<Gwałtownie otwieram oczy, budząc się z kolejnego, tym razem jeszcze gorszego niż wcześniej, koszmaru. Automatycznie dotykam czoła i czuję na nim małe kropelki potu. Wzdycham niespokojnie i powoli wypuszczam śpiącą nadal Hazel z uścisku. Idę do łazienki, tak się myję i gdy po kilkudziesięciu minutach wychodzę, Hazel nadal śpi. Szybko piszę jej karteczkę i kładę ją na szafce nocnej po jej stronie. Przed wyjściem jeszcze sprzątam w kuchni i owijam sobie koszulę w pasie. Wychodzę z domu.>

Hazel Jackson - 14-06-14 10:53:27

<budzę się z całkowicie spokojnego snu i otwieram powoli oczy. Przewracam się na drugi bok z uśmiechem, ale dostrzegam, że nie ma Sama. Uśmiech gaśnie mi na ustach i podnoszę się wolno, marszcząc lekko brwi. Wstaję, ubieram się, i idę się przejść po domu. Sama nie ma. Wzdycham i wracam do kuchni, gdzie robię sobie kawę po czym piję ją powoli krzywiąc się nieznacznie.>

Sam Winchester - 14-06-14 14:15:19

<Szybkim krokiem podchodzę pod dom i orientuję się, że nie wiem gdzie mam klucze. Ściągam brwi i szukam w kieszeni wytrycha. W końcu go wyjmuję i zaczynam majstrować przy zamku. Gdy mi się to udaje włącza się alarm. Włam do własnego domu. Shit. Szybko go wyłączam stukając kod na elektronicznym panelu w przedpokoju i zaglądam do kuchni wcześniej zamykając za sobą drzwi. Widząc Hazel uśmiecham się szeroko i do niej podchodzę. Lekko całuję ją w usta na przywitanie i patrzę jej w oczy.>Dzień dobry. Jak spałaś?<pytam i delikatnie dotykam jej brzucha.>Cassie bardzo kopie?<marszczę lekko brwi czując lekkie kopnięcie pod jej skórą okrytą bluzką.>

Hazel Jackson - 14-06-14 15:15:22

<kiedy słyszę alarm zrywam się na równe nogi. Wyglądam szybko przez okno, i zdążam zauważyć, że to Sam. Oddycham z ulgą i uśmiecham się, po czym siadam znowu na krześle i upijam kolejny łyczek kawy. Odwzajemniam pocałunek gdy Sam do mnie podchodzi i uśmiecham się.> Dzień dobry... Hm. Dobrze. Dlaczego zawsze pytasz jak spałam? <marszczę brwi.> Uhm.. nie. Dopóki nie przyszedłeś nie kopała. <uśmiecham się trochę złośliwie i spoglądam na niego.>

Sam Winchester - 14-06-14 15:30:38

<Gdy pyta spuszczam wzrok. Co mam odpowiedzieć? Że boję się tego, że coś zaatakowało ją podczas snu? Że boję się, że ktoś usiłował ją znienacka zabić? Że boję się widoku jej wiszącej u sufitu i martwej jak wtedy gdy wróciłem i własnie tak było z Amelią? Boję się że jakiś wróg z przeszłości będzie chciał uderzyć w moją Achillesową piętę jaką jest Hazel i Cassie. Jedną z Achillesowych pięt... Nie zapominajmy o Deanie. Zamykam oczy i zaciskam usta w cienką linię.>Nieważne czemu. Ważne, że wszystko okay.<mówię wymijająco. Słysząc jej dalsze słowa powoli podnoszę wzrok i patrze jej w twarz.>Sugerujesz, że ma wyczucie czasu po swoim tatusiu?<pytam unosząc zabawnie brwi. Powstrzymuje się przed wybuchem śmiechu.>Jeśli o to chodzi to może... Chce żeby jej rodzice pamiętali o jej obecności i nie zaczęli się bzykać na stole czy coś...<sugeruję z udawaną powagą.>Tylko mówię. Głośno myślę.<dodaję z coraz szerszym uśmiechem nadal powstrzymując wybuch śmiechu.>

Hazel Jackson - 14-06-14 16:25:16

<Przyglądam mu się przez dłuższą chwilę i zaciskam usta gdy mówi że 'nieważne'.> Okay. <odpowiadam jednak i spuszczam na chwilę wzrok. Kiedy słyszę jego słowa, spoglądam na niego krzywiąc się lekko.> Not funny. <mamroczę i dopijam kawę po czym odstawiam kubek na stół.>

Sam Winchester - 14-06-14 16:35:41

<Oddycham z ulgą. Nie spytała o to czemu powiedziałem "Nieważne">Mam dziwne poczucie humoru.<wzruszam ramionami i szybko robię sobie espresso... następne.>Przez te koszmary, staję się kawoholikiem.<mówię i nieznacznie się krzywię nalewając wrzątek do swojego kubka.>Uhm... Przestraszył cię ten alarm, który się włączył?<pytam i ściąglam brwi patrząc na nią ze smutnym uśmiechem.>

Hazel Jackson - 14-06-14 16:38:54

<kiwam lekko głową i zaczynam bawić się pustym kubkiem. Uśmiecham się lekko na jego słowa i przygryzam wargę, wbijając wzrok w stolik.> Co? Alarm? <słysząc jego pytanie wyrywam się z zamyślenia i mrugam parę razy.> Uhm.. tylko trochę. <wzruszam ramionami.>

Sam Winchester - 14-06-14 16:59:24

<Kiwam głową i upijam kilka łyków kawy. Zmęczenie odpływa praktycznie momentalnie. Ściskam kubek w dłoniach automatycznie je ogrzewając i patrzę na Hazel.>Jeśli martwisz się o mnie, to nie myśl o tym. Nie myśl o tym co będzie. Myśl o tym co jest teraz.<mówię i do niej podchodzę. Siadam obok niej i stawiam kubek na stole.>Pomyśl o naszej córeczce i o tym, że jesteśmy razem. Wszystko będzie dobrze.<Łapię ją za podbródek i kieruję jej twarz tak, że musi na mnie spojrzeć. Patrzę jej głęboko w oczy. Ujmuję jej twarz w dłonie, delikatnie pieszcząc jej policzki opuszkami palców.>Nie myśl o tym wszystkim. Proszę, nie martw się o mnie. Nie martw się o nas.<dodaję i delikatnie ją całuję, zamykając oczy.>

Hazel Jackson - 14-06-14 19:58:22

Okay... <wzdycham cicho po całej jego wypowiedzi. Kiedy mnie całuje, przymykam oczy i układam dłonie na jego ramionach.>

Sam Winchester - 14-06-14 20:09:06

<Całkowicie tracę świadomość otoczenia i skupiam się bez reszty na Hazel. Na jej ustach, które przywierają do moich... Na jej języku, który toczy zawzięty pojedynek z moim językiem. Na jej smaku, tak słodkim i uwodzicielskim. Na jej zapachu, nieokreślonym i bogatym. Wsuwam swoje dłonie w jej włosy i pogłębiam pocałunek coraz bardziej; Po długiej chwili odrywam się od Hazel biorąc głęboki oddech. Przez cały czas, gdy się całowaliśmy, brałem krótkie, urywane oddechy nosem. Teraz gdy patrzę jej w oczy i oddycham spokojniej, po moim ciele rozchodzi się dziwne uczucie. Szczęście...>Okay?<pytam z rozbawieniem przypominając sobie to, że Okay jest naszym Zawsze.>

Sam Winchester - 15-06-14 19:44:25

<Przez jakiś czas jeszcze rozmawiamy, lecz później Haz idzie spać blah.blah blah. Odczytuję smsa i się szeroko uśmiecham. Wychodzę z domu, nie czując zmęczenia. Kawy dodały mi sporo energii.>

Hazel Jackson - 16-06-14 14:54:27

<z spokojnego snu wybudzają mnie skurcze brzucha. Czy coś. Z bólu aż odbiera mi oddech. Czy to już? Jakoś udaje mi się wstać, i ubrać się. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę z domu. Zaciskając usta, rozglądam się i szybko wsiadam do auta Sama. Błyskawicznie piszę SMSa po czym ruszam w stronę szpitala.>

Sam Winchester - 16-06-14 19:04:03

<Po drodze wstępuję do sklepu z dziecięcymi akcesoriami i kupuję wszystko co potrzebne>
<Wjeżdżam do garażu i powoli odpinam pasy sobie jak i Julii. Uśmiecham się smutno patrząc na to jak mnie obserwuje z szerokim uśmiechem na swojej małej twarzyczce. Na chwilę zapominam o wszystkim i uśmiecham się szczerze... Radość mija szybko. Juliette ma uśmiech Hazel. Przełykam ślinę i wychodzę z małą z auta. Biorę ze sobą zakupy i wchodzę do domu. Idę wprost do pokoiku Julii i zmieniam jej pampersa i ubranko. Powoli wkładam ją do łóżeczka i zaczynam wszystko starannie wkładać do szafek. Nie zamierzam odstępować małej ani na krok. Nie pozwolę by jeszcze jej coś się stało. Siadam na fotelu obok jej łóżeczka i podkulam nogi pod samą brodę. Wyjmuję telefon i piszę dwa... teoretycznie trzy smsy. Zamykam oczy i po chwili zwracam swoją głowę w kierunku małej. Śpi spokojnie... Najwidoczniej historia bardzo lubi się powtarzać. Ale ja... Ja nie będę jak John. Nie chcę by Julia stała się łowcą. Ale nie będę też tego ukrywał. musi zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw na tym pieprzonym świecie pełnym śmierci i strat jakie ponoszą ludzie... Zamykam znów oczy i odchylam głowę do tyłu pozwalając promieniom słońca padać bezpośrednio na moje zamknięte powieki.>

Nora Parnell - 16-06-14 20:43:18

<Po około 30 minutach błądzenia po mieście, które ledwo znam, znajduję dom Sama. Podchodzę do drzwi i pukam.>

Sam Winchester - 16-06-14 21:06:20

<Słysząc pukanie do drzwi, zrywam się z fotela i zza paska wyjmuję pistolet. Zaglądam do łóżeczka Juliette i się smutno uśmiecham widząc jak śpi. Mam chorą nadzieję, że przed drzwiami stoi Hazel. Chorą bo a)widziałem jej martwe ciało b)które było już po seksci zwłok. Mogłaby być duchem lecz... Nie potrafiłaby tak szybko opanować tego jak się ujawniać. Zamykam oczy i powoli docieram do drzwi po drodze odbezpieczając pistolet z charakterystycznym trzaskiem. Powoli otwieram drzwi i stoję oko w oko z Norą.>Nora? Co ty tutaj...?<przerywam i wychylam głowę na zewnątrz uważnie oglądając się wokoło.>Skąd wiesz gdzie mieszkam?<pytam po chwili i zabezpieczam broń, wkładając ją za pasek.>

Nora Parnell - 16-06-14 21:10:47

Też cię miło znowu spotkać Sam. <Mówię i wyjmuję wizytówkę, którą dał mi przy naszym pierwszym spotkaniu. Wymachuję mu nią przed twarzą.> Jest tu twój adres. Zauważyłam ją na stoliku i pomyślałam, że wpadnę. <Uśmiecham się> Zły moment? <Pytam po chwili>

Sam Winchester - 16-06-14 21:20:29

<Patrzę zdziwiony i wtedy sobie wszystko przypominam.>No tak... Geez zapomniałem.<mruczę ledwie zrozumiale.>Nie... Może. Tak.<mówię i w trakcie słów kiwam głową.>Nieważne.. Chcesz wejść?<pytam i szerzej uchylam drzwi dając jej wolną drogę do środka.>Tylko ostrzegam, że w każdej chwili pewna osóbka może się rozpłakać.<uśmiecham się smutno.>

Nora Parnell - 16-06-14 21:25:25

<Uśmiecham się> Pewna osóbka? Czyli masz pewnie na myśli dziecko? <Mówię wchodząc do środka. Staję po środku pokoju i rozglądam się.> Fajny domek. <Mówię.> Nie mówiłeś, że masz dziecko. <Spoglądam na niego.>

Sam Winchester - 16-06-14 21:36:13

Dokładnie.<mówię i się smutno uśmiecham. Po wyrazie mojej twarzy widać, że cierpię. Mam zaczerwienione od wcześniejszyh łez oczy.>Bo nie miałem.<wzruszam ramionami i zamykam za Norą drzwi.>Chcesz się czegoś napić lub coś zjeść?<pytam po chwili nasłuchując; Boję się o Juliette.>

Nora Parnell - 16-06-14 21:39:21

No to gratuluję nowego członka rodziny <Mówię i się uśmiecham. Po chwili uśmiech znika z mojej twarzy widząc Sama.> Nie, dzięki <Odpowiadam> Coś się stało? <Pytam zatroskanym głosem.>

Sam Winchester - 16-06-14 21:45:39

<Uśmiecham się i czuję jak zaczynają szklić mi się oczy. Nie daję niczego po sobie poznać i ukrywam to pod szerokim uśmiechem.>Dzięki.<mówię i czuję jak mój uśmiech powoli blednie. Przytakuję i znów silę się na uśmiech.>Naah. Jasne, że nie. Wszystko w jak najlepszych porządku.<kłamię bez zawahania, ale dobrze wiem... Czuję, że moją szczęka drży gdy tylko pomyślę o tym, że już nigdy nic nie będzie w porządku.>Na pewno nic nie chcesz? Nawet whisky? Piwa?<pytam podchodząc do barku w saloni. Otwieram drzwiczki i patrzę pustym wzrokiem na wszystkie alkohole. Od wódki do burbonu... Poprzez szampana, whisky, brandy... etc.>

Nora Parnell - 16-06-14 21:53:36

Okay. <Mówię krótko. Nie bardzo mu wierzę, ale skoro nie chce, to nie będę drążyć tematu.> Hm... no to poproszę whisky, skoro tak stawiasz sprawę. <Mówię i uśmiecham się spoglądając mu w oczy, które wyglądają, jakby miała z nich popłynąć rzeka łez.> To jak ma na imię twoje maleństwo?

Sam Winchester - 16-06-14 22:01:28

<Powoli nalewam whisky do szklanki i podaję ją Norze.>Juliette.<mówię krótko, uśmiechając się smutno.>Jej imię to Juliette. Na drugie ma Hope.<dodaję. Podjąłem tą decyzję już wcześniej. Juliette Hope Winchester. Moja córeczka. Moja i Hazel... Spuszczam wzrok i krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Czuję jak znów łzy zbierają się w moich oczach. Cholera... Nie teraz.>Co u ciebie?<pytam po chwili nie podnosząc wzroku.>

Nora Parnell - 16-06-14 22:13:47

Juliette Hope. <Powtarzam i biorę od niego szklankę> Bardzo ładnie brzmi <Mówię i obiorę łyka whisky.> Nie jest źle. Poznałam kilka osób. Pozwiedzałam trochę miasto. <Odpowiadam po czym patrzę się w podłogę.> Sam. <Spoglądam na niego.> Widzę, że coś jest nie tak. Chcesz o tym pogadać? <Mówię troskliwie. Nie lubię patrzeć na cierpiących ludzi. Sama się przez to czasami dołuję.>

Sam Winchester - 16-06-14 22:21:53

Wiem...<mówię i wzdycham z rezygnacją. Przecieram twarz dłonią>Nie, serio. Wszystko dobrze... Nie chcę o tym gadać. Nie dzisiaj.<mruczę ledwie zrozumiale i wzruszam bezradnie ramionami.>To wszystko jest zbyt trudne, by opowiedzieć ... Mogę powiedzieć tylko tyle, że kogoś dzisiaj straciłem. Kogoś ważnego... A za tydzień idę do piekła, więc...<rozmasowuję powieki. Cholera... Gdyby był jakiś sposób na łatwe i skuteczne wyłączenie uczuć.>

Nora Parnell - 16-06-14 22:28:43

Dobra. Widzę, że cię to męczy więc nie będę pytać. <Mówię i uśmiecham się pocieszająco.> Może pogadajmy o czymś, co pozwoli ci trochę o tym wszystkim zapomnieć. Co ty na to?

Sam Winchester - 16-06-14 22:46:50

Yeah, okay.<uśmiecham się smutno i nagle słyszę płacz Julii. Skinieniem ręki pokazuję żeby Nora dała mi chwilę. Idę do pokoju małej i widząc jak płacze biorę ją na ręce.>Csii... Nie płacz Julie. Nie płacz, kochanie.<mówię i przytulam ją do siebie. Zaczynam cicho nucić Hey Jude i Juliette powoli się uspokaja. Uśmiecham się lekko pod nosem i delikatnie całujeę ją w czoło. Patrzę jak obserwuję mnie uważnym i ciekawskim spojrzeniem. Uśmiecham się szerzej czując jak jej małe rączki zaciskają się na moich palcach. Takie małe bezbronne rączki... Patrzę jak Julia się szeroko uśmiecha. Ma dołeczki po mnie, ale uśmiech ma dokładnie taki jak Hazel. Oczy ma błękitne jak Hazel, ale to akurat może się zmienić... Czuję jak łzy znów napływają mi do oczu; Gdy już mam je ocierać czuję jak mała dłoń dotyka mojego policzka. Uśmiecham się smutno i delikatnie całuję dłoń mojej córeczki. Mam najwspanialsze dziecko na świecie z najwspanialszą kobietą na świecie... Słyszę cichy śmiech i uśmiecham się szerzej przez łzy. Szczerzę zęby w szerokim uśmiechu. Chwilę jeszcze chodzę po pokoju z małą na rękach lecz wtedy widzę jak na moich oczach zasypia. Odkładam ją do łóżeczka i wracam do Nory. Nie przejmuję się łzami.>Przepraszam Nora, ale... Muszę pobyć Sam.<mówię i patrzę na nią.>

Nora Parnell - 16-06-14 22:52:06

<Odprowadzam fo wzrokiem gdy wychodzi do pokoju dziecka.> Jasne. Rozumiem. <Odpowiadam i kończę whisky.> To do zobaczenia. Trzymaj się. < Mówię i się smutno uśmiecham podchodząc do drzwi. Otwieram je i wychodzę>

Sam Winchester - 16-06-14 23:05:56

Do zobaczenia.<mówię i zamykam za nią drzwi. Oczywiście na klucz. Szybko robię sobie kawę w kuchni i w mgnieniu oka ją wypijam. Później idę do pokoju Julii i siadam na fotelu. Wyjmuję z kieszeni telefon i zaczynam stukać palcami o ekran. Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu patrząc przez okno na księżyc. To ja miałem umrzeć. Nie Hazel. A teraz? Umrzemy obydwoje i Juliette zostanie sama...Bo z kim do cholery jasnej?! W dodatku... Jeśli Hazel nie żyje, to jak wyjdę z piekła? Kuźwa to wszystko jest do dupy...>
<Po dłuższej chwili zasypiam niespokojnym snem.>

Sam Winchester - 17-06-14 14:11:11

<Ile sił w nogach biegnę w głąb jakiegoś lasu. Za sobą słyszę ogary piekielne. Depczą mi po piętach... Biegnę już długo i zaczynam czuć skurcz brzucha. Na chwilę przystaję i zginam się wpół. Próbuję opanować oddech i na chwilę przykucam chowając twarz w dłoniach. Nagle słyszę wściekły warkot dochodzący z bardzo bliska. Przecieram twarz dłonią i patrzę w rozwścieczone ślepia ogara. Powoli się podnoszę i nieznacznie się garbię oddychając miarowo i spokojnie. Przełykam gulę w gardle... Z trudem lecz przełykam. Powoli się prostuję.>Dobry piesek... Nie zrobisz mi krzywdy... Nie tym razem.<mówię pewnym siebie tonem głosu i wyjmuję zza paska Colta. Wait, Colta? Mrugam oczami zaskoczony i szybko strzelam prosto między oczy piekielnego psa. Uśmiecham się z ulgą i satysfakcją, widząc jak pada na zimną glebę. Mimo grobowych ciemności widzę jak coś za mną porusza się w krzakach. Szybkim ruchem się odwracam, oburącz trzymając legendarny rewolwer Samuela Colta. Nagle słyszę za sobą charakterystyczny dźwięk jakim jest zgrzytanie kłami przez psa. Odwracam się i znów widzę ogara. Bez namysłu naciskam spust, lecz... Nie mam już naboi. Czuje jak krew odpływa z mojej twarzy i momentalnie czuję jak ostre jak brzytwy pazury zatapiają się w moich mięśniach, dosięgając do kości piszczelowych. Czuję przepływający po moim ciele ból. Czuję jak krew wypływa z głębokiej rany na nodze. Krzyczę z bólu, gdy Ogar szybkim ruchem rozcina pazurami mój tors. Dławię się własną krwią... Zaciskam zęby czując jak pies rozszarpuje mnie na strzępy. Krew wypływa z moich ust. Zaczynam mieć mroczki przez oczami. Nie mam już siły krzyczeć, walczyć... Już tak dużo razy miałem ten koszmar, że dobrze wiem o tym, że i tak umrę rozpływając się z bólu spowodowanym "zabawą" piekielnych psów.>

<Budzi mnie płacz Julii. Szybko zrywam się z fotela i nawet nie przecierając oczu podchodzę do łóżczka małej. Biorę ją na ręce i uspokajam po dłuższej chwili. Idę z nią do kuchni i szybko robię jej mleko w butelce. Przez chwilę spacerujemy po salonie. Szybko znów zamyka oczka i zasypia. Z powrotem kładę ją do łóżeczka i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic. Byleby nie zostawiać jej samej na dłużej. Nawet gdy słodko śpi. Ubieram się i wracam do pokoiku córeczki. Podchodzę do niej i widząc, że znów się obudziła, uśmiecham się wesoło. "Wesoło"... biorę ją na ręce i przewijam ją na przewijaku po czym przez chwilę się bawimy. Idę z nią na rękach do salonu gdzie siadam na kanapie i powoli układam ją na kolanach. Włączam telewizor i szybko trafiam na jakiś kanał dla dzieci. Uśmiecham się smutno widząc jak Julia ciekawie wpatruje się w ekran pełen kolorów i wzorów. Delikatnie głaskam ją po maleńkiej dłoni, nie spuszczając z niej wzroku. Najbardziej dołuje mnie to, że mała nie pozna swojej mamy. Jej mama nie pozna jej, a ja sam... Sam będę musiał ją wychować. Mam wrażenie, że mój zapas łez się już wyczerpał. Nie mam siły na płacz... Nie mam już na nic siły...>

Sam Winchester - 17-06-14 23:20:22

<Po kilkunastu minutach wyłączam telewizor, chwilkę się z nią bawię, lecz w końcu wstaję i delikatnie biorę ją na ręce.Oprowadzam ją po domu, opowiadając o każdym pomieszczeniu w jakim się znajdujemy. Widząc jak Julia ziewa ze zmęczeni a, biorę jeden z albumów ze zdjęciami i siadam z nią na łóżku w sypialni. Zaczynam jej pokazywać zdjęcia. Wujka Deana, mnie, Hazel, dziadka Johna... W moich oczach co prawda zbierają się lzy, lecz skutecznie powstrzymuję je przed wypłynięciem na zewnątrz. Nagle, gdy otwieram stronę z moimi zdjęciami z podstawówki, czuję jak malutka dłoń mojej córeczki zaciska się na moich włosach i za nie ciągnie. Śmieję się cicho, patrząc małej w jej pogodną twarzyczkę. Widzę jak powolutku ziewa i zamyka oczka. Po praktycznie kilku sekundach, może minutach zasypia. Lekko całuję ją w czoło.>Dobranoc, skarbie.<mówię szeptem i idę z nią do jej pokoiku, gdzie układam ją wygodnie w łóżeczku i przykrywam kocykiem. Zamykam, uchylone wcześniej okno i wychodzę, spoglądając na śpiącą Julię. Uśmiecham się szeroko, lecz czuję jak po moich policzkach powoli ciekną łzy. Idę do kuchni gdzie szybko robię mocną, czarną kawę i małą kanapkę. Szybko ją zjadam i wypijam kawę.Włączam laptopa i po dłuższym namyśle robię kolejną kawę. Dzisiaj nie zasypiam. Nie ma mowy... Zaczynam przeglądać coś w internecie.>

Sam Winchester - 18-06-14 21:26:20

<Po kilku godzinach przecieram oczy i wyłączam laptopa. Nie mogę zasnąć. Nie mogę zasnąć. powtarzam sobie w myślach, robiąc sobie kawę. Szybko ją wypijam i czuję jak powoli zaczyna rozsadzać mnie energia. Idę do pokoiku Julii i przystaję w drzwiach. Nim oczy przyzwyczajają mi się do egipskich ciemności mija trochę czasu. Po chwili jednak zauważam ciemną postać pochylającą się nad łóżeczkiem malej. Bez zastanowienia wyjmuję zza paska pistolet i strzelam w nieznajomego. Trafiam go w ramię lecz on nic sobie z tego nie robi. Tylko się odwraca i w ułamku sekundy rozpływa się w powietrzu. Dopadam do małej i patrzę na nią z wyraźnym strachem w oczach. Śpi. Uważnie się jej przyglądam czy aby nie ma na swoich małych ustach śladów krwi, lecz na szczęście nic nie dostrzegam. Opieram łokcie na jej łóżeczku i patrzę na nią z nikłym uśmiechem malującym się na moich ustach. Po chwili widzę jak powoli otwiera oczka i nieznacznie się przeciąga. Widząc mnie zaczyna cicho chichotać. Śmieję się cicho.>Śmiejesz się z tatusia, Julia? Czy może do tatusia?<pytam retorycznie choć dobrze wiem, że nie usłyszę odpowiedzi. Delikatnie biorę ją na ręce i po chwili ją przebieram i przewijam. Idziemy do kuchni.>Dzisiaj prawdopodobnie poznasz wujka Deana... Jestem pewien, że go polubisz. Przyznam to z trudem ale... Bywa zabawny.<mówię z szerokim uśmiechem patrząc jak bawi się guzikami mojej koszuli. Gdy już jestem z nią w kuchni, jedną ręką robię jej mleko w butelce, a drugą kurczowo ją trzymam by nic jej się nie stało. Przez chwilę ją karmię po czym wkładam pustą butelkę do zlewu i idę z nią do jej pokoju. Zaświecam światło i biorę z małego regału jakąś książeczkę z obrazkami. O królewnie śnieżce jak się okazuje. Siadam po turecku na fotelu i kładę sobie Julię na kolanach tak by widziała każdy obrazek i mogła wodzić po książeczce paluszkami. Zaczynam jej cicho czytać. Słysząc jej gaworzenie robi mi się cieplej na sercu i niemal zapominam o swoich problemach.>

