StefanSięUśmiecha - 09-07-13 20:39:10

http://www.urbanghostsmedia.com/home/twamoran/urbanghostsmedia.com/wp-content/uploads/2012/11/dunluce-castle.jpg

Diego Torees - 21-07-13 18:18:22

*Wszedł na samą górę z Nicole, sprzęt już tam na nich czekał* Jesteśmy na miejscu.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 18:25:25

Muszę się przyznać, że nigdy nie łatał na paralotni *zasmiala się*

Diego Torees - 21-07-13 18:41:55

Ale ja latałem więc nie masz się czego bać.* Wziął kask i zapięcia.* Będziemy lecieć razem.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 18:44:16

Wiesz wolałabym sama, ale nie będę wybrzydzać *usmiechnela się zadziornie*

Diego Torees - 21-07-13 18:47:37

Oj przynajmniej będziesz miała szanse dotknąć mojego umięśnionego brzucha. * Wyszczerzył zęby. Podszedł do niej* Niestety musisz włożyć kask.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 18:53:57

*wywróciła teatralnie owczami i założyła kask* Dlaczego niestety ? *uniosła lewą brew do góry*

Diego Torees - 21-07-13 19:00:01

Nie ważne.*Podszedł do niej bliżej i zapiął jej pasy, kiedy to zrobił przejechał wierzchem dłoni po jej brzuchu* Wierz o tym że będę musiał cię przytulić, prawda ?*Spojrzał się w jej oczy.* Tak będzie najbezpieczniej.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 19:05:55

Jakoś to może przeżyje *zasmiala się* Ale jak już zaczales to dokoncz *powiedziała stanowczym tonem*

Diego Torees - 21-07-13 19:11:17

Chodziło mi oto że szkoda by było zepsuć tak śliczną fryzurę przez kask *Podszedł do lotni, założył kask i przypiął kilka pasów * Podejdziesz tutaj ? Muszę przypiąć cię do siebie. *Uśmiechnął się arogancko*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 19:14:56

*przewróciła oczami i podeszła do chlopaka* Dziwnie to zabrzmialo *powiedziała ze smiechem*

Diego Torees - 21-07-13 19:20:27

Zgadzam się * Zaśmiał się, zapiał jej pas wokół brzucha* Gotowe, rozluźnij się będzie fajnie. * Odwrócił się do lotni* Wystarczy że będziesz się mocno trzymać a resztą zajmę się ja.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 19:27:12

Zaczynam się zastanawiać czy uspokaja siebie czy mnie *usmiechnela się zadziornie

Diego Torees - 21-07-13 19:33:57

Ja jestem spokojny * Pokazał jej język* Gotowa ?

Nicolette Rousseau - 21-07-13 19:41:45

Wlasnie widać *powiedziała z ironicznym uśmiechem na ustach* Jasne

Diego Torees - 21-07-13 19:44:26

Okej.* Przytulił ją do siebie.* Musisz się złapać bo inaczej nie polecimy.

Nicolette Rousseau - 21-07-13 19:49:18

Jasne *zrobiła to co on mówił* Więc lecimy ? *zapytała z nadzieją*

Diego Torees - 21-07-13 19:56:49

Tak. * Uniósł lotnie. Podeszli do krawędzi, przyciągnął Nicole mocniej do siebie i odepchnął się tak że unieśli się w powietrzu.*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 20:01:30

*spojrzała do dołu* Z dużej wysokości wszystko wydaję się takie małe *zasmiala sie*

Diego Torees - 21-07-13 20:03:05

Małe i piękne * Uśmiechnął się, zeszli trochę w dół*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 20:10:20

Faktycznie *powiedziała cały czas wpatrzano w dół i po chwili dodała* Więc kiedy ładujemy ?

Diego Torees - 21-07-13 20:15:17

Kiedy będziesz chciała * Szarpnął mocno za lotnie tak że zaczęli lecieć w dół*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 20:21:02

Więc może już wyladujemy ? *uniosła lewą brew do góry*

Diego Torees - 21-07-13 20:22:34

Jak chcesz. * Powoli zbliżali się do ziemi. W końcu łagodnie wylądowali.*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 20:31:37

*Puściła chlopaka i zaczęła się odpinac*

Diego Torees - 21-07-13 20:38:35

*Zdjął kask, zaczął przyglądać się dziewczynie* Nie podobało ci się ? * Uniósł brwi *

Nicolette Rousseau - 21-07-13 20:49:03

Diego Torees napisał:

*Zdjął kask, zaczął przyglądać się dziewczynie* Nie podobało ci się ? * Uniósł brwi *

*zdjęła kask i spojrzala na zegarek* Późno sie zrobiło niestety będę musiala już lecieć *usmiechnela się przyjaźnie*

Diego Torees - 21-07-13 20:53:02

Nicolette Rousseau napisał:

Diego Torees napisał:

*Zdjął kask, zaczął przyglądać się dziewczynie* Nie podobało ci się ? * Uniósł brwi *

*zdjęła kask i spojrzala na zegarek* Późno sie zrobiło niestety będę musiala już lecieć *usmiechnela się przyjaźnie*

Lecieć ? * Zaśmiał się* Spoko, myślałem że dasz się jeszcze zaprosić na drinka ale jak nie to nie. * Wzruszył ramionami, odwrócił się do lotni. Rozpiął wszystkie linki.* Miło było się do ciebie przytulić * Powiedział bardzo cicho nie odwracając się do niej*

Nicolette Rousseau - 21-07-13 21:10:13

*wywróciła oczami i udała się do domu*

Diego Torees - 21-07-13 21:12:17

*Odprowadził ją wzrokiem, poszedł do domu po jakimś czasie.*

Hunter Jones - 12-08-13 12:39:46

< Przyszedł, wszedł do podziemnych lochów. Położył Diann przy ścianie. > Jak dobrze że w takich zamkach były lochy. < Uśmiechnął się złośliwie.> Nie martw się nie zabiję cię tak od razu. < Wyjął z torby sznury nasączone werbeną. Przywiązał dziewczynę do krat.> Powiedziałabyś coś a nie taka cicha jesteś.

Diann Midnight - 12-08-13 13:20:18

Hunter Jones napisał:

< Przyszedł, wszedł do podziemnych lochów. Położył Diann przy ścianie. > Jak dobrze że w takich zamkach były lochy. < Uśmiechnął się złośliwie.> Nie martw się nie zabiję cię tak od razu. < Wyjął z torby sznury nasączone werbeną. Przywiązał dziewczynę do krat.> Powiedziałabyś coś a nie taka cicha jesteś.

<z jej gardła wydobył się zduszony krzyk, gdy sznury zaczęły palić jej skórę. Zacisnęła zęby i powieki, próbując znieść pieczenie. Nie odezwała się ani słowem>

Hunter Jones - 12-08-13 13:44:03

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

< Przyszedł, wszedł do podziemnych lochów. Położył Diann przy ścianie. > Jak dobrze że w takich zamkach były lochy. < Uśmiechnął się złośliwie.> Nie martw się nie zabiję cię tak od razu. < Wyjął z torby sznury nasączone werbeną. Przywiązał dziewczynę do krat.> Powiedziałabyś coś a nie taka cicha jesteś.

<z jej gardła wydobył się zduszony krzyk, gdy sznury zaczęły palić jej skórę. Zacisnęła zęby i powieki, próbując znieść pieczenie. Nie odezwała się ani słowem>

Czas na zabawę, skarbie < Wyjął kilka kołków , ukucnął przed dziewczyną > Jak długo jesteś wampirem ? < Uniósł brwi, zacisnął dłoń na jednym z kołków.>

Diann Midnight - 12-08-13 14:18:20

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

< Przyszedł, wszedł do podziemnych lochów. Położył Diann przy ścianie. > Jak dobrze że w takich zamkach były lochy. < Uśmiechnął się złośliwie.> Nie martw się nie zabiję cię tak od razu. < Wyjął z torby sznury nasączone werbeną. Przywiązał dziewczynę do krat.> Powiedziałabyś coś a nie taka cicha jesteś.

<z jej gardła wydobył się zduszony krzyk, gdy sznury zaczęły palić jej skórę. Zacisnęła zęby i powieki, próbując znieść pieczenie. Nie odezwała się ani słowem>

Czas na zabawę, skarbie < Wyjął kilka kołków , ukucnął przed dziewczyną > Jak długo jesteś wampirem ? < Uniósł brwi, zacisnął dłoń na jednym z kołków.>

<popatrzyła się na niego z przerażeniem> Nie jestem    w pełni  wampirem <powiedziała szeptem>

Hunter Jones - 12-08-13 14:23:58

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:


<z jej gardła wydobył się zduszony krzyk, gdy sznury zaczęły palić jej skórę. Zacisnęła zęby i powieki, próbując znieść pieczenie. Nie odezwała się ani słowem>

Czas na zabawę, skarbie < Wyjął kilka kołków , ukucnął przed dziewczyną > Jak długo jesteś wampirem ? < Uniósł brwi, zacisnął dłoń na jednym z kołków.>

<popatrzyła się na niego z przerażeniem> Nie jestem    w pełni  wampirem <powiedziała szeptem>

<Zmarszczył brwi, zaczął bawić się kołkiem> Jak miło, nigdy nie spotkałem takiego odmieńca. < Odłożył kołek >  W takim razie kołek odpada ale... < Wyjął z kieszeni nóż > Jestem ciekaw jak długo goją ci się rany. < Przejechał nożem po nodze dziewczyny robiąc przy tym nie wielką ranę.>

Diann Midnight - 12-08-13 14:30:50

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:


Czas na zabawę, skarbie < Wyjął kilka kołków , ukucnął przed dziewczyną > Jak długo jesteś wampirem ? < Uniósł brwi, zacisnął dłoń na jednym z kołków.>

<popatrzyła się na niego z przerażeniem> Nie jestem    w pełni  wampirem <powiedziała szeptem>

<Zmarszczył brwi, zaczął bawić się kołkiem> Jak miło, nigdy nie spotkałem takiego odmieńca. < Odłożył kołek >  W takim razie kołek odpada ale... < Wyjął z kieszeni nóż > Jestem ciekaw jak długo goją ci się rany. < Przejechał nożem po nodze dziewczyny robiąc przy tym nie wielką ranę.>

<przygryza wargę, próbując pohamować płacz> Czemu to robisz? <spytała cicho patrząc, jak rana bardzo powoli się zasklepia>

Hunter Jones - 12-08-13 14:36:32

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:


<popatrzyła się na niego z przerażeniem> Nie jestem    w pełni  wampirem <powiedziała szeptem>

<Zmarszczył brwi, zaczął bawić się kołkiem> Jak miło, nigdy nie spotkałem takiego odmieńca. < Odłożył kołek >  W takim razie kołek odpada ale... < Wyjął z kieszeni nóż > Jestem ciekaw jak długo goją ci się rany. < Przejechał nożem po nodze dziewczyny robiąc przy tym nie wielką ranę.>

<przygryza wargę, próbując pohamować płacz> Czemu to robisz? <spytała cicho patrząc, jak rana bardzo powoli się zasklepia>

< Wzruszył ramionami > Robię to co muszę. < Wstał, odwrócił się tyłem do niej i zaczął myśleć >

Diann Midnight - 12-08-13 14:44:48

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:


<Zmarszczył brwi, zaczął bawić się kołkiem> Jak miło, nigdy nie spotkałem takiego odmieńca. < Odłożył kołek >  W takim razie kołek odpada ale... < Wyjął z kieszeni nóż > Jestem ciekaw jak długo goją ci się rany. < Przejechał nożem po nodze dziewczyny robiąc przy tym nie wielką ranę.>

<przygryza wargę, próbując pohamować płacz> Czemu to robisz? <spytała cicho patrząc, jak rana bardzo powoli się zasklepia>

< Wzruszył ramionami > Robię to co muszę. < Wstał, odwrócił się tyłem do niej i zaczął myśleć >

<zamknęła oczy i zaczęła się szarpać, próbując oswobodzić dłonie, ale bezskutecznie. Wywołało to tylko więcej bólu> Chcesz mnie zabić? <spytała po chwili, starając się, żeby głos jej nie drżał>

Hunter Jones - 12-08-13 14:49:33

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

<przygryza wargę, próbując pohamować płacz> Czemu to robisz? <spytała cicho patrząc, jak rana bardzo powoli się zasklepia>

< Wzruszył ramionami > Robię to co muszę. < Wstał, odwrócił się tyłem do niej i zaczął myśleć >

<zamknęła oczy i zaczęła się szarpać, próbując oswobodzić dłonie, ale bezskutecznie. Wywołało to tylko więcej bólu> Chcesz mnie zabić? <spytała po chwili, starając się, żeby głos jej nie drżał>

< Odwrócił się twarzą do niej > Szczerze znudziło mi się zabijanie. Ale jeśli będę musiał... < Wyjął z kieszeni telefon Tomasa> To cię zabije. < Przeczytał SMSa i pokręcił rozbawiony głową. Odpisał na niego>

Diann Midnight - 12-08-13 14:56:23

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:


< Wzruszył ramionami > Robię to co muszę. < Wstał, odwrócił się tyłem do niej i zaczął myśleć >

<zamknęła oczy i zaczęła się szarpać, próbując oswobodzić dłonie, ale bezskutecznie. Wywołało to tylko więcej bólu> Chcesz mnie zabić? <spytała po chwili, starając się, żeby głos jej nie drżał>

< Odwrócił się do niej > Szczerze znudziło mi się zabijanie. Ale jeśli będę musiał... < Wyjął z kieszeni telefon Tomasa> To cię zabije. < Przeczytał SMSa i pokręcił rozbawiony głową. Odpisał na niego>

Nie rozumiem <kręci lekko głową> Skoro znudziło ci się zabijanie, to co ja tutaj robię? <pyta cichutko>

Hunter Jones - 12-08-13 15:00:32

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:


<zamknęła oczy i zaczęła się szarpać, próbując oswobodzić dłonie, ale bezskutecznie. Wywołało to tylko więcej bólu> Chcesz mnie zabić? <spytała po chwili, starając się, żeby głos jej nie drżał>

< Odwrócił się do niej > Szczerze znudziło mi się zabijanie. Ale jeśli będę musiał... < Wyjął z kieszeni telefon Tomasa> To cię zabije. < Przeczytał SMSa i pokręcił rozbawiony głową. Odpisał na niego>

Nie rozumiem <kręci lekko głową> Skoro znudziło ci się zabijanie, to co ja tutaj robię? <pyta cichutko>

< Schował telefon do kieszeni ignorując kolejnego SMSa> Już ci powiedziałem, że robię to co muszę. < Podszedł do niej i zabrał jej telefon. Zaczął przeglądać listę jej kontaktów.> Christoph... niezłe imię jak dla geja.

Diann Midnight - 12-08-13 15:10:19

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:


< Odwrócił się do niej > Szczerze znudziło mi się zabijanie. Ale jeśli będę musiał... < Wyjął z kieszeni telefon Tomasa> To cię zabije. < Przeczytał SMSa i pokręcił rozbawiony głową. Odpisał na niego>

Nie rozumiem <kręci lekko głową> Skoro znudziło ci się zabijanie, to co ja tutaj robię? <pyta cichutko>

< Schował telefon do kieszeni ignorując kolejnego SMSa> Już ci powiedziałem, że robię to co muszę. < Podszedł do niej i zabrał jej telefon. Zaczął przeglądać listę jej kontaktów.> Christoph... niezłe imię jak dla geja.

Odwal się <warknęła>

Hunter Jones - 12-08-13 15:12:05

Diann Midnight napisał:

Hunter Jones napisał:

Diann Midnight napisał:

Nie rozumiem <kręci lekko głową> Skoro znudziło ci się zabijanie, to co ja tutaj robię? <pyta cichutko>

< Schował telefon do kieszeni ignorując kolejnego SMSa> Już ci powiedziałem, że robię to co muszę. < Podszedł do niej i zabrał jej telefon. Zaczął przeglądać listę jej kontaktów.> Christoph... niezłe imię jak dla geja.

Odwal się <warknęła>

Chciałabyś < prychnął wbił nóż głęboko w jej nogę.>  Musi boleć prawda ?

Christoph Grey - 12-08-13 15:17:08

*zatrzymuje się przed ruinami i marszczy brwi wyczuwając wyraźnie krew. Zmienia się w hybrydę i nagle znajduje się tuż za chłopakiem. Chwyta jego ręce zakładając je do tyłu i przygwożdża go przodem do ściany* Zły ruch łowco. *syczy cicho, rzuca go w powietrzu na ścianę, która rozpada się pod jego naciskiem. Podchodzi bliżej, przytrzymuje go nogą za klatkę piersiową i odbiera mu broń. Jeden z noży wbija mu w miejsce nad kolanem, a kołek z białego dębu wciska mu w ramię*

Hunter Jones - 12-08-13 15:20:13

< Przeszył go okropny ból, syknął głośno z bólu. Próbował wstać ale nie mógł. >

( Jak coś jeszcze go nie zabijajcie xd )

Christoph Grey - 12-08-13 15:24:11

*nachyla się nad chłopakiem i sprawdza w ubraniach, czy ma jeszcze broń. Pozbywa go każdej ostatniej i chwyta go za gardło, a drugą ręką wbija mu głębiej kołek* Cześć kotku. Chciałeś się zabawić? *unosi kącik ust* Na życzenie. *przechyla lekko głowę, wyciąga nóż z jego nogi i wbija go w drugą, tym razem pod kolanem* Boli? Och, przepraszam.. Nie chciałem. *śmieje się* No co ty, żartowałem. *prycha* Jeszcze centymetr, a kołkiem rozwalę ci tętnicę. Chcesz coś powiedzieć? Nie? Świetnie. *wstaje, przewraca go na drugi bok i dociska do podłogi, odwraca się i podchodzi do dziewczyny. Bierze oddech i jednym ruchem wyciąga jej nóż z nogi i rozrywa nim sznury*

(okej, nie mam zamiaru :D)

Diann Midnight - 12-08-13 15:29:27

<jęknęła z bólu i zaczęła rozmasowywać poparzone nadgarstki> Dziękuję <powiedziała cicho>

Hunter Jones - 12-08-13 15:31:20

< Resztką sił wyjął kołek, przycisnął mocno dłoń do rany żeby powstrzymać krwawienie. >

Christoph Grey - 12-08-13 15:31:29

*wbija kły w swój nadgarstek, przesuwa opuszkiem palca po wyciekającej krwi, nachyla się i przykłada go do jej rany* Szybciej się zagoi. A teraz idź stąd. Prosto do domu. *podnosi się i patrzy na nią twardo*

Christoph Grey - 12-08-13 15:33:56

*podchodzi do chłopaka, wyrywa mu kołek w ręki i wbija w drugie ramię* Nie tak szybko. *bierze sznury, podnosi go za koszulkę i popycha na kraty, wiąże mu ręce i nogi tak, że nie ma szans się poruszyć* Chcesz mi coś powiedzieć, zanim zakończę twój marny żywot? *prycha*

Hunter Jones - 12-08-13 15:36:54

Jeśli mnie zabijesz to przyjdą następni < Syknął przez zaciśnięte zęby.> Jest tu nas cała gromada. To kwestia czasu kiedy twoje serce zostanie przebite. 
< Jęknął z bólu.>

Christoph Grey - 12-08-13 15:40:06

http://31.media.tumblr.com/9c74d38ce1ed8eba153a3f4e1a108af8/tumblr_mreizcg7pp1sahtnzo2_250.gif
Czuję się przerażony, doprawdy. *wydyma wargi w zamyśleniu* Chcę nazwiska. Wszystkie.

Hunter Jones - 12-08-13 15:44:20

< Zaśmiał się> A co będę z tego miał ? < Zacisnął mocno zęby z bólu>

( *.* )

Diann Midnight - 12-08-13 15:46:04

Christoph Grey napisał:

*wbija kły w swój nadgarstek, przesuwa opuszkiem palca po wyciekającej krwi, nachyla się i przykłada go do jej rany* Szybciej się zagoi. A teraz idź stąd. Prosto do domu. *podnosi się i patrzy na nią twardo*

<patrzy się na niego, a gdy jej noga w miarę się zagoiła, po chwili wahania wyszła>

Christoph Grey - 12-08-13 15:50:09

*cmoka i śmieje się szyderczo, podchodzi bliżej i chwyta nóż wbity w jego nodze, zaczyna go powoli okręcać.* Może postaram się, żeby mniej bolało? Mogę zrobić to na tysiąc różnych sposobów.. Każdy równie przyjemny, ale największą frajdą jest patrzeć jak frajer który robi krzywdę mojej dziewczynie cierpi o wiele bardziej. *uśmiecha się szeroko*

Hunter Jones - 12-08-13 15:53:25

Dobra!! < Powiedział jak najgłośniej mógł. Zamknął oczy, próbując opanować złość i ból. > Wypuść mnie a dowiem się o każdym łowcy w tym mieści.

Christoph Grey - 12-08-13 15:57:28

*śmieje się głośno i odchyla głowę do tyłu, po chwili znowu na niego patrzy* Dowiem się trzy razy szybciej niż ty. *kręci głową, rozgląda się, wychodzi na zewnątrz i znajduje łopatę. Wraca, rozbija nią cement na podłodze i rękoma go rozwala tworząc co raz większą dziurę* Masz 5 minut na powiedzenie wszystkiego co wiesz. Kiedy skończę kopać czas się skończy i nikt cię tu nie znajdzie, choć byś darł się nie wiadomo jak głośno. *unosi kącik ust kontynuując*

Hunter Jones - 12-08-13 16:01:53

< Otworzył oczy spojrzał na niego> Współpracuje z kimś, wampirzyca nazwała ją Camille. < Przełknął ślinę> Mówiła coś o powrocie do żywych.

Christoph Grey - 12-08-13 16:03:17

Tylko tyle? Camille? Gdzie ją znajdę? *przerywa na chwilę kopanie i patrzy na niego wyczekująco*

Hunter Jones - 12-08-13 16:07:53

Nie wiem dopiero wczoraj ją poznałem < Jego oddech przyśpieszył> Mogę się dowiedzieć wszystkiego co będziesz chciał.

Christoph Grey - 12-08-13 16:18:10

http://24.media.tumblr.com/cf6b2734612190f649b2bb55f7722019/tumblr_mred134aUm1ru02ugo2_250.gif
Mam wierzyć, że taki owsik jak ty może dać mi jakieś cenne informacje? *unosi brwi, kręci głową* Za to ty możesz wierzyć mi, że jeśli skrzywdzisz Diann, ja skrzywdzę ciebie. W razie czego przyszykuję już jakiś dół w ziemi. Albo na następny raz wymyślę coś bardziej kreatywnego. *podchodzi bliżej* Módl się, żeby tego następnego razu nie było. *szepcze z dezaprobatą* Jak uda ci się uwolnić, to idź do kogoś kto ci pomoże. Laski chętnie pomagają takim owsom jak ty. *wyciąga mu nóż z rany, rozgląda się i zabiera kołek z białego dębu, po czym znika*

Hunter Jones - 12-08-13 16:21:36

< Przełknął ślinę, zaczął myśleć jak się uwolnić. Po jakimś czasie udało mu się, upadł na kolana. Leżał tam przez chwilę po czym kulejąc wyszedł.>

Effy Delacure - 12-08-13 17:34:18

<Przebiegam obok lasu, jednak moje nogi nie słuchają, gdy nakazuję im, by się zatrzymały. Dopiero w jakimś nieznanym miejscu, gdy już nie mam całkowicie żadnych sił, potykam się o kamień i upadam na trawę, prawą dłonią mocno uderzając o ziemię. Upadek jest tak silny, że moje kolano i nadgarstek się rozcinają. Przeklinam pod nosem i czołgam się w kierunku wysokiej ściany. Opieram się o mur i obejmuję nogi rękami i dopiero teraz uświadamiam sobie, że krew ścieka po mojej ręce i nodze. Zamykam oczy, chcąc się uspokoić, ale nie potrafię. Nie daję sobie rady.
Po chwili zastanowienia wyciagam z kieszeni spódniczki mały woreczek i wysypuję troche jego zawartości na wskazujący palec. Co zrobić? Czy naprawdę się poddam? Ale nie mam siły by walczyć... Nikt mnie tu nie znajdzie i umrę. Tak po prostu. Przecież zawsze tego chciałam.  To zabawne-pomyślałam. Przecież Jared obiecał mi, że nie pozwoli mi umrzeć. Nikt jednak nie był idealny i przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie mnie ranią i nie dotrzymują danego słowa. Unoszę palec z proszkiem do nosa i ostrożnie zaczynam go wdychać.
Przez kilka sekund, nachylam się, jakby oczekując, że zacznę kichać. W końcu jednak zaczynam czuć działanie narkotyku. Zamykam powieki i zaczynam lekko się kiwać.
Nareszcie jestem wolna i żaden Isaac, Jared, czy Rose mi tego nie popsują..>

Annabeth Blake - 12-08-13 18:32:58

<przychodzi, rozgląda się, rozmyślając i co jakiś czas wycierając samotną łzę wierzchem dłoni. Po chwili kogoś zauważa. Rozpoznaje Effy> Hej Effy <mówi cicho i siada obok niej. Patrzy się na jej rozcięte kolano i łokieć> Wszystko w porządku? <pyta z troską>

Effy Delacure - 12-08-13 18:36:35

<Słysząc znajomy głos, otwieram powoli oczy i równie niechętnie spoglądam na Ann. Słysząc jej pytanie wzruszam obojętnie ramionami i ponownie zamykam oczy>
Upadłam. <Mówię beznamiętnie, nawet nie patrząc na ranę, z której nadal leci krew> Co Ciebie tu sprowadza? <pytam z rażącą beznamiętnością w głosie i przykładam prawą brew do skroni, gdy czuję silną falę bólu w głowie>

Annabeth Blake - 12-08-13 18:43:24

<wzrusza ramionami, a po chwili zaczyna cicho płakać. Przysuwa kolana pod brodę, obejmuje je ramionami i chowa w nich twarz>

Effy Delacure - 12-08-13 18:45:39

<Wsłuchuję się w ciche łkanie Ann i nabieram powietrza do płuc, mając wrażenie, że może go zabraknąć. Wyciągam z kieszeni torebeczkę z białym proszkiem i podaję ją Ann> Chcesz?
<Mój głos jest nadal obojętny, a mówiąc to nawet nie spoglądam na dziewczyne. Odrętwienie to takie miłe uczucie...>

Roxanne_Black - 12-08-13 18:46:38

*Siada przy ścianie zamku i zaczyna rozmyślać nad powrotem do Londynu*

Roxanne_Black - 12-08-13 18:50:38

Roxanne_Black napisał:

*Siada przy ścianie zamku i zaczyna rozmyślać nad powrotem do Londynu*

*Wstaje i zaczyna schodzić z góry*

Annabeth Blake - 12-08-13 19:00:22

Effy Mellark napisał:

<Wsłuchuję się w ciche łkanie Ann i nabieram powietrza do płuc, mając wrażenie, że może go zabraknąć. Wyciągam z kieszeni torebeczkę z białym proszkiem i podaję ją Ann> Chcesz?
<Mój głos jest nadal obojętny, a mówiąc to nawet nie spoglądam na dziewczyne. Odrętwienie to takie miłe uczucie...>

<podnosi głowę i patrzy się to na nią, to na woreczek. Wyciera palcami policzki, mokre od łez> Narkotyki? <unosi brew i przygryza lekko dolną wargę. Po chwili wahania sięga po woreczek i wysypuje sobie trochę proszku na wierzch dłoni. Przysuwa ją do twarzy i wciąga całość nosem. Oddaje woreczek Effy i opiera głowę o mur. Po chwili odczuwa działanie narkotyku, które objawia się nagłą euforią. Mimowolnie się uśmiecha> Dzięki Effy <mówi cicho>

Effy Delacure - 12-08-13 19:02:32

Annabeth Blake napisał:

Effy Mellark napisał:

<Wsłuchuję się w ciche łkanie Ann i nabieram powietrza do płuc, mając wrażenie, że może go zabraknąć. Wyciągam z kieszeni torebeczkę z białym proszkiem i podaję ją Ann> Chcesz?
<Mój głos jest nadal obojętny, a mówiąc to nawet nie spoglądam na dziewczyne. Odrętwienie to takie miłe uczucie...>

<podnosi głowę i patrzy się to na nią, to na woreczek. Wyciera palcami policzki, mokre od łez> Narkotyki? <unosi brew i przygryza lekko dolną wargę. Po chwili wahania sięga po woreczek i wysypuje sobie trochę proszku na wierzch dłoni. Przysuwa ją do twarzy i wciąga całość nosem. Oddaje woreczek Effy i opiera głowę o mur. Po chwili odczuwa działanie narkotyku, które objawia się nagłą euforią. Mimowolnie się uśmiecha> Dzięki Effy <mówi cicho>

Podziękuj Red Coat. <Mówię, przypatrując się swojej ręce. Zawsze miałam na pieprzyk na nadgarstku, czy pojawił się niedawno? Zrezygnowana chowam woreczek do kieszeni i obracam głowę w kierunku Ann> Pierwszy raz?

Annabeth Blake - 12-08-13 19:11:15

Effy Mellark napisał:

Annabeth Blake napisał:

Effy Mellark napisał:

<Wsłuchuję się w ciche łkanie Ann i nabieram powietrza do płuc, mając wrażenie, że może go zabraknąć. Wyciągam z kieszeni torebeczkę z białym proszkiem i podaję ją Ann> Chcesz?
<Mój głos jest nadal obojętny, a mówiąc to nawet nie spoglądam na dziewczyne. Odrętwienie to takie miłe uczucie...>

<podnosi głowę i patrzy się to na nią, to na woreczek. Wyciera palcami policzki, mokre od łez> Narkotyki? <unosi brew i przygryza lekko dolną wargę. Po chwili wahania sięga po woreczek i wysypuje sobie trochę proszku na wierzch dłoni. Przysuwa ją do twarzy i wciąga całość nosem. Oddaje woreczek Effy i opiera głowę o mur. Po chwili odczuwa działanie narkotyku, które objawia się nagłą euforią. Mimowolnie się uśmiecha> Dzięki Effy <mówi cicho>

Podziękuj Red Coat. <Mówię, przypatrując się swojej ręce. Zawsze miałam na pieprzyk na nadgarstku, czy pojawił się niedawno? Zrezygnowana chowam woreczek do kieszeni i obracam głowę w kierunku Ann> Pierwszy raz?

Aha <kiwa entuzjastycznie głową> To takie przyjemne uczucie. Wszystkie problemy wydają się nagle po prostu śmieszne <chichocze cicho> Czemu nie spróbowałam tego wcześniej?

Effy Delacure - 12-08-13 19:15:44

Annabeth Blake napisał:

Effy Mellark napisał:

Annabeth Blake napisał:


<podnosi głowę i patrzy się to na nią, to na woreczek. Wyciera palcami policzki, mokre od łez> Narkotyki? <unosi brew i przygryza lekko dolną wargę. Po chwili wahania sięga po woreczek i wysypuje sobie trochę proszku na wierzch dłoni. Przysuwa ją do twarzy i wciąga całość nosem. Oddaje woreczek Effy i opiera głowę o mur. Po chwili odczuwa działanie narkotyku, które objawia się nagłą euforią. Mimowolnie się uśmiecha> Dzięki Effy <mówi cicho>

Podziękuj Red Coat. <Mówię, przypatrując się swojej ręce. Zawsze miałam na pieprzyk na nadgarstku, czy pojawił się niedawno? Zrezygnowana chowam woreczek do kieszeni i obracam głowę w kierunku Ann> Pierwszy raz?

Aha <kiwa entuzjastycznie głową> To takie przyjemne uczucie. Wszystkie problemy wydają się nagle po prostu śmieszne <chichocze cicho> Czemu nie spróbowałam tego wcześniej?

Na każdego działa inaczej. <Mówię po chwili i się lekko uśmiecham> Taaak, czemu nie spróbowałaś wcześniej? Poczęstowałabym Cię większą ilością, ale obawiam się, że na długo mi nie starczą, a muszę to wszystko.. poukładać. <Spoglądam kątem oka na Ann i nagle z moich ust wydobywają się niekontrolowane słowa> Ann... co Isaac robi podczas pełni? <Patrzę na nią nieprzytomnym wzrokiem>

Annabeth Blake - 12-08-13 19:26:24

Effy Mellark napisał:

Annabeth Blake napisał:

Effy Mellark napisał:


Podziękuj Red Coat. <Mówię, przypatrując się swojej ręce. Zawsze miałam na pieprzyk na nadgarstku, czy pojawił się niedawno? Zrezygnowana chowam woreczek do kieszeni i obracam głowę w kierunku Ann> Pierwszy raz?

Aha <kiwa entuzjastycznie głową> To takie przyjemne uczucie. Wszystkie problemy wydają się nagle po prostu śmieszne <chichocze cicho> Czemu nie spróbowałam tego wcześniej?

