StefanSięUśmiecha - 12-11-13 23:36:17


http://theoriginalscw.com/wp-content/uploads/2013/03/LafayetteCemetary2-620.jpg

Gossip Girl - 01-12-13 19:32:03

* ciężarówka zatrzymała się przy cmentarzu. GG wysiadła, wzięła chłopaka i pijawkę. zaprowadziła ich do jednego z grobów. wsadziła ich tam i zamknęła na klucz. po chwili odjechała swoją ciężarówką.*

Gossip Girl - 01-12-13 20:18:19

*Hybryda na polecenie GG wróciła na cmentarz, za pomocą klucza weszła do grobu w którym były ofiary. Zabrała im telefony po czym zostawiła ich tam zamkniętych*

Avery Saltzman - 01-12-13 20:26:20

< Powoli się zaczyna przebudzać czując ból w karku.Podnosi się do pozycji siedzącej, jednak szybko odskakuje widząc czyjeś szczątki obok siebie.Opiera się o ścianę i błądzi zdezorientowanym wzrokiem po grobowcu.Gdy jej wzrok pada na chłopaka usiłuje usłyszeć jego tętno.Słysząc, że jest stabilne oddycha z ulgą.Zaczyna szukać swojego telefonu, nie fortunnie.W myślach przeklina na różne sposoby Gossip Girl. >

James Meyers - 01-12-13 21:19:49

<Otwiera oczy leniwie, czując rozmazujący mu się obraz przed oczami.> Gdzie my... Jesteśmy?

Rebekah Mikaelson - 01-12-13 23:12:27

*pojawia się czując zapach chłopaka, który rozmywa jej silny wiatr. Spogląda na krwawiącą dłoń, przykłada ją do ust i zębami stara się wyciągnąć odłamki szkła, które w niej utkwiły. Rozgląda się i otwiera po kolei każdy grób, aż jeden okazuje się być zamknięty. Zaciska obie dłonie na klamce i ciągnie, aż ją wyrywa. Klnie pod nosem, wkurzona bierze zamach nogą i rozwala całe drzwi. Odgarnia włosy z twarzy i oddycha z ulgą* James? *marszczy brwi, pojawia się tuż przy nim klęcząc i klepie go po policzku* Ocknij się.

James Meyers - 01-12-13 23:15:54

Ughm... <mruczy pod nosem; łapie jej dłoń przy kolejnym klepnięciu po policzku i otwiera oczy; mruga kilka razy> Rebekah. <mówi, biorąc głębszy oddech, zaciągając się powietrzem>

Rebekah Mikaelson - 01-12-13 23:17:41

To ja. *mówi cicho i przygląda się mu* Nic ci nie jest? *ściąga lekko brwi mierząc go badawczym wzrokiem*

James Meyers - 01-12-13 23:21:42

<Kręci głową; podpiera się o łokcie> Okay... <patrzy na nią> Ona... Ja... <kręci głową, po czym łapie ją za kark i przybliża do siebie; wpajając się w jej wargi>

Rebekah Mikaelson - 01-12-13 23:24:03

*układa dłonie na jego policzkach i odwzajemnia żarliwy pocałunek. Po chwili łagodzi go, przygryza lekko jego wargę i odsuwa się* Rozumiem. *mruczy cicho* Dasz radę.. dojść do domu? *wzdycha cicho*

James Meyers - 01-12-13 23:26:00

<Kiwa głową, wstając i wychodzi z trumny (hahahah:D)> Jak... <spogląda na nią> Skąd wiedziałaś, gdzie... <Patrzy na nią>

Rebekah Mikaelson - 01-12-13 23:29:31

(pierdolisz hahah, trumny? hahahha)

Masz całkiem intensywny zapach. Nie mogłabym go zapomnieć, ani też pominąć. Tym bardziej, że sama.. pachnę tobą. *uśmiecha się słabo i przenosi wzrok na dziewczynę przyglądając jej się badawczo. Kiedy dochodzi do wniosku, że jest cała, skina lekko głową w jej stronę, przenosi wzrok na chłopaka i chwyta jego dłoń splatając palce.* Zawsze cię znajdę.

