Malia O'Brien - 17-03-14 08:32:55

Witaj u panny O'Brien!



http://img2.lovingit.pl/u/u/d/w490/4858_ud2pfsh6.jpg



S a m o c h ó d  L i i

Malia O'Brien - 17-03-14 14:04:15

<Podjeżdża wraz z ekipą pod posiadłość i uśmiecha się delikatnie na widok swojego nowego miejsca zamieszkania. Wynajęci robotnicy wnoszą jej wszystkie bagaże do środka. Płaci im odpowiednią kwotę pieniędzy i żegna ich, zamykając drzwi. Odgarnia włosy z twarzy, rozglądając się dookoła. Wyciąga z jednej z walizek luźniejsze ubrania, z którymi przechodzi do łazienki; bierze prysznic, osusza się, układa włosy w niedbałego koczka oraz ubiera się. Bierze głęboki oddech, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, aż w końcu zaczyna się rozpakowywać; swoje narzędzia łowcy chowa w ukrytej skrzyni w piwnicy>

Malia O'Brien - 17-03-14 15:02:44

<Gdy w końcu kończy rozpakowywanie się, wyciąga kolejny zestaw ubrań i przebiera się, rozpuszczając włosy. Schodzi do piwnicy, uchylając wieko skrzyni i chwilę przypatruje się najróżniejszym sprzętom do polowań; wyciąga fiolkę z tojadem i wypija całą ją zawartość, wydobywając z siebie zduszony krzyk. Za pazuchą kurtki chowa dwie buteleczki - jedna zawiera werbenę, a druga znowu tojad, i niewielki kołek. Przełyka cicho ślinę, chcąc się pozbyć ohydnego smaku wilczego zioła. Wchodzi na parter, zakłada buty o wychodzi z domu, zamykając drzwi na klucz>

Malia O'Brien - 17-03-14 21:29:25

<Otwiera drzwi za pomocą klucza i wchodzi do środka, zamykając za sobą drzwi. Ściąga z siebie kurtkę, zsuwa z stóp buty i przeczesuje dłonią włosy, wstrzymując na chwilę powietrze. Przechodzi do kuchni; przygotowuje sobie lekką kolację, którą popija zieloną herbatą. Po zjedzonym posiłku odkłada talerz do zmywarki, następnie przechodząc na górę do łazienki. Rozbiera się, wchodzi pod prysznic, myje, wyciera oraz ubiera bieliznę, a na to za dużą koszulkę z nazwą jakiegoś zespołu. Wchodzi do sypialni, zabiera laptopa i siada po turecku na łóżku, zaczynając przeglądać coś w internecie, co chwilę zapisując pewne dane w swoim notesie. W końcu, kiedy ma się już kłaść, przypomina sobie, że nie ma przy sobie jakieś broni. Niedorzeczność, Lia, niedorzeczność. Zrezygnowana wstaje, schodzi do piwnicy; wyciąga z skrzyni odpowiedni sztylet, przez chwilę obracając go w dłoni zadowolona. Wraca do swojego pokoju, kładzie się i trzymając nóż pod poduszką, pogrąża się w śnie>

Malia O'Brien - 18-03-14 17:07:50

<Rano budzi się, mamrocząc coś pod nosem. Z łóżka zwleka się dopiero po kilku minutach i przechodzi do łazienki; wykonuje poranne czynności, zaplątuje włosy w luźny warkocz oraz ubiera się. Schodzi na dół do kuchni, gdzie przyszykowuje sobie dwie kanapki i popija je wodą. Po skończonym posiłku zmywa naczynia, odkładając je na odpowiednie miejsca. Przechodzi do salonu, siada na kanapie i sięga po gazetę, kartkę oraz długopis. Przegląda coś w tygodniku, zapisując coś na kartce. Teraz odkłada wszystkie rzeczy, wstaje i idzie do piwnicy. Wyciąga kuszę, kilka strzał nasiąkniętych tojadem, werbeną i wodą święconą. Wchodzi schodkami na parter, zakłada skórzaną kurtkę odpowiednio wyposażoną w podstawowe rzeczy, wkłada na nogi buty i opuszcza posiadłość, trzymając w ręce sprzęt>

Malia O'Brien - 19-03-14 21:39:34

<Podchodzi pod dom wraz z łowcą i wyciąga z kieszeni klucze; odklucza drzwi, otwiera je i wchodzą do środka. Ściąga kurtkę, odwracając się w stronę Dean'a> Jestem kobietą, także kilka sekund może być kilkoma minutami... Jeśli chcesz coś pić lub zjeść, to w lodówce jest i piwo, i placek. <puszcza mu oczko, schodzi z sprzętem do piwnicy; chowa wszystko do odpowiednich miejsc i wraca na parter. Wchodzi schodami na górę do łazienki. Ogarnia nieco włosy, przemywa twarz zimną wodą, szybko robi lekki makijaż i przebiera się w świeże, trochę lepsze ubrania (taka gwiazda jak Dean nie może się pokazać z jakąś brzydko ubraną kobietą :lol:). Kiedy jest już w miarę dobrze, schodzi z powrotem na dół i staje naprzeciwko Winchestera> Możemy iść. <uśmiecha się szeroko>

Dean Winchester - 19-03-14 21:49:10

Skąd wiesz...? <zaczął, jednak nie dokończył pytania, bo dziewczyna już zniknęła; oparł się o ścianę nucąc pod nosem jakąś piosenkę Zeppelinów. Gdy Malia już do niego wzróciła, uśmiechnął się kątem ust z satysfakcją> Ta, chodźmy. <wyszli w kierunku MG>
(Luzik, Dean to taki fejm :D Dam posta)

Malia O'Brien - 22-03-14 14:38:47

<Kiedyś tam wraca i spędza dni na wyszukiwaniu odpowiednich informacji, które zapisuje w swoim notesie. Teraz ubiera się w ciemne, jeansowe rurki oraz niebieską koszulę w kratę, rozczesuje włosy i robi delikatny makijaż. Schodzi na dół, w kuchni połyka jeszcze tabletkę z tojadem, krzywi się, aż przechodzi do holu. Ubiera swoją skórzaną kurtkę z wyposażeniem, wsuwa na stopy buty, a następnie opuszcza dom, zamykając go dokładnie>

Malia O'Brien - 23-03-14 14:22:53

<Wczoraj wraca do domu, od razu kierując się do piwnicy, gdzie doskonali się w strzelaniu z łuku do celu; spędza tak czas do późnego wieczora. W końcu wymęczona idzie na piętro do łazienki; myje się, wyciera i ubiera w luźną koszulkę do połowy ud. Przechodzi do sypialni, kładzie się na łóżku i z sztyletem pod poduszką, zasypia.