Na każdego działa inaczej. <Mówię po chwili i się lekko uśmiecham> Taaak, czemu nie spróbowałaś wcześniej? Poczęstowałabym Cię większą ilością, ale obawiam się, że na długo mi nie starczą, a muszę to wszystko.. poukładać. <Spoglądam kątem oka na Ann i nagle z moich ust wydobywają się niekontrolowane słowa> Ann... co Isaac robi podczas pełni? <Patrzę na nią nieprzytomnym wzrokiem>

Biega po lesie zmieniony w włochatą bestię <powiedziała i zachichotała> No wiesz... coś jak piesek, tylko że większe. Chociaż może bardziej przypomina wilka? Tak, wilk to dobre określenie, w końcu stąd nazwa "wilkołak" <wzrusza ramionami>

Effy Delacure - 12-08-13 19:28:42

<Wsłuchuję się w jej słowa i w końcu nie wytrzymuję i wybucham głośnym śmiechem.> Łał... mocno Cie wzięło. <Nie mogę przestać się śmiać, chociaż wcale nie jest mi do śmiechu. Zamykam oczy i zaczynam nucić przerażającą melodię pod nosem>
Brałam dużo razy, ale nigdy nie opowiadałam większych bzdur. <Mówię z uśmiechem>

Annabeth Blake - 12-08-13 19:38:03

To nie bzdury. Isaac jest wilkołakiem, a ja wampirem <upiera się, po czym zamyśla na chwilę> Zresztą nieważne <kręci głową i marszczy brwi> Co nucisz? Przypomina to trochę "Cichą Noc" <chichocze cicho>

Effy Delacure - 12-08-13 19:42:50

<Ponownie wybucham melodyjnym śmiechem i spogląda na dziewczynę z politowaniem> Wampiry... wilkołaki... czy czarownice też istnieją w twoim świecie? <Unosze lekko prawą brew do góry i unoszę wskazujący palec do góry, tym samym wpadając na jakis pomysł>
To ja chce być człowiekiem! Takim nędznym i mającym wszystko gdzieś. <Marszczę brwi i kiwam lekko głową, nucąc coraz głośniej> Taak. Chyba masz rację. To cicha noc. Jak to szło..?
<Zagryzam mocno dolną wargę, niemal do krwi, aż przypominam sobie słowa> Cicha noc, święta noc... <zamykam powieki i jedyne o czym teraz marzę to zasnąć i się nigdy nie obudzić>

Annabeth Blake - 12-08-13 19:54:21

<zaczyna śpiewać kolędę razem z nią> Nie no, to trochę chore <śmieje się cicho i patrzy na nią> Czarownice też istnieją. Sama byłam jedną z nich, zanim Samuel mnie przemienił <uśmiecha się i zamyka oczy rozmarzona> A może to też było kłamstwo? Może nadal potrafię czarować? <marszczy nosek, skupiając się na czymś intensywnie>

Effy Delacure - 12-08-13 19:58:39

Jestem stuknięta. <Przeciągam melodyjnie słowo "stuknięta" i kładę się na trawie, czując jak moje włosy dotykają wilgotnej trawy> O patrz! Krew z mojej rany zrobiła się czarna. <Chichoczę cicho i wracam do śpewania kolędy> Nigdy nie miałam okazji być na prawdziwej wigilii..

Annabeth Blake - 12-08-13 20:03:34

Poczekaj chwilę, może zaraz uda mi się wyczarować karpia i barszcz z uszkami... <mówi cały czas mając zamknięte oczy. Po chwili je otwiera, ale nie zauważa stołu, który sobie wyobraziła> Chyba nic z tego <chichocze>

Effy Delacure - 12-08-13 20:08:35

<Unoszę brwi do góry i przenoszę wzrok na miejsce, na które patrzy się Ann.> Ta trawa chyba zmieniła kolor. <Mówię zafascynowana widokiem przeżółkniętej trawy. Wyglądała o dziwo apetycznie. Podnoszę się by wstać i nagle dziwne uczucie rozchodzi moje ciało. Przyglądam się Ann i robię kilka kroków w kierunku domu>
Wpadnij do mnie jutro, a będę miała więcej. <Puszczam jej perskie oko i odchodzę>

Annabeth Blake - 12-08-13 20:12:14

Jasne <śmieje się cicho i macha jej na pożegnanie. Opiera się wygodniej o kamień i zamyka oczy, oddychając miarowo>

Samuel Blackwood - 12-08-13 23:35:45

*wchodzi, odnajduje Ann, bierze ją na ręce i zanosi do domu*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:26:33

< Przyszedł z Kate> Jesteśmy na miejscu, możesz już otworzyć oczy.

Katelynn Blake - 24-08-13 23:30:54

*otworzyłam oczy i rozejrzałam się dokoła* trochę tu... strasznie *powiedziałam cicho* i zimno *włożyłam ręce do bluzy*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:34:28

< Zdjął z siebie kurtkę i założył ją na ramiona Kate> Będzie ci cieplej < Uniósł lekko kącik ust.>

Katelynn Blake - 24-08-13 23:35:23

dziękuje *spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się lekko*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:38:39

< Pogładził wierzchem dłoni jej policzek.> Nie ma za co. < Odsunął się od niej trochę.>

Katelynn Blake - 24-08-13 23:41:07

*zadrżałam gdy poczułam jego dłoń na moim policzku* dziś znalazłam moje zdjęcia z dzieciństwa *zachichotałam* jak do mnie przyjdziesz to ci pokaże *uśmiechnęłam się zadziornie*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:44:51

Okej < Uśmiechnął się.> Jestem pewny, że byłaś uroczym dzieckiem. < Usiadł na jakimś kamieniu >

Katelynn Blake - 24-08-13 23:46:10

no nie wiem, ty to ocenisz *usiadłam koło niego i odpisałam na SMS'a Ann*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:48:05

< Spojrzał kątem oka na Kate.> Umiesz panować nad żywiołami ? < Uniósł brwi>

Katelynn Blake - 24-08-13 23:49:57

w jakim sensie? *spojrzałam się na niego zdumiona*

Sam Overstreet - 24-08-13 23:53:22

< Westchnął> Spytam inaczej. Czy umiesz sprawić żeby wiatr wiał mocniej, ziemia zadrżała, las zaczął się palić ?

Katelynn Blake - 25-08-13 00:08:00

oczywiście *wyszczerzyłam się, zamknęłam oczy i wypowiedziałam w myślach zaklęcie, nagle wiatr zaczął wiać mocniej, a liście zaczęły latać wokół nich* ale nie lubię tego robić *wszystko powoli ucichło* wolę zachowywać się normalnie, to wszystko bardzo mnie męczy *dodałam*

Sam Overstreet - 25-08-13 00:15:03

Rozumiem < Uśmiechnął się lekko.> Chcesz już wracać do domu ? < Spytał cicho>

Katelynn Blake - 25-08-13 00:16:05

w sumie tak *wstałam, zdjęłam kurtkę i mu oddałam* to.. do zobaczenia *uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy*

Sam Overstreet - 25-08-13 00:17:53

< Wziął kurtkę i stanął przed nią> Przykro mi ale będę musiał cię odprowadzić. < Wyszczerzył zęby.>

Katelynn Blake - 25-08-13 00:19:24

nie, nie ma takiej potrzeby, jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę, dobranoc *powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu*

Sam Overstreet - 25-08-13 00:20:31

I Tak cię odprowadzę. < Dogonił ją i razem poszli pod dom Kate>

Avery Saltzman - 27-09-13 21:54:42

*Zaczynam biegać obok starych ruin zamku.Cały czas krzyczę imię Rose.W końcu zrezygnowana opadam na kolana.Wyciągam komórkę z torby i piszę szybkiego sms'a.*

Avery Saltzman - 28-09-13 08:26:21

*Po całej nocy poszukiwania i wypłakiwania sobie oczu postanawiam iść do parku.Mam jakąś cholerną nadzieję, że to właśnie tam będzie Rose.Cała i zdrowa.*

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:12:44

< Przyszedł, chodził nie daleko ruin. Po chwili usiadł na jakimś kamieniu.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:15:11

<szła i gdy zobaczyła Klausa zacisnęła pięści i pojawiła się tuż przed nim mrużąc oczy>
Znudziła Ci się, co?
<roześmiała się głośno>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:18:14

< Uniósł wzrok, skrzyżował ręce na piersi.> Śledziłaś mnie? < Uniósł brwi.> Tylko z nią rozmawiałem. < Wzruszył ramionami, wstał i podszedł bardzo blisko Rose.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:22:36

Tak Klaus, śledzę Cię, nie mam nic ciekawszego do roboty
<powiedziała ironicznie, wywróciła oczami i spojrzała na niego błagalnie>
Rób co chcesz
<wzruszyła ramionami i odsunęła się lekko opuszczając wzrok>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:23:54

Rose, czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna, Hmmm? < Przekrzywił lekko głowę.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:26:42

Co?
<podniosła głowę i spojrzała na niego rozbawiona>
Klaus błagam Cię, czarujesz wiele dziewczyn, nie pozwoliłabym sobie na cokolwiek
<skłamała i uśmiechnęła się słodko>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:31:15

< W sekundzie stał bardzo blisko niej, między nimi nie było żadnej przestrzeni.> Rose, powiedz mi prawdę. < Powiedział powoli patrząc się w jej oczy.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:33:00

Nie
<uśmiechnęła się słodko i zachichotała mrugając do niego>
W tym momencie przemawia przeze mnie napój z procentami
<wywróciła oczami wymyślając coś na szybko>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:36:33

< Pokręcił oczami, pogładził ją po policzku po czym pocałował Rose namiętnie w usta.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:40:06

<po chwili zachichotała odsuwając się minimalnie od niego>
Klaus ile ty masz lat co?
<zmrużyła oczy>
Bo niesamowicie całujesz, więc musisz mieć niezłą wprawę
<uśmiechnęła się słodko i przyległa do niego swoim ciałem wpijając się w jego usta>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:45:04

Nie gadaj tyle < Odwzajemnił pocałunek jeszcze bardziej go pogłębiając. Nie przestając jej całować przygwoździł dziewczynę do ściany zamku.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 20:47:43

Zagadam Cię na śmierć
<wyszeptała mu do ucha i przygryzła jego płatek uśmiechając się, po chwili znów złączyła ich usta w pocałunku obejmując go nogami w pasie i przyciągając jeszcze bliżej siebie>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 20:58:29

< Złapał ją w talii, uniósł kącik ust i złożył na ustach Rose krótkiego buziaka. Spojrzał się w jej oczy.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 21:04:08

<wywróciła oczami i odepchnęła go lekko od siebie stając na nogach i uśmiechając się słodko>
Masz rację... Nie chcę byś zabawiał się z wszystkimi dziewczynami w Falls
<wyszeptała>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 21:06:53

< Zmarszczył brwi ale po chwili uśmiechnął się uroczo.> Dla ciebie mogę przestać. < Powiedział cicho, pocałował ją w policzek.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 21:11:04

<wywróciła oczami>
Prawie mnie nie znasz
<uśmiechnęła się słodko i zamrugała kilkukrotnie>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 21:14:44

To daj mi szansę Cię poznać. < Patrzył się przez cały czas w jej oczy.> Co powiesz na wspólną kolację u mnie ?

Rosalie Delacure - 30-09-13 21:17:04

Zależy Ci na tym?
<zmrużyła oczy i poruszyła brwiami wzruszając ramionami>
Może się zgodzę
<uśmiechnęła się i musnęła słodko jego usta>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 21:23:39

A tobie nie zależy? < Uniósł brwi, przegryzł delikatnie jej dolną wargę.> Jestem pewien, że na pewno się zgodzisz.

Rosalie Delacure - 30-09-13 21:25:51

<uśmiechnęła się słodko>
Masz rację, zgodzę się, ale tylko pod takim warunkiem, że będę mogła zostać na śniadanie
<zachichotała i przejechała ręką po jego torsie>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 21:27:05

Będziesz mogła zostać tyle ile będziesz chciała. < Uśmiechnął się.> Idziemy? < Uniósł brwi.>

Rosalie Delacure - 30-09-13 21:31:16

<zmrużyła oczy i zlustrowała go wzrokiem kiwając potwierdzająco głową po czym zbliżyła się do niego i złapała go za ramię>
Idziemy
<uśmiechnęła się lekko>

Klaus Mikaelson - 30-09-13 21:33:45

< Objął ją po czym wyszli.>

Avery Saltzman - 01-10-13 16:52:11

*Idę spokojnym krokiem obok ruin, póki nie dochodzę do ulubionego miejsca.Wielkiej dziury w murach, obok ogromnych drzew dających cień.Siadam podkurczając nogi pod brodę.*

Avery Saltzman - 01-10-13 19:23:58

*W końcu postanawiam stać i . . . No właśnie co ? Westchnęłam ciężko, wstałam z ziemi, otrzepując spodnie z brudu.Wychodzę z terenu ruin.*

Rosalie Delacure - 04-10-13 20:09:11

<przybiega roztrzęsiona i siada w ruinach zamykając oczy i próbując się uspokoić>

Jace Wayland - 04-10-13 20:10:12

<Pojawia się koło Rose.>
Wiesz, teraz tak szybko mnie się nie pozbędziesz.
<wyszczerzył zęby>

Rosalie Delacure - 04-10-13 20:12:16

<przerażona spojrzała na niego>
Cudowny wytwór wyobraźni
<wyszeptała>
Nic mi nie zrobisz... Nie istniejesz, zabiłam Ciebie
<uśmiechnęła się drwiąco>

Jace Wayland - 04-10-13 20:12:50

<Uśmiechnął się przerażająco>
Jeszcze zobaczymy, kochanie.

Rosalie Delacure - 04-10-13 20:15:08

<pokręciła głową>
Błagam... Trzeba było dać mi się napić, bo wiesz głodna nie jestem sobą
<zachichotała>
Kochanie
<prychnęła>

Jace Wayland - 04-10-13 20:17:38

Żartujesz?
<uniósł brwi>
W życiu nie dałbym się na sobie pożywić.
<przewrócił oczami>
Dzisiaj nie będę cię dręczył.
<spojrzał na siebie>
Muszę zobaczyć, co teraz umiem.
<Uśmiechnął się i zniknął>

Rosalie Delacure - 04-10-13 20:19:11

<pokręciła głową i zamknęła oczy rozmyślając>

Rosalie Delacure - 04-10-13 20:40:24

<wstała i odeszła>

Cassandra Harris - 19-10-13 16:18:26

< Przychodzi i siada wśród ruin zamku, próbując poukładać myśli. >

Cassandra Harris - 19-10-13 19:47:32

< Wstaje, otrzepuje spodnie z pyłku i odchodzi. >

Rosalie Delacure - 27-10-13 16:07:13

<przychodzi, siada na resztkach jakiejś starej wieży i wyciąga z torebki zioło, oraz bibułkę, którą od dłuższego czas trzymała w domu, powoli skręca sobie jonta, a następnie go zapala, zamykają oczy i rozkoszując się cudownym uczuciem>

Rosalie Delacure - 27-10-13 18:32:41

<pod wpływem zioła odchodzi>

Ariana Grande - 28-10-13 14:06:35

<przychodzę na miejsce ruin zamku, wchodzę do środka i kieruję się na jedną z ostałych się wieżyczek, oglądam okolicę>

Elijah Mikaelson - 15-11-13 20:22:16

<Przyszedł z Alice i uśmiechnął się lekko> Pamiętam jeszcze czasy jak tutaj stał ten zamek <zaśmiał się pod nosem> Miał zarozumiałą księżniczkę

Alice Cavercius - 15-11-13 20:30:34

Masz zamiar powiedzieć mi jakąś historyjkę z morałem? <uniosła lekko brew i zaśmiała się melodyjnie> Słucham uważnie <mrugnęła do niego>

Elijah Mikaelson - 15-11-13 20:34:36

Nie <zaśmiał się cicho i podniósł z ziemi kilka kamyczków, pobawił się nimi w dłoni i rzucił je na ziemie> Ty też mnie dużo Alice nauczyłaś, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy <uniósł brew i położył dłoń na jej policzku, po chwili odsunął się i uśmiechnął się> Znałem tą księżniczkę i była pusta jak but <westchnął>

Alice Cavercius - 15-11-13 20:39:17

Ja cię czegoś nauczyłam? <uniosła brew, śledząc ruchy jego dłoni> Czego? <spytała cicho, patrząc się mu w oczy> To ty zawsze byłeś dla mnie kimś w rodzaju opiekuna, no wiesz, nauczyłeś tych wszystkich wampirzych spraw, nie wspominając już o uratowaniu mi życia <westchnęła>

Elijah Mikaelson - 15-11-13 20:44:22

Mogę rzec, że dzięki Tobie inaczej patrzę na ten świat <uśmiechnął się lekko i westchnął> Uwierz, ocalając Ciebie zrobiłem przysługę całemu światu <puścił jej oczko>

Alice Cavercius - 15-11-13 21:01:00

Niestety, ale muszę wyprowadzić cię z błędu. Nie całemu światu się przysłużyłeś <pokręciła głową> Kilku, których zabiłam, zdecydowanie nie wyszło to na dobre <uśmiechnęła się lekko i odwróciła wzrok w inną stronę>

Elijah Mikaelson - 16-11-13 14:42:34

Alice <prychnął> Też zabijałem, zabijam i zabijać będę, to dość naturalne jeżeli chodzi o nas wampiry <zaśmiał się i spojrzał na nią>

Alice Cavercius - 16-11-13 15:04:06

Nie musisz mi o tym przypominać <wzruszyła ramionami i rozciągnęła usta w uśmiechu> Doskonale wiem, kim jestem i lubię to. Mimo wszystko <przygryzła wargę i przechyliła lekko głowę>

Elijah Mikaelson - 16-11-13 15:07:53

<uśmiechnął się i wstał>Może masz ochotę byśmy znaleźli sobie małą przekąskę? <unosi brew>

Alice Cavercius - 16-11-13 15:18:48

Czemu nie <uśmiechnęła się i oblizała górną wargę koniuszkiem języka>

Elijah Mikaelson - 16-11-13 18:31:56

Tylko znajdźmy sobie kogoś godnego poświęcenia <Uśmiechnął się lekko i podał jej swoją dłoń> Czyli ludzi, którzy mają już jakieś przewinienia

Alice Cavercius - 16-11-13 18:42:37

W takim razie prowadź <powiedziała z lekkim uśmiechem i wsunęła swoją dłoń w jego>

Elijah Mikaelson - 16-11-13 18:45:50

<opuścili teren ruin>

Katherine Pierce - 17-11-13 15:50:39

* wchodzą, bierze Lunę na ręce* Idziemy na mały spacerek kochanie* gładzi jej główkę, owija ją kocykiem aby nie było jej zimno i spaceruje z małą*

Katherine Pierce - 17-11-13 15:54:59

Zabiorę cię do dużo ładniejszych miejsc. Pokażę co wszystko. Pojedziemy gdzieś razem z twoim tatusiem * zastanawia się* Gdzieś, gdzie dawno nie byłam* mówi cicho gdy tak spacerują  i całuje ją w czoło*

Katherine Pierce - 17-11-13 16:42:32

* po spacerze wkłada małą do wózka* To gdzie teraz pójdziemy księżniczko? * uśmiecha się i wychodzi z Luną*

Red Coat - 20-11-13 19:01:48

<pojawia się i wchodzi do jednego zrujnowanego pokoju w głębi zamku. Patrzy przez chwilę na powieszone za ręce martwe ciała Mini, małego dziecka i mężczyzny - są to osoby, które zamordowała Faye. Powiesza za ręce Alexandra i upewnia się, że jego puls jest wymarły. Kiwa głową z powagą i unosi kącik ust. Cofa się, wysyła sms i chowa się. >

Faye Marshall - 20-11-13 19:27:37

< Przyszła tu ponieważ dzięki swoim wilczym zdolnością, a w szczególności węchu wyczuła, że gdzieś tu jest Alexander. Ruszyła dalej podążała za zapachem. Nagle zatrzymała się w zamku przy jednym z pokoi. Weszła powoli do środka, stanęła jak wryta spoglądając na ścianę. Upadła na kolana widząc ciało Alexandra.> Nie! < Pisnęła, łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Wstała i podeszła do chłopaka, kiedy nie czuła u niego pulsu zaczęła się wydzierać i płakac jednocześnie.>

Red Coat - 20-11-13 19:32:34

<śmieje się cicho i zakrada się od tyłu. Chwyta ją i mimo szamotania przywiązuje ją do ściany na przeciwko> Biedaczek <mruczy cicho i rozdziera koszulę chłopaka, po czym dotyka jego blizn> Okropne. Ale poczekaj.. <zaciska wargi> Raz, dwa, trzy.. <mruży oczy> Są nie do pary <kręci głową > Naprawimy to. <oblizuje powoli wargę i chwyta bicz. Przygląda mu się i uderza mocno chłopaka w tors tworząc głęboką ranę> Niby się zagoi.. ale jednak ślad zostanie <uderza go ponownie, tym razem w brzuch>

Faye Marshall - 20-11-13 19:38:13

< Spojrzałam przerażona na RC.> Czego ty do cholery ode mnie chcesz? < Pisnęłam kiedy zaczęła biczem bić Alexandra.> Zostaw go... < Powiedziała zapłakana.> Nie rób mu większej krzywdy, proszę zostaw go.
< Próbowałam się uwolnić ale nie mogłam.> To mnie chcesz nie jego, weź mnie, a jego zostaw w spokoju.

Red Coat - 20-11-13 19:47:10

Jest taki słodki.. < przygryza wargę i uderza go biczem jeszcze kilkanaście razy. Patrzy jak po jego ciele spływa krew, a chłopak wciąż jest nieprzytomny.> Och, skarbie. To twoje dziecko? <dotyka biczem ciała i wzrusza ramionami. Odcina więzy Alexandra i hybryda bierze go na ręce , po czym odchodzi.> No.. przecież nie domyśli się, że to nie ja. <unosi kącik ust> Wasze rozstanie będzie epickie.. <odwiązuje ją i znika>

Faye Marshall - 20-11-13 19:58:37

< Upadłam na kolana kiedy mnie rozwiązała. Schowałam twarz w dłoniach nie mogąc uwierzyć co tu się stało. Myśl, że ta suka może zrobić mu coś gorszego była okropna. Próbowałam chociaż na chwile się uspokoić, musiałam pomyśleć co zrobić ale tyle myśli siedziało w mojej głowie. Wstałam powoli, nadal płakałam ale zaczęłam racjonalnie myśleć. Wybiegłam szybko z ruin.>

Cassandra Harris - 07-12-13 18:27:27

< Przychodzi pod ruiny i czeka na wampirzycę. >

Alice Cavercius - 07-12-13 18:35:13

<przychodzi pod ruiny zamku, od razu zauważa czarownicę i podchodzi do niej, wręczając jej mapę> Nadaje się? <pyta>

Cassandra Harris - 07-12-13 18:42:45

< Bierze mapę do ręki, po czym rozkłada ją. > Nadaję się . . . < Stwierdza po chwili.Za pomocą magii sprawiła, że mapa unosiła się w powietrzu. > Przetnij sobie nadgarstek i wylej kilka kropli. < Wskazała podbródkiem na przedmiot. >

Alice Cavercius - 07-12-13 18:48:06

<patrzy się na nią przez chwilę, po czym przecina paznokciem skórę i wylewa kilka kropel na mapę> I co teraz?

Cassandra Harris - 07-12-13 18:58:26

Teraz pozwól mi działać. < Szepnęła patrząc na krople krwi.Zaczęła wypowiadać zaklęcie, przez które krople zaczęły się rozchodzić.Jedna pokazywała ruiny, a druga zatrzymała się przy granicy Mystic Falls. > Co do cholery ? < Zmarszczyła brwi.Po chwili mapa zajęła się ogniem, upadając na śnieg.Odsunęła się lekko. > Powinnaś poszukać przy granicy Falls, w okolicach motelu Denver.

Alice Cavercius - 07-12-13 19:07:36

<patrzyła się uważnie na rozchodzącą krew i cofa gwałtownie, gdy mapa zaczyna się palić. Gasi ją, zasypując trochę śniegiem i patrzy się na dziewczynę> Dzięki <mówi, kiwając głową> Tak w ogóle to jak się nazywasz?

Cassandra Harris - 07-12-13 19:10:52

Nie ma za co. < Powiedziała, przygryzając policzek od środka. > Mam na imię Cassandra, ale zwykle mówią mi Cassie lub Cass. < Wzruszyła ramionami, patrząc na wampirzycę. > A ty ?

Alice Cavercius - 07-12-13 19:15:50

Mówiłam, jestem Alice <mrugnęła i zniknęła>

Cassandra Harris - 07-12-13 19:22:57

< Zamknęła oczy,przeklinając swoją głupotę.Po chwili odchodzi. >

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:27:34

<przyszli na ruiny> No to właśnie tu <lekko się uśmiechnął>

Alina Perssi - 14-12-13 14:30:16

*Zaczęłam się rozglądać* Chyba właśnie zmieniłam swoje zdanie na temat tego miasta.Jest...zaskakujące *Uśmiechnęłam się*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:34:09

NO trochę jest <uśmiechnął się>

Alina Perssi - 14-12-13 14:35:19

*Spojrzałam na chłopaka* Dziękuje.Mam u ciebie wielki dług *Uśmiechnęłam się delikatnie*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:37:19

Nie co ty.. nie masz

Alina Perssi - 14-12-13 14:38:48

Nie prawda.Oj no proszę cię.Popatrz: pokazałeś mi kilka istotnych miejsc i dzięki tobie się nie zanudziłam*Przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:41:33

<uśmiechnął się> Ale to jest dla mnie wielka przyjemność

Alina Perssi - 14-12-13 14:44:44

Albo utrapienie *Śmieje się* Dziwię się że jeszcze ze mną wytrzymałeś.Ale masz u mnie plusa za grę aktorską *Mrugnęła do niego i zaczęła się rozglądać po ruinach uśmiechając się*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:46:38

Grę aktorską? Przecież mówię prawdę <uśmiechnął się>

Alina Perssi - 14-12-13 14:48:03

Dajmy na to że ci wierze *Powiedziała z rozbawieniem po czym zaintrygowana zbliżała się do ruin.Nim spostrzegła,jedna pozostałość po budynku zaczęła spadać *

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:51:00

<gdy to zobaczył z szybkością wampira podbiegł i uratował ją przed głazem; przenosząc ją dalej na rękach>

Alina Perssi - 14-12-13 14:52:28

*Przymknęłam lekko oczy myśląc że ściana zaraz na mnie runie.Gdy nic cię nie działo otworzyłam je.* Jak...jak ty to zrobiłeś *Spytała zdziwiona* Przecież dopiero byłeś *Spojrzała na miejsce gdzie niedawno stał chłopak*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:53:41

<postawił ją delikatnie na ziemi> Pewni ci się zdawało <wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem>

Alina Perssi - 14-12-13 14:55:57

Teraz to już naprawdę nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.Uratowałeś mi życie *Powiedziałam nadal lekko zdezorientowana*

Josh Hutcherson - 14-12-13 14:57:43

<lekko się uśmiechnął> Naprawdę nie musisz

Alina Perssi - 14-12-13 14:58:52

Po za tym to moja wina.Zachciało mi się pójść do jakiś ruin* Powiedziałam zła na siebie*

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:00:27

<pokręcił> Oj przestań się obwiniać.. to nie twoja wina <uśmiechnął się>

Alina Perssi - 14-12-13 15:01:29

Może masz racje *Dodałam cicho* Wiesz...w pewnym sensie właśnie zniszczyłam zabytek *Śmieje się *

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:06:38

<zaśmiał się> A kto by na to patrzył <wzruszył ramionami>

Alina Perssi - 14-12-13 15:08:48

W sumie no właśnie*Przewróciłam oczami z rozbawieniem*

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:11:20

<uśmiechnął się> to co teraz robimy?

Alina Perssi - 14-12-13 15:12:42

Sama nie wiem *Zastanowiła się* Może masz jakiś pomysł *Odsunęła kosmyk włosów*

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:20:01

Ja już się poddaję... ty wybieraj

Alina Perssi - 14-12-13 15:22:29

Mówiłeś że rzadko pijesz alkohol.A co powiesz na kawę *Spytałam*

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:25:45

Wiesz.. od jakiegoś czasu nic mi nie smakuję <pomyślał: no oprócz krwi>

Alina Perssi - 14-12-13 15:27:59

Nic? To dziwne.Jesz coś w ogóle ?*Uśmiechnęłam się*

Josh Hutcherson - 14-12-13 15:30:55

Trochę pojadam <uśmiechnął się> No dawaj myśl co teraz robimy

Alina Perssi - 14-12-13 15:31:58

Kończą mi się pomysły *Śmieje się* A co lubisz robić.Masz jakieś hobby ?

Josh Hutcherson - 14-12-13 16:29:14

<pomyślał chwilę> Raczej nie mam... Dobra ja siadam i czekam aż coś wymyślisz <zaśmiał się i usiadł na jakimś głazie>

Alina Perssi - 14-12-13 16:31:28

*Śmieje się* Ale ja nie wiem co możemy robić *Mówi rozbawiona i siada obok niego* Czy mógłbyś się posunąć  ? *Śmieje się*

Josh Hutcherson - 14-12-13 16:33:06

<uśmiechnął się> Jasne siadaj <posunął się, tak aby mogła usiąść>

Alina Perssi - 14-12-13 16:34:08

*Siada wygodnie* A więc... *Zastanawia się po czym odchyla głowę do tyłu* Nie mam pojęcia

Josh Hutcherson - 14-12-13 16:36:21

Ja się poddałem.. czekam na ciebie <zaśmiał się>

Alina Perssi - 14-12-13 16:37:46

Ja się nigdy nie poddaję *Uśmiecha się* Taki mam charakter *Wzrusza ramionami rozbawiona* To może gdzieś pójdziemy? Tylko gdzie...

Josh Hutcherson - 14-12-13 16:38:47

No właśnie.. gdzie?

Alina Perssi - 14-12-13 16:40:41

Wiesz co? Może pójdziemy do mnie ? Uwierzysz że długo już nie byłam w moim domu? *Mówi  z rozbawieniem*

Josh Hutcherson - 14-12-13 16:42:01

<zastanowił się chwilę> Mi obojętnie, tylko nie tutaj, bo jeszcze znowu coś spadnie <zaśmiał się>

Alina Perssi - 14-12-13 16:43:00

No to chodźmy *Śmieje się i wychodzą*

Avery Saltzman - 15-12-13 11:57:12

< Przychodzi i siada przy ruinach zamku, zamykając oczy. >

Faye Marshall - 15-12-13 12:17:45

< Przez przypadek znalazłam się pod ruinami zamku. Nie ogarniałam jeszcze moich nadnaturalnych zdolności dlatego znalazłam się tam gzie nie chciałam. Kiedy się zatrzymałam wpadłam na młodą dziewczynę> Sorki. < Uśmiechnęłam się lekko.>

Avery Saltzman - 15-12-13 12:23:38

< Czując popchnięcie wstaje i patrzy na dziewczynę. > Nic się nie stało. < Powiedziała, również uśmiechając się delikatnie. > My się chyba jeszcze nie znamy . . . Jestem Averia, ale przeważnie mówią mi Av lub Avery. < Przedstawiła się, podając Faye dłoń. >

Faye Marshall - 15-12-13 12:29:15

Nic mi nie jest < Uniosłam kącik ust.> Jestem Faye < Ucisnęłam jej dłoń.> Miło mi jest Cię poznać Av. < Uśmiechnęłam się słodko.> Lubisz przebywać samotnie w takich miejscach? < Spytałam unosząc brwi do góry.>

Avery Saltzman - 15-12-13 12:37:34

Mi Ciebie też jest miło poznać, Faye. < Założyła kosmyk włosów za ucho, przyglądając się dziewczynie. > Po prostu potrzebowałam chwilę ciszy, a to miejsce jest idealne.

Faye Marshall - 15-12-13 12:39:39

No cóż nie przeczę < Wzruszyłam ramionami, usiadłam pod ścianą.> Czasem dobrze jest po pobyć samemu, lepiej się wtedy myśli.

( Ja musze iść wracam za godzinę lub dwie. )

Avery Saltzman - 15-12-13 12:43:33

< Opiera się plecami o ścianę, po której zjeżdżam na dół. > Tak, masz rację. < Odwróciła głowę w stronę dziewczyny. > W tym miasteczku, jednak czasami nie można liczyć na chwilę spokoju.

( Ok, będę czekać :P . )

Faye Marshall - 15-12-13 14:37:59

Zgadzam się < Westchnęłam.> W tym mieście nigdy nie jest spokojnie. <Wzruszyłam ramionami.> Ale można się do tego przyzwyczaić.

Avery Saltzman - 15-12-13 14:42:36

Myślę, że już się przyzwyczaiłam. < Przygryzła delikatnie dolną wargę, patrząc przed siebie. > To w pewnym sensie też dodaje uroku Falls.

Faye Marshall - 15-12-13 14:49:09

Nom < Pokiwałam głową.> dobra ja się żegnam, do zobaczenia. < Wstałam i zniknęłam.>

Avery Saltzman - 15-12-13 14:50:12

Do zobaczenia. < Mruknęła do Faye.Gdy dziewczyna zniknęła zostaje w tej samej pozycji. >

Avery Saltzman - 15-12-13 17:33:30

< Po jakimś czasie wstaje; znika. >

Alina Perssi - 15-12-13 18:43:00

*Podbiega do ruin i siada na jednym z kamieni zdenerwowana i rozżalona*

Alina Perssi - 15-12-13 18:53:10

*Odpisuje na sms po czym otula się ramionami i patrzy przed siebie*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:13:01

<w wampirzym tempie przybył na ruiny>
<podbiegł do Aliny> Przepraszam Cię bardzo ja naprawdę... Po prostu nie chciałem, aby przeze mnie stała ci się krzywda. <mówił to z drżeniem w krtani>

Alina Perssi - 15-12-13 19:15:23

*Wstała z kamienia* Jesteś idiotą.Jak mogłeś mnie zahipnotyzować.Wykorzystałeś mnie.Po prostu się zabawiłeś ze mną a później wymazałeś mi to z pamięci *Powiedziałam rozczarowana i zdenerwowana*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:23:47

<pokręcił głową> Wcale nie! Jesteś dla mnie ważna i twoje bezpieczeństwo też.. W tym mieście jest więcej wampirów niż ludzi.. Nie chciałem, żebyś sobie marnowała życia przeze mnie

Alina Perssi - 15-12-13 19:27:32

Ważna? Uważasz że udowodniłeś to hipnotyzując mnie wbrew mojej woli? Gratulacje.Chciałeś mnie obronić przed tym czym sama się stałam.Coś ci się to nie udało.*Spojrzałam na niego*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:31:31

A myślisz, że dla mnie hipnotyzowanie cię było łatwe.. to że mogłem kiedyś przejść koło ciebie, a ty byś mnie nie poznała... Nie chciałem tego , ale nie mogłem pozwolić, żeby normalna dziewczyna marnowała sobie życia z wampirem

Alina Perssi - 15-12-13 19:35:07

* Spuściła wzrok nic nie mówiąc*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:37:36

Przeprasza Cię! Jest mi ciężko być wampirem, chodź przedtem je zabijałem, bo byłem łowcą.. Wczoraj o mało co cie nie zabiłem

Alina Perssi - 15-12-13 19:48:06

Nie wracajmy do tego. Wczoraj... Po prostu nie umiałeś nad tym zapanować* Otuliłam się rękami*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:52:08

Ale zrozum jeśli zdarzyło się wczoraj, to mogło się też zdarzyć później i to z większymi skutkami

Alina Perssi - 15-12-13 19:53:46

* Siada na kamieniu* Ale już się nie zdarzy* Przełknęłam ślinę*

Josh Hutcherson - 15-12-13 19:56:10

<pokiwał głową> Jak to się stało?