James Meyers - 01-12-13 23:32:28

Okay. <kiwa głową lekko> Dziękuję. Ja... nie wiedziałem, co się dzieje. <przygryza wargę> Mój zapach bywa pomocny. <śmieje się nerwowo> Możemy iść? <rozgląda się>

Rebekah Mikaelson - 01-12-13 23:36:03

*parska śmiechem rozbawiona, wykończona emocjonalnie i kiwa powoli głową* Z wielką chęcią. *bierze oddech, wypuszcza powoli powietrze i odchodzą.*

Avery Saltzman - 02-12-13 16:01:22

< Wczoraj wieczorem opuściła grobowiec, ogólnie cmentarz. >

Sam Winchester - 11-05-14 21:32:41

<Parkuję przed cmentarzem i patrze jak Malia wysiada z samochodu. Po chwili wyjmuje kluczyki i wkładam je do tej samej kieszeni w której mam króliczą łapkę. Przynieś mi szczęście, mała...; myślę i się uśmiecham pod nosem wychodząc z samochodu i zamykając za sobą drzwiczki. Podchodzę do bagażnika i go otwieram. Przed moimi oczami od razu widzę wszelaką broń. Uważnie rozglądam się za tasakiem lub większym nożem... Albo siekierą. Nagle zauważam średniej wielkości siekierę. Wzdycham i ją podnoszę. Pod nią jest tasak. Uśmiecha się do Lii i go jej podaję.>Trzymaj. Tylko się nie potnij.<mówię i się szerzej uśmiecham. Podrzucam siekierę w dłoni i bez żadnego skaleczenia łapię ją z powrotem do prawej dłoni.>Jesteś pewna że to tutaj?<pytam po chwili rozglądając się wokoło za jakimkolwiek, choćby najmniejszym ruchem. Po chwili wracam wzrokiem do łowczyni i przełykam ślinę. Uśmiecham się powoli i delikatnie nie ujawniając przy tym jakichkolwiek innych uczuć oprócz przyjaźni.>