Dzisiaj budzi się, mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem, po chwili podrywając się nagle do pozycji siedzącej. Oddycha niespokojnie, przecierając wierzchem dłoni czoło, które było pokryte kropelkami potu. Przełyka cicho ślinę, wysuwa dłoń z pod poduszki i wstaje, kierując się do łazienki. Bierze długi, ciepły prysznic, osusza się, związuje włosy w wysoką kitkę oraz przyodziewa wcześniej wybrany strój. Schodzi na parter do kuchni, gdzie przygotowuje sobie posiłek - oczywiście połyka również porcję tojadu, chwilę odczekując na pełną regenerację. Kiedy ma już zamiar wychodzić, do środka wchodzi Laurel - jej dawna znajoma z Bostonu, czarownica. Przechodząc do pokoju, w którym znajdowała się Lia, zaczęła szeptać formułkę zaklęcia po łacinie, którego dziewczyna nie potrafiła, za cholerę, odszyfrować. Nagle upadła na kolana, trzymając się za głowę i krzycząc na całe gardło>

To za to, co zrobiłaś Christopherowi. Musisz za to zapłacić, O'Brien. <syczy przez zaciśnięte zęby, opuszczając dłoń i przestając recytować zaklęcie>

<Wykorzystując ostatki sił, rzuciła w medium wazonem i szybko napisała wiadomość, po chwili już uderzając plecami o ścianę. Kolor jej oczu zmiena się na żółty, a ciało zaczyna pokrywać sierść; przemienia się w wilka, zmuszona siłą mocy Laurel. Nie mogąc nic zrobić, po chwili przeobraża się całkowicie. Na posadzkę upada śnieżnobiały zwierz, nie ruszając się przez moment. Czarownica natychmiastowo ukucnęła przy niej i scyzorykiem nacięła jej skórę w kilku miejscach, powodując wylew krwi>

Życzę miłego życia pod postacią zwierzęcia, złotko. <zaszczebiotała przesłodzonym tonem głosu, prostując się i wstając. Wykonuje jeden ruch dłoni i znika z obecnością dymu, który momentalnie drażni nozdrza wilka>

<Po kilku minutach, na trzęsących się łapach, wybiega z domu, zostawiając uchylone drzwi>

Dean Winchester - 23-03-14 20:03:13

<Przyjeżdża pod dom samochodem i wysiada z niego, wyciągając pistolet i odbezpieczając go. Widzi uchylone drzwi, więc wchodzi powoli, wciąż zachowując czujność. Gdy oreintuje się, że nikogo nie ma w domu, ściąga brwi i rozgląda się. Na podłodze zauważa ślady krwi. Bierze głęboki oddech, po chwili wypuszczając go ze świstem. Gratulacje, stary! Znowu nawaliłeś!. Opuszcza dom i idzie śladami krwi, uprzednio wyciągając kilka potrzebnych rzeczy z samochodu>

Dean Winchester - 23-03-14 21:36:23

<razem z Samem trzymającym Lię-wilka na rękach, podchodzą pod dom. Sam układa Malię na tylnym siedzeniu Impali, po czym obydwoje zajmują miejsca z przodu. Dean przekręca kluczyki w stacyjce i odjeżdżają.>

Dean Winchester - 25-03-14 18:37:29

<przyjeżdża pod dom i wyłącza muzykę> Odprowadzić cię po drzwi, czy dasz radę sama... Burku? <zapytał z kąśliwym uśmieszkiem na twarzy obracając głowę w stronę Lii>

Malia O'Brien - 25-03-14 18:42:39

<Podczas drogi do jej domu cały czas stuka palcami o deskę rozdzielczą w rytm muzyki, ale zamiera, kiedy Dean ją wyłącza> Burku? <unosi brew, również odwracając twarz w jego stronę, udając oburzoną i szturchając go delikatnie w ramię> Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a już nigdy nie zobaczysz swojej kurtki... ani koszulki. <ściąga brwi, siląc się na bycie poważną, jednak coś jej nie wychodzi; parska śmiechem>

Dean Winchester - 25-03-14 18:51:40

<pokręcił głową z rozbawieniem> Tak, tak... Burku. <zaśmiał się krótko> Jak się czujesz? <Zapytał, poważniejąc>

Malia O'Brien - 25-03-14 18:56:40

Mówiłam Ci coś przed chwilą! <mruczy pod nosem, spoglądając w jego oczy> Cóż... ma kilka dosyć głębokich nacięć na rękach, nogach oraz twarzy. Nadgarstek w lewej ręce jest chyba zwichnięty, a prawa noga złamana. Jednakże psychicznie jest dobrze, można rzec, że nawet bardzo dobrze. <kiwa głową z nikłym uśmiechem>

Dean Winchester - 25-03-14 18:57:36

<uniósł brwi i kiwnął powoli głową> Zawsze mogło być gorzej... <powiedział siląc się na optymizm>

Malia O'Brien - 25-03-14 19:11:07

Mogło być zdecydowanie gorzej, więc nie narzekam. <zakłada kosmyk włosów za ucho, żeby nie opadał jej na oczy> Jeszcze raz Ci dziękuję, Dean. <wysila się na delikatny uśmiech i po chwili namysłu muska wargami jego policzek> Do zobaczenia. <mówi cicho, następnie otwierając sobie drzwi i wolno, kulejąc, idzie w kierunku drzwi>

Dean Winchester - 25-03-14 20:22:13

<uśmiecha się kątem ust z satysfakcją  i odprowadza ją wzrokiem; odjeżdża>

Malia O'Brien - 25-03-14 21:22:05

<Wchodzi do środka, zamykając drzwi na klucz i opierając się o nie plecami; zsuwa się powoli na podłogę, wplątując palce w włosy i przymykając powieki; oddycha głęboko. Stara się skupić na regeneracji, jednakże coś jej nie wychodzi i nadal czuje przenikliwy ból w złamanej nodze oraz zwichniętym nadgarstku. Okay, Lia. Weź się w garść... Bywałaś w gorszych sytuacjach. Mówi w myślach, chcąc dodać sobie otuchy, aż w końcu podnosi się i powoli idzie do kuchni. Wyciąga z odpowiedniej szafki jakieś leki przeciwbólowe, połykając od razu trzy tabletki i zaciskając mocno wargi. Przechodzi do salonu, ogarniając wzrokiem nieco zrujnowane pomieszczenie i zaschniętą krew na podłodze. Przełyka ślinę, stwierdzając, że posprząta to jutro, jak już poczuje się lepiej. Drepta do góry, a dokładniej do łazienki, gdzie bierze prysznic, osusza się, robi opatrunki na największych ranach i przyodziewa świeżą piżamę, związując włosy w wysokiego koczka. Przechodzi do sypialni, w której pada na łóżko, przykrywa się kołdrą i wtula twarz w poduszkę; wkrótce zasypia>