Alina Perssi - 15-12-13 19:58:47

Poszłam zwiedzić resztę miasteczka. Weszłam do jakiegoś domu w którym załamała się pode mną podłoga i spadłam na dół uderzając głową o ziemię* Powiedziałam cicho* Dlaczego to robisz? Dlaczego udajesz że cię to w ogóle obchodzi?

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:04:10

BO mi na tobie zależy <powiedział tym razem ściszonym głosem>

Alina Perssi - 15-12-13 20:05:50

* Wstałam podeszłam do niego* Zależy ci ... Na mnie? * Spytała niedowierzając*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:10:06

I to bardzo <nagle coś sobie uświadomił> zaraz, jeśli ty jesteś wampirem, to musiałaś mieć w sobie... <przypomniało mu się jak wczoraj dawał jej swoją krew> O nie.. nie, czyli to przeze mnie jesteś wampirem.. To wszystko moja wina <mówił to bardzo niespokojnie>

Alina Perssi - 15-12-13 20:11:55

To nie twoja wina. Tym razem jest na odwrót to ja zawiniłam * Położyła dłoń na jego ramieniu*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:16:54

Naprawdę jestem idiotą... Gdybym cię nie zahipnotyzował.. może wtedy nie stałabyś się wampirem

Alina Perssi - 15-12-13 20:19:28

Powiem tak. Jesteś idiotą bo mnie zahipnotyzowałeś ale ja jestem jeszcze większą idiotką gdyż nie potrafię się na ciebie wściekać bo ... Jesteś dla mnie ważny* Spojrzałam na niego*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:22:34

<nic nie odpowiedział tylko po prostu mocno ją przytulił>

Alina Perssi - 15-12-13 20:24:11

* Wtuliła się mocno w chłopaka po czym przybliżyła swoją twarz do jego i musnęła delikatnie jego usta*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:28:52

<pocałował ją delikatnie w usta> Jeszcze raz przepraszam za wszystko

Alina Perssi - 15-12-13 20:30:14

Nie przepraszej tylko mnie pocałuj* Odwzajemniła pocałunek*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:32:39

<zaczął ją namiętnie całować>

Alina Perssi - 15-12-13 20:37:10

* Odwzajemniała pocałunki przygryzając co chwilę jego dolną wargę* Mam nadzieję że nie chcesz tylko się mną zabawić a później porzucić jak starą zabawkę

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:38:14

<uśmiechnął się> Nigdy

Alina Perssi - 15-12-13 20:42:07

Przysięgnij* Spojrzałam na niego *

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:44:14

<uśmiechnął się> Przysięgam!

Alina Perssi - 15-12-13 20:46:00

* Wpiła się ponownie w jego usta*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:48:02

<odwzajemniał pocałunki przy czym jedną ręką gładził jej włosy>

Alina Perssi - 15-12-13 20:53:03

* Przejechałam dłonią po jego torsie i mruknęłam cicho *

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:55:40

Jeden plus bycia wampirem, to to, że możemy być na wieczność razem

Alina Perssi - 15-12-13 20:57:06

Cała wieczność przed nami* Zamruczałam mu do ucha i przygryzłam delikatnie jego płatek*

Josh Hutcherson - 15-12-13 20:59:38

<zaczął ją całować po szyi> A drugi plus to te doznania przy każdym dotyku

Alina Perssi - 15-12-13 21:00:54

Mhm* Jęknęła czując jego pocałunki*
( możemy dokończyć jutro? Musze spadać :) )

Josh Hutcherson - 15-12-13 21:04:38

<dalej ją całował po szyi>

(jasne XD)

Alina Perssi - 16-12-13 07:07:11

*Z wampirzą szybkością znaleźli się przy drzewie nadal się całując*

Josh Hutcherson - 16-12-13 07:54:38

Mmm.. Na świeżym powietrzu <zaczął ją namiętnie całować>

Alina Perssi - 16-12-13 08:45:22

Coś nowego * Zaśmiała się i rozerwała jego koszulę* Mam nadzieje że to nie była twoja ulubiona* Przygryzła dolną wargę i pocałowała go namiętnie zataczając językiem kółka na jego torsie*

Josh Hutcherson - 16-12-13 09:21:18

Nie, to nie była moja ulubiona <rozkoszował się chwilą>

Alina Perssi - 16-12-13 09:47:02

I dobrze * Zaśmiała się i zaczęła się bawić z jego paskiem u spodni chwilę później odpinając go*

Josh Hutcherson - 16-12-13 10:41:20

<całował ja namiętnie po czym zdjął jej koszulkę, a gdy odpięła mu pasek.. Zdjął je>

Alina Perssi - 16-12-13 11:29:29

*Odwzajemniała pocałunki i gładziła jego tors. Przejechała nogą po jego udzie po czym ściągnęła swoje spodnie i oplotła go nogami w pasie*

Josh Hutcherson - 16-12-13 12:02:10

<dalej ją namiętnie całował i jedną ręką zsunął jej bieliznę> Jesteś gotowa na najlepszy sex wampirów?

Alina Perssi - 16-12-13 12:32:44

Mhm * Mruknęłan mu do ucha zsuwając jego bokserki*

Josh Hutcherson - 16-12-13 13:10:26

<zaczęli się namiętnie kochać przy czym gorąco ją całował>

Alina Perssi - 16-12-13 14:32:22

*Odwzajemniała pocałunki co chwilę jęcząc z rozkoszy.Po wszystkim opadli wtuleni na trawę*

Josh Hutcherson - 16-12-13 14:46:55

<delikatnie ją pocałował> Było wspaniale <uśmiechnął się>

Alina Perssi - 16-12-13 14:49:33

Wiem *Uśmiechnęłam się i odwzajemniła pocałunek* TO ty jesteś wspaniały *Zaśmiałam się*

Josh Hutcherson - 16-12-13 14:52:37

<zaśmiał się> Oj chyba ty

Alina Perssi - 16-12-13 14:54:10

*Pokręciłam głową rozbawiona i gładziłam jego tors kreśląc na nim różne "wzroki" *

Josh Hutcherson - 16-12-13 14:56:18

<zbliżył się do niej i wyszeptał do ucha> Kocham Cię

Alina Perssi - 16-12-13 15:10:04

*Spojrzała na nie go i uśmiechnęła się lekko* Ja ciebie też* Uniosłam kąciki ust i musnęłam delikatnie jego usta*

Josh Hutcherson - 16-12-13 15:12:44

To co teraz.. dalej leżymy?

Alina Perssi - 16-12-13 15:15:24

Hmm..no nie wiem.Możemy gdzieś pójść jeśli chcesz *Uśmiechnęłam się i lekko się rozciągnęłam*

Josh Hutcherson - 16-12-13 17:06:16

Możemy <uśmiechnął się> Byle, że z tobą

Alina Perssi - 16-12-13 17:11:16

*Uśmiechnęła się i odgarnęła kosmyk za ucho* Może pójdziemy do MG? *Pocałowałam go delikatnie i wstałam po czym zaczęłam ubierać stanik*

Josh Hutcherson - 16-12-13 17:14:02

<wstał i też zaczął się ubierać> Dla ciebie nawet mogę dzisiaj się napić alkoholu <zaśmiał się>

Alina Perssi - 16-12-13 17:15:17

*Ubrała się i spojrzała na niego po czym zaśmiała się* Nie będę cię przecież zmuszać.Ty sobie możesz zamówić soczek *Śmieje się i całuje go*

Josh Hutcherson - 16-12-13 17:19:35

<odwzajemnił pocałunek i też się ubrał> Ale dzisiaj spróbuje alkohol

Alina Perssi - 16-12-13 17:20:51

Czyli co? Idziemy? *Uśmiechnęła się słodko*

Josh Hutcherson - 16-12-13 17:21:44

<pokiwał głową> Jasne, chodźmy

Alina Perssi - 16-12-13 17:22:20

*Wyszli*

Katherine Pierce - 21-01-14 14:56:06

*Wchodzi.Siada na kamieniu.Zakręca sobie lok na palcu i rozgląda się*

Matthew Grant - 21-01-14 14:59:19

<pojawił się na ruinach, myślał, że będzie sam, ale mylił się, pojawił się na kamieniu obok jakieś dziewczyny, wszedł w jej głowę> Katherine Pierce, proszę, proszę i do tego anioł, niespotykane

Katherine Pierce - 21-01-14 15:00:20

Ktoś ci pozwolił wchodzić do mojej głowy idioto? *Syknęłam*

Matthew Grant - 21-01-14 15:02:20

Oh idioto? Niee jestem Matt, to nic pomyłki się zdarzają <zaśmiał się> I następnym razem wejdę ci do głowy, niezauważalnie przez Ciebie, obiecuję

Katherine Pierce - 21-01-14 15:04:03

Matt? Podoba mi się bardziej ta moja wersja *Uśmiechnęłam się* Nie dość że idiota to dodatkowo arogant *Uśmiechnęłam się słodko ale ironicznie*

Matthew Grant - 21-01-14 15:06:25

Ale czemu tak niemile? Lubię wnerwiać ludzi, a nawet mogę nimi manipulować, czyli robić z nimi to co mi się podoba

Katherine Pierce - 21-01-14 15:08:03

Oh..zastanówmy się.*Udaje że się zastanawia* A jednak, jesteś egoistą * Klasnęła w dłonie udając że cieszy się ze swojego' odkrycia'*

Matthew Grant - 21-01-14 15:10:37

Wiesz, a może odwiedzę Stefana.. hmm.. tylko może się to dla niego źle skończyć kotku, więc może trochę grzeczniej

Katherine Pierce - 21-01-14 15:12:36

Chyba się nie zrozumieliśmy.*Spojrzała na niego i uniosła brew* Spróbuj tylko mu coś zrobić albo komuś bliskiemu z mojego otoczenia a nie żyjesz.*Uśmiechnęłam się do niego* I nie mów do mnie kotku

Matthew Grant - 21-01-14 15:16:59

<zaśmiał się> Ty mi grozisz? Śmieszna jesteś.. Jestem 1000 letnim medium, myślisz, że się boję ciebie? Najpierw wampirka, a później nędznego anioła?

Katherine Pierce - 21-01-14 15:18:03

Zważaj na słowa *Warknęłam*

Matthew Grant - 21-01-14 15:20:43

Bo co? Zrobisz mi coś? Tak się składa, że mam na sobie zaklęcie potężnej tarczy, której żadna istota nie może pokonać, więc raczej bym zmienił ton

Katherine Pierce - 21-01-14 15:21:17

Nie będziesz mi mówił co mam robić *Uniosłam brew*

Matthew Grant - 21-01-14 15:26:05

<uśmiechnął się złośliwie> Jesteś tego pewna? <wszedł jej do głowy Masz być dla mnie grzeczna kotku - pomieszał jej w głowie> No już gotowe

Katherine Pierce - 21-01-14 15:27:00

A więc jesteś Matt tak? *Uśmiechnęła się lekko.Czuła się jakoś inaczej ale nic sobie z tego nie robiła*

Matthew Grant - 21-01-14 15:28:23

Prawda, jestem Matthew Grant i zapamiętaj sobie to imię i nazwisko

Katherine Pierce - 21-01-14 15:29:32

*Chciała już mu coś odpowiedzieć złośliwie jednak coś ją powstrzymało * Rozumiem*Spojrzała na niego *

Matthew Grant - 21-01-14 15:30:57

Oh, tak już lepiej, a więc co potrafisz jako anioł?

Katherine Pierce - 21-01-14 15:33:28

Potrafię teleportować się,wzywać różne przedmioty,leczyć za pomocą dotyku *Założyła nogę na nogę*

Matthew Grant - 21-01-14 15:34:38

Ah, no to jak ja, tylko potrafię o wiele, wiele więcej

Katherine Pierce - 21-01-14 15:35:24

Na przykład? *Spojrzała na niego spod rzęs*

Matthew Grant - 21-01-14 15:42:18

Na przykład <zamknął na chwile oczy, a przed nimi utworzył się wielki tunel ognia, a po chwili znikł>

http://static3.wikia.nocookie.net/__cb20100224192723/harrypotter/pl/images/1/13/Partistempororus.jpg

Katherine Pierce - 21-01-14 15:43:19

Nieźle *Spojrzała na chwilowy tunel*

Matthew Grant - 21-01-14 15:48:28

<uśmiechnął się> No nieźle, nieźle, a ty widzę, że też dużo przeżyłaś

Katherine Pierce - 21-01-14 15:50:39

Skąd..*Chciała zapytać ale przypomniało jej się coś*Ah no tak.*Poprawiła się*

Matthew Grant - 21-01-14 15:55:11

<uśmiechnął się> Wszystko jest zapisane w twojej głowie

Katherine Pierce - 21-01-14 15:57:11

Domyślam się *Uniosła kącik ust* Nie jesteś taki...zły jak myślałam

Matthew Grant - 21-01-14 16:00:09

<pokręcił głową> Oj nie mów hop za czym przeskoczysz, bo nie pałam miłością do ludzi

Katherine Pierce - 21-01-14 16:02:50

To widać *Podkreśliła i uniosła kącik ust*

Matthew Grant - 21-01-14 16:06:54

<westchnął> Ja spadam <wstał> Aha i zastanowię się czy Stefanowi nic nie zrobić, zaśmiał się i znikł>

Katherine Pierce - 21-01-14 16:12:36

*Przygryzła wściekła dolną wargę.Nie ruszała się z miejsca*

Ruby Jones - 21-01-14 16:45:36

*Przyszła nad ruiny zamku. Zorientowała się że nigdy wcześniej tu nie była. Usiadła na jakimś kamieniu rozglądając się*

(Hah, wiesz że anioły widzą prawdziwe twarze demonów? XD)

Katherine Pierce - 21-01-14 19:01:33

* Zauważyła jakąś dziewczynę. Zmarszczyła lekko brwi*


( Dzięki za informacje :D )

Ruby Jones - 21-01-14 19:04:22

*Po dłuższej chwili siedzenia bezczynnie wstała i ruszyła przed siebie. Nagle zobaczyła że jest obserwowana przez jakąś brunetkę. Zatrzymała się i spojrzała prosto na nią.* Na co się gapisz? *warknęła niezbyt mile*

(Hah, nie ma sprawy xD)

Katherine Pierce - 21-01-14 19:06:13

Może trochę milej kochana* Syknęła* No tak, czego można się spodziewać po demonie* Prychnęła*

Ruby Jones - 21-01-14 19:08:44

*Zmrużyła oczy* Skąd... *zaczęła ale nie dokończyła. Wzdrygnęła się* Anioł *skrzywiła się*

(Sorry jeśli będę zamulać xD oglądam serial xD)

Katherine Pierce - 21-01-14 19:10:09

Masz coś do Aniołów? * Wstałam i podeszłam do niej pewnie*

Ruby Jones - 21-01-14 19:14:26

*Zmarszczyła brwi i cofnęła się* Nawiasem mówiąc, są bandą sukinsynów bez jaj. *odparowała cofając się*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:16:54

Oj...to nie było za miłe *Udała smutną po czym ścisnęła jej gardło i podniosła ją do góry* Odszczekaj to suko

Ruby Jones - 21-01-14 19:18:39

*Zmrużyła oczy i wysyczała* I tak nic mi nie zrobisz... *podniosła ręce do gardła i wbiła paznokcie w ręce dziewczyny* Od kiedy anioły używają takich wulgarnych słów?

Katherine Pierce - 21-01-14 19:20:00

Używają je w ostateczności* Wysyczała gdy dziewczyna wbiła jej paznokcie*

Ruby Jones - 21-01-14 19:21:42

*Prychnęła. Po chwili udało jej się uwolnić i odrzuciła anioła od siebie, a gdy ta upadła, Ruby zaczęła się cofać.*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:23:15

Czyżby Demon się wystraszył? Typowe * Uniosła brew i posłała jej złośliwy uśmieszek* Liczę że już więcej cię nie spotkam.

Ruby Jones - 21-01-14 19:25:11

*Zaśmiała się bez wesołości cały czas się cofając* Ja się nie boję. Tylko jakoś nie mam ochoty wplątywać się w wojny z Niebem *posłała jej krzywy uśmiech*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:26:17

I dobrze *Uniosła sztucznie kącik ust po czym ruszyła do wnętrza ruin*

Ruby Jones - 21-01-14 19:27:15

*Pokręciła głową i zniknęła*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:28:47

*Chodziła po ruinach*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:38:47

*Zachichotałam na myśl o Stefanie.Chciałabym widzieć jego minę jak czytał wiadomość.Usiadłam na kamieniu*

Stefan Salvatore - 21-01-14 19:42:53

* Zjawił się w wampirzym tępie. Wsłuchał się w otoczenie i usłyszał bijące serce. Domyślił się czyje. Bezszelestnie zjawił się za nią* A kuku * szepnął jej do ucha*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:44:38

Serio, tak szybko? * Zamruczała słysząc jego głos* No dobrze.Dawałam ci godzinę.Uwinąłeś się szybciej.Liczyłam na to że wyszedłeś z wprawy.A jednak przeciwnie

Stefan Salvatore - 21-01-14 19:52:06

No cóż, troszeczkę Cie znam * powiedział i ustał przed nią* Sprawdziłem jeszcze jedmo miejsce, a jeśli nie tam to tu.* Rozejrzał się* Czyli wciąż lubisz takie miejsca*

Katherine Pierce - 21-01-14 19:53:16

*Kiwnęła lekko głową po czym wstała.Po chwili roześmiała się * Byłeś w Mystic Grillu prawda? *Nie przestaje się śmiać*

Stefan Salvatore - 21-01-14 20:06:35

Nieee, jasne że nie * powoedział z ironią i po chwili sam się zaśmiał* Czyli trochę się znamy.

Katherine Pierce - 21-01-14 20:11:04

* Pokiwałam rozbawiona głową*Zawsze możesz zapytać mnie o różne rzeczy.  W każdym bądź razie kilkanaście minut temu spotkałam Demona, dosłownie* Skrzywiłam się przypominając sobie jej wbijające się paznokcie. Na jej ręce zostało jeszcze kilka śladów*

Stefan Salvatore - 21-01-14 20:33:16

Słucham ? * spytał zdziwiony* Kogo ?

Katherine Pierce - 21-01-14 20:39:39

Demona.* Powtórzyła* Nie wiem jak miała na imię. To raczej nie było jakieś zaliczane do miłych spotkanie

Stefan Salvatore - 21-01-14 20:44:50

* westchnął* Czego nie ma na tym świecie ? * wywrócił oczami, a później zrobił zmartwioną minę* Co się stało ? Zrobiła Ci coś ?

Katherine Pierce - 21-01-14 20:46:23

Nic takiego. Lekki zadrapanie* Spojrzała na dłoń*

Stefan Salvatore - 21-01-14 20:53:14

* podszedł do niej. Delikatnie chwycił ją za dłoń i przyjrzał się ranie* Czemu się nie goi ? * spytał cicho*

Katherine Pierce - 21-01-14 20:55:23

Nie wiem. Być może dlatego że zrobił to Demon.  Nie wiem w ogóle co one potrafią. Pierwszy raz kogoś takiego spotkałam*Szepnęła* Nie zdziwiłabym się gdybym spotkała jakieś krasnoludka* Przewróciła oczami*

Stefan Salvatore - 21-01-14 21:06:50

* orzewrócił oczami* To fakt. * Milczał przez chwilę, a później spojrzał jej w oczy* Może pójdziemy do mnie ? Odpoczniemy i zaproponujesz jakąś nagrodę ? * uśmiechnął się wyzywająco*

Katherine Pierce - 21-01-14 21:09:07

* Czyta sms. Nie dokładnie wie o co chodzi jednak po chwili dzwonią do niej ze szkoły Luny mówiąc że uciekła* Nie...to niemożliwe. Prosze jeszcze raz sprawdzić jej pokój* Powiedziała zdenerwowana. Dyrektorka powiedziała to samo. Kath rozłączyła się* Muszę wyjechać

Stefan Salvatore - 21-01-14 21:14:49

Co ? Co się dzieje ? * pyta zdziwiony*

Katherine Pierce - 21-01-14 21:17:24

* W pewnym momencie coś zrozumiała. Musi wybrać. Jej córka jest w niebezpieczeństwie. Kocha Stefana całym sercem ale nie może pozwolić by coś stało się Lunie* Stefan...nie możemy być razem* Powiedziała z ciężkim sercem.Odwróciła się tyłem . Bała się że gdy spojrzy mu w oczy, ulegnie*

Stefan Salvatore - 21-01-14 21:19:18

Co ? Dlaczego ? * powiedział gwałtownie. Złapał ją za nadgarstek i lekko ciagnął, tak aby ustała do niego przodem i spojrzała mu w oczy* Katherine, co się dzieje ?

Katherine Pierce - 21-01-14 21:24:05

* Spuściła wzrok* Nic. Wcale cię nie kocham. Chciałam po prostu zobaczyć jak bardzo się zmienileś. Jesteś taki naiwny* Zaczęła kłamać. Czuła jak serce mocno jej wali. Właśnie psuła wszystko: swój związek.*

Stefan Salvatore - 21-01-14 21:37:27

* posmutniał i spuścił wzrok* Powiedz że to nie prawda.Powiedz * powtórzył i uniósł wzrok* Spójrz mi w oczy i powiedz że to nie prawda. Jeśli znów mnie podpuściłaś, to już więcej Ci nie wybacze Katherine. * powiedział pewnie*

Katherine Pierce - 21-01-14 21:40:17

* Miała ochotę się rozpłakać. Nic nie mówiła. Nadal miała spuszczony wzrok.Nie potrafiła go okłamać, nie jego*

Stefan Salvatore - 21-01-14 21:42:22

Powiedz. Powiedz mi prawde * powiedział pewnie* Przecież mnie nie kochasz, więc dlaczego się boisz ? Co się dzieje Katherine ? * spytał trochę łagodniej*

Katherine Pierce - 21-01-14 21:43:59

* Przełknęła ślinę* Nic nie rozumiesz. Jeśli tego nie zrobię...ona ją zabije

Stefan Salvatore - 21-01-14 22:01:46

Słucham ?! * krzyknął wkurzony* Katherine, do jasnej cholery, powiedz mi co się dzieje ! * krzyknął. Pociągnął ją mocniej za nadgarstek i ustawił przodem do siebie. Złapał ją za drugą rękę, aby nie mogła uciec i spojrzał jej w oczy* Katherine * powiedział łagodnie*

Katherine Pierce - 21-01-14 22:04:34

Rc porwała moją córkę.Nie mam pojęcia gdzie jest. Dzwonili z jej szkoły. Myślą że uciekła. Kilka minut temu RC wysłała mi wiadomość. Nie powiedziała że dosłownie ją porwała ale do tego dążyła* Spojrzała na niego*

Stefan Salvatore - 21-01-14 22:09:51

* Spuścił głowę i puścił jej ręce. Po chwili z bólem, ale też determinajcją spojrzał w jej oczy. Ujął jej twarz w dłonie. Pocałował ją w czoło. Nie odsuwając się powiedział powoli* Żegnaj Katherine * Zniknął*

Katherine Pierce - 21-01-14 22:17:10

* Wzięła oddech.Otarła spływające łzy po policzku* Kocham cię* Szepnęła gdy odszedł po czym wyjechała*

Katherine Pierce - 28-01-14 14:29:29

*Pojawiła się obok ruin.Usiadła przy jednym z drzew i schowała twarz w ręce*

Bram Evans - 28-01-14 14:35:15

* Przyszedł, wiedząc że znajdzie tu Katherine. Zaszedł ją od tyłu i od razu wstrzyknął jej lek na uspokojenie* Przepraszam, że zrobiłem to w ten sposób, ale nie dałaś mi wyboru. * zamknął oczy i szeptał zaklęcie. Trochę to trwało, ale  chwilowo moc teleportacji u Kath zniknęła* Teraz możemy porozmawiać.

Katherine Pierce - 28-01-14 14:36:15

*Wstała szybko z trawy* Zostaw mnie.Nie chcę cie widzieć.

Bram Evans - 28-01-14 14:40:51

Usiądź proszę. * powiedział spokojnie* Leki zaraz zaczną działać. Będziesz spokojniejsza, ale też znacznie słabsza. Każdy krok będzie trudny * mówił powoli* Będziesz się przewracać. Uwierz mi, w nocy też próbowałaś uciec, ale ten lek Ci na to niepozwolił. Zrobiłaś sobie kilka ran, po tym jak się przwróciłaś, ale oczywiście już się wygoiły. Pamiętasz to ?

Katherine Pierce - 28-01-14 14:44:29

Nie.Jak mogłeś mnie zamknąć w psychiatryku? Nie jestem wariatką *Krzyknęłam wściekła.Poczułam chwilę później że leki zaczynają działać* Po prostu miałam cholernie trudny tydzień.Stefan mnie nienawidzi,Luna została prawie zamordowana,pojawiła się RC .Mam prawo mieć słabsze dni.To nie oznacza że jestem umysłowo chora

Bram Evans - 28-01-14 15:06:54

Katherine, usiądź prosze * powtórzył spokojnie* Powiedz mi, co pamiętasz jako ostatnie ?

Katherine Pierce - 28-01-14 15:08:50

*Niechętnie usiadłam* Zabrałeś mnie do szpitala,wyrywałam się.Podali mi środki na uspokojenie

Bram Evans - 28-01-14 15:10:21

A pamiętasz, dlaczego Cię tam zabrałem ? * spytał i zrobił krok w jej stronę*

Katherine Pierce - 28-01-14 15:13:02

Pamiętam *Przełknęła ślinę* Po prostu bredziłam.To nic takiego *Nie chciałam wracać do przeszłości.Mimo iż minęło tyle lat,to było okropne*

Bram Evans - 28-01-14 15:15:45

Pamiętasz, świetnie. Czyli zaniki osobowości można wykluczyć... * powiedział cicho. Kucnął koło niej* Mogę wiedzieć jakie wspomnienie dręczyło Cię ostatniej nocy ?* spytał delikatnie*

Katherine Pierce - 28-01-14 15:17:27

Nie chcę o tym mówić *Przygryzła dolną wargę kręcąc przecząco głową*

Bram Evans - 28-01-14 15:23:26

Proszę, powiedz mi o tym * złapał ją za rękę* Wiesz że chcę Ci tylko pomóc.

Katherine Pierce - 28-01-14 15:27:05

Nie mogę.To za trudne *Szepnęła*

Bram Evans - 28-01-14 15:33:06

* spuścił głowę* Jeśli mi nie ufasz, to nie ma problemu, ale chcę żebyś wiedziała że możesz na mnie liczyć...

Katherine Pierce - 28-01-14 15:34:06

Ufam ci tylko...nikt o tym nie wie.Tylko ja i jedna z koleżanek z dzieciństwa*Spuściła wzrok*

Bram Evans - 28-01-14 15:52:16

Rozumiem, naprawdę. Nie musisz mi mówić. Uważam jednak * zaczął delikatnie* że potrzebujesz pomocy lekarzy...

Katherine Pierce - 28-01-14 15:54:14

Nie potrzebuję żadnej pomocy.Poradzę sobie.Kiedyś już też przez to przechodziłam.*Powiedziałam* Kiedy on żył,niszczył mi życie.Teraz kiedy nie żyje,nie pozwolę by to robił *Szepnęłam*

Bram Evans - 28-01-14 16:14:19

Katherine, proszę. Spróbuj chociaż z nimi porozmawiać, proszę. * powiedział *

Katherine Pierce - 28-01-14 16:15:09

Nie.Nienawidzę lekarzy.Nie ufam im.Błagam nie każ mi z nimi rozmawiać.Proszę.*Spojrzałam na niego błagalnie* Wolę już porozmawiać z tobą niż z nimi

Bram Evans - 28-01-14 16:27:22

Katherine, proszę Cię przełam się. Spróbuj. Jeśli masz ochotę oczywiście możesz mi powiedzieć, ale lekarze mogą Ci fachowo pomóc. Proszę. Bałem się kiedy Cię widzałem wczoraj. Idź tam, pomogą Ci, to więcej się nie powtórzy. Idź, dla swojego dobra. Proszę * mówił szybko*

Katherine Pierce - 28-01-14 16:29:41

Nie,ja nie chcę nigdzie iść.Błagam nie każ mi.Ja nie chcę *Spojrzałam na niego błagalnie*

Bram Evans - 28-01-14 16:33:32

Kath, zrozum, proszę- to dla twojego dobra. Jeśli chcesz, mogę iść z Tobą. Tylko proszę, idź * powoedział błagalnie*

Katherine Pierce - 28-01-14 16:51:18

No dobrze, pójde *Westchnęła*

Bram Evans - 28-01-14 16:54:09

* uśmiechnął się delikatnie* Świetnie. Wracamy do domu ? * wstał* Pomóc Ci wstać ?

Katherine Pierce - 28-01-14 16:57:24

Wracajmy*Próbowałam wstać jednak leki jeszcze działały*

Bram Evans - 28-01-14 17:03:17

* bez wahania wziął ją na ręce i wyniósł*

Avery Saltzman - 30-01-14 14:38:30

< Pojawia się przy ruinach zamku, trzymając w dłoni butelkę whisky.Podchodzi do skraju przepaści i patrzy w dół, wzruszając ramionami.Cofa się, siadając pod zniszczonym murem budowli.Zaczyna pić, rozglądając się za jakąś przekąską. >

Kat Taylor - 30-01-14 14:42:14

< Przychodzę do ruin zamku rozglądając się. Siadam na jakimś kamieniu i podciągam nogi pod brodę >

Avery Saltzman - 30-01-14 14:55:08

< Gdy zauważa jakąś dziewczynę wstaje z chytrym uśmieszkiem na ustach.Podchodzi do niej z butelką w ręce. > Hej, my się chyba nie znamy. < Mówi z tajemniczym błyskiem w oczu. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:00:00

< Patrzę obojętnym wzrokiem na dziewczynę > Raczej nie. < Wstaję i wyciągam do niej rękę, tę z rękawiczką nasiąkniętą werbeną i tojadem. > Jestem Kat.

Avery Saltzman - 30-01-14 15:07:11

< Chwyta jej dłoń, krzywiąc się nieznacznie. > Miło mi Cię poznać, jestem Averia.Ale przeważnie mówią mi Avery lub Av. < Uśmiecha się dla niepoznaki pieczenia dłoni, którą jej podała. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:10:50

< Zauważam lekkie skrzywienie na twarzy Avery kiedy ściska mi dłoń. Chowam dłonie do kieszeni przyglądając się dziewczynie podejrzliwie ale nie wyciągam broni. Wolę się upewnić. > Nietypowe imię < mówię. > Długo tu mieszkasz?

Avery Saltzman - 30-01-14 15:20:36

Wiem, moi rodzice lubią nietypowe imiona. < Wzrusza delikatnie ramionami, upijając łyk whisky. > Tak, mieszkam tutaj od czerwca.Jednak ostatnio zrobiłam sobie krótką przerwę od Falls. < Lustruje ją dyskretnie wzrokiem. > A Ty jesteś nowa?

Kat Taylor - 30-01-14 15:24:15

Yhym < mruczę i wciskam ręce głębiej do kieszeni. > Widać że jestem nkwa, prawda? < rozglądam się > To miasto jest takie małe...

Avery Saltzman - 30-01-14 15:26:49

Tak, to widać. < Kiwa głową, odrzucając włosy do tyłu. > Falls jest małe, racja.Dużo osób kojarzy wszystkich mieszkańców. < Wzrusza bezradnie ramionami. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:30:29

< Przygryzam wargę. > Zauważyłam. Ludzie raczej widzą kto  jest nowy... < kiwam głową. Takie małe miasto to dziwna odmiana od miejsc w których zazwyczaj mieszkałam. Spoglądam na Av. > Dziwnie się czuję w tak małym mieście. < Mówię >

Avery Saltzman - 30-01-14 15:35:50

Przeczucie. < Powiedziała obojętnie, nabierając powietrza do płuc. > A gdzie poprzednio mieszkałaś? Miasta typu New York, Los Angeles, Las Vegas? < Unosi jedną brew ku górze. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:40:44

< Drgam na nazwę Los Angeles. > Tak. Tego typu miasta. < kiwam głową. > W mniejszych miasteczkach i wsiach zatrzymywałam się na jeden, dwa dni < w zależności ile zajmowało mi pozbycie się nadnaturalnych... dokańczam w myślach. >

Avery Saltzman - 30-01-14 15:44:16

< Zauważam drganie jej ciała na Los Angeles.Uśmiecha się nikle, biorąc łyk trunku. > Rozumiem, przed tym jak przyjechałam tutaj to też podróżowałam. < Rozgląda się leniwie po okolicy. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:48:23

< Unoszę kącik ust starając się nie myśleć o LA. > Ja raczej podróżowałam bo tego wymagał mój.... zawód. < nie wiem jak określić to co robię. >

Avery Saltzman - 30-01-14 15:50:34

Zawód? Pracujesz? < Zaciskam delikatnie wargi, przełykając cicho ślinę.Och złotko... łowca istot nadprzyrodzonych to nie zawód. >

Kat Taylor - 30-01-14 15:57:20

Pracowałam. < kłamię od razu. > Przyjechałam tu by zacząć nowe życie < kiwam głową brnąc w kłamstwo >

Avery Saltzman - 30-01-14 16:09:30

Myślę, że te miasteczko to nieodpowiednie miejsce na świeży start. < Rzuca butelkę whisky na trawę. > Jestem pewna, że tutaj będziesz miała jeszcze gorzej.