Malia O'Brien - 12-05-14 17:17:50

<kiedy podjeżdżają pod cmentarz, prostuje się bardziej na siedzeniu i bacznym wzrokiem ogarnia okolicę przez przednią szyję Chevroleta. Wraz z momentem zatrzymania się, spina wszystkie mięśnie jeszcze bardziej, teraz siedząc jak na szpilkach. Przełyka cicho ślinę i nie chcąc niczego po sobie poznać, wychodzi pewnie z samochodu z charakterystycznym trzaśnięciem drzwiczkami później. Podchodzi do bagażnika, czekając aż otworzy go Sam i od razu dostrzega swoją torbę z ulubionym ekwipunkiem. Zerka w stronę tasaka, następnie go chwytając, jednakże odkłada i odwraca twarz w stronę łowcy> Jestem wierna swojej broni. <mruczy pod nosem, otwierając torbę i wyciąga z niej dwa sztylety, pistolet z drewnianymi kulkami (oczywiście nasączonymi wywarem z tojadu oraz werbeny) i jeszcze kilka innych rzeczy, które uważa za potrzebne; wszystko chowa umiejętnie pod kurtką i w butach, następnie przeczesując nerwowo włosy. Kiwa głową na Sammiego, dając mu do zrozumienia, że powinni już ruszać. Nie mając nic w rękach, niespiesznie rusza na teren cmentarza i zachowując ostrożność, rozgląda się dookoła, chcąc wyłapać coś nietypowego.
Po kilku minutach spokojnego marszu z chłopakiem u boku, marszczy brwi i zatrzymuje się, po czym gwałtownie obraca do tyłu. Po jej plecach przebiegł dreszcz związany z nagłym wiatrem. Nie zauważając niczego oprócz pomników z kamienia, wzrusza bezradnie ramionami, wracając do poprzedniej pozycji. Staje jak wryta, na widok Winchestera, kilkanaście metrów dalej z nożem przy gardle, trzymanym przez...? Chwilę zajmuje jej rozwikłanie twarzy, ale gdy już do tego dochodzi, kropelki potu wstępują na jej czoło. O k u r w a. To Shirley. Dziewczyna kochanej hybrydy, którą ścigają. Fuck, shit, fuck, shit. Starając się nie wykazać żadnego strachu, wstrzymuje nieświadomie powietrze i sięga dłonią do zewnętrznej strony kurtki, jednakże nie dosięga lufy, bo ktoś w ostatnim momencie wykręca jej nadgarstek i dzięki nadprzyrodzonej szybkości przenosi do zupełnie innego sektoru cmentarza.
Uchyla szybko powieki, które musiały mimowolnie jej opaść. Teraz to dopiero ma przejebane> Ricky. <mamrocze pod nosem, spinając się i zaciskając wargi w cienką kreseczkę. W dłoni trzymał jej kurtkę, pod którą trzymała cały ekwipunek. Co prawda miała w botkach ukryte jeszcze flakoniki z wilczym ziołem i werbeną, ale na niego to nic nie da. Zauważa jego drgające kącik ust, które układają się w drwiący uśmiech. Nie, to już koniec. Nie ma już szans, jest za słaba i za... głupia na to wszystko? Może gdyby nie (co prawda krótki) pobyt w psychiatryku, jej idealna zdolność łowów nie spadła by do zera?> Malio, jak się miewasz, skarbie? <mówi, zbliżając się niebezpiecznie do dziewczyny z wysuniętymi pazurami. Przygryza policzek od środka, wyprostowując się do maksimum i wodzi za nim wzrokiem, czekając. Nawet nie próbuje żadnych sztuczek z walką ręczną, wygrałby po sekundzie> Dlaczego jesteś taka małomówna? Będę musiał Cię ukarać, wiesz? <odgarnia długim pazurskiem kosmyk włosów z jej twarzy, przechylając lekko swoją głowę w bok. Nagle w jego oczach pojawia się niebezpieczny błysk, a następnie jego dłoń chwyta mocno ramię wilkołaczycy i odrzuca ją dobre kilka metrów dalej, na ścianę jednego z grobowców. Boli, tak bardzo boli. Siła uderzenia była ogromna, na dodatek najbardziej oberwała w głowę, uderzając o betonowy mur. Powieki robią się ociężałe, chcą opaść. Jednakże ona na to nie pozwala, nie może teraz stracić przytomności. Zanim udaje jej się cokolwiek zakodować w umyśle, kilka drewnianych pocisków ląduje w jej brzuchu, udach i przedramionach. Wydaje z siebie okropny wrzask, łapczywie próbując nabrać powietrza do płuc. Unosi drżącą dłoń do ust i opuszkami palców przesuwa po wargach; odsuwa dłoń tak, że może ją zobaczyć i ponownie zamiera, widząc na palcach krew> Jeszcze Cię nie wykończyłem, wilczku? Chyba pora zadać ostateczny cios, nie sądzisz? <śmieje się kpiąco, nagle pojawiając się obok niej. Nachyla twarz ku jej twarzy i wpatrując się w jej tęczówki, swobodnie wbija dłoń w klatkę piersiową i przekręca nią, chcąc jej zadać jeszcze większy ból. Nie, nie ma już nawet siły krzyczeć, błagać o pomoc lub o zlitowanie. Ricky z zadowoleniem wymalowanym na twarzy odsuwa się i prostuje, posyłając ostatni, przeciągły, pełen drwiny uśmiech, po czym znika tak szybko, jak się pojawił i zostawia ją samą. Nie ma sił już na nic, życie powoli ulatuje z niej. Pojedyncza łza zaczyna spływać po jej policzku, obierając swoją własną dróżkę, żeby skapnąć na zimną posadzkę odznaczającą się szkarłatnym kolorem krwi Lii. Nie ma już dla niej nadziei, umrze. To jest pewne. Ale ona tak bardzo chce żyć, nie chce jeszcze żegnać się z tym światem. Dziwi się, słysząc dziwny dźwięk. Kaszle, jednak nie tak, jak zazwyczaj. Krew wypływa z jej ust, brudząc ukochaną koszulę> Proszę, p... pomocy. <charczy niewyraźnie, czując gromadzące się pod powiekami kolejne łzy. Teraz, całkowicie wyssana z jakiejkolwiek energii oraz nadziei, pozwala powiekom bezwładnie opaść; mdleje, co w tym momencie praktycznie równa się z śmiercią>