Malia O'Brien - 26-03-14 21:49:20

<Budzi się dopiero przed południem, sycząc cicho z przeciągłego bólu w złamanej nodze i zwichniętym nadgarstku. Stwierdzając, że rany nie chcą się jej zagoić, wtula mocniej twarz w poduszkę i zaciska dłonie na pościeli, po chwili słysząc chrupnięcie kości w ręce. Przygryza wargę, aż do krwi, żeby nie zacząć krzyczeć; zsuwa się z łóżka i przechodzi bardzo powoli do łazienki; wykonuje wszystkie poranne czynności, związuje włosy i ubiera się w luźne ubrania. Schodzi na dół do kuchni, wsłuchując się w gruchotanie i mimowolnie wydając z siebie okrzyk przepełniony bólem. Przygotowuje sobie kanapkę i herbatę z wywarem z tojadu, który rani jej gardło; jednakże ten ból akurat mija. Idzie do salonu, gdzie od razu pada na kanapę i samodzielnie próbuje nastawić złamane kości, prawie wyjąc z bólu. Po wielu próbach, które kończą się pogorszeniem sprawy, zasypia wykończona w nieco niewygodnej pozycji>

Malia O'Brien - 27-03-14 19:33:27

<Po przespaniu prawie całego dnia, w końcu się budzi i syczy przez zaciśnięte zęby, kiedy gwałtownie rusza złamaną nogą. Odchyla głowę bardziej do tyłu, starając się unormować oddech i uspokoić; powoli wstaje, oczywiście z obecnością bólu. Przechodzi do kuchni, gdzie połyka tylko dzienną dawkę tojadu i idzie do łazienki; bierze prysznic, wyciera się, rozczesuje włosy, zmienia opatrunki, próbuje ponownie nastawić kości z marnym skutkiem oraz ubiera się. Schodzi z powrotem na dół, narzuca na ramiona kurtkę, wsuwa buty i wychodzi z domu, zamykając go; rusza do parku, przez całą drogę podtrzymując się czegoś, żeby nie obciążać nogi>

Malia O'Brien - 09-04-14 17:58:22

<Kiedyś tam wraca do domu i od tamtego czasu, każdego dnia wypija odpowiednią dawkę tojadu i trenuje w piwnicy; strzela z łuku, itd. Dzisiaj budzi się późnym rankiem, oczywiście trzymając pod poduszką sztylet. Idzie do łazienki, wykonuje poranne czynności, związuje włosy w wysokiego kucyka i ubiera się w ciemne, jeansowe rurki oraz czarną bokserkę, na którą narzuca koszulę w kratkę. Schodzi na dół do kuchni, przygotowując sobie śniadanie i kawę z wywarem z wilczego zioła, żeby osłabić swoją prawdziwą naturę. Następnie przechodzi do salonu, gdzie chwyta za laptop i przeszukuje internet w poszukiwaniu potrzebnych informacji; zapisuje je w swoim notesie, które po zakończeniu chowa do skrytki w barku na alkohole. Idzie do holu, wsuwa na nogi buty, narzuca na ramiona skórzaną kurtkę i chowa pod nią pistolet z nabojami nasiąkniętymi werbeną oraz tojadem + sztylet; wychodzi z domu, zamykając go na klucz>

Malia O'Brien - 29-04-14 20:54:33

<po kilkunastu dniach spędzonych w rodzinnym Bostonie, wraca do Falls swoim nowym cudem - Chevroletem ss z 1970 roku. Bierze z tylnego siedzenia swoją torbę, w której głównie trzymała najrozmaitsze bronie i zapasy flakoników z wodą święconą, tojadem oraz werbeną. Wysiada z samochodu, lustrując wzrokiem swój dom i poprawia sobie torbę na ramieniu, przygryzając wargę. Wchodzi do środka, od razu kierując się do piwnicy, żeby do swojej tajnej skrzyni schować cały, nowo nabyty, ekwipunek. Prostuje się z zadowoleniem stwierdzając, że nic nie uległo tutaj zmianie i najprawdopodobniej się nikt nie włamał do tej posesji. Schodami wchodzi na parter, ściągając z ramion jeansową kurtkę i odwiesza ją na garderobie, w tym momencie zostając w czarnej bokserce. Przechodzi do kuchni, gdzie zaparza sobie zieloną herbatę, oczywiście dolewając do niej trochę wilczego zioła; wypija wszystko, jedynie lekko się krzywiąc. Była już do tego przyzwyczajona, ostatnimi czasami przestało prawie w zupełności piec ją gardło. Odkłada kubek do zmywarki, później włączając ją i zmierzając do salonu, w którym opada na kanapę i wyciąga z kieszeni spodni komórkę; po chwili zastanowienia wysyła wiadomości, uruchomiając laptopa. Włącza odpowiednie strony, rozpoczynając ponowne poszukiwania potrzebnych informacji>

Malia O'Brien - 29-04-14 22:44:26

<odczytując wiadomość Sama, wystukuje szybką odpowiedź i podnosi się z kanapy, chowając komórkę z powrotem do kieszeni spodni. Wyłącza jeszcze laptopa, odkładając go na bok na stolik i przechodzi do holu, gdzie narzuca na ramiona tą samą, jeansową kurtkę, ignorując ból w lewym barku... Minus picia tojadu - osłabiona regeneracja uszczerbków na zdrowiu. Wsuwa jeszcze na nogi trampki, chwyta w dłoń klucze z samochodu i domu, wychodząc z niego; zamyka go dokładnie, po czym wsiada do Chevroleta i odjeżdża w stronę szpitala>

Malia O'Brien - 04-05-14 02:52:22

<podjeżdża pod dom, gasząc silnik. Opiera głowę o zagłówek i otwartą dłonią uderza kilka razy o kierownicę, klnąc siarczyście pod nosem. Keller nie kłamała, Dean nie kłamał, Sam kłamał. Pociera palcami powieki, dopiero teraz zdając sobie sprawę z bólu w lewym barku. Cholera, czy to się jeszcze nie zdołało zregenerować? Przecież nie piła tojadu od dwóch dni, wszystko powinno wrócić do normy. Bierze kilka głębszych oddechów na uspokojenie - nic się nie dzieje, na nic to się zdało. Przegryzając boleśnie wargę, wychodzi z Chevroleta i wchodzi do domu, uprzednio otwierając kluczem drzwi do posiadłości. Ściąga z ramion kurtkę, odwieszając ją na garderobę i prawą dłonią rozmasowuje nadwyrężony bark. Swe kroki kieruje do kuchni, od razu dosięgając kubka. Nastawia ekspres do kawy, opierając się pośladkami o blat kuchenny. Dlaczego czuje się beznadziejnie? Kolejna niewiadoma, nad którą nie ma zamiaru się zastanawiać, bo jeszcze straci panowanie nad sobą. Po jakimś czasie wlewa do naczynia ciepły napój i ujmując je w obie dłonie, przytyka do ust; upija spory łyk, zaciskając mocno wargi. Całkiem nieświadomie bierze kolejne, w końcu opróżniając do końca kubek i z lekkim zdziwieniem na twarzy, odstawiając go. Wchodzi na górę do łazienki, gdzie rozbiera się i wskakuje pod prysznic, zostawiając ubrania walające się po podłogowych kafelkach. Nastawia natrysk lodowatej wody, w pierwszym momencie wzdrygając się niekontrolowanie. Jednakże z każdą kolejną chwilą przyzwyczaja się do chłodu, który niosą jej krople wody opadające na jej nagie ciało. Zazwyczaj pod lodowatym prysznicem myślała trzeźwiej, ale nie dzisiaj. Fuck, co z nią? Nie mogąc do tego dojść, wychodzi z kabiny i owija się ręcznikiem w piersiach, podchodząc do umywalki, nad którą wisiało potężne lustro; unosi wzrok na swoje odbicie, wstrzymując powietrze. Nagle zamiast widoku siebie z mokrymi włosami i pół nagiej, zauważa siebie z poszarpanymi włosami w szarych, beznadziejnych ubraniach. Odskakuje w bok, w tym samym momencie, gdy obraz zanika i pojawia się prawidłowe odbicie. Tak wyglądała tylko jeden raz w życiu... kilkanaście dni temu w Bostonie. Tamtejsza rada miasta przymknęła ją na jeden dzień w psychiatryku, gdy znaleźli ją w pobliżu martwych ciał jej dziadków i wujostwa. Podejrzewali, że maczała w tym palce, jednak sprytnie oczyściła się z zarzutów. Starała się wymazać wspomnienie tego jednego dnia z pamięci, ale na daremne. Jak widać, nadal gdzieś głęboko w niej, tkwiło to. Przełyka z trudem ślinę, przechodząc do garderoby. Zrzuca z siebie ręcznik, niemalże od razu przyodziewając na siebie świeżą bieliznę i w niej zaczyna wodzić wzrokiem po ubraniach, starając się dostrzec swój ulubiony zestaw do ćwiczeń. Kiedy go odnajduje, zadowolona unosi kąciki ust i ubiera się, zostawiając włosy mokre. Prostuje się, wyglądając na moment przez okno. Następnie schodzi na dół, a później do piwnicy; staje przed workiem treningowym, przygryzając policzek od środka. Musi potrenować przed polowaniem na tą hybrydę, inaczej będzie ciekawie wyglądać. Wdech - ugina kolana i łokcie, przyciągając ręce do twarzy, wydech - uderzenie o worek. I tak w kółko, i w kółko, przy okazji starając się zapomnieć o wydarzeniach z dnia wczorajszego. Już po kilkunastu minutach całe jej ciało pokrywają kropelki potu, jednak nie przejmuje się tym. Bo co to dla łowcy? Prycha pod nosem na samą myśl, że mogłaby przestać i uderza mocniej pięścią o worek, odczuwając przy tym dziwną satysfakcję. Uśmiecha się, tak naprawdę nie wiedząc z jakiego powodu. Całą noc spędza w piwnicy, nie próżnując - czas ten poświęca tylko i wyłącznie na ćwiczenia>

Malia O'Brien - 04-05-14 19:52:20

<błądzi niespokojnie po piwnicy, rozmasowując obolałe kostki. Kilkanaście godzin walenia w worek treningowy dawały o sobie poznać, poprzez powiększony ból w lewym barku i obdartą skórę na dłoniach. Bierze kilka głębszych oddechów, starając się opanować oszalałe od ćwiczeń, tętno. Przeczesuje palcami włosy i wymęczona wchodzi na parter, mając na wpół otwarte powieki. W kuchni chwyta za butelkę wody i upija spory łyk, po czym wraz z nią wspina się schodami na piętro do łazienki. Odkłada plastik z cieczą na bok, rozbiera się i wskakuje pod prysznic, włączając natrysk zimnej wody. Potrzebuje orzeźwienia, żeby odzyskać trzeźwość myślenia po nieprzespanej nocy spędzonej na wyładowywaniu energii. Po pół godzinie wychodzi z kabiny i owija się ręcznikiem wokół piersi. Przed umywalką spina jeszcze włosy w kucyk, następnie zostawiając mokre ślady na podłodze, przechodzi do garderoby; ręcznik ląduje na ziemi, a ona wciąga na siebie bieliznę. Chwilę przegląda resztę ciuchów, aż dokonuje ostatecznego wyboru. Przyodziewa ciemne, jeansowe rurki i koszulę w czarno-niebieską kratę. Wdycha trochę powietrza, wyciągając podróżną torbę; pakuje do niej jeszcze kilka innych zestawów, po czym przerzuca sobie torbę przez ramię. W salonie pakuje jeszcze do niej laptopa, bo wszelaki ekwipunek na nadprzyrodzonych czeka na nią w bagażniku Chevy. Wyciąga z kieszeni spodni komórkę, wystukuje szybką wiadomość, wsuwa na nogi czarne botki i wychodzi z domu, zamykając go dokładnie za pomocą odpowiedniego klucza. Nagle staje jak wryta, przypominając sobie coś. Mieli jechać samochodem Winchestera. Przykładając dłoń do czoła, kręci głową i wzdycha ciężko. Fajnie, będzie wyglądać jak cholerny włóczykij z dwiema, ogromnymi torbami. Czemu nie? Wznosi oczy ku górze, podchodząc do swojego maleństwa. Otwiera bagażnik, przyglądając się ekwipunkowi, który wszędzie ze sobą nosiła. Jedną torbę odkłada na ziemię, wyciągając drugą i do tej pakując wszystkie probówki z tojadem, wodą święconą, werbeną, mieszanką wilczego zioła z ziołem osłabiającym wampiry + drewniane kulki (nasiąknięte i nienasiąknięte wywarami) + kilka sztyletów + pistolet z odpowiednimi nabojami. Zamyka bagażnik, sprawdzając czy widnieją na nim symbole, które nie pozwolą się dorwać do autka i zrezygnowana opuszcza garaż, ciągnąc za sobą swoje torby>

Sam Winchester - 13-05-14 06:41:29

<po kilku godzinach jazdy z Nowego Orleanu, uśmiecham się niepewnie zatrzymując Chevroleta. Spoglądam na Malię uważnym wzrokiem i przecieram czystą już od krwi twarz dłonią.>Poradzisz sobie?<pytam lekko zachrypniętym głosem. Po chwili wzdycham opierając głowę o zagłówek.>Widziałaś jak używam telekinezy, mam rację?<pytam i znów na nią patrzę, zaciskajać usta w cienką linię.>Jeśli chcesz wiedzieć o co w tym całym gównie chodzi to pytaj śmiało. Można ze mnie czytać jak z otwartej księgi.<dodaję i przeczesuję włosy dłonią.>

Malia O'Brien - 13-05-14 17:06:47

<kiedy podjeżdżają pod jej dom, ma ściśnięte wargi, żeby nie wydać z siebie odgłosu przepełnionego bólem. Nadal boli jak cholera, regeneracja zajmie jej trochę czasu. O ile Ricky nie miał po swojej stronie również jakieś czarownicy, która zniweczyła proces regeneracji u wilkołaczycy do końca. Opiera lekko głowę o zagłówek swojego siedzenia i nie odzywając się, wypatruje przez okno niewidzącym wzrokiem> Tak, poradzę sobie. <mamrocze pod nosem, przerywając ciszę panującą w samochodzie po zadanym pytaniu chłopaka. Przysłuchuje się jego słowom, nawet na nie reagując. Nie ma siły na odpowiadanie, więc tylko przenosi wzrok na Sama i marszczy nieznacznie brwi na widok jego wybrzuszenia w kieszeni kurtki przy piersi; dla niepoznaki unosi słabo kącik ust. Nawet w osłabionym stanie miała trochę siły na intrygi. Przygryzając policzek od środka, nachyla się do niego i całuje namiętnie w usta, jedną dłoń kładąc na jego podbrzuszu. Drugą natomiast ułożyła na jego klatce piersiowej, delikatnie niczym piórko przesuwając do góry; dociera do klapy kieszeni, w myślach uśmiechając się triumfalnie. Przez materiał jego kurtki wyjmuje niezauważalnie króliczą łapkę i równie szybko, tak żeby się nie domyślił niczego, odrzuca króliczą łapkę na swoje spodnie, żeby następnie przez rękaw koszuli, wcisnąć ją do swojej kieszeni. Nie mogła jej dotknąć,  nie chciała we wszystkim mieć cholernego szczęścia, które i tak by się w końcu spieprzyło. Odsuwa się gwałtownie, może za gwałtownie, zważając na obolałe ciało, i bez słowa wychodzi z jego Chevroleta przy akompaniamencie trzaskających, zamykających się drzwiczek od strony pasażera. W miarę szybki sposób, jak na jej ograniczone możliwości, najpierw wyciąga swoje torby z bagażnika, a następnie dociera do drzwi i zagłębia się w wnętrzu posiadłości. Niemalże od razu po zamknięciu drzwi, rzuca bagaż na torby i opierając się plecami o ścianę w przedpokoju, osuwa się na podłogę z przymkniętymi powiekami, oddychając na pewno spokojniej niż przed kilkoma godzinami na cmentarzu w Nowym Orleanie>

Sam Winchester - 13-05-14 17:17:55

<Uśmiecham się uroczo i gdy mnie całuje, odwzajemniam pocałunek nie zdając sobie sprawy z tego, że wzięła mi króliczą łapkę. Gdy się odsuwa oddycham spokojnie i bez słowa patrzę jak wychodzi z auta po czym wchodzi do domu. Przełykam ślinę. Zaczynam odpalać auto. Bez skutku.>Co jest...<mruczę i auto rusza dopiero za 10 lub 15 razem. Jadę w kierunku swojego nowego domu.>

Sam Winchester - 15-05-14 17:42:48

<Cały przemoczony od deszczu podchodzę pod dom Lii. Po drodze zgubiłem buta... Wdepnąłem w gumę do żucia i próbując się jej pozbyć o kratkę ściekową, mój but... Ugh. Pewnie wyglądam jak ciota. Na szczęście w nieszczęściu było to niedaleko domu Maliu i nie musiałem aż tak daleko iśc bez tego buta. Pukam w drzwi drżąc z zimna i krzyżuję ręce na klatce piersiowej oczekując na Lię.>

Malia O'Brien - 15-05-14 20:33:46

<ostatnie dni spędza głównie na odpoczynku, nadal odczuwając ból od ran zadanych przez hybrydę. Nie chciały się do porządku zregenerować, nawet gdy ograniczyła dawkę tojadu do minimum. Dzisiaj praktycznie cały dzień leży w łóżku, z butelką wody na szafce nocnej i laptopem wraz z swoim notesem obok siebie na pościeli. Dopiero teraz opuszcza swoje królestwo, dosyć ślamazarnie, zważając na rany klatki piersiowej i brzucha. Kiedy w końcu docierając na parter, słyszy pukanie do drzwi, więc wzdycha cicho i podpierając się ściany, drepcze w tamtym kierunku. Uchyla drzwi, chcąc sprawdzić kto za nimi stoi i widząc Sama, otwiera je szerzej z zaciśniętymi wargami, żeby nie dać nic po sobie poznać. Zauważając, że nie ma buta, ściąga brwi i unosi na niego swoje pytające spojrzenie, przez chwilę nic nie mówiąc> Cześć. Coś się stało? <kiwa brodą na jego stopę, starając się ignorować nikczemny ból przy oddychaniu>

Sam Winchester - 15-05-14 20:49:17

<Widząc Malię otwierającą drzwi uśmiecham się ironicznie.>Hej.Nie, nic się nie stało. Tak po prostu zgubiłem buta, zostałem prawie potrącony przez samochód na pasach trzy razy, przez dziecko na rowerze jeden raz, worek treningowy był bliski zabicia mnie. Dostałem w krocze, dwa razy, spalił mi się telewizor, zaplątałem się w firankę, wylałem wrzącą herbatę sobie na rękę. Tak, to nie wszystko co mi się zdarzyło.<mówię z wyczuwalnym sarkazmem.>Nie sądzisz, że to wystarczająca nauczka za króliczą łapkę, którą wyjęłaś mi z kieszeni?<uśmiecham się krzywo ale szczerze>Zgubiłem buta...<robię smutną minę i patrzę na lewą stopę. Ugh...Ale mam cholernego pecha. Nagle za mną rozblyskuje się piorun i słychać grzmot.>Błagam. Spalmy to cholerstwo zanim.umrę.<mówię i dotykam lekko opatrunku na oparzonej dłoni.>

Sam Winchester - 16-05-14 13:45:52

<Po chwili Lia przynosi łapkę, palimy ją itp. a później idę w stronę swojego domu wyglądając jak ostatnia sierota z tylko jednym.butem.>

Malia O'Brien - 18-05-14 23:57:55

<przedwczoraj i wczoraj spędza jakoś czas, klnąc co jakiś czas na swoje nie chcące się zagoić rany, które tylko utrudniały jej wszystko, aż późnym wieczorem dnia wczorajszego pogrąża się w niespokojnym śnie.

Słyszę ich okropne śmiechy, które dudnią w moich uszach. Nie chcę tego słuchać, dlaczego oni tak nade mną się znęcają? Oczy zachodzą mi łzami, nie potrafię już dalej utrzymywać kamiennej miny. Upadam na kolana, następnie kuląc się w kącie i ramionami zasłaniając twarz, żeby chociaż po części nie mogli zobaczyć mojego strachu, który praktycznie ze mnie emanował. Czuję go, wiem że jest wyczuwalny. Po prostu to wiem, nie umiem tego wytłumaczyć. Wyzywają mnie od dziwek, kopią, a ja trwam w bezruchu, zaczynając coraz głośniej i dobitniej szlochać. Chcą mnie wykończyć. Dam się im? Pójdę na skróty? Nie, to nie w moim stylu. Ale tak trudno jest powstrzymać płynące łzy, pozbyć się przerażenia ogarniającego całe moje ciało. Proszę, przestańcie... tylko tyle jestem w stanie z siebie wydobyć, i to na dodatek cholernie cicho. Znowu rechotają w ten swój obrzydły sposób, nawet nie śnią, żeby przestać. Jeden z nich ciska we mnie pustą butelkę po whisky, przez co szkło wbija się w mój policzek i ramię. Boli, chociaż wiem, że za chwilę się zagoi. A nie, przepraszam. Przecież podali mi jakieś świństwo, hamujące moje wszystkie nadprzyrodzone zdolności. Jak oni mogli wiedzieć, że jestem wilkołakiem? Bardzo dobrze się z tym kryłam, nie rozumiem. Kiedy moim ciałem włada kolejna fala płaczu, podnoszą mnie niedelikatnie i już po kilku sekundach sadzają na drewnianym krześle, które zdobione jest różnymi kabelkami. Wyrywam się - naturalna reakcja obronna - ale nie udaje mi się ugodzić kopnięciem żadnego z nich, przez co pogarszam jeszcze bardziej swoją sytuację. W mgnieniu oka przypinają moje nadgarstki do oparcia, uniemożliwiając ruch skórzanymi opaskami. Na głowę zakładają coś w rodzaju hełmu, coś... co jest również podpięte do kabli. Na nowo zalewa mnie fala strachu, wyraźnie widocznego w moich oczach. Przenoszę niepewny wzrok na dwójkę sanitariuszy, szczerzących się do mnie w przesłodzonym sposób. Zauważam, jak jeden zbliża swoją dłoń do jakiegoś dużego, szkarłatnego guzika na przedziwnej maszynie, stojącej obok mojego krzesła; naciska na niego, rozpoczynając tym samym moje tortury. W trybie natychmiastowym po moim ciele rozchodzi się elektryczny wstrząs, powodując bolesne przygryzienie wargi, żeby nie wrzasnąć z bólu. Kto by pomyślał, że w tym na pozór normalnym szpitalu psychiatrycznym, mają elektryczne krzesło. Na pewno nie ja. Kolejny łzy skapują z mojego policzka na zimną posadzkę, zdradzając mój obecny stan.

Podnosi się gwałtownie do pozycji siedzącej, otwierając szeroko oczy. Całe jej ciało pokrywa pot, oddycha niemiarowo i płytko. Ukrywa twarz w dłoniach, próbując się otrząsnąć po kolejnym koszmarze. Nienawidziła ich, każdy nawiązywał do jej pobytu w psychiatryku. Odrywa dłonie, nakierowując spojrzenie na zegarek; sprawdza godzinę, przełykając cicho ślinę. Przespała praktycznie cały dzień, no nieźle. Zsuwa powoli nogi z łóżka, następnie wstając i syczy cicho, czując przeciągły ból przy oddychaniu> Pieprzone rany. Gnij w piekle, Ricky. <warczy i podpierając się ściany, przechodzi do łazienki. Pozbywa się ubrań i całkowicie naga wskakuje pod prysznic, włączając natrysk lodowatej wody. Obmywa się dokładnie, chcąc pozbyć się całkowicie odurzającego zapachu koszmarnego potu. Po kilkunastu minutach wychodzi z kabiny, niemalże od razu owijając się ręcznikiem. Podchodzi do umywalki, biorąc głębszy oddech, natychmiast tego żałując> Tak bardzo chciałabym zabić tego gnojka własnymi rękami. <zaciska dłonie na kantach umywalkach, przymykając powieki. Po jakimś czasie je uchyla i nalewając wody do kubeczka, zaczyna myć zęby, a następnie rozczesuje włosy. Boso przemyka do garderoby, zastanawiając się co wybrać. Wkrótce decyduje się na krótkie, jasne, jeansowe szorty i T-shirt na grubych ramiączkach, z dużymi wycięciami i nadrukiem Metallici na przodzie; przyodziewa świeżą bieliznę, a dopiero później wkładając wcześniej opisany strój. Koszulkę oczywiście wsuwa do spodenek, żeby wyglądać lepiej i bardziej pociągająco, pomimo tego, że jest sama w posiadłości. W ogóle się nie spiesząc schodzi na dół, mając zamiar iść do kuchni, jednak zatrzymuje się w przedpokoju, słysząc pukanie do drzwi. Marszczy zdezorientowana drzwi, po czym otwiera je pomalutku i widząc na wycieraczce małe pudełko z karteczką, na które pisze Wszystkiego najlepszego, Malio!, przechyla głowę w bok. No tak, dzisiaj obchodzi swoje dwudzieste drugie urodziny. Wychodzi  na schodki, kucając i chwytając w dłoń przedmiot, uważnie oglądając go z każdych stron. Wzrusza bezradnie ramionami, zdejmując wieko i unosząc kąciki ust na widok cudownego sygnetu z wyrytą literą M. Bez namysłu wsuwa go na palec wskazujący, w tej chwili nie zdając sobie z skutków ubocznych, które z czasem będą się ukazywać. Odrzuca pudełeczko na bok, z powrotem zagłębiając się w wnętrzu posiadłości i kierując swe kroki do kuchni, wyjmuje z jednej z szafek butelkę wybornej whisky, wraz z nią przechodząc do salonu; opadając na kanapę, zaczyna pić alkohol, później tracąc rachubę i pochłaniając trunek w ogromnych ilościach, zaczyna rozmawiać z swoim ojcem, który (jak jej się wydawało) siedział obok niej i próbował wyrwać whisky, żeby samemu schlać się w trzy duby> Tato, nie gap się tak na mnie, okay? Ja żyję, więc mogę zalać się w drzy dupy. Ty, natomiast jako duch, nie możesz mi wychlać whisky, zrozumiano? Masz te swoje trunki z drugiej strony, od mojego paszo won! <mamrocze, biorąc kolejne łyki z szkła>

Malia O'Brien - 25-05-14 15:25:12

<ostatnie dni spędza w nadzwyczaj spokojny sposób, pomimo nieświadomie zmieniającego się charakteru przez codzienne koszmary o swoim pobycie w psychiatryku i tajemniczy sygnet, cały czas zdobiący jej dłoń. Teraz ubiera obcisłe, ciemne jeansy i czarny, również przylegający do ciała top; stojąc przed lustrem w łazience, wpatruje się beznamiętnie w swoje odbicie, ale już za chwilę na jej twarz wkrada się niemalże już charakterystyczny dla niej, zadziorny uśmieszek. Poprawiając ruchem dłoni włosy, schodzi na dół i nie zważając na nadal obolałe ciało, ma zamiar się wpakować w jakąś bójkę z nadprzyrodzonym; bierze ze sobą ukochany sztylet i pistolet z drewnianymi nabojami nasączonymi werbeną, tojadem oraz wodą święconą, po czym opuszcza posiadłość pewnym siebie krokiem, kierując się na pomost>

Malia O'Brien - 22-06-14 23:00:31

<kilka dni temu wraca do domu po dłuższej nieobecności i od tamtego czasu całkowicie poświęca się swojej łowieckiej naturze, oczywiście spożywając odpowiednie dawki tojadu, żeby przypadkiem jej wilcza część nie wybrnęła na zewnątrz.
Teraz odkłada na bok szklankę z niedopitym bursztynowym trunkiem, ukrywając zmęczoną twarz w dłoniach. Cholera jasna, po co się przejmuje tą sprawą, nie ma uczuć przecież. A troska raczej się do nich zalicza. Nieco poddenerwowana wstaje z kanapy i poprawiając swoją czarną bokserkę, przechodzi do holu. Z ukrytej skrzynki wyciąga swój ukochany sztylet i zwyczajowo kilka flakoników z różną zawartością - werbeną, tojadem, wodą święconą i ich mieszankami ze sobą; kryje je w cholewkach botków, pod jeansową kurtką, którą narzuca na ramiona i za paskiem szortów. Spoglądając w swoje lustrzane odbicie, uśmiecha się bitchowato kącikami ust i wychodzi pewnym siebie krokiem z domu, zamykając go oczywiście>

Malia O'Brien - 27-07-14 00:54:58

OGÓLNIE TO PO FAJCIE Z SAMEM WRÓCIŁA DO DOMU I OD TAMTEGO CZASU PRZEBYWAŁA RACZEJ TYLKO W NIM, EWENTUALNIE ROBIĄC KRÓTKIE WYPADY DO LASU - NO ALE POSIADŁOŚĆ JEST ZADBANA

<podjeżdżamy z Deanem pod mój dom - droga na szczęście była drogą krótką, bo w przeciwnym razie mogłoby się to źle skończyć - od razu niemalże opuszczając Chevy i wchodząc do posiadłości; zamykam drzwi popchnięciem nogi, następnie wpijając się namiętnie w usta Winchestera i zaczynając majstrować przy guzikach jego koszuli, nie zaprzestając pocałunków. Nie byłam cierpliwa, ale jaka kobieta na moim miejscu byłaby?>

Dean Winchester - 27-07-14 01:06:31

<Z każdą chwilą pogłębiał zachłanne pocałunki. Pomógł Lii i  zsunął z siebie koszulę w kratę, która upadła bezwłanie na podłogę, pozostając w szarym podkoszulku, którego i tak po chwili się pozbył. Nie przerywając pocałunków, wziął się za górną część garderoby Lii, która po chwili również leżała na podłodze. Zwinnie podniósł ją tak, żeby mogła opleść go nogami w pasie i przywarł ją plecami do ściany. Zszedł z pocałunkami na jej szyję i dekolt, w niektórych miejscach przygryzając delikatnie jej skórę>

Malia O'Brien - 27-07-14 01:17:05

<trzeba było przyznać, że całować potrafił doskonale. Z chęcią przyznałabym mu za to jakiś medal, ale niestety nie posiadałam takiego. Shit, o czym ja myślę Odwzajemniając namiętnie oraz łapczywie każdy pocałunek, zsuwam z ramion chłopaka - z odrobiną pomocy samego Deana - koszulę, już po chwili ciesząc oczy widokiem jego nagiego torsu, gdy ten pozbywa się jeszcze podkoszulka. Rozciągam wargi w błogim uśmieszku, kiedy zajmuje się moją koszulą, po chwili oplątując go nogami w pasie po podniesieniu. Czując jego wargi na swojej szyi i dekolcie, odchylam nieco głowę do tyłu i przymykam powieki, przyciskając swoje ciało do jego jeszcze ciaśniej i oddając się tym drobnym pieszczotom>

Dean Winchester - 27-07-14 01:27:06

<Odunął się od ściany i jedną dłoń przeniósł na jej plecy, przytrzymując przy sobie Malię. To chyba tyle, jeśli chodzi o grę wstępną... Przeniósł ją na najbliższy, wygodny mebel, który okazał się być kanapą i ułożył się nad nią, opierając ręce po obu stronach jej głowy. Znów wpił się łapczywie w jej usta, co dłuższą chwilę robiąc którką przerwę na oddech>

Malia O'Brien - 27-07-14 01:34:01

<moje ciało przeszedł dreszcz, gdy odsuwa mnie od ściany i przytrzymując mnie przy swoim ciele, przenosi na kanapę. Może i nie była dobra w gry wstępne, szczególnie kiedy była tak bardzo pochłonięta pożądaniem, ale akurat z nim mogłaby jakoś wytrzymać... No cóż, dobre i to. Oddając pocałunki, przeciągając je przy okazji, dłońmi zaczyna rozpinać pasek od jego spodni, jak i rozporek; przygryza lekko jego dolną wargę, następnie atakując go ponownie chciwym pocałunkiem>

Dean Winchester - 27-07-14 01:42:00

<Uśmiechnął się lekko w trakcie pocałunków, jednak niemalże od razu próbował pohamować uśmiech, który nieco utrudniał pieszczoty. Jedną ręką wciąż się podpierał, drugą natomiast zaczął mocować się z jej rozporkiem. Nie da się ukryć, że miał już dużą wprawę, więc szybko uporał się z tym zadaniem, nawet używając do tego tylko jednej dłoni. Po chwili dziewczyna została już tylko w bieliźnie.>

Malia O'Brien - 27-07-14 01:48:22

(dobra, mi się już dzisiaj chrzani narracja hahaha)

<z pewnością dłużej niż on mocowała się z rozporkiem spodni, ale wkrótce i on został pozbawiony dolnej części garderoby, zostając tylko w bokserkach. Przesuwając jedną nogą wzdłuż jego uda, później biodra, kończąc aż na lędźwiach, unosi nieco kącik ust do góry podczas trwających pocałunków, co niestety utrudniało sprawę. Wpijając się ponownie w jego usta, palce stopy wsuwa pod bieliznę Winchestera, na razie nawet jej nie obsuwając. Chciała się jeszcze trochę pobawić, pobudzić go. Dłońmi błądząc po torsie chłopaka, ustami zsuwa się po jego szyi i następnie po ramionach, momentami kąsając skórę chłopaka>

Dean Winchester - 27-07-14 02:01:31

(walić narrację!)

<przeszedł go przyjemny dreszcz, którego od dosyć dawna nie czuł. Odchylił nieznacznie głowę do tyłu, jednak po chwili on również zaczął całować dziewczynę po szyi, później w okolicach obojczyka, w miarę możliwości przesuwając się w stronę karku. Zahaczył palec wskazujący i środkowy o jej zapięcie od stanika i po dłuższej chwili udało mu się go rozpiąć.>

Malia O'Brien - 27-07-14 02:10:27

(chciałabym być na miejscu Lii... :tak:)

<czuje, że mu się podoba, więc zadowolona uśmiecha się kącikami ust, nadal obdarowując jego umięśnione ramiona muśnięciami swoich warg, aż zaprzestaje i wbija głowę w poduszkę, rozkoszując się pieszczotom serwowanych przez chłopaka. Kiedy udaje mu się rozpiąć jej stanik, spogląda na niego płonącym spojrzeniem i podnosi lekko głowę, żeby dosiąc ust chłopaka, na których składa następnie zachłanny pocałunek pełen namiętności, popędzanej czystym pożądaniem. Jedną dłonią z górnej części torsu zaczyna powoli, aż do bólu, zjeżdżać w dół, zatrzymując się przy gumce jego bokserek>

Dean Winchester - 27-07-14 10:14:37

(A kto by nie chciał.....)

<na powrót gorliwie oddaje pocałunki, w pewnym momencie czując, że Lia powoli przesuwa dłonią po jego torsie, co było dość drażniące. Staremu Deanowi może by to się podobało, als jako demon nie lubił tych... spowalniaczy i gierek. Przygryzając dolną wargę dzidwczyny, pozbył się i jej i swojej bielizny. Po kolejnych chwilach zachłannych namiętności, przeszli do rzeczy>

Malia O'Brien - 27-07-14 12:38:36

(odpowiedź jest oczywista - nikt.....)

<po obustronnym spełnieniu, Lia opada na kanapę i spogląda na niego z błyskiem w oku, jak i nieschodzącym praktycznie zadziornym uśmieszkiem. Okrywając ich ciała niedbale kocem - szkoda było zakrywać choć najmniejszą część ciała Winchestera - nachyla się jeszcze do niego i składa na jego ustach namiętny pocałunek> Jesteś w tym dobry. <mruczy, następnie pociągając delikatnie za jego wargę>

Dean Winchester - 27-07-14 16:44:25

<zaraz po wszystkim starał się unormować oddech, jednak Lia od razu zaatakowała go kolejnym pocałunkiem. Uniósł kącik ust, odwzajemnił pocałunek> Ty też jesteś niczego sobie, Cujo <powiedział i zaśmiał się krótko i cicho. Po chwili podniósł się z kanapy i zaczął się ubierać> Co tu kryć, było bardzo miło, Lio, ale na mnie już czas <rozłożył "bezradnie" ręce i poprawił nieco rozpiętą koszulę, ktora miał już na sobie. Przerzucicł sobie kurtkę przez przedramię i wyszedł bezceremonialnie>

Malia O'Brien - 27-07-14 23:53:01

<po wyjściu Deana leży jeszcze przez chwilę na kanapie, aż podnosi się i zaczyna bez pośpiechu ubierać, mając nadal na twarzy pełen satysfakcji uśmieszek. Zaliczyła już dwójkę Winchesterów, nieźle. Zapinając ostatnie guziki koszuli na biuście, przewraca oczami słysząc rozlegający się dzwonek z komórki. Mamrocząc coś zirytowana pod nosem, chwyta za urządzenie i odbiera, witając znajomego z Lawrence dosyć chłodno; gdy ten wszystko jej tłumaczy, nawet nie przejmuje się tym, że psychiatryk, w którym ją zamknięto, wszczął jej poszukiwania. Nie ma mowy, żeby znaleźli ją w takiej małej mieście, jak Falls. Bez zbędnego przyjacielskiego słowa, rzuca do słuchawki cześć, po czym rozłącza się i odrzuca komórkę na stolik. Niech sobie ją szukają, ona i tak jest mądrzejsza. Prychając pod nosem, wędruje do łazienki i tam bierze orzeźwiający prysznic; po umyciu się, wysusza swoje ciało dzięki ręcznikowi, ubiera coś do treningu, a włosy zbiera w wysoki kucyk. Schodzi na dół, ignorując jakieś dziwne uczucie z zewnątrz jej i podchodząc do barku, żeby następnie wyciągnąć z niego wytrawną whisky.
Wraz z butelką alkoholu zniża się o jeszcze jedno piętro, oczywiście zaczynając okupować pokój służący jej do doskonalenia swoich łowieckich zdolności; tak też przez kilka godzin morduje się trenując, co jakiś czas pociągając porządne łyki trunku. Należałoby wspomnieć, że nie ma zupełnie żadnych wyrzutów sumienia, związanych z seksem z Winchesterem? Podobało jej się, był dobry w pieprzeniu się, a ona aktualnie nie dbało zbytnio o nic, więc... po co miałaby mieć niby wyrzuty? Ważne było to, że dobrze się bawili>

Malia O'Brien - 29-07-14 22:49:00

<żyje jakoś tam sobie, zachowując zachowanie godne suki; teraz ubiera ciemne, obcisłe jeansy, czarną bokserkę i ciemną, jeansową kurtkęm wsuwa nogi do czarnych botek, przeczesuje włosy dłonią i biorąc do dłoni kuszę oraz sakwę z strzałami, opuszcza dom>

www.bikefans.pun.pl www.lilental.pun.pl www.dragonballrpg.pun.pl www.shinobinaruto.pun.pl www.aerosmith.pun.pl