Kat Taylor - 30-01-14 16:12:44

Ach tak? < unoszę brew. > Niby dlaczego? < pytam zainteresowana. W końcu mieszkam tu już jakiś czas a jeszcze nie zauważyłam nic dziwnego.... >

Avery Saltzman - 30-01-14 16:15:34

Jest wiele powodów, Kat. < Przewraca oczami. > Jeszcze się przekonasz. < Mówi obojętnym tonem głosu, przyglądając się swoim paznokciom. > Przepraszam, na mnie czas. < Uśmiecha się słodko i po chwili znika. >

Kat Taylor - 30-01-14 16:18:20

< Unoszę brwi i otwieram usta żeby coś powiedzieć ale jej już nie ma. Rozglądam się i po chwili wychodzę z terenu ruin >

Katherine Pierce - 31-01-14 14:47:51

*Przychodzi do ruin*

Stefan Salvatore - 31-01-14 15:02:55

* Przychodzi wolnym krokiem*

Katherine Pierce - 31-01-14 15:06:25

*Odwróciła się na pięcie i spojrzała na niego* Więc...skoro mam tylko godzinę to musimy wybrać inny sposób*Zastanowiła się przez chwilę* Polecimy.Żeby dostać się do tego miejsca potrzebowałabym dużo czasu ale lecąc szybko się tam dostaniemy *Spojrzałam na niego*

Stefan Salvatore - 31-01-14 18:02:35

Słucham ? Szybko biegam, ale jeszcze nie latam * mówił z rękoma w kieszeni*


( Sorry, ale coś pilnego mi wypadło ;/ )

Katherine Pierce - 31-01-14 18:03:49

Spokojnie,mam pewien pomysł *Przymknęła oczy skupiając się chwilę.Po kilku sekundach wyrosły jej białe skrzydła* Możemy lecieć? *Spytałam machając skrzydłami*

( Jasne,rozumiem :) )

Stefan Salvatore - 31-01-14 18:17:52

* Zaskoczony zmarszczył brwi i przyjrzał jej się dokładnie* Skrzydła ? Rozumiem że to taki bonus dla anioła ? * Przyglądał im się dokładnie*

Katherine Pierce - 31-01-14 18:20:18

Powiedzmy że tak* Bez słowa złapała go za rękę i zatrzepotała skrzydłami co uniosło ich w powietrze* Mogę ci coś powiedzieć? Jeszcze nigdy nie próbowałam latać* Powiedziała gdy unieśli się wysoko i lecieli*

Stefan Salvatore - 31-01-14 18:29:20

* spojrzał na nią*Więc życzę powodzenia. Mnie i tak nic nie będzie * powiedział trochę obojętnie* Dokąd lecimy ?

Katherine Pierce - 31-01-14 18:30:24

Zobaczysz* Powiedziała.Odlecieli*

Katherine Pierce - 01-02-14 13:32:43

*Wylądowali przy ruinach*

Stefan Salvatore - 01-02-14 13:37:47

* Ustał na ziemi. Spojrzał na ruiny, a później na Kath* Wszystko w porządku ? * spytał trochę obojętnym tonem*

Katherine Pierce - 01-02-14 13:39:01

To chyba ja raczej powinnam się spytać.*Powiedziałam* Jak twoja rana?

Stefan Salvatore - 01-02-14 13:58:55

* Dotknął swoich pleców i skrzywił się lekko* Kawałek gałęzi utknął w moich plecach... * powiedział cicho*

Katherine Pierce - 01-02-14 14:02:20

*Obeszła go i spojrzała na kawałek gałęzi* Nie ruszaj się, spróbuję wyciągnąć.Może zaboleć*Powiedziała i delikatnie sięgnęłam po gałąź.*

Stefan Salvatore - 01-02-14 15:03:09

* Westchnął* Nie martw się. Pociągnij mocno. * Zagryzł mocno zęby i czekał*

Katherine Pierce - 01-02-14 15:10:53

*Wzięła początek gałęzi do ręki i wyciągnęła ją z niego mocno ale delikatnie*

Stefan Salvatore - 01-02-14 15:15:48

* lekko mruknął jak smochód przez zęby* Zrób to szybko, proszę.

Katherine Pierce - 01-02-14 15:18:20

*Szybko wyciągnęła z niego całą gałąź starając się być przy tym delikatna i odrzuciła ją za siebie* Gotowe, i jak się czujesz?

Stefan Salvatore - 01-02-14 15:33:29

* poruszył ramionami do tyłu i wykręcił nimi kilka kóleczek* Jest okej, dzięki. * rana na plecach już się zagoiła*

Katherine Pierce - 01-02-14 15:35:18

Na pewno? *Odsunęła się o kilka kroków*

Stefan Salvatore - 01-02-14 15:42:30

Tak, wszysto jest dobrze. A Tobie tamci tubylcy nic nie zrobili ? * spojrzał na nią*

Katherine Pierce - 01-02-14 15:44:11

Nie.Dziwnie to wszystko wyglądało do góry nogami  * Przypomniała sobie jak wisiała głową w dół*

Katherine Pierce - 01-02-14 23:02:30

* Popatrzyła na niego* Na wyspie pytałeś mnie gdzie jest ta dziewczyna w której się zakochałeś. Ona tu stoi, walczy o ciebie i cię kocha ale ty nie widzisz tego. Zaślepia cię złość i nienawiść przez to co ci zrobiła*przygryzła dolną wargę* Wiem że cierpisz. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego wszystkiego. Chciałabym cofnąć czas ale nie mogę. Cały czas podkreślasz jak bardzo ci źle a spytałeś chociaż jak ja się czuję?* Spytała z bólem* Czuję się jak zwykła szmata i idiotka bo ci zaufałam. Uwierzyłam ci kiedy mówiłeś że mnie kochasz i zawsze przy mnie będziesz.Jestem kretynką. Kocham cię. I to ja się pytam, gdzie jest ten Stefan którego pokochałam bo ja go tu nie widzę* Szepnęła* Ja już mam dość. Chciałam żebyś mi wybaczył ale teraz zrozumiałam że to niemożliwe. Usunę się z twojego życia. Nie mówie tego wszystkiego żeby cię do czegoś zmusić czy coś. Ja już po prostu mam dość* Podeszłam do niego i spojrzałam zaszklonymi oczami w jego oczy* Kochałam cię i zawsze będę cie kochać ale ja już tak nie potrafię* Musnęłam jego usta i otarłam łzy* Żegnaj.Nie żałuję tego, co między nami zaszło* Odwróciła się na pięcie drżąc i zaczęła iść przed siebie*

Stefan Salvatore - 01-02-14 23:52:24

* patrzył jak odchodzi, ale nie mógł tego znieść* Katherine * zawołał za nią. Kiedy dziewczyna się odwróciła podszedł do niej. Nie wiedział co powiedzieć, jak zacząć* Wróciła * uśmiechnął się smutno* Dziewczyna którą kochałem wróciła. Masz racje- jest tu i walczy. Chodzi o to że ona znika. Znika bo nigdy nie zrobiła by... czegoś takiego. I właśnie o to chodzi. Ona znika. * powtórzył* Więc czy ja mam kochać Cię tylko czasami ? Tak się nie da. Brakuje mi Ciebie, tyle że po prostu uważam że chyba nie może nam wyjść. Próbowaliśmy, nawet nie raz. Ale po prostu nam się nie układa. Czy uważasz że mamy szansę ? Bo ja już nie wiem co myśleć.

Katherine Pierce - 02-02-14 08:35:46

* Spojrzała na niego* Po prostu zawsz nam ktoś niszczy to wszystko.Spróbujmy jeszcze raz. Może wyjedźmy nawet na tydzień jak najdalej stąd

Stefan Salvatore - 02-02-14 10:14:46

Inni? A czy to my przypadkiem nie niszczymy siebie samych ? Mamy problem z pokonaniem najmiejszej przeszkody. * zastanowił się chwilę* Może i mamy szansę. Ale nie jestem tego pewien. Muszę się zastanowić. Czy dasz mi trochę czasu ? * spojrzał jej w oczy*

Katherine Pierce - 02-02-14 11:22:37

Dobrze,dostaniesz go ile chcesz *Powiedziała*

Stefan Salvatore - 02-02-14 13:17:09

* uśmiechnął się słabo* Dziękuję za podróż. * powiedział i zniknął*

Katherine Pierce - 02-02-14 15:17:10

* Zniknęła*

Miranda McGuinness - 04-02-14 12:00:52

< pojawiła się w miejscu , gdzie jeszcze nie miała okazji być. Rozejrzała się dookoła i weszła na sam szczyt rozwalającej się wierzy. Usiadła na jakimś kamieniu i zaczęła patrzeć przed siebie, analizując wszystko co się dzieje w jej życiu>

Miranda McGuinness - 07-02-14 18:14:20

< Pojawiła się z Alexandrem. Miranda była zachwycona widokiem, cały czas trzymając Alexandra za dłoń jakby bała się, że zaraz od niej ucieknie > Pięnie tutaj, prawda ? < spojrzała w dal >

Alexander Kahn - 07-02-14 18:25:08

*rozgląda się przez chwilę i unosi kącik ust* Mam tu coś piękniejszego. *przyciąga ją do siebie, opiera o ścianę i układa dłonie po obu stronach jej głowy* Wyglądasz naprawdę pięknie w tej sukience. *kręci głową i zniża wzrok; opuszcza dłoń i opuszkami palców dotyka delikatnie jej dekoltu*

Miranda McGuinness - 07-02-14 18:28:07

< skóra jej mrowieje pod wpływem jego dotyku. Zarumieniła się na twarzy i spuściła wzrok > Jak to możliwe, że ty nadal potrakfisz mnie tak onieśmielić ? < zapytała cichym głosem. Podniosła głowę i złożyła pocałunek na ustach Alexandra, ledwo co je muskając >

Alexander Kahn - 07-02-14 18:39:33

To jest bardzo dobre pytanie, kochanie. *szepcze, przymyka powieki ledwo co odwzajemniając pocałunek i po chwili uchyla je. Patrzy jej przeciągle w oczy, uśmiecha się szelmowsko i zniża się. Owiewa ciepłym oddechem jej szyję, dekolt i dotyka go delikatnie koniuszkiem nosa. W końcu kuca, układa dłoń na jej kostce i przesuwa nią na łydkę, a potem kolano. Zgina je delikatnie i muska wargami*

Miranda McGuinness - 07-02-14 18:48:55

< Miranda po raz kolejny czuje się jak księżniczka. Uśmiecha się szeroko i odchyla głowę do tyłu na znak przyjemności. Palce wplata we włosy chłopaka, delikatnie masując skórę jego głowy. Z drugiej strony przez jej głowe przemyka myśl: jak wiele dziewczyn w ten sposób obdarzał uczuciem? Jak wiele dziewczyn w ten sposób zachęcał do sexu? Miranda lekko zesztywniała, ale nie chciała tego po sobie poznać > Och Alex... zawsze masz nowy pomysł aby mnie zachęcić < uśmiechneła się kokieteryjnie i pocałowała go w czubek głowy >

Alexander Kahn - 07-02-14 18:53:30

Jako jedyna, najwspanialsza kobieta w moim życiu.. Należy ci się jak najwięcej przyjemności. *muska wargami skórę nad jej kolanem i pocałunkami kreśli linię aż do gumki jej majtek. Zahacza o nią zębami i pociąga lekko, aż całuje delikatnie jej podbrzusze.*

Miranda McGuinness - 07-02-14 18:59:26

< dziewczyna poczula przyspieszone bicie swojego serca, ktore ciagle jej szeptalo watpliwosci. Uciszyla je i dlonie wsunela pod koszule chlopaka masujac jego barki > jestes niezamowity < wyszeptala mu do ucha i zaczela rozpinac jego koszule >

Alexander Kahn - 07-02-14 19:08:59

*unosi się powoli i całuje ją delikatnie* Jestem twój, Mirando. *szepcze i zakłada jej kosmyk włosów za ucho* Nigdy nie miej co do tego wątpliwości. *mówi cicho i ponownie składa na jej wargach pocałunek pełen uczucia i namiętności*

Miranda McGuinness - 07-02-14 19:16:48

< Oddała pocałunek z równie wielkim uczuciem. Ręce zarzuciła mu na szyje przylegając do jego nagiego torsu. Jedną nogę obwiązała mu wokół pasa, a usta nachyliła nad jego uchem > Chciałabym, aby sex ze mną był najlepszym w twoim całym życiu < językiem przejechała po jego płatku >

Alexander Kahn - 07-02-14 19:21:45

Ach tak? Jestem pewien, że jesteś na dobrej drodze. *mruczy przymykając powieki i kiedy unosi nogę, opuszkami palców dotyka jej uda i przesuwa dłoń na jej pośladek. Zahacza palcem o gumkę majtek, dotyka koniuszkiem nosa  jej szyi i składa na niej pocałunek*

Miranda McGuinness - 07-02-14 19:26:34

< Uśmiechnęła się pod nosem i zręcznymi dłońmi zdjęła z niego koszulę. Jej usta odnalazły wargi chłopaka i złożyły na nich gorące zachłanne pocałunki. Biodna wypchała w stronę jego przyrodzenia, a palcami błądziła po jego plecach >

Alexander Kahn - 07-02-14 19:49:34

*odwzajemnia każdy namiętny pocałunek i przygryza jej wargę oddychając szybciej. Kiedy jego przyrodzenie napotyka jej krocza, bierze gwałtowny oddech. Całuje ją po szyi zachlannie i odgarnia jej włosy do tyłu. Muska wargami jej nagie ramię, aż do obojczyka i dekoltu. Wolną dłonią dotyka jej talii i kieruje ją na piersi. Dotyka ich delikatnie, robi krok w tył i obdarza ją roziskrzonym spojrzeniem. Uśmiecha się szelmowsko, odwraca ją przodem do ściany i całuje jej kark delikatnie. Przesuwa po nim językiem i wolno chwyta za zamek jej sukienki. Odpina ją po kawałku i całuje ją wzdłuż kręgosłupa*

Miranda McGuinness - 07-02-14 20:39:47

< czujac jego dotyk na plecach Miranda wstrzymuje oddech. Nikt wczesniej nir obchodzil sie z nia. Wygiela cialo w luk i jeknela dekikatnie w przyplywie przyjemnosci > I znow zapominam o calym swiecie < mruknela kiedy poczula jak sukienka zsuwa sie z jej bioder. Odwrocila sie twarza do Alexa i nachylajac sie nad nim rozpiela jego spodnie >

Alexander Kahn - 07-02-14 21:13:22

Kocham Cię *mruczy spoglądając w jej oczy i całuje ją delikatnie po szyi. Zsuwa jej sukienkę tak, że opada na ziemię i nachyla się, aby złożyć pocałunki na jej dekolcie. Odpina jej biustonosz, masuje piersi delikatnie i koniuszkiem języka dotyka uwypuklenia na nich. Całuje je w każdym miejscu i ssie delikatnie, aż zniża się pocałunkami do linii brzucha i podbrzusza. Wsuwa palec pod gumkę majtek i zsuwa je ledwo co*

Miranda McGuinness - 08-02-14 00:04:42

< Miranda odpływała w uczuciu eufori. Jedyne co mogła robić to poddawać się ruchom chłopaka i to własnie było jej głównym zadaniem. Ciało ujładała tak aby idealnie zgrywało się z jego pieszczotami. Jednocześnie opuściła jego bokserki, jednak nie dotykając dłońmi przyrodzenia >

Alexander Kahn - 08-02-14 12:45:25

*powoli zsuwa z niej majtki i całuje miejsce, których one dotykały. Układa dłoń na jej udzie, przesuwa drażniąco aż do kolana i zgina je unosząc. Stawia jej stopę na swoim ramieniu, całuje powoli wnętrze jej ud, aż dociera do ciepłego punktu kulminacyjnego. Muska go wargami, przesuwa po nim językiem raz wolno, a potem kolejny, aż zaczyna ją drażnić w odpowiednim tempie.*

Miranda McGuinness - 08-02-14 14:38:40

< Miranda nie czuła się komfortowo na jednej nodze. Miała wrażenie, że straci grunt pod nogami w każdej chwili. Kiedy tylko poczuła Alexa na sobie, jęknęła delikatnie i wbiła paznokcie w jego skórę >

Alexander Kahn - 08-02-14 14:46:23

*po długiej chwili pieszczot unosi się i bierze ją na ręce tak, że oplata go nogami wokół bioder. Podtrzymuje ją i składa na jej wargach namiętny pocałunek, po czym stopniowo stają się jednością, aż w końcu kochają się namiętnie*

Miranda McGuinness - 08-02-14 14:55:30

< Miranda mocno oplotła chłopaka nogami jak i rękoma. Jej oddech stał się mocno nie miarowy, wydawała z siebie ciche jęki rozkoszy. Poruszała biodrami w rytm jego ruchów, czekając na TEN moment. Kiedy już się wydarzyło, że chłopak zalał ją swoim ciepłem, Miranda poczuła się jak w niebie>

Alexander Kahn - 08-02-14 17:18:27

*czując, że oboje są spełnieni, chowa twarz w zagłębiu jej ramienia. Oddycha płytko i szybko przez rozchylone wargi. Całuje jej ramię delikatnie i unosi wzrok do jej oczu. Powoli puszcza ją na podłogę i pomaga jej się ubrać. Następnie sam się ubiera i przeczesuje palcami włosy* W porządku? *uśmiecha się lekko*

Miranda McGuinness - 09-02-14 10:13:17

< spojrzała na niego marzycielskimi oczami > Wszystko dobrze... Jakby mogło być inaczej ? < uśmiechnęła się przekonująco i wolną dłonią przejechała po jego policzku >

Alexander Kahn - 09-02-14 12:36:56

Tylko się upewniam *uśmiecha się promiennie, robi krok w jej stronę i całuje ją delikatnie* Powinniśmy się zbierać. Możesz się przeziębić. *muska wargami jej policzek i wplata palce między jej, zaciskając je nieznacznie*

Miranda McGuinness - 09-02-14 13:32:51

< spojrzała na niego z wdzięcznością > Nawet nie wiesz jakie to cholernie miłe, że się tak o mnie troszczysz < pocałowała go w policzek i razem ruszyli w stronę domu Dziewczyny >

(dodasz post? ; ))

Avery Saltzman - 10-02-14 19:22:06

< Pojawia się przy ruinach zamku rozglądając się dookoła. W pewnym momencie z całej siły uderza pięścią o ścianę, następnie opierając o nią czoło. Przymyka na chwilę powieki i wsłuchuje się w ciszę panującą w okolicy. W końcu bierze kilka głębszych oddechów na uspokojenie, leniwie otwierając oczy. Po kilku sekundach zastanowienia się siada przy jakimś drzewie i patrzy się nieprzytomnym wzrokiem przed siebie. >

Dean Winchester - 10-02-14 19:34:29

<Jechał Impalą, aż zaparkował obok jakiś ruin; jeszcze tu nie był. Zaparkował samochód niedaleko, wyjął z bagażnika parę rzeczy, które mogły by się przydać gdyby spotkał tu wilkołaka, czy wampira, albo demona. Oświetlając sobie drogę słabym swiatłem bijącym z ekranu telefonu, wszedł na teren ruin, które niegdyś były zamkiem. Zauważył jakąś postać - dziewczynę. Po krótkiej chwili rozpoznał w niej Avery lub Alice. Zamknął klapkę telefonu, jego oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności. Podszedł powoli dziewczyny> No proszę, jedna z sióstr-pijawek. Tak dawno się nie widzieliśmy... <mruknął z sarkazmem sięgając dłonią po kołek za paskiem>

Avery Saltzman - 10-02-14 19:45:27

< Słysząc znany, męski głos odwraca głowę w jego stronę zaciskając nieznacznie wargi. > Tak, jeszcze Ciebie mi tutaj było potrzeba. < Mruczy pod nosem kręcąc głową. Lustruje go dyskretnie wzrokiem przewracając oczami. > Wiem, że trzymasz teraz w dłoni coś z swojego ekwipunku. Wiesz co? Jesteś jednym z lepszych łowców, jakich poznałam w swoim życiu. Nieźle, chyba Ci kupię kwiaty. < Przewraca oczami opierając głowę o pień drzewa i wzdychając. >

Dean Winchester - 10-02-14 19:51:32

Och, serio? Pochlebiasz mi. <powiedział z nutą ironii układając usta w podkówkę; to była Avery> O tobie nie mogę powiedzieć tego samego. Bo tego można się spodziewać po łowcy, nie? To chyba normalne, że w obecności wampira chwyta za kołek. <wzruszył lekko ramionami powoli podchodząc do wampirzycy>

Avery Saltzman - 10-02-14 20:01:38

No widzisz, czasami mogę być miła. < Bierze kilka oddechów, ponownie wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. > Znam kilku, którzy wdawali się w romans z istotami nadprzyrodzonymi. Chwila, to chyba byłeś Ty... < Odgarnia z twarzy kosmyki włosów. > To Alice Cię rzuciła, czy było na odwrót? Pogubiłam się już w tym wszystkim... Przez kilka tygodni byłam torturowana i odcięta od świata, więc wybacz za nieświadomość pewnych rzeczy. < Spogląda na niego przelotnie. >

Dean Winchester - 10-02-14 20:06:06

<przybiera kamienny wyraz twarzy, tylko w jego oczach stają iskierki wściekłości; szybko znalazł się przy Avery i przywarł ją do ściany przykładając kołek do jej serca> Te tortury ci się należały, maleńka. Bez uczuć byłaś niezłą suką. Z resztą... wciąż jesteś niezłą suką. <mruknął>

Avery Saltzman - 10-02-14 20:11:22

Ouch, chyba nie powinnam o tym wspominać. < Gdy przypiera ją do ściany wzdryga się lekko, ale nic nie robi sobie z tego, że trzyma kołek troszeczkę za blisko. > Maleńka? Wooh, nie przesadziłeś? < Unosi brew ku górze patrząc na jego twarz. > Tak, tak... Alice mi już wyprawiła kazanie, kiedy uczucia do mnie wróciły. < Przewraca teatralnie oczami. >

Dean Winchester - 10-02-14 20:15:52

Ta, powiedzmy, że twoja siostra nie należy do najgłupszych. <mruknął i zacisnął mocno szczęki; obniżył trochę kołek i niespodziewanie wbił go w brzuch dziewczyny> Pamiętasz, jak mnie ugryzłaś? To nie był dobry ruch. <wycedził, prawym przedramieniem docisnął ją do ściany krępując jej wszelkie ruchy rękami>

Avery Saltzman - 10-02-14 20:27:22

Tak, zdążyłam się już o tym przekonać. < Marszczy brwi i wzrusza bezradnie ramionami. Po chwili krzywi się przymykając powieki, kiedy wbija kołek w jej brzuch. > Coś mi świta w głowie... Najpierw ileś tam razy utopiłam się w jeziorze, a później posmakowałam Twojej krwi. < Mówi przez zaciśnięte zęby. > Och, tak. Zdałam sobie już z tego sprawę.

Dean Winchester - 10-02-14 20:31:32

O, czyli ty też nie należysz do najgłupszych <ułożył usta w podkówkę, po chwili poruszył kołkiem w jej brzuchu trochę go przekrzywiając w górę, w stronę serca, uniósł złowieszczo kącik ust>

Avery Saltzman - 10-02-14 20:38:46

Nie należę do najgłupszych? Woow, dziękuję. Pewnie z trudem Ci to przyszło powiedzieć, Dean. < Zacisnęła wargi, gdy zaczął poruszać drewnem w jej brzuchu. > Kolejne tortury? Zapowiada się ciekawie. < Uchyla powieki przenosząc spojrzenie na jego twarz. >

Dean Winchester - 10-02-14 20:44:06

O, daj spokój. Nie torturuję bez powodu. Po prostu chciałem sprawić ci trochę bólu... <mruknął, szybkim ruchem wyjął kołek z jej ciała i odrzucił go w bok cofając się o krok> Ale skoro się nie stawiasz, to nie ma sensu. Trochę, jakbyś... chciała umrzeć? Poddała się? <uniósł brew, stał w gotowości na wszelki atak z jej strony; na prawdę chciał poczuć trochę adrenaliny. Poczuł wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni, jednak to zigronował, przynajmniej na teraz>

Avery Saltzman - 10-02-14 20:57:37

Nie torturujesz bez powodów? Jakich ja się tutaj rzeczy dowiaduję... < Kiwa nieznacznie głową przygryzając boleśnie wargę. < Momentalnie chwyta się za brzuch, kiedy wyciąga z niej kołek i odsuwa się o krok; oddycha z ulgą. Po chwili prostuje się odrzucając włosy do tyłu. > Umrzeć na pewno nie chcę... ale poddać się może poddałam. < Wzrusza ramionami spoglądając na niego. > Myślisz, że Cię zaatakuję? Nie mam takiego zamiaru. Gdybym chciała, to od razu na przywitanie zrobiłabym Ci coś. A tu taka niespodzianka... Avery postanowiła się uspokoić, wydarzenie roku. < Prycha przenosząc wzrok na plamę krwi na płaszczu. >

Dean Winchester - 10-02-14 21:03:20

<przewrócił oczami krzyżując ręce na torsie> Serio? Liczyłem na jakiś trening, czy coś. Zawiodłem się, Avery. Zrobiłaś się strasznie nudna <kiwnął powoli głową udajac zawód.>

Avery Saltzman - 10-02-14 21:09:35

Trening? Niby ja miałabym brać udział w Twoim treningu? < Unosi brwi przekrzywiając głowę w bok. > Zawiodłeś się? O nie, jak ja teraz przeżyję z świadomością, że Cię zawiodłam. < Wzdycha teatralnie krzyżując ręce na piersiach. > Czyli, że byłam ciekawa, kiedy byłam bez uczuć? Okay... < Wzrusza bezradnie ramionami. >

Dean Winchester - 10-02-14 21:12:37

Ta, przykro mi to stwierdzić, ale wolałem cię bez uczuć. Coś się przynajmniej działo <westchnął bezradnie, mierząc ją wzrokiem>

Avery Saltzman - 10-02-14 21:19:07

Ta... chyba jesteś jedyną osobą, która woli moją bezuczuciową wersję. < Mówi obojętnym tonem głosu rozglądając się po drzewach. > Mogę Ci powiedzieć, że niedawno kazałam komuś wyłączyć człowieczeństwo. I o dziwo już wtedy miałam uczucia, więc... nic jeszcze nie jest przesądzone. Mogę czasami nieźle namieszać, nie martw się.

Dean Winchester - 10-02-14 21:23:55

Otaczasz się ludźmi bez gustu. <stwierdził, po krótkim zastanowieniu skojrzaył fakty> Niech zgadnę... hybryda, ciemne włosy. Nazywa się Alexander? <uniósł brew>

Avery Saltzman - 10-02-14 21:32:10

Możliwe. < Mruknęła pod nosem opierając się plecami o mur budowli. > Taa... ciemne włosy to on miał. Jednak kim on dokładnie był i jak się nazywał... < Unosi ręce do góry. > tego już nie wiem. < Przeniosła wzrok na Dean'a zaciskając wargi. >

Dean Winchester - 10-02-14 21:34:42

<spojrzał na nią badawczo> Okey. <wzruszył ramionami, po chwili ciszy dodał> No to ten, nic tu po mnie. <Powiedział, po czym poszedł w kierunku samochodu. Wsiadł do Impali i odjechał>

Avery Saltzman - 10-02-14 21:42:32

< Odprowadziła go wzrokiem przygryzając dolną wargę i wzdychając. Po chwili zastanowienia zrzuciła z siebie płaszcz i zerknęła na koszulkę, na której widniała spora plama krwi. Zacisnęła dłonie w pięści, po czym rozluźniła je i założyła z powrotem płaszcz. Wzięła oddech, następnie znikając z terenu ruin. >

Miranda McGuinness - 11-02-14 19:23:59

< Pojawiła się pomiedzy ruinami razem z Samem > I co? Zawędrowałes tu kiedyś ? < puściła jego dłoń. Oparła się o pobliski mur aby nabrać trochę powietrza >

Sam Winchester - 11-02-14 19:30:11

*Zaczął się rozglądać, lekko zdezorientowany. Nigdy się nie teleportował. Oparł się o mur obok Mirandy i zaczął uważnie patrzeć w ciemne niebo.* Nie... Nigdy tutaj nie byłem. A żałuję.*powiedział cicho.* W Ameryce nie ma zbyt dużo takich miejsc...*dodał po chwili rozglądając się dookoła.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 19:36:30

< jej wzrok błądził po okolicy > W Europie jest pełno takich ruin, na każdym kroku < westchnęła na wspomnienie o domowym kontynencie > W samej Kornwalii, skąd pochodzę, mamy wiele pięknych średniowiecznych zamków. Ten tylko trochę przypomina mi dom < stwierdziła cicho, jakby nie chciała zakłócić piękna chwili >

Sam Winchester - 11-02-14 19:42:46

Chciałbym kiedyś wybrać się do Europy. Najlepiej do Wielkiej Brytanii.*powiedział lekko rozmarzonym głosem. Po chwili przestał spoglądać na niebo i popatrzył na dziewczynę.* Co u ciebie? Wszystko dobrze?*zapytał troskliwie. Chciał by była szczęśliwa... Nie to co on.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 19:48:32

< oparła się o mur, twarzą w stronę Sama > Nie mam na co narzekać. Z Alexandrem doszłam do porozumienia ... < zaczeła spokojnie. Gdy tylko wypowiedziała te słowa, jej mózg znów posłał jej wątpliwość > Z bratem... To mój brat, więź która nas łączy pomaga nam w budowania nowej relacji < uśmiechneła się blado > Ale bardziej zalezy mi na usłyszeniu, co u ciebie. Tak jak pisałam, mam wrażenie, że coś złego się stało < pojrzała na niego zmartwiona >

Sam Winchester - 11-02-14 20:02:09

Wszystko w porządku.*skłamał i spuścił wzrok. W głębi serca miał nadzieje, że Miranda nie odkryje co tak na prawdę się dzieje w jego życiu.*Mam wrażenie, że teraz jest najlepszy okres w moim życiu.*powiedział nie zdając sobie sprawy z tego, że w jego glosie można było usłyszeć ironię.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:05:33

< zmrużyła oczy. Nie lubiła jak osoby z którymi dobrze się dogaduje, używają ironi aby coś przed nią ukryć > Sam, nie lubię nikogo zmuszać do zwierzeń, ale mi możesz powiedzieć o co chodzi < zbliżyła się do niego, aby spróbować przeszyć go wzrokiem. Niestety, bracia Winchesterowie mieli coś w sobie, przez co cięzko było ich rozgryźć >

Sam Winchester - 11-02-14 20:10:23

*Popatrzył na nią.* Byłem idiotą. Jestem idiotą... Ot co. Zniszczyłem sobie życie. Nieodwracalnie straciłem brata. Moja ukochana "wyjechała" w celu przemyślenia mojej propozycji uleczenia jej z bycia demonem. Zaczynam myśleć, że na prawdę jestem przeklęty.*wyrzucił z siebie szybko.* Każdy kto jest dla mnie ważny albo umiera, albo odchodzi przez moją własną głupotę. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.*dodał po chwili i westchnął.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:15:47

< spojrzała na niego zdeterminowana i przygryzła wargę w zamyśleniu > To nie żadne przekleństwo. Dobrze, ze powiedziałes o własnej głupocie. To jedyny dobry i racjonalny powód twoich niepowodzeń < westchneła. Założyła opadający kosmyk za ucho zastanawiając się co powiedzieć > Każdy popełnia błędy. Dzięki nim jesteśmy mądrzejsi i generalnie stajemy się lepszymi ludźmi. A jeśli ktoś nam błędy wybacza - to weryfikuje komu warto ufać < stwierdziła niezbyt pewnie. Przecież sama nie była w stanie w to uwierzyc >

Sam Winchester - 11-02-14 20:20:18

Czyli nie mogę ufać własnemu bratu. Zajebiście.*szepnął mając nadzieję, że Miranda go nie usłyszała. Lecz niestety powiedział to trochę za głośno.* Wiesz, że Dean torturował Ruby? Chciał ją zabić. Na moich oczach.*powiedział szybko zdając sobie sprawę, że jego oczy stały się szkliste.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:28:09

< to stwierdzenie całkowicie ją zaskoczyła. Wiedziała, że Dean był do tego zdolny, ale że na oczach brata? Przetarła oczy ze zdumienia > C... co? Jak to jest możliwe, co się stało ? Wiedziałam, ze moje złe przeczucie się sprawdzi < mruknęła niezadowolona, wciąż wpatrując sie w Sama zmartwionymi oczami >

Sam Winchester - 11-02-14 20:35:11

Torturował ją. No wiesz... Trochę wody święconej, kilka nakłuć sztyletem... W ostatniej chwili ich znalazłem.*W jego oczach zakręciły się łzy. Popatrzył w niebo, żeby łzy nie spłynęły po policzkach.* Uratowałem ją, co było jeszcze większym błędem. Kazał mi wybrać. Wybrałem jego, ale było już za późno. Później gdy odjechał zaproponowałem Ruby to, że uleczę ją z bycia demonem, zgodziła się ale następnego dnia, dziwnie wyjechała.*powiedział zaciskając zęby i powieki.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:38:59

< Miranda przymknęła oczy aby przemyślec całą sytuację. Nie chciała zajmować żadnego stanowiska w tej sprawie, ale z drugiej storny chciała ulżyć Samowi > Wiesz o tym, że chciałabym powiedzieć ci coś mądrego? Jedyne co przychodzi mi na myśl - twoja sytuacja jest niezwykle zawikłana. Zrzucasz na siebie całą winę, a tak na prawdę zawinił też Dean i też Ruby < podeszła do niego bliżej, tak, że mogła wyczuć jego oddech na czubku głowy >

Sam Winchester - 11-02-14 20:42:22

Miranda... To jest moja wina. Tylko moja wina.*powiedział, a łzy spłynęły po jego policzkach.* Boję się tylko jednego. Że Ruby wcale nie wyjechała tylko została wyegzorcyzmowana lub zabita przez Deana.*dodał po chwili i otarł łzy przygryzając dolną wargę.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:47:09

< przygryzła dolną wargę. Tak bardzo nie lubiła patrzeć jak ktoś cierpi > Sam, nie możesz tak myśleć... Wina nie leży po jednej stronie, nigdy tak nie jest < powiedziała ciepłym głosem chcąc go uspokoić. W pewnym momencie w jej głosie błysnęła myśl > skoro jestem medium... Jeśli ona faktycznie nie żyje, będę mogła spróbować się z nią połączyć. Ale jeśli znów trafiła do piekła, nie będzie to proste < położyła dłoń na jego piersi, w miejscu gdzie biło serce >

Sam Winchester - 11-02-14 20:54:32

*Popatrzył na nią. Tak bardzo chciał wierzyć w jej słowa. Nie odpowiedział. Gdy Miranda wpadła na pomysł z połączeniem się z Ruby, powiedział.* Nie, Mira. Ona wróci. Musi wrócić. A wtedy wykonam ten pieprzony egzorcyzm i znowu będzie człowiekiem.*Uśmiechnął się smutno nie spuszczając wzroku z przyjaciółki.*Jeśli na prawdę mnie kocha, to wróci. Jeśli nie... Przekonam się jakim ta toksyczna miłość była błędem.*dodał po chwili ciszy.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 20:58:28

< pokiwała głową na znak, że rozumie. Nie była pewna czy Sam zdawał sobie sprawę, jak ciężko jest odprawić taki rytuał. Ale nie chciała go pouszać. Staneła na skraju budowli. > Podejdź tutaj. Przyporowadziłam cię tu głównie z jednego powodu. Chciałam abyś się odprężył < powiedziała cicho, zawieszając wzrok w przestrzeni. >

Sam Winchester - 11-02-14 21:00:59

*Podszedł do niej niepewnym krokiem i się smutno uśmiechnął.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 21:05:08

< oparła nieśmiało głowę na jego ramieniu nic nie mówiąc. Miała nadzieję, ze uda jej się dodać chłopakowi otuchy >

Sam Winchester - 11-02-14 21:06:22

Tu jest pięknie.*powiedział choć na chwilę zapominając o problemach.* Często tu przychodzisz?*zapytał zmieniając temat.*

(Ja zaraz wracam ;D Muszę dać dziadkowi na chwile laptopa.)