Sam Winchester - 12-05-14 19:11:50

<Słysząc jej słowa i widząc jak odkłada tasak do bagażnika, po chwili biorę go do ręki i zamykam bagażnik. Uśmiecham się lekko i idę obok niej rozglądając się uważnie. Po chwili marszu w ciszy tracę uwagę i patrzę na Lię. mam złe przeczucie... Zanim cokolwiek mówię czuję jak jakaś kobieta przykłada mi sztylet do gardła. Przełykam ślinę i uważnie obserwuję to co się dzieje dookoła. Widząc jak hybryda szybko przenosi ją do całkiem innej części cmentarza czuję jak w środku mnie skręca. Patrzę na kobietę i szybko uderzam swoim czołem w jej tak, że ją odpycham i rozbija sobie głowę o róg jednego z grobowców na który poleciała. Przełykam ślinę i do niej podchodzę. Szybkim ruchem tasaka który nadal mam w dłoni, odcinam jej głowę czując jak jej krew rozpryskuje się na mojej twarzy. Wzdycham głęboko i nie zwracając na nic uwagi podnoszę z ziemi siekierę, którą wcześniej upuściłem i biegnę w stronę gdzie hybryda zabrał Malię. Wpadam tam w ostatniej chwili widząc jak mieszaniec znika zostawiając łowczynię samą. Przez chwilę stoję osłupiały lecz gdy orientuję się co własnie robię podbiegam do nieprzytomnej już Malii. Kucam obok niej i kładę jej bezwładną głowę w swoich ramionach.>Lia obudź się. No dalej.<mówię pozornie spokojnie choć w środku moje uczucia się  ze sobą biją. Nie wiem co czuję lecz wiem jedno. Na pewno nie pozwolę jej umrzeć... Nie dam umrzeć kolejnej osobie w moim życiu. Co jeszcze? Rodzice, Amelia, Lia i Dean? Tego byłoby już za wiele. Nie licząc tych wszystkich śmierci każdej dziewczyny z którą byłem. Phy... A Dean twierdzi że nie jestem przeklęty. Delikatnie klepię policzek Lii. Przykładam dwa palce do jej szyi. Wyczuwam tętno. Wzdycham z ulgą i szybko wstaję. Biegnę sprintem do swojego Chevroleta i wyjmuję z niego apteczkę. Nie zamykając samochodu na klucz wracam do Lii i delikatnie wyjmuję jej kule z ran na brzuchu. Opatruję wszystkie skaleczenia etc. i uśmiech się z ulgą czując jak jej oddech powoli wraca do normy. Przytulam jej głowę do swojej klatki piersiowej oddychając spokojniej. Nagle widzę jak powoli otwiera oczy. Uśmiecha się nie zdając sobie sprawy z tego, że na całej mojej twarzy widnieje krew tej kobiety. Gdy już mam wyszeptać coś w stylu Tak się bałem tego, że Cię stracę słyszę za sobą odgłos klaskania w dłonie. Przełykam ślinę. Puszczam Lię i wstaję z ziemi zabierając ukradkiem tasak. Jestem oko w oko z uśmiechniętym ironicznie hybrydą. Nie spuszczam wzroku z jego twarzy.>Ładnie potraktowałeś moją ukochaną, nie powiem... Zazdroszczę kreatywności, naprawdę.<mówi z rozbawieniem w głosie nie przestając cicho klaskać. Dopiero po chwili opuszcza dłonie i patrzy na mnie poważnie.>To chyba naturalne że zabija się pijawki, prawda?<pytam dobrze wiedząc czym ryzykuję. To znaczy... I tak mi się upiecze. W końcu nadal ma przy sobie króliczą łapkę. Odruchowo sprawdzam czy prawa kieszeń mojej kurtki jest wypukła. Oddycham z ulgą. Upiecze mi się. Uśmiecha się ironicznie czekając na cios. Nagle lecz spodziewanie czuję jak hybryda popycha mnie na jeden z grobowców i przykłada swoje ramię do mojej szyi.>Miło by ci było gdybym zabił kogoś kogo kochasz?<pyta podnosząc głos i przyciskają,c mnie mocniej do zimnego i betonowego grobowca. Czuję zimną fakturę muru na swoich dłoniach.>Zaraz...Już tego, kogoś skrzywdziłem. Kochasz ją.<mówi i wskazuje ruchem dłoni na opierającą się o jeden z grobowców Lię.>To widać po tym jak na nią patrzysz. Po mowie twojego ciała... Przyznaj, Sammy. Kochasz ją, chociaż w głębi serca wiesz, że ona gówno do Ciebie czuje.<Nie ufaj hybrydom. Wszystko bylebyś nie ufał hybrydom.; powtarzam, sobie w myślach zamykając oczy. Ale no kuźwa... Jak mam nie ufać jak mówi prawdę? Prawdę, którą sam dobrze wiem... Ale mimo wszystko chcę zaprzeczyć. Chcę wierzyć, że czuje do mnie to samo co ja do niej.>Skąd ty możesz wiedzieć co czuję ja albo ona? Jesteś tylko nic nie war,tym mordercą.<mówię stanowczo i odpycham go od siebie. Jego oczy momentalnie stają się żółte wysuwa swoje hybrydzie kły.>To Samo mogę powiedzieć o Tobie, Sammy...<mówi i rzuca się na mnie.>Nie masz racji.<odpowiadam z ironicznym uśmieszkiem błądzącym po moich ustach. Szybkim ruchem wbijam tasak w jego brzuch i przekręcam nim o 36 stopni w prawo.>I nie, mów do mnie Sammy. Tylko bliscy mają ten przywilej.<dodaję czując j z każdym wiercącym ruchem tasaka coraz więcej krwi jest na mojej twarzy i ubraniu. Po chwili szarpnięciem wyjmuję tasak i kolanem popycham go na przeciwległy grobowiec. Hybryda warczy wściekle w moją stronę a ja powoli się do niego zbliżam, nie zdając sobie sprawy z tego że ruszam lekko ręką tak by telekinezą przytrzymać go przy grobowcu. Machnięciem ręki go podnoszę i gdy jestem ,już wystarczająco blisko jego twarzy wysyłam, mu szyderczy uśmiech.>Jakieś ostatni,e życzenie?<pytam ironicznie i zanim cokolwiek odpowie rzucam go na ziemię. Szybko i z całej swojej siły uderzam ostrą strona tasaka w jego szyję ruchem tym odcinając jego głowę od reszty ciała.http://37.media.tumblr.com/0967658fa6a3cf74d8e282be67479c08/tumblr_mkmuwaweWB1rkfvjso1_250.gif http://31.media.tumblr.com/60b722999cfbf230d754f33ceb80e5a7/tumblr_mkmuwaweWB1rkfvjso2_250.gif Oddycham głęboko i powoli unoszę kąciki ust.http://37.media.tumblr.com/1cf08d39076cd836839ee0c4e4408761/tumblr_mkmuwaweWB1rkfvjso3_250.gif. Kieruję t,warz w stronę Lii i uśmiecham się szyderczo.>Tak się własnie zabija takich skurwysynów.<mówię z uśmiechem nie zwracając uwagi na całą krew na swojej twarzy. http://24.media.tumblr.com/6ae88114f86ecf99ef312b0f75218fd9/tumblr_mkmuwaweWB1rkfvjso4_250.gif>

Malia O'Brien - 13-05-14 01:46:07

(Jak będę miała koszmary, to po Twojej stronie będzie leżeć wina :lol:)

<dobra, z racji tego, że nie chce mi się pisać tego całego zachowania Lii podczas Masakry Tasakiem by Sam Winchester, bo Redbull mnie wyręczył, przechodzę od razu do końcówki - nadal jest osłabiona, i to bardzo. Jednak dzięki pomocy łowcy, czuje się o jedną setną lepiej i nie pojmuje jakim cudem rany nie zagrażają już jej życiu. Przecież same bandaże nie mogły złagodzić wystarczająco sprawy... weird. Odruchowo zakrywa drżącą dłonią twarz, nie chcąc widzieć jak Sam odcina Rickowi głowy i wstrzymuje powietrze, czując później krople krwi na odsłoniętych częściach ciała. Ukradkiem zauważam uśmiech Winchestera, przełykając z trudem ślinę. Cała jego twarz... ugh. Tak, była łowczynią i powinna być przyzwyczajona do tych widoków, ale mimo wszystko uważała to za widok co najmniej obrzydzający. Wait, wait, wait... Dopiero teraz dociera do niej, co zrobił, żeby przytrzymać hybrydę na bezpieczną odległość. Pieprzona (ale jakże przydatna czasami) telekineza. Kim on był, do cholery? Kiedy oferuje pomoc przy wstaniu, ignoruje wyciągniętą dłoń i w swój bardzo powolny sposób, podtrzymując się ściany, wstaje na trzęsące się nogi. Kierują się ku wyjściu, w totalnej ciszy, aż docierają do samochodu chłopaka. Malia wsiada z pewnymi problemami, zważając na poharatane ciało, po którym roznosił się ból do wszystkich części; zaciska mocno zęby, żeby nie dać po sobie nic poznać. Wkrótce ruszają bez słowa w stronę Falls przy dźwiękach Metallici>

Paul Hepburn - 12-07-14 21:04:46

<podjeżdża z Mel pod cmentarz, wychodzą z auta, chłopak wyciąga z bagażnika łopatę i kładzie ją sobie na ramieniu. Bez słowa rusza w stronę wzgórza, gdzie były nowsze nagrobki>

(przepraszam, ja będę znikać co jakiś czas, bo mam spotkanie rodzinne i przy stole tak nie wypada grać XD)

Melanie Kahn - 12-07-14 21:28:45

<wysiada za nim i przyspiesza kroku żeby go dogonić> Po co ci łopata? Myślałam, że jesteśmy tu tylko po to żeby odnaleźć rocznik, nazwisko, a potem.. włamać się do kostnicy, czy gdziekolwiek po dane. Chyba.. <rozgląda się powoli i spogląda na ciemniejące niebo> Nie chcesz się odkopać, co? <przenosi na niego wzrok i bierze oddech> Jestem sto kilometrów od domu. Na cmentarzu. Z demonem, który najchętniej sprzedałby mnie na targ niewolniczy. Cholera. <mruczy do siebie przechodząc przez liście i inne błoto i rozgląda się>

Paul Hepburn - 12-07-14 21:57:26

Dokładnie to zamierzam zrobić <wzruszył ramionami, wciąż idąc przez siebie> Chciałaś zrobić coś niezgodnego z prawem zdaje się <odwrócił się na chwilę i popatrzył się na nią spod uniesionej brwi. Po chwili wrócił wzrokiem do nagrobków, czytając po kolei daty> W tym śnie miałem w ręku jakąś kartkę, jakby wyrwaną z dziennika. Nie chciałem, żeby przepadła, więc zrobiłem coś, co wydało mi się  ostatnim wyjściem <skrzywił się lekko, widząc wzrokiem po mogiłach, a na jej słowa wywrócił oczami i mruknął> Słyszałem.

Melanie Kahn - 12-07-14 22:06:06

Wiem że słyszałeś. <odburkuje i słysząc łamanie się gałęzi, przysuwa się do niego tak, że stykają się ramionami> Myślisz że znajdziemy coś po ciemku? <rozgląda się idąc z nim niemal krok w krok, bo bicie jej serca mimowolnie przyspieszało na każdy szelest w okolicy> Może powinniśmy wrócić tu jutro z rana? Tak o czwartej, jak zrobi się jasno. A teraz po prostu pójdziemy na najlepszą imprezę w Nowym Orleanie, pozwolisz mi się upić, odprowadzisz mnie do hotelu i.. <bierze oddech omiatając wzrokiem cmentarz. Po chwili wyciąga z kieszeni opiętych jeansów telefon i włącza latarkę najpierw rozświetlając sobie wszystko dookoła, a potem same nagrobki> Znam dwóch detektywów. Byli by lepsi w te klocki niż ja. <przygryza nerwowo policzek od środka i spogląda na łopatę> Odłóż ją, przecież jestem czarownicą. Zrobię to machnięciem ręki. <wypuszcza powoli powietrze nie odstępując go na krok> Gdyby coś nas zaatakowało.. Obiecaj, że mnie tu nie zostawisz. <spogląda na niego uważnie>

Paul Hepburn - 12-07-14 22:58:24

Jestem demonem. Gdy zrobi się niebezpiecznie najwyżej cię zostawię i nawet się nie obejrzę <powiedział pół żartem pół serio i uśmiechnął się szeroko i wodzi wzrokiem po mogiłach. W pewnym momencie zauważa znajomą datę i kolejną o 24 lata wcześniejszą> Paul Hepburn <odczytuje, marszcząc brwi> Jest tylko jedna droga żeby przekonać się, czy to naprawdę to <powiedział bardziej do siebie, ściągnął kurtkę, kładąc ją na tablicy nagrobnej i wbił łopatę w ziemię> Chcę to zrobić sam. Po prostu trzymaj latarkę.

(miałam jakiś błąd serwera i  dodało mi się to samo o.o)

Melanie Kahn - 12-07-14 23:02:43

Dupek. <mruczy i wzdycha cicho świecąc na nagrobek. Przygląda się napisowi i potem chłopakowi> Paul. <kiwa powoli głową> Pasuje do takiego dupka jak ty. <oświadcza po chwili i wydyma niewinnie wargi, kołysząc się na piętach.> Okay. Trzymam. <cofa się trochę i świeci mu, ale w między czasie rozgląda się. Słysząc znowu jakieś szmery, przestępuje z nogi na nogę niespokojnie> Już? Idziemy? Masz tą kartkę? <spogląda na niego, a potem gdzieś w przestrzeń i przez chwilę się zastanawia czy gdyby zadzwoniła po pomoc do Jima, to by przyjechał. Jednak po jakimś czasie marszczy brwi i karci się za te dziwne myśli, wracając wzrokiem do chłopaka i śledząc nim jego ruchy>

(nie szkodzi :D)

Paul Hepburn - 12-07-14 23:28:36

Tak myślisz? To chyba najmilsza rzecz, jaką od ciebie usłyszałem  <śmieje się cicho, może trochę nerwowo. W końcu nie codziennie bezcześci się swój własny grób. Wzdycha i kopie dalej, męcząc się przy tym tylko odrobinę. W końcu łopata trafia na coś twardego. Trumna. Cholera. Zamknął oczy i uderzył w nią mocno łopatą, aż spróchniałe drewno rozpadło się na kilka części, które po kolei wyjmował. W końcu odsłonił  brudny od ziemi szkielet> Witaj Paul <przygryzł wargę i przeniósł wzrok na Mel>

Melanie Kahn - 12-07-14 23:32:29

Chyba powinnam serwować ci te komplementy częściej. <unosi sceptycznie brew i uśmiecha się lekko. Po chwili wzdryga się pod wpływem uderzenia i hałasu jakie ono wywołało. Świeci najpierw na kości twarzy i krzywi się> Myślisz, że byłeś przystojniejszy niż teraz? <lustruje go wzrokiem, a potem trupa. Kuca ostrożnie i odgarnia dłonią kawałki drewna, aby odkryć całą sylwetkę> Paul. <mruczy pod nosem i zaciska wargi> Gdzie śpimy, tak właściwie? <unosi na niego wzrok, a potem na trupa i wzdryga się> Jest tu hotel? <wstaje i świeci latarką na kości dłoni, dopatrując się karteczki, po którą nie miała zamiaru się schylać>

Paul Hepburn - 12-07-14 23:51:08

Nie nie, szukasz w niewłaściwym miejscu, przecież gdybym miał ją w dłoni znaleźliby ją <mówi, łapiąc za rękę dziewczyny i nakierowuje snop światła na miejsce tuż pod żebrami, tam, gdzie kiedyś znajdował się brzuch i sięgnął po to, co się tam znajdowało> Nie przyszło mi do głowy bezpieczniejsze miejsce, więc złożyłem ją kilka razy i zawinąłem szczelnie w folię, żeby nie dostała się wilgoć i... połknąłem ją <pokiwał głową i uśmiechnął się słabo pod nosem> Wszystko inne uległo rozkładowi, a plastik i to, co było w środku - nie. Sprytne, prawda? <pokręcił głową i wyszedł z dziury. Stanął obok Mel i odwinął pakunek, delikatnie wyciągając ze środka karteczkę i czytają ją. Po chwili zmarszczył brwi> To jest... formuła, jak zawrzeć pakt. Zaprzedać duszę <stwierdził, zaciskając usta w cienką linię. Odszedł kilka kroków od dziewczyny, przeczesując włosy palcami, nieważne, że były całe brudne z ziemi> K*** <syknął i rzucił łopatę gdzieś daleko od siebie. Po huku, jaki temu towarzyszył, można było sądzić, że uderzyła o jakiś nagrobek> Że niby co?! Sam na siebie ściągnąłem to wszystko?! Dziewięć lat w piekle, bo zawarłem jakiś cholerny pakt?! <krzyknął, a jego oczy zrobiły się czarne. Nawet tego nie kontrolował> Nie zbliżaj się <ostrzegł tylko dziewczynę, nie zważając na tysiące myśli, jakie teraz chodziły mu po głowie. W tym stanie nie umiał się kontrolwać, więc lepiej jak Mel zachowa dystans>

Melanie Kahn - 12-07-14 23:59:33

Serio? Jesteś chory. Jak mogłeś to połknąć? Przecież mogłeś się udusić.. W sumie co za różnica w jaki sposób byś umarł, skoro prędzej czy później i tak skończyłbyś martwy? <uśmiecha się krzywo i świeci w odpowiednie miejsce, a potem na kartkę zaglądając tam również. Kiedy widzi jego reakcję, śledzi go uważnie wzrokiem, aż prawie podskakuje w miejscu, kiedy huk rozbrzmiewa się chyba po całej okolicy> Nie bez powodu go zawarłeś, Paul. Może to było warte tego wszystkiego? <przygląda mu się i widząc jak jego oczy robią się czarne, na moment wstrzymuje oddech i w głowie przelatuje jej rozmowa z Sherlockiem i jego słowa. Po chwili stania w bezruchu, podchodzi wolno bliżej i układa dłoń na jego ramieniu, zaciskając na nim delikatnie palce, ale ostrożnie, aby nie potraktował jej jak zagrożenie> Nic nie dzieje się bez powodu. A co jeśli tym co zrobiłeś, uratowałeś życie kogoś, na kim ci zależało? <http://38.media.tumblr.com/e4e18364d29a9e86c4821c083c846dfc/tumblr_n78zs0Tfis1s9p84vo4_250.gif> Dowiemy się o co w tym chodzi, ale nie rób nic.. pochopnie. Spokojnie, okay?

(gif bez napisu oczywiście ;p)

Paul Hepburn - 13-07-14 00:14:16

<zaciska powieki i słucha przez chwilę jej słów. Przełyka ślinę i mruga kilkakrotnie, a jego oczy wróciły do normalnego koloru> Po prostu stąd chodźmy <powiedział beznamiętnie i objął dziewczynę ramieniem. Nie interesowało go, że zostawia otwarty grób. Wziął kurtkę i odszedł z Mel w stronę samochodu, wcześniej jeszcze robiąc przystanek obok kraniku z wodą, żeby Paul doprowadził się do porządku> Poszukajmy jakiegoś hotelu <dodał jeszcze tylko, wsiedli do auta i odjechali>

www.promesito.pun.pl www.warzywaiowoce.pun.pl www.horyzontzdarzen.pun.pl www.hamak-ots.pun.pl www.matin.pun.pl