Hazel Jackson - 19-06-14 09:56:46

<przyglądam się wszystkiemu, niewidoczna dla nikogo. Przyglądam się Samowi. Przyglądam się Julii. Jest mi tak zimno. Próbuję się pojawić, ale to zawsze niczym nie skutkuje. Więc tylko patrzę. Sunę jak duch którym jestem za nimi. Nie wiem czy częściej jestem przy Julii czy Samie. Co za różnica? I tak mnie nie widzą.
Teraz staję za Samem, gdy czyta naszej swojej córeczce. Słucham głosów, jego i Julii. Dotykam jego ramienia, choć wiem, że poczuje najwyżej lekki chłód.>
Sam..
<szepczę. 1 słowo, 2 wargi, 5 palców zaciśniętych w 1 pięść.
1 róg pokoju, 2 rodziców, 3 4 5 powodów, by próbować.
1 dziecko, 2 oczu, kolejne dni strachu.
Spójrz na mnie - o to chciałabym Cię poprosić. Porozmawiaj ze mną, bo oszaleję sama. Znajdź lek na te łzy, bo naprawdę chciałabym odetchnąć.
Żyć.>

Sam Winchester - 19-06-14 10:42:33

<Od dłuższego czasu czuję w pokoju chłód. Reaguję dopiero gdy czuję coś na ramieniu.Momentalnie przestaję czytać wpół zdania. Odwracam głowę. Nikogo nie dostrzegam, lecz dobrze czuję czyjąś obecność. Jej obecność.>Hazel?<pytam cicho, czując jak po policzkach znów zaczynają płynąć łzy.>Jeśli to ty to... skup się i się pojaw. Proszę...<mówię jeszcze ciszej i czuję jak Julia zaciska swoje małe rączki na moich palcach. Bawi się nimi... Nie ma pojęcia, że w jej pokoiku jest duch... Jej mamy. Zamykam oczyy by powstrzymać łzy przed dalszym płynięciem.>
<Po jakimś czasie prób wezwania jej, poddaję się. Wzdycham i ze łzami w oczach kontynuuję czytanie Julii.>

Dean Winchester - 19-06-14 12:02:33

<podchodzi pod drzwi, z przekonaniem, że tak jak zwykle będą otwarte. Nie pomylił się - nacisnął klamkę i ostentacyjnie wszedł do środka. Usłyszawszy głos Sama, poszedł w kierunku jego źródła - do salonu. Oparł się bokiem o framugę drzwi, unosząc lekko kącik ust> Jak tam? <zapytał z bladym uuśmieszkiem na ustach>

Sam Winchester - 19-06-14 12:14:35

<Słysząc kroki w korytarzu, instynktownie sięgam do pistoletu włożonego za pasek. Gdy ju mam go wyjmować, słyszę głos Deana. Wzdycham z ulgą i odkładam książkę na stolik. Odwracam głowę w stronę brata i wymuszam uśmiech. Uśmiech, który na pierwszy rzut oka wygląda jakby nie był do końca szczery. Może to przez to, że wyglądam jak ostatnie nieszczęście? Jestem prawie pewien, że wyglądam jak wtedy gdy przestałem pić krew. Blady z zaczerwienionymi oczami. Jakbym nie spał kilka dni... Co zresztą jest prawdą.>Od dzisiaj się tak witamy?<uśmiecham się trochę szerzej>Okay... A u ciebie?<pytam po chwili zamyślenia>

Dean Winchester - 19-06-14 12:28:55

Ta, bardzo okay. <ściągnął brwi, przyglądając się mu uważnie> Stary, wyglądasz okropnie. <potrzasnął lekko głową, wyminął brata i usiadł na kanapie> Niech zgadnę. Nękają cię koszmary i boisz się zasnąć. <uniósł pytając brew, podnosząc wzrok na Sama> Okay... mógłbyś mi pokazać moją siostrzenicę, zanim przejdę do złych wiadomości. <zaproponował, celowo używając słowa siostrzenica. Przy ostatnich słowach, nikly uśmiech zszedł z jego twarzy>

Sam Winchester - 19-06-14 12:38:40

Ugh...<przewracam oczami słysząc jego uwagę o moim wyglądzie.>Wiem jak wyglądam, stary. Mam lustra.<mówię ironicznie>To aż tak oczywiste czy podwyższył ci się poziom IQ?<pytam z lekkim rozbawieniem>Tak. Ale bardziej boję się tego, że gdy się obudzę, Julia będzie martwa.<przełykam ślinę i spuszczam wzrok na małą. Julia uważnie obserwuje Deana. Jest wyraźnie zaciekawiona tym, że widzi kogoś pozornie obcego.>Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Ciekawe czy jak wrócę nadal nie będziesz zabawny.<uśmiecham się ironicznie. O ile w ogóle wrócę, myślę i przygryzam od środka dolną wargę. Powoli podaję mu Julię.>Złe wieści? Wątpię by mogło być gorzej.<komentuję i wzdycham pocierając powieki.>

Dean Winchester - 19-06-14 12:55:02

Więc nazywa się Julia. <powiedział, patrząc się na córkę Sama i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem> Hej, mała. Wiesz, masz prawie taką samą dziewczęcą urodę jak twój tata. <uśmiechnął się szerzej i pokręcił lekko głową z rozbawieniem> Ja jestem bardzo zabawny, w oodróżnieniu od ciebie! <po chwili westchnął, powazniejąc i przeniósł wzrok na Sama> Niedawno poznałem Beth. Fajna blondynka, zna się na przekrętach i nadnaturalnych... bo była siostrzenicą Bobby'ego. <powiedział, wbijając wzrok w podłogę> To ona powiedziała mi, że Bobby... nie żyje. <ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Mocno zacisnął wargi w cienką linię, nie podnosząc wzroku na Sama>

Sam Winchester - 19-06-14 13:05:59

<Wzdycham z irytacją.>Nie mam dziewczęcej urody. Julia, nie słuchaj wujka.<mówię do małej z rozbawieniem.>Woah..  Zapomniałem, że jesteś wiecznym dzieciakiem z tym swoim dziwnym poczuciem humoru. Czasem myślę, że jesteś idiotą...<wzdycham teatralnie>Bo nim jesteś.<uśmiecham się szeroko i po chwili przecieram twarz dłonią.>Beth? Też ją poznałem. Radziła mi zmienić tożsamość gdy jej powiedziałem, że mam dożywotni zakaz wstępu do Nowego Orleanu. Dożywotni to znaczy jeszcze tylko trzy dni. Poza tym nie wiedziałem, że Bobby ma siostrzenicę... I siostrę, bo gdyby nie miał siostry to nie miałby siostrzenicy. Chyba, że Beth jest taką siostrzenicą dla niego jak Julia dla ciebie.<mówię i gdy słyszę jego następne słowa patrzę na niego z zaskoczeniem i przerażeniem.>Jaja sobie robisz, prawda?!<pytam i czuję jakby kolejna struna we mnie pękła.>

Dean Winchester - 19-06-14 13:15:00

Bobby skrywał wiele tajemnic. <podsumował, wzruszając ramionami. Podniósł się z kanapy> A wyglądam jakbym żartował?! <podniósł głos> Dla mnie ta wiadomość też jest ciosem! A dodatkowo ty też umierasz! <kontynuuował, lustrując twarz Sama wzrokiem>

Sam Winchester - 19-06-14 13:27:02

<Przełykam ślinę i spuszczam wzrok na podłogę. Czuję jak oczy zaczynają mi się szklić. Spoglądam na Julię i zaciskam.wargi w cienką linię. Zamykam oczy, czując jak łzy wypływają mi spod powiek.>Wierzę ci, ale...<nie wiem co powiedzieć. Nie wiem co myśleć.>I prawdopodobnie nie wrócę. Zostawię Julię... Ciebie. A jeśli nawet wrócę to może za kilka tygodni... mięsięcy, ale jako demon.<mówię i podnoszę wzrok na brata.>Nie chcę być tym na co polujemy. Nie chcę być potworem...<przełykam ślinę.>Kto był z Bobby'm jak umarł? Rufus? Garth?<pytam nie powstrzymując łez.>

Dean Winchester - 19-06-14 13:56:51

<zacisnął mocno szczęki, słysząc słowa Sama. Bez namysłu, złapał go za koszulkę i przygwoździł do ściany> Nawet nie waż się tak mówić. Wrócisz i będziesz cały i zdrowy. <warknął, patrząc Samowi w oczy> Nie trzeba było robić sobie dzieciaka, wiedząc, że idziesz do piekła. <dodał i puścił go, cofajac się o krok> Rufus. <odpowiedział krótko>

Red Coat - 19-06-14 13:57:02

<wchodzi do domu z hukiem otwieranych drzwi. Ruchem dłoni wysyła Sama i Deana na dwie przeciwległe, przygważdżając ich do niej. Przechodzi się po domu, okradając Sama z całej broni i ze wszystkich przedmiotów na nadnaturalnych. Nie zostawia nic. Wraca do salonu i uśmiecha się szeroko> Jak tam, Sammy? Moje kondolencje po stracie Hazel. Ale przynajmniej podtrzymujesz tradycję. Wszyscy, których kochasz, umierają. <kręci lekko głową i odwraca się w stronę Deana> A oto nasz drugi Winchester, były łowca, obecna kura domowa. Biedny, musy zostawać z dzieckiem, kiedy twoja dziewczyna imprezuje w najlepsze. Mówiła ci o swoim uzależnieniu? Nie? To widocznie macie wiele do obgadania <mówi z szerokim uśmiechem na twarzy i robi jeszcze krok w jego stronę, stając tuż przed nim. Długie palce zaciska na jego szczęce, unieruchamiając mu głowę i składa na jego ustach pocałunek, przelewając w niego całą moc i łaskę, którą zabrała archaniołowi. Odsuwa się od niego, oblizując ze smakiem usta i podchodzi jeszcze do Julii, biorąc ją na ręce> I tak zostaniesz bez rodziców, więc może ja się tobą zaopiekuję, co? <unosi brew, uśmiechając się szeroko> Zresztą zobaczymy <dodaje i znika, uwalniając Winchesterów>

Sam Winchester - 19-06-14 14:32:50

<Przez cały czas nie mam pojęcia co się dzieje. Dopiero gdy widzę jak Red Coat znika z małą, reaguję i krzyczę żeby ją zostawiła. Lecz na próżno. Gdy znika upadam na kolana i chowam twarz w dłoniach kryjąc łzy, które płyną po moich policzkach niczym niepohamowane wodospady. Czemu, do cholery jasnej, wszyscy, którzy są dla mnie ważni tak kończą?>Dean, wszystko okay?<pytam po chwili patrząc na niego i starając się powstrzymać łzy.>

Dean Winchester - 19-06-14 15:19:57

<od chwili, gdy zobaczył RC całkiem zesztywniał, sluchajac uważnie jej słów i co jakiś czas zerkając w stronę Sama. Ściągnął brwi zniepokojem, słysząc jej ostatnie słowa. Kiedy złączyła ich usta w pocałunku, i to nie byle jakim pocałunku, na początku skrzywił się z obrzydzeniem, jednak po chwili nie zwracał już uwagi na to, tylko na przypływającą do niego energię, moc. Wszystko dzieje się za szybko. Kiedy RC go uwalnia, Dean opada na kolana, wciąż nie bardzo wiedząc o co chodzi.> Zbyt okay. <odpowiedział po dłuższej chwili. Wstał nie czując zmęczenia, ani wyczerpania - nic.> Zabrała ci córkę. <podniósł nieco głos>

Sam Winchester - 19-06-14 15:31:04

<Przytakuję cicho i wstaję na własne nogi podpierając się o ścianę.>Pamiętasz jak mówiłeś, że nie jestem przeklęty?<pytam marszcząc czoło, nie zwracam już uwagi na łzy, które sprawiają, że mój obraz jest nie wyraźny.>Oto kolejny dowód na moją teorię.<dodaję i do niego podchodzę; Pomagam mu wstać i pustym wzrokiem patrzę w okno.>

Dean Winchester - 19-06-14 15:39:41

Hej, Sammy! <powiedział stanowczo, zmuszając go do spojrzenia na niego> Odzyskamy Julie, jasne? Jeśli nie znajdziemy je przed... no wiesz... to sam jej będę szukać. <kontynuował. Wciąż dziwnie się czuł, tak...zbyt dobrze, nieswojo>

Sam Winchester - 19-06-14 15:50:47

Jasne.<mówię cicho i przecieram twarz dłonią. Boję się najgorszego... Boję się, że Red Coat ją zabiła... Nie. Nie mogę myslec o kolejnej stracie. Nie mogę. Zamykam oczy czując jak powieki na chwilę zatrzymują łzy. Czuję jak drży mi szczęka. Dopiero po chwili otwieram oczy i patrzę na Deana rozmytym wzrokiem.>Co jest? Coś ci zrobiła tym pocałunkiem?<pytam po chwili wpatrywania się w niego. Znam go dwadzieścia pięć lat. Dobrze widzę, że coś jest nie tak.>

Dean Winchester - 19-06-14 15:58:36

Najwyraźniej. <ściągnął brwi. Po chwili coś mu przyszło do głowy> Czekaj chwilę. <nakazał i poszedł do kuchni. Wyciągnął z szuflady jakiś ostry nóż i wrócił do Sama> Czułem wtedy, jakby przypływ energi, jakiejś mocy. <wytłumaczył krótko i przełknął ślinę, szykując się na najgorsze. Naciął sobie miejsce po wewnętrznej stronie przedramienia, tworząc dość głęboką ranę, która szybko sięzasklepia z przebłyskiem niebieskiej mgiełki. Łaska.> Szlag by to. <warknął, ze złością rzucając nóż na podłogę. Przetarł twarz dłonią, kląc pod nosem>

Sam Winchester - 19-06-14 16:08:07

<Uważnie obserwuję to co robi Dean i gdy pojawia się błękitna mgiełka, otwieram usta by coś powiedzieć, lecz zamykam je tak szybko jak je otworzyłem.>Więc co... Od teraz mój starszy brat jest aniołem?<pytam zdezorientowany mimo iż dobrze znam odpowiedź.>

Dean Winchester - 19-06-14 16:41:27

Zamknij się. <warknął> Nie jestem cholernym aniołem. <dodał ze złością i po chwili wziął oddech> Masz kontaky do jakiegoś anioła? <zapytał, unosząc brwi> Albo Beth? <dodał po chwili> Zostawiłem jej swój numer, ale jeszcze się nie odezwała. <wytłumaczył krótko, starając się zachować spokój>

Sam Winchester - 19-06-14 16:47:04

Okay, okay.<mówię unosząc dłonie w obronnym geście.>Nie mam... Chociaż. Mam w sobie cząstkę anielskiej łaski. Można by ją ze mnie pobrać i wezwać Ezekiela, ale... No przez to zostanę sparaliżowany lub umrę. Poza tym nie wiadomo czy on jeszcze żyje.<mówię i przełykam ślinę.>

Dean Winchester - 19-06-14 17:00:52

Nie będziemy ryzykować. <uciął. Wtedy poczuł wibracje telefonu, więc wyciągnął komórkę i przeczytał sms> To Beth. <oznajmił, podnosząc wzrok na Sama. Odpisał i schował telefon> Sam, poradzę sobie. Nie rób niczego głupiego, znajdziemy Julie. <uśmiechnął się do brata kątem ust. Coś sobie przypomniał. Pstryknął palcami, mrużąc oczy i w pokoju pojawiła się wszelka broń Sama, skradziona wcześniej przez RC. Ułożył usta w podkówkę> To akurat mi się podoba.

Sam Winchester - 19-06-14 17:06:36

Nie mam już niczego głupiego do zrobienia. Już zawarłem pakt, nie mogę zawrzeć drugiego.<wzruszam bezradnie ramionami przygryzając dolną wargę.>Yeah. Znajdziemy.<mruczę i ocieram policzki i oczy; Widząc jak Dean pstryka palcami i cała moje broń się pojawia. uśmiecham się smutno.>Zajebiście jest mieć moce, nie?<przecieram powieki>Ale to też zależy jaką moc masz i zależy od okoliczności.<mruczę bardziej do siebie i powoli opieram się o ścianę.>

Dean Winchester - 19-06-14 17:23:23

Wciąż chcę się jej pozbyć. <powiedział stanowczo> Wolę bycie człowiekiem niezależnie od tego, jak zarąbiste będę miał zdolności. <dodał z przekonaniem> Chyba powinienem się zbierać. <powiedział po chwili>

Sam Winchester - 19-06-14 17:26:28

<Przytakuję i nagle wpadam na pewien pomysł.>Miranda. Może mi pomóc zlokalizować Julie.<mówię i po raz pierwszy od kilku dni uśmiecham się szczerze i z cholerną nadzieją. Przecieram twarz dłonią i patrzę na Deana.>Okay. Czaję. Tobias, Alice, pozbywania się łaski. Czaję.<mówię i zamykam na chwilę oczy, po czym je otwieram i patrzę na brata.>

Dean Winchester - 19-06-14 17:34:49

<po słowach Sama, wzniósł oczy ku górze i odebrał sms, unoszac brwi> Sam... założę się o piwo, że to Beth ma twoje dziecko. <powiedział, zaciskając wargi.> Zaraz do niej jadę. Dam znać, jeśli to faktycznie będzie Julia, okay? <schował telefon do kieszeni i wwyszedł>

Sam Winchester - 19-06-14 19:24:35

<Patrzę na Deana z nadzieją i mimowolnie powoli się uśmiecham.>Dzięki Bogu...<mówię>Jasne. Napisz od razu jak się dowiesz.<obejmuję się ramionami i patrzę jak wychodzi z domu. Od razu zaczynam segregować broń i wkładać ją do poszczególnych szafek.>

Dean Winchester - 19-06-14 22:17:39

<Zaparkował pod domem Sama i razem z Beth wysiadł z Impali, Podszedł do drzwi i zapukał w nie otwarte dłonią, wiedząc, że to powinno zirytować Sama>

Bethany Wexler - 19-06-14 22:23:46

<wyszłam z samochodu za Deanem, cały czas trzymając na rękach dziecko. Stanęłam za nim> Dla twojej wiadomości zawsze się tak ubieram. Przyzwyczajenie ze starej pracy <wzruszyłam lekko ramionami, kończąc wcześniejszą rozmowę i popatrzyłam się na drzwi> Fajnie tak mieć rodzeństwo, które można wkurzać, co? <uśmiechnęła się nikle pod nosem>

Sam Winchester - 19-06-14 22:28:04

<Słysząc donośne pukanie, liczę do dziesięciu żeby nie wybuchnąć. Podchodzę do drzwi i otwieram je.>Stary... Błagam.<mówię i patrzę na Beth trzymającą Julie.>Hej Beth.<witam się z szerokim uśmiechem i biorę od niej córeczkę. Przytulam ją do siebie i znów patrzę na brata i blondynkę.>Macie coś o łasce?<pytam po chwili otwierając szerzej drzwi tak żeby weszli jeśli chcą lub mają czas.>Wejdziecie?<pytam po chwili>

Dean Winchester - 19-06-14 22:36:38

Nie wiem, o co ci chodzi... <powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach, jeszcze zanim Sam otworzył> To łaska Gabriela. <powiedział, uśmiechając się sztucznie na sekundę. Po jego propozycji, spojrzał pytająco na Beth> Wejdziemy? <zapytał, unosząc brew>

Bethany Wexler - 19-06-14 22:44:28

Możemy <kiwnęłam głową, a po chwili zmarszczyłam brwi> A nie śpieszy nam się? No wiesz, czarownica, rytułał... Powinniśmy się streszczać, jeśli nie chcemy... no wiesz <żebyś zginął, dokończyłam w myślach, patrząc się znacząco na chłopaka. Przeniosłam wzrok na Sama i uśmiechnęłam się lekko do małej na jego rękach>

Sam Winchester - 19-06-14 22:52:01

<Uważnie ich słucham.>Nie zatrzymuję was. Serio, wiem o co chodzi. Rytuał etc. Niech zgadnę wydobywanie łaski?<pytam marszcząc nieznacznie czoło>Bądźcie ostrożni. Nie chcę żeby mój brat umarł przede mną.<mówię i przełykam ślinę. Sam przecież chciałem kiedyś wydobyć z siebie łaskę. Żeby uwolnić Deana z piekła. Patrzę na małą i pierwsze co rzuca mi się w oczy to jej szeroki, radosny uśmiech. Delikatnie zaczynam ją łaskotać. Zaczyna chichotać i łapać mnie za palce swoimi maleńkimi dłońmi, tak abym przestał. Po chwili jednak przestaję czując jak jej dłonie zaciskają się na moich palcach i patrzę na Deana.>Dzwońcie jak coś nie pójdzie zgodnie z planem.<mówię stanowczo i przełykam ślinę.>

Bethany Wexler - 19-06-14 23:26:58

Jak to umarł przed tobą? Przecież jesteś od niego młodszy, nie mylę się? <spytałam Sama, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że może nie powinnam tego robić. Westchnęłam cicho, spuszczając wzrok na splecione dłonie, żeby po chwili z powrotem podnieść go na chłopaka>

Dean Winchester - 19-06-14 23:36:01

Ta. <potwierdził, zaciskając wargi w cienką linię; zerknął kątem oka na Beth> Miejmy nadzieję, że wszystko będzie okay. <zmusił się do uśmiechu> Trzymaj się stary, i następnym razem lepiej pilnuj swojego dziecka. <powiedział, uśmiechając się szeroko. Kiedy obrócił się na pięcie, uśmiech zszedł z jego twarzy. Wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyki w stacyjce. Czekając na Beth, włączył album Rolling Stonesów>

Sam Winchester - 19-06-14 23:48:26

Owszem jestem młodszy, ale... Nieważne.<mówię i się uśmiecham patrząc to na Deana to na Beth.>Dean byłeś przy tym jak Czerwona porwała Julię. Dobrze wiesz, że nie mogłem nic zrobić.<patrzę jak odchodzi i uśmiecham się do Beth.>Dzięki za wszystko. Do zobaczenia.<mówię i gdy odchodzi zamykam drzwi. Tym razem na klucz. Patrzę na małą. Zasnęła zaciskając rączki na moich palcach. mimowolnie się uśmiecham i idę z nią do sypialni. Kładę ją na łóżku i układ koc tak, że choćbym nie wiem jak się wierciła to i tak nie spadnie. Idę do łazienki gdzie biorę prysznic i się przebieram w czarną bokserkę. Wracam do sypialni i kładę się obok córeczki. Delikatnie całują ją w główkę i przytulam małą do siebie, tak jakbym już nigdy miał jej nie wypuścić. Chociażby dla jej bezpieczeństwa. No ale halo! Bycie dzieckiem jednego z dwóch najlepszych łowców na świecie to na pewno nie jest synonim "bycia bezpiecznym". Zasypiam po dłuższej chwili przytulony do maleństwa.>

Bethany Wexler - 19-06-14 23:54:09

Cześć <mówię cicho i odchodzę w stronę samochodu, gdzie czekał Dean. Wsiadam na miejsce pasażera> To teraz szukamy tamtego eks-archanioła  tak? <uśmiecham się kątem ust, wbijając wzrok w przednią szybę i myśląc nad czymś>

Dean Winchester - 20-06-14 00:04:12

Niestety. <powiedział, krzywiąc się lekko> Masz jakieś pomysły? <zapytał, ściszając muzykę i unosząc brew>

Bethany Wexler - 20-06-14 00:14:27

Tak szczerze to nie mam za bardzo pojęcia. Jestem tylko człowiekiem <wzruszyłam lekko ramionami, nawet się na niego nie patrząc. Dopiero po chwili przeniosła na niego swój wzrok> Może znowu spróbuj skorzystać z mocy, co? To jedyne co przychodzi mi do głowy <powiedziałam cicho, zaciskając palce na bandażu. Okropnie bolało. Owinęłam kawałek opatrunku i zawinełam go mocniej, żeby uciskać ranę>

Dean Winchester - 20-06-14 00:28:10

Więc... zawrócić do ciebie? <zapytał, obracając głowę w jej stronę i mrużąc oczy. Zauważył, że blondynka poprawia sobie opatrunek na ręce. Westchnął cicho, przenosząc wzrok przed siebie> Okay. To co teraz zrobię będzie idiotyczne i pozostanie między nami. <zapowiedział; wyciągnął rękę, przykładając dwa palce prawej dłoni do jej czoła i z pomocą swoich nowych mocy, uzdrowił ją. Szybko wrócił ręką na kierownicę i jak gdyby nigdy nic, zaczął nucić piosenkę Stones'ów, która właśnie leciała z odtwarzacza>

Bethany Wexler - 20-06-14 00:51:31

<zastygam na chwilę, patrząc się uważnie, co robi. Po sekundzie nie odczuwam już żadnego bólu. Przenoszę wzrok na chłopaka> Chodziło mi o użycie mocy do znalezienia tamtego anioła. Nie musiałeś ich marnować na mnie, ale... dziękuję <kiwnęłam głową, czując ulgę. Zmarszczyłam  lekkp brwi> Wszystko w porządku? Wiem, że sytuacja jest taką a nie inna, ale po spotkaniu z Samem wydajesz się jeszcze bardziej przybity niż wcześniej <przekrzywiłam lekko głowę, przyglądając mu się uważnie. Nie liczyłam, że zacznie się zwierzać, ale byłam ciekawa. Po chwili coś mi się przypomniało. Zaczęłam grzebać w torebce i po sekundzie wyciągnęłam z niej piersiówkę Bobbyego, którą nosiłam od dłuższego czasu. Przyjrzałam się jej po raz ostatni i podałam ją chłopakowi> Myślę, że chciałby, żebyście ją mieli.

Dean Winchester - 20-06-14 01:08:40

Wiem. Korzystam, póki mogę, nie? <powiedziałz uśmieszkiem pod nosem> Tak sądzisz? <uniósł brew, patrząc na nią> Może to dla tego, że Sam już za trzy dni idzie do piekła? <zapytał retorycznie, a jego głosie nie dało się dosłyszeć żadnej emocji> Sprzedał duszę zaraz po tym, jak to ja giniłem w piekle za niego. <dodał i wzruszył ramionami, układając na moment usta w podkówkę. Widząc, że szuka czegoś w torebce, ściągnął nieznacznie brwi i odebrał od niej piersiówkę> Dzięki. <podziękował, nie wiedząc zbytnio, co innego powiedzieć. Posłał jej nieznaczny uśmiech i schował piersiówkę do wewnętrznej kieszeni kurtki. Po chwili nacisnął pedał gazu i odjechał>

Sam Winchester - 21-06-14 11:49:38

<Budzę się z kolejnego koszmaru. Już jutro umrę. Praktycznie pojutrze, ale... Jutro będę miał halucynacje. Wzdycham i widząc, że mała jeszcze śpi, uśmiecham się nikle i idę do łazienki. Biorę prysznic, szczotkuję zęby, ubieram się i wychodzę. W sypialni zauważam, że Julia się obudziła i spokojnie leży wpatrując się w sufit swoimi ciekawskimi oczami. Uśmiecham się szerzej i biorę ją na ręce.>Hej kochanie<mówię cicho i całuję ją w czoło. Słyszę jak chichocze gdy ją łaskoczę. Idę z nią do kuchni gdzie robię jej mleko w butelce i sobie kanapkę i kawę. Karmię ją, później sam zjadam i wypiham kawę. Wtedy dostrzegam, że znów zasnęła. Wzdycham i zanoszę ją do jej pokoiku. Kładę ją w łóżeczku i wracam do kuchni. Włączam laptopa i zaczynam przeglądać internet.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 12:17:17

< Miranda podeszła niepewnie pod drzwi znajomego jej domu. Po drodze kupiła parę ulubionych ciastek z czekoladą i puszkę dobrej, mocnej kawy. Wiedziała, że to nie jest może zbyt dobry prezent, ale chciała jakkolwiek się przysłużyć chłopakowi. Zapukała do drzwi i z przygryzioną wargą czekała niecierpliwie aż jej otworzy >

Sam Winchester - 21-06-14 12:23:49

<Słysząc pukanie do drzwi ściągam brwi i wstaję od laptopa. Podchodzę do drzwi i je otwieram.. Gdy widzę Mirandę, mimowolnie się uśmiecham.>Hej Mira. Co u ciebie?<pytam otwierając szerzej drzwi dając jej tym znak by weszła do środka.>Kawa, ciastka? Zapomniałem o jakiejś okazji na świętowanie?<nie ukrywam rozbawienia i dobrego humoru>

Miranda McGuinness - 21-06-14 12:27:30

< Miranda uśmiechneła się pewnie widząc Sama. Nie był w idealnej kondycji, ale spodziewała się widzieć cień człowieka, więc nie było najgorzej > A co ciekawego może się dziać u czarownicy, hmm? < zaśmiała się sarkastycznie i weszła do środka. Ściągneła buty i z gracją rzuciła je w kąt > Myślałam, że może poprawię ci jakoś humor. Nie chciałam tego robić w nielegalny sposób więc postawiłam na słodkości < puściła mu oko i staneła przed nim, świdrując zatroskanym spojrzeniem > Jak się trzymasz?

Sam Winchester - 21-06-14 12:32:18

Dużo rzeczy. No wiesz rytuały, podróże etc.<mówię i uważnie ją obserwuję z rozbawieniem>Nielegalny, czyli?<pytam>Jest okay. Oprócz tego, że już jutro, a teoretycznie pojutrze o północy umrę, jest okay. I oprócz tego, że Hazel nie żyje też.<mówię i wzdycham>

(Jakbym zniknęła to znaczy, że net mi nawalił :/ bo coś się właśnie psuje i nie wiem co :/)

Miranda McGuinness - 21-06-14 12:46:54

< Miranda nie dodała nic więcej tylko wzruszyła zabawnie ramionami. Skierowała się do kuchni gdzie nastawiła wodę na kawę, a ciasta wysypała na talerz. Spojrzała na niego zmartwiona > Sam, w co ty się znowu wpakowałeś? Po co ciągle mieszasz z druga stroną? < na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia > W jaki sposób umarła Hazel?

Sam Winchester - 21-06-14 14:11:10

<Zamykam drzwi za klucz i idę za Mirandą do kuchni.>Nie powiem ci, ze lubię umierać, bo bym skłamał. Nie powiem, że dlatego, że nie mam po co żyć, ponieważ to także jest cholernym kłamstwem...<mówię i wzdycham>Ale jeśli w grę wchodzi zdrowie moich bliskich to nie myślę racjonalnie.<przełykam ślinę nasłuchując czy mała nie wstała lub czy nic jej nie zaatakowało.>Zaprzedałem duszę, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.<mamroczę i słysząc pytanie zamieram. Czuję jak zaczyna drżeć mu szczęka. Pociągam nosem i zamykam oczy. Byleby nie okazać słabości, byleby się nie złamać.>Przy... Przy porodzie.<odpowiadam i opieram się o ścianę plecami. Nadal mam zamknięte powieki. Wszystko wraca. Czuję jak łzy powoli wypływają spod moich powiek i płyną po policzkach.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 14:45:52

< Miranda ułamała kawałek ciastka i wzięła go do ust. Miała problem z jego przełknięciem ponieważ łzy cisneły się jej do oczu. Nie mogła zrosumieć postępowania Sama, dla niej nie miało to żadnego sensu. Przymkneła oczy i spuściła głowę > Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? Zdajesz sobie sprawę jak bardzo ingerujesz w siły, które są ponad nami? < podniosła lekko głos i spojrzała na niego cierpko > Poświęcenie... przecież... przecież twoje dziecko zostanie same! < jej głos coraz bardziej się chwiał. Kolejny z braci został obdarzony tym niezwykłym darem. I kolejny z braci będzie szedł w zaświaty. Miranda uśmiechneła się cierpko > I tak pewnie długo tam nie posiedzisz prawda? < położyła dłoń na jego nadgarstku i zaczęła go gładzić >

Sam Winchester - 21-06-14 15:14:03

<Tylko w ciszy słucham jej słów, czując jak łzy płyną po moich policzkach.>To nie miało tak być. Miała zostać z małą kilka dni, po mojej śmierci, ja bym wrócił i bylibyśmy szczęśliwi. A teraz? Teraz wszystko poszło się pieprzyć.<chowam twarz w dłoniach i czuję jak łzy spływają po moich policzkach coraz szybciej>Wątpię... Wątpię by ktokolwiek mnie wyciągnął. Może Julii będzie lepiej beze mnie...? No bo... Popatrz tylko. Kto by chciał takiego ojca jak ja? Nikt.<mówię i przecieram powieki, które wciąż są zamknięte. Wtedy słyszę płacz, Daję Mirandzie znak, że zaraz wracam i idę do pokoju małej. Podchodzę do łóżeczka i biorę ją delikatnie na ręce. Przewijam ją na przewijaku i po chwili idę z nią do kuchni. Pokazuję Julii Mirandę i widzę jak się uśmiecha.>Julia poznaj ciocię Mirandę.<mówię i się smutno uśmiecham przez łzy.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 16:10:25

< Miranda zacisnęła palce na jego przegubie. Nie mogła tego słuchać, dlatego przerwała mu w połowie zdania > A ty skąd możesz wiedzieć jakim będziesz ojcem, hm? Dziecko MUSI mieć rodzinę rozumiesz? < z jej oczu popłynęły łzy > Ja straciłam mojego kochanego ojca i patrz jak się stoczyłam. To co powiedziałeś jest bardzo głupie... < kiedy usłyszała płacz kiwnęła ze zrozumieniem głową. W tym czasie wyciągnęła mleko z lodówki i nalała je do szklanki. Ogarneła swój wygląd i czekała na powrót Sama. Kiedy już powrócił z zawiniątkiem, czarownica uśmiechneła się promiennie. Dziewczyna była prześliczna. > Cześć malutka... Jestem M. a ty? < smyrnęła małą po nosku palcem i spojrzała łagodnie na łowcę > Bardzo podobna do ciebie

Sam Winchester - 21-06-14 16:38:33

Juliette.<mówię cicho i się smutno uśmiecham>Nie... Po mnie ma chyba tylko dołeczki w policzkach. Według mnie jest bardzo podobna do Hazel. Ale to może przez jej śmierć widzę w Julii jej mamę.<mówię i czują jak łzy znów napływają mi do oczu. Kątem oka dostrzegam to jak Julia poważnieje. Nie rozumiem jak takie małe dziecko może rozumieć co się stało.>Jest śliczna, prawda? Dean stwierdził, że ma dziewczęcą urodę po tatusiu.<mówię i się cicho śmieję. Jutro to wszystko zostawię. Julię, Deana...Mirandę. Wszystkich. Wszystko. Przełykam ślinę i patrzę na Mirę zaszklonym wzrokiem. Czuję jak kąciki moich ust drżą.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 16:50:07

< Miranda w ciszy i skupieniu przygląda się dziewczynce. Kręci przecząco głową > Dean ma rację, jest podobna do ciebie, ale bez przesady z tą dziewczęcością < zasmiała się wdzięcznie i zaczeła głaskać główkę małej. Całe życie przed nią, a już start miała pełen emocji i zwrotów akcji. Spojrzała na Sama. Nie mogła znieść jego bólu, który rysował się na twarzy > Proszę cię, nie rób tego... < złapała go za dłoń i utkwiła spojrzenie w jego tęczówkach. Zbliżyła się na tyle, że siedzieli obok siebie ramię w ramię > Musi być jakiś sposób < musnęła palcami jego przedramię, czując ciepło jego skóry >

Sam Winchester - 21-06-14 17:00:37

Dobrze wiesz jaki jest Dean. On nazwał Julię swoją siostrzenicą.<mówię z lekkim rozbawieniem ;Gdy Mira głaska J. po główce słyszę cichy chichot małej. Po chwili jednak uśmiech znika z mojej twarzy, a na jego miejsce pojawia się troska.>Nie można nic zrobić Mira. Muszę umrzeć. Mimo, że Hazel umarła, nie mogę złamać paktu, bo wtedy prawdopodobnie ktoś z moich bliskich zachorowałby na białaczkę. <mówię cicho i spuszczam wzrok na uśmiechniętą twarz Julii. Sięga rączką do palców Mirandy. Wzdycham i zamykam oczy.>Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia kto mnie wyciągnie z piekła. Z najgłębszych obszarów piekła...<dodaję i przecieram twarz dłonią.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 17:08:21

< Miranda zamknęła oczy. Chciała sobie to wszystko poukładać w głowie. Nie czuła już żadnego dotyku, nie dochodziły do niej żadne dźwięki. Postanowiła tylko i wyłącznie skupić się na problemie. Uchyliła jedno oko i spojrzała na smutną twarz Sama. > Znajdę sposób... < mruknęła pod nosem. Chciała powiedzieć coś więcej, ale po co miała mu jeszcze mieszać. Czarownicy bardzo zalezało na chłopaku, ale nie musiał tego wiedzieć > Medycyna idzie do przodu. Poza tym... jakbyśmy jej podali wampirzą krew w tym wieku, byłaby odporna na wszelkie choroby < przygryzła wargę i spojrzała na dziewczynkę. Była kompletnie nie świadoma swojego losu >

Sam Winchester - 21-06-14 17:18:58

Nie chcę jej dawać wampirzej krwi. Nie chcę by była przez to dziwolągiem. Wystarczy to ci będzie musiała cierpieć przeze mnie w przyszłości.<mówię i przełykam ślinę.>Miranda, wyobraź sobie jakie potężne może być dziecko byłej hybrydy i faceta w którym płynie krew jednego z najpotężniejszych demonów. Ja... Ja nie potrafię wyobrazić sobie tego kim się stanie Julia.<dodaję i spuszczam wzrok. Zamykam oczy i próbuję oddychać spokojnie, tak jakby nic się nie działo z moimi emocjami. Smutek po stracie mieszał się z radością, że mam córkę. Strach przez jutrem mieszał się z tym, że liczy się tylko dzień dzisiejszy, tak jakby jutra miało w ogóle nie być.>Przynajmniej mam motywację by wrócić nawet jeśli miałbym wrócić jako demon.<mówię i się wzdrygam na samą myśl>Ale wiesz.Lepiej być młodym demonem z uczuciami niż być bezdusznym dupkiem.<uśmiecham się nikle i z wyraźnym smutkiem>

Miranda McGuinness - 21-06-14 17:29:05

< Miranda zesztywniała. Nie była w stanie zrozumieć chłopaka, więc tylko ze spokojem wysłuchała jego słów > To jest twoja wola i nikt nie ma prawda jej podważać. Według mnie i wszystkich czarownic < przygryzła wargę aby zebrać myśli > To co się z tobą dzieje, z Hazel... To wszystko jest tak bardzo przeciw naturalnym prawom, że wasze oby dwie dusze nie powinny żyć w żadnych zaświatach... Twoja córka i tak czy siak potrzebuje ochrony < połozyła dłoń na czułku małej i spojrzała na Sama > jak zamierzasz spędzić ten dzień?

Sam Winchester - 21-06-14 20:33:57

<Powoli przytakuję.>Piekło to dla mnie za mało.<mruczę i wzdycham delikatnie głaskając Julię po brzuszku. Słyszę jak zaczyna się cichutko śmiać. Najwidoczniej to sprawia, że czuje łaskotanie. Mimowolnie się uśmiecham.>Wiem, że potrzebuje ochrony. Nie dam jej nikomu skrzywdzić... Nie po tym jak wczoraj porwała ją Red Coat.<Słysząc pytanie na chwilę przestaję patrzeć na Julię i patrzę na Mirandę.>Uhm. Nie wiem. Myślę, że muszę znaleźć kogoś do opieki małą gdy ja będę w piekle, a później na pewno coś wypiję. Tak wiesz, tradycyjnie.<mówię z rozbawieniem i znów patrzę na małą. Widząc, że przestała się uśmiechać i patrzy na nas poważnym i mądrym jak na swój wiek spojrzeniem, robię zeza czym ją rozśmieszam.>Nie wiem po kim ona jest taka radosna. Julia ma coś ze mnie gdy byłem na Stanford.<śmieję się cicho nie mogąc oderwać wzroku od małej; po chwili biorę jedno ciastko z talerza i powoli je jem.>

Miranda McGuinness - 21-06-14 20:51:53

Dzieci mają to co brakuje nam, dorosłym < Miranda uśmiechneła się melancholijnie > Zaufanie, pozytywne spojrzenie na świat... Nieskażoną duszę. < odchrząkneła i podniosła się na równe nogi. > Nie chcę abyś tam szedł, mimo tego jakie mogą być konsekwencje. Znajdę sposób abyś potem wrócił < pochyliła się nad nim i pocałowała go prosto w usta. Był to bardzo delikatny, przedłużony pocałunek. Miał na celu nie tyle wyrażenie uczuć, co założenie podstaw pewnego zaklęcia jakie miało pomóc czarownicy w jej postanowieniu. Nie była wystarczająco silna aby zrobić to szybko tak jak powinna, dlatego też wplotła palce w jego włosy, aby jeszcze pogłębić pocałunek. Sam nie mógł się dowiedzieć, że w tym jest jakaś magia. Gdy tylko skończyła uśmiechnęła się do niego przelotnie > Wróć do nas... < szepnęła i rozpłynęła się w powietrzu >

Sam Winchester - 21-06-14 21:09:12

<Czując usta Mirandy na swoich, jestem cholernie zaskoczony, ale kiedy wplata dłonie w moje wlosy, mimo własnej woli oddaję się pocałunkowi; Słysząc jej słowa przełykam ślinę nadal zdezorientowany i patrzę jak znika. Jeszcze przez chwilę patrzę pustym wzrokiem na lodówkę i mrugam kilka razu.>Co się właśnie stało?<pytam sam siebie i wypijam kawę. Wzdycham nie ukrywając zaskoczenia i idę z małą na rękach do salonu. Włączam telewizor i widzę Scooby'ego. Uśmiecham się i patrzę na małą.>Scooby. Jestem pewien, że polubisz tą kreskówkę.<mówię i całuję ją w czoło układając wygodnie na kolanach;Siedzimy wpatrzeni w telewizor.>

Sam Winchester - 22-06-14 10:33:50

<Około północy zasypiamy.>
<Budzę się z następnego koszmaru. Najgorszego z wszystkich... Przełykam ślinę i liczę do dziesięciu by się uspokoić. Spuszczam wzrok i widzę, że Julia nadal śpi na poduszce umieszczonej na moich kolanach. Uśmiecham się smutno. Nie wierzę, że będę musiał ją zostawić.Julia jest tak bardzo nieświadoma tego, że straciła już mamę a teraz pora na jej tatę. Wyłączam telewizor i wstaję z kanapy. Boli mnie kark od niewygodnego spania. Idę z małą na rękach do jej pokoiku i kładę ją w łóżeczku. Idę pod prysznic. Gdy już mam wychodzić z kabiny, słyszę płacz. Wzdycham i szybko owijam się ręcznikiem w pasie. Byleby nie spadł. Byleby nie spadł. Idę do pokoiku Julii i biorę ją na ręce. Uśmiecham się nieznacznie widząc, że na widok swojego taty się uspokaja. Szybko ją przewijam i kładę w łóżeczku.>Daj mi chwilę, okay?<pytam nie oczekując odpowiedzi...Jednakże w odpowiedzi słyszę gaworzenie. Uśmiecham się szerzej i idę z powrotem do łazienki. Szybko się ubieram w dżinsy, szarą koszulkę i koszulę. Gdy w końcu wychodzę z łazienki i idę do pokoju Julii widzę, że okno, które wcześniej zamknąłem jest otwarte. Przełykam ślinę i podchodzę do niego. Może mam paranoję, ale... Never mind. Kilka razy mrugam i gdy ponownie otwieram oczy widzę, że okno jest jednak zamknięte.  Liczę do dziesięciu w myślach by się uspokoić. Pochylam się nad łóżeczkiem Julii. Wyciąga rączki w moją stronę i czuję jak łapie mnie za włosy. Czując jej małe rączki, śmieję się cicho i z wyraźnym smutkiem.>Chodź, słoneczko.<mówię delikatnym głosem i biorę ją na ręce. Przez całą drogę do kuchni słyszę jak mówi coś czego nie potrafię zrozumieć. W kuchni szybko robię Julii mleko i ją karmię. Pustą butelkę wkładam do zmywarki, którą włączam. Idę do salonu i biorę ze stolika książeczkę, którą przestałem jej czytać w połowie.>Co powiesz na Królewnę Śnieżkę?<pytam a w odpowiedzi słyszę jak klasnęła maleńkimi rączkami. Uśmiecham się smutno i siadam z małą na fotelu. Zaczynam jej czytać. Już mam plan z kim zostanie gdy mnie nie będzie...>

Dean Winchester - 22-06-14 21:02:13

<Przyjeżdża pod dom Sama, bez włączonej muzyki, z kamiennym wyrazem twarzy. Już za kilka godzin jego brat będzie martwy. Zatrąbił parę razy, żeby Sam ruszył swój kujoński tyłek do Impali>

Sam Winchester - 22-06-14 21:09:43

<Godzinę przed przyjazdem Deana dzwonię do opiekunki, która przyszła dopiero chwilę przed przybyciem Deana. Tłumaczę jej co i jak i idę do małej. Biorę ją na ręce i żegnam się z nią tak jakbyśmy mieli się ju nigdy nie zobaczyć. Ale przecież sie zobaczymy... Tak łatwo nie dam spokoju swojej córce. Wtedy słyszę trąbienie Deana. Przełykam ślinę i ostatni raz całuję czolko Julii. Narzucam na siebie kurtkę, nie biorę żadnej broni. Wychodzę z domu i idę jeszcze do garażu po proch. Zakrecam torebeczkę na palcu wskazującym, zamykam garaż i idę do Impali. Wsiadam do środka i patrzę na Deana.>Jesteś uparty. Nie rozumiem czemu chcesz widzieć jak umieram.<mówię z przekonaniem i śmiertelną powagą.>

Dean Winchester - 22-06-14 21:16:15

<obraca głowę w stronę Sama, unosząc brwi> Hej, ty byłeś przy mnie. Zresztą nie zamierzam dać ci tak po prostu odejść. <Wzruszył ramionami, z powrotem patrząc przez przednią szybę> Na pewno jest jakiś sposób, żeby zatrzymać te cholerne psy. <dodał, nie patrząc już na Sama> Więc? Dokąd jedziemy? <zapytał po dłuższej chwili, unosząc brew>

Sam Winchester - 22-06-14 21:29:13

Dean, nie ma żadnego sposobu... Dobrze o tym wiesz, stary. Zatrzymanie ogarów jest niemożliwe.<mówię i słyszę jak głos mi drży. Zaciskam zęby najmocniej jak potrafię i zamykam oczy.>Przy lesie jest taki opuszczony dom.<mówię cicho>W Falls.<dodaję i patrzę przez okno po swojej prawej stronie. Patrzę na dom, tak jakbym chciał przeniknąć przez mury i jeszcze raz ujrzeć Julie. Czuję jak szklą mi się oczy. Wzdycham z rezygnacją. Zostawiam to wszystko... Moją córeczkę, brata... Wszystko.>

Dean Winchester - 22-06-14 21:34:13

Jasne. <powiedział z irytacją przewracając oczami. Przekręcił kluczyki w stacyjce i odjechał w stronę lasu>

( Ty dodaj posta, to Sam umiera, więc Ty kieruj :lol: )

Dean Winchester - 23-06-14 22:28:28

<Zatrzymał Impalę przed domem, nie gasząc silnika.> Muszę cię ostrzec, że w środku jest opiekunka, która zajmuje się dzieckiem Sama. <powiedział bez zbędnych emocji, patrząc się przez przednią szybę. Otworzył okno i oparł na nim rękę, wystawiając przez nie łokieć, a prawą dłoń wciąż przytrzymując na kierownicy> I ten, daj znać, jak znajdziesz coś ciekawego. <dodał, patrząc na nią kąatem oka>

Malia O'Brien - 23-06-14 23:33:30

<przez całą drogę siedzę jak na szpilkach, przełykając co chwilę ślinę. Oczywiście cicho, bo bym jeszcze przeszkodziła Deanowi w jeździe. Nieruchomieję jeszcze bardziej na jego słowa po zatrzymaniu się na podjeździe zmarłego Winchestera> Warto wiedzieć, dziękuję za informację, Dean. <przeczesuję dłonią opadające mi na oczy włosy i rozprostowuję palce lewej dłoni, które z nerwów zaczęłam wykręcać i zginać na zmianę. Przekręca twarz w jego stronę, patrząc na niego opanowanym wzrokiem. Szczerze mówiąc nie wiem jak to uczyniła, ale... udało jej się pozbierać na zewnątrz w tak krótkim czasie> Będziesz jako pierwszy poinformowany, to chyba oczywiste. <kiwam pewnie głową, posyłając mu krótkie spojrzenie, po którym zaciskam wargi i opieram tył głowy o zagłówek siedzenia; siedzę tak przez chwilę, aż otwieram drzwi i wychodzę> Do zobaczenia, Winchester. <mówię, spoglądając na niego, następnie zamykając drzwiczki i odchodząc w stronę drzwi wejściowych domu zmarłego. Nabieram powietrza do płuc, nie dając po sobie poznać oznak zestresowania; pukam kilka razy, czekając aż wspomniana opiekunka mi otworzy. Kiedy już to robi, uśmiecham się do niej szeroko, dla niepoznaki, zaczynając tłumaczyć, że jestem kuzynką Sama, która miała przyjechać do niego w odwiedziny; udaję zaskoczoną, gdy kobieta mówi mi, że nie ma go aktualnie w domu. I wtedy przypominam sobie o dziecku. Przygryzam wargę, wyciągając z kieszeni szortów kilka banknotów, które wręczam opiekunce, tym samym zwalniając ją z dalszego niańczenia. Chyba nie była profesjonalistką, bo bez sprawdzenia oddała w moje ręce dziecko, o które miała dbać. Żegna się ze mną, pośpiesznie zakładając płaszczyk i opuszczając rezydencję Samuela; opieram się czołem o drzwi, zupełnie wykończona wydarzeniami sprzed kilku godzin>

Dean Winchester - 23-06-14 23:40:21

Trzymaj się. <rzucił na pożegnanie, nacisnął gaz i odjechał>

Malia O'Brien - 24-06-14 22:50:21

<od wczorajszego wieczora zajmuję się córką Sama, oczywiście wcześniej biorąc prysznic i uhm... pożyczając od zmarłego jedną z koszulek, które miał. Bo jakbym mogła się zajmować Juliette w zakrwawionych ubraniach? Tak więc zajmuję się małą, w międzyczasie przeglądając również mnóstwo notatek związanych z piekłem i możliwościach wydostania się z niego. Pewnie powinnam się zdrzemnąć, jednakże mam gdzieś swoje zmęczenie. Co jeśli akurat wtedy stałoby się coś Julie? Soo... Maluch i tak musiał wytrzymać widok mojej nieco bladej twarzy z worami pod oczami. Aż się dziwię, że jeszcze nie zaczęła jakimś cudem krzyczeć. Odważna, muszę przyznać.
Teraz, siedząc w bujanym fotelu obok jej łóżeczka, trzymam jedną dłoń na jego ramię, wzrok mając wlepiony w tekst o wyciąganiu duszy z piekła; oczywiście zerkam często również w stronę małej Winchesterówny, żeby w razie niebezpieczeństwa od razu zdziałać coś sztyletem, który również wzięłam z zasobów Samuela. Unoszę lekko kąciki ust, widząc jak Juliette spokojnie sobie śpi>

Sam Winchester - 24-06-14 23:32:02

<Parkuję samochód na tyle daleko od mojego domu by nikt się o niczym nie dowiedział.>
<Gdy docieram do domu dochodzi północ. nie wiem jaki dzisiaj dzień. Liczy się dla mnie tylko trochę whisky i lodowaty prysznic. Podchodzę do drzwi i szarpię za klamkę. Nic. Wzdycham i spod wycieraczki wyjmuję wytrych, którym po chwili otwieram drzwi do garażu. Widząc moją Chevelle, uśmiecham się promieniście.>Tęskniłaś za tatusiem, mała ?<pytam i klepę ją po dachu. Nie jej powinienem zadać to pytanie. Wzdycham i z bagażnika wyjmuję czerwono-czarną flanelową koszulę w kratę wraz z dzinsami. Szybko się przebieram. Od razu jest mi lepiej. Wychodzę z garażu zatrzaskując bramę. Nie wejdę od strony piwnicy. Pieprzone znaki... Podchodzę do drzwi i wkładam wytrych w zamek; już po chwili drzwi stają przede mną otworem. Uśmiecham się z satysfakcją i pewnym siebie krokiem wchodzę do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Nie przejmuję się tym, że dokładnie słychać moje stąpanie po panelach. Idę wprost do barku skąd biorę pełną butelkę whisky. Otwieram ją i upijam kilka dużych łyków.>

Malia O'Brien - 24-06-14 23:44:43

<słysząc jakieś odgłosy na dole, momentalnie zrywam się z fotela na równe nogi, odkładając na bok notatnik z zapiskami. Spoglądam w bok na małą, z widoczną troską o nią i przerażeniem, że coś mogłoby jej się stać. Cholera, przecież muszę zejść na dół... a ona zostanie tutaj, zaciskam mocno wargi i okrywam ją dokładniej. Chwytając za użyczony sztylet, wychodzę powoli z pokoiku Juliette i przełykając co chwilę ślinę, próbuję opanować kołaczące serce. Pierwszy stopień, drugi stopień... o dziwo schody nie skrzypią pode mną, dzięki Bogu. Kiedy jestem już praktycznie na samym dole, dostrzegam... Sama?! Upuszczam swoją broń na podłogę i nie dbając o nic, o to, że może być demonem, podbiegam do niego, zarzucając mu ręce na szyję i przytulam się do niego> Nie waż się już nigdy schodzić do tego pieprzonego piekła. <mówię tylko, oddychając niespokojnie i przymykając powieki>

Sam Winchester - 24-06-14 23:56:33

<Przez moment mam wrażenie, że ktoś schodzi na dół. Odpędzam od siebie tą myśl. Przecież na pewno nikt tu nie zamieszkał. Chyba, że moja córka jest już dorosła... Ale w takim razie w jaki do cholery sposób moje ciało się nie rozłożyło w tamtym opuszczonym domu?! Czując czyjeś smukłe ręce, zarzucane mi na szyję, uśmiecham się uwodzicielsko, orientując się, że to nie kto inny jak Malia.>Uhm... Co ty tutaj do diabła robisz, Lia?<pytam przytulając ją mocniej. Czuję jak mimowolnie moje dłonie jeżdżą w górę i w dół po jej plecach. Patrzę w jej czekoladowe oczy, z moich ust nie schodzi szelmowski uśmiech ani na sekundę.>Nie żebym miał coś przeciwko, ale... Nie sądzisz, że nie każdy facet, który właśnie wrócił po długiej "podróży" chciałby takie powitanie. Chociaż.. Ja należę do tej grupy mężczyzn, którzy preferują taką właśnie formę przywitań.<mówię i uśmiecham się szerzej, Kładąc powoli swoje dłonie na jej biodrach.>Woah... Masz na sobie moją koszulkę?<ściągam brwi z zaskoczeniem widząc co ma na sobie.>

Malia O'Brien - 25-06-14 00:09:38

<czuję, jak odwzajemnia uścisk. Boże, jak ten idiota mógł iść do piekła. Nie sądzicie, że był ostatnim dupkiem zostawiając Deana i Juliette? Dobra, koniec zbędnej gadki> Miałam zamiar przejrzeć tylko Twoje notatki o zaprzedawaniu duszy i tym podobnym... Wyszło, że jeszcze zaczęłam się zajmować Twoją córeczką. <ściąga brwi, przypominając sobie jaka była zdziwiona na tą wiadomość. No tak, w końcu młodszy Winchester nie raczył mi tego oznajmić. Odsuwam lekko swoją twarz od jego szyi, żeby móc odwzajemnić spojrzenie. Wait... zauważyłam w jego tęczówkach coś dziwnego. Jakby przebłysk bezduszności. Odrzucam od siebie tą myśl, przecież to musi być ten sam Samuel. Słucham go z nikłym rozbawieniem... I rosnącą myślą, że to jednak nie on. Nie prawdziwy Sammy. Jeszcze bardziej utwierdza mnie w tej tezie to, że kładzie mi dłonie na biodrach, które po chwili ściągam i cofam się o dwa kroki do tyłu. Kiwam tylko głową, marszcząc brwi. Błagam w myślach, żeby to się nie potwierdziło, ale muszę...> Christo. <mówię, patrząc się na niego uważnie>

Sam Winchester - 25-06-14 00:22:37

<Słysząc o Juliette cmokam cicho. Nie miałem nawet okazji jej powiedzieć...>Uhm. Więc już wiesz, że mam dziecko...Nie miałem jak powiedzieć. No wiesz<przerywam i patrzę na nią podejrzliwie>nie miałaś uczuć. Jak ci się włączyły?<pytam i zaciskam usta w cienką linię . Biorę kilka sporych łyków whisky, lecz słysząc jak wypowiada Christo w mgnieniu oka zaczynam się krztusić. Czuję jak moje oczy oblewa czerń. Szybko odwracam głowę w bok by się nie zorientowała, że wróciłem jako demon. Znów biorę łyka whisky, zaraz po tym jak już uspokajam oddech i moje oczy znów są normalne, takie jak wcześniej.>Z czarnymi oczami nie jest mi do twarzy, wiesz?<pytam retorycznie i przechylam głowę w bok, patrząc wprost w jej głębokie, mądre i czekoladowe oczy. Po chwili jednak patrzę na końcówkę trunku w butelce, którą trzymam w dłoni.>Geez.... Chyba najbardziej w piekle brakowało mi alkoholu.<marszczę czoło i dopijam whisky do końca. Pustą butelkę stawiam na szafce i znów patrzę na Malię z szelmowskim uśmiechem na ustach.>Jak tam Julia?<pytam po chwili przypominając sobie o moim dziecku.>

Malia O'Brien - 25-06-14 01:23:52

Tak, Dean mnie ostrzegł. Później natrafiłam jeszcze na opiekunkę, więc nie było trudno się domyślić. <przełykam cicho ślinę, spoglądając na niego. Wygląda... inaczej. Nie ma na sobie tych ubrań, które miał podczas śmierci. Ani jego ciała nie zdobią żadne rozcięcia, zaschnięta krew, zadrapania. Absolutnie nic. Przyglądam mu się uważniej, ściągając brwi> Widząc Twoją śmierć. <odpowiada zwięźle, bez żadnego zbędnego rozwinięcia tematu. Teraz miała ważniejszą sprawę do załatwienia. Po wypowiedzeniu Christo zaczyna się krztusić, a oczy oblewa charakterystyczna czerń, której nie zdążył ukryć poprzez szybkie odwrócenie głowy. O  C H O L E R A. Podchodzę do niego, niestety w moich ruchach da się zauważyć niepewność. Młode demony bywają niekiedy, uhm... nieobliczalne. Z resztą jak każdy inny demon, co ja w ogóle mówię. Holly crap, Sam demonem. Kill me, please> Zdecydowanie. <odpowiadam w miarę opanowany sposób, chociaż moje tętno przyśpiesza coraz bardziej. Nie patrzą na alkohol w jego dłoni, tylko na jego twarz. Gdyby nie inne zachowanie i przebłysków bezduszności w tęczówkach, nie domyśliłabym się. Jego rysy... są nadal takie same, delikatnie. Puszczam mimo uszu jego zdanie na temat tęsknoty za whisky. Dostrzegam jego szelmowski uśmiech, więc zaciskam mocniej usta w wąską kreskę. Czy sprawiam na zewnątrz pozory bycia niewzruszoną? Powiedzcie, że tak. Nie odpowiadam również na jego pytanie dotyczące Juliette. Nie pozwolę póki co mu się z nią spotkać, chociaż wiem, że... nie byłby w stanie jej skrzywdzić, w końcu to jego córeczka> Dlaczego, do cholery jasnej, zgodziłeś się torturować dusze? <prostuję się maksymalnie, spinając niemalże wszystkie mięśnie w swoim ciele i patrząc mu prost w oczy, bezpruderyjnie. Boże, w co on się znowu wpakował>

Hazel Jackson - 25-06-14 12:28:14

(z racji dzisiejszego dnia <czyt. moich urodzin xD> się wam wtrącę... :lol:)

<Całe dnie, i noce spędzam w tym domu. Nigdzie mi się nie spieszy, a czas jest teraz dla mnie niczym. Mam wieczność. Jako niewidzialna istota obserwuję wszystko co dzieje się w tym domu. Nie odstępuję Julii na krok. Tylko gdy Sam wcześniej miał umierać, poszłam za nimi, za Winchesterami, i obserwowałam to wszystko. Potem jednak wróciłam do Julie. Przyglądałam się dziewczynie która opiekowała się trochę naszym dzieckiem, pilnowałam by nic się  nie stało.
Od dłuższego czasu ta brunetka już jest na dole. Ja wolałam zostać przy Julii. Myślę że mogłabym się pojawić, ale wcale tego nie chcę. Znaczy, chcę, ale czy moja córka nie bałaby się? Może. Więc tylko siedzę. Jednak zaniepokojona w końcu dłuższą nieobecnością tamtej dziewczyny przenikam przez pokoje, a potem na dół. Zatrzymuję się przyglądając scenerii. Wyłapuję szczegóły. Słyszę ostatnie zdania i rozchylam lekko usta. Sam demonem? Niemożliwe. W coś Ty się znowu wpakował? Obejmuję się ramionami i mrużę oczy przyglądając się im. Nie ujawniam się, jeszcze nie czas. Chcę się tylko dowiedzieć co się będzie działo. Chcę tylko posłuchać i popatrzeć.>

Sam Winchester - 25-06-14 14:14:33

<Słysząc pytanie Malii, uśmiecham się szeroko.>Uhm... Najwidoczniej jestem słaby. No bo kto by zniósł około dwieście lat tortur w klatce Szatana. Prawdopodobnie każdy tylko nie ja.<mówię z wyraźną ironią w głosie. Zaciskam usta w cienką linię i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.>Nie rozumiesz co ja przeszedłem. Nie rozumiesz jakie wymyślne tortury ma w zanadrzu Lucyfer... Pieprzył moją duszę przez te wszystkie, długie lata,. Jak niby miałbym się nie poddać? Przecież to niemalże niemożliwe!<nieznacznie podnoszę głos i wzdycham z rezygnacją.>Idę pod prysznic.<oświadczam i idę do łazienki ignorując niepokojący chłód. Pewnie Hazel nadal tutaj jest... Ugh... Tyle razy widziałem w piekle jak ona i Dean mnie torturowali. Wzdrygam się na samą myśl i już w łazience zrzucam z siebie ubrania. Wchodzę do kabiny, odkręcam kran i czuję jak letnia woda leje się na mnie ze słuchawki niczym letni deszcz z popołudniowego nieba.>

Malia O'Brien - 25-06-14 15:18:00

<słucham go, albo... przynajmniej się staram. W środku wszystko we mnie wrze - wszystkie emocje i uczucia. God, po co one się włączały? Podchodzę do niego i bez cienia wstydu, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia daję mu z całej siły liścia. Wraz z kamienną miną, pomimo wewnętrznej walki, odsuwam się i odprowadzam go wzrokiem, gdy ten kieruje się pod prysznic. Zakładam ręce na klatce piersiowej i przenoszę wzrok na widok za oknem, zaciskając mocno wargi. Rozumiem, że w piekle jest ciężko. Ale, do jasnej cholery, tutaj ma bliskie osoby - Juliette, Deana. Czy on w ogóle pomyślał jak będzie im ciężko, gdy wróci jako demon? Wiem, że brzmię egoistycznie, ale taka prawda. Ciekawe czy powie o tym swojemu bratu, co? Z pewnością nie. Shit, jeśli Dean jakimś cudem nie zorientuje się, że coś jest nie tak, to... Będę musiała sama go uzdrowić. Biorę głębszy oddech na uspokojenie, ignorując przenikliwy chłód panujący w tym pokoju. Wchodzę na górę, od razu kierując się do pokoju małej i zasiadając w tym samym miejscu, co wcześniej; chwytam wkurzona za notes, przewracając teraz kartki, żeby dowiedzieć się wszystkiego o demonach>

Sam Winchester - 25-06-14 15:42:35

<Po dłuższej chwili wychodzę spod prysznica i się wycieram. Owijam się ręcznikiem w pasie i wychodzę z łazienki zostawiając za sobą mokre ślady stóp. Wchodzę do kuchni gdzie nastawiam wodę i przygotowuję sobie kawę. Opieram się o blat nawet nie zwracając uwagi na to, że mój ręcznik się osunął, bezwładnie opadając na podłogę. Mam to w dupie... Biorę kilka łyków wrzątku nie zwracając uwagi na to, że jako normalny człowiek odczuwałbym ból po przełknięciu gorącej kawy.>

Malia O'Brien - 25-06-14 16:05:13

<zauważając, że malutka zaczyna powoli otwierać oczka, odkładam na bok notatnik i wstaję z fotela, przyglądając się jej. Widząc, jak wykrzywia swoje usteczka w uśmiechu, również unoszę kąciki ust do góry i delikatnie, opuszkami palców, smyram ją po brzuszku, na co Julie reaguje śmiechem. Kiedy orientuję się, że od jej ostatniego spożywania mleka minęło trochę czasu, wzdycham cicho i poprawiam jej okrycie. Wychodzę z pokoju, schodząc na dół do kuchni; nagle zatrzymuję się w przejściu, gdy widzę nagiego Sama, pijącego jakby nigdy nic kawę. Momentalnie zasłaniam oczy dłonią i wstrzymuję nieświadomie oddech> Jeszcze chwila, a opieka społeczna będzie w Twoim domu, podczas gdy ja przez przypadek wyleję na Ciebie kubeł z wodą święconą.

Sam Winchester - 25-06-14 16:12:11

<ściągam nieznacznie brwi popijając kawę>Na prawdę tak bardzo chcesz zniszczyć moje idealne pod każdym względem ciało? Jak się jest demonem to zaczyna się bardziej doceniać swoje pierwotne... naczynie.<mówię z przekonaniem i się szyderczo uśmiecham>Gdzie jest Julia?<pytam poważniejąc i uważnie patrzę na Malię>Odsłoń oczy, nie rozumiem czemu je zasłaniasz. Przecież widziałaś mnie już nago.<mówię poważnym tonem i po chwili na moich ustach gości rozmarzony uśmiech>Widziałaś mnie nago w bardzo dobrych okolicznościach. Nie uważasz, że to łóżko w tamtym hotelu było uhm... Przystosowane? Chyba w obsłudze byli jacyś medium, bo niby skąd mogli wiedzieć o tym, że będziemy się pieprzyć? Przybyliśmy do Nowego Orleanu jako znajomi, wróciliśmy jako przyjaciele po... Seksie.<jakby nigdy nic wzruszam ramionami z drwiącym uśmiechem błąkającym się na moich ustach.>Myślę, że dobrze zrobiliśmy udając małżeństwo.<zabawnie ruszam brwiami.>

Malia O'Brien - 25-06-14 16:32:01

<słucha go z nieukrywaną, rosnącą irytacją - no bo ile razy w życiu odbywa się stosunkowo krępującą rozmowę z kimś, z kim było się w łóżku zza czasów braku uczuć, a teraz jest zupełnie na odwrót?> Wiem jak to jest, gdy nie ma się uczuć. Sama nie dawno taka byłam... chociaż nie. Miałam swoją godność, której Tobie najwidoczniej brakuje. Nie byłam tanią dziwką. Natomiast Ty wykazujesz wszystkie cechy pieprzonego alfonsa z burdelu. <zaciska mocniej wargi, powstrzymując się od dodania kolejnych uwag na ten temat> Spokojnie, Twoja córka jest bezpieczna. <mówi, starając się, żeby zabrzmiało to opanowanie> Tak, widziałam Cię nago, gdy byłam suką. <w myślach przekręca oczami, odwracając się do niego plecami i dopiero teraz odsłaniając oczy> Tiaa... Przystosowane. <prycha pod nosem, kręcąc głową> Nie było im potrzebne medium. Byłam dziewczyną bez uczuć, tak? To było oczywiste, że skończymy w łóżku. <mówi to z wyczuwalną nutą zażenowania> Dobrze? Och, naprawdę? Ja natomiast jakoś uważam inaczej.

Sam Winchester - 25-06-14 16:36:59

W stroju Adama czuję się tak jakby wszystko należało do mnie. W świecie zamkniętych drzwi człowiek z kluczem jest królem. And Honey, you should see me in a crown.<mówię uśmiechając się zadziornie i dopijam kawę. Podnoszę z podłogi ręcznik i owijam się ni w pasie. Słysząc jej słowa momentalnie poważnieję. Wzdycham i idę do łazienki gdzie się ubieram. Po chwili wracam do kuchni.>Malia... Gdybym chciał czuć to już dawno bym zaczął. Ale ja nie chcę. Nie wiesz co przeżywałem przez ostatnie tygodnie. Nie wiesz co się działo w piekle i nie wiesz co się działo na ziemi. Nie wiesz co czułem i prawdopodobnie nigdy się nie dowiesz czemu teraz chcę być taki. Chcę być z pozoru "pieprzonym alfonsem z burdelu", bo wtedy nikt nie wie jaki zniszczony byłem za życia. Jak cierpiałem...<mówię i przełykam ślinę. Zamykam oczy. To źle, że wszystko wraca, to źle, że wszystko sobie przypominam, to źle, że znów czuję.>W to nie wątpię. Ale chcę ją zobaczyć. Przecież nie zabiję własnej córki.<wzruszam ramionami i mówię jakby to było oczywiste.>

Malia O'Brien - 25-06-14 16:41:32

Sweetheart, you should be normal. <mówi z zaciętą miną, a kiedy przechodzi obok niej, przymyka na chwilę oczy, po czym wzdycha ciężko i uderza otwartą dłonią w ścianę; opiera o nią czoło, przygryzając policzek od środka. Po chwili odbija się i przygotowuje powoli mleko dla małej, co jakiś czas kręcąc głową. Słysząc, że Winchester wrócił do kuchni, odwraca się w jego stronę i z ulgą zauważa, że jest już ubrany> Wiesz co? Nigdy nie wiadomo. Może i się przekonam. Bo jeśli to będzie jedyny sposób - zaprzedanie duszy i pójście do piekła - to, to zrobię, do cholery. Zrobię to, żeby wrócił dawny Sam, którego wszyscy kochają. Ten Sam, którego wszyscy pamiętają. Uśmiechającego się pomimo wszystkich przykrych zdarzeń, które mu się przytrafiły. Zrozumiałeś? Będę o to walczyć. <mruży oczy, odstawiając butelkę i krzyżując ręce na piersiach> Dobrze. Jest u siebie w pokoiku. Odpoczywa. <przenosi wzrok na widok za oknem, wstrzymując na moment powietrze>

Sam Winchester - 25-06-14 16:43:31

Nie zaprzedasz duszy...<mówię i przełykam gulę w gardle; gdy Malia mówi mi o Julii, powoli kiwam głową i idę do pokoiku małej. Widząc jak leży w łóżeczku, mimowolnie się uśmiecham i powoli biorę ją na ręce.>Hej, kochanie. Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem...<mówię cicho i przytulam ją do swojej piersi delikatnie całując ją w czubek głowy.>Nawet nie wiesz jak tatuś się o ciebie martwił, kochanie...<dodaję nadal tym samym cichym i delikatnym tonem.>

Malia O'Brien - 25-06-14 16:46:33

Powiedziałam, że jeśli będzie to jedyny sposób, to to zrobię, Sam. I nie zmienisz w żaden sposób mojej decyzji. <patrzę mu z pozoru bez skrępowania w oczy, jednakże można by było w nich ujrzeć cień niepewności. Kiedy chłopak wychodzi ponownie, przełykam ślinę i opieram się pośladkami o blat, praktycznie nie odrywając wzroku od wypatrzonego punktu za oknem. Przypominając sobie w końcu o butelce, biorę ją do dłoni i niechętnie opuszczam kuchnię, kierując się do pokoiku Juliette. Pukam cicho kilka razy do drzwi, jednak gdy nie otrzymuję odpowiedzi, naciskam na klamkę i niepewnie wchodzę do środka. Widząc malutką w objęciach taty, zaciskam mocno wargi i spuszczam na chwilę głowę w dół, nie chcąc im psuć tej chwili> Przyszłam tylko.. dać mleko, zaraz będę iść. <odzywam się po jakimś czasie, prostując swoją postawę>

Sam Winchester - 25-06-14 16:47:48

<Słysząc głos Malii, odwracam głowę w jej stronę.>Nie musisz iść, serio.<mówię i powoli podaję jej Julię.>Nakarmisz ją, czy ja mam to zrobić?<pytam cicho i patrzę na Julię; na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech na sam widok cioci Malii. Po chwili łapie mnie za włosy i szarpie za nie, tak jakby chciała zwrócić na coś moją uwagę. Uśmiecham się powoli i delikatnie głaskam jej rączkę palcami, tak że po chwili rozluźnia uścisk swoich małych paluszków.>

Malia O'Brien - 25-06-14 16:50:16

<unoszę wolną dłoń w górę i przeczesuję nią nieco splecione włosy - no tak, efekt dosyć dłuższego nie czesania się. Wolałam przebywać cały czas z Julią, żeby mieć na nią oko. Widząc, jak podaje mi swoją córeczkę, biorę ją od niego, oczywiście z odpowiednią ostrożnością. Zauważając uśmiech małej, mimowolnie sama rozciągając wargi w szerokim uśmiechu> Jesteś pewny, że to nie Ty nie chcesz jej nakarmić? No wiesz.. pewnie się stęskniłeś. <ściąga lekko brwi, spoglądając na niego>

Sam Winchester - 25-06-14 16:51:50

<Widząc nikły uśmiech Malii, spuszczam wzrok i wkładam ręce do kieszeni.>Jestem demonem... Bycie demonem nie jest zbyt dobrą cechą dla bycia ojcem. No wiesz chyba żaden ojciec nie był demonem w tym samym czasie.<mówię i patrzę przez okno>Owszem tęskniłem za Julią, ale... No jestem demonem. To trochę wyklucza bycie ojcem co przed chwilą powiedziałem.<odpowiadam z rozbawieniem. Widząc radość na twarzy Juliette, sam się uśmiecham.>Lubi cię. Mam wrażenie, że obydwie lubicie się nawzajem, ale mogę się mylić.<mówię z przekonaniem i wyraźną powagą>

Malia O'Brien - 25-06-14 17:05:16

<słucham go w totalnej ciszy, analizując wszystko dokładnie w myślach i zaciskając jeszcze bardziej wargi. Niech w końcu przestanie gadać takie rzeczy, bo inaczej przyłoję mu zaraz z świecznika zamoczonego w wodzie święconej> Sam, proszę. Przestań. Nadal jesteś... w głębi duszy tym samym chłopakiem, jakim byłeś. Rozumiem, że może Twoje uczucia nie przebijają się przez tą bezuczuciową skorupę na mój widok, ale... Juliette to Twoja córka. Twoje dziecko, z którym łączy Cię miłość bezwarunkowa. Dasz sobie radę. <kiwam z przekonaniem głową, przygryzając lekko swoją dolną wargę, następnie przekazując dziewczynkę z powrotem w ręce łowcy. Widząc, jak natychmiastowo się do niego przytula, uśmiecham się szerzej i podaje mu również butelkę> Tak, też ją lubię... Jest naprawdę uroczym dzieckiem. <otulam się ramionami, skupiając wzrok na twarzyczce Julii>

Sam Winchester - 25-06-14 17:07:12

<Słucham jej w ciszy. Czuję się dziwnie. Tak jakbym za chwilę miał się złamać i okazać słabość. Czuję, ze powoli moje oczy zachodzą łzami. Szybko mrugam nie dając niczego po sobie poznać i biorę małą na ręce. Mimowolnie się uśmiecham widząc jak się do mnie przytula i biorę od Malii butelkę z mlekiem dla Julii. Patrzę jej w te zielono-brązowe oczy i uśmiecham się szerzej. Powoli wkładam jej butelkę do ust i widzę jak zaciska swoje rączki na butelce.>Mam wrażenie, że moje dziecko będzie mnie trzymać w ryzach.<mówię nie ukrywając rozbawienia.>

Malia O'Brien - 25-06-14 17:12:25

<kiwam tylko głową na jego słowa, patrząc na nich w ciszy. Wyglądają uroczo. I co z tego, że był demonem. Przy Juliette jest tą samą osobą, jaką był przed pójściem do piekła. Ona... wywołuje u niego wszystkie najlepsze uczucia, jakie tylko może mieć dobra osoba. Jest jego światełkiem na końcu ciemnego tunelu. Prowadzi go przez całą tą ciężką drogę, której co prawda nie da rady sama pokonać, bo jest jeszcze za malutka... ale od tej części będę już ja - panna O'Brien. Tak, jak już powiedziałam - jeśli będzie trzeba, to pójdę do piekła. Może i się tego bałam, jednak patrzenie na bezuczuciowego Winchestera było chyba rzeczą straszniejszą. Z resztą... wtedy zaczyna atakować mnie myśl: "A co jeśli, gdy Julie podrośnie i będzie miała do mnie żal, że mogłam pomóc jego tacie, a tego nie zrobiłam?" Całkowicie nieświadomie kręcę głową, otrząsając się z tej myśli i opierając się bokiem o szafkę, spoglądam na Sama z córeczką w objęciach; uśmiecham się w lichy sposób>

Sam Winchester - 25-06-14 17:14:30

<Przez jakiś czas obserwuję Malię i widzę jak nieznacznie kiwa głową.>Lia... Jeśli myślisz o tym o czym ja myślę, że myślisz to nie myśl.<mówię i z Julią na rękach idę do mojej sypialni. Z komody wyjmuję dziennik Amelii i wracam do pokoiku córeczki. Otwieram zeszyt w czarnej, skórzanej oprawie na zaznaczonej stronie z której już raz korzystałem i podaję go Malii. Nie muszę nawet patrzeć co tam jest napisane. Dobrze wiem, że jest tam wszystko o uleczeniu demona. Przełykam ślinę i odkładam pustą butelkę na stolik w kącie. Zaczynam gdyby nigdy nic bawić się z Juliette, która od razu zaczyna chichotać.>

Malia O'Brien - 25-06-14 17:26:12

Sam, mówiłam Ci już coś... To będzie całkowicie moja decyzja. Jestem już osobą dorosłą, która zdaje sobie sprawę z konsekwencji czynu, który jest w stanie popełnić. <zacieśniam ucisk swoich dłoni na ramionach, przełykając po cichu ślinę. Muszę być opanowana, muszę przybrać tą swoją piekielną maskę. Nie lubiłam tego robić, bo tato zawsze mi powtarzał, żebym była sobą. Niezależnie od sytuacji. Nie chciałam go zawodzić... I tak wystarczająco błędów już popełniłam. Mrugam kilkakrotnie powiekami, czując nieopanowaną chęć płaczu, którą jednak muszę okiełznać. Nawet z tego zamyślenia nie wybudzają mnie odgłosy stępowania Sama po drewnianych panelach, gdy przechodzi do swojej sypialni. Odbieram od niego dziennik, przenosząc na niego zamglony wzrok. Błądzę wzrokiem po danym tekście, niestety niewiele z tego rozumiejąc. To nie pora na analizowanie tekstów... Cholera, nie. Znowu zawiodłabym tatę. Oczywiście, gdyby żył... Ale nie żyje. Własna córka go zabiła. Wbijam paznokcie prawej dłoni w lewe ramię, nadal sprawiając wrażenie, że czytam zdania o uleczaniu demona>

Sam Winchester - 25-06-14 17:27:19

<Widząc, że coś jest nie tak z Malią, wzdycham i kładę Juliette w jej łóżeczku. Podchodzę do Lii i Kładę jedną dłoń na jej ramieniu a drugą łapię ją za podbródek, tak by popatrzyła mi w oczy.>Co się dzieje, Lia?<pytam, patrząc jej w czekoladowe oczy tak jakbym chciał z nich odczytać jej myśli.>Jak mi powiesz to postaram się nie być dupkiem. Chyba, że dla wrogów, ale normalnie też byłbym dla takich chamski, ironiczny i... no byłbym skurwielem. Bo to wrogowie.<wzruszam ramionami. Teraz moi wrogowie są praktycznie tacy jak ja. Wychodzi na to, że sam jestem swoim wrogiem... Na samą myśl tego kim się stałem, czuję jak w moich oczach zbierają się łzy.>Powiesz mi?<pytam po chwili, nie spuszczając wzroku z jej tęczówek.>

Hazel Jackson - 25-06-14 17:39:25

<Przez cały czas snuję się za nimi i słucham, przyglądam się. Teraz opieram się o ścianę przyglądając się co robią i mówią. Parskam cichym śmiechem.. Bogu dzięki że teraz nikt mnie nie może słyszeć ani widzieć.> Oh, come on, zacznijcie się całować albo coś. <mruczę sama do siebie patrząc jak się na siebie gapią. Nuuudaaaaaaa. Nie żeby coś ale w zaświatach nie ma czego oglądać. Nic. Możesz tylko ślęczeć i się nudzić. Nawet żadnej telewizji. Soo....>

Malia O'Brien - 25-06-14 21:49:31

<machinalnie wzdrygam się, czując na swoim ciele jego dotyk. Pomimo oczywistego braku uczuć... jest w nim coś delikatnego, wiem to. Zadzieram głowę do góry, gdy ten chwyta w palce mój podbródek, i również wpatruję się w jego tęczówki> Sam... to nie jest rozmowa na dziś. <unoszę swoją dłoń i dotyka, jego palców, żeby poluźnił, i tak lekki, uścisk na mojej brodzie> Naciesz się córką. <mruczę cicho, stwierdzając, że gdybym wypowiedziała to głośniej, do mojego głosu wkradłaby się nuta drżenia, tak charakterystycznego do osób czymś naprawdę zmartwionych. W tym momencie do nich należałam, tak. Ale nie chciałam okazywać słabości przy nim. Czy gdyby zobaczył, że jestem zbłąkana, to czy mógł uważać, że potrafię go wybawić z kłopotów? Orientuję się, że zdjęłam jego dłoń z swojej twarzy i teraz ją ściskam; szybko opuszczam swoją i uciekam wzrokiem> Uwierz mi, to jest zły czas na tego typu rozmowy.

Sam Winchester - 25-06-14 21:51:55

<Przez cały czas obserwuję ją uważnie. W tej chwili żałuję, że demony nie mogą czytać w myślach. Wzdycham. Nie zamierzam rezygnować.>Jeśli myślisz, że przez to kim jestem nie rozumiem ludzkich problemów i nie wiem co czujesz, to bardzo się mylisz. Widzę, że coś jest nie tak.<mówię cicho i opuszczam dłoń gdy dotyka jej swoją. Czuję jak jej palce zaciskają się na niej, lecz nie zwracam na to uwagi. Gdy Malia puszcza moją dłoń, wzdycham i wkładam obydwie ręce do kieszeni.>Przepraszam za wcześniej. Nie powinienem przychodzić do kuchni całkiem nagi...<przepraszam cicho>Opowiadałem ci kiedyś jak byłem w psychiatryku, bo Czerwona mnie tam wpakowała i jak lekarze chcieli mi zrobić lobotomię?<pytam by zmienić temat.>

Malia O'Brien - 25-06-14 21:53:16

<cały czas nic nie mówię, tylko odwracam wzrok. W tej chwili słowa wydawały mi się zbędne, moje ciało i tak wyrażało już wystarczająco dużo emocji, których nie chciałam okazywać przy nim. Chyba sobie uświadomiłam, że jestem głupia bez powodów. Tak po prostu. To... boli? Nie, nie może. Jak może boleć coś, co po prostu jest? Co jest w nas zakorzenione w nas od zawsze? Nie, jednak może. Bo dopiero teraz to odkryłam. A prawda boli. Zawsze, niezależnie jaka. Może i patrzę teraz na wszystko z złej perspektywy, ale natłok uczuć po ich włączeniu zaczął mnie przytłaczać. Tak samo jak to, że Winchester jest demonem. Muszę znaleźć jakiś sposób. Nawet jeśli będzie trzeba zaprzedać tą duszę... coś wymyślę, zrobię w umowie jakąś lukę, którą później wykorzystam i w rezultacie uniknę istnego koszmaru. On nie mógł być taki... bezduszny. To w ogóle nie pasuje do niego. Zawsze będzie mi się kojarzył z osobą uśmiechniętą i skorą do pomocy, a nie jako... osobę pokroju Barney'a. Na samo jego wspomnienie krzywię się nieznacznie na twarzy, szybko odwracając się plecami do łowcy. Przytakuję głową, gdy szepcze przeprosiny za scenę w kuchni. Przygryzam policzek od środka, wznosząc oczy ku górze i błądząc wzrokiem po suficie> Tak, mówiłeś coś o tym.

Sam Winchester - 25-06-14 21:56:36

<Przez cały czas obserwuję jej zachowanie. Gdy się odwraca wzdycham i patrzę w okno. Chciałbym wiedzieć co się dzieje. Chciałbym zostać wtajemniczony... Chciałbym jej jakoś pomóc. Jakkolwiek... Boże. Czemu nie mogę czytać w myślach?!>Lia widzę, że coś jest nie tak. Chciałbym... chciałbym jakoś pomóc. Wiem, wiem jestem idiotą i demonem, ale... Przyjaźnimy się, nie? Przynajmniej ja tak myślę.<mówię i przełykam rosnącą z sekundy na sekundę gulę w gardle.>

Malia O'Brien - 25-06-14 22:02:58

<upatruję sobie jeden, wyznaczony przez siebie punkt na suficie i patrzę się na niego niestrudzenie. Wydaje mi się, że patrzę w gwiazdy. Ich też jest pełno, zupełnie jak tych punkcików na suficie. Nie da się ich zliczyć, tak samo jak gwiazd. Co prawda one są widoczne, nie tak jak te punkty... Każdy widzi je inaczej. Jeden tu, drugi tam. Wzdycham cicho, słysząc jego słowa. No tak, przyjaźnimy się. Gdyby był zwykłym znajomym, to czy zajęłabym się jego osieroconą córką, pomimo swojego okropnego stanu po widoku jego śmierci? Zamykam oczy, mocno zaciskając powieki> Też mi się tak wydaje. <odpiera w końcu niepewnie> Ale zrozum, że teraz powinieneś cieszyć się swoją córką. Nie przejmować moimi problemami. <prostuje się, ściskając materiał swojego swetra>

Sam Winchester - 25-06-14 22:14:34

No właśnie.<mówię i zaczynam bawić się paragonem, który znalazłem w prawej kieszeni dżinsów.>Cieszę się, serio... Ale przyjaciele powinni sobie pomagać. Ty już mi pomogłaś gdy umarłem i zostawiłem Julię. Teraz ty daj pomóc sobie.<dodaję niemalże szeptem. Nie chcę widzieć jak cierpi. Tak to już ze mną jest. Nawet jako demon znów zacząłem czuć i nie chcę patrzeć jak ważne dla mnie osoby cierpią, ponieważ jest możliwość, że sam będę cierpiał... Wystarczy tylko widok. Widok cierpienia. Nadal nie spuszczam z niej wzroku. Dopiero po chwili spoglądam na małą w łóżeczku. Usnęła gdyby nigdy nic się nie stało. Tak jakby jen tata nie wrócił z piekła jako demon... Zamykam oczy czując jak napływają mi do nich łzy. Będę miał uczucia. Choćby dla mojej córeczki. Przynajmniej spróbuję. Tylko przy niej, ale liczą się chęci, prawda?..>

Malia O'Brien - 25-06-14 22:23:25

<Cholera, Sam... proszę, nie mów już nic. Przesuwam koniuszkiem języka wzdłuż swojej dolnej wargi, zlizując z niej kropelkę krwi, bo przez przypadek za mocną ją uwięziłam w uścisku zębów> A co jeśli za późno jest na pomoc? <odwracam się trochę, tak że teraz stoję do niego bokiem> Ja... jestem zepsuta już od dawna. Sam, zabiłam swoją własną rodzinę. Nawet swojego ojca, który kochał mnie całym sercem. Do niedawna zachowywałam się jak... Dziewczyna lekkich obyczajów. Chodziłam... z różnymi osobami do łóżka, byleby zdobyć potrzebne mi informacje. Wmawiałam sobie, że nie jestem jak dziwka. Ale teraz widzę, że to prawda i trochę się niezręcznie z tym czuję. Szczególnie, że wiem, iż zawodzę tatę, który... pewnie jest gdzieś tutaj i obserwuje mnie, licząc, że będę dobrą osobą. <mówię cicho, szczerze wątpiąc, że cokolwiek usłyszy; zaciskam jeszcze mocniej palce na rękawach swetra, oddychając nieco niespokojnie. Zauważając w kącikach jego oczu łzy, wzdycha cicho i zbliża się do niego o kilka kroków, przygryzając policzek od środka. Delikatnym ruchem dłoni dotykam jego policzka, unosząc spojrzenie do jego tęczówek> Nie płacz, okay? Wszystko... będzie dobrze.

Sam Winchester - 25-06-14 22:25:29

Malia, chyba każdy łowca na świecie jest zepsuty. Bez wyjątku... A ty...? Ty i tak jesteś jedną z najlepszych osób jakie znam. Ja też zawodzę swoich rodziców. Od kiedy pamiętam... Zawsze byłem buntownikiem i nie szanowałem należycie ojca. A gdy odszedł zrozumiałem jakim do dupy byłem synem. Nawet nie wyobrażam sobie jak moi rodzice musieli być zawiedzeni gdy spotykałem się z demonem, piłem demoniczną krew, straciłem duszę... Nawet nie chcę wiedzieć jak zawiedzeni są teraz gdy stałem się tym kim się stałem...<mówię i czuję jak powoli spływa po moim policzku jedna łza, która rysuje na nim ścieżkę, po której po chwili podążają inne łzy. Czując jak kładzie mi dłoń na policzku, mimowolnie kładę swoją dłoń na jej dłoni... Nie wiem czemu, ale dodaje mi to jakiejś dziwnej... otuchy.>Nie, nie będzie. Nie mam już nic. Straciłem już prawie wszystko... Wszystko co było mi drogie. Mam teraz tylko brata, Julię i przyjaciół jak ty lub Miranda... Nawet nie chcę wiedzieć jak zniszczyłem życie mojej małej córeczce...<czuję jak łzy spływają coraz szybciej. Mocno zaciskam powieki.>

Malia O'Brien - 25-06-14 22:30:27

<jego słowa docierają do mnie jak przez mgłę... Nie, tylko nie to. Nie chcę się znowu odłączać, nie! To nie może wygrać, muszę to pokonać. Trzęsę głową, może za gwałtownie, nie wiem. Nie orientuję się nawet, co robię. Nie wiem, nie wiem nic. Nie wiem jak się z tego wytrząsnąć... z tego transu. Ale jest dla mnie nadzieja. Świat wokół mnie nabiera kolorów, gdy czuję pod palcami dłoni, którą mam przylepioną do policzka Sama, wilgoć. Wszystko się wyostrza i dostrzegam, że łzy ciurkiem ciekną mu po twarzy. Unoszę i drugą dłoń, teraz kciukami obydwóch gładząc uspokajająco jego policzki> Miej nadzieję, Sammy. Obiecaj mi to, że będziesz miał nadzieję na lepsze jutro, okay? <szepcze cicho, spoglądając na jego zamknięte powieki>

Sam Winchester - 25-06-14 22:36:20

<Czując jak uspokajająco gładzi moje policzki, próbuję się uśmiechnąć. Bez jakiegokolwiek skutku. Nadal mam kamienny wyraz twarzy, przez który na światło dzienne wypływa cały smutek jaki się we mnie zbiera już od jakiegoś czasu.>Nie będę nic obiecywał.<mówię zdecydowanie>Nie mogę obiecywać czegoś czemu nie podołam. Nie chcę kłamać.<otwieram oczy i patrzę na Malię rozmytym od łez wzrokiem. Ugh. Jak ja nienawidzę tego gdy uczucia przebijają się na wierzch.>

Malia O'Brien - 25-06-14 23:26:58

<zaciskam mocno wargi. Naprawdę, Panie Boże, niech on przestaje wygadywać takie głupoty. Inaczej zaraz będzie miał wiadro wody święconej na głowie... oczywiście wylanej wody> Błagam, nie mów tak. Jesteś silnym człowiekiem, rozumiesz? Zawsze będziesz silny dla swojej córeczki. Wiem to... i Ty też to wiesz. Gdzieś, w głębi duszy. Musisz tą cząstkę odnaleźć, rozumiesz? Musisz. Nie dla mnie, nie dla Deana... Przede wszystkim dla siebie i Juliette. <przenosi spojrzenie swoich brązowych, przenikliwych oczów na jego tęczówki. Widzę w nich cierpienie. Ale nie chcę tego widzieć. Jednakże jestem bezradna w tej sytuacji. To on sam musi sobie pomóc, akurat w tym osoby trzecie, postronne... nic nie poradzą>

Sam Winchester - 25-06-14 23:31:43

<Powoli kiwam głową i znów zamykam oczy unikając jej przenikliwego spojrzenia.>Okay. Okay, wszystko będzie dobrze.<mówię z paniką w głosie.>Dla Julii.<powoli ocieram łzy i dopiero po chwili gdy się całkowicie uspokajam, otwieram oczy.>Przepraszam, rozkleiłem się. Woah... Jestem chyba jedynym demonem, który się kiedykolwiek rozkleił tak jak ja teraz.<mówię z lekkim rozbawieniem, nie zdając sobie sprawy z tego, że wciąż delikatnie trzymam dłoń Malii. Dopiero po chwili ją puszczam i przełykam ślinę.>Chcesz kawę? Herbatę, cokolwiek?<pytam i przeczesuję włosy dłonią przybierając obojętny wyraz twarzy.>

Malia O'Brien - 25-06-14 23:51:15

<uśmiecha się lekko, słysząc jak mówi, że będzie wszystko dobrze. Ociera delikatnie ostatnie łzy na jego policzkach, szepcząc uspokajająco> Jestem pewna, że ktoś by się jeszcze znalazł, też jakiś świeżak. <wysilam się na dość zabawny ton głosu, co co prawda mi kiepsko wychodzi. Kątem oka zerkam na to, jak ściąga swoją dłoń z mojej i wtedy odsuwam się lekko od niego, odrzucając włosy na plecy> Tak właściwie to... już pójdę. <przełykam ślinę i biorę głębszy wdech, odwracając gdzieś wzrokiem, którym i tak powracam do Sama> Mogę się pożegnać z Julie? <przygryzam wargę od środka>

Sam Winchester - 25-06-14 23:57:49

Yeah.<mówię i się smutno uśmiecham. Tak na prawdę nic nie będzie dobrze. Jestem demonem... Nie może być dobrze. Zamykam oczy i wzdycham.>Nie wyganiam cię. Ale jeśli musisz.<wzruszam nieznacznie ramionami ze smutnym uśmiechem błąkającym się po moich ustach.>Jasne.<mówię i czuję jak kąciki ust idą nieznacznie w górę. Podchodzę do łóżeczka, opieram się o ramę i wyjmuję z niego malutką dziewczynkę. Podaję ją Malii.>

Malia O'Brien - 26-06-14 00:00:01

<przeczuwam o czym może myśleć. I najchętniej wybiłabym mu takie myśli z głowy, przecież będzie dobrze. Każdy człowiek kiedyś dożywa spokoju, a więc dlaczego nie on? Tak, jest demonem i może to nie wygląda najlepiej, ale można go z tego uleczyć i po problemie. Co prawda może się wściec o mój najgorszy sposób na świecie, jednak... Tak, jak już to mówiłam - jeśli będzie konieczne, to zawrę pakt z Demonem z Rodroża. Oczywiście z jakąś luką, po perspektywa pójścia do piekła... wzbudza we mnie lęk, ale nie okazuję tego po sobie> Byłam już wystarczająco długo u Ciebie. <zakłada kosmyk włosów za ucho, spoglądając na niego spod swoich długich rzęs. Widząc, jak wyciąga z łóżeczka nadal śpiącą Juliette; odbieram ją od niego, delikatnie tuląc do siebie. Trzeba było przyznać, że jest na serio uroczą dziewczynką. Unoszę kąciki ust do góry i muskam lekko wargami jej czółko, będąc przy tym jak najbardziej delikatna>

Sam Winchester - 26-06-14 00:07:55

<Słysząc jej słowa, cicho wzdycham.>Przecież możesz zostać. Serio, nie przeszkadza mi to.<mówię i patrzę jej głęboko w oczy.  Przez chwilę mam ochotę ją pocałować, ale się powstrzymuję. Przełykam ślinę. Nie wiem co planuje, ale chcę jej to wybić z głowy. Nie pozwolę by zachowała się bezmyślnie tak jak ja kiedyś i zawarła pakt. Jako demon... Jako demon także potrafię być ludzki. Jak widać...>Zostań. Serio... Myślę, że chyba sobie nie poradzę z małą. A ty...? Ty masz rękę do dzieci.<mówię z przekonaniem i wskazuję na rozbudzającą się Julię.>I Julia cię lubi. Nawet bardzo.<mała łapie ją powoli za włosy i mówi coś w tym swoim niezrozumiałym dla dorosłych języku.>

Malia O'Brien - 26-06-14 00:37:48

<chcę zostać, ale... Jak to tak. Ten mężczyzna niedawno stracił miłość swojego życia i co dopiero wrócił z piekła, po poświęceniu się dla brata. Wstrzymuję, całkiem nieświadomie, powietrze. Zastanawiam się co powinnam zrobić - rozum jedno, a serce drugie; zaciskam mocno wargi, spuszczając wzrok na Julię. Powoli otwiera swoje oczka, którymi zaczyna się we mnie wpatrywać. Nie umiem się przy tym nie uśmiechnąć. Nie przeszkadza mi nawet to, że więzi moje włosy w uścisku swoich malutkich piąsteczek. Przenoszę spojrzenie na Sama, bujając lekko jego córeczkę w ramionach. Jest urocza, mówiłam już to? Zbliżam się do bujanego fotela obok jej łóżeczka; siadam w nim, starając się dać jej małemu ciałku jak najwięcej ciepła. Rozciągam wargi w szerszym uśmiechu, czując na sercu kłucie ciepła, gdy mała zaczyna się śmiać. No tak, moje włosy ją szmyrają po twarzy>

Sam Winchester - 26-06-14 00:43:43

<Widząc jakie Malia ma dobre podejście do dzieci, w tym Julii, mimowolnie się uśmiecham. To nie jest byle jaki uśmiech. To uśmiech szczery, wesoły i z pozoru należący do osoby, której życie wcale nie dało w kość. Gdy Lia z Juliette na rękach, siada na bujanym fotelu, schylam się i po chwili już siedzę po turecku na podłodze.>Myślę, że w przyszłości będzie kochała czytać.<mówię z przekonaniem>Nie wiem jeszcze co, ale już teraz lubi gdy czytam jej jakieś bajki o księżniczkach.<uśmiecham się szerzej>Gdy będzie starsza, to ja zapoznam ją z Harry'm Potter'em.<dodaję z powagą, której nie potrafię za długo utrzymać. Wystarczy widok uśmiechniętej Julii, a moje życie od razu nabiera kolorów.>

Malia O'Brien - 26-06-14 00:48:44

<zauważam uśmiech Sama. Prawdziwy, ludzki uśmiech. Taki, który na jego twarzy powinien zawsze widnieć. Spuszczam głowę w dół, zasłaniając swoją twarz włosami, które teraz dotykając lekko całego ciałka maleństwa. Śmieje się. Jej śmiech jest piękny, naprawdę. Wiele razy słyszałam rozchichotane brzdące, ale nigdy nie miałam szansy jakiegokolwiek z nich dotknąć, zatrzymać się na dłuższą chwilę i przyjrzeć. Jako łowca żyłam w ciągłym wirze pracy i nie wiadomo, czy przez nawet najmniejszy kontakt z tymi maluchami, nie naraziłabym ich na niebezpieczeństwo? Słabo mi na tą myśl. Ich rodzice z pewnością by mi nie wybaczyli, z resztą ja sobie też. Z pozoru byłam silną, zawsze opanowaną, wyzwoloną kobietą. A w środku? Cały czas byłam bezbronnym, niczemu nieporadnym dzieckiem. Moje dzieciństwo to była nauka, nauka i jeszcze raz N A U K A. Nie tylko ta w szkole. Ale również wszystkie tajniki będące potrzebne profesjonalnemu łowcy. Tak, kochałam swojego ojca. Jednakże czasami był prawdziwym tyranem. Chciałam od czasu do czasu wyjść na dwór, spotkać się z znajomymi, których... tak właściwie prawie w ogóle nie miałam. Jedynie jedną Mię, pochodzącą również z łowców istot nadprzyrodzonych. Przez kilka lat rzadkich co prawda spotkań, zdążyłysmy sobie jednak wyrobić mocną, jakby siostrzaną więź. A potem wszystko prysło jak mydlana bańka. Zmarła. Jakiś wampir ją przemienił, a ona nie chciała stać się jednym z nich. Nie dokonała przemiany, zostawiając swoich bliskich. Mnie również. Z początku byłam pogrążona w żałobie, potem przyszedł czas na złość. Owszem, byłam na nią wkurzona. Bo jak mogła być tak egoistyczna i nas zostawić? Zostawić nas z poczuciem, że tracimy cząstkę siebie. Głupia, myślałam. A teraz...? Myślę, że gdybym była również zwykłym człowiekiem, postąpiłabym tak samo. Bo po co męczyć się z tym koszmarnym życiem. Lepiej odejść gdzieś, gdzie można w końcu zaznać spokój. Mrugam kilkakrotnie powiekami, czując wzbierające się pod nimi łzy. Nie mogę płakać. Muszę być w końcu do cholery silna. Nabieram powietrza do płuc, które nagle dziwnie kuje moją pierś. Przeszkadza mi oddech? Nie, to nie możliwe. Mam jakieś zwidy... Pewnie od nieprzespanej nocy, podczas której cały czas czuwałam nad Juliette. Szczerze mówiąc, nie słyszałam co mówi Sam. Tylko końcówkę. Coś o Harrym Potterze. Kiwam głową, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć, bo jeszcze palnę jakąś głupotę. Ale jeśli nie odpowiem, to pewnie znowu będzie wałkować temat co ze mną jest. Nie, to byłoby gorsze> Pewnie to polubi. <mruczę cicho, mając nadzieję, że nie palnęłam jakieś gafy>

Sam Winchester - 26-06-14 00:55:45

<Przez cały czas uważnie ją obserwuję. Wyraźnie widzę jak nad czymś intensywnie myśli. Może wspomnienia? Nie wiem... Nie mam pojęcia. Przełykam ślinę i słysząc jej słowa poważnieję i patrzę na nią. Odgarniam kilka kosmyków jej włosów za ucho i patrzę jej w zaszklone oczy. Chciałbym wiedzieć co ją gryzie, ale... Chyba nie chcę drążyć tematu... Albo jednak chcę. Nie wiem. Nie potrafię się zdecydować na jakikolwiek ruch.> Chodzi ci o czytanie czy serię o młodym czarodzieju?<pytam powoli unosząc kąciki ust. Gdy orientuję się, że moja prawa dłoń zatrzymała się na jej policzku, szybko ją cofam by nie okazać żadnego zmartwienia. By nie okazać jakichkolwiek uczuć. Spoglądam na uśmiechniętą się Julię i podaję jej dłoń tak, że praktycznie od razu zaczyna bawić się moimi palcami. Uśmiecham się uroczo i delikatnie głaskam ją po brzuszku. Zaczyna się śmiać i za wszelką cenę próbuje odciągnąć moją dłoń od jej boków. Jestem pewien, że ją łaskoczę nawet nie mając takiego zamiaru. cicho się śmieję widząc usilne starania maleństwa. Dopiero po chwili odciągam dłoń i czuję jak znów zaciska na niej swoje maleńkie rączki.>

Dean Winchester - 26-06-14 15:25:34

<Parkuje Impalę pod domem i wysiada z samochodu, trzaskając drzwiczkami. Zamyka samochód i wrzuca kluczyki do kieszeni kurtki, upewnia się, że ma potrzebne rzeczy. Pistolet za paskiem, piersiówkę z wodą święconą, książeczkę z egzorcyzmami i nóż Ruby. Podszedł do drzwi i krótką chwilę zastanawiał się, co zrobić. Tak po prostu tam wejdzie i co? Przecież najprawdopodobniej jest tam Julie. Son of a bitch... Postanawia wejść tak, jakby wiedział tylko o tym, że Sam wrócił z piekła. Naciska klamkę z przekonaniem, że drzwi są otwarte, jak zwykle, jednak te ani drgną. Dean wzdycha cicho pod nosem i włamuje się z pomoca jakiegoś drucika. Kiedy drzwi się otwierają, Dean ostrożnie wchodzi do środka, kładąc dłoń na piersiówce. Idąc w stronę pokoju Julii, z którego słychać głosy m.in. Sama, wyciąga piersiówkę. Kiedy staje w drzwiach, opiera się bokiem o framugę drzwi, chowając za plecami wodę święconą, tak, żeby Sam niczego się nie domyślił> Hej, braciszku. <mówi, uśmiechajac się kątem ust. Sammy z pozoru wygląda normalnie... Śmieje się, bawi z córką... Dopiero po chwili, starszy z braci dostrzega tuż obok Malię. Krzywi się nieznacznie na ułamek sekundy. Dziewczyna zaczynała go irytować. Dlaczego stoi sobie i gada z Samem, jakby nic się nie działo? Halo, on jest demonem!>

Sam Winchester - 26-06-14 18:37:11

<Słysząc głos Deana, momentalnie wstaję, nawet się nie odwracając. Dopiero po chwili zaciskam usta w cienką linię i obracam się na pięcie.>Hej, bracie. Jak ci minęły ostatnie dni? Zabiłeś kogoś, byłeś w burdelu...?<pytam uśmiechając się drwiąco>Ach zapomniałem.<ściągam brwi.>Masz dziecko i stałą dziewczynę.<mruczę bardziej do siebie niż do niego.>Tęskniłeś?<pytam patrząc na niego podejrzliwie. Mam wrażenie, że coś kombinuje.>

Dean Winchester - 26-06-14 18:57:05

<słysząc jego słowa, spojrzał na niego z rosnącą irytacją http://37.media.tumblr.com/a8455c41a23e29c7d63b773134e00c9e/tumblr_n5w5bdVlMo1s2xw7yo1_250.gif> Nie jesteś zabawny, Sam. <powiedział bez zbędnych emocji. Nie potrafił go już nawet nazwać Sammy. Na pierwszy rzut oka, może nie było z nim nic nie tak. Ale kiedy tylko Dean spojrzał bratu w oczy, zobaczył w nich ten... błysk, który posiadał każdy demon, jakiego dotąd spotkał. A nie było ich mało.> Cholernie. <mruknął sarkastycznie> Dwa dni to dość sporo czasu. <kontynuował tym samym tonem, nie ruszając się z miejsca> Możemy pogadać... na osobności? <zapytał, znacząco zerkając na Lię>

Sam Winchester - 26-06-14 19:19:47

Jeśli mnie nie zabijesz, nie ochlapiesz ani kroplą wody święconej j mnie nie wyegzorcyzmujesz to zgoda.<mówię i wyliczam wyginając palce lewej dłoni>Nie oszukujmy się. Dobrze wiem, że jesteś uzbrojony. Ale... Nie zabijesz własnego braciszka... Prawda?<pytam retorycznie powoli idąc w jego stronę>

Malia O'Brien - 26-06-14 19:23:55

<zauważając Deana, przygryza tylko policzek od środka i gdy ten prosi o chwilę osobności z bratem, unosi dłonie w obronnym geście, wycofując się z pokoju>

Dean Winchester - 26-06-14 19:28:34

Jasne, przysiągłbym na Boga, ale obawiam się, że coś ci się stanie, gdy o Nim wspomnę. <powiedział z cieniem kpiny, uśmiechajac się nikle pod nosem. Nie spuszczał wzroku z brata, jednak cofał się po trochu z każdym jego krokiem, żeby podstępem wyprowadzić Sama z pokoju.> Jeśli będzie taka potrzeba... <wzruszył bezradnie ramionami. Oczywiście kłamał, ale musiał jakoś zwieść Sama. Kątem oka zauważył, że Lia opuszcza pokój. Nie do końca o to mu chodziło, ale niech będzie.>

Sam Winchester - 26-06-14 19:36:58

<Im dalej Dean się odsuwa, tym szybciej do niego podchodzę. Po chwili stoję tuż przed nim, patrząc na niego z góry. około 12 centymetrów przewagi wzrostu daje się we znaki.>Nie zabijesz mnie. W głębi serca dobrze wiesz, że to nadal twój młodszy braciszek Sammy, którym opiekowałeś się praktycznie przez całe życie. Nadal czujesz się odpowiedzialny. Kłamiesz. Nie dasz rady mnie skrzywdzić. Bo. To. Nadal. Ja.<ostatnie słowa cedzę przez zaciśnięte zęby.>

Dean Winchester - 26-06-14 19:42:21

Nie. <powiedział stanowczo i z determinacją, patrząc Samowi w oczy. Sam chciał w to wierzyć. Przełknął z trudem ślinę> Obiecałeś mi. Obiecałeś, że nie będziesz torturować dusz, że się nie złamiesz. <dodał, zaciskając wargi w cienką linię. Szybkim ruchem otworzył piersiówkę i wylał jej zawartość - wodę święconą - na twarz Sama. Musiał się upewnić, że młody jest demonem.>

Sam Winchester - 26-06-14 20:47:51

Nic nie obiecywałam. Powiedziałem tylko, że się postaram.<mówię i zaciskam dłonie w pięści.>Starałem się przez ponad 200 lat wytrzymać tortury w Klatce Lucyfera. Nie dziw się, że się złamałem.<nienal warczę. Czując jak wylewa na mnie wodę święconą, momentalnie się odsuwam i chowam twarz w dłoniach. Syczę z bólu.>Co to, kurwa, miało być?!<pytam niemal krzycząc.>

(Ja teraz będę bardzo zamulać bo muszę coś zrobić :/)

Dean Winchester - 26-06-14 21:00:05

<Boleśnie przygryzł dolną wargę od wewnątrz. Bolało go cierpienia Sama, nawet jeśli był bezdusznym demonem.> Woda święcona. O czym chyba się już przekonałeś. <wzruszył lekko ramionami, z wymuszonym złośliwym uśmieszkiem na ustach. Schował pustą piersiówkę na miejsce, nie spuszczając wzroku z Sama. Nadal nie ruszył się z miejsca. Postanowił czegoś spróować> Nie masz zamiaru mi oddać? <zapytał, unosząc prowokująco brew> Jestem przekonany, że woda święcona na twarzy demona boli jak cholera! <zaśmiał się ponuro pod nosem>

(Okay, luz! ✌)

Sam Winchester - 26-06-14 23:45:09

<Słysząc jego słowa, jeszcze mocniej zaciskam pięści i zamykam oczy. Liczę do dziesięciu by się uspokoić jednak to nie pomaga. Gdy otwieram oczy, jestem pewien, że oblewa je czerń. Z całej siły uderzam Deana w twarz, zamkniętą, silną i twardą pięścią.>Sam tego chciałeś.<mówię i gdy znów mam go uderzyć zatrzymuję pięść w locie.>

Dean Winchester - 27-06-14 00:16:56

<Czując pięść Sama na swojej szczęce, obraca głowę w bok. Potrząsnął nią lekko, po chwili poruszył lekko szczęką i przez krótką chwilę rozmasowywał ją dłonią> Tego się nie spodziewałem. <przyznał z ponurym uśmieszkiem na ustach. Szczęka jakoś bardzo mocno go nie bolała, chociaż siniak jest nieunikniony. To wewnętrznie cierpiał. Jego własny brat jest demonem. Ten brat, którym opiekował się przez całe życie. Nawalił. W pewnym momencie, zwinnym i szybkim ruchem złapał Sama za nadgarstek, który wykręcił przykładając go do jego pleców i mocno przyciskajac Sama do ściany. Może i Sammy był od niego wyższy, ale nie silniejszy> Nie mam zamiaru z tobą walczyć, Sam. <powiedział ze bólem i rezygnacją w głosie. Puścił go i cofnął się o dwa kroki>

Sam Winchester - 27-06-14 08:05:06

<Prycham z irytacją>Nie spodziewałeś się, że oddam? Przecież to oczywiste.<wzruszam ramionami; gdy przyciska mnie do ściany z trudem powstrzymuję się przed użyciem telekizeny i odrzuceniem brata na najbliższą ścianę.>Nie masz zamiaru, hm? To czemu zacząłeś. Nie musiałeś sprawdzać czy na pewno jestem demonem... No bo cóż. Jestem nim.<mówię i rozmasowuję pięści>A ty... Ty nie możesz nic zrobić. Tylko patrzeć jak twój młodszy brat stacza się jeszcze bardziej niż za życia.<dodaję i spuszczam wzrok, po chwili używam telekinezy by przycisnąć brata do ściany, bez użycia rąk.>Jeśli myślisz, że oblewanie wodą święconą sprawi, że znów będę człowiekiem to... Oj nawet nie wiesz jak się mylisz. To tylko sprawia, że... Jestem bardziej rządny krwi. Wściekły.<mówię i patrzę na niego z zaciśniętymi ustami.>Na prawdę tego chcesz? Na prawdę chcesz, by twój młodszy braciszek. Sammy był takim demonem? Jakoś nie za bardzo chce mi się w to wierzyć.

Dean Winchester - 27-06-14 08:19:03

<Bolały go każde słowa Sama. Kiedy odrzuciło go na ścianę, był conajmniej zaskoczony. Zamrugał oczami i przeniósł wzrok na Sama, sluchajac go z lekkim grymasem na ustach> Myślałem, że już nim jesteś. <powiedział ze złością w oczach i przez chwilę próbował się szarpać, ale bezskutecznie.> Nie jesteś już moim "młodszym braciszkiem Sammym" <warknął> Przestałeś nim być, kiedy zacząłeś torturować te cholerne dusze! Damn it, przestałeś nim być, kiedy sprzedałeś duszę zaraz po tym, jak gniłem przez ciebie w piekle przez 70 lat! <podniósł głos. 7 dni w "zwykłym" piekle było jak 70 lat na Ziemi>

Sam Winchester - 27-06-14 08:29:27

Złotko, jeszcze nie znasz mojej złej strony... Chyba bardzo chcesz ją poznać...<mówię i uwalniam go. Mimo wszystko nie potrafię. Nadal jest moim bratem, nawet jeśli ja dla niego już nie. Spuszczam wzrok i wzdycham.>Obwiniaj Hazel. To przz nią oddałem duszę. Przez to, że nie pomyślałem, bo byłem kompletnym idiotą. Wiesz co boli... bolało za życia? To, że umarła przede mną.<mówię podnosząc głos i patrzę na Deana.>No i boli to, że twierdzisz iż już nie jestem twoim bratem. Widzisz... Moje dziecko wydobyło... Mnie. Wcześniej, bo teraz znów się "ukryłem" w głębi mojej zniszczonej duszy.<dodaję, odpowiednio gestykulując>

Dean Winchester - 27-06-14 08:59:29

Złotko ... <prychnął z kpiną. Spadł na podłogę krzywiąc się i oparł głowę o ścianę, wzdychając cicho> Go to hell. <warknął, patrząc uważnie na brata. Co do cholery on pieprzył? Po chwili Dean podniósł się z podłogi, opierając się ręką o ścianę> Wiesz co? Wal się. Wychodzę. <powiedział ze złością i szybko opuścił dom Sama. Wsiadł w Impalę i odjechał>

Sam Winchester - 08-07-14 11:15:32

<Gdy Dean odszedł, Sam bez powodu wygładził koszulkę i poszedł do pokoju gdzie wcześniej wyszła Malia. Tak jak mógł się spodziewać wyszła do sypialni. Zasnęła wraz z Julią na łóżku. Sam podszedł do nich i przykrył je kocem. Po chwili obserwowania ich,wyszedł z domu szybkim krokiem.>

Sam Winchester - 18-07-14 13:25:03

<Kiedyś tam wrócił do domu i poszedł spać.>

Malia O'Brien - 18-07-14 15:52:48

<przez ten cały czas spędza jakoś czas, czy coś, aż teraz powoli otwiera oczy i mruga kilkukrotnie powiekami, czując napierające uciążliwe promienie słońca, które wdzierały się przez zasłony w sypialni. Zauważając obok nadal śpiącą Julię, unosi lekko kąciki ust do góry, aż odwraca się na plecy i zaczyna wpatrywać w sufit (dajmy na to, że Sammy jest w innej sypialni :lol:)>

Sam Winchester - 18-07-14 21:52:22

(A ja nawet nie wiem gdzie jest hahahaha xD Jak Ciebie nie było to grałam nim raz i dopiero dzisiaj, po ponad tygodniu wróciłam nim do domu :lol:)

<Zacznijmy od tego, że się obudził. Tak więc wstał, poszedł do łazienki gdzie wziął szybko prysznic. Po wysuszeniu się wyszedł z łazienki. Nagle poczuł coś dziwnego. Coś jakby... Żądzę krwi... Zabijania. Wyjął z komody w przedpokoju pistolet i zacisnął na nim swoje długie palce. Cicho przełknął ślinę i poszedł w stronę sypialni w której spała Malia. Powoli zbliżył się do jej łóżka, a jego oczy nagle ni z tego ni z owego oblała czerń. Przerażająca i jakże złowróżbna czerń. Jego znękana przez tortury dusza wyszła na jaw i nie mógł tego powstrzymać. Musiał przyznać przed samym sobą, że cholernie tęsknił za torturowaniem niewinnych dusz. Nie do wiary co piekło może zrobić z łowcą nadnaturalnych, nie znających umiaru. Nadnaturalnych takich jak teraz także on. Wolnym ruchem przyłożył lufę pistoletu do tyłu głowy dziewczyny i z zimną krwią odbezpieczył broń. Jego wyraz twarzy był całkowicie wyprany z emocji czy jakichkolwiek dobrych uczuć. Tylko wściekłość, nienawiść bez konkretnego źródła prowadzącego do dziewczyny i także nietypowa obojętność.>

Malia O'Brien - 18-07-14 23:32:35

(dlaczego ja w poprzednim poście pisałam w narracji trzecioosobowej? hahahha omg)

<uchylam gwałtownie powieki - najwidoczniej znowu musiałam zasnąć - gdy przez moje ciało przebiega przeraźliwy dreszcz, a następnie oblewa je zimny pot. Z tyłu głowy czuję odciskające się małe, metalowe kółeczko. Pistolet. Spinam się, kiedy orientuję się, że mój kark jest owiewany przez miarowy oddech... Sama? Tylko jego i Julie zapach był w tym pokoju. Przełykam ślinę, przypominając sobie fakt, iż Winchester jest teraz demonem. Bezduszną osobą, która łaknie cierpienia innych. Zamykam i otwieram oczy, normując tętno. Nie mógł wyczuć mojego zdenerwowania, które tak właściwie było zbędne. Jestem łowcą, nie jeden raz miałam do czynienia z młodymi demonami. Dam sobie radę, co to dla mnie. Poza tym, gdzieś w jego głębi, to nadal był ten sam Samuel. Zaciskając wargi w cienką kreseczkę, spoglądam kątem oka na małą, sprawdzając jest stan, po czym szybkim ruchem przekręcam się na drugi bok i wykręcam rękę chłopaka, w której trzymał broń. Skupiając wzrok na jego tęczówkach, czuję narastającą gulę w gardle. Jeszcze chwila i nie będziesz w stanie dać mu nawet z liścia, ganię się w myślach. Przesuwając nogę po materacu, wbijam ją z impetem w brzuch demona, spychając go z łóżka, dzięki czemu uderza z głuchym hałasem o podłogę. Wykorzystując krótką chwilę, zsuwam się na niego i przyciskam przedramieniem jego szyję do wykładziny, a wolną dłonią sięgam po spluwę i wysuwam mu ją z palców> Jeśli się skoncentruję mogę by uroczo silna. <syczę przez zaciśnięte zęby, starając się okazać jak najmniej emocji. Jeśli zobaczy, że nie zrobiło to na mnie wrażenia, straci trochę pewności siebie. Wtedy moje szanse wzrosną>

Sam Winchester - 19-07-14 13:54:14

<Gdy Malia kopnęła go w brzuch, jak już wiadomo upadł na podłogę. Gdy już chciał się podnieść przycisnęła go ramieniem do podłogi. Jego oczy nadal były czarne. Słysząc jej słowa tylko bezczelnie prychnął.> W to nie wątpię ani przez krótką sekundę. <stwierdził zapewniając ją ruchem głowy i po chwili wykorzystał wadę tego uścisku. Szybko się podniósł z podłogi i przycisnął łowczynię do najbliższej ściany ramieniem. Nie przejmował się tym, że dziewczyna ma broń. Uśmiechnął się szyderczo.>

Malia O'Brien - 19-07-14 15:04:18

Jakże mi miło, naprawdę. <prycham, nie spuszczając go z oczu. Jednak wystarczy jedna chwila nieuwagi, jedno przymknięcie powiek i już jestem przyciskana przez niego do najbliższej ściany. Na szczęście w dłoni nadal trzymam pistolet... odbezpieczoną. Jest demonem, także zwykła kulka zbyt dużo nie zdziała, kuźwa. Zauważając jego szyderczy uśmiech, mam ochotę strzelić mu z liścia. Z całej mojej siły. Wait... Może po zamieszaniu z czarami Laurel, uda mi się przemienić? Wtedy będę miała więcej siły. Dzięki Bogu, że nie brałam przez kilka dni tojadu. Biorę głęboki oddech i całą sobą skupiam się na tym, żeby uruchomić wilczy gen. I wtedy czuję to. Nagły przypływ energii, dźwięk łamanych kości. Dla mnie wydaje się to kilkoma minutami, w rzeczywistości jest to kilka sekund. W postaci zwierzęcia przewalam go na podłogę, nieco wbijając pazury w jego klatkę piersiową>

Sam Winchester - 19-07-14 22:50:44

<Okay to tak... Fajt jak to fajt trochę potrwał. Po wszystkim Malia wyszła z domu mega wkurzona i zawiedziona tym jaki stał się Sam po powrocie z piekła. Gdy Winchester ochłonął i opatrzył wszelkie zadane mu rany, szybko spakował siebie i dziecko. Wraz z małą opuścili dom. Sam stwierdził, że musi odpocząć od tego miasteczka... I poszukać sposobu na bycie znowu człowiekiem.>

Sam Winchester - 30-07-14 16:52:58

<Przyjechał do miasteczka swoim samochodem. Nie pamiętał kompletnie nic. Myślał, że jest tutaj po raz pierwszy. Cóż... Tak to jest gdy ma się potyczki z czarownicą i aniołami. Co prawda najpierw owa czarownica uleczyła go z bycia demonem (czego także nie pamiętał) lecz później... No cóż. Później zaczęła pracować z aniołami, a że one miały "chrapkę" na "przyszłe moce małej Julii". Tak więc usunęli Samowi pamięć, wszystkie wspomnienia z Mystic Falls i porwali małą. A Sam nawet nie wie, że ma córkę. Łowca myśli, że... dopiero co kupił ten dom, do którego przyjechał. Na całe nieszczęście NIKT-ŁĄCZNIE Z RED COAT I GOSSIP GIRL nie może mu tych wspomnień przywrócić. Anioły i czarownica tak się zgrały, że bardzo dobrze ukryły jego wspomnienia i tylko część wspomnień wróci mu z czasem... Ale nie te które dotyczą Hazel czy dziecka. Po zaparkowaniu przed domem, wysiadł z samochodu i z bagażnika wyjął swoje bagaże. Zarzucił torby na ramiona i poszedł do drzwi. Otworzył je przekręcając kilka razy kluczem w zamku i wszedł do środka, rzucając torby na podłogę. Upadły z hukiem ze względu na broń, ukrytą pod spodem. Sam tylko się skrzywił myśląc o tym co mogło się stać jego broni, ale ogólnie podszedł do tego raczej obojętnie. Podróż nie była aż taka długa, więc łowca nie był zmęczony, więc tylko się rozejrzał i po krótkiej chwili wyszedł rozejrzeć się po mieście, którego nie pamiętał, a kiedyś znał tak dobrze... Wraz z nadnaturalnymi mieszkańcami.>

Sam Winchester - 31-07-14 20:22:14

<Sam przrz całą drogę rozmawiał z Malią, a gdy dotarli pod dom, szybko otworzył drzwi. Gdy weszli do środka, Winchester bez żadnego namysłu, obrócił Malię tak by była plecami do najbliższej ściany. Przycisnął ją do niej całym swoim ciałem i namiętnie ją pocałował, jednocześnie zatrzaskując za sobą drzwi. Nie zwracał uwagi na hałas jaki wynikł ze zderzenia drzwi z framugą. Powoli zszedł pocałunkami na szyję łowczyni, co chwilę lekko ją przygryzając.>

Malia O'Brien - 31-07-14 20:38:19

<całą drogę spędzili na rozmowie... ehe, już to widzę narratorko #2. Na pewno zdążyli już... uhm, no wiesz co zrobić z pięć razy w ciągu tej drogi. Kiedy już w końcu weszli do tego domu, a Sam przycisnął ją plecami do ściany, przy okazji obdarowując usta Lii namiętnym pocałunkiem, który oczywiście odwzajemnia, uśmiecha się kącikami ust i wplątuje swoje dłonie w jego włosy. Czując następnie jego usta na swojej szyi, odchyla lekko głowę do tyłu, co równa się z minimalnym wygięciem pleców w łuk>

Sam Winchester - 31-07-14 20:48:37

<Okay, przyznam, że dzisiaj nic, kompletnie nic nie ogarniam i nie mam pojęcia o co ci chodzi, narratorko #1. Ale przejdźmy do opisywania podanej sytuacji, nie do prywatnej rozmowy, od tego jest fecebook. Tak więc Malia odwzajemniając wszystkie pocałunki i wyginając plecy minimalnie w łuk sprawiła oczywiście przyjemność Samowi, który mimo iż nie był kobieciarzem, często... Never mind. I tak każda dziewczyna z którą spał umarła. Sleep with Sam Winchester... and die. To takie prawdziwe... Takie kanoniczne. Ale znów odbiegłam od tematu, sorry. Kontynuował jej pocałunki, wędrując dłońmi po praktycznie całym ciele dziewczyny. Coś do niej czuł, zarówno w Nowym Orleanie jak i teraz. No cóż, okazywał to w tej właśnie chwili. Po chwili ułożył swoje dłonie na jej pośladkach. Zjechał nimi jeszcze trochę w dół i zatrzymał je na jej udach. Podciągnął Lię do góry tak by dziewczyna swobodnie oplotła go nogami w pasie. Po chwili wrócił do jej ust, składając na nich gorący, pelę żarliwości i namiętności pocałunek.>

Malia O'Brien - 31-07-14 21:12:03

<okay, okay, kończę już. Oczywiście Malia odwzajemnia każdy pocałunek chłopaka, zdając sobie sprawę z tego, iż sprawia mu przyjemność. W końcu była w tym już odrobinę wprawiona, niekiedy podczas poszukiwań informacji uciekała się do... łóżek mężczyzn, ale pomińmy tą część jej życiowej historii. By the way... dzięki za pocieszenie, teraz Lię będzie ścigać jakaś klątwa Sama Winchestera. Podoba jej się to, jak przebiega dłońmi po jej ciele, zostawiając w danych miejscach przyjemne dreszcze i mrowienie. Gdzieś tam, w głębi swojego serca, czuje do niego jakieś poważniejsze odczucie, ale dotychczas na razie się to odkopuje, jeszcze nie jest do końca pewne. Oczywiście jeśli to uczucie było, wyjaśniałoby to to, dlaczego łowca był dla niej jak kotwica trzymająca ją przy byciu dobrym i dlaczego czuła się tak... dziwnie (ofc w pozytywnym sensie), nie tak jak odwzajemniała pocałunki Deana. Gdy ten podciąga ją do góry, bez wahania oplątuje go nogami w pasie, przytwierdzając się do niego jeszcze bardziej i oddając z równą zachłannością oraz namiętnością pocałunek, którym zaatakował jej usta>

Sam Winchester - 31-07-14 22:52:52

<Cóż, jak już wspominałam, Sam nie był kobieciarzem lecz gdy już się zakochał to na amen i tylko śmierć ukochanej mogła mu wybić to wszystko z głowy. Cóż taki już urok Sama. Jego dziewczyny zawsze umierają. Może Malia będzie jedyną i niepowtarzalną, która nie umrze? Oby... Już mam dosyć tych wszystkich śmierci, to tylko skromna opinia drugiej narratorki (tutaj miałam wielka ochotę napisać "xd" ale się powstrzymałam). Gdy Lia oplotła go nogami w pasie, uśmiechnął się, dalej kontynuując pocałunki. Chwycił dziewczynę mocniej za pośladki, po chwili za uda i "oderwał" ją od ściany szybko kierując się w stronę salonu. Położył ją na kanapie i ponownie zaczął całować jej szyję i dekolt. Szybkim ruchem zdjął z dziewczyny dżinsową kurtkę i powoli zdjął z niej czarną bokserkę, przy okazji przez przypadek muskając palcami jej skórę. Gdy Lia była już w samym biustonoszu i obcisłych rurkach, wsunął swoje dłonie pod jej plecy szukając zapięcia od jej stanika. Przy okazji oczywiście ją całował, bo jakże inaczej.>

Malia O'Brien - 01-08-14 00:55:21

<no miejmy nadzieję, bo inaczej nie podaruję tego Samowi. I w ogóle zaciesz, bo Sammy ją kocha, wiedziałam, że do tego dojdzie. Co z tego, że praktycznie jej nie pamięta, niech kocha! Trzeba przyznać, że Winchester nieźle całował - może mieli to rodzinne? Pewnie i by się uśmiechnęła, ale niestety jakiekolwiek uniesienie kącika ust kolidowało trochę z pocałunkami, a z dwojga złego, lepiej odwzajemnić pocałunki, right? Tak więc wymieniają się jeszcze kilkoma namiętnymi kissami, aż postanawiają przenieść się do salonu i tak też czynią; kiedy łowca kładzie ją na kanapie, zaczynając obdarowywać muśnięciami ust jej szyję oraz dekolt, w końcu rozciąga wargi w szerokim, zadowolonym uśmiechu. Pozwala mu ściągnąć z siebie swoją kurtkę oraz bokserkę, pomagając mu nieznacznie, poprzez lekkie oderwanie konkretnej części ciała od sofy. Zostając w biustonoszu i swoich spodniach, dobiera się do jego koszulki i skupiając się, rozrywa ją (wybacz jej Winchester), następnie błądząc po jego nagim torsie dłońmi i oddając każdy pocałunek, którym ją obdarował; po jakimś czasie przechodzą do rzeczy>

Sam Winchester - 01-08-14 01:17:06

<Winchesterowie, zawód: łowcy, specjalizacja: całowanie. Narratorko #1 sugerujesz bardzo dobre rzeczy! Zaiste, ale to czy potrafią całować czy nie zostawmy na kiedy indziej. Tak wiem, można by dyskutować... To znaczy niestety nie my. Bardziej Daneel i Genevive ale z drugiej strony my teraz gramy postaciami które są odgrywane przez wcześniej podane imiona kobiet soo... Never mind. Sam szybko odpisał na dwa SMSy i odrzucił telefon na dywan z powrotem skupiając się na Malii. Po wszystkim, opadli na kanapę, przytuleni. Cóż, może i kanapa była duża, lecz przecież nie tak jak łóżko. Sam ruchem dłoni chwycił za koc i ich przykrył. Przez chwilę próbował opanować oddech, lecz gdy mu się to tak szybko nie udało, zrezygnował i pocałował Malię troskliwie w czoło. Coś się w nim obudziło. Coś z tamtego polowania w Nowym Orleanie.>

Malia O'Brien - 01-08-14 01:30:02

<dobra, skończmy z tym, bo w końcu dojdzie do tego, że większość posta będzie taką oto rozmową, a jedno/dwa zdanie czysto takie, jakie być powinno. Tak więc, po wszystkim opadli obok siebie na kanapie, zadowoleni z tego, co przed chwilą miało miejsce. Tym razem było to inne, w końcu Lia też była dzisiaj prawdziwą sobą, a nie... bitch O'Brien. Kiedy chłopak okrywa ich kocem, jedną dłoń kładzie na jego klatce piersiowej, dokładnie w miejscu, gdzie było serce. Uśmiecha się kącikiem ust, czując jego wargi na swoim czole. Jeden gest, a tyle... czułości? Troski? Whatever, w każdym razie coś pozytywnego. Uczucie, o którym raczyłam już wspomnieć, zadowolone zaczyna jeszcze bardziej przedzierać się przez warstwy ochronne, ponieważ prawda jest taka, że dziewczyna boi się dopuścić kogokolwiek do swojego serca. Przymykając powieki, nic nie mówi, tylko wsłuchuje się w przyśpieszone bicie serca Sama>

Sam Winchester - 01-08-14 01:46:56

<Sam oderwał delikatnie swoje usta od czoła dziewczyny i zaczął poprawiać koc tak by nie było im chłodno.W domu, szczególnie w nocy nie było najcieplej, tym bardziej, że drzwi od piwnicy były otwarte i sprawiały, że był przeciąg. Winą przeciągu było też otwarte okno w kuchni. Po chwili gdy już uporał się z niesfornym i jakże upierdliwym kocem, lekko się uśmiechnął patrząc na dziewczynę. Kilka kosmyków włosów opadało jej na twarz, więc wolnym ruchem odgarnął je jej za ucho.> Jesteś piękna. <stwierdził co było prawdą i powiedział to szczerze, bez ani nuty ironi czy czegokolwiek innego co nie było dobre w takiej sytuacji. Znów ją pocałował w czoło, stykając swoje rozgrzane wargi z jej skórą. Jego oddech powoli się uspokajał co było nawet dobre, choć serce nadal waliło mu w piersi jak... No nie wiem. Jak dzwon?Chyba to najbardziej trafne porównanie. Przynajmniej ja tak sądzę. Po chwili znów oderwał swoje usta od jej skóry i ją przytulił, wtulając twarz w jej pachnące włosy.>

Malia O'Brien - 01-08-14 02:09:21

<trzeba przyznać, że co jak co, Sam był bardzo troskliwy. Z pozorów łowcy powinni być powściągliwi jeśli chodzi o uczucia, nie powinni się do kogoś przywiązywać, bo w każdej chwili ta osoba mogła odejść. W końcu bycie łowcą niosło za sobą jakieś konsekwencje, prawda? Szczerze mówią, całe mnóstwo konsekwencji. Ale niestety, niekiedy się to nie udawało. Zaciska usta, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli coś jej się stanie, z chłopakiem nie będzie dobrze. Czując, jak odgarnia jej włosy z twarzy, przygryza policzek od środka, uśmiechając się czysto dla niepoznaki. Doskonale słyszy wypowiedziane przez niego słowa, ale nie odpowiada na nie, jedynie unosi wyżej kąciki ust. Potem nastąpiła kolejna styczność jego warg z jej czołem. To było słodkie, miłe. Jego tętno powoli wraca do normalnego tępa, tak samo jak jej. Byli dopasowani, czuje to i wie, ale blokuje to na odpowiednim poziomie. Przynajmniej na razie. Mając cały czas zamknięte oczy, muska jeszcze wargami jego obojczyk - ten, na którym widniała blizna po jej własnych pazurach - już po chwili spokojnie zasypiając>

Sam Winchester - 01-08-14 02:18:55

<Gdy zorientował się, że Lia zasnęła, popatrzył na nią oddychając najspokojniej jak tylko w tej chwili mógł. Po chwili zasnął przytulony do dziewczyny.>

Sam Winchester - 01-08-14 12:12:36

<Po obudzeniu się, wypuścił Lię z objęć i powoli wstał z kanapy. Od razu skierował się do łazienki gdzie wziął prysznic. Po wyszuszeniu siebie jak i swoich włosów, ubrał się i poszedł do kuchni gdzie zrobił dwie kawy. Oparł się o blat i upił kilka małych łyków gorącej kawy.>

Malia O'Brien - 01-08-14 13:52:28

<w końcu jakoś się tam przebudza, powoli otwierając powieki i rozglądając się po pomieszczeniu nieco zdezorientowana, jednakże już po chwili przypomina sobie co miało miejsce wczoraj/dzisiaj. Unosząc lekko kąciki ust, odrzuca z siebie koc i zbiera swoje ubrania, następnie zakładając je bez zbędnego pośpiechu. Kierując się zapachem kawy, dociera do kuchni i widząc tam Winchestera, rozciąga wargi na jego widok, podchodząc i biorąc do dłoni drugi kubek kawy> Dzień dobry, Sam. <staje naprzeciwko niego, przytykając naczynie do ust i upijając trochę napoju>

Sam Winchester - 01-08-14 14:07:25

<Słysząc ciche kroki Malii, podniósł wzrok, zawieszając go na dziewczynie. Mimowolnie się uśmiechną łi przesledził dziewczynę wzrokiem.> Dzień dobry, Malio. <powiedział swoim oficjalnym tonem głosu, którego używał tylko przy przesłuchiwaniu ludzi podając się za federalnego, dziennikarza... Raz za księdza, nieważne. Upił łyka kawy, która przez czas oczekiwania na dziewczynę już minimalnie ostygła.> Dobrze spałaś? <spytał lustrując Lię wzrokiem.> Kanapy to zdradzieckie kreatury. Szczególnie dla ludzi takich wysokich jak ja. <powiedział z rozbawieniem. Rozbawieniem niewiadomego pochodzenia. Prawdopodobnie jego dzisiejszy dobry nastrój był spowodowany ostatnią nocą spedzoną z dziewczyną.>

Malia O'Brien - 01-08-14 18:01:29

<unosi brew do góry, słysząc jego oficjalny ton głosu i po chwili parska śmiechem, kręcąc głową> Nie za luźno aby się przywitałeś? <marszczy nos, mówiąc to z zabawną ironią. Opierając się bokiem o pobliski stół, nie spuszcza go z wzroku, szczerząc się lekko z niewiadomych powodów> Idealnie. <wzrusza bezradnie ramionami, nagle zmieniając minę na teatralnie beznamiętną, jakby odpowiadała na to przymusu; oczywiście żywi nadzieję, że Sam nie był na tyle głupi i odgadł to aktorstwo dziewczyny. Upijając ponownie trochę kawy, odstawia kubek na bok i splątuje ręce na klatce piersiowej> Zdradzieckie kreatury, huh? Skoro tak, to może... powinieneś na nie zapolować? Mi osobiście nic nie zrobiły. <przygryza dolną wargę, żeby przypadkiem się nie roześmiać>

Sam Winchester - 01-08-14 20:15:25

<Słysząc, że ją to rozbawiło, uśmiechnął się szeroko.> Naah. <mruknął dopijając swoją kawę do końca. Pusty kubek włożył do zmywarki i po chwili znów wrócił do dziewczyny spojrzeniem swoich zielonych oczu. Widząc jak zmieniła minę na teatralnie beznamiętną, także teatralnie spoważniał, lecz po chwili nie wytrzymał i ponownie się uśmiechnął. Słysząc jej słowa, musiał się powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem.> Wyobrażasz sobie jak poluję na kanapę? To byłoby łatwe polowanie zważając na to, że kanapy się nie poruszają. <stwierdził z rozbawieniem i popatrzył na nią, nieznacznie przygryzając dolną wargę. Nagle coś sobie przypomniał.> Miałaś kuszę, prawda? <zapytał i na chwilę oderwał plecy od blatu. Odszedł kawałek i spojrzał na podłogę obok drzwi. Nie było tam zestawu do ćwiczeń Malii. Winchester na ułamek sekundy skrzywił się z zakłopotaniem i wrócił do Malii ze ściągniętymi brwiami.> Nie bij, ale... Przeze mnie zapomniałaś kuszy z ruin. <powiedział po chwili patrząc uważnie na dziewczynę.>

Malia O'Brien - 01-08-14 20:42:29

<słysząc jego "naah", zakrywa usta dłonią, żeby przypadkiem się nie zacząć śmiać, bo co jak co, ale to akurat było naprawdę zabawne. Po chwili prostuje się, niby całkowicie poważna jak jakaś nauczycielka oskarżająca ucznia w szkole, odrzucając przy okazji włosy na plecy. Z łatwością zauważa jego rozbawioną minę, próbującą się uchronić przed roześmianiem> Łatwe? Ile łowców w ciągu całej naszej historii, powiedziało na jakieś polowanie "łatwe" i zginęło podczas niego? <unosi brew, opierając się jedną dłonią o stół> Jeśli byłaby to jakaś opętana kanapa, to wątpię, żeby w razie swojego zagrożenia, nie ruszała się. <stwierdza swobodnie, jakby mówiła właśnie jakąś mało istotną rzecz, jednak w łowiectwie nic nie było mniej ważne. Było trzeba zawsze zachowywać zdrowy rozsądek, ponieważ nie jest wiadomo, kiedy coś cię zaatakuje> Tak, miałam kuszę. <przechyla głowę w bok, spoglądając na niego. Uchyla wargi, również zdając sobie sprawę z tego, iż jej ukochany zestaw ćwiczeniowy został w ruinach. Oblizując koniuszkiem języka wargi, ucieka na chwilę gdzieś wzrokiem, po czym wychodzi z kuchni, mając już całkowicie opuścić dom; tylko przekraczając próg, zatrzymuje się i po, dosłownie, sekundzie nawraca się i podchodzi do Sama, cmokając go w usta. Uśmiecha się zadziornie, odrywając od niego i skupiając spojrzenie swoich brązowych tęczówek na jego oczach> Kiedyś się zemszczę. <klepie go lekko dłonią po torsie, następnie naprawdę wychodząc z domu>

Sam Winchester - 01-08-14 21:00:28

Sugerujesz, że mogłaby mnie zabić kanapa... <zaśmiał się szczerze. Rzadko mu się zdarzało tak śmiać ale jednak.> Gdyby była opętana to bym ją wyegzorcyzmował. Ale oczywiście najpierw sprawdziłbym czy aby na pewno. Zresztą... Czy ty właśnie sugerujesz, że demony ewoluowały i zaczęły opętywać kanapy? <zapytał starannie ukrywając rozbawienie za poważną miną; Gdy wróciła po niemal sekundzie i cmoknęła go w usta tylko się uśmiechnął, przymykając oczy.> W takim razie czekam na zemstę. <stwierdził nadal się uśmiechając i odprowadził ją wzrokiem. Gdy już całkowicie wyszła, poszedł do salonu i ogarnął go tak by nikt się nie domyślił zdarzeń z ostatniej nocy. Później postanowił szybko się rozpakować. W miarę szybko odnalazł swoją dawną sypialnię, ale skąd miał wiedzieć, że już kiedyś tam mieszkał? Mimo, że przypomniał sobie tylko kawałek, kilka dni ze swojego życia przez ostatnie miesiące, nadal nie za bardzo wiedział co to wszystko ma znaczyć. Szczerze cieszył się z odzyskania chociaż małej części wspomnień związanych z Malią. No oczywiście dziewczyna wcale nie była mu obojętna, nie. To można pojąć od razu, gdy się wie co Sam robił z nią w nocy. Cóż można by określić, że młodszy Winchester kocha się tylko z ważnymi w jego życiu osobami. Po rozpakowaniu wszystkiego zszedł na dół i usiadł na fotelu, z laptopem na kolanach.>

Dean Winchester - 01-08-14 21:37:43

<Dean nabrał ogromną ochotę, na odwiedzenie brata, ale... nie bez powodu. Była w nim mała część, która chciała się zemścić za to gnicie w piekle po nic. Zaprakował Impalę na tylę daleko, żeby Sammy nie usłyszał silnika. Wyciągnął z bagażnika siekierę... chyba czas przystrzyc Sama. Otworzył sobie drzwi kopniakiem i obracając narzędzie w dłoni, uśmiechnął się ze złośliwością kątem ust.> Hej, Sammy. <powiedział głębokim, niskim głosem> Chyba czas przystrzyc włosy. <powiedział z rozbawieniem błąkającym się na jego ustach. Podrzucił lekko siekierę, łapiąc ją zwinnie za rękojeść>

Sam Winchester - 01-08-14 21:48:48

<Słysząc głęboki i niski głos Deana, odłożył laptopa na stolik i wstał z fotela. Słysząc jego następne słowa, powoli zaczęło ogarniać go przerażenie. Instynkt mówił mu, że coś jest nie tak z Deanem. Jak się okazuje, Sama instynkt nie zawiódł. Westchnął i przeczesał włosy dłonią. Powoli wyszedł z salonu i wszedł na korytarz. Widząc Deana, przełknął cicho ślinę. Nie zwracał uwagi na ogarniające go powoli przerażenie.> Dean, czy wszystko... Okay? <zapytał uważnie lustrując go wzrokiem.> Christo. <szepnął by upewnić się, że Dean nie jest demonem.>

Dean Winchester - 01-08-14 22:01:46

Wszystko jest zajebiście, braciszku. <zapewnił, rozszerzając usta w uśmiechu. Skrzywił się słysząc ostatnie słowo, które wypowiedział Sam, a jego oczy oblała demoniczna czerń. Szybko je zamknął, a gdy je otworzył, miały znów swój naturalny zielony kolor. Na jego ustach pojawił się sarkastyczny uśmieszek> Właśnie zepsułeś całą zabawę... A może jednak nie. <wydął usta w podkówkę i nagle rzucił zamkachnął się na Sama narzędziem>

Sam Winchester - 01-08-14 22:14:55

<Widząc jak jego oczy oblewa czerń, prychnął z rezygnacją.> W jakiś ty się gówno znowu wpakował... <mruknął i przez chwilę nieuwagi nie zauważył jak Dean wysyła w jego kierunku siekierę, którą wcześniej obracał w dłoni. Na szczęście w ostatniej chwili uniknął ciosu ostrzem. Popatrzył na Deana z wyrzutem i szybko zbiegł na dół, do piwnicy. Zaczął iść korytarzami, szukając pokoju do ćwiczeń. Instynkt podpowiadał mu, że znajdzie tam anielskie ostrza. Jak się okazuje, nie zawiódł się. Szybko wygrzebał z szafy dwa anielskie ostrza, jedno umieścił za paskiem, drugie kurczowo ścisnął w prawej dłoni. Znowu zaczął iść przed siebie. Jak się okazuje... No cóż. Samowi od razu przemknęło przez myśl, że dom należał do uważnego łowcy. Tak też było. Zaczął iść korytarzami, byleby zgubić Deana. Dotarł do kolejnego pokoju z bronią. Wielkiego pokoju z bronią. Zamknął za sobą cicho drzwi. Drewniane drzwi... I oparł się o nie, zamykając oczy i próbując uformować oddech. Nie potrafił zrozumieć tego, że Dean jest demonem. To bynajmniej chore... Przynajmniej dla jego młodszego brata, który kompletnie nie ma pojęcia o tym, że dwa razy zmarł, w tym raz marnotrawiąc pobyt Deana w piekle.>

Dean Winchester - 01-08-14 22:27:10

<Od razu pobiegł za Samem, jednak nie był tak szybki jak on. Mimo wszystko Sam miał długie nogi, robił większe kroki, przez co od zawsze był szybszy od Deana. W końcu zwolnił kroku, stwierdzajac, że to nie miało sensu. Zwilżył końcem języka dolną wargę i zaczął chodzić po korytarzach piwnicy. Ten dom był zbudowany nad jakimiś średniowiecznymi lochami, czy co?> C'mon, Sammy! <krzyknął na tyle głośno, żeby młodszy go usłyszał.> Dobrze wiesz, że prędzej czy później cię dorwę! <krzyknął. Podszedł po cichu do przypdakowych drzi i otrworzył je kopniakiem. W tym pokoju jednak nie było Sama, więc poszedł dalej>

Sam Winchester - 01-08-14 22:38:13

<W piwnicy nie było aż tak dużo korytarzy. Trzy pomieszczenia. Jedno do treningów, drugie z bronią a trzecie... Tego Sam jeszcze nie wiedział. Ale wiedział jedno, Dean prędzej czy później go dorwie. Słyszał dokładnie jego słowa i gdy ucichły zaśmiał się histerycznie. Jego własny brat, który był aktualnie demonem, chciał go zabić siekierą. Młodszy Winchester nawet nie wiedział za co. Jednak wolał się nie zdradzać... Przynajmniej na razie. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa. nie potrafił ruszyć się spod drewnianych, cienkich mimo wszystko drzwi, które siekiera mogła przebić na wylot. Mimo strachu przed agresywnym i nieprzewidywalnym zachowaniem Deana, nie uciekał. Nie miał gdzie. Był otoczony tylko przez broń należącą niegdyś do tego łowcy po którym, jak sądził ostatnio wykupił dom.>

Dean Winchester - 01-08-14 23:00:59

<Z hukiem otworzył kolejne drzwi, do kolejnego, pustego pomieszczenia. Skrzywił się niezauważalnie i poszedł dalej. Tak. Za ostatnimi drzwiami na pewno kryje się Sammy. Wbił w nie siekierę, aby trochę nastrasznyć młodego i uderzył jeszcze parę razy, aż w drzwiach zrobiła się wystarczająco duża dziura. Dean był... dość okrutny i... ekstrawagancki jako demon. Gonił własnego brata z siekierą, aby przyciać mu włosy. Jednak gdy tylko go dorwie, och... Sam dopiero wtedy przekona się, co to cierpienie. Przeszedł przez drzwi i po raz kolejny zamachnął się na Sama, zaciskając wargi w cienką linię>

Sam Winchester - 01-08-14 23:22:08

<Na całe szczęście siekiera wbiła się obok Sama, robiąc dziurę w drzwiach. Prawie go drasnęła, ale nie przejmował się tym. Szybko odsunął się od drzwi i przycisnął się do najbliższej ściany tak jakby chciał przez nią przeniknąć do jakiejś ukrytej kryjówki. Gdy Dean się ponownie zamachnął, znów uniknął ciosu, zwinnie się schylając przed siekierą, która głęboko wbiła się w ścianę. Szybko się podniósł i Przyłożył anielskie ostrze do gardła Deana.> Nie wiem co w ciebie wstąpiło, Dean. <powiedział cicho z niedowierzaniem malującym się mu w oczach.>

Dean Winchester - 01-08-14 23:39:04

<wraz z zetknięciem anielskiego ostrza ze skórą Deana, jego oczy po raz kolejny oblała demoniczna czerń. Po krótkiej chwili oczy Deana wróciły do normalności, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Przecież Sammy nie zabije własnego brata> Może diabeł? <zapytał z powagą, unosząc brwi> No dalej Sammy, zrób to. Wiem, że w głębi serca jesteś potworem, który jest w stanie zabić własnego brata <przekrzywił głowę na tyle, na ile pozwalało mu ostrze>

Sam Winchester - 01-08-14 23:54:41

<Słysząc słowa Deana, zacisnął szczękę nic nie odpowiadając. Dean go tylko prowokował. Przecież to, że Sam go nie zabije było oczywiste. Nie mógłby zabić swojego starszego brata i Dean, nawet ten demoniczny, wiedział o tym. Jednakże nie odciągał ostrza od jego szyi. Przycisnął go do ściany, skutecznie unieruchamiając mu ręce.> Gdy mnie sprowokujesz, mogę być do tego zdolny. <skłamał, lecz w jego oczach widać było przerażenie, troskę mieszające się z szaleństwem.> Uwierz mi, nie chcesz mnie prowokować, bracie. <powiedział z pozoru stanowczym głosem, lecz czuł, że jego głos mógł się w każdej chwili załamać.> Jak się stałeś demonem? <spytał po chwili, nieznacznie podnosząc głos.>

Dean Winchester - 02-08-14 00:11:11

Woah, spokojnie tygrysie! <powiedział z lekką kpiną i omiótł wzrokiem pomieszczenie. Dużo broni, bardzo dobrze.> A czy to ważne? <uniósł brwi i wydął lekko usta> Faktycznie nie pamiętasz jak byłeś demonem... dość dziwnym demonem, by the way? <uniósł z powątpiewaniem brew. Nie czekając na odpowiedź, wymierzył bratu mocnego kopniaka w brzuch tak, że ten musiał się od niego odsunąć. W międzyczasie wyciągnął z odpowiedniej kieszeni kurtki nóż Ruby, sprawnie znokautował Sama, siadając na nim okrakiem i przystawiając mu nóż do garła> Więc? Co pamiętasz, cowboyu?

Sam Winchester - 02-08-14 00:36:59

<Gdy dostał w brzuch oczywiście momentalnie się odsunął, zginając wpół z bólu jaki zadał mu silny cios Deana. Słysząc jego słowa tylko przewrócił oczami z wyraźną irytacją. Nadal nie wierzył, że mógł być demonem. Gdy Dean sprawnie go znokautował, przez chwilę się nie ruszał. Oczywiście poza ruchami klatki piersiowej naturalnymi przy oddychaniu.> Oh daj mi pomyśleć. Ostatnie co pamiętam i co prawdopodobnie było prawdziwym wspomnieniem to śmierć Amelii. Słyszałeś coś o tym? <zapytał ironicznie i w przypływie gniewu uderzył go w szczękę tak, że jego głowa odskoczyła. Wtedy też Dean poluzował trochę uścisk. Sam szybko się podniósł i wyrwał mu z dłoni sztylet demonicy, który zaczął obracać w dłoni i go uważnie oglądać.> Od Ruby, dobrze pamiętam? <zapytał dla pewności. Dobrze znał zarys i budowę tego noża, przecież nie raz już go widział.> Pamiętam jaki byłeś wściekły gdy miałem jedno nocny romans z tą suką. <stwierdził krzywiąc się na samo wspomnienie.> Jeśli to prawdziwy ty Dean, to pewnie to pamiętasz. To, że zawsze byłeś dla mnie przykładem... <przykucnął obok brata.> To, że praktycznie ty mnie wychowałeś. A teraz chcesz mnie zabić a ja nawet nie znam powodu twojej wściekłości. <powiedział i schował nóż. Chwycił go za nadgarstki, z całej siły przyciskając go do podłoża. Jednocześnie starał się unieruchomić mu nogi. Wszystko działo się za szybko. Chwilę temu, Sam jeszcze siedział w fotelu przeglądając jakieś strony internetowe.>

Dean Winchester - 02-08-14 01:01:55

Stary, to było z pół roku temu! <zaraz po wypowiedzeniu tych słów, poczuł ostry ból w szczęce i mimowolnie, pod wpływem uderzenia, na chwilę się zdekoncentrował. Bez pośpiechu rozmasował sobie szczękę, nie spuszczając wzroku z młodszego brata> Jednonocny? Jasne. Alzheimer ostatnio się nasilił, co? <zaśmiał się ponuro pod nosem. Zanim zdążył zripostować, został skrępowany przez Sama, jednak to nie utrudniało mu prowadzenia dialogu> Kto mówił coś o śmierci? Chciałem... Chcę <poprawił się niemlaże od razu>  cię trochę pomęczyć, Sammy. Gdybyś pamiętał jak jest w piekle, zrozumiałbyś, jak ogromną radość by mi to sprawiło. <powiedział, uśmiechając się katem ust na potwierdzenie swoich słów. Na razie nie miał jak się poruszyć, pozostała mu telekineza, której używał tylko w kryzysowych sytuacjach.A to jeszcze na pewno nie była kryzysowa sytuacja>

Sam Winchester - 02-08-14 01:19:31

Wiem. <powiedział szczerze. Wiedział to... Nie znał tylko swoich prawdziwych wspomnień z tych miesięcy.> Dean, doskonale to pamiętam. To było na polowaniu... W Chicago. <odparł jakby to było oczywiste. Tak przynajmniej myślał.> W piekle... Dean w coś ty się wpakował... <popatrzył na niego i cicho przełknął ślinę, ani na chwilę nie luzując uścisku.> Słuchaj, nie chcę wiedzieć co takiego zrobiłeś, że trafiłeś do piekła, ale mogę pomóc. Mogę cię wyleczyć z bycia demonem. To nie jest wcale takie trudne jakie by mogło się wydawać. Potrzeba tylko cierpliwości. Co prawda jest ryzyko, że później znikniesz w tajemniczych okolicznościach, ale... Myślę, że warto je podjąć. <stwierdził z przekonaniem nie spuszczając wzroku z niego ani na krótką chwilę.>

(Ja już spadam. Dobranoc :*)

Dean Winchester - 02-08-14 01:33:47

Pewnie, i co jeszcze? <prychnął pod nosem i wyszarpał się z jego uścisku, prostując się. Na chwilę chciał porozmawiać, przy okazji zranić psychicznie Sama> Może bycie demonem mi się podoba? <zapytał retorycznie i uniósł prowoukjąco brwi. Mówił prawdę. Po tym wszystkim, co przeszedł, ten cały brak człowieczeństwa był wręcz błogosławieństwem> Tak przy okazji, w piekle siedziałem, bo sprzedałem za ciebie duszę. Zaraz po tym jak wyszedłem, ty sprzedałeś swoją duszę za jakąś sukę, która puściła nasz dom z dymem... Taa, nigdy nie byłeś dobrym bratem <wzruszył obojętnie ramionami>

(Branocka :* )

Sam Winchester - 02-08-14 11:57:50

Nie musisz mi tego mówić. To jakim byłem brata wiem od dawna. <stwierdził po chwili. Rozum podpowiadał mu, że demony kłamią, że Dean chce go tylko zranić psychicznie. Ale z drugiej strony, to jakim był bratem i łowcą wiedział nie od dziś. Zawsze miał wrażenie, że zawodzi ojca i Deana. Zawsze. Sam spuścił wzrok z Deana i zacisnął usta w cienką linię, jednocześnie zaciskając prawą dłoń w pięść.>

Dean Winchester - 02-08-14 13:33:09

Ale bardzo chcę. <zapewnił, przeciągając odpowiednią samogłoskę w druyim wyrazie. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej> Stary Dean nie powiedziałby ci tego. Nie chciałby ranić swojego młodszego braciszka <powiedział z udawanym smutkiem> Ale nigdy nie miałem cię za dobrego brata. Zawsze byłeś buntowniczy, pyskowałeś ojcu. Synem też byłeś okropnym. Nie wspominając o umiejętnościach łowieckich... <zacmokał z dezqprobatą> Z resztą, popatrz na siebie! Masz przed sobą bezbronnego demona, a jedyne co robisz to stoisz i się użalasz jak baba. Woah, udało ci się mnie znokautować <zaczął powol klaskać> Owacje na stojąco. <powiedział powoli z kpiną, z sarkastycznym usmieszkiem na ustach>

Sam Winchester - 02-08-14 14:20:18

<Słuchał jego słów w ciszy próbując powstrzymać wzbierający w nim gniew. Przy ostatnich słowach Deana przychnął z irytacją i z całej siły uderzył go pięścią w nos. To nie był już jego brat. Dobrze wiedział, że demon mówi prawdę. Prawdę, którą sam znał. Po chwili jeszcze kopnął go w brzuch i szybko chwycił za najbliższą linę nasączoną wodą święconą i związał mu mocno ręce i kostki. Po chwili przywiązał go do krzesła i popatrzył na niego ze wściekłością. Westchnął z rezygnacją. Nawet gdyby chciał teraz uleczyć go z bycia demonem, nie byli na terenie jakiegoś kościoła czy coś. Cholera. Sam chwycił za worek z solą i zrobił okrąg wokół krzesła do którego był przywiązany Dean.>

Dean Winchester - 02-08-14 15:01:57

<złapał się za nos, a kiedy chciał oddać Samowi, ten kopnął go w brzuch. Następnie wszystko działo się za szybko. Kiedy woda święcona zetknęła się z jego nadgarstkami, jego oczy oblała demoniczna czerń. Warknął z wściekłością, a chwilę później był już przywiązany do krzesła. Nadgarstki piekły go niemiłosiernie, a z jego oczu nie schodziła czerń. Ale sam się o to prosił... trzeba było użyć tej głupiej telekinezy> Nie wiesz co zrobć, mam rację, Sammy? <zapytał ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, nie spuszczając wzroku z Sama. Jego oczy ptzybrały swój naturalny wygląd, gdy coś sobie uświadomił> Spotkałeś się już z Lią? Jest nieziemska w łóżku, co nie? <poruszył znacząco brwiami>

Sam Winchester - 02-08-14 15:28:46

Wiem co robić. <Powiedział i wyciągnął sztylet Ruby. Rzucił worek z solą na podłoże i podszedł do Deana. Wiedział, że nie będzie potrafił zrobić mu krzywdy. To był nadal, mimo wszystko jego starszy brat. Przelknął cicho ślinę i mimo tego co podpowiadał mu rozum czy coś, przejechał ostrzem po wewnętrznej stronie jego dłoni. Oczywiście wcześniej zamoczył nóż w wodzie święconej. Nawet gdyby chciał, nie byłby zdolny zrobić cokolwiek więcej. Nie mógłby zrobić Deanowi porządnych tortur... Słysząc jego słowa, popatrzył na niego ze zdziwieniem i dopiero po chwili się opanował przed ponowym uderzeniem go w nos. Demoniczny Dean tak cholernie go irytował swoimi słowami...> Oj tak. Jest nieziemska w łóżku. Ja miałem to szczęście, że spałem z nią już dwa razy. <powiedział z wyraźną ironią, rozłożył bezradnie ręce i wytarł nóż.>

Dean Winchester - 02-08-14 17:08:56

<zacisnął wargi, czując jak Sam przejeżdża mu nożem po ręce. Nie miał zamiaru wydać z siebie jakiegokolwiek odgłosu bólu, cchociaż bolało jak cholera. Zmusił się do drażniącego uśmieszku> Tylko na tyle cię stać? <zaśmiał się pod nosem> Może gdybyś pamiętał piekło, wiedziałbyś coś więcej o torturach. <wzruszył ramionami> Tylko dwa? Stary, gratulacje, poważnie. <powiedział z kpiną> Skoro mi nie przyłożyłeś, to nie jesteś zły, że ją zaliczyłem i możemy kontynuować z Lią naszą seks-przyjaźń? <zapytał i przygryzł dolną wargę z rozbawienie m>

Sam Winchester - 02-08-14 20:29:43

Tak, tylko na tyle mnie stać, bo do cholery jasnej jesteś nadal moim bratem! <krzyknął i przetarł twarz dłońmi.> Wiesz, nie wiem ile nocy spędziliśmy w rzeczywistości. W końcu straciłem pamięć, nawet nie mam pojęcia w jaki sposób. <powiedział z ironią, a słysząc jego dalsze słowa nie wytrzymał i uderzył go w nos. Po chwili jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz. W sumie cztery silne ciosy w nos. Sam popatrzył na kostki swoich dłoni. Były mocno zaczerwienione i pokryte krwią, sam nie wiedział czy jego czy Deana. Szczerze chciał go przeprosić, ale prawdopodobnie znów stwierdziłby, że jest słabeuszem.>

Dean Winchester - 02-08-14 21:32:41

<przewrócił oczami, słyszàc jego słowa o braterstwie etc. Później poczuł parę silnych uderzeń, tak silnych, żez nosa pociekła mu krew. Jednak nie stracił jeszcze przytomności> Woah, nareszcie pokazałe§, że masz jaja, Sammy. <roześmiał się pod nosem> Po co w ogóle mnie tu trzymasz? <zapytał po chwili. Nadgarstki i kostki wciąż go piekły, tak jak i rana na ręce, a spływająca po ustach i brodzie krew zaczynała go irytować>

Malia O'Brien - 02-08-14 21:36:14

<podchodzi pod dom chłopaka, cała brudna od swojej zaschniętej krwi i ziemi od upadków na leśne podłoże, z poszarpanymi ubraniami oraz włosami. Do kikuta pewnie wdarło się już jakieś cholerne zakażenie. Jeszcze przed chwilą nie miała siły na płacz, teraz łzy ponownie obfitą rzeką spływają po jej policzkach. Głowa pulsuje non stop, nie daje odpocząć. Od ran z sztyletu i noży, jak i tych postrzałowych przez strzały, nadal sączy się krew. Serce pracuje na bardzo niskich obrotach, zadziwiające że jestem jeszcze przytomna i zdolna do poruszania się. Trzymając się obydwiema dłońmi o coś i przeciągając jedną nogę po podłożu, w końcu docieram pod dom łowcy. Zakrwawiam kroplami krwi jego brukowany wjazd, ale nie dbam o to. Kończył mi się czas, wiem to. Tik, tok, tik, tok... Czas naglił. Najpierw pojawia się skurcz w uciętej nodze. Klnę cicho pod nosem, głośniej nie potrafiąc i przesuwam się powoli dalej, docierając do drzwi. Opieram się o nie czołem, jedną dłoń - całą zakrwawioną, świeżą krwią - przystawiam do okno, które było niemalże od razu obok drzwi (przyjmijmy, że tak jest haha). Kiedy ją odrywa, zostawia na szkle czerwony z krwi odcisk swojej dłoni. Drugą już unosi, mając zamiar zapukać, ale wtedy... Siła przekazana przez jej ojca opuszcza ją... W postaci biało-niebieskiego dymu przez jej usta. Krztusząc się, upada na podłogę i momentalnie powieki opadają jej same, a twarz przysłaniają włosy. Krew zaczyna wylewać się jeszcze bardziej, powoli tworząc kałużę. Nagle przeszywa ją jeszcze większy ból, niż dotychczas, jakby ktoś każdy milimetr jej ciała przebił na wylot. Uchyla wargi, jakby chciała coś krzyknąć, ale nawet żaden pisk jej z tego nie wychodzi.
Wybacz tato, że nie zdążyłam... Wybacz za wszystko, co zrobiłam źle. Wstawiaj się za mną. Tak mi dopomóż Bóg.
Serce z każdą sekundą słabnie, słabnie i słabnie... aż się zatrzymuje. Całkowicie, nie udaje się wykrzesać już ani jednego, marnego bicia. Nieruchomieje.
U M I E R A>

Sam Winchester - 02-08-14 21:56:48

<Prychnął słysząc słowa brata i przewrócił oczami.> Może dlatego, że gdy cię wypuszczę będziesz usiłował mnie zabić?! <podniósł głos i zacisnął usta w cienką linię. Po chwili jednak postanowił zaryzykować i podszedł do brata rozwiązując mu dłonie i kostki.> Proszę bardzo. <powiedział z wyraźną ironią i butem przerwał okrąg z soli. Po chwili bez zbędnych wyjaśnień wyszedł z pomieszczenia kierując się na górę ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Wszedł na korytarz i już gdy miał iść do kuchni, zauważył coś na oknie. Ślad odbitej dłoni, cały z krwi. Podszedł do okna i przyjrzał się śladowi. Powoli przyłożył do niego swoją dłoń, od drugiej strony okna oczywiście i nagle zorientował się do kogo owa odbita dłoń mogła należeć.> Malia. <wyszeptał i szybkim ruchem otworzył drzwi. Od razu zauważył ciało martwej dziewczyny. To jasne, że od razu przy niej przykucnął, biorąc jej twarz w obydwie swoje dłonie.> Lia. Obudź się, Lia! <potrząsnął ją ale to nic nie dało. Była martwa. Miała za dużo obrażeń by zostać przy życiu chociaż na kilka krótkich sekund. W jego oczach zebrały się łzy, lecz szybko je otarł, jeszcze zanim wypłynęły i popłynęły po policzkach kreśląc na nich mokre ślady. Wzniósł wzrok ku górze, lecz po chwili patrzenia w gwiazdy zaszklonymi oczami, wrócił wzrokiem do łowczyni. Nie wyczuwał pulsu. Teraz już był pewien, że umarła. Nie okazywał tego co działo się z jego uczuciami. Przybrał obojętny wyraz twarzy, choć szczerze miał ochotę coś rozwalić, załamać się... Ale musiał być silny. Dean miał rację, zachowywał się jak baba. Co prawda jeszcze zaśmiał się histerycznie i popłynęło kilka łez, lecz nie pozwolił sobie na więcej. Miał swoje sprawdzone sposoby na załamanie nerwowe, które chciał wykorzystać później, gdy Dean już wyjdzie. Wziął martwą dziewczynę na ręce i szybko przeniósł ją w stronę garażu gdzie owinął ją w koc i delikatnie ułożył na tylnym siedzeniu. Tak jakby nadal żyła i czuła każdy dotyk. Cicho zamknął drzwiczki i oparł się o nie chowając twarz w dłoniach. Musiał poczekać aż Dean wyjdzie, nie chciał żeby jego starszy brat, który aktualnie był na niego wściekły o coś czego nawet nie pamiętał, zdemolował mu dom.>

Dean Winchester - 02-08-14 23:11:16

<Odprowadził Sama wzrokiem, wydymając lekko wargi i unosząc brwi. Wstał z krzesła, rozmasowywując nadgarstki. Wierzchem dłoni starł krew z twarzy, po czym postanowił iść za Samem. Oparł się o framugę któryś drzwi, uważnie obserwując Sama z daleka. Lia nie żyje. Szkoda, serio... Przydłoby się mu zdrowo przyłożyć, jednak jak narazie widać, że Sammy cierpi wystarczająco bardzo przy ciele Malii. Uśmiechnął się mimowolnie kątem ust. Jego ból sprawiał mu tyle radości, że to było wręcz chore. Zniknął.

Pojawił się w garażu, opierajac się o samochód tuż obok Sama. Na jego twarzy nie było już śladów krwi, tylko na nadgarstkach miał jeszcze ślady po linach> Jak się trzymasz, stary? <zapytał, udając zatroskany ton głosu. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i obrócił głowę w jego stroną. Zacmokał cicho trzy razy> Co za strata...

Sam Winchester - 02-08-14 23:19:53

Błagam nie udawaj, że cię to obchodzi. <powiedział i zacisnął usta w cienką linię i przeczesał włosy. Słysząc jego kolejne słowa, tylko przewrócił zaszklonymi oczami.> Największa dla ciebie, tym bardziej, że nie masz uczuć. <odparł z wyrzutem nadal opierając się o samochód.>

Dean Winchester - 02-08-14 23:31:12

<ułożył usta w podkówkę i kiwnął głową> Taa, masz rację. Wciąż mi to wisi. <wzruszył obojętnie ramionami i odbił się od samochodu, stając naprzeciwko Sama> I śmierć pieska, I twoja rozpacz... <potrząsnął lekko głową z zamyśleniu> Nie wierzę, że jeszcze parę dni temu się pieprzyliśmy, a teraz... BUM! Kopnęła w kalendarz. <zacisnął wargi w cienką linię, wciąż marnie odgrywając smutek>

Sam Winchester - 02-08-14 23:44:43

<słuchając jego słów starał się nie stracić kontroli nad swoją wściekłością.> Stary, nigdy nie irytowałeś mnie tak jak teraz. <powiedział zaciskając obie dłonie w pięści gotowe do ataku gdyby tylko Dean powiedział coś jeszcze. No cóż. I powiedział... Sam uderzył go ponownie w szczękę. Jednak nie tak mocno jak wcześniej. Tym razem lekko. Nie miał siły. Ze stresu i ze smutku szczerze na nic nie miał siły. Po chwili odciągnął dłoń, wkładając obydwie ręce do kieszeni. Spuścił wzrok.> Jeszcze raz powiesz coś takiego, a obiecuję, że nie będę tak miły jak dotychczas i nie będę zwracał uwagi na więzy rodzinne. <powiedział skutecznie ukrywając buzującą w nim wściekłość.>

Dean Winchester - 02-08-14 23:52:23

<po 'uderzeniu' Sama, przekręcił lekko głowę w bok, po czym znów na niego spojrzał? Wow. To... bolało? <uniósł brew, mierząc go wzrokiem. Słysząc jego ostatnie słowa, zacisnął wargi, żeby się nie roześmiać i uniósł dłonie w geście poddania się> Okay, okay. Spokojnie... Ale popatrz na to z innej strony. Każda laska z którą spałeś prędzej czy później umierała. <znów wzruszył ramionami> Lia zdechła prędzej.

Sam Winchester - 02-08-14 23:55:07

To nie miało boleć. <gładko skłamał i po krótkiej chwili skrzyżował ręce na klatce piersiowej.> Bardzo śmieszne. Zwijam się ze śmiechu. <powiedział ironicznie i zacisnął zęby.>

Dean Winchester - 03-08-14 00:02:55

Zawsze byłeś sztywniakiem. <prychnął pod nosem, wkładajac dłonie do kieszeni. Obrócił się na pięcie i odszedł parę kroków od Sama. W pewnym momencie poczuł ukłucie w okolicach serca, takie jak czuł podczas rytuału kilka tygodni temu. Zaczął kaszleć, co chwilę wypluwając własną krew. Upadł na kolana, po chwili osuwając się na podłogę i tracąc przytomność>

Sam Winchester - 03-08-14 00:15:59

Moim marzeniem było zostanie prawnikiem, to mówi wszystko. <stwierdził i rozłożył bezradnie ręce. Gdy odszedł kilka kroków, Sam chwycił za klamkę i gdy już otworzył drzwi i miał wsiadać do środka, usłyszał jak Dean osuwa się nieprzytomny na ziemię. Momentalnie się odwrócił i do niego podbiegł. Szybko sprawdził jego puls. Oddychał, jedynie stracił przytomność. Szczerze, Sam odetchnął z ulgą. Przynajmniej Dean, nawet jeśli nadal będzie demonem, przeżyje dzisiejszy dzień. Po chwili postanowił przenieść brata do domu.> Stary... Ile ty ważysz? <zapytał retorycznie biorąc starszego i nadal nieprzytomnego brata na ręce. Po wejściu do domu, zaniósł go do salonu i przez chwilę się wahał nad położeniem go na kanapie. Po chwili z kuchni przyniósł wodę w szklance, którą postawił na stoliku do kawy. Gdy Dean dosyć długą chwilę się nie budził, Sam stracił cierpliwość i poszedł do kuchni po kolejną szklankę z zimną wodą, wstąpił jeszcze do łazienki po nieużywany ręcznik, który położył na kanapie obok Deana. Po chwili zastanowienia, chlusnął bratu w twarz zimną wodą z nadzieją, że w końcu odzyska przytomność. Nie chciał go już dzisiaj bić, więc musiał użyć innego sposobu niż policzkowanie.>

Dean Winchester - 03-08-14 00:45:55

<W trakcie jego "snu", wszystko powoli do niego dochodziło. Wszystko do czego się posunął jako demon. Wszyscy ludzie których torturował, których zabił, zranił psychicznie i fizycznie. Ta chora ekscytacja cierpieniem innej osoby. W jednej chwili poczucie winy spłynęło na niego, jakby wypełniała go ciężka, klejąca, gęsta substancja. Otworzył szeroko oczy, nawet nie zwracając uwagi na to, że jest mokry> Sammy... <powiedział ledwo dosłyszalnym głosem. Rany, on gonił brata z siekierą. Do cholery, co było - jest - z nim nie tak?> Sammy, nie wiem co się ze mną działo, ja... <miał kontynuować, gdy uświadomił sobie, co się z nim działo. Ta dziwka Jane, zmieniła go w demona. Ale nie ostrzegła, ze potem znów będzie człowiekiem. Ma szczęście, że nie żyje... Podniósł się do pozycji siedzącej i http://38.media.tumblr.com/73ca3b371613e5d87e03834c691ec122/tumblr_mzglebz0LX1qiqh8to2_r1_250.gif. Przypomniało mu się także, jak próbował torturować Al. Która go nie pamięta. To dla niego za dużo, za dużo tego cholernego poczucia winy...>

Sam Winchester - 03-08-14 00:58:11

<Uważnie go obserwował gdy ten powoli wracał do siebie.> Nie udawaj. Jesteś demonem, nawet nie udawaj, że jest ci przykro. Wiem jak jest być demonem. <skłamał gładko. Kompletnie nie wiedział jak to jest. Nie pamiętał tego... Ani piekła. Ale... Nie zależało mu na wspomnieniach. Nie wiadomo jakie głupoty robił przez te miesiące. Podobno dwa razy umarł... Raczej nie chciał wiedzieć jak.> Nie zdemoluj mi domu. Wracam za kilkanaście minut. <powiedział i wstał, szybkim krokiem opuszczając dom. Wsiadł do auta i oparł łokcie na kierownicy. Schował twarz w dłoniach i pozwolił by z jego oczu popłynęły łzy. Po chwili gdy obraz wrócił mu do normy, odpalił auto i odjechał w stronę lasu.>

Dean Winchester - 03-08-14 01:16:22

<nawet nie przejął się słowami Sama, który... no tak. Niczego nie pamiętał. Zakrył twarz dłońmi, spuszczając nogi z kanapy. Nawet nie miał siły na jakąkolwiek łzę. W życiu nie czuł się tak okropnie, jak teraz. Nawet podczas śmierci ojca, podczas śmierci Sama... Nigdy. Może było to dość egoistyczne podejście, ale kto jak kto, Dean zawsze brał na siebie całą odpowiedzialność i o wszystko się obwiniał. Przed oczami wciąż miał upiorne obrazy z ostatnich tygodni. I... o rany, przespał się z Lią. Która z resztą nie żyła i nie była jedyną laską, z która przespał się w ostatnim czasie... Szkoda tylko, że nie pamietał nawet imion tych dziewczyn. Na pewno teraz nie może się teraz pokazać Al na oczy. I musi wszystko opowiedzieć Samowi... Ale nie teraz. Wstał z kanapy i odnalazł łazienkę. Przemył twarz zimną wodą, która nieco go otrzeźwiła i wrócił na kanapę. Nie był w stanie teraz wracać samochodem do motelu... z którego musiał jakoś po cichu się zwinąć, bo nie miał forsy. Czekał w ciszy na Sama, starając się o niczym nie myśleć>

Sam Winchester - 03-08-14 01:27:40

<W końcu po około półgodzinie, może trochę dłużej, Sam zaparkował Chevelle w garażu i szybko wyszedł z auta, z obojętnym, wypranym z jakichkolwiek emocji twarzy. Wszedł do domu przez chwilę zatrzymując swój wzrok na odciśniętej dłoni na szybie. Cicho przełknął ślinę i skierował się do kuchni. Nastawił wodę i gdy ta się zagotowała, zrobił dwie kawy. Oparł się o blat i wziął jeden kubek w dłonie upijając z niego kulka małych łyków wrzącej kawy. Utkwił swój wzrok w nieokreślonym punkcie na równoległej ścianie.>

Dean Winchester - 03-08-14 01:40:52

<Słysząc, że Sam przyszedł, wziął oddech i wstał z kanapy, wypuszczajac go ze świstem. Wszedł do kuchni, przeczesując włosy palcami> Sam... To ja. Ja-ja <zapewnił unosząc brwi. Zatrzymał się w drzwiach, opierając się bokiem o framugę drzwi. Na razie wolał się nie zbliżać do Sama... który miał przy sobie dwa kubki wrzątku i tępe noże w zasięgu ręki> Więc... Pamiętasz Lię? I to całe uczucie, które do niej żywiłeś? <zapytał, starając się jakoś nawiązać rozmowę>

Sam Winchester - 03-08-14 01:51:13

Ty-ty? Ten ty-ty, który chciał mnie zabić siekierą? <zapytał z ironią i spuścił wzrok na kawę z której unosiła się para.> Nie, wcale jej nie pamiętam. Zwyczajnie... Reaguję tak na śmierć każdej osoby, która nie jest dla mnie ani trochę ważna. <stwierdził z sarkazmem i upił trochę kawy. Po chwili spojrzał na Deana.> Christo. <wymruczał.>

Dean Winchester - 03-08-14 02:01:09

<po jego słowach wbił wzrok w podłoge, wkładając dłoń do kieszeni spodni. Okay, lepiej się teraz nie odzywać i nie ripostować. Słysząc Christo http://31.media.tumblr.com/7294888dcfc4cb41d8805441ab2fafb9/tumblr_n9788kj82H1ryz70ro2_250.gif> Wszystko ze mną w porządku, jasne?! <podniósł nieznacznie głos, po chwili odwracając wzrok> Taka jedna... Jane zamieniła mnie w tego pieprzonego demona na kilka tygodni. <skrzywił się lekko, dopiero po chwili podnosząc na Sama wzrok>

Sam Winchester - 03-08-14 09:23:25

Przecież musiałem sprawdzić. <powiedział i przygryzł dolną wargę próbując zachować nadal ten sam obojętny wyraz twarzy co wcześniej. Po chwili westchnął i też popatrzył na Deana.> Jak się czujesz? <spytał i dopił swoją kawę do końca.> Przepraszam, że cię tak... trochę poturbowałem. Gadałeś prawdę, a ja chyba nie lubię jej słuchać. <stwierdził i znów spuścił wzrok.>

Dean Winchester - 03-08-14 09:40:56

Awesome. <mruknął ironicznie bez przekonania. Słysząc jego przeprosiny, wyciągnął dłoń i potrząsnął lekko głową> Bez babskich momentów. Ja cię goniłem z siekierą, ty mi przyłożyłeś - jesteśmy kwita. <uśmiechnął się niemrawo kątem ust> Sam, nie sądzę, że jesteś złym bratem, ja... <przerwał, nie wiedząc co dalej mówić. Czy na pewno nie ściemniał mówiąc, że Sammy jest dobrym bratem? W końcu nie pamięta wielu rzeczy, które wydarzyły się w Falls i świadczyły o jego podejściu do ich relacji> Jesteś dobrym łowcą. <powiedział po dłuższej chwili i kiwnal głową z przekonanie.>

Sam Winchester - 03-08-14 10:08:49

Okay. Jerk. <powiedział z przekonaniem i powoli się uśmiechnął.> A ja nie sądzę bym był dobrym bratem czy łowcą.  Gdybym był dobrym bratem, pamiętałbym zdarzenia sprzed ostatnich miesięcy. A ja... <odstawił kubek z cichym westchnieniem.> Nie chcę pamiętać. Najpewniej zrobiłem kilka głupot, które... Skomplikowały nasze relacje. <powiedział ze skruchą w głosie.> Przepraszam za to co zrobiłem... Przynajmniej z tego co wiem umarłem dwa razy, raz przez jakąś laskę. <dodał.> Oddałem duszę za jakąś pieprzoną dziewczynę? <zapytał patrząc na Deana.> Chyba musiałem oszaleć. Never mind. <wzruszył ramionami i oparł ręce o blat.> Masz gdzie mieszkać? Bo mówiłeś coś o... pożarze?

Dean Winchester - 03-08-14 10:49:03

Bitch. <mruknął i mimowolnie się uśmiechnął, wkładając drugą dłoń do kieszeni spodni.> Może trochę Sie pokomplikowało... <ułożył usta w podkówkę. Może trochę go bolało to, że Sammy nie chciał odzyskać wspomnień, ale w sumie to go rozumiał. Podszedł do brata i oparł się o blat obok niego. Rozesmial się pod nosem słysząc jego słowa> Taa, "kochałeś ją" <przewrócił oczami. Ne wspomniał mu o dziecku, o którym Sam najwidoczniej nie miał pojęcia> Emm... <potarł kark dłonią> Nasz dom spłonął i wprowadziłem się do Alice. Mojej, no wiesz, dziewczyny. Mam z nią dziecko. <zacisnął wargi w cienką linię, spuszczając wzrok> Ale ona straciła pamięć, tak jak ty, i takjakby torturowałem ją jako demon. <przygryzł boleśnie dolną wargę> Więc zatrzymałem się w motelu, ale nie mam forsy.

Sam Winchester - 03-08-14 11:39:17

Woah. Kochałem ją, a nawet nie mam pojęcia jak ma na imię. W moich... swego rodzaju wspomnieniach, nie ma żadnej dziewczyny, którą kochałem. <powiedział szczerze. W tym co pamiętał były tylko polowania i szukanie Demonów odpowiedzialnych za śmierć Amelii... Ten kto usunął mu pamięć i wbił do głowy fałszywe wspomnienia nieźle się postarał...> Masz... dziewczynę. I dziecko. Jestem wujkiem twojego dziecka, które masz ze swoją dziewczyną. <odparł zaskoczony.> Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem coś takiego. <dodał i przeczesał włosy, patrząc na Deana.> Jako demon byłeś niezłym dupkiem. <stwierdził po chwili.> Możesz zatrzymać się u mnie. <przygryzł dolną wargę> A Alice w ogóle wie, że macie dziecko?

Dean Winchester - 03-08-14 12:33:34

Hm. Wierz lub nie, ale byłeś też z Ruby. <powiedział z powagà i klepnął brata po ramieniu> RC zamknęła nas kiedyś w psychiatryku i <w tym miejscu Dean opowiedział mu trochę o zdarzeniach z tamtego okresu, powiedział parę słów o RC i Tris i przypomniał sobie, że dziewczyna wróciła do miasta jako wampir. Przeklął pod nosem. Trzebq będzie z nią pogadać..> Zamknij się. <mruknął, dźgając brata łokciem w bok> Tak, wiem Sammy, dzięki za słowa otuchy! <powiedział sarkastycznie ze sztucznym uśmiechem na ustach> Okay. Dziś pojadę do motelu po swoje rzeczy. <kiwnął głową, a słysząc jego ostatnie słowa, zacisnal wargi w cienką linie> Nie... Nie na pewno nie. Za cholerę nie wiem, co się teraz dzieje z tym dzieckiem. Son of a bitch. <warknął, uderzając pięścią o blat. Wziął oddech, , żeby choć trochę sie uspokoić>

Sam Winchester - 03-08-14 14:06:43

<Słuchał jego słów z dziwnym wyrazem twarzy. Shit. Był z Ruby... Miał mieć z nią dziecko?! What the fuck?! Whatever. Był zaskoczony, trzeba to przyznać. Cholera jasna...> Żartujesz. <mruknął z powagą i przełknął cicho slinę.> Ty nie żartujesz... <stwierdził i przetarł twarz dłonią.> RC... Kto to RC? <zapytał po chwili przypominając sobie o początku jego "opowieści".> Ja tylko stwierdzam fakty! <powiedział obronnym tonem głosu i mimowolnie się uśmiechnął.> Stary, w takim razie chyba powinieneś znaleźć sposób na przywrócenie jej pamięci. Pomogę. <stwierdził i poklepał brata po ramieniu.>

Dean Winchester - 03-08-14 14:57:42

RC to taki tutejszy Nawiedzony Czerwony Kapturek. Nęka mieszkańców miasta i w żaden sposób jej nie zabijesz. <skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obracając głowę w stronę Sama> Jest też Gossip Girl. Opisuje nasze życie na swoim blogu. <skrzywił się lekko. Po chwili opowiedział też trochę o symulacji, w której zamknęła ich Czerwona. Może raz wspomniał imię Hazel.> Okay. Założę sie, ze jakas pijawka ją zauroczyła. Myślisz, że wystarczy dawkowanie jej werbeny? <ściągnął brwi, patrząc pytająco na brata>

Sam Winchester - 03-08-14 15:36:26

<Słuchał z uwagą brata i po wszystkich westchnął przeczesując włosy palcami.> Chyba dużo mnie omineło... <stwierdził z rezygnacją.> Myślę, że to może pomóc, w jakimś stopniu. Ale nie jestem pewien, bo nigdy tego nie próbowałem. <odpowiedział i się zamyślił.>

Dean Winchester - 03-08-14 16:24:01

<przetarł twarz dłonią> Okay, okay. Idę się przespać. <oświadczył, a wychodząc z kuchni obrócił sie jeszcze w stronę Sama. Bhł cholernie zmęczony tym wszystkim> Jak się obudzę, załatwię ten cały motel, spakuję rzeczy... dasz radę namierzyć telefon Alice? <zapytał po chwili, mrużąc oczy> Muszę z nią pogadać. <usprawiedliwił się, rozkładając ręce.  Wyciągnął telefon z kieszeni położył go na najbliższym stoliku> Mała podpowiedź: szukaj pod a <puścił mu oczko, unosząc kącik ust. Położył się na kanapie i szybko zasnął>

Sam Winchester - 03-08-14 21:27:02

Powinno mi się udać. <stwierdził biorąc ze stolika telefon Deana.> Woah. Nie wiedziałem. Twoja rada odmieniła moje życie. <powiedział i się mimowolnie uśmiechnął, patrząc jak Dean odchodzi. Poszedł do salonu gdzie ponownie uruchomił laptopa. Coś tam porobił, blah blah blah i po krótkiej chwili zlokalizował telefon Alice. Uśmiechnął się z satysfakcją i szybko nabazgrał adres na kartce, którą miał akurat pod ręką. Zostawił włączonego laptopa i zasnął w oczekiwaniu na kolejne informacje o tym gdzie znajduje się dziewczyna lub jej telefon. miał nadzieję że Alice go gdzieś nie zgubiła..>

Dean Winchester - 03-08-14 21:34:01

<Obudził się po dłuższym czasie. Wciąż ciążyło na nim okropne poczucie winy. Pierwsze co zobaczył po przebudzeniu, to Sam śpiący przed laptopem. Mimowolnie uniósł kącik ust i obolały wstał z kanapy. Potarł kark dłonią i sięgnął po swój telefon, oraz kartkę z adresem. Kiwnął lekko głową i schował go do kieszeni spodni. Wyszedł do łazienki się odświeżyć, zjadł coś i przeczytał sms, na którego szybko odpisał. Wyszedł z domu, wsiadł w Impalę i odjechał>

www.asg.pun.pl www.kielich.pun.pl www.forumgraonaruto.pun.pl www.skp.pun.pl www.agroekonomia.pun.pl