Miranda McGuinness - 11-02-14 21:19:50

Byłam tu pare razy, polubiłam to miejsce < uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Złapała za torebkę i wyciągnęła z niej paczkę paierosów > Nie będzie ci przeszkadzało ze palę? Możesz się poczęstować < wyciągneła dwa papierosy z myślą o Samie >

Sam Winchester - 11-02-14 21:33:48

*Od razu gdy Miranda powiedziała, że może wziąć jednego papierosa, wyjął zapalniczkę z kieszeni płaszcza i przechwycił od niej papierosa. Zapalił go i głęboko zaciągnął się dymem. Po chwili uśmiechnął się z satysfakcją. w jego oczach widać było błysk łowcy, który własnie coś upolował i zabił z zimna krwią. Miał wrażenie, że po raz pierwszy czuję satysfakcję z palenia papierosów.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 21:36:36

< Miranda uśmiechnęła się w duchu widząc poprawę samopoczucia u chłopaka. Sama zaciągneła się głęboko dymem i długo trzymała do w płucach. Kiedy już zdecydowała się go wypuścić, zrobiła to pod postacią powolnie wyłaniającej się chmury. Spojrzała na Sama zawadiackim spojrzeniem >

Sam Winchester - 11-02-14 21:39:53

*Wypuścił dym z płuc i zamknął oczy. Znów się zaciągnął i po chwili ponownie wypuścił dym.* Proszę, nie pytaj, czemu palę.*powiedział patrząc na przyjaciółkę z delikatnym uśmiechem.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 21:43:18

Nie mam najmniejszego zamiaru < odwzajemniła uśmiech i ponownie się zaciągnęła. Głowę oparła delikatnie o jego ramię > Jak już wspominałam, nie naciskam na informacje kiedy nie muszę. < przymknęła oczy, aby delektować się chwilą spokoju kiedy w głowie ma tylko myśl o tym, jak bardzo zmakuje jej wypalany tytoń >

Sam Winchester - 11-02-14 21:48:07

*Uśmiechnął się i znowu się zaciągnął. Wczoraj narkotyki, dzisiaj papierosy... Szczerze nie wiedział co się z nim dzieje. Nigdy się tak nie zachowywał. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem było załamanie nerwowe i smutek po stracie brata i Ruby. Był w rozsypce. Po chwili ciszy wypuścił dym z płuc, z uśmiechem na ustach. Westchnął i zaczął obserwować gwiazdy.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 21:59:13

O czym teraz myślisz, S... ? < przerwała chwilę ciszy pytaniem. Nadal paliła powoli papierosa, a wolnym palcem nawinęła sobie opadający kosmyk. >

Sam Winchester - 11-02-14 22:01:18

O tym, że jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie...*powiedział.* I o tym, że jestem w rozsypce.*dodał i zaciągnął się papierosem.* A ty?*zapytał po chwili, wypuszczając dym.*

Miranda McGuinness - 11-02-14 22:26:59

< spojrzała na niego srebrzystymi oczami > O wątpliwościach. Czy warto je dopuszczać do myśli, czy raczej żyć chwilą < pociągnęła papierosa po raz ostatni i zgasiła go kamień >

Sam Winchester - 11-02-14 22:31:42

*Zaciągnął się dymem i po chwili rzucił papierosa na żwir. Przydeptał go butem.* Ja od wczoraj zacząłem żyć chwilą.*powiedział patrząc na Mirandę.*To znaczy... Nie wyrzeknę się tego co czuję... Ale żyję chwilą.

Miranda McGuinness - 12-02-14 06:25:51

Nie wyzekniesz sie tez myslenia o przeszlosci i przyszlosci, ale to nie przeszladza. < usmoechnela sie subtelnie. Gdy zawial wiatr, zafalowala spodniczka Mirandy. Dziewczyna zgrabnie ja przytrzymala i kontynuowala swoje wywody > jestesmy ludzmi zyjemy tylko raz. Tezrba to jakos przezyc z klasa < puscila mu oczko >

Sam Winchester - 12-02-14 09:47:41

*Uśmiechnął się. Miała racje. Jak zwykle.* Wiesz to dziwne. Czasami nawet choćbym nie wiem jak bardzo chciał uciec od bycia łowcą i od... dosyć krwawej przeszłości, to się nie udaje.*powiedział po chwili zamyślenia. Uśmiechnął się smutno.*

Miranda McGuinness - 12-02-14 14:32:10

Moj byly chlopak powiedzial kiedys, ze nie da sie wyrzec przeszlosci. Ale nie mozna tez zyc tym co bylo. Wszystko sprowadza sie do carpe diem... < oparla sie lewym ramieniem o mur. Patrzac na Sama nie moznabylo powiedziec ze nie jest przystojny. Ale zmeczenie malujace sie na jego twarzy tez bylo widoczne >

Sam Winchester - 12-02-14 19:25:23

*Uśmiechnął się delikatnie i popatrzył na przyjaciółkę lekko zmęczonym wzrokiem.* Myślę, że jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie. Chyba jedyną na całym świecie.*powiedział.* Jak to możliwe, że jesteś o cztery lata młodsza ode mnie a tak dobrze znasz się na ludziach i zyciu?*zapytał nie spuszczając z niej wzroku.*


(Jakby co to ja dzisiaj nocuję u przyjaciółki więc sorki jakbym zamulała xD)

Miranda McGuinness - 12-02-14 19:37:24

< zawstydziła się słysząc jego słowa. Czy kiedykolwiek miała takie czyste stosunki z chłopakiem? Nigdy, nawet z dziewczynami nie udało jej się wyrobić takiej przyjaźni > Większość doświadczenia zebrałam od ojca i opieki nad nim. Poza tym, lubię słuchać. Na ludziach najlepiej się uczyć. < pokiwała głową, a z jej twarzy nie schodził uśmiech >

(nie ma problemu, ja też nie jestem w formie ;) )

Sam Winchester - 12-02-14 19:59:20

*Odwzajemnił jej uśmiech. Poprawił płaszcz i na nią popatrzył.* Twój brat jest... wampirem, tak?*zmianił temat mając nadzieję, że to pytanie w żaden sposób jej nie urazi.*

Miranda McGuinness - 12-02-14 20:08:36

< zaśmiała się skarkastycznie > Tak. Nie oceniam go w żaden sposób, ale mam nadzieję, że nie lubi polować na ludzi. < przeszła parę kroków i spojrzała w niebo. > Sam, nie będziesz zły jeśli powiem ci że muszę wracać ? < spojrzała na niego przepraszającym spojrzeniem >

Sam Winchester - 12-02-14 20:16:33

Jasne, że nie. Przecież nie jesteś niewolnikiem.*powiedział i popatrzył na zegarek.* Z resztą, sam powinienem się już zbierać.*dodał z uśmiechem na ustach.*

Miranda McGuinness - 12-02-14 20:26:02

< odwzajemniła przyjacielski uśmiech. Podeszła do chłopaka i przytyliła się do niego, kładąc twarz na jego piersi > I pamiętaj, wszystko będzie dopbrze. Jesteś wspaniałym człowiekiem, dlatego musi ci się ułożyć < puściła do n iego oczko i rozpłyneła się w obłoku fioletowego dymu >

Sam Winchester - 12-02-14 22:36:52

*Odwzajemnił przyjacielski uśmiech i patrzył jak. dziewczyna rozplynęła się w powietrzu. Po chwili zaczął spacerować spokojnie po ruinach, tak jakby szukał swojego miejsca na ziemi. Usiadł na jednym murku i zaczął myśleć, patrząc w gwiazdy.*

Sam Winchester - 13-02-14 02:02:14

*Po kilku godzinach myślenia i spacerowania włączył GPS'a w telefonie i skierował się w stronę motelu.*

Nicolaus Hansen - 16-02-14 20:07:04

< Pojawił się u podnóża zamku razem z Charlotte. Wciąż trzymając ją za rękę przyprowadził do pierwszych kamieni ruin. Dziewczyna nie miała zbyt przyjemnej aury, ale nie zrażało to Nica > Byłaś tu kiedy kolwiek? < spojrzał na nią pytająco, opierając się jednocześnie o wpół zawaloną kolumnę. >

Charlotte Hall - 16-02-14 20:30:37

*pokręciła głową.* Ani razu. Nawet nie wiedziałam, że to tu jest. *stwierdziła rozglądając sie dookoła.* Ciekawe miejsce wybrałeś. *uśmiechneła się*

(nie zauważyłam że tu był post.. sorka..)

Nicolaus Hansen - 16-02-14 20:40:22

< Uśmiechnął się szelmowsko > Widzisz, czasami warto zaszyć się gdzieś z nieznajomym < wyciągnął z kieszeni marynarki dwa skręty. Jednego wsadził sobie do buzi a drugiego podał dziewczynie > Masz ochotę? Ja nie potrafię sobie odmówić. < powiedział rozmarzonym głosem i jednym ruchem dłoni odpalił jointa > Przy okazji, opowiesz coś o sobie, Charlotte? < wymówił sexownie jej imię >

Charlotte Hall - 16-02-14 20:46:49

Najwyraźniej warto. *potwierdziła i przysiadła na wyrwie w murze. Spojrzała na Nicolausa. Zawahała się i jednak pokiwała głową.* Z chęcią. *powiedziała i wzięła z dłoni Nica skręta. Wyjeła z kieszeni kurtki zapalniczkę i odpaliła jointa.* Mogę, ale co chciałbyś o mnie wiedzieć?

Nicolaus Hansen - 16-02-14 21:05:52

Jaka jesteś. Zimna suka, czy może ciepła dziewczynka? Z pewnością masz wiele twarzy, ale która z nich pokażesz mnie ? < rzucił na nią pytające spojrzenie. Jednocześnie zaciągnął się skrętem, delektując się chwilą kiedy narkotyk trącał jego zmysły > Poza tym, jesteś upadłą. A póki co nie widziałem w tobie ani krzty zła.

Charlotte Hall - 16-02-14 21:14:07

*zaciągneła powoli się dymem.* Było mnie widzieć podczas drugiej wojny światowej. Wtedy zabijam non stop, na zmianę z udawaniem kelnerki w barach. *wzruszyła ramionami i uśmiechneła się, czując działanie narkotyku.* I masz rację. Mam wiele twarzy. Od - jak to określiłeś - zimnej suki, przez tajemniczą nieznajomą, która miesza ci w głowie, aż po miłą i uroczą studentkę z usmiechem przyklejonym do twarzy. To ostatnie jest cholernie męczące i trudne. *zaciągnęła się, a wydmuchując go próbowała robić kółka. Spojrzała na Nicolausa.* A w takim razie jaki ty jesteś?

Nicolaus Hansen - 16-02-14 21:58:16

< zaśmiał się seksownie pod nosem. Wbił spojrzenie w oczy dziewczyny > No proszę jaka bogata przeszłosć. Musisz być niezwykle intrygująca, kiedy brudzisz kelnerniany fartuszek krwią < wypuścił słodki dym w stronę ust Charlotte > Cieszę się, że nie poznałem cię od tej słodkiej strony. Wątpię czy bym był wtedy tobą zainteresowany < powiedział spokojnym tonem głosu. Po kolejnym pytaniu, roześmiał się perliście > Ja? Pracoholik - od kiedy pamietam najwarzniejsza dla mnie była systematycznosć i ciężka praca. Lubiłem to, kiedy liczyły się tylko coraz większe zyski. A potem jakoś zapragnęłem zmiany < zaciągną się po raz kolejny > Jedyne co przez cały czas się nie zmienia to powściągliwość. Uważam, że ci który odrazu pokazują emocje są nudni.

Charlotte Hall - 16-02-14 22:13:19

Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. *uśmiechnięta się błogo.* A teraz zobacz jak ci sie poszczęściło. *rzuciła i zaciągnęła się po raz kolejny, słuchając co mówił Nic.* Czarownik w garniturze? To dopiero nowość! *zaśmiała się* Ja przy poznawaniu ludzi.. i nie tylko ludzi, ograniczam się do kilku podstawowych. Później mogą liczyć na coś więcej, jeśli ich polubię na tyle, że ich nie zabiję z nudów.

Nicolaus Hansen - 17-02-14 10:24:52

Zabijanie z nudów? No proszę proszę, jakie wyrafinowane hobby < zaśmiał się z nutką sarkazmu w głosie > Wolę panować nad ludźmi. Władza jest wspaniała, możesz patrzeć na tyc słabych z góry, rozkazywać im i obserwować jak pracują na tą nędzną średnią krajową < odparł ostro. Schował ręce do kieszeni i zwrócił wzrok ku dziewczynie > Ludzie który dają sobą pomiatać są niczym

Charlotte Hall - 17-02-14 17:42:00

Czymś trzeba się w końcu zajmować. *stwierdziła i uniosła głowę do góry wpatrując się w gwiazdy i wydmuchując dym w ich kierunku. Zaśmiała się.* Pragnienie wyższości i władzy. Już dawno odpuściłam sobie posiadanie zwierzchnika. *zmarszczyła brwi.* Właściwie to zupełnie odpusciłam sobie pracę...

Nicolaus Hansen - 17-02-14 21:11:59

< podniósł pytająco brew. Ściągnął marynarkę z barków - chłód mu nie przeszkadzał. > W takim razie co robisz? Musisz mieć jakiś cel na tym świecie. Chybaże chodzi jedynie o zabijanie < ponownie zaśmiał się sarkastycznie i zawiesił spojrzenie w przestrzeni >

Charlotte Hall - 17-02-14 21:33:29

*wzruszyła ramionami* Właściwie to przez długi czas uciekałam i chowałam się po najciemniejszych kątach, żeby przetrwać. *westchnęła* Jak by nie patrzeć, przez cały czas żyję w obawie, że w końcu mnie znajdą i zabiją. Więc na razie można stwierdzić, że celem mojego istnienia jest to, by przeżyć.

Charlotte Hall - 20-02-14 17:45:44

*po jakimś czasie rozmów zebrali się do swoich domów, wcześniej wymieniając sie numerami. *

Miranda McGuinness - 23-02-14 12:24:42

< przyszła i zaczęła się szlajać pomiędzy murami >

Logan Ashford - 23-02-14 12:28:31

*Spacerował sobie po lesie aż w końcu dotarł do ruin zamku. Przyszedł tu ponieważ chciał tu sobie spokojnie posiedzieć i pomyśleć lecz coś mu przeszkodziło. Z kilku metrów zauważył młodą dziewczynę, skądś ją znał ale nie pamiętał skąd. Dopiero po chwili przypomniał sobie iż spotkali się kiedyś w parku. Uśmiechnął się lekko i postanowił do niej podejść* Hej * Oparł się o ścianę zamku* Szukasz czegoś?

Miranda McGuinness - 23-02-14 12:33:01

< Miranda spojrzała na niego spod przymkniętych powiek. Próbowała sobie przypomnieć imię chłopaka ale szło jej to opornie > Cześć, jeśli można znaleść spokój to tak... < rzuciła zadziornie i zatrzymała się przed nim > Z tego co pamiętam to ostatnio nie byłes taki uprzejmy

Logan Ashford - 23-02-14 12:39:34

O czyli nie tylko ja szukam spokoju * Uśmiechnął się lekko do dziewczyny* O ile dobrze pamiętam nazywasz się Miranda ja jestem Logan * Wzruszył lekko ramionami* Cóż wtedy byłem bardziej zapatrzony w siebie trochę zmieniłem się od tamtego spotkania . * Puścił do niej oczko*

Miranda McGuinness - 23-02-14 12:45:08

< założyła ręce na piersi > A więc dobrze pamiętm, Loganie < uśmiechneła się nieznacznie > Co sprawiło że się uspokoiłeś? Czy w tym mieście każdy głupieje < zasmiaal sie sarkastycznie >

Logan Ashford - 23-02-14 12:50:41

Musiałem już tu przyjechać głupi * Przegryzł seksownie dolną wargę próbując się nie roześmiać* Podobno kobiety lecą na tych spokojniejszych facetów dlatego jak to ujęłaś uspokoiłem się. Byłem niegrzecznym chłopcem, a teraz jestem o drobinę milszy.

Miranda McGuinness - 23-02-14 12:54:16

< spojrzała na niego spod uniesionej brwi > Zakochałes się? No proszę, w tym miasteczku już nie zostanie nikt wolny < pokręciła głową > nie będzie z kim uprawiać niezobowiązującego sexu

Logan Ashford - 23-02-14 13:00:19

*Przekrzywił lekko głowę, odepchnął się od ściany którą dopiero co podpierał i podszedł do dziewczyny* Do niezobowiązującego seksu zawsze jestem chętny * Szepnął jej na ucho* I jestem singlem jak coś * Na jego buzi pojawił się uroczy uśmieszek* Dasz się zaprosić na kawę? * Spytał po chwili patrząc uważnie na jej twarz.*

Miranda McGuinness - 23-02-14 13:03:11

A mówią, że to kobiety są skomplikowane < uśmiechneła się pobłaźliwie i przylożyła palec w zamyśleniu do ust. > Dawno nigdzie nie byłam. chętnie napię się kulturalnie czegoś bez alkoholu < puściła mu oczko i połozyła dłoń na jego ramieniu > Prowadź.

(dodaj post ;) )

Logan Ashford - 23-02-14 13:05:51

*Opuścili ruiny zamku*

Sam Winchester - 28-02-14 17:30:03

*Wysiadł z auta i zaczął spacerować z dłońmi w kieszeniach. Zasnanawiał się nad tym co by teraz czuł, gdyby miał jakiekolwiek uczucia. Miał przy tym obojętny wyraz twarzy i mocno zaciśnięte zęby.*

Sam Winchester - 28-02-14 17:56:56

*Wrócił do auta i odjechał.*

Katherine Pierce - 02-03-14 16:50:54

*Siada na jednym z kamieni i obejmuje się ramionami przymykając oczy*

Katherine Pierce - 03-03-14 06:29:03

*Rozgląda się po ruinach rozmyślając.Podkula nogi pod brodę*

Katherine Pierce - 03-03-14 15:59:01

*Po jakimś czasie wyszła*

Malia O'Brien - 18-03-14 17:59:55

<Wchodzi na teren ruin i obraca się wokół własnej osi, ogarniając wzrokiem okolicę. Bierze głęboki oddech i skupia się na zmyśle węchu; kiedy upewnia się, że nikogo nie ma w pobliżu, zaczyna strzelać z łuku, wcześniej wymyślając określony cel. Co jakiś czas zbiera strzały i rozpoczyna od nowa ćwiczenie>

Dean Winchester - 18-03-14 22:02:19

<idąc, postanowił zboczyć z trasy do ruin; zauważył jakąś dziewczynę z łukiem. Przekrzywił lekko głowę przyglądając się jej przez dłuższą chwilę> Całkiem nieźle. <stwierdził na tyle głośno, żeby go uslyszała i ułożył usta w podkówkę>

Malia O'Brien - 18-03-14 22:14:00

<Słysząc nieznany głos, odwraca się i przygląda chłopakowi> Powinnam podziękować? <unosi brew, starając sobie przypomnieć skąd go zna. Gdy się już jej to udaje, odgarnia włosy z twarzy zadowolona> Czy mnie oczy nie mylą? Słynny Dean Winchester? W mojej rodzinie było o Tobie, Twoim ojcu i bracie głośno. <schyla się po strzałę, po chwili prostując się>

(HAHAHA, może tak być? :lol:)

Dean Winchester - 18-03-14 22:24:07

<otwiera usta, żeby coś powiedzieć, jednak po chwili je zamyka> Skąd znasz mnie... i moją rodzinę? <mruży podejrzliwie oczy zbliżając się do niej powolnym krokiem, ukradkiem wyjmując z kieszeni fiolkę z wodą święconą, tojadem i werbeną> Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek cie spotkał. <dodaje, a gdy był już wystarczająco  blisko,  chlusnął jej w twarz zawartością fiolki>
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Malia O'Brien - 18-03-14 22:31:50

Nasi rodzice się znali, jednak do naszego spotkania nigdy nie doszło. <splątuje ręce pod piersiami i przypatruje się temu, jak do niej podchodzi> Spokojnie, nie jestem żadną psychopatką. <unosi ręce w obronnym geście, krzywiąc się nikle, kiedy tojad ma do czynienia z jej skórą> Jestem łowcą, Dean. Nic Ci nie zrobię. <otarła twarz wierzchem dłoni, nieznacznie mocniej zaciskając palce na łuku> Chyba, że chcesz sprawdzić swoje siły w potyczce z dziewczyną? <spogląda na niego, zaciskając wargi>

(Wiem, że nie było :D Mogą się pobić, sprawdzić swoje siły haha)

Dean Winchester - 18-03-14 22:37:03

<skrzywił się i schował fiolkę z powrotem do kieszeni> Ok. Niech ci będzie. <skrzyżował ręce na klatce piersiowej> Ty znasz mnie, ale ja cię nie znam. Jak się nazywasz? <uniósł brew; wciąż jej nie ufał, dyskretnie upewnił się, czy ma swój "magiczny" sztylet>

Malia O'Brien - 18-03-14 22:45:58

<Bierze oddech i przenosi na niego wzrok, luzując trochę uścisk na broni> Jestem Malia O'Brien. <przedstawia się i koniuszkiem języka przesuwa po swojej dolnej wardze; zlizuje krople tojadu i zaciska lekko zęby> Mam 21 lat i pochodzę z Bostonu. Wymieniłam Ci podstawowe informacje, wystarczy? <pyta, unosząc brew>

Dean Winchester - 18-03-14 22:52:14

<wydął na krótką chwilę usta> Skąd nasi rodzice się znali? Nie przypominam sobie, żeby tata kiedykolwiek wspominał o nazwisku O'Brien. <ponownie skrzyżował ręce na klatce piersiowej mierząc ją wzrokiem i na krótką chwilę zatrzymując wzrok na biuście, po czym wracając nim do jej twarzy>

Malia O'Brien - 18-03-14 23:02:50

To była stara znajomość... Nasi ojcowie pracowali kiedyś wspólnie nad pewną sprawą. Później utrzymywali przez jakiś czas kontakt, aż... <wzrusza bezradnie ramionami> wszystko się urwało. <lustruje go dyskretnie wzrokiem, opierając się bokiem o ścianę ruin> Nie dziwię się, że nie wspominał... Pewnie zapomniałam, a na dodatek mój ojciec nie żyje od kilku lat... Tak samo jak matka.

Dean Winchester - 18-03-14 23:07:44

Witaj w klubie. <mruknął> Tyle, że moja matka nie żyje od ponad 20 lat. <wzruszył beznamietnie ramionami> Co robisz w Mystic Falls? Jak zwykle łowca w na tropie nadnaturalnych? <uniósł brew>

Malia O'Brien - 18-03-14 23:26:44

Słyszałam o tym. Złożyłabym kondolencje, ale trzymasz się świetnie i się chyba obędzie bez tego. <wsuwa strzały do sakwy> Tak, między innymi. Poza tym stwierdziłam, że tutaj zamieszkam. Zawsze blisko nadnaturalnych... Raj dla łowców. <uśmiecha się znikomo. Sama jesteś nadprzyrodzoną>>

Dean Winchester - 18-03-14 23:31:55

Może i masz rację... Ale ostatnio zrobiło sie tu wyjątkowo spokojnie. <kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów> Więc... polujesz na wszystko czy może specjalizujesz się w... wampirach? Albo demonach? Masz tatuaż?  <zapytał i uniósł kącik ust znowu mierząc jją wzrokiem>

Malia O'Brien - 18-03-14 23:37:28

Spokojnie... Cóż, może to zwiastować burzę. Czym dłuższa cisza, tym groźniejsza burza. <rozgląda się dookoła, chcąc się upewnić, że nie ma nikogo w pobliżu> Nie mam tatuaża, jestem łowcą z treningu. I nie specjalizuję się w jednej rasie, poluję na wszystko. A Ty? <przygryza delikatnie wargę>

Dean Winchester - 18-03-14 23:44:39

Tak samo. <odpowiedział wkładając dłonie do kiszeni kurtki> Więc to dzięki swojemu ojcu jesteś łowczynią? Bo coś musiało cie skłonić do treningów.  <popatrzył na nią pytająco>
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Malia O'Brien - 18-03-14 23:58:09

(Mi też się już kleją, dokończymy jutro ;) Dobranoc :*)

I po części mamy... Ale przede wszystkim tacie zawdzięczam teraz bycie łowcą. <spuszcza głowę, po chwili prostując się z uśmiechem na ustach> A on zawdzięcza tym swoją śmierć. <dodaje ciszej, wstrzymując na moment powietrze> Zgaduję, że Ciebie też szkolił ojciec.

Dean Winchester - 19-03-14 08:17:00

<usłyszał jej uwagę, jednak wolił nie drążyć tematu> Tak. Ojciec. <odparł lakonicznie> Mnie i moją rodzinę znasz jedynie z nazwiska? <uniósł brew> Wolę wiedzieć, czy powinienem się ciebie bać <wytłumaczył i zaśmiał się pod nosem>

Malia O'Brien - 19-03-14 11:34:45

Słyszałam wasze nazwisko przy powieściach o bardzo dobrych łowcach nadnaturalnych. Czy to prawda? <marszczy nieco zabawnie nos> Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Nie atakuję łowców. <kiwa poważnie głową, zaciskając wargi w uśmiechu>

Dean Winchester - 19-03-14 12:06:19

<wzruszył ramionami> Skoro są o nas powieści to musi to być prawda <odparł nieskromnie rozkładając bezradnie ręce> Nie o to mi chodziło. <przewrócił oczami> Z resztą nieważne <oparł się bokiem o ścianę krzyżując ręce na klatce piersiowej> Więc... poznalas tu juz kogos? Oprócz mnie oczywiście. <uśmiechnął sie szeoroko>

Malia O'Brien - 19-03-14 16:20:33

Dobrze, że nie chodziły pogłoski o Twojej skromności, panie Winchester. <mierzy go wzrokiem, nie mogąc powstrzymać garnącego się na usta uśmiechu> Czyżby chodziło o to, czy... przypadkiem nie jestem jakąś istotą nadnaturalną? <unosi sceptycznie brwi, przygryzając delikatnie wargę> Jeśli o to chodziło, to nie... nie jestem. <mówi zupełnie poważnie, zachowując kamienną twarz> Poznałam jeszcze pewną Jo. Na razie to tyle... nie ma się co dziwić, mieszkam tutaj od dwóch dni.

Dean Winchester - 19-03-14 16:29:13

No proszę...Jo. <uniósł kąciki ust> Poznasz więcej osób. Ludzie są tu wyjątkowo... otwarci. <kiwnął głową i przygryzł lekko dolną wargę>
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Malia O'Brien - 19-03-14 16:45:17

Uhm, skoro tak mówisz to... pewnie jest to prawda. <mówi ostrożnie, powoli. Przenosi na chwilę wzrok na przestrzeń przed nimi, po czym wraca nim do jego twarzy> Mogę się spytać jak Ci się tutaj, na razie, podoba?

(Ja dzisiaj też nie mam zbytnio czasu :/ Muszę w końcu zacząć obraz malować, pouczyć się, a później na trening jeszcze jadę... Wracam ok. 20:30 - 20:45, także chyba nie zabiorę Malii ;))

Dean Winchester - 19-03-14 18:34:24

Jest ok. <ułożył usta w podkówkę> No wiesz, nie można narzekać na nudę. Raz na czas zamykają cię bezpodstawnie w wariatkowie, czasem wypadają też niezłe imprezy z prochami... <uśmiechnął się szeroko> Tak. Jestem poważny. <puścił jej oczko>
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Malia O'Brien - 19-03-14 21:00:34

<Słucha go, niekontrolowanie uchylając nieco usta; dopiero po chwili szybko zaciska wargi> Wariatkowo... Okay, ale jeśli te imprezy są naprawdę niezłe to... raczej to przyćmiewa wszystko. <śmieje się pod nosem, przeczesując włosy dłonią; zaczesuje je do tyłu> Nie twierdzę, że nie jesteś. Wyglądasz na naprawdę poważnego. <uśmiecha się w ten swój sposób>

Dean Winchester - 19-03-14 21:06:54

<przejechał końcem języka po swojej dolnej wardze po chwili uśmiechając się czarująco> Więc, Lio, byłaś już w jakimś barze w okolicy? <uniósł pytająco brwi>

Malia O'Brien - 19-03-14 21:12:48

Lio? Whoaa... dawno mnie nikt tak nie nazywał. <kręci rozbawiona głową, naciągając bardziej na dłonie rękawy kurtki> Byłam jedynie Bree's. Ale z chęcią poznam jakiś inny lokal, w miłym towarzystwie. <przesuwa opuszką kciuka po swojej dolnej wardze, spoglądając na niego>

Dean Winchester - 19-03-14 21:15:07

Ok, możemy iść do mojego ulubionego baru. <kiwnął głową z przekonaniem> Ale wiesz, będziesz musiała to gdzieś schować. <uśmiechnął się szeroko wskazując głową na jej łuk>

Malia O'Brien - 19-03-14 21:18:16

Ulubionego baru, huh? Brzmi ciekawie, nie powiem. <spuszcza na chwilę głowę, następnie prostując się z zadziornym uśmiechem na ustach> Tak, przydałoby się to gdzieś schować... Możemy najpierw podskoczyć pod mój dom? To zajmie tylko kilka sekund, obiecuję! <przykłada dłoń do serca, starając się nie roześmiać>

Dean Winchester - 19-03-14 21:21:20

A mam jakiś wybór? <rozłożył bezradnie ręce> Prowadź <wskazał dłonią na "wyjście" z ruin>

Malia O'Brien - 19-03-14 21:27:52

Znając moją upartą naturę, to nie. Nie masz wyboru, przepraszam. <robi smutną minkę, przechylając lekko głowę w bok> Już się robi, szefie. <chwyta łuk, sakwę z strzałami i wraz z Deanem opuszcza tereny ruin>

Hazel Jackson - 02-04-14 23:02:28

<Odzyskuję przytomność i rozglądam się. Znajduję się na świeżym powietrzu, w środku jakichś ruin. To pierwsze co zauważam. Druga rzecz - jestem przywiązana do krzesła. Trzecia - tyłem do mnie stoi Kayla mieszając coś.>
Czego ode mnie chcesz? <warczę w jej stronę, próbując oswobodzić ręce. Bezskutecznie. W dodatku czuję jakby się paliły. No tak - tojad. Czyli moja teoria się potwierdziła. Jestem wilkołakiem... Widzę , że Kayla odwraca się do mnie.>
Od ciebie? <śmieje się cicho.> Od ciebie nie chcę niczego. Chcę ci pomóc. <kiwa głową z przekonaniem i podchodzi do miejsca obok mnie.
Zerkam tam kątem oka i wciągam gwałtownie powietrze. Obok mnie na krześle jest przywiązana kolejna dziewczyna. Jest nieprzytomna, ale nie widzę żadnych ran.>
Pomóc? <prycham, wciąż obserwując nieprzytomną dziewczynę.> Porywając mnie?
<Kayla nie odpowiada. Obserwuję ją i widzę, że wyjmuje pudełeczko z jakąś maścią. Smaruje nią czoło nieprzytomnej dziewczyny, mrucząc coś po łacińsku. Dopiero po chwili orientuję się że są to zaklęcia. A więc czarownica. Próbuję się wyszarpać z więzów, ale to tylko pogarsza sprawę. Nadgarstki palą mnie żywym ogniem, i po chwili z moich ust dobywa się cichy krzyk.
Czarownica przestaje odmawiać zaklęcia i spogląda na mnie z niesmakiem. Wzdycha i odchodzi od dziewczyny. Podchodzi do mnie, i teraz to mi smaruje czoło tą dziwną maścią. Odrzucam głowę w tył, ale Kayla już zdążyła zrobić swoje. Teraz staje pomiędzy nami i unosi ręce. Przymyka oczy i coraz szybciej odmawia zaklęcia, i coraz głośniej. Wokół nas wzmaga się potężny wiatr, sypiący mi w oczy piach. Przez chwilę uparcie trzymam je otwarte i patrzę na czarownicę, ale w końcu nie wytrzymuję i zaciskam powieki.
Po kilku minutach, a może nawet kilkunastu, w końcu wszystko ustaje. Uchylam powieki i rozglądam się wokoło. Wszystko już jest spokojne... oprócz tego że obok siebie, zamiast tamtej dziewczyny widzę samą siebie. Chwila. Spoglądam na swoje ciało i z zaskoczeniem stwierdzam że jestem w ciele tej drugiej. Otwieram szeroko oczy i przenoszę wzrok na Kaylę.>
Co.. co ty zrobiłaś? <wyduszam z siebie; mój głos teraz brzmi inaczej.>
<Czarownica spogląda na mnie i unosi kącik ust w zwycięskim uśmieszku.> Dałam ci nowe ciało. <kiwa głową.> Uwierz mi, to ci się przyda. Po pierwsze - teraz to nie ty zamordowałaś Hannah, tylko... <spogląda na mnie.. ją.> Ona <dokańcza kiwając głową.>
Ale dlaczego? <dopytuję się.>
To jest nieodwracalne. <uprzedza mnie, ignorując pytanie.> Więc.. nawet nie próbuj wrócić do tamtej <wskazuje głową ciało i wyciąga zza paska nóż. Biorę głęboki oddech i otwieram szerzej oczy.> Ale tak dla pewności... <mówi i wbija nóż w moje.. jej serce.
Przygryzam wargę. Okropnie jest patrzeć na swoją własną śmierć... a właściwie już nie własną. Boże. Zaciska powieki i odwracam głowę. Po chwili czuję jak Kayla rozcina moje więzy. Natychmiast zrywam się na równe nogi i rozglądam gorączkowo, ale nikogo już nie ma. Ciało i czarownica zniknęły.
Przełykam ślinę i osuwam się na kolana. Siedzę w takiej pozycji przez kilka minut.. może godzin. Po czym się podnoszę. Sam będzie wiedział co robić. Jasne że będzie wiedział. Jest łowcą, zna się na tym lepiej ode mnie. Na pewno zna kogoś kto to odwróci. Mówiąc sobie w głowie, na pocieszenie, te słowa, ruszam z powrotem do miasta.>

Tomas Torees - 03-04-14 17:37:08

*przyjeżdżał autem i dostrzegł ruiny, a że nie miał określonego celu podróży postanowił przyjrzeć się temu z bliska. Zaparkował gdzieś na poboczu auto i wszedł pod górę w stronę zamku. Gdy już był na miejscu rozejrzał się dookoła**

Tomas Torees - 04-04-14 15:36:23

*wczoraj:po jakimś czasie wrócił do samochodu i odjechał*

Vanessa Blackbird - 09-04-14 22:14:41

<Staje u podnóża zamku i chwilę go obserwuje, po czym pojawia się na szczycie. Siada po turecku na wieży i podpierając dłońmi twarz, obserwuje wzburzone morze.>

Vanessa Blackbird - 10-04-14 14:57:43

<Kiedy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości drgnęła zaskoczona i wyjęła telefon z kieszeni. Zaśmiała się pod nosem i go schowała, po czym pojawiła się u podnóża zamku i zaczęła iść przed siebie>

Vanessa Blackbird - 12-04-14 17:13:26

<Pojawia się na szczycie zamku i niebezpiecznie się zachwiała, czując silny wiatr. Stanęła na obu nogach i odzyskała równowagę. Czując, jak jej włosy rozwiewa wicher, bezwiednie się uśmiechnęła i rozłożyła ręce na boki. Zamknęła oczy i przez chwilę tak stała, śmiejąc się do siebie, po czym usiadła i cały czas się uśmiechając patrzyła w morze, czekając na zachód>

Vanessa Blackbird - 12-04-14 19:02:23

<Znudzona widokiem wstaje, otrzepuje ubrania z kurzu i znika>

Miranda McGuinness - 17-04-14 00:35:48

< Zaparkowała u podnóża góry i zaczęła spacerować najspokojniej w świecie. Palce ją świerzbiły ponieważ nie miała przy sobie ani jednego papierosa >

Miranda McGuinness - 17-04-14 21:45:34

< odjechała >

Sam Winchester - 20-04-14 23:28:51

<Przychodzę nad ruiny zamku. Gdy już tutaj jestem, siadam na jednym z prawie całkowicie zburzonych murków. Siedzę tak w zamyśleniu, jakbym czekał aż nagle spadnie gwiazda z nieba, dzięki której znów byłoby między mną a Hazel tak jak jeszcze przed kilkoma dniami.>

Sam Winchester - 21-04-14 00:21:36

<Po dłuższej chwili namysłu wpadam na pewien pomysł. Muszę coś zrobić. Alice straci przeze mnie Deana, jeśli Tatia mnie oszukała. Nie mogę pozwolić by straciła też Avery. Przypominam sobie o pewnej czarownicy... Jednej z tych dobrych, która ma u mnie dług wdzięczności. W dodatku muszę przyznać, że jest cholernie dobra w tym co robi. Z tego co wiem, mieszka w Nowym Orleanie. Uśmiecham się i odchodzę z ruin zamku szukając na telefonie numeru do Clarisse.>

Vanessa Blackbird - 21-04-14 14:19:27

<Pojawia się na szczycie zamku, siada po turecku i gdy czuje lekką bryzę powiewającą na jej twarz, leniwie się uśmiecha i wpatruje w morze>

Vanessa Blackbird - 21-04-14 20:02:02

<Obserwuje zachód słońca, przy okazji pisząc kilka sms-ów. Gdy się kończy, patrzy na zegarek, wstaje, otrzepuje ubrania i znika.>

Vanessa Blackbird - 22-04-14 22:45:38

<Pojawia się na zamku. Tym razem jednak nie ma nastroju do podziwiania widoku, więc tylko siada w jakiejś starej komnacie i wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt, rozmyśla nad wszystkim>

Vanessa Blackbird - 22-04-14 23:43:31

<Siedzi odpisując na kilka smsów. Nie zważa na padający deszcz, jednak po chwili wzdycha, wstaje, otrzepuje się z brudu i znika>

Katherine Pierce - 29-04-14 19:49:47

*Zaprowadzila go do samych ruin*

Pierre Floyd - 29-04-14 19:52:58

<Przez całą drogę odzywał się bardzo rzadko, za każdym razem pytał ją o samopoczucie. Gdy doszli do miejsca odetchnął z ulgą, widząc, że to miejsce jest prawdziwe. Wyciągnął z kieszeni spodni iphone'a i zrobił kilka zdjęć zamkowi, powoli chodząc pomiędzy skałami i murami.>
Czy.. orientujesz się w historii tego miasteczka? <Spytał po chwili, zastanawiając się, czy będzie tego żałował>

Katherine Pierce - 29-04-14 19:56:43

Tak,czytałam gdzieś o niej*Skłamała,nie mogła mu powiedzieć że sama przecież to wszystko przeżyła,nie uwierzyłby.Zaczęła mu opowiadać o ich założycielach itd. oczywiście wszystko było zgodne z prawdą*

Pierre Floyd - 29-04-14 19:58:15

To co mówisz wydaje się prawdziwe <Powiedział kilka minut po tym jak skończyła mówić. Te słowa przeszły przez jego gardło bardzo niechętnie. Usiadł na jakimś murku i spojrzał na niebo>
Co tutaj robisz? Pracujesz? Jacyś znajomi?

Lydia Carter - 29-04-14 20:00:12

<przychodzi z Isaaciem do ruin, nadal ściskając delikatnie jego dłoń. Wzrokiem błądzi po okolicach, uśmiechając się szeroko i dziewczęco. W końcu się zatrzymuje, stając przodem do chłopaka> I jak się podoba? <unosi nikle prawą brew, przygryzając delikatnie policzek od środka; unosi spojrzenie swoich tęczówek do jego oczu, nie przestając się uśmiechać>

Katherine Pierce - 29-04-14 20:03:39

Pierre Floyd napisał:

To co mówisz wydaje się prawdziwe <Powiedział kilka minut po tym jak skończyła mówić. Te słowa przeszły przez jego gardło bardzo niechętnie. Usiadł na jakimś murku i spojrzał na niebo>
Co tutaj robisz? Pracujesz? Jacyś znajomi?

Mieszkam,już dość długi czas.*Powiedziała* Nie ,nie pracuję.Wychowuję córkę,to znaczy ona teraz wyjechała  do innej szkoły,do Paryża*Uniosła lekko kącik ust*

Pierre Floyd - 29-04-14 20:05:48

Katherine Pierce napisał:

Pierre Floyd napisał:

To co mówisz wydaje się prawdziwe <Powiedział kilka minut po tym jak skończyła mówić. Te słowa przeszły przez jego gardło bardzo niechętnie. Usiadł na jakimś murku i spojrzał na niebo>
Co tutaj robisz? Pracujesz? Jacyś znajomi?

Mieszkam,już dość długi czas.*Powiedziała* Nie ,nie pracuję.Wychowuję córkę,to znaczy ona teraz wyjechała  do innej szkoły,do Paryża*Uniosła lekko kącik ust*

<Zakrztusił się swoją śliną i zaczął kaszleć. Spojrzał na nią z załzawionymi oczami.> Córkę w szkole? Ile ona ma.. Ile ty miałaś lat? <Zaczął niezgrabnie zadawać pytania, których miał dużo. Dopiero po krótkim upływie czasu dotarło do niego, że być moze nijaka Katherine wymyśliła sobie ową córkę>

Katherine Pierce - 29-04-14 20:07:52

Uhm nie wnikaj *Nie chciała by chłopak dostał jeszcze zawału*Pokazałabym ci coś na znak że mówię prawdę o tym wszystkim ale...nie chce żebyś dostał jakiegoś zawału *Uśmiechnęła się mówiąc pewnie*

Pierre Floyd - 29-04-14 20:10:21

Katherine Pierce napisał:

Uhm nie wnikaj *Nie chciała by chłopak dostał jeszcze zawału*Pokazałabym ci coś na znak że mówię prawdę o tym wszystkim ale...nie chce żebyś dostał jakieś zawału *Uśmiechnęła się mówiąc pewnie*

Moi rodzice są lekarzami i uwierz nie można dostać zawału w wieku 19 lat <Powiedział tym razem cierpliwie i od razu dotarło do niego to co powiedział>
Przynajmniej Ci przybrani. Jakiś chłopak? Mężczyzna? Opiekun? <Uniósł brwi do góry i po chwili z jego ust wydobyło się całkiem niekontrolowanie jedno słowo> Psychiatra?

Katherine Pierce - 29-04-14 20:11:49

*Spojrzała na niego jak na wariata*Ey..bo jeszcze pomyśle że upadłeś na głowę *Usiadła na kamieniu i odrzuciła loki do tyłu*

Pierre Floyd - 29-04-14 20:16:10

Katherine Pierce napisał:

*Spojrzała na niego jak na wariata*Ey..bo jeszcze pomyśle że upadłeś na głowę *Usiadła na kamieniu i odrzuciła loki do tyłu*

Pewnie, bo masz powód <Zagwizdał pod nosem jakąś francuską melodyjkę tylko po to by coś powiedzieć, czy zrobić. Od dziecka cierpiał na nadpobudliwość. Podrapał się niewinnie po szyi>
Dzięki za... fascynującą pogawędkę <mruknął na odchodne i pomachał jej, odchodząc>

Katherine Pierce - 29-04-14 20:17:22

*Przewróciła oczami i również wyszła*

Isaac Lahey - 29-04-14 20:26:55

Lydia Carter napisał:

<przychodzi z Isaaciem do ruin, nadal ściskając delikatnie jego dłoń. Wzrokiem błądzi po okolicach, uśmiechając się szeroko i dziewczęco. W końcu się zatrzymuje, stając przodem do chłopaka> I jak się podoba? <unosi nikle prawą brew, przygryzając delikatnie policzek od środka; unosi spojrzenie swoich tęczówek do jego oczu, nie przestając się uśmiechać>

*Puszcza rękę Lydii i przygląda się uważnie widokowi, po czym zachodzi ją od tyłu i obejmuje, szepcząc do jej ucha*
Jesteś piękna *uśmiechnął się szeroko i trącił nosem o jej prawy policzek*

Avery Saltzman - 29-04-14 21:31:11

L y d i a
<czując, jak obejmuje ją od tyłu, poszerza mimowolnie swój uśmiech i przymyka powieki, rozkoszując się chwilą> Ty za to jesteś niesamowicie przystojny i szarmancki. <mruczy cicho, przygryzając delikatnie wargę i opierając wygodniej głowę o jego tors>

Isaac Lahey - 30-04-14 17:05:53

*ostrożnie odgarnia jej włosy na lewe ramię i muska jej szyję swoimi ustami, uśmiechając się przy tym*
Tak bardzo  Cię kocham *mruknął, spoglądając przed siebei* jak tu pierwszy raz mieszkałem to było moje ulubione miejsce *powiedział z usmiechem ponownie całując jej kark*

Isaac Lahey - 02-05-14 20:55:32

*żegna się z Lydią i idzie do lasu, gdzie przemienia się w wilka*

Red Coat - 30-05-14 20:16:50

<pojawia się z Alice w opuszczonych celach ruin dawnego zamku. Wsadza ją do jednego z małych, ciemnych pomieszczeń, do których nie dochodzi żadne światło, zamyka drzwi i znika>

Alice Cavercius - 30-05-14 20:37:59

<budzi się po dłuższej chwili, zagryzając wargę z bólu. Opiera się o chłodną ścianę i przykłada rękę do rany na brzuchu. Po chwili odsuwa dłoń, która lepi się od krwi. W powietrzu czuje jej metaliczny zapach. Nie widziała nic, było za ciemno. Skuliła się i schowała twarz w dłoniach. Jej mały Toby. Nie mogła wyrzucić z pamięci tego, co widziała. Wtarła łzy z policzków i wyciągnęła z kieszeni telefon, chcąc chociaż trochę oświetlić wyświetlaczem pomieszczenie. Wtedy zobaczyła smsa od Deana. Leki nadal działały i musiała minąć chwila, zanim literki przestały się rozmywać i odczytała wiadomość. Nic już nie rozumiała. Przepraszał ją, a chwilę wcześniej mówił, że nie chce Tobiego,że mu nie zależy. O co w tym wszystkim chodziło. Wybrała numer do chłopaka i drżącą dłonią przyłożyła telefon do ucha, czekając na sygnał. Drugą dłonią cały czas uciskała ranę. Robiło jej się coraz zimno, drżała, nie mogąc tego powstrzymać>

Dean Winchester - 30-05-14 22:54:26

<Przyjechał pod ruiny i od razu po wyjściu z samochodu, otworzył bagażnik. Wyjął z niego latarkę i wsadził za pasek pistolet. Zamknął samochód i oświetlając sobie drogę latarką, zaczął przemierzać ruiny. W pewnym momencie zauważył zejście w dół. Trudno to było nazwać schodami. Zszedł na dół> Alice! <wołał co jakiś czas, aż zauważył zamkniętą, trochę podburzoną celę. Poświecił latarką i za kratami zauważył dziewczynę. Odetchnął cicho z ulgą i dopadł krat. Sprawnie wyważył drzwi, których zawiasy były już od lat zardzewiałe. Ponownie się zdenerwował, gdy zobaczył, że Al jest mocno poturbowana> Al, co ci się stało...? <zapytał, delikatnie ujmując jej brodę w dwa palce, aby na niego popatrzyła>

Alice Cavercius - 30-05-14 23:15:42

<zmrużyła oczy od zbyt intensywnego światła i po chwili popatrzyła się na niego niewyraźnym wzrokiem> Dean? <spytała cicho i zamknęła oczy, oddychając głęboko> Łowca <odpowiedziała krotko na jego pytanie i skrzywiła się> On... widziałam, jak zabijał Tobiego. Chciał zabić ciebie <wyszeptała i zadrżała na to wspomnienie. Ponownie zamknęła oczy> Gdzie jest Toby? Naprawdę nic mu nie jest?

Dean Winchester - 30-05-14 23:21:08

Jak to: łowca? <zapytał ze zdziwieniem, unosząc brew> Musiałaś mieć halucynacje, czy coś. Toby ma się dobrze, zostawiłem go u Sama. <uśmiechnął się do niej pocieszająco kątem ust. Po chwili ostrożnie wziął ją na ręce i poszedł w stronę samochodu> Zawiozę cię do szpitala. <oznajmił>

Alice Cavercius - 30-05-14 23:34:34

<gdy ją podniósł, skrzywiła się lekko z bólu, ale nie był on już tak silny jak na początku. Teraz czuła już tylko okropne zmęczenie. Ale na szczęście Tobiemu nic nie było. Co za ulga. Ale wciąż nie mogła zapomnieć jak tamten psychopata uderza główką dziecka o stół, potem je rozcina... zadrżała i schowała głowę w zagłębieniu szyi Deana> Nie, tylko nie szpital, proszę <powiedziała z trudem, zamykając oczy> Jedźmy do domu, poradzę sobie <do domu, do Tobiego. Musiała go zobaczyć>

Dean Winchester - 30-05-14 23:44:05

Jasne. Do domu. <powtórzył, a kiedy dotarli do samochodu, Dean ułożył Alice na tylnym siedzeniu. Usiadł przed kierownicą i odjechał>

Katherine Pierce - 30-06-14 20:21:56

* Spacerujac tak postanowila wejsc na teren w ktorym byly pozostalosci po zamku.Rozejrzala sie przez chwile,nie widzac nikogo usiadla na jednym z kamieni i odgarnela kosmyk wlosow za ucho.Zalozyla rece na piersi przymykajac lekko oczy i relaksujac sie*

Jim Moriarty - 30-06-14 20:40:26

<Po chwili spaceru dotarł do ruin jakiegoś zamku. Zaczął powoli spacerować z dłońmi w kieszeniach gdy nagle natknął się na nieznajomą kobietę. Z poważną miną do niej podszedł leniwym krokiem i usiadł obok.> Może to dziwne, ale nie lubię takich miejsc. Wolę miejsca tłoczne... Tętniące życiem, które w dzisiejszych czasach jest tak cenne. <powiedział i cicho westchnął nie przestając żuć gumy.> Można je stracić na wiele różnych sposobów. <dodał i wyjął dłonie z kieszeni. Złożył je w tipi zaraz przed swoimi ustami.>

Katherine Pierce - 30-06-14 20:44:17

*Siedzac i rozmyslajac uslyszala czyjs glos. Przez chwile jeszcze nic nie mowila * Hmm...wiec dlaczego tutaj przychodzisz?*Spytala od razu nie zastanawiajac sie i splotla swoje dlonie patrzac na nie* Sadze ze czasami warto sie wyciszyc i przyjsc do takich miejsc* Stwierdzila i spojrzala na chlopaka po raz pierwszy*

Jim Moriarty - 30-06-14 21:02:17

Bo mi się nudzi. <odpowiedział jakby to było oczywiste i wzruszył ramionami.> To miasteczko jest czasem bardzo nudne... Za nudne. <dodał i powoli zrobił balona z miętowej gumy, którą w tym czasie żuł.> Nie dla mnie. Ale jak już mówiłem nudziło mi się w domu. A nie chciałem iść gdzieś gdzie muszę udawać miłego. Gdzieś gdzie mogę być sobą. <stwierdził i wzniósł oczy ku górze z wyraźną irytacją. Czemu akurat gdy chciał pobyć sam na świeżym powietrzu musiał kogoś spotkać... Kogoś zapewne nadnaturalnego.> Kim jesteś? Nie chodzi mi tu o imię. <powiedział z przekonaniem. Strzelał. Przecież dziewczyna mogła nie wiedzieć kompletnie nic o świecie nadnaturalnym.>

Katherine Pierce - 30-06-14 21:08:26

Uh...pamietaj ze to ty pierwszy przyszedles* Podkreslila gdy uslyszala jego mysli.Odrzucila wlosy do tylu patrzac w jeden punkt przez chwile* Nie za predko przechodzimy do nadnaturalnosci?*Bardziej w sumie stwierdzila niz spytala* Nawet nie wiem jak masz na imie,ale wiem ze jestes moim przeciwienstwem jesli chodzi o nadnaturalnosc* Wyprostowala sie i zalozyla noge na noge*

Jim Moriarty - 30-06-14 21:20:34

<Słysząc jej pierwsze słowa, popatrzył na kobietę ze zdziwieniem. Po chwili jednak prychnął.> Aniołek. <stwierdził i wywrócił oczami.> Jak ja nienawidzę takich jak ty... <dodał po chwili i zacisnął dłonie w pięści. Mówił prawdę. Nigdy nie lubił aniołów, gardził nimi... Nie tylko dlatego, że uważał iż Sherlock stoi po stronie aniołków takich jak ona.>

Katherine Pierce - 30-06-14 21:31:42

I nawzajem* Prychnela i przewrocila oczami* Wcale nie jestes lepszy.Jestes marna kopia Lucyfera ktory i tak ma was wszystkich w du*ie.* Stwierdzila jakby to bylo oczywiste* Jednym slowem:zalosni* Powiedziala wyraznie usmiechajac sie zadziornie*

Jim Moriarty - 30-06-14 21:56:42

Marną?! <podniósł głos i zaśmiał się z niedowierzaniem.> Po pierwsze, nie jestem kopią... Po drugie Lucyfer nigdy nie zrobił nic takiego jak ja. Nigdy. Przez cały czas gnije w klatce. Marnuje się, gdy po ziemi chodzą demony takie jak ja. Geniusze zła. Kryminaliści. <powiedział i zacisnął usta w cienką linię, coraz bardziej zaciskając dłonie w pięści.> W świecie zamkniętych pokoi, człowiek z kluczem jest królem. <przerwał i cicho westchnął.> And honey, you should see me in a crown. <dodał. http://static.tumblr.com/xgibhmv/KdQmau1e9/honey_you_should_see_me_in_a_crown.gif Zaraz po powiedzeniu tych słów, uśmiechnął się sarkastycznie.>

Katherine Pierce - 30-06-14 22:06:03

No tak,od razu moglam sie domyslic ze jestes juz w sumie kolejnym w tym miescie zapatrzonym w siebie dupkiem* Powiedziala unoszac kacik ust i przewracajac oczami* I powiem ci ze wcale mnie to nie dziwi,nie jestes ani troche orginalem wiec przestan sie wymadrzac i opowiadac jakies bzdury bo kazdy glupi by wiedzial ze i tak nic nie potrafisz

Jim Moriarty - 30-06-14 22:13:25

<Słysząc jej słowa wybuchnął melodyjnym śmiechem. Przejechał dłonią po twarzy i przygładził włosy.> Zawsze lubiłem słuchać wyuzdanych z najmniejszego palca opowieści o mnie. <westchnął z rozbawieniem i przejechał kciukiem po dolnej wardze.> Ale mimo wszystko, dziwię się, że to powiedziałaś. Mało ludzi ze mną zadziera. A co dopiero niewinna kobieta. Anielica... <powiedział i zacisnął wargi w cienką linię, nie ukrywając wyraźnego rozbawienia tą sytuacją.>

Katherine Pierce - 30-06-14 22:32:27

Niewinna kobieta* Parsknela smiechem* Kochany chyba nie wiesz calkowicie z kim ty rozmawiasz.Ale masz u mnie plusa za poczucie humoru * Puscila mu oczko rozbawiona* to raczej tobie radze uwazac,nie znasz mnie*

Jim Moriarty - 30-06-14 22:38:56

Wiem tylko tyle, że rozmawiam z aniołkiem. Tyle mi wystarczy, by poskładać fakty. <powiedział pozornie niewinnym i szczerym głosem.> Chyba nie chcę poznawać. Przykro mi. Ale... <przerwał przez chwilę nasłuchując> Ty także mnie nie znasz. Nie wiesz do czego jestem zdolny. Nie znasz moich umiejętności... <przymknął oczy i westchnął z wyraźną irytacją. Po chwili wstał.> Miło było, ale... Nasza rozmowa jest nudna. <stwierdził i nieznacznie uniósł lewy kącik ust, wykrzywiając je w ironicznym uśmiechu.> Ciao. <zaśmiał się i rozpłynął się w powietrzu.>

Katherine Pierce - 30-06-14 22:46:55

Dupek* Mruknela za nim nadal siedzac na kamieniu.Po chwili polozyla sie na trawie i wpatrywala w gwiazdy.Po jakims czasie zasnela .Spala do samego rana lezac na trawie a jej wlosy byly "rozlozone" na ziemi jakby do zdjecia*

Daniel Lorenc - 01-07-14 14:17:36

*Po tym jak poprzednio na swojej wycieczce ktoś oblał go kawą postanowił wybrać się w trochę jego zdaniem bardziej odludne miejsce. Takie o którym chyba mało kto pamięta? No chyba że turyści. Postanowił najpierw rozejrzeć się po okolicy poobserwować i znaleźć najciekawsze miejsce. Ruszył zatem na ruiny wieży powoli stawiał każdy krok bo nigdy nie wiadomo co może się stać udało mi się znaleźć jeszcze nie zniszczone kamienne schody prowadzące właśnie na górę wszedł na nią i ponownie zacząwszy obserwować okolicę wyciągną jak to miał w zwyczaju swój telefon podłączył do niego słuchawki puścił sobie muzykę szybko przy tym wkładając słuchawkę do lewego i prawego ucha.*

Katherine Pierce - 01-07-14 14:27:01

* Po chwili uniosla powieki i podniosla sie do pozycji siedzacej.Poprawila swoje wlosy i rozejrzala sie dookola.Po pewnym czasie ,gdy tak sie rozgladala zauwazyla nieznajomego chlopaka.Przez chwile zastanawiala sie czy do niego podejsc.W ostatecznosci weszla po schodkach na gore uwazajac by przypadkiem sie nie potknac* Hey...mozna dotrzymac towarzystwa?* Szepnela troche niesmialo*

Daniel Lorenc - 01-07-14 14:44:06

*Chłopak rozglądał się cały czas po okolicy nagle dostrzegł idącą w stronę wieży osobę. Z początku nie przeją się tym zbytnio jednak gdy powoli wchodziła na górę chłopak odwrócił się by zobaczyć jakie ma ta osoba zamiary. Gdy usłyszał ciche słowa wydobywające się z ust kobiety chłopak uśmiechną się i odpowiedział* Jasne że tak śmiało *Powiedział to pewnie odwracają się przy tym z powrotem w drugą stronę*
Co cię tutaj sprowadza *Dodał opierając swoje ręce o mur/barierkę wieży.*

Katherine Pierce - 01-07-14 15:00:51

* Usmiechnela sie delikatnie i podeszla do niego opierajac sie rowniez o barierke* To znaczy...lubie po prostu takie miejsca,mozna sie wyciszyc.Tak po za tym jestem Katherine* Uniosla kacik ust i wyciagnela w jego strone reke*

Daniel Lorenc - 01-07-14 15:10:29

*Chłopak zamyślony nie odwracał wzroku od jednego miejsca czasami jednak spoglądał przysłowiowym jednym okiem na słońce. Po chwili zamyślenia i obserwowania dokładnie jednego miejsca Daniel ocknął się popatrzył się w stronę nieznajomej osoby i oznajmił*
Tak można. *Po chwili również przedstawił się.* Daniel jestem miło mi.

Katherine Pierce - 01-07-14 15:17:23

Mi rowniez milo cie poznac* Usmiechnela sie delikatnie i spojrzala na chlopaka* Pewnie od niedawna tutaj mieszkasz...bedziesz zly gdy pomine te nudne,rutynowe pytania?*Powiedziala lekko rozbawiona*

Daniel Lorenc - 01-07-14 15:53:35

*Chłopak ponownie rozejrzał się po okolicy poprawiając przy tym swoje włosy wyją z kieszeni swój telefon z ciszył trochę muzykę i wyją prawą słuchawkę po czym spojrzał na Katharine* Możesz powtórzyć? Miałem głośno muzykę i prawie nic nie usłyszałem * Ponownie schował telefon do kieszeni spojrzał tylko przed tym która jest godzina i czy nie ma żadnych nowych wiadomości.

Katherine Pierce - 01-07-14 16:25:53

*. Usmiechnelam sie* Pytalam sie czy noge pominac te rutynowe pytania* Powiedziala smiejac sie lekko* A co ciekawego sluchasz?* Spytala z zainteresowaniem odgarniajac kosmyk wlosow za ucho*

Daniel Lorenc - 01-07-14 18:52:57

*Chłopak poprawił ponownie swoje włosy i skierował głowę w stronę Katherine.* Tak możesz pominąć te pytania. Szczerze i tak nie wiedziałbym co też odpowiedzieć albo skończyło by się to na ,,Jest dobrze'' albo ,,Fajnie'' tak mi się przynajmniej wydaje. * Chłopak uśmiechną się i skierował z powrotem głowę przed siebie odpowiadając jeszcze na pytanie odnośnie muzyki* Wiesz słucham aktualnie wszystkiego co mi wpadnie do telefonu. Tak naprawdę nie znam większości tych utworów. *Daniel zaśmiał się cicho pod nosem.*

Katherine Pierce - 01-07-14 18:58:18

*Zasmiala sie slyszac slowa chlopaka i spojrzala w dol opierajac sie o barierke* Rozumiem,znasz choc troche to miasteczko?* Spytala po chwili unoszac kacik ust do gory i siadajac na jednym z kamieni*

Daniel Lorenc - 01-07-14 19:02:37

*Nie zmienił swojej pozycji nadal rozglądał się po okolicy* Znam nie jestem tutaj ,,nowy''. Chociaż tutejszych może trochę nie znam. W każdym razie oprowadzać mnie po mieście nie trzeba. *Uśmiechną się po czym założył kaptur na głowę*

Katherine Pierce - 01-07-14 19:13:20

To juz sie domyslilam* Powiedziala lekko rozbawiona odrzucajac wlosy do tylu* Zgaduje ze lubisz takie miejsca,prawda?* Spytala caly czas z delikatnym usmiechem na twarzy* Czy moze po prostu trafiles tutaj przypadkiem

Daniel Lorenc - 01-07-14 19:30:52

Wiesz gdy chciałem się przejść odpocząć w miejscu w którym jednak są ludzie w większych ilościach zostałem oblany kawą. Więc chyba od teraz nie przepadam za takimi miejscami. *Chłopak cicho zaśmiał się pod nosem. Po chwili jednak wyciągną telefon odblokował ekrany tylko po to by sprawdzić która jest godzina po tym szybko schował ponownie telefon do kieszeni.*

Katherine Pierce - 01-07-14 19:37:04

* Zasmiala sie rowniez delikatnie* Czyli widze ze zostales specjalnie potraktowany* Spojrzala na niego z lekkim rozbawieniem*Widac ze cie lubia*Uniosla kacik ust*

Daniel Lorenc - 01-07-14 20:01:16

Ja bym to raczej nazwał czystym przypadkiem. Chociaż kto to wie co siedziało tej osobie w głowie. *Chłopak co chwilę wyciąga telefon ze swojej kieszeni sprawdzając godzinę potem ponownie oczywiście go chowa.*

Katherine Pierce - 01-07-14 20:03:15

Coś się stało ? *Spojrzała na chłopaka uważnie widząc że co chwilę zerka na swój telefon*

Daniel Lorenc - 01-07-14 20:15:30

*Daniel ponownie zerkną na telefon po czym zwrócił swój wzrok na kobietę.* [b] Tylko sprawdzam co jakiś czas która jest godzina. W każdym razie czym się zajmujesz? *Chłopak zmienił szybko temat odwracając ponownie swój wzrok by móc porozglądać się po okolicy*

Katherine Pierce - 01-07-14 20:21:44

* Przez chwile byla powazna jednak po kilku sekundach znow uniosla kacik ust* Jesli chodzi o prace to nie mam.Z ciekawoscia sie spytam,czym sie interesujesz*Powiedziala z usmiechem* Nie chce byc niegrzeczna ani napastliwa ale na pewno wszystko w porzadku?* Spojrzala na twarz chlopaka*

Daniel Lorenc - 01-07-14 20:28:39

*Przez chwile zastanowił się co ma odpowiedzieć spuścił lekko głowę po chwili jednak podniósł ją do góry i z uśmiechem na twarzy odpowiedział.* Tak tak wszystko w porządku. Ja ja.. Czym się interesuje? A wiesz wszystkim i niczym może muzyką? Lubię śpiewać tak to jest to! *Powiedział to jąkając się przy tym gubiąc często słowa.*

Katherine Pierce - 01-07-14 20:36:43

* Uniosla kacik ust* Rozumiem.Ja rowniez interesuje sie muzyka...Uwielbiam spiewac i grac na pianinie* Usmiechnela sie sama na te mysl.* Moze kiedys mi cos zaspiewasz,z checia poslucham*Powiedziala i spojrzala na niego*

Daniel Lorenc - 01-07-14 20:50:55

*Chłopak opuścił głowę w dół uśmiechną się podnosząc wzrok na Katherine.* Jak będzie taka okazja to czemu nie. Ja mam jeszcze jedno pytanie.  Jeżeli nie pracujesz to co takiego robisz? *Zapytał z ciekawością opierając się o barierkę/murek wieży. Przy tym podnosząc głowę do góry jednocześnie ściągając swój kaptur. Daniel poprawił jeszcze szybko włosy i dodał* No teraz zamieniam się w słuch

Katherine Pierce - 01-07-14 20:58:57

Hmm...po prostu zyje.Zawsze zwiedzialam,podrozowalam ale pozniej osiadlam sie na stale juz tutaj i teraz tu zyje* Usmiechnela sie lekko rozbawiona* Zyje z dnia na dzien,beztrosko* Wzruszyla ramionami unoszac kacik ust i opierajac sie plecami o barierke caly czas spogladajac na chlopaka* A jak jest z toba?* Spytala odrzucajac wlosy do tylu*

Daniel Lorenc - 01-07-14 21:04:22

*Chłopak trochę nie chciał wierzyć w te opowieści więc ponownie spytał* [b] To z czego żyjesz jak się utrzymujesz? Chciałbym po prostu znać twój sposób na takie beztroskie życie. *Chłopak uśmiechną się szczerze po tym jak wydał z siebie pytanie.*

Katherine Pierce - 01-07-14 21:13:59

Hmm...odpowiem na to pytanie tak,wcale nie musze zarabiac jesli chce przezyc.Po prostu nie che ci powiedziec bo nie wiem czy wiesz o czyms takim* Uniosla kacik ust patrzac na niego*

Daniel Lorenc - 01-07-14 21:23:06

Wiesz co nie zrozumiałem w cale tego co właśnie do mnie powiedziałaś. *Zdziwiony i nadal ciekawy tego co Katherine robi dodaję.* Chyba możesz mi powiedzieć trochę przynajmniej przybliżyć to takie coś o którym wspomniałaś? * Usiadł sobie na ziemi i rękoma skierował swoje uszy w stronę kobiety na znak tego że zamienia się ponownie w słuch.*

Katherine Pierce - 01-07-14 21:31:04

* Zasmiala sie lekko i usiadla obok niego niedaleko.Zastanawiala sie po chwili czy cokolwiek powiedziec* Pewnie uznasz mnie za wariatke...Wierzysz na przyklad w duchy?'Istoty nie z tej ziemi? Niespokojne dusze?

Daniel Lorenc - 01-07-14 21:42:38

*Daniel chwilę się zastanowił nad odpowiedzią* Tak wieżę. *Zawahał się odpowiadając na to pytanie jednak słychać było w jego głosie szczerość. Założył ponownie kaptur wyciągną telefon sprawdził która godzina i ponownie go schował.*

Katherine Pierce - 01-07-14 21:47:24

Istnieja jeszcze inne rzeczy a raczej inne odoby nadprzyrodzone* szepnela i tu spojrzala na niego,na jego twarz*Mity o Draculi z jednej strony sa prawdziwe z drugiej strony nie...One istnieja,wampiry.Ale moga chodzic w dzien dzieki specjalnemu pierscieniowi lub bransoletce* Powiedziala* Sa jeszcze inne stworzenia:wilkolaki.Potrafia zabic wampira.Istnieja rowniez Demony a co z tym idzie Anioly* Tutaj tak jakby wskazala na siebie* Oraz czarownicy...*Mowiac to wszystko bardzo powoli starala sie by chlopak zrozumial.Z kazdym wymienionym stworzeniem zatrzymywala sie by Daniel wszystko sobie poukladal*Ale wiekszosc z nich jest przyjazna* Uniosla delikatnie kacik ust*

Daniel Lorenc - 01-07-14 22:03:23

*Chłopak chwilę się zastanawia i praktycznie wcale nie wzruszony układa sobie powoli to wszystko w swojej głowie. Zaczyna rozglądać się i szukać wzrokiem jakiegoś niewielkiego przedmiotu czy też zwykłego kamienia. W końcu udaje mu się dostrzec kamień wielkości pięści a może to jest część odłupana tej wieży? W każdym razie Daniel skupił swoją uwagę na tym przedmiocie. Po chwili przedmiot powoli przysuwał się w jego kierunku.* To też jest część tego innego czegoś? Świata jak ty to nazywasz? *Przestał w połowie przysuwać ten kamień. Chłopak złapał się za swoją głowę bo chyba dopiero teraz uświadomił sobie z kim tak naprawdę rozmawia. Powoli wstał z ziemi po czym zrobił krok w tył by oddalić się od tak naprawdę nieznajomej dla niego osoby.*

Katherine Pierce - 01-07-14 22:07:14

Wiesz...no tak* Spojrzala na kamien lekko dziwiona po czym wstala i podeszla do chlopaka* Wlasnie dlatego nie chcialam ci mowic* Szepnela*Kazdy tak reaguje* Westchnela i z powrotem usiadla na jakims kamieniu* Ale...kogo jak kogo ale Aniola nie musisz sie bac* Powiedziala patrzac na niego i usmiechnela sie delikatnie* Wiem ze to co uslyszales zszokowalo cie,ale i tak w koncu bys sie tego dowiedzial w tym miasteczku* Westchnela* Zamierzasz teraz pewnie uciec* Posmutniala troche*Rozumiem...

Daniel Lorenc - 01-07-14 22:13:35

*Chłopak nie ruszył się z miejsca chwilę się zastanowił* Wiesz jakbym jakiś czas temu nie odkrył tego co właśnie Ci zaprezentowałem prawdopodobnie bym uciekł albo uważał cię za wariatkę czy też jakąś psychicznie chorą. *Powiedział to trochę nie spokojnie widać też że Daniel nie czuje się już tak  jak jeszcze chwilę przedtem. Szarpią nim emocje można dostrzec u niego tak zwane tiki nerwowe stojąc w miejscu co chwilę rusza nogą ściska rękę w pięść potem ją rozluźnia.* No i jak to się objawia u ciebie? To bycie aniołem? *Wypuścił po tych słowach z ust trochę powietrza by rozluźnić się trochę*

Katherine Pierce - 01-07-14 22:16:52

Ja...uhmm...potrafie sie teleportowac i latac ,uzdrawiac* Szepnela po chwili* Same dobre rzeczy,w koncu jestem Aniolem* Wzruszyla ramionami bawiac sie kosmykiem swoich wlosow* Chociaz pewnie na niego nie wygladam* Powiedziala lekko rozbawiona*

Daniel Lorenc - 01-07-14 23:01:55

*Chłopak przed każdym wypowiedzianym słowem zastanawia się dwukrotnie po czym trochę pewniej poprawia swoje włosy i w stronę spogląda wprost na Katherine* Wiesz nie sądzę żebyś była wcielonym dobrem. To pierwsza rzecz druga co tutaj robisz? Nie powinnaś być tam w niebie ze swoim stwórcą? Strasznie jestem tego ciekaw. *Mówi to całkiem odważnie i pewnie.* [b] A wiesz co chciałbym żebyś pokazała mi jakiś dowód coś dzięki czemu będę mógł uwierzyć w to o czym mówisz. Ja pokazałem ci że potrafię przenosić przedmioty nie wiem jak jest to nazywane w tym waszym świecie? Czy też dla mnie jest jakieś określenie? *Powiedział stanowczo spoglądając na twarz kobiety po chwili jednak zacząwszy się rozglądać czekał na odpowiedź.*

Katherine Pierce - 01-07-14 23:10:03

No bo nie jestem z charakteru Aniolkiem* Zasmiala sie lekko i odgarnela kosmyk wlosow za ucho* Medium...U nas bylbys medium,jestes nim po to co pokazales* Powiedziala pewnie* Chcesz dowodu...hm..sadze ze moge ci go dac* Powiedziala zadziornie i po chwili wyrosly jej duze skrzydla *To ze jestesmy Aniolami,nie znaczy ze musimy przebywac w Niebie,mozemy mieszkac na Ziemi* Powiedziala trzepoczac lekko skrzydlami*

Daniel Lorenc - 01-07-14 23:22:11

*Chłopak trochę zniesmaczony tą całą sytuacją sprawdza ponownie godzinę na telefonie* Co to takiego jest Medium? Dlaczego nim zostałem co mogę robić będąc czymś takim? Jesteś w stanie odpowiedzieć mi na te pytania? *Uśmiechną się niepewnie w stronę Katherine.* I jeszcze możesz mi opowiedzieć o innych nie wiem jak mam to nazywać o innych tych no wiesz.. *Zagubił się trochę i przerwał zdanie czekając na odpowiedź*

Katherine Pierce - 01-07-14 23:29:00

* Schowala skrzydla siadajac ponownie obok* Jestesmy nadnaturalnymi osobami* Powiedziala a raczej powtorzyla* Ty jestes medium,pewnie potrafisz duzo roznych rzeczy tylko musisz opanowac swoje moce* Stwierdzila z lekkim usmiech ktory poslala do Daniela* Dalej juz nie wiem...nie jestem medium ale znam bardzo dobrze jednego...jesli kiedys bedziesz chcial,spytam sie go czy nie pouczylby cie kilku rzeczy

Daniel Lorenc - 01-07-14 23:35:33

*Chłopak przysiadł na ziemi skulony złapał się za swoją głowę* Wiesz byłbym Ci bardzo wdzięczny w sumie chciałbym się dowiedzieć co jeszcze taka osoba jak ja może robić. *Trzyma się nadal za głowę jednak ponownie wyciąga telefon sprawdza godzinę i chowa go z powrotem.*

Katherine Pierce - 01-07-14 23:44:27

Pomoge ci,cos zalatwie* Uniosla kacik ust po czym spojrzala na niego i dotknela lekko jego ramienia* Nie spytam sie czy wszystko w porzadku bo wiem ze pewnie jestes w szoku,rozumiem cie* Powiedziala spokojnie*

Daniel Lorenc - 02-07-14 00:01:54

*Chłopak jeszcze chwile siedział skulony jednak po chwili wstał założył kaptur sprawdził godzinę na telefonie podłączył do telefonu słuchawki założył lewą słuchawkę puścił sobie jakiś kawałek po czym zwrócił się w stronę Anioła* Wiesz co ja chyba już pójdę miło było ale jest już trochę późno prawda? Wiec jeżeli możesz to załatw mi kogoś kto mi o tym wszystkim opowie bo od ciebie się nie wiele dowiedziałem. *Zaśmiał się lekko*
Nie wiem jak się z tobą żegnać więc po prostu powiem cześć. *Po tych słowach chłopak włożył do prawego ucha drugą słuchawkę i po prostu sobie poszedł*

z/t

Katherine Pierce - 02-07-14 00:05:03

Pewnie,cos sprobuje zalatwic* Rowniez wstala i usmiechnela sie lekko* Milo bylo cie poznac* Kiedy chlopak poszedl,Kath rowniez zniknela*

Sylvia Aristov - 07-07-14 18:50:12

*Postanowiła nareszcie się gdzieś przewietrzyć z domu. Ładnego choć no właśnie...ileż można siedzieć w domu. Nie chciała się od razu władować w kłopoty, w jakie to się zazwyczaj ładowała. Ot po prostu chciała gdzieś się przejść niekoniecznie ładować się od razu w samo miasteczko - gdzie jak już wiedziała - pozory często myliły.
Zamyśliła się nad własnymi myślami i spacerowała tu i tam z zainteresowaniem przyglądając się ruinom*

Malia O'Brien - 29-07-14 22:58:29

<przychodzi do ruin, zatrzymując się w pewnym miejscu i rzucając kuszę, jak i sakwę na trawę. Chwilę rozgląda się za jakimś konkretnym celem, a gdy już go wyłapuje, zabiera się za strzelanie, oczywiście w ramach treningu; no chyba, że akurat pojawi się jakiś nieproszony gość>

Sam Winchester - 30-07-14 16:59:23

<Przyszedł z dłońmi w kieszeniach na ruiny zamku. Nie zwracał uwagi na to co dzieje się wokół niego. Miał przy sobie broń więc jeśli nawet zostałby zaatakowany znienacka, miałby spore szanse na pokonanie przeciwnika. Nagle z zamyślenia wyrwała go strzała, która przeleciała mu centralnie przed nosem. Nie poczuł bólu, lecz odruchowo sięgnął palcami do nosa i później na nie popatrzył. Zero śladów krwi. Już się bał, że ktoś zrobił mu coś złego z nosem, który swoją drogą miał idealny, ale to tylko opinia narratorki. Spojrzał w stronę dziewczyny, która wysłała strzałę w jego kierunku i momentalnie schylił się widząc, że nadal celuje. Na pierwszy rzut oka zauważył w niej łowcę, jednakże nie podszedł do niej. Tylko na nią patrzył. Lecz po chwili się otrząsnął, była piękna, to prawda. Wyprostował się i nadal z rękami w kieszeniach zaczął spacerować.>

Malia O'Brien - 30-07-14 17:18:24

<tak, cały czas trenowała celność - zero odpoczynku... no może odrobina, więcej jej nie było trzeba. W końcu była odporniejsza na zmęczenie, niżeli ludzie, a z racji tego, iż dawno nie piła tojadu zdolności nie osłabły na mocy. Posyłając kolejną strzałę, odwraca się w stronę, w którą ją posłała i staje jak zamurowana, nadal trzymając kuszę ku górze. Nie, to... przecież... Sam wyjechał. Czując na nim swój wzrok, również zaczyna się w niego wpatrywać, praktycznie nie wykonując żadnego ruchu. Nawet nie opuściła broni, stała tak z nią, jakby chciała znowu wycelować. Widząc jak idzie dalej, wyswobadza się z ramion osłupienia i porzucając swój ekwipunek, szybkim krokiem - niemal biegiem - kieruje się w jego kierunku, aż udaje się go dogonić. Kładąc swoją drobną dłoń na jego ramieniu, przystaje, dzięki skupieniu również zatrzymując chłopaka. Znowu coś w niej pęka, tak jak przy jego śmierci... Mówiłam, przy nim nie potrafiła być suką. Unosi drżący kącik ust i okrążając go, wstrzymuje na moment oddech. Prawie w ogóle się nie zmienił, och Sammy. Nie mogąc się powstrzymać, zarzuca mu ręce na szyję i wtula się w niego z całej siły, przymykając przy tym powieki> Winchester, nie waż się do cholery więcej wyjeżdżać.

Sam Winchester - 30-07-14 17:28:45

<Słysząc jej słowa i czując jak zarzuca mu ręce na szyje, próbuje się odsunąć, ale coś go zatrzymuje. Patrzy na dziewczynę z wyraźnym zdziwieniem. Nie pamięta jej. Nikogo ani nic z tego miasteczka nie pamięta... Wie tylko, że gdzieś tutaj jest Dean, który zresztą jest powodem jego przyjazdu. Ostatnie co pamięta to to, że po śmierci Amelii dużo polował i trenował, lecz co dziwne dopiero teraz postanowił odszukać swojego brata. Dziwne i nie w jego stylu, ale... Kto wie. Może coś mu odbiło? Zresztą, lepiej żeby myślał, że coś mu odwaliło i postanowił kilka miesięcy działać na własną rękę. Lepsze to niż prawda związana z piekłem, potyczkami z aniołami, które namieszały mu w głowie...> Znamy się? <zapytał po chwili ściągając brwi i się odsuwając.> Jesteś łowczynią, to pewne. To widać. Ale poza tym nic o tobie nie wiem. Znasz Deana, tak? Naopowiadał ci bzdur o swoim młodszym bracie? To pewnie stąd znasz moje nazwisko... <powiedział bardziej do siebie i po chwili spojrzał w brązowe, duże tęczówki dziewczyny.> Jak masz na imię, można wiedzieć?

Malia O'Brien - 30-07-14 17:46:02

<czując jak nie odwzajemnia przytulenia, otwiera natychmiastowo oczy i powoli się od niego odsuwa, mierząc go wzrokiem. Co mu odwaliło? Nie poharatała go na tyle mocno, żeby mógł się obrazić na nią, czy coś w tym stylu. Słysząc jego pytanie, o mało co nie rozdziawia buzi z zdziwienia. On robi sobie z niej jakieś żarty?> Sam, przecież to ja... Oczywiście, że się znamy. <marszczy stopniowo brwi, jeszcze raz lustrując go swoim czujnym spojrzeniem. Wyglądał tak, jak zawsze, a jednak coś było nie w porządku. Co on bredził? Och ludzie> Wiesz o mnie dużo rzeczy przecież, nie udawaj... Rozumiem, że możesz być zły za nasze ostatnie spotkanie, ale... <kręci głową, nabierając powietrza do płuc. Dopiero teraz zauważa jedną, małą bliznę na jego obojczyku - z pewnością po jej pazurze. Dotykając tamto miejsce opuszkami palców, zaciska mocno wargi> Wybacz za to. <mamrocze pod nosem, następnie bardzo powoli opuszczając dłoń w dół> Jasne, że go znam. I nie, nie naopowiadał mi żadnych bzdur o tobie, bo ja sama znam ciebie. Bez jakiś dopowiadań Deana.  <mówi to takim tonem, jakby oznajmiała najoczywistszą rzecz na świecie. Najwidoczniej dla niego nie taką oczywistą... Nie, on musiał się tylko wydurniać> Błagam, nie wygłupiaj się. Doskonale wiesz jak mam na imię. <przenosząc jedną dłoń za plecy, zauważając wyraz jego twarzy i zaciska ją w pięść, modląc się w duchu, żeby go zaraz przypadkiem nie pacnąć> Malia, Lia... Mówi ci to coś? <unosi sarkastycznie brew. Jeśli myślał, że uda się mu ją nabrać... to grubo się myli>

Sam Winchester - 30-07-14 18:05:11

Może ty mnie znasz, ale ja ciebie nie. <pokiwał przecząco głową i na chwilę zamknął oczy by słońce nie raziło go aż tak bardzo. Po chwili jednak z powrotem je otworzył, patrząc z zaskoczeniem na dziewczynę. Gdy dziewczyna dotyka jego blizny na obojczyku, robi jeszcze bardziej zaskoczoną minę.> To nie była twoja wina. To stara blizna, sprzed kilku tygodni. Miałem potyczkę z wilkołakiem alfą, którego później zabiłem, bo rozszarpywał ludzi w pewnym mieście. <powiedział zdezorientowany. Myślał, że to prawda. Cóż, anioły dobrze się postarały przekształcić jego wspomnienia z Mystic Falls.> Skąd... Skąd możesz cokolwiek o mnie wiedzieć, jeśli się nie znamy. Chyba, że nie pamiętam jakiejś akcji w barze... Ale to niezbyt możliwe, bo przez ostatnie miesiące nie spożywałem alkoholu tak by stracić pamięć. <wytłumaczył powoli i spokojnie, nie ukrywając rosnącego w nim zaskoczenia.> Nie wiem. Nie wygłupiam się. Wyglądam jakbym żartował lub robił sobie jaja? <zapytał ściągając brwi co dodawało powagi wyrazowi jego twarzy. Słysząc jej imię zastanowił się szukając we wspomnieniach kogokolwiek z takim imieniem. Bez skutku.> Nie. <odpowiedział w końcu.>

Malia O'Brien - 30-07-14 18:43:21

(nastrojowa muzyczka)

Nie żartuj Sam, przecież... <uchyla lekko wargi, będąc już kompletnie zdezorientowana. Te jego zaskoczenie w oczach, to jest takie realistyczne. Jakby naprawdę mnie nie pamiętał... Nie, przestań tak myśleć! Słucha go. W totalnej ciszy, czując coraz większą rosnącą gulę w gardle> Właśnie, że moja. To ja ci to zrobiłam, przypomnij sobie. <przygryza policzek od wewnątrz, wpatrując się w niego błagalnie> Kilka rzeczy się zgadza. Że blizna pochodzi sprzed kilku tygodni i przysporzył ci ją wilkołak. Niestety później... jesteś w błędzie. Ten wilkołak stoi właśnie przed tobą. Może i nie jestem alfą, ale jednak... I nie zabijałam ludzi. <nie wiedząc co zrobić z dłońmi, które tak bardzo pragnęły właśnie go dotknąć, jedną wplątuje w włosy, a drugą mocniej zaciska za plecami> Ponieważ się znamy, Sam! <no pięknie, głos jej się podłamał. Oddychając głębiej, jakby na uspokojenie, przenosi wzrok na jego zielone tęczówki> Mieszkasz w tym miasteczku już kilka miesięcy. Przyjaźnimy się, byliśmy razem na polowaniu w Nowym Orleanie, uratowałeś mi wtedy życie. Wcześniej jeszcze, na samym początku naszej znajomości, wraz z Deanem pomogłeś mi, kiedy zostałam uwięziona pod wilczą postacią. <po chwili opuszcza bezwładnie ręce wzdłuż ciała, czując wszechogarniającą ją bezradność> Urodziłeś się drugiego maja, masz 25 lat... Twoje rodzinne miasto to Lawrence, ale gdy miałeś pół roczku zginęła twoja mama przez Azazela i wraz z ojcem oraz Deanem przeprowadziliście się, od tamtego czasu prowadząc koczowniczy tryb życia. <nie ukrywa już nawet drżącego podbródka, co zazwyczaj zwiastuje u niej płacz, ale nie tym razem. Przynajmniej jeszcze nie...> Brałeś udział w jakiś popapranych igrzyskach śmierci Red Coat, później nawiedzony facet wbił ci nóż prosto w brzuch i wylądowałeś w szpitalu, w śpiączce. <mówi dalej, może trochę za szybko, jednakże nie dba w tym momencie o takie szczegóły> Wiem, że zawsze chciałeś mieć psa, studiować prawo na Stanford... <uważnie studiuje mimikę jego twarzy, z niemym smutkiem stwierdzając, że nic się nie zmieniło> W przeciwieństwie do brata potrafiłeś się przeciwstawić ojcu, wybierając swoją własną ścieżkę, co nie zmienia faktu, że teraz - po jego śmierci - starasz się robić wszystko, żeby był z ciebie dumny. Masz Chevroleta Chevelle SS z 1968 roku. <koniuszkiem języka przesuwa po dolnej wardze, kręcąc minimalnie głową> Panicznie boisz się klaunów. To twoja fobia. <mruga kilkukrotnie powiekami, próbując odpędzić nasilającą się chęć płaczu> Mogłabym tak jeszcze długo opowiadać, uwierz mi... <z powrotem podnosi na niego wzrok, oczekując jakieś optymalnej poprawy, ale znowu się zawodzi> Nie, ale... to jest... ugh. <ucina, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Docierało do niej to, że Sam naprawdę utracił pamięć. Najwidoczniej nie kojarzył nic z okresu swojego mieszkania w Falls. To wprawia ją w stan smutku, ale nie na długo. Już po chwili zamiast jakieś dziwnej rozpaczy, czuje gniew. Na niego> Ty... Ty nie walczyłeś o te wspomnienia! Dałeś sobie wykasować pamięć! <śmieje się histerycznie, jakby właśnie dostała na głowę, następnie przybliżając się do niego i zaczynając jego tors okładać pięściami> Jak... <pięść w powietrzu> mogłeś... <uderzenie> na to... <kolejny cios> pozwolić... <syczy przez zaciśnięte zęby, nie kontrolując już wypływających spod powiek łez>

Sam Winchester - 30-07-14 19:01:57

<Słuchał uważnie każdego jej słowa. Czasem miewał krótkie przebłyski, nieznajome twarze przed oczami. Ale tego typu przebłyski zdarzały się bardzo rzadko i trwały zaledwie ułamek sekundy. Gdy Malia skończyła mówić, spuścił wzrok i cicho przełknął ślinę.> Nie mam pojęcia, skąd możesz tyle o mnie wiedzieć. Nigdy nie byłem w tym miasteczku i... <przerwał słysząc jej kolejne słowa.> Nie walczyłem o żadne wspomnienia, bo nie wiedziałem, że czegokolwiek w nich brakuje. <powiedział siląc się na spokój choć w środku się w nim gotowało. Nawet jeśli na prawdę ktoś mu przekształcił ostatnie kilka miesięcy życia, to kto i w jakim celu? Czując jak okłada go pięściami tylko westchnął. Nie sprawiało mu to aż tak dużego bólu jak na przykład postrzelenie w ramię, jednakże po ostatnim ciosie dziewczyny zgiął się w pół, ciężko oddychając.> Dobra, rozumiem. <powiedział i gdy się wyprostował popatrzył na dziewczynę. Płakała. Bez zawahania ją przytulił.> Nie płacz. Jeśli na prawdę jestem twoim przyjacielem to sobie to pewnie niedługo przypomnę. <powiedział pocieszającym głosem.> Jeśli nie pamiętam kilku miesięcy ze swojego życia, to chyba musiałem cały czas być pijany. <dodal by trochę rozluźnić sytuację.>

Malia O'Brien - 30-07-14 20:25:46

<można powiedzieć, że powoli zaczyna ogarniać ją panika, strach przed jego utratą. Pewnie teraz myśli, że jest jakąś wariatką, która uciekła prosto z psychiatryka i teraz zaczepia ludzi, wmawiając im sterty bzdur. Wzdycha cicho, każde wypowiedziane przez niego słowo analizując w myślach, żeby wyciągnąć z niego jak najwięcej sensu> Nie, nie, nie! Byłeś, mieszkasz tutaj od kilku dobrych miesięcy... proszę, uwierz mi. <drugą część zdania wypowiada szeptem z towarzyszącą teraz nieoddzielnie nutą błagania. Widok zasłaniają jej kosmyki włosów, gorąco oblewa jej policzki> Nie okłamuj mnie, nie... to byłoby... <jąka się, doskonale wiedząc, iż nie było to kłamstwo, bo w końcu by je rozpoznała dzięki wilczym zdolnościom. Chciała chyba oszukać samą siebie, na dłuższą chwilę, żeby nie zranić swej duszy jeszcze bardziej, niżeli on to robił. Widząc jak zgina się w pół, nie zaprzestaje praktycznie uderzeń, jednakże w momencie, kiedy obolałe kostki dłoni zaczynają dawać się we znaki, odsuwa się lekko, oddychając jakby przebiegła właśnie jakiś trudny maraton, na przynajmniej pięćdziesiąt kilometrów> Nie... ty, nie... <ponownie nie potrafi zlepić porządnego zdania, i jeszcze na dodatek ten głos. Brzmi jak nastoletnia, rozwydrzona nastolatka po zerwaniu z chłopakiem. Czując otulające ją silne ramiona, nie reaguje, tylko przyciska policzek do jego torsu, niezdolna do zrobienia czegokolwiek innego> M... miejmy... nn... nadzieję. <kolejne zająkania, no pięknie. Co jeden człowiek potrafił zrobić z twardą Malią O'Brien? Wojowniczką życia?> Nie... ty rzadko bywałeś pijany. <stwierdza drżącym głosem, starając się opanować płacz. Nagle wpada na pomysł, żeby pokazać mu to, jak ona się czuła, gdy powiedział jej, czy się znają. Odsuwając się, następnie kładzie dłonie na jego policzkach i wpija się w usta chłopaka, obdarowując go przez dłuższą chwilę jednym z delikatnych, ale zarazem namiętnym pocałunkiem, po czym... odrywa się i daje mu z liścia tak, że aż mu odskakuje głowa w bok. Oddychając ciężej, przypatruje mu się z zaciętym wyrazem twarzy> Teraz wiesz, jakie to uczucie... Jakby ktoś okrutnie wyrwał cię z pięknego snu, żeby wrzucić cię do szarzej rzeczywistości dnia codziennego.

Sam Winchester - 30-07-14 20:44:30

Wierzę ci. Na prawdę ci wierzę. Ale nie pamiętam. <westchnął nie spuszczając z dziewczyny wzroku. Musiał szczerze przyznać, że bardzo chciał ją pamiętać. Chciał wiedzieć kim Malia dla niego jest, ale... Nie potrafił. Miał jednak nadzieję, że z czasem przynajmniej część jego wspomnień wróci. Nie zależało mu na innych wspomnieniach od tych związanych z Malią. No i Deanem, jeśli w ogóle się z nim widział co było bardzo prawdopodobne, bo jeśli był w tym miasteczku i w nim mieszkał, to musiał się widzieć z Deanem, bo jego starszy brat był powodem dla którego tutaj przybył. Z zamyślenia otrząsnął się dopiero gdy dziewczyna go delikatnie, a namiętnie pocałowała. Po ułamku sekundy wahania odwzajemnił pocałunek i gdy Lia się odsunęła i z całej siły dała mu z liścia, oprzytomniał i jak już Paulina wspomniała, głowa momentalnie, wskutek silnego uderzenia odskoczyła w bok. Sam skrzywił się z piekącego bólu rozchodzącego się po jego twarzy i dłonią rozmasował palące nadal miejsce na policzku. Słysząc słowa dziewczyny cicho westchnął.> Nie musiałaś mi tego obrazować, sam dobrze wiem jak to jest. <powiedział i rozmasował powieki, przez chwilę je zaciskając.>

Malia O'Brien - 30-07-14 21:45:29

Nie... musisz pamiętać... Sam. <spogląda w jego tęczówki, chcąc wyczytać z nich wszystko, co akurat działo się w jego duszy. Była w tym dobra, ale nie dzisiaj. Rozdrażnienie, niemoc skoncentrowania się na jednej rzeczy. To wszystko kumulowało się w niej i doprowadzała do stanu balansowania na krawędzi wytrzymałości emocjonalnej na dzień dzisiejszy. Och, Winchester, chyba zaczyna cię za to nienawidzić. Smutek, a gniew... Tak łatwo przechodzi się z jednego na drugie i tak w kółko. Jest łowcą, nie powinna się angażować w żadne poważniejsze relacji, ich praca była niebezpieczna, w każdej chwili kogoś można było zabraknąć. A tu proszę... Nie wnikajmy na razie w głębsze rozmyślenia o jej uczuciach do tego idioty, bo nic mądrego i tak by z tego nie wynikło. Ugh, no weźcie. Co z nią jest nie tak? Odwzajemnił ten pocałunek, a ona walnęła go w twarz. Chyba jednak jest psychiczna, congratulation Lia! Zaciska mocno wargi, widząc ból chłopaka z powodu uderzenia, które mu zaserwowała, i przełyka po cichu ślinę. Docierają do niej jego słowa, ale nie odpowiada. Po prostu milczy, wpatrując się w niego z czerwonymi, opuchniętymi od płaczu oczami. Po jakimś czasie, bez zbędnych wyjaśnień, po prostu zaczyna iść przed siebie, oddalając się od niego>

Sam Winchester - 30-07-14 22:00:40

Ale chcę pamiętać. <powiedział, uparcie trzymając się swojego zdania; Gdy zauważył jak dziewczyna się oddala, coś ścisnęło go w gardle tak, że nie potrafił wydusić z siebie ani jednego krótkiego zaczekaj. Przed jego oczami zaczęły się pojawiać pojedyncze obrazy, krótkie momenty z jego znajomości z Malią. Tylko tyle, lecz przynajmniej coś zaczęło mu świtać. Po chwili jednak, gdy Malia oddaliła się od niego jeszcze bardziej, przypomniało mu się całe polowanie w Nowym Orleanie. Pamiętał tylko tyle, lecz to mu wystarczyło by wiedzieć co wtedy czuł, wiedzieć co się wtedy zdarzyło. Gdy się zorientował jaki dystans ich dzielił, szybko zerwał się do biegu... Można powiedzieć, że po ułamku sekundy ten bieg zmienił się w sprint. Zatrzymał się dopiero przed Lią, prawie potykając się o żwir. Popatrzył na nią ciężko dysząc. Powoli się uśmiechnął.> Hej, Lia. <powiedział i zaśmiał się trochę zachrypniętym głosem.> Pamiętam Nowy Orlean. Dobrze całujesz. Najwidoczniej twoje pocałunki sprawiają, że ludzie przypominają sobie... Pewne rzeczy. <stwierdził nie spuszczając z niej wzroku.> My... Ty nie miałaś wtedy... duszy? <zapytał dla pewności bo tego dlaczego zachowywała się jak ostatnia suka, nie pamiętał.> My... Jak my wylądowaliśmy w łóżku? Czułaś coś do mnie? <zapytał unosząc nieznacznie brwi z wyraźną ciekawością. Cóż... Powodu tamtego... momentu w ich życiu też nie potrafił sobie przypomnieć. Pamiętał tylko to, że był w niej wtedy zauroczony co... No cóż, okazywał praktycznie na każdym swoim kroku.>

Malia O'Brien - 30-07-14 22:37:31

<cały czas uparcie maszeruje przed siebie, nawet nie odwracając się do tyłu, pomimo niemożnej chęci na to. Słyszy jak biegnie za nią, co tylko jeszcze bardziej potęguje rosnącą kłótnię pomiędzy skrajnymi emocjami wewnątrz jej. Dziękuję, Winchester. Widząc go przed sobą, zatrzymuje się gwałtownie i opleciona swoimi ramionami, spogląda na niego. Słysząc zdrobnione swoje imię, mimowolnie unosi kącik ust do góry, chociaż nadal jest w ciężkim humorze. Wait... what? Co on właśnie powiedział? Czy...  P r z y p o m n i a ł  s o b i e! Może i niewiele, ale zawsze lepsze to, niżeli nic. Wyrwana z smutnego otępienia, ponownie rzuca się mu na szyję, opierając wygodnie podbródek o jego ramię> Najwidoczniej jestem cudotwórcą. <mamrocze pod nosem, chcąc zażartować, jednakże na to jest chyba jeszcze za wcześnie; nie to, co z uśmiechem. Rozciągając wargi w pełnym ulgi uśmiechu, przymyka powieki i zaciąga się jego zapachem> Tak, coś w tym stylu. <przytakuje słownie, nie racząc się od niego oderwać, bo tak jak teraz było jej dobrze. Bezpiecznie> Pomogłeś mi i... tak wyszło. Nie panowaliśmy nad tym, no wiesz, chwila słabości i budzimy się w swoich objęciach. <przygryza lekko dolną wargę, w końcu postanawiając odsunąć głowę do tyłu, żeby być w stanie spojrzeć mu w jego tęczówki> Pamiętasz mnie... <unosi kąciki ust do góry, ręce nadal kurczowo trzymając za jego szyją. Jej oczy same momentalnie zaczęły wydawać się wesołe, pełne życia, ale już po chwili poważnieją, tak samo jak wyraz jej twarzy> Ale spróbuj jeszcze raz dać sobie wyczyścić pamięć, a dowiesz się co to okrutna Malia. <unosi brew, jakby pytając bez słów czy aby rozumie>

Sam Winchester - 30-07-14 22:47:31

Najwidoczniej. <powiedział i mimowolnie się uśmiechnął gdy go objęła. Gdy usłyszał jej kolejne słowa, uśmiechnął się trochę szerzej.> Rozumiem. Coś jak... Niezobowiązujący, przyjacielski seks w chwili słabości na wspólnym polowaniu w mieście czarownic. <powiedział zaciskając usta w cienką linię, próbując zachować chociaż pozorną powagę. Chciał sobie przypomnieć dziewczynę i na całe szczęście coś pękło. Najwidoczniej te wspomnienia nie były tak dopracowane jak pozostałe. Może dlatego, że były jednymi z najważniejszych i najbardziej skrytych? Whatever.> Po części... Sporej części... <przytaknął a słysząc jej dalsze słowa momentalnie spoważniał, odetchnął głęboko i wyprostował plecy.> Rozumiem. <odparł.> Ale szczerze myślałem, że już ją poznałem. Policzek nadal mnie boli. <powoli rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, który ostatnio tak rzadko pojawiał się na jego twarzy.>

Malia O'Brien - 30-07-14 23:22:35

<prawdę mówiąc nie wiem jak, ale wyczuwa jego uśmiech, automatycznie sama poszerzając swój. Był jej kotwicą, taa... Szkoda tylko, że wystawił jej siłę psychiczną na próbę, asshole. Wdychając powietrze przez nos, mruga kilkukrotnie i niby przez przypadek przejeżdża końcem nosa po jego szyi> Idealnie to ująłeś, nie ma co. <wraz z wydychanym powietrzem, wzdycha cicho, nie opuszczając w dół kącików ust. Można powiedzieć, że chociaż po części ją uspokoił... W końcu przypomniał sobie kilka rzeczy, z kolejnymi odblokowaniami wspomnień nie powinno być tak źle, wszyscy twierdzą, iż to właśnie początek jest najtrudniejszy. Może i mają rację, przekona się z Samem za niedługo Tak, za niedługo. Nie ma zamiaru zostawiać go bez usuniętych wspomnień z okresu koczowania w Falls> Zawsze lepsze minimum, niż totalne zero. <uśmiecha się nieco szerzej, jakby chcąc dodać mu otuchy, ale tak właściwie to ona jej potrzebowała. Kiedy łowca wyprostował się, ciężko już jej było trzymać podbródek na jego ramieniu, więc przeniosła dłonie na jego (jakże umięśnione) ramiona> Uwierz mi, że to pikuś w porównaniu do tego, co potrafię porządnie zrobić. <przechyla lekko głowę w bok, ostatnie litery ostatniego słowa wypowiadając niemalże szeptem>

Sam Winchester - 30-07-14 23:39:12

<Czując jak dziewczyna przez przypadek przejeżdża czubkiem nosa po jego szyi, przez chwilę poczuł jakby nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Jakby były zrobione z miękkiej gumy lub gąbki. Cicho przełknął ślinę, oddychając miarowo i głęboko. Jego klatka piersiowa falowała pod wpływem wdychania i wydychania powietrza wraz z niezbędnym do życia tlenem.> Masz całkowitą rację. Lepiej pamiętać cokolwiek z ostatnich siedmiu... Ośmiu miesięcy życia. <powiedział z wyraźnym zamyśleniem malującym się na jego twarzy.> Chyba jeszcze nie znam cię od tej strony. <odparł powoli się nikle uśmiechając.> Znam? <zapytał po chwili by upewnić się co do tego. Nieśmiało położył swoje dłonie na jej talii. Mogłoby się wydawać, że zrobił to celowo, ale to był po prostu taki dziwny odruch. Po chwili jednak gdy się zorientował co zrobił, cofnął dłonie prostując je i trzymając wzdłuż swojego ciała.>

Malia O'Brien - 31-07-14 12:03:41

("jakby nogi odmawiały mu posłuszeństwa".... to jak ma się czuć Lia, jak ty jej tutaj podstawiasz Sama w takim outficie? :lol:)

<słuchając miarowego... no dobrze, trochę przyśpieszonego rytmu bicia serca chłopaka, oddycha niemalże równo z nim. Uspokaja ją to, szczerze mówiąc. Skromnym zdaniem narratorki są dla siebie stworzeni, ale to zostawmy na inny dzień, bo mogłoby takie rozprawianie o tym zająć cały dzień w moim wydaniu. Ponownie przymyka powieki, czując jakby wszystko wokół ucichło i zostawiło ich samych> Tak, zdecydowanie lepiej. Szczególnie, że najtrudniejszą część już przeszedłeś, teraz powinno być łatwiej... sobie to wszystko przypomnieć. Początki według mnie są najgorsze, te całe przełamanie i tak dalej... <bierze głębszy oddech, powoli uchylając powieki. Tak, jak już wcześniej raczyłam wspomnieć, odsuwa się i skupia wzrok na jego tęczówkach, które swoją drogą miał interesujące> Nie, nie znasz. <kręci przecząco głową, uśmiechając się przy tym nikle> Raczej... dotychczas nie zasłużyłeś na to, żebym ujawniła swoją ciemną stronę. <przygryzając policzek od środka, spina się nieznacznie, kiedy kładzie dłonie na jej ciele i nieświadomie wstrzymuje powietrze, co u niej było normalnym odruchem na tego typu akcje. Po chwili również opuszcza swoje dłonie z jego ramion, idąc śladem Winchestera - opuszcza ręce wzdłuż swojego ciała>

Sam Winchester - 31-07-14 12:25:08

(Hahahaha no ja jej miejscu już bym tam umarła :x Ja bym umarła już tylko go widząc na żywo xD)

<Skromnym zdaniem drugiej narratorki, także są dla siebie stworzeni i wprost zajebiście dopasowani. Ale to tylko moja skromna opinia. I will go down with this ship.> Początki zawsze są najgorsze. Poznałem to na własnej skórze. <powiedział przypominając sobie to gdy Amelia próbowała go... Uhm jak robiła mu odwyk od demonicznej krwi. Pierwsze dni były najgorsze, najbardziej przepełnione halucynacjami... Później było już tylko lepiej. A teraz? Teraz łowca myślał, że nie pił krwi w późniejszym okresie... Z drugiej jednak strony nie miał pojęcia w jaki sposób użył telekinezy w pojedynku z tym hybrydą, na cmentarzu w Nowym Orleanie. Wszystko jest tak skomplikowane, shit.> Nie zasłużyłem? A powiesz mi co takiego zrobiłem, że mnie... Podrapałaś czy co tam zrobiłaś? <zapytał wskazując na ślad po pazurach na swoim obojczyku.> Jeśli to na pewno byłaś ty, a nie tamten wilkołak o którym ci mówiłem. Tego nie pamiętam... Powiesz mi czym sobie na to zasłużyłem? <zapytał niemalże szeptem. Gdy Lia opuszcza swoje ręce tak jak on, następuje niezreczna cisza. Nagle... No cóż. Dwoje ludzi... Łowców, cisza wokół, chwila słabości. Nie trzeba tłumaczyć co zrobił Sam. Zwyczajnie ją pocałował, najdelikatniej, a zarazem najnamietniej jak tylko potrafił. Powoli ułożył dłonie na jej policzkach.>

Malia O'Brien - 31-07-14 13:07:58

(nie wiem jak to załatwimy, ale możemy jakoś znaleźć jego dziadków w Kato i namówić, żeby go do Polski sprowadzili...)

<weźmy ich już nie zanudzajmy, narratorko #2. To przecież oczywiste, że są dopasowani, sooo... koniec. Przełyka cicho ślinę, spoglądając na niego i ponownie czując jak zaczynają ją mrowić palce, chcące dotknąć jego umięśnionego ciała> Myślę, że każdy chociaż raz w swoim życiu przekonał się o tym na własnej skórze. W końcu życie jest pełne niespodzianek, prawda? <rozkłada bezradnie ręce, zaciskając mocno wargi i uśmiechając się dla niepoznaki. Weź się w garść, O'Brien. Czego uczył cię twój ojciec? P o w ś c i ą g l i w o ś c i. Jeszcze raz trzeba ci to przeliterować?> Uhm... To bardzo długa i możliwe, że niezbyt ciekawa historia. <krzywi się nieznacznie, zdając sobie sprawę z tego, że wszystko zaczęło się od Hazel, której chłopak nie pamięta. Jak kiedyś dorwie tego dupka, który skasował mu pamięć, skończy martwy. W bardzo niemiły sposób. Och, ale ona chce mu powiedzieć. Shit, wybacz jej Peter> Okay. <unosi dłonie w obronnym geście, przygryzając również przy tym wargę> Byłeś demonem i chciałeś mnie zastrzelić, więc zaczęłam się bronić. <wyrzuca z siebie na jednym oddechu, po czym nastaje ta okrutna, krępująca cisza pomiędzy Samem, a nią.  Kolejna chwila słabości i pocałunek jest! Odwzajemniając go, zarzuca mu ręce na szyję, po chwili również lekko podskakując, żeby móc go opleść nogami w pasie>

Sam Winchester - 31-07-14 13:25:29

(Okay xD Ale najpierw załatwię sobie trumnę, bo jak tylko ujrzę Jareda to padnę na zawał xd OMG... TY JA ZA ROK JADĘ W WAKACJE DO LONDYNU, MUSZĘ ZAŁATWIĆ TRUMNĘ, BO BĘDZIE MOŻLIWOŚĆ ZOBACZYĆ MATTA SMITHA W METRZE :O :lol:)

<Dobrze narratorko #1. Winchester słysząc jej słowa, przytaknął ruchem głowy i się lekko uśmiechnął. Słysząc jej słowa o tym, że był... Uhm demonem, tylko popatrzył na nią zaskoczony. Nie wiedział co powiedzieć... Przeczesał wlosy dłonią lekko szarpiąc za nie. On? Demonem? To chyba jakieś żarty. No ale w końcu Malia nie wyglądała tak jakby żartowała. Mimo tego iż zdawał sobie sprawę z prawdziwości słów dziewczyny, nie mógł w to uwierzyć. Co on zrobił...?> Ja... Chyba nie wiem co powiedzieć. Przepraszam, że... No wiesz. Chciałem cię skrzywdzić czego nie pamiętam i czego na pewno bym nie zrobił jako człowiek. <powiedział a ton jego głosu był wyraźnie obronny. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że był demonem.> Nie mówmy już o tym. Chyba nie chcę wiedzieć jak to było z tym byciem demonem... <stwierdził, spuszczając na chwilę wzrok; Gdy dziewczyna odwzajemniła namiętny pocałunek i opletła go nogami w pasie, jedną, lewą dłonią zjechał z jej policzka, na chwilę zatrzymując ją na jej karku. Po kilku sekundach jednak zjechał nią po jej plecach i położył ją mniej więcej na wysokości kości ogonowej tak by ją jakoś podtrzymać. Po chwili prawą dłoń wsunął w jej brązowe włosy i powoli zsunął ją na kark Malii. Nie zaprzestawał pocałunków ani na chwilę. Cóż, część wspomnień i uczuć z okresu polowania w Nowym Orleanie wróciła... Część odpowiedzialna za jego teraźniejsze uczucia.>

Malia O'Brien - 31-07-14 13:50:56

(spokojnie, kup od razu dwie - dla mnie i dla siebie :lol: WOOOOW :O ej, ale ja chcę dostać wiadomość o śmierci, bo chcę na pogrzeb przyjść hahaha... twój drugi z resztą :D)

<zauważając jego wyraźne zdziwienie po tym, jak powiedziała mu o jego byciu demonem... uhm, zaczyna się zastanawiać, czy dobrze zrobiła. Kłamiąc, oszczędziłaby mu jeszcze większego mętliku w głowie, ale z drugiej strony nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Jasna cholera! Wszystko jest pogmatwane, trudne do ogarnięcia. Szczególnie dla kogoś, kto większości rzeczy z przeciągu ośmiu miesięcy swojego życia nie pamięta. Przesuwając koniuszkiem języka wzdłuż dolnej wargi, ogarnia wzrokiem najbliższą okolicę - ruiny jakiegoś zamku, czy czego to tam jest i las> Spokojnie, nie chowam urazy. Ja... tak jakby po tym incydencie znowu byłam bezuczuciowa, więc nie rozpamiętywałam tego. <mówi cicho, jedną dłoń wplątując w swoje włosy i przeczesując je. Może powinna wspomnieć o seksie z Deanem - który by the way był wielkim błędem -?> Myślę, że tak będzie lepiej. Z tym wiąże się... za dużo rzeczy, których nie pamiętasz. <kręci lekko głową, zastanawiając się co jeszcze powinna powiedzieć. Dobra, przejdźmy już do części, kiedy się całują. Ani na chwilę nie przestaje obdarowywać go pocałunkami, ciesząc się chwilą obecną. Przez całe jej ciało przebiegają dreszcze, kiedy to Sam przesuwa dłonie po jej ciele; uśmiecha się szeroko w myślach, jedną z swoich dłoni wsuwając w tym samym czasie do jego włosów. Jak dobrze, że chociaż ją sobie przypomniał / i w tej oto chwili wychodzi na jaw egoizm narratorki>

Sam Winchester - 31-07-14 20:12:09

(Zaproszę cię. Może akurat Matt i Jared też się skuszą na mój pogrzeb przez nich spowodowany <ok>)

<Do pierwszej części... Cóż mogę napisać, nic nie odpowiedział. Był zamyslony. To chyba tyle.... Cóż, na jaw zaczyna wychodzić lenistwo narratorki Liv. Gdy już się tam calowali etc. delikatnie wędrował palcami od jej karku w dół, wzdłuż kręgosłupa dziewczyny. Po chwili Sam oderwał się od Lii i popatrzył jej w oczy uśmiechając się szczerze.> Mieszkam blisko. Możemy... <przygryzł dolną wargę. Wiedział, że dziewczyna od razu go zrozumie. Gdy Lia zeskoczyła, Sam wziął ją za rękę i skierowali się do jego domu czy coś (xd)>

Malia O'Brien - 02-08-14 20:16:57

>> song #1 (pierwsza część) <<

>> song #2 (druga część) <<

>> song #3 (trzecia część) <<


>> song #4 (ostatnia część)<<


<oczywiście wczoraj wróciła do ruin, ale ledwo co dotknęła swojej kochanej kuszy, już zaczęła odczuwać znajome łamanie kości. Ugh, no tak. Pełnia. Tak więc przemieniła się no i do rana biega po lesie jako wilk; później wraca do miejsca gdzie, w o dziwo dobrym stanie, były jej ubrania. Jakoś tak nie kontaktując za dobrze, traci orientację w terenie i...

Nadal błądzę po tym cholernym lesie, gdzie nawet nie ma zasięgu. Falls to jednak dziura, nie ma co. Klnąc w duchu na samą siebie, za picie tojadu, który osłabia moje wilcze zdolności, maszeruję dalej i skręcam za kolejnym drzewem, mając coraz mniejszą nadzieję na to, że w końcu znajdę wyjście. Jestem już tutaj prawie cały dzień, raczej szanse na odnalezienie zmalały do zera. Od początku próbuję dociec jakim cudem udało mi się zgubić – mieszkam tutaj już kilka miesięcy – a do lasu akurat uwielbiam przychodzić, do dzisiejszego poranka mogłabym powiedzieć, że znam go jak własną kieszeń. A tu proszę. Zabłądziłam, nie potrafiąc się wydostać z piekielnego labiryntu najróżniejszych drzew, krzewów i wystających korzeni. Nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa, pewnie z powodu nocnego treningu i małej ilości snu, na ramionach tworzą się kolejne zacięcia od ostrych gałęzi. Jednak nie mogę się poddać, przecież jestem twardą sztuką... Tak przynajmniej twierdzą. Maszeruję, moje nogi automatycznie przesuwają się i powodują moje przemieszczenie, którego mój mózg już powoli nie kontroluje. Zachowuję się co najmniej jak jakiś bezmyślny zombie, po prostu idę. Rozglądam się na boki, łudząc się, że spotkam kogoś znajomego, kto wyciągnie mnie z tego bagna. Ale nikogo takiego, na moje nieszczęście, nie spotykam. W zasięgu mojego wzroku jest jedynie jakiś zając, powoli hasający sobie po leśnej polanie, na którą wstępują nowe istoty. Unoszę spojrzenie, stopniowo marszcząc brwi i natychmiastowo zatrzymując się jak wryta, gdy zauważam kto to jest. Doktor Roosevelt i jego pomocnik, Jackson Montgomery. Osoby z moich koszmarów, moim oprawcy i prześladowcy. Ludzie, dzięki których mój charakter zmienił się diametralnie, przez co zraniłam wiele osób postronnych. Wzbudzają we mnie lęk, paniczny strach, krew w żyłach zaczyna się stawać niebanalnie gorąca, a przez ciało przebiega dreszcz; mimo wszystko nie potrafię się ruszyć z miejsca, po prostu patrzę na nich jak głupia. Co ze mną? Do jasnej cholery, kobieto, rusz się!, gonię się w myślach. Rozum ma rację, nie można temu zaprzeczyć. Jednak moje dolne kończyny mają inne zdanie. Nie, nie, nie... no dajecie, chyba dacie radę jeszcze wykrzesać odrobinę siły?
I w tym momencie, jakby świat się zatrzymuje. Zauważają mnie, bez wahania natychmiastowo zaczynając się do mnie zbliżać szybkim krokiem, praktycznie już biegną. A ja nadal stoję, sparaliżowana. Wszystko dzieje się jak w spowolnionym filmie. Gdy już są kilka metrów dalej, postanawiam się ruszyć. Ale to na nic się zdaje, Montgomery pada za mną i chwyta moje kostki, przez ja również momentalnie ląduję na leśnym podłożu, szamocząc się. Upadek trwał z pewnością sekundę, może dwie... Dla mnie był wiecznością. Próbuję się wyrwać i wtedy...
N A S T A J E  C I E M N O Ś Ć.

~~

     

Uchylam powoli powieki, niemalże od razu krzywiąc się na odczucie bólu. Jest wszędzie, atakuje każdą cząstkę mojego ciała. Rozglądam się zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Obskurne, bez okien, zajeżdżające wilgocią. Lochy, sprytnie. I wtedy próbuję ruszyć rękami, ale się nie da. Pociągam jeszcze raz, i jeszcze. Mój mózg nadal jest zamroczony, więc nie przetrawia tak szybko informacji ani żadnych bodźców. Dopiero po jakimś dociera do mnie to, że... wiszę. Powieszona za ręce, mądrze. Sznury oczywiście są nasiąknięte tojadem, dotkliwie raniący moją skórę, jednak nie wydaję z siebie żadnego krzyku. Jeszcze daję radę, nie jest najgorzej. A tak potężny odgłos świadczyłby o mojej słabości. Nie chcę być słaba.
Zaciskając z całej siły wargi w cienką kreseczkę, próbuję się podciągnąć jakoś. Na marne. Nie zrażam się, nadal kontynuuję bezowocne próby. Do póki do pomieszczenia nie wchodzą oni. Patrzę na nich, niby wcale niewzruszona, jednakże każde głupi zrozumiałby, że to tylko gra aktorska.
- Czego ode mnie chcecie? - mówię, starając się okazywać jak najmniej strachu. - Już jeden raz mnie wykończyliście, po co wam po raz drugi ta sama zdobycz? Nie powinniście urządzić sobie polowania na kogoś innego?
Nie odpowiadają. Przyglądają mi się z uśmieszkiem na ustach, po czym zaczynając rozpakowywać swój arsenał. Sztylety, toporki, noże, pistolety, nawet katana się znajduje... Skromnie mówiąc, przynieśli każdy rodzaj broni, jaką tylko znam. Goodbye for me.
Nadal nic nie mówiąc, Jackson sięga się za rękojeść jednego z sztyletów i chwilę obracając go w dłoni, następnie posyła w moją stronę.
Trafia w prawe udo.
Roosevelt, będąc już trochę starawy na takie rozgrywki, osuwa się w kąt pokoju i stamtąd przygląda się zabawie swojego młodszego pomocnika. Ten znowu sięga po coś, tym razem trafia na dłonią na kuszę. W cholerę przypomina moją. Oh, comm'on, co za ironia będzie, jeśli zginę z własnej broni. Przełamuję się, nakierowując na niego swoje spojrzenie. Namierza i strzela.
Strzała ląduję w lewym ramieniu. Są kolejne strzały, dokładnie 3: przedramię prawej ręki, łydkę lewej nogi oraz lewy bok. Oczy zachodzą mi łzami, to tak pieprzenie boli. A to tylko początek...
Zadowolony z swojej roboty, odrzuca kuszę na bok i schyla się po dwa noże. Posyła mi pełen kpiny uśmiech, po czym naraz puszcza obydwa ku mnie. Trafiają.
#1 - lewe udo. #2 prawe ramię.
Nieźle, muszę przyznać. Ból nasila się jeszcze bardziej, o ile w ogóle jest to możliwe. Odrzucam głowę do tyłu, gryząc się w język, hamując tym samym krzyk. Jego śmiech... obił się echem o moje uszy. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to jeden z najgorszych, najokrutniejszych dźwięków.
Kątem oka zauważam to, jak sięga za katanę. Zbliża się z nią do mnie, ani na chwilę nie tracąc kontaktu wzrokowego. Nie mogę odwrócić spojrzenia, oczywiście boję się jego szarych, zimnych tęczówek, ale po prostu nie mogę dać mu satysfakcji. Przygryzam dolną wargę od wewnątrz, mając wrażenie, że zaraz przegryzę ją na wylot. Samym koniuszkiem ostrza przesuwa lekko po moim policzku, śledząc swoje ruchy wzrokiem godnym najgorszego psychopaty, jaki tylko stąpa po tej planecie. Później przesuwa je na szyję, robiąc na niej nacięcie. To samo robi z odległością pomiędzy obojczykami, kawałkami skóry odsłoniętej na brzuchu, przez rozszarpaną nieco bluzkę. Po chwili odrzuca również i ten japoński miecz, stwierdzając że jest dla niego za nudny.
Nudny, pff. Zaraz dorwę tego skurczybyka. Nowe rany krwawią, a mnie oczy coraz bardziej pieką. Nie wiem ile będę jeszcze w stanie powstrzymywać płacz...
Wybałuszam oczy, widząc za co teraz sięga. Za topór. Duży, ciężki, nie wyglądający na zbyt nieszkodliwy. Przełykam po cichu ślinę, obawiając się, co chce tym razem zrobić.
Nawet nie udaje mi się zarejestrować porządnie zamachnięcie, a przedmiot już leci do mnie. Z ogromną siłą, prędkością. Zamykam oczy, bojąc się co będzie.
Wydaję z siebie iście zwierzęcy okrzyk, kiedy topór przecina moją nogę w połowie golenia. Moja... noga... ona... jest... Z trudem uchylam powieki i wtedy pierwsze, co rzuca mi się w oczy to druga część mojej lewej nogi. Żółć podchodzi mi do gardła, łzy coraz bardziej napierają.
Jackson obchodzi mnie dookoła, następnie wyciągając z ściany topór i szybkim zamachem, przecina liny, którymi mnie przywiązano do sufitu. Upadam na podłogę, stykając się twardo z kamienną posadzką.
T R A C Ę  P R Z Y T O M N O Ś Ć.     
           

~~



Trzeźwieję, przebudzam się. Ugh, moja głowa. Pulsuje niemiłosiernie, przegryzam do krwi wargę z tego powodu. Starając się nie odpłynąć ponownie, rozglądam się. Mój wzrok trafia na pierwszy rzut wyglądającą tak niepozornie skrzyneczkę... Jednakże pozory mylą, prawda? Tak też i za tym razem. Wykorzystują ją do okropnych celów, na mnie już to testowali. Ruszam nikle małym palcem prawej dłoni, chcąc ruszyć całą dłonią. Nie wychodzi.

Dean... Nie, to był błąd. Ta nasza noc... Duży błąd, przyznaję się.

Czuję wilgoć na policzku. Czyżbym zaczęła płakać? Nie, nie, nie... nie, tylko nie to. Nie mogę płakać

I wina leży tylko po mojej stronie. On był inny, ja natomiast... to byłam ta sama ja. Nieważne, że z innym charakterem, byłam sobą, mogłam na to nie pozwolić. Ale tego nie zrobiłam.

Moje ciało to jeden, wielki ośrodek bólu. Nóg praktycznie już w ogóle nie czuję, chociaż jestem przekonana, iż z kikuta cały czas sączy się krew. Odchylam głowę do tyłu, co okazuje się być okropnym błędem. Z pewnością uszkodziłam potylicę przy upadku, gdy przerwali więzy.

Jestem zepsuta. Przecież starszy Winchester jest dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem, dobrym znajomym, a ja dopuściłam do naszego seksu... Och, proszę. Jednak jestem suką. On ma dziewczynę, z tego co słyszałam, również dziecko...

Kolejna łza spływa po mojej skórze, zabrudzonej od ziemi. Normalnie walczyłabym z chęcią płaczu, ale czy dana sytuacja zalicza się do "normalnych"? Oczywiście, w końcu na co dzień spotyka się ludzi, którzy doprowadzili cię do krawędzi, teraz ponownie porywając i robiąc to samo.

Niech zostanie mi to wybaczone. Tak mi dopomóż Bóg.     




Och, Sammy... Wiele bym dała, żeby mógł być tutaj teraz. Żebym mogła go przeprosić za poharatanie go przy naszym ostatnim spotkaniu. Nieważne, iż to on chciał mi pierwszy zrobić krzywdę. Przecież to był nadal ten sam Winchester, który nie potrafiłby mnie skrzywdzić. A ja to zrobiłam. Zraniłam go.

Nowa łza wypływa mi spod powieki, podążając ścieżką poprzednich i już po chwili skapując na zimną posadzkę.

Dlaczego musiałam zostać obdarowana tym przeklętym darem ranienia ludzi? Boże, czemu akurat ja?   

Kolejny krzyk wyrywa się z zaciśniętych w cienką kreseczkę warg. To tak bardzo boli, proszę, przestańcie.

Przypominam sobie jego promienny uśmiech, współczujące wszystkim oczy. Był tak dobrym człowiekiem, poświęcił wszystko dla ukochanej i zszedł do piekła. Podziwiałam go. Potrafił zrobić to bez zawahania. Nie tak, jak ja...

Znowu włączają to okrucieństwo, naciskają czerwony guzik, a przez moje ciało przebiega prąd ogromnej mocy. Nie mogę się powstrzymać, wydaję okrutny ryk. Tym razem dotknęło to serca, póki co nie wystarczająco mocno, żebym straciła przytomność. Ale to koniec.

Wracam wspomnieniami do tej jednej, niepowtarzalnej nocy w Nowym Orleanie. Może i nie byłam sobą, może wtedy to nie miało dla mnie żadnej wartości... jednak teraz? Wszystko się zmieniło. I znowu uświadamiam sobie, że znowu go zraniłam. Był we mnie zauroczony, albo i nawet zakochany. A ja zachowałam się jak skończona suka.
Dałam mu jasno do zrozumienia, że to nie było coś więcej, niżeli przyjacielski seks.

Nie widzicie, że ja cierpię? Że nie mam już sił? Błagam, pokażcie, że macie jeszcze w sobie trochę człowieczeństwa. W kąciku ust czuję krew, zaczyna mi wypływać przez usta. Jest coraz gorzej, powoli tracę zdolność kontaktowania. Obraz nieco się zamazuje, doktor raz jest, po chwili już go nie ma. Krztuszę się. Własną krwią, co za ironia.

Czuję jego dłoń na swoim policzku, jego usta na moich. To dobre uczucie. Chcę, żeby trwało wiecznie. Moje osłabione serce raduje się na to odczucie, to sprawia, że chce nadal bić. Rodzi we mnie malutkie światełko nadziei, której tak potrzebuję.

Nie, nie, nie... tylko nie to znowu, nie! Odrzucam głowę do tyłu, gdyby nie unieruchamiacze moje ciało rzucałoby się na wszystkie strony. Serce słabnie. Ale nadal jestem przytomna. Niestety, nie wiem, czy chcę tego dłużej...

Zamiast czarnych mroczków, mam teraz widok jego martwego ciała. Rozszarpanego przez ogary piekielne. Nie mogłam nic zrobić, byłam taka bezsilna. On po prostu wtedy odszedł, wprawiając mój mózg w stan totalnego otępienia, żeby później tylko i wyłącznie rozsypał się na kawałki, które składam aż do dnia dzisiejszego. Wszędzie była krew, nawet na moich rękach. Twarzy. Szyi... Sercu.

Głowa przechyla się do przodu, przez co podbródek wbija się w moją klatkę piersiową. Wyglądam, jakbym w końcu zemdlała. Lub umarła... Tak nie jest. Trzymam się jeszcze jakoś, ostatkami malusieńkich sił to wytrzymuję. Puls mi dudni w uszach, boję się tego. Nigdy nie było aż tak głośno, proszę, zróbcie coś! Zlitujcie się nade mną, już dość krzywd mi wyrządziliście... błagam.

Nagle zamiast tętna, słyszę tylko i jedynie śmiech Samuela. Taki prawdziwy, niewymuszony. To jest jak balsam dla mnie, koi moje zranione bębenki od złowieszczego rechotu moich oprawców. Jest to uroczy śmiech, mogłabym go słuchać godzinami. Jedynie nie wiadomo czy będzie mi dane dożyć następnej godziny, a co dopiero godzin... Sam, uczyń cud, rozpal we mnie iskierkę życiodajnej nadziei.

Jackson chwyta swoimi grubymi paluchami moją żuchwę, gwałtownie unosząc moją głowę do góry. Zauważa, że jeszcze dycham. Nie jest zadowolony... Tylko nie to. Patrzy na moje tęczówki, co chwilę przysłaniane przez opadające z wyczerpania powieki. Uśmiecha się jak ucieleśnienie diabła. Za moment zacznę myśleć, że trafiłam do piekła. Niech mi jeszcze Lucyfer wyskoczy zza ściany. Wbija swoje paznokcie mocno w moją skórę, raniąc ją. Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego bólu, to przecież pikuś przy nadal dręczących moje ciało i serce prądach. Czekajcie... Nie, to boli. Parzy, zaczynać parzyć... Tojad. Musiał mieć tojad. W tej samej chwili, kiedy sobie to uświadamiam, doktor Roosevelt wciska mi do ust szmatkę, nasiąkniętą wilczym ziołem. Różnymi rodzajami, niektóre pewnie są cholernie trujące. Nn... nie.

Czujne, zielone tęczówki wpatrują się we mnie. Wyciąga swoją dłoń w moją stronę. Chcę ją złapać, ale nie potrafię ruszyć ręką. Nie denerwuje się, cierpliwie czeka. Tak bardzo pragnę znaleźć się w jego ramionach, w których czułam się bezpiecznie. To on dawał mi to poczucie bezpieczeństwa. Czy ja...

Szarpnięciem, Montgomery wyrywa mi knebel z ust, raniąc je przy okazji jeszcze bardziej. Jest wkurzony, bo nadal żyję. Bo nadal oddycham, jestem zdolna do kontaktowania co się dzieje wokół mnie. Widzę jak jego dłoń wędruje do znienawidzonego przeze mnie guzika, żeby w ułamku sekundy go przydusić. Teraz nie zna umiaru. Nie puszcza go, dopóki doktorek go od tego nie odciąga. Wdech, wydech. Podobno tak proste, a jednak tak bardzo sprzyjające problemy. Z ledwością nabieram potrzebnego mi powietrza do płuc, słabnę coraz bardziej, pewnie przez uszkodzone serce. Nie zauważyłam nawet, kiedy przestałam płakać... Pewnie wtedy, gdy wyczerpałam już swój limit sił. Trzęsę się, czy tam szamoczę. Bez różnicy. Wiem, że nie daję już rady. Tak, ja – Malia Shannon O'Brien – się poddaję.

... go kocham? Nie.
Tak.
Nie wiem.
Och, dlaczego mam taki mętlik w głowie? Tyle pytań, na które odpowiedzi nigdy nie dostanę? Jedno wiem na pewno. To nie jest zwykła przyjaźń. To coś, czego nie potrafi zrozumieć mój rozum, a umie serce. Z chęcią odkrywałabym wszystkie zagadki związane moich uczuć do niego, ale... Nie mam czasu, umieram.
Ż E G N A J,  S A M M Y.

~~



Zamknęłam oczy tylko na moment. Uchylam powieki, a przed sobą widzę martwe ciała Roosevelt'a i Montgomery'ego w kałuży krwi. Nad nimi stoi... mój tata. Ale, ale... on nie żyje, przecież go zabiłam...
- T.. tato? - szepczę na tyle cicho i słabo, że jestem praktycznie przekonana, iż on to usłyszał.
Odwraca się w moją stronę, ale mi same oczy już same się zamykają, powieki samowładnie opadają. Słyszę, jak do mnie podbiega. Zaczyna rozkuwać mnie z tego całego cholerstwa, starając się przy tym nie stracić cierpliwości. Szepcze coś do mnie, jednak ja powoli nie rozróżniam słów. To wszystko... zlewa się z sobą, słyszę jeden ciąg i nie potrafię wyłapać z niego nic sensownego.
Serce słabnie. Coraz bardziej i bardziej.
Pomaga mi wstać i obejmuje mnie, kiedy nogi odmawiają mi posłuszeństwa i uginają się pode mną. Nie widzę nic, wszędzie jest ciemno. Gdzie nie spojrzę - ciemność.
- Trzymaj się, jeszcze chwila... - mówi głośno, ale ja to słyszę jak najcichszy szept świata. Jak szelest liścia. - Dasz radę, moja dzielna córeczko.
Czuję jak kładzie mi jedną dłoń na czole. Przepływa do mnie energia. Energia życiowa, której teraz tak mi potrzeba. Może nie jest to jakaś zadziwiająca ilość, jednak dla mnie wydaje się być ona większa niż jakakolwiek, kiedykolwiek przekazana komukolwiek. Otwieram oczy, spoglądam na niego.
- Wydostań się stąd, idź do kogoś znajomego... Dałem ci trochę siły, ale nie jest ona trwała. Za jakiś czas przestanie działać i wrócisz do punktu wyjścia. Do tego czasu musisz zajść do zaufanej osoby i sprowadzić do siebie pomoc, rozumiesz? - zauważam w jego oczach wyraźny smutek. Styka się swoimi wargami z moją skronią, po chwili odrywając się i unosząc nikle kąciki ust. Podpieram się jedną dłonią o drewniane krzesło, patrząc jak znika. Z trzepotem skrzydeł.
On... Aniołem? J... jak?!
Instynkt karci mnie, syczy, że czas mi ucieka, a ja nadal tutaj trwam. Otrząsając się z szoku, odkładając setki pytań na bok, wychodzę z ruin - oczywiście tempem godnym zombie, z powodu jednej... niecałej nogi i ogólnie wszystkich obrażeń - kierując się do domu nikogo innego, jak...
S A M A  W I N C H E S T E R A>

www.arenasp.pun.pl www.pokemon-unova.pun.pl www.poprostupascal.pun.pl www.narucio.pun.pl www.dukanowebanitki.pun